[koralina3]

Trzeci tydzień w nowej pracy dobiega końca. Jest spokojnie. Czasem wpada do biura ktoś pogadać. Ktoś przyniesie placek, kto inny rozdaje ogórki do zaprawiania. Czyli budżetówka.
I żeby nie było tak różowo to : uczy mnie młoda dziewczyna w zaawansowanej ciąży, mam siedzieć na jej miejscu. Wszystko byłoby fajnie, ale nie mogę jej znieść. Zupełnie inna bajka. Dziś uczyła mnie opisywania faktur.Słucham jej bo każda firma ma inne obyczaje, ale .... Opisałam w życiu już setki faktur, wystawiłam liczbę bliżej nieokreśloną (bardzo dużą), również eksportowych, po angielsku czy niemiecku. wiele faktur wystawiałam na bardzo duże kwoty (dziesiątki, i setki tysięcy), a panienka uczy mnie gdzie jest numer na fakturze, gdzie data , kwota brutto, itp... Czy ja naprawdę wyglądam na głupią? Siedzę cicho, nic nie mówię, uśmiecham się (fałszywie) ale w środku się gotuję. Podobnie z wystawianiem delegacji. "I tu należy wpisać kwotę słownie". No szał po prostu. Potrafię czytać. Pisać też. . Ze względu na jej stan jestem miła. Ale przychodzi mi to z coraz większym trudem.