2012-11-07, 14:13
|
#1
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 17
|
Pomóżcie... co zrobić?!
Pisze do Was, bo nie wiem co zrobić.. pomagacie tylu dziewczynom... może i mi doradzicie. Mianowicie.. jestem w związku ok roku. Dodam,że mam 23 lata a On 24. Gdy się poznaliśmy ja byłam po zakończeniu związku i on również. Gdy się poznaliśmy... mielismy zatanczyc 1 piosenke.. przetanczylismy całą noc. Może to dziwne, gdy z nim tańczylam wtedy po raz pierwszy od dłuzego czasu poczuła się bezpiecznie i poczułam takie ciepło w środku...poczułam „to ten”. Potem szybko poszło.. codziennie się spotykaliśmy... i jestesmy do dziś razem. Strasznie mi imponował... pracuje, studiuje.. jest taki mądry, opanowany... mysli o życiu powaznie. Wiedzialam,że zawsze moge na nim polegać, o wszystkim porozmawiać.. kochał i był pzyjacielem. Jest mi z nim cudownie do tej pory... strasznie dobrze mnie traktuje.. wrecz czasami mam wrazenie,że go wykorzystuje.. za dużo wymagam... a jak coś nie jest po mojej mysli.. denerwuje się, krzycze. On jest strasznie opanowany... nigdy nie podniósł na mnie głosu... z nim nawet nie da się kłocić.. ja często się denerwuje i krzycze... on opanowany przeczekuje to i po prostu przytula i pozniej rozmawiamy o tym. Robi niespodzianki, zabiera, kupuje kwiaty.. cały czas rozpieszcza. Wszystkie moje kolezanki, rodzina.. zastanawiają się.. skąd go wzięłam... takich facetów idealnych przeciez nie ma. Tez się dziwiłam.. myslałam... może w koncu po nieudanych związkach... trafiłam na swoje szczescie.. ostoję zyciową. Nie liczyli się dla niego znajomi.. owszem ma ich.. ale mówi,że woli ze mna spedzac czas.. i tak było.. cały czas razem wszystko robilismy. Nie było wyrzutów, kłótni... kochałam i bylam kochana. Miałam wszystko. Od jakiegos czasu kilkakrotnie rozmawialiśmy o wspolnym zamieszkaniu razem... jak zawsze się tego boje.. tak teraz chciałam. On mówił tak realnie o wszystkim... czułam,że wkońcu mam dla kogo życ.. ze moje życie ma sens. On mobilizuje mnie do działania.. w sferze nauki, pracy. Ogolnie widziałam się u jego boku całe życie, czulam ze fajna rodzine w przyszlosci można z nim stworzyć. Ale... ostatnio dowiedzialam się,że mnie okłamuje... jego dobry kumpel odezwał się do mnie.. zebym bardziej przyjazała się Memu Chłopakowi, bo jest pewien,że nie studiuje jednak... ze okłamuje mnie i wszystkich. Że ma problemy z pożyczaniem pieniedzy,ze nie oddaje (nie są to duze sumy.. 5 zł, 10zł.. ale nie oddaje) i posądził go o kradzież. Ostatnio byliśmy w 3 w jedynm pokoju po imprezie.. my spalismy z tym kolegą a mój Ukochany wstał do pracy.. i podobno zabrał koledze pieniadze z kieszeni. Szok! Wkurzyłam się.. bo jak to mozliwe... poszłam do swego chłopaka wczoraj i postawiałm wszystko czarne na białym.. ze ma mi wszystko powiedzieć. Powiedzial,ze fakt nie studiuje... skreslili go z listy studentów, bał się o tym mi powiedzieć.. bo widział jak mi imponuje.. i ze podobno wyszedł z założenia,ze skoro i tak wróci w przyszlym semestrze, to nie zauwaze. A powiedział mi,że studiuje jak się poznaliśmy... bo chcał mi zaimponować.. i tak się nawarstwiały te kłamstwa.. i pozniej nie umial już tego wybrnać. Odnosnie kasy powiedział,że tak ma takie cos ze czasami cos pozyczy... ale nie pamieta zwyczajnie, by oddac, bo to male sumy są... a o kradzieży jak wspomniałam.. zamurowało go.. mówił,że nigdy nikomu nic nie ukradł.. nigdy! Z reszta sama widzialam wiele razy, ze jak komus cos upadło np. na ulicy.. to podnosił i biegł i oddawał... rzadko kto tak robi. Nie wiem kompletnie co zrobic, co myslec o tym wszystkim... wczoraj popłakalismy się oboje. Powiedział,ze zaluje wszystkiego.. ze bardzo mnie kocha. Ze nie wyobraza sobie zycia beze mnie (ja bez niego chyba tez). Ale czy można być z człowiekiem, który kłamie? Można wybaczyc? Zaufac od nowa? Przeciez nie mam gwarancji,ze znów nie okłamie... Nie wiem co zrobić
|
|
|