Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Mam 25 lat i nigdy nikt się mną nie interesował
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2021-04-22, 21:13   #193
madzil
Rozeznanie
 
Avatar madzil
 
Zarejestrowany: 2013-04
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 949
Dot.: Mam 25 lat i nigdy nikt się mną nie interesował

Cytat:
Napisane przez Yato2 Pokaż wiadomość
"Miłość za nic"... Czyli miłość jest z założenia "za coś"? Mówisz, jakbym próbowała dorwać się do czegoś, co mi się nie należy - nie, nie mam tak kiepskiej samooceny żeby uważać, że mi się nie należy. Poza tym, kontynuując w temacie "za nic":

To już nadinterpretacja. Nie jestem naiwna. Nie ma bezwarunkowości - jak nie ma seksu to, o ile to nie aseks, się związek rozpada.
Nie chciałam nic bezwarunkowo ani za nic, byłam gotowa dawać seks - mimo, że mnie to obrzydza i boli (zareagowano tu na te pomysły jak zareagowano, no ale jest to dowód, że nie chciałam za nic i nie wierzyłam w bezwarunkowość).

Gdyby takie wyzłośliwianie się mnie ruszało, to bym dawno nie pisała w tym wątku. Ale na wypadek, jakbyś kiedyś chciała wyjechać z kpinami do kogoś, kto je przeżywa: to po prostu chamstwo. Podniosłaś sobie ego?


Nie. Wbrew wersji, jaka może powstać, jeśli dodać trochę stereotypów, kocham siebie. Tylko nie wiem, w czym przeszkadza domniemana pochwica czy (niedomniemana) silna awersja do seksu, jak i tak nikt nie chce wkładać.
Jedyne, co przyszło mi do głowy - i to byłby poważny argument - to w badaniach. Bo jakby trafił się np. rak szyjki macicy, no to przegwizdane.

Więc nawet jak po zbulwersowaniu lokalnych wizażystów próbowałam używać słownictwa neutralnego, nie wyszło?

Do kwestii mierzenia wibratora i przedmiotów w pochwie nie będę się już odnosić. Nie chcę.

Ok. Jestem na tyle dojrzała, żeby zrozumieć. Jeśli w grę wchodzi,że miałabym próbować być atrakcyjna seksualnie (zwłaszcza przy niskich walorach estetycznych oblicza)-
Serio. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie chcę i nigdy nie chciałam być atrakcyjna seksualnie. Jeśli związek w AŻ takiej mierze sprowadza się do seksu, nie widzę powodu, żebym miała próbować sobie narzucać coś tak sprzecznego z tym, co czuję (tak, poczytałam o seksapilu).
Pomijając nawet, że mam wrażenie, że pewnie nawet próby uwodzenia (jakkolwiek w praktyce się tego nie robi) by nie dały nic.
Nie, serio. Jak przez jakiś czas po szpitalu nie miałam talii, cycków i zada, byłam zachwycona i gapiłam się w lustrze. Gdyby jakiś dżin mógł dać mi dowolny wygląd, zawsze wyglądałabym (jeśli chodzi o kształt ciała) jak w 1-szej gimnazjum. Absolutnie nie potrafię sobie wyobrazić prób zainteresowania kogoś moimi częściami seksualnymi. Nie chcę. (Żeby nie było zarzutu, że zero jedynkowo: seksualna atrakcyjność to seksualna atrakcyjność. Dla samej siebie chcę być raczej ładna w sensie jak najbardziej przypominać wersję z gimnazjum).

Jeśli to wszystko opiera się na tym - w zamian za to, że ktoś patrzyłby na mnie pod kątem seksualnym, spędzałby ze mną czas i wspólnie żył, a wcześniej musiałabym w ogóle go sobą seksualnie zainteresować - to jednak nie jest to, czego chcę i co jestem gotowa zaoferować. To coś więcej, niż tylko pozwalać na seks.
Czyli nietrafiony wątek. Niezależnie, czy jestem brzydka, czy odpycham charakterem, tej ceny nie będę płacić. Skoro jest tak wygórowana, nawet nie żałuję.

