Czas na moją relację
z góry przepraszam za chaotyczny opis.
Dzień przed ok. 22 przećwiczyliśmy kilka razy pierwszy taniec, żeby poczuć piosenkę. Zmieniliśmy trzy dni przed weselem z Wodeckiego - Opowiadaj mi tak na Elvisa - Can't help falling in love.
Rano pogoda dopisywała, ale potem lunął deszcz. Akurat zdążyłam wejść na fryzurę - spóźnioną o 30 minut! Fryzjerka zaspała. Przepraszała mnie, zapłaciłam połowę ceny, a koleżance, która była po mnie powiedziała, że chyba nie spotkała takiej oazy spokoju
Prawda była taka, że czekając na nią mocno się zestresowałam i to był w sumie jedyny moment podczas całego dnia i nocy.
Makijaż poszedł sprawnie i na mega luzie. Makijażystka również mówiła, że rzadko spotyka się takie wyluzowanie wśród panien młodych, ale ja naprawdę czułam się szczęśliwa.
Potem podjechałam na salę, rozłożyłam winetki na naszym stole, numery stołów, przyjechał świadek i pomógł mi ze sztaluga z rozmieszczeniem gości. Przyjechała także fotografka. My w tym czasie poszliśmy do pokoju na prosecco
i ubieranie sukienki. Nie chciałam fotek przygotowań, dopiero jak się ubrałam, to porobiła mi zdjęcia na sali i na zewnątrz. Klimatyzacja została dopiero włączona, więc upał był okropny, bałam się, że spłynie mi makijaż, więc już nie mogłam się doczekać narzeczonego.
Zrobiliśmy first look, nie umiałam przypiąć bukiecika, kilka fotek i powoli ruszyliśmy pod kościół. Byliśmy zdecydowanie za szybko, narzeczony usłyszał skrzypce, bo robili próbę, więc już się lekko wzruszył
Pięknie było wchodzić do Oboju Gabriela! Msza przeleciała błyskawicznie. Przysięga była super, chyba aż za bardzo się uśmiechałam, bo aż się udzieliło księdzu
Trochę osób płakało z tego co wiem. Wychodząc, rodzina zrobiła nam niespodziankę i strzeliły tuby.
Na sali było już trochę chłodniej, toast, życzenia i obiad. Pojawiło się kilka niedociągnięć ze strony sali - jedna osoba miała dostać rybę - pierwszą ponoć spalili i dostała później, trochę opóźniali się z lodem do drinków oraz postawili wodę 1,5l na stole
Chyba ktoś miał zaćmienie
Pierwszy taniec wyszedł nam dobrze, tzn. był to bujaniec z obrotami, bo na pierwszy ogień nie chcieliśmy ryzykować zaplątania się w tiule.
Później już szalałam na parkiecie. Mieliśmy mieć też dym, ale maszyna zawiodła i poszedł lekki dymek zaledwie. Szkoda, bo byłyby piękne zdjęcia. Sukienka trochę mnie obtarła pod pachami, zmieniłam ją koło 1 chyba.
Jadłam prawie nic, może to wina sukienki. Alkoholu prawie nie piłam, jeden drink zaledwie.
Mieliśmy zdjęcie grupowe i chcieliśmy tylko z rodzicami, ale potem każdy stawał, więc trochę się te fotki przedłużyły, a niebo zrobiło się czarne, więc zdążyliśmy zrobić tylko kilka fotek z mini-sesji ślubnej.
Ogólnie bawiłam się bardzo dobrze, każdy przychodził i chwalił salę, DJa, jedzenie. Mój świadek zrobił nam niespodziankę i zaśpiewał dla nas piosenkę
Mnóstwo komplementów zebrała moja sukienka
Na oczepinach było odcinanie wstążek - przygotował je DJ. Kawalerowie mieli test z wiedzy o nas i każdy kto odpowiedział dobrze mógł wybrać jedną z trzech skrzynek, w jednej była ukryta mucha. Było naprawdę przyjemnie i zabawnie.
Zabaw nie było dużo, chyba dwie, max dla mnie
Mieliśmy też zimne ognie.
Tort był przepyszny i piękny. Ciasto, deserki i wiejski stół również (smalczyk i ogórki sztos!).
Skończyliśmy po 5 wciągając hel z metrowego balona i gadając głupoty
Mój mąż bardzo przeżywa, że tak szybko to przeleciało.
Następnego dnia zrobiliśmy luźnego grilla i dzięki temu zeszło jeszcze sporo jedzenia. Dużo rozdaliśmy, a nadal jeszcze zamrażarki pełne
Byliśmy bardzo zaskoczeni kopertami, było nam aż głupio. Nie liczyliśmy, że wesele się nam zwróci, a zebraliśmy 150% kwoty wydanej