Cześć Wam, nie udzielam się tu od dawna, ale potrzebuję porady kogoś obiektywnego, a wiem, że są tu mądre osoby
Pracuje od roku w pewnym korpo. Trafiłam na wyjątkową managerkę, uroczą kobietę, przez którą już jedna dziewczyna skończyła na lekach na uspokojenie. Jest ekstremalnie trudna we współpracy i non stop tworzy problemy, za które wina spada na mnie. Ja ignoruję jej zachowanie, potrafię się odciąć od jej uwag, ale mimo wszystko nie jest to fajna sytuacja i ile można przebywać z taką osobą.
Więc 30 czerwca złożyłam wypowiedzenie. HRka je przyjęła, ale powiedziała, że ona nie chce, żebym odchodziła i ona znajdzie mi robotę w innym dziale. Ten inny dział jest super fajny i już 2 miesiące temu chciałam tam iść. Przyjęli mnie, ale moja managerka to zablokowała, bo mnie potrzebuje
Więc teraz proces rekrutacji ruszył znowu, znowu mnie chcą, ale pod jednym warunkiem - że zostanę jeszcze miesiąc u starej menago, żeby jej pomóc zanim kogoś znajdzie na moje miejsce
Cała sytuacja jest dla mnie bardzo zabawna, bo ten drugi dział potrzebuje osoby do pracy, ja mam odpowiednie kompetencje, znam projekt, przy którym bym pracowała, ale przez "wartości firmy", które mówią o pomocy sobie nawzajem, wsparcia itd, powstają takie absurdy.
Jeśli odejdę - będą musieli szukać kogoś na zewnątrz i uczyć go wszystkiego od podstaw, wprowadzać w firmę itd. Dla mnie to totalnie niezrozumiałe.
Czy spotkaliście się kiedyś z taką dziwną sytuacją? Od razu mówię, że nie mam problemu z pieniędzmi i mogę sobie pozwolić na szukanie innej pracy przez miesiąc - dwa. Ta w innym dziale mi bardzo odpowiada, bo jest fajnym łącznikiem między tym, co robiłam teraz, a tym, co chciałabym robić w przyszłości, ale to nie jedyne miejsce na świecie, gdzie mogę się realizować. HR też wie o moich problemach z managerką, poradzili mi, żebym popracowała dwa tygodnie z tego przejściowego miesiąca, a na resztę wzięła urlop (który trzymałam na inną okazję później w tym roku).
Co byście na moim miejscu zrobiły?