Nieprawda. Wiem, że zwykle to jest powód, ale tutaj nie. Ten organizm nie ma powodów do odwalania terroryzmu, on bez większych prób oporu dostaje po swoje ponad 3 000 kcal dziennie. Kiedy chce, bez 3h przerwy (chyba, że już porządnie się przejadłam). Nawet w dni, kiedy próbuję ogarnąć cukier, dostaje stosowną ilość czegoś innego.
Jedyne sytuacje, gdy jadłam poniżej norm to:

- 3dniowa głodówka w piątej klasie podstawówki (na oczach matki. pod wpływem jej uwag. nie zrobiło wrażenia).
- 7 dniowa niemal sucha głodówka w ciepłych krajach w wieku 14 lat
- 14 dniowa głodówka w wieku 14 lat (kiedy wróciły kg z tej pierwszej. Co ciekawe, ja wiedziałam, że nie zrzucę trwale tego)
- miesiąc na 1200, 2 LO, zeszłam do 65 kg
- miesiąc na 1200, 22 lata, do 60.
Poza tym od przedszkola, o ile matka nie widziała, jadłam do wypęku. To wcześniejsze od diet.

To bym chciała. Jakby terapia mogła pójść w tę stronę (brzmi nawet realniej niż nakłonienie mnie do seksu) chętnie. Je
Czy patrzę na siebie jej oczami? Nie wiem. Mimo wszystko kocham się za to, co osiągnęłam w innych dziedzinach, więc nie całkiem. Ale stosunek do zbędnego tłuszczu ewidentnie... wiadomo. Plus (pomijając, że nie chcę mieć dzieci, na bank nie rodzonych), podejrzewam, że nie umiałabym być dobra dla własnej córki, gdyby była gruba lub mocno odstawała od tego, czego bym oczekiwała :/
Co do psychodietetyka: rozważałam kiedyś, ale:
1. mogę brzmieć jak kompulsywny żarłok. Tylko jak czytałam trochę wątku o kompulsach na tym forum, nie pasuję do obrazu.
- tamte kobiety wykańczała sama myśl o jedzeniu, to ona doprowadzała je do napadów na lodówkę. U mnie to jest fizyczne cierpienie + odcięcie jakichkolwiek myśli, jak za długo stawiam opór.
- na tamte kobiety działały metody typu "zajmę sobie dzień, nie będzie kiedy się opchać", "wyjdę bez portfela", "na wieczór będzie mój chłopak, nie może widzieć mnie z opchanym brzuchem" - w moim przypadku wszystkie powyższe metody są naiwnością. Wiem, ze tego nie powstrzymałaby nawet świadomość, że idealny facet zobaczy mnie w świetle jupiterów za godzinę. To, jak sobie rozplanuję dzień, też nie ma znaczenia. To "must have" które przejmuje każdy plan. Cała czekolada znika jak baton w drodze biedronka-dom (czyli z 5 minut).
[Czego ja nie próbowałam, żeby to ogarnąć... ]
- zdaje się, że u tamtych kobiet zaczęło się od długich diet, po których organizm zwariował. Ja pchałam w siebie tyle dokładek ziemniaków, że przedszkolanki interweniowały, w rąbanym przedszkolu.
- Tamte kobiety chcą przestać, bo waga, bo będzie duży brzuch. A wiecie... Mimo wszystko ja chcę przestać głównie dlatego, że to musi być rozwałka dla ciała. Tak, mimo oceniania się jako osobę z ewidentnym nadmiarem sadła (nie, to nie kompleksy. Ja nie mam mięśni, tylko zbędny tłuszcz. Przy BMI na górnej granicy jak spowodowane to obżarstwem, otłuszczenie od obżarstwa widać).
Robiłam badanie cukru na czczo. Wyszło okej. Mimo to ciężko mi uwierzyć, ze to tylko psychika. Cierpię fizycznie.
Co może zrobić nawet najlepszy psychodietetyk, jak pacjentowi odcina myślenie? Bo na etapie "15 minut odczuwasz jak godzinę, czujesz to w kończynach" jeszcze można doradzić "skręć się i przetrzymaj".
Bonus: gdy byłam dzieckiem i np nie miałam kasy na słodycze, odruchowo ciągnęłam do produktów, gdzie jest dużo cukru. Nie rozważając tego kategoriami "poszukajmy innego źródła cukru".
Ale, tak. Jakbym wiedziała co, to z tym coś bym bardzo chętnie zrobiła.
Nie z przyczyn próżnościowych. Dla zdrowia, bo szkoda organizmu.
Jaki teraz masz kontakt z matką?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
madzil jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując