Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wszystko się posypało po urodzeniu dziecka
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2019-10-08, 20:46   #1
Fifarafa89
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2019-10
Wiadomości: 19

Wszystko się posypało po urodzeniu dziecka


Witajcie. Chciałabym, żeby ktoś z boku spojrzał na moją sytuację. Sama też jestem ciekawa jak było w Waszych związkach po narodzinach dziecka.
Jestem w związku ponad 3 lata. Planowaliśmy ze sobą przyszłość, kochaliśmy się, wiadomo były wzloty i upadki. Kiedy w końcu w zeszłym roku zamieszkaliśmy ze sobą, dość szybko zaszłam w ciążę. To nie była planowana ciąża, zabezpieczaliśmy się, ale coś poszło nie tak, z czego nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy. Wiadomość o ciąży zaskoczyła nas. Mimo wszystko bardzo się cieszyliśmy, że pojawi się nasze dziecko. Cały okres ciąży wspominam miło. Cudowne oczekiwanie na narodziny malej istotki. Niestety rzeczywistość po narodzinach pokazała, że nie jest tak jak bym tego chciała.Wszystko pękło jak bańka mydlana. Jest źle, żeby nie powiedzieć tragicznie... Mój mężczyzna zmienił się, albo pokazał swoje prawdziwe ,,ja". Nie jestem w tym związku na chwilę obecną szczęśliwa.
Niestety, od noworodka jestem ze wszystkim sama i wszystko jest na mojej głowie. Mój facet okazał się być niedojrzałym 30 letnim chłopcem, który chyba myślał, że małe dziecko to wesoły bobas z reklamy. Jeśli chodzi o zabawę z córką to jak najbardziej. Gdy dziecko zaczyna płakać, to podejmuje on próby uciszenia, gdy się nie udaje to szybko przekazuje mi dziecko. Cała reszta związana z córką niezbyt go interesuje i nie włącza się w to sam z siebie. Dopiero jak go poproszę albo nalegam.
Rzadko mi pomaga, czasem nawet po prostu znika sobie po dniu pracy na piwko i wraca późnym wieczorem, bo ,,chce mieć też chwile po pracy dla siebie". A ja całymi dniami jestem sama z córką. Nieraz już płakałam. Oczywiście próbowałam rozmawiać, ale od razu rodzi się kłótnia. W nocy do małej rzadko wstaje, bo tłumaczy się tym, że musi wstać do pracy. OK, tyle, że ja jestem na nogach wcześniej od niego, noce mam zarwane, a za dnia nie mam kiedy odespać. Cały dzień jestem na wysokich obrotach, bo mała rzadko za dnia śpi. Do tego mój facet nie zarabia na moje utrzymanie, bo mam zasiłek macierzyński, zakupy dla małej, które ja robię. On by nawet nie wiedział jakie mleko i pieluszki ma kupić. Za dnia kiedy uda się córce zdrzemnąć to wykorzystuje to na prysznic, ogarnięcie mieszkania i zjedzenie czegoś. Nie mam nawet często kiedy ugotować takiego pełnego obiadu,tylko robię coś na szybko.
Mój facet nic nie załatwia sam, wszystkie formalności związane z dzieckiem musiałam wykonać ja po porodzie. On nawet się tym nie interesował i nie wiedziałby chyba gdzie się udać. Nie interesują go szczepienia, wizyty u lekarza. Wszystkim zajmuję się sama.Nie interesuje się czy i jaki wybrałam żłobek. Chrzciny też sama musiałam organizować, rezerwować lokal, wybrać menu itp. bo ,,jemu wszystko jedno". Jego rola ograniczyła się tylko do zapłacenia połowy i zaproszeniu swoich gości.
On twierdzi, że całe dnie siedzę w domu, więc mam masę wolnego czasu. Dziwi się nawet czasem czemu nie zrobiłam obiadu.
On z kolei nie wykonuje w mieszkaniu typowych męskich rzeczy- nie wywierci dziury , nie naprawi spłuczki itp , bo wiecznie nie ma czasu (mimo, że tv ogląda twierdząc , że odpoczywa po pracy).i muszę długo prosić się o wykonanie, o ile zostanie w ogóle to zrobione. Sama się ogarnęłam i zaczęłam próbować coś naprawić itp.
Podsumowując- po prostu o wszystko muszę się prosić, o pomoc, o zainteresowanie mną i córką (innymi sprawami niż zabawa z nią). To nie jest tak, że ja się nie starałam, żeby było dobrze- starałam się, ale widząc, że on nie daje nic od siebie to odechciewa się wszystkiego..
Nie jestem szczęśliwa. Nie mamy ślubu, nawet nie jesteśmy narzeczeństwem.
Ale ja takiego męża nie chcę... Nie tak to miało wyglądać. Nawet nie sądziłam, że dziecko może tyle popsuć w relacjach, albo po prostu dziecko ujawniło jego prawdziwe oblicze. Nie czuje , że mam wsparcie. Nie czuję, że mam mężczyznę obok siebie. Naprawdę nie wiedziałam, że jestem z typem Piotrusia Pana, bo wcześniej nie wskazywało na to.
Czy jest sens trwać w tym tylko ze względu na dziecko? Miłość się ulatnia, a łączy nas tylko dziecko i to, że mieszkamy pod jednym dachem i piorę mu skarpety. Wiem, że moja rodzina będzie się wtrącać i próbować interweniować, żeby dziecko miało ojca. Jestem też totalnie zdołowana, bo wiem, że mogę zostać samotną matką do końca życia.
Fifarafa89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując