Czy wynajem to dla Was strata pieniędzy?

[anekania]

Napisane przez Veredise

To może jeszcze dopiszmy, że albo wielka płyta, albo stan surowy. Jak komuś wielka płyta nie przeszkadza, to spoko. Bo jak przeszkadza, to zostaje stan surowy, a do tego trzeba jeszcze kilka(dziesiąt) tysięcy dołożyć. Niestety.

Płyta nie, płyta dużo tańsza może wtedy w tej cenie coś jest ogarnięte. Stan surowy i owszem, raczej nigdy w cenie mieszkania nie pisze się z pełnym wyposażeniem.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

[201803071148]

Napisane przez ZamyslonaRoztargniona

Dla mnie plusem wynajmu jest brak związania z danym miejscem.
Kredyt uziemia na 30 lat, a wynajem -miesiąc wypowiedzenia i można zmienić dzielnice, miasto czy kraj.
W pl minus jest taki, że przy wynajmie od właściciela prywatnego nie ma pewności, że za miesiąc czy pół roku to właściciel nam umowy nie wypowie.

Marzy mi się w pl wynajem instytuacjonalny. Taki, że jak płacisz regularnie, to możesz i 20 lat mieszkać.

Przeciez kupione mieszkanie mozna sprzedac/wynajac. To nie jest kula u nogi

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[shaylla]

Wśród moich znajomych pokutuje przekonanie, że "płacimy dziadowi za nic". Zawsze tłumaczę, że nie dziadowi tylko właścicielowi. I nie za nic a za mieszkanie. Nie dociera.

Od prawie 15 lat wynajmuję mieszkania. Przerobiłam w tym czasie wiele mieszkań w kilku miastach. Ale jakoś nikt nigdy mnie nie wyrzucił (czym ludzie zawsze straszą) a sama podejmowałam decyzję o zmianach. Nie ukrywam, że dla mnie to bardzo wygodne - o nic się nie martwię - jak się np zepsuje pralka to nie moja sprawa - ja wynajmuję mieszkanie z pralką.

Docelowo myślimy o domku na obrzeżach miasta, może nawet za miastem. Ale zobaczymy. Jako że nie planujemy się rozmnażać nie mamy ciśnienia że trzeba po sobie coś zostawić. A jak uda nam się kiedyś ten domek kupić to w testamencie zapiszę jakiejś fundacji

[Hultaj]

No nie wiem, równie dobrze można policzyć ile wydało się na jedzenie czy środki czystości i też może zrobić się słabo. Zjadłaś i teraz jesteś z niczym,

rozbrajają mnie takie porównania
są dokładnie w stylu
a co ci się bardziej opłaci
jeść codziennie obiad w restauracji czy gotować obiad?
taksóweczka czy autobus?

jak ktoś zarabia xyz na godzinę to pewnie mu się ''nie opłaca'' stać przy garach, cała reszta, no cóż ...

30 lat wynajmu po tysiąc daje 360 tyś jakiemuś miłemu panu; na kolejne mieszkanie, dla wnusia.
30letni kredyt na mieszkanie za 200 tyś i ''oddanie bankowi nawet i 200 tyś odsetek'' to wciąż 160 tyś mniej.
mnie tam na matmie uczyli że 20 to mniej niż 36.
jako, że nie każdy umiera w wieku np 55 tylko ciągnie np. do 85 to się pojawia perspektywa kolejnych 30 lat.

tylko na kredyt trzeba mieć zdolność kredytową, oraz możliwość jego spłacania przez tych 360 czy tam ileś miesięcy.
oraz mile widziana łatwość sprzedania nieruchomości i np. kupienia innej gdy się znajduje prace jeszcze gdzieś indziej.

[Limonka2738]

Napisane przez Hultaj

30 lat wynajmu po tysiąc daje 360 tyś jakiemuś miłemu panu; na kolejne mieszkanie, dla wnusia.
30letni kredyt na mieszkanie za 200 tyś i ''oddanie bankowi nawet i 200 tyś odsetek'' to wciąż 160 tyś mniej.
mnie tam na matmie uczyli że 20 to mniej niż 36.
jako, że nie każdy umiera w wieku np 55 tylko ciągnie np. do 85 to się pojawia perspektywa kolejnych 30 lat.

Plus, w każdej chwili po wydaniu tych 360 tys. właściciel może cię grzecznie wyprosić. Spłacisz bank i rozporządzasz nim nawet po twojej śmierci możesz przepisać na kota czy świnkę morską.

[bceb01c221ea3319abad6ab25f068feed7228d52_657f8c47e3c47]

No wiadomka, że jak ktoś chce i może to niech kupuje.

Ale chodzi o to żeby nie demonizować tego wynajmu na zasadzie "bede mieszkac ze skloconymi rodzicami do 40 i siedziec na bezrobociu, ale obcemu za mieszkanie nia zaplace!"
Wiem, że to skrajna sytuacja, ale podobne rzeczy się na Wizażu widywało

[Hultaj]

"bede mieszkac ze skloconymi rodzicami do 40 i siedziec na bezrobociu, ale obcemu za mieszkanie nia zaplace!"

jak to mówią święty spokój najcenniejszy , dla dla mnie lepiej bez bata się wyprowadzić, i, no cóż, niż musieć użerać się na kwadracie z rodzicami.

[Coco97]

Nie, bo mieszkam w super warunkach, o nic się nie martwię. Czuje za co płace te 2tysiące miesięcznie. Może kiedyś zdecydujemy się na kupno mieszkania, ale jak sobie pomyślę ile będzie kosztowało jego urządzenie, sprzęty, to że mogą mi je zabrać, może się spalić, będę płacić za każdą naprawę czegokolwiek to mi się odechciewa

Dodatkowo śmieszy mnie przekonanie, że właściciele mieszkań żyją sobie jak pączki w maśle. Może jacyś starsi ludzie faktycznie z tego żyją jak wynajmują, ale zawsze jak oglądałam mieszkania w nowszych blokach to właścicielami były młode osoby z kredytem na głowie, przerażone trochę tym czy ktoś od nich to mieszkanie wynajmie i czy będą mieli na ratę kredytu. Dodatkowo żeby było śmieszniej to te osoby same u kogoś wynajmowały większe mieszkanie, bo im się np. rodzina powiększyła i musieli się wynieść z kawalerki

[Veredise]

Napisane przez Limonka2738

Plus, w każdej chwili po wydaniu tych 360 tys. właściciel może cię grzecznie wyprosić. Spłacisz bank i rozporządzasz nim nawet po twojej śmierci możesz przepisać na kota czy świnkę morską.

Czepię się, bo mnie to trochę rozśmieszyło Po śmierci, to już raczej nic nie możesz, możesz na wypadek śmierci, jeśli już.
Ale generalnie się zgadzam, oczywiście masz rację.
Peace

---------- Dopisano o 17:20 ---------- Poprzedni post napisano o 17:16 ----------

Napisane przez anekania

Płyta nie, płyta dużo tańsza może wtedy w tej cenie coś jest ogarnięte. Stan surowy i owszem, raczej nigdy w cenie mieszkania nie pisze się z pełnym wyposażeniem.

Stan surowy, to nie jest tylko brak wyposażenia.
Bez wyposażenia to ja rozumiem, że są podłogi (panele, płytki czy co tam), ściany są zagruntowane, pomalowane. Są drzwi wewnętrzne itp.
Stan surowy to są tylko ściany, dach i okna i nic więcej. Więc masa kasy pójdzie zanim się w ogóle pomyśli o wyposażeniu.

[Limonka2738]

Napisane przez Veredise

Czepię się, bo mnie to trochę rozśmieszyło Po śmierci, to już raczej nic nie możesz, możesz na wypadek śmierci, jeśli już.
Ale generalnie się zgadzam, oczywiście masz rację.
Peace

---------- Dopisano o 17:20 ---------- Poprzedni post napisano o 17:16 ----------



Stan surowy, to nie jest tylko brak wyposażenia.
Bez wyposażenia to ja rozumiem, że są podłogi (panele, płytki czy co tam), ściany są zagruntowane, pomalowane. Są drzwi wewnętrzne itp.
Stan surowy to są tylko ściany, dach i okna i nic więcej. Więc masa kasy pójdzie zanim się w ogóle pomyśli o wyposażeniu.

Rozporządzasz, co się stanie bezpośrednio PO twojej śmierci, czyli komu przypadnie. Ale w gruncie rzeczy no to tak, skrót myślowy, wiadomo o co chodzi. ^^

[janiewracam]

Prawie co roku mieszkam gdzie indziej i mi to specjalnie nie przeszkadza, wolę wydać więcej niż zaoszczędzić i mieszkać z rodzicami.

[Ninka_80]

Każdy ma trochę inną sytuację życiową. Jednym się bardziej opłaca wynajem, innym kredyt na mieszkanie. Ja nie chciałabym być uwiązania na 30-40 lat, więc do tej pory wynajmowałam mieszkania.

[nunny]

Ja uważam że wieczne wynajmowanie jest stratą pieniędzy, jeśli ktoś ma jakiś kapitał na wkład własny - lepiej zainwestować, wziąć kredyt i kupić własne mieszkanie. Owszem bank na nas zarobi, ale z każdą rata spłacamy też jakąś część kapitału. I nie sądzę że mieszkanie wiąże, dom owszem - już bardziej, ale mieszkanie zawsze można sprzedać czy wynająć i się przeprowadzić.

[Veredise]

A domu nie można sprzedać albo wynająć?

Zgadzam się, że dom wiąże bardziej, ale raczej z tego powodu, że ciężej jest nim się opiekować na odległość. Jak się ma mieszkanie, to zazwyczaj jeden przelew na rzecz wspólnoty albo spółdzielni załatwia wszystko i nie trzeba się o nic martwić. W przypadku domu już tak nie jest.

[narcyzowa]

Napisane przez Veredise

A domu nie można sprzedać albo wynająć?

Zgadzam się, że dom wiąże bardziej, ale raczej z tego powodu, że ciężej jest nim się opiekować na odległość. Jak się ma mieszkanie, to zazwyczaj jeden przelew na rzecz wspólnoty albo spółdzielni załatwia wszystko i nie trzeba się o nic martwić. W przypadku domu już tak nie jest.

Wydaje mi się, że dom (szczególnie pod miastem) ciężej sprzedać czy wynająć.

[justynka87]

Napisane przez phideaux

Chyba każdy choć raz usłyszał... ''Ja to nie wiem, jak można wynajmować... Napychać kabzę właścicielowi... I nic się z tego później nie ma''.

W moim otoczeniu nie ma zwolenników wynajmu. Oczywiście najwięcej do powiedzenia maja osoby, które dostały mieszkanie od rodziców lub po dziadkach

Sama mam mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że to jedyna opcja, jeśli się nie chce mieszkać z rodzicami, z drugiej ... Strasznie boli dawanie dużych pieniędzy co miesiąc, za coś, co nigdy nie będzie twoje. I jeszcze gdyby standard tych mieszkań powalał i wiedziało, za co się płaci
Jestem na etapie rozglądania się za mieszkaniem i już mam szczerze dość tych ''przytulnych kawalerek'' z wystrojem PRL wycenionych jak za zboże

Jakie jest Wasze zdanie?

Dla mnie każdy wybiera pasujące mu rozwiązanie. Ja wynajmije od 8 lat. Dla mnie nie jest to wyrzucenie pieniędzy, bo mam fajne miejsce do mieszkania. Wolałabym dostać jakieś w spadku albo od rodziców

Jednak wole wynajmować, niż mieszkać z rodzicami. Teraz mieszkam 4 lata w tym samym mieszkaniu- czuje się jak u siebie.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[narcyzowa]

Właściwie zaczęła mnie zastanawiać taka kwestia - co się bardziej opłaci, jeżeli mówimy o mieszkaniach w naprawdę dobrym standardzie? Z pełnym wyposażeniem kuchni, miejscem parkingowym, dużym balkonem/tarasem etc.

Wynajem takiego mieszkania kosztuje naprawdę dużo, ale czy rzeczywiście wyjdzie drożej, jeżeli weźmiemy pod uwagę kredyt na mieszkanie w dobrej lokalizacji, urządzenie tego miejsca w tak wysokim standardzie itd.?
W sprawie wynajem/kupno jest jeszcze jedna kwestia, której tu nikt chyba nie poruszył - sprzęty się zużywają. Swoją zmywarkę po paru latach trzeba kupić nową, a zmieniając mieszkania co jakiś czas nie ma tego problemu, bo właściwie ciągle wchodzisz na prawie nowe (jw. mówię o mieszkaniach z dobrym standardem, a nie prlowskich norach).

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Strata pieniędzy to jest je przechlać, przegrać albo przepalić. Mieć dach nad głową i samodzielne życie to wartości nie do przecenienia.

[janiewracam]

Napisane przez narcyzowa

Właściwie zaczęła mnie zastanawiać taka kwestia - co się bardziej opłaci, jeżeli mówimy o mieszkaniach w naprawdę dobrym standardzie? Z pełnym wyposażeniem kuchni, miejscem parkingowym, dużym balkonem/tarasem etc.

Wynajem takiego mieszkania kosztuje naprawdę dużo, ale czy rzeczywiście wyjdzie drożej, jeżeli weźmiemy pod uwagę kredyt na mieszkanie w dobrej lokalizacji, urządzenie tego miejsca w tak wysokim standardzie itd.?
W sprawie wynajem/kupno jest jeszcze jedna kwestia, której tu nikt chyba nie poruszył - sprzęty się zużywają. Swoją zmywarkę po paru latach trzeba kupić nową, a zmieniając mieszkania co jakiś czas nie ma tego problemu, bo właściwie ciągle wchodzisz na prawie nowe (jw. mówię o mieszkaniach z dobrym standardem, a nie prlowskich norach).

Znacznie częściej wynajem wychodzi taniej niż kredyt i czynsz, ale i tak pieniądze to pikuś w porównaniu do zobowiązania jakie na siebie bierzesz decydując się na kredyt, ja bym nie mogła spać po nocach.

[397c2675f3cdfd9a8d969495a6edd4aafb32f2d2_655aa1f83943f]

Napisane przez janiewracam

Znacznie częściej wynajem wychodzi taniej niż kredyt i czynsz, ale i tak pieniądze to pikuś w porównaniu do zobowiązania jakie na siebie bierzesz decydując się na kredyt, ja bym nie mogła spać po nocach.

Skąd wniosek, że taniej?

[narcyzowa]

[1=397c2675f3cdfd9a8d96949 5a6edd4aafb32f2d2_655aa1f 83943f;76212536]Skąd wniosek, że taniej?[/QUOTE]

Wydaje mi się, że nie ma co wyrokować, bo to jest baaaardzo indywidualna kwestia, zależna od miejsca zamieszkania, wielkości mieszkania, warunków kredytu, kwoty posiadanej na wkład własny, tego, czy trafi się na okazję cenową w kwestii wynajmu/zakupu etc.

[201803071148]

Napisane przez janiewracam

Znacznie częściej wynajem wychodzi taniej niż kredyt i czynsz, ale i tak pieniądze to pikuś w porównaniu do zobowiązania jakie na siebie bierzesz decydując się na kredyt, ja bym nie mogła spać po nocach.

Ja bym nie mogla spac po nocach jakby, w sytuacji, gdy mam juz rodzine, wlasciciel mieszkania daje mi wypowiedzenie i x czasu na wyprowadzenie sie z calym swoim dobytkiem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[mary_poppins]

Wyrzucaniem pieniędzy bym tego nie nazwała, bo gdzieś trzeba mieszkać, ale swoboda związana z własnym mieszkaniem jednak bardzo kusi i ja bardzo marzę o własnych czterech kątach. Nie zdecydowałabym się, majac wybór, na wynajem zamiast kupna. Niemniej rozumiem, że są ludzie dla których ta opcja jest bardziej opłacalna, dlatego nie dziwi mnie to jakoś specjalnie.

[dooorra]

Napisane przez bramborky

Ja bym nie mogla spac po nocach jakby, w sytuacji, gdy mam juz rodzine, wlasciciel mieszkania daje mi wypowiedzenie i x czasu na wyprowadzenie sie z calym swoim dobytkiem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Wynajmowałam kilka mieszkań i nigdy się nie spotkałam abym dostała wypowiedzenie od właściciela. Czasami mieszkałam latami w jednym mieszkaniu. To ja się decydowałam na przeprowadzkę i tyle. Nie wiem skąd w ludziach takie pomysły, że jeśli wynajmuje się mieszkanie to jest się na łasce właściciela a on może robić to co mu się jawnie podoba.
Myśle, że problem z takim myśleniem, jest po prostu taki, że nie ma u nas kultury wynajmu. Jest też trochę taka presja, że musisz coś jak najszybciej kupić. Nie ważne, że nie masz zdolności kredytowej albo bierzesz na własne ryzyko kredyt w obcej walucie. Mieszkanie musisz kupić.
Ja teraz jestem na etapie wynajmowania, bo po prostu nie mam jeszcze jednego miejsca gdzie będę chciała mieszkać. Po co mi w takim razie brać kredyt na co najmniej 10-15 lat i kupić mieszkanie w miejscu gdzie po 3-4 latach się wyniosę. Jasne, mogę potem sprzedać to mieszkanie. Ale czy mi się to opłaca wkładać tyle energii aby mieszkanie wyremontować, urządzić i naprawiać aby je potem sprzedać. Jak znajdę miejsce gdzie będę chciała mieszkać na dłużej to pewnie kupie mieszkanie ale to leży w przyszłości i nie wiadomo co tam będzie.

[kaledonia]

Ja rozumiem obie strony, bo i sama wynajmowałam od kogoś mieszkanie (nawet pokój), jak i rodzice moi wynajmują swoje mieszkanie, na które ciężko pracowali !
Nic za darmo nie ma i jak nie masz mieszkania to płacisz za użyczenie, a druga strona też zazwyczaj na nie zapracowała.

Nie wyobrażam sobie siedzieć za to rodzicom na głowie z całą rodziną, nie usamodzielnić się, bo ktoś nie chce płacić za wynajem.

[201803071148]

Napisane przez dooorra

Wynajmowałam kilka mieszkań i nigdy się nie spotkałam abym dostała wypowiedzenie od właściciela. Czasami mieszkałam latami w jednym mieszkaniu. To ja się decydowałam na przeprowadzkę i tyle. Nie wiem skąd w ludziach takie pomysły, że jeśli wynajmuje się mieszkanie to jest się na łasce właściciela a on może robić to co mu się jawnie podoba.
Myśle, że problem z takim myśleniem, jest po prostu taki, że nie ma u nas kultury wynajmu. Jest też trochę taka presja, że musisz coś jak najszybciej kupić. Nie ważne, że nie masz zdolności kredytowej albo bierzesz na własne ryzyko kredyt w obcej walucie. Mieszkanie musisz kupić.
Ja teraz jestem na etapie wynajmowania, bo po prostu nie mam jeszcze jednego miejsca gdzie będę chciała mieszkać. Po co mi w takim razie brać kredyt na co najmniej 10-15 lat i kupić mieszkanie w miejscu gdzie po 3-4 latach się wyniosę. Jasne, mogę potem sprzedać to mieszkanie. Ale czy mi się to opłaca wkładać tyle energii aby mieszkanie wyremontować, urządzić i naprawiać aby je potem sprzedać. Jak znajdę miejsce gdzie będę chciała mieszkać na dłużej to pewnie kupie mieszkanie ale to leży w przyszłości i nie wiadomo co tam będzie.

Ależ ja też doskonale wiem jak wygląda sytuacja z wynajmowaniem mieszkania, bo przeżyłam to nie raz i nie dwa. Obecnie wynajmuję takie, w których właściciele otwarcie mówią, że chcą oddać je swojej córce, kiedy-nie wiadomo, ale to nastąpi. Na szczęście wypowiedziałam już umowę i niedługo idę gdzieś indziej.
Z tymi kosztami to też bym się zastanowiła, bo rata kredytu za mieszkanie wyniesie mnie tyle samo, co wynajmuje obecnie, a metraz duzo wiekszy.
Naprawde, przeprowadzalam sie nieraz, trafili mi sie rozni wlasciciele, jedni kategorycznie zabronili wbijac gwozdz w scianie, a i zarowki, podczas oddawania kluczy, byly nie te, co powinny; a inni mieli gdzies fakt, ze instalacja jest stara i trzeba wymienic.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[092a5b5429861247f5c0d1d3d363b04ac6f4bb89]

Wydaje mi się, że wiele osób ma obraz wynajmu mieszkania jeszcze ze studenckich czasów

Ja wynajmuję mieszkanie świeżo wyremontowane, rok temu przeszło gruntowny remont. Wszystkie sprzęty nowiutkie. Okres wypowiedzenia mam trzymiesięczny (ew. porozumienie stron), a umowę na czas nieokreślony. Właściciel - złoty człowiek. Czasami się zdarza że potrzeba coś załatwić ze spółdzielnią i ja nie muszę się tym w ogóle zajmować. W umowie jest zapis, że koszty wszelkich napraw pokrywa właściciel. Możemy spokojnie wstawiać swoje meble albo pozbyć się rzeczy/mebli od właściciela, możemy sobie przywiesić na ścianie to co chcemy.

Dziwią mnie opinie, że fajnie jest sobie kupić mieszkanie, wynająć i samo się spłaca, w ogóle nie trzeba się niczym przejmować. Wynajmowałam mieszkania od takich osób i więcej bym nie chciała. Mieszkania urządzone po taniości, każdy mebel z innej parafii przez co mieszkanie jest niefunkcjonalne, w ogóle nieustawne, jak jest jakiś problem to "radź se sam". To jest raczej wynajem na krótki okres, może akurat na rok akademicki

[Veredise]

Napisane przez WhiteMustang

Możemy spokojnie wstawiać swoje meble albo pozbyć się rzeczy/mebli od właściciela, możemy sobie przywiesić na ścianie to co chcemy.

Czekaj, bo tego nie zrozumiałam. Co to znaczy "pozbyć się"? Czyli mieszkanie jest urządzone, ale możesz powywalać meble i sprzęty właściciela i wstawić swoje własne? I potem je zabrać ze sobą przy wyprowadzce? Czyli np. wynosisz jego lodówkę na śmietnik, wstawiasz swoją, którą zabierasz jak się wyprowadzasz, mieszkanie zostaje bez lodówki i właściciel musi kupić nową, żeby komuś wynająć?
Czy "pozbyć się" oznacza, że dzwonisz do właściciela, a on zabiera te sprzęty po prostu, a Ty wstawiasz swoje?

Nigdy w życiu nie wynajmowałam, więc po prostu nie wiem jak to działa.

[092a5b5429861247f5c0d1d3d363b04ac6f4bb89]

Napisane przez Veredise

Czekaj, bo tego nie zrozumiałam. Co to znaczy "pozbyć się"? Czyli mieszkanie jest urządzone, ale możesz powywalać meble i sprzęty właściciela i wstawić swoje własne? I potem je zabrać ze sobą przy wyprowadzce? Czyli np. wynosisz jego lodówkę na śmietnik, wstawiasz swoją, którą zabierasz jak się wyprowadzasz, mieszkanie zostaje bez lodówki i właściciel musi kupić nową, żeby komuś wynająć?
Czy "pozbyć się" oznacza, że dzwonisz do właściciela, a on zabiera te sprzęty po prostu, a Ty wstawiasz swoje?

Nigdy w życiu nie wynajmowałam, więc po prostu nie wiem jak to działa.

Nie, nie wystawiam na śmietnik, tylko wstawiam do piwnicy i zabezpieczam przed zniszczeniami. Dla przykładu, mam pełne wyposażenie kuchni tj garnki, talerze itp., a właściciel również wyposażył kuchnię. Wolę korzystać ze swoich a wszystko się nie pomieści, więc popakowałam te od właściciela (za jego zgodą ofc ) w folię bąbelkową i kartony i wyniosłam do piwnicy. Tak samo zrobiliśmy z pufą, którą nasz kot się bardzo interesował i próbował drapać. Fakt, trochę niefortunnie użyłam słowa "pozbyć się"

Dopisek: przy wynajmie "studenckich" mieszkań niestety nie miałam takiej możliwości, chociażby dlatego że właściciele nie udostępniali komórek lokatorskich ani piwnic. Zdarzały się nawet mieszkania w których nie dostawałam klucza do skrzynki...

[Veredise]

Napisane przez WhiteMustang

Nie, nie wystawiam na śmietnik, tylko wstawiam do piwnicy i zabezpieczam przed zniszczeniami. Dla przykładu, mam pełne wyposażenie kuchni tj garnki, talerze itp., a właściciel również wyposażył kuchnię. Wolę korzystać ze swoich a wszystko się nie pomieści, więc popakowałam te od właściciela (za jego zgodą ofc ) w folię bąbelkową i kartony i wyniosłam do piwnicy. Tak samo zrobiliśmy z pufą, którą nasz kot się bardzo interesował i próbował drapać. Fakt, trochę niefortunnie użyłam słowa "pozbyć się"

Dopisek: przy wynajmie "studenckich" mieszkań niestety nie miałam takiej możliwości, chociażby dlatego że właściciele nie udostępniali komórek lokatorskich ani piwnic. Zdarzały się nawet mieszkania w których nie dostawałam klucza do skrzynki...

Dzięki za wyjaśnienie, już wszystko jasne. Tak, właśnie znam tylko doświadczenia znajomych, którzy wynajmowali w czasach studenckich i nie można było nawet "przemeblować", a co dopiero usunąć sprzęty właściciela.