Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Czy przesadzam?
Wątek: Czy przesadzam?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2019-09-13, 19:23   #1
sandstone
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2019-09
Wiadomości: 5

Czy przesadzam?


Właściwie nie wiem, od czego zacząć...
Potrzebuję się wygadać, bo pęknę. Może któraś z Was przeczyta do końca i coś mi podpowie?



Jesteśmy razem kilka lat, oboje po trzydziestce. Mieszkamy razem od początku.


Od zawsze miałam problem z akceptacją porno w związku, w poprzedniej relacji też sobie z tym nie radziłam. Nie umiałam nie myśleć o tym, że mój chłopak szuka podniety w innych kobietach. Traktowałam porno jak konkurencję, bałam się, że jestem od tych kobiet z ekranu gorsza, że on znajduje tam coś lepszego niż we mnie. Tamten związek się skończył, choć z innych przyczyn.

Obecny partner nie krył się z tym, że lubi "gołe baby". Byłam jednak (i jestem dalej) tak mocno zakochana, że pomyślałam - "wszyscy" to robią, nie będę o tym myślała. Pierwsze miesiące faktycznie o tym nie myślałam, kochaliśmy się fantastycznie, po kilka razy dziennie. Po kilku miesiącach usłyszałam, że nasz seks mu się już opatrzył i że ogląda teraz więcej porno i nie jest to, rzecz jasna, samo oglądanie. Zapytałam go o to, bo wtedy rzadziej chciał się kochać (z min. kilkunastu razy na tydzień zrobiło się kilka i zmiana była dość nagła), a przy tym przestał mieć ochotę na bardziej niestandardowe rzeczy, które wcześniej - wydawało mi się - chciał ze mną robić.

Zaczęłam, po początkowej fazie wywindowania mnie w kosmos, czuć kompleksy, czułam się coraz mniej atrakcyjna. Mimo, że seks był ciągle fajny, miałam poczucie, że ze mną "odrabia pańszczyznę", a prawdziwe zaspokojenie znajduje sam przed ekranem. Że skoro ze mną chce to robić już nie godzinami i nie z taką finezją, to znaczy że czegoś we mnie brak i fajniejsze ode mnie jest to, co częściowo zastąpiło w moim mniemaniu nasz seks. Spadałam w dół, próbowałam rozmowy, ale nie znalazłam zrozumienia. Usłyszałam, że jestem nienormalna, że każdy to robi, że jestem piękna ale na świecie są też inne piękne kobiety, dodatkowo że to powstrzyma go przed zdradą.

Pornografia stała się dla mnie, w mojej głowie, konkurencją. Nakręciłam to w sobie do tego rozmiaru, że chciałam robić wszystko, żeby "wybierał mnie", a nie dziewczyny z monitora. Możecie oszczędzić mi oceny tego wiem, że posunęłam się za daleko, ale na tamten moment nie umiałam inaczej. To był wyścig, którego i tak nie mogłam wygrać, choć długo się oszukiwałam że jest inaczej. Kupowałam tony bielizny, byłam zawsze gotowa (zresztą zgodnie ze swoim libido), nie byłam i nie jestem pruderyjna.

Niedawno zorientowałam się, że w naszej sypialni już chyba nie ma mnie. Jest dziewczyna, która odgrywa role, jakie życzy sobie mieć odgrywane mój partner. Nie chcę tu opisywać, jak to wygląda. Powiedzmy w skrócie, że raz chce mnie mieć uległą, raz złośliwą, raz agresywną, potulną, pyskatą, zdzirowatą, jakąś tam jeszcze. A czasami nie w pojedynkę, tzn. dwie lub więcej tych moich "ról" ma zostać przywołanych jednocześnie.

Nie umiem zawrócić z tego punktu. Chyba za każdym jednym razem, kiedy mamy się kochać, mój partner "wywołuje" którąś z tych ról, które dla niego odgrywam. Czemu je odgrywałam, wyjaśniłam w poprzednim akapicie. Zaczęło się od tego, że to była fajna nowość, poza tym sprawiało mi satysfakcję spełnienie jego fantazji. Nie raz sama inicjowałam takie zabawy, czułam się w tym dobrze, widziałam że mój mężczyzna jest zadowolony.

Teraz też często robię to chętnie, to nie tak, że się do czegoś zmuszam. Ale przeraża mnie, że w łóżku jestem już chyba zawsze sprowadzana do tych ról, co tworzy pewien zamknięty schemat. Ok, sama się, choć nieświadomie, w to władowałam. Próbowałam rozmowy, ale nie dała efektów, bo tylko ja widzę w tym problem. Kiedy próbuję odmówić udawania charakterów, którymi nie jestem, często seksu nie ma wcale, co od razu powodowało we mnie myśl że "teraz poradzi sobie beze mnie".

Czuję się tak, jakbym odgrywała sceny z filmów porno i tylko w takiej roli była w sypialni potrzebna.



Jestem ciekawa, czy wszystkie potraktujecie mnie jak wariatkę, czy niekoniecznie, może ma to jakieś znamiona "normalności"?




Zaznaczam, że nie jest to temat w którym zamierzam narzekać na partnera. Jestem całościowo zadowolona z mojego związku. Chcę jedynie przedyskutować problem, który, być może, urósł tylko w mojej głowie.
sandstone jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując