Czy wg Was zarobki 2,5 tysiąca miesięcznie to dużo czy mało ?

[invisible_01]

Ogólnie może w małych miastach mniej to widać, ale jak jestem w dużym mieście to nigdy nie powiedziałabym, że w Polsce się źle zarabia. W sklepach tłumy, choćby na Wizażu dziewczyny są w stanie wydać 500 zł na sukienkę w Zarze, w kinach tłumy mimo biletów za 30 zł, parkingi w galeriach pełne samochodów, mnóstwo osób rano pomykających z kawą na wynos z kawiarni za 15 zł.

[zaksy]

Napisane przez a34

Że tego nie rozumiesz, to już wszyscy wiemy. Można nic nie wydawać, ale jak ktoś interesuje się książkami wydawanymi na bieżąco, które owszem na all kupi taniej niż w Empiku, ale wciąż nie za 5zł, chce iść do muzeum, ale nie ma czasu w darmowe dni. A zauważyłaś te wszystkie samochody na ulicach? Ci ludzie wydają na paliwo. Może ludzie po prostu nie chcą wciąż szukać promocji, kupować czegoś tylko dlatego, że to jest najtańsze itp.? I nie mówię tu o szastaniu na prawo i lewo.

zgadzam się!

[Mijanou]

Napisane przez Rena

Akurat chomika niezbyt lubie, kojarze ten portal, albo wszedzie hasla, albo przerywa sciaganie, kilka razy probowalam sie przekonac i zawsze zonk. No ale sa inne strony, wiec pelen wybor.

Mijanou napisala, ze nie kupuje ksiazek, bo nie bedzie na obiad. A kto jej wlasnie kaze kupowac?

Poza tym jak wyemigruje to nagle zacznie byc z ksiazka za pan brat, nie to co w Polsce. Akurat. Rozmawialam tu z kilkoma Polakami, ktorzy naprawde sa dlugo w Paryzu i sa wsrod nich osoby, ktore nigdy nie byly w Luwrze. A pensja tutejsza, poza tym w pierwsze niedziele miesiaca wstep do muzeum jest gratis. Ok mieszkaniec Polski B nie ma kasy na samolot i hotel, wiec Paryza nie zwiedzi. W praktyce okazuje sie, ze taki Jan Kowalski opusci na stale z Polske B i zaszczyci swoja osoba zagramanice i nadal nic nie bedzie ogladac, czytac, chocby go bombardowac zaproszeniami.

To akurat nadinterpretacja. Pisałam z teoretycznego punktu widzenia. Kupuję sporo książek i to nie tylko beletrystykę ale i pozycje związane z moim przyszłym zawodem. Niestety, w bibliotece uniweryteckiej masz wybór ramotów z lat 50-60-70 i 80-tych. Nowsze pozycje występują w ilości sztuk 1. Lub wcale. Ponieważ tak się składa, że swoje studia traktuję cholernie poważnie i zależy mi na zdobyciu wiedzy najnowszej a nie tej, ktora od jakiegoś czasu jest silnie zdezaktualizowana to normą jest, że kupię na własną rękę sporo literatury z mojej dziedziny.

Reno, byłabym wdzięczna za wnikliwe czytanie moich postów w przyszłości i powstrzymanie się od ich błędnej interpretacji.

---------- Dopisano o 19:28 ---------- Poprzedni post napisano o 19:21 ----------

Napisane przez Kolor Bzu

Nowości masz też w bibliotekach. Ludzie mają auta jak mieszkają pod miastem a i tak dojeżdżają dłużej niż ja autobusem który jedzie po buspasach. Darmowych eventów jest co najmniej kilka dziennie.
I to wcale nie trzeba jakoś kombinować by z tego korzystać.

Być może. Jednak te, które są darmowe jakoś rzadko mnie interesują. Biletów do opery jakoś nie chcą rozdawać za darmo. Peszek.

[Hultaj]

Kolor Bzu, fajnie, być mądrym przedsiębiorczym tylko zrozum, że nie chodzi tez o to, żeby wiecznie musieć kombinować.
Potrzebujesz dywan, meble, czekaj x miesięcy może ktoś sprzeda tanio na olx. Do kina chcesz pójść najczęsciej pod koniec tygodnia kiedy inni znajomi mają wolne i jest luźniej a nie we wtorek.

Ogólnie może w małych miastach mniej to widać, ale jak jestem w dużym mieście to nigdy nie powiedziałabym, że w Polsce się źle zarabia. W sklepach tłumy, choćby na Wizażu dziewczyny są w stanie wydać 500 zł na sukienkę w Zarze, w kinach tłumy mimo biletów za 30 zł, parkingi w galeriach pełne samochodów, mnóstwo osób rano pomykających z kawą na wynos z kawiarni za 15 zł.

mam podobne spostrzeżenia i w sumie to ciesze się nimi, że w kraju dobrze się wiedzie, dla mnie ceny w galeriach handlowych typu 160 zł (40 euro) za byle bluzeczkę w dodatku niewybitnej jakości, nie oszukujmy się, to jest raczej jak średni żart, ale ludziom widocznie pasuje skoro sklepy prosperują.

[Nameria]

Napisane przez Hultaj

z cen w sklepach.
Jesli przyjeżdżasz z mniejszego miasta na studia np. do tego dużego i przekonujesz się, że co z tego, że masz 20 marketow, jak ceny w każdym podobne, a o 1/3 wyższe niż u ciebie na wsi no to wniosek naprawdę wielkiego szurania mózgowiem nie wymaga.
Nawiasem mówiąc to grupony olxy allegro czy portale typu inne graty z chaty to masz w całym kraju.

Nie powiedziałabym. Jak jeżdżę do babci na wieś zawsze robię jej zakupy. Powód: na wsi jest jeden sklep, gdzie ceny są po prostu kosmiczne. We wsi/miasteczku gminnym jest jedna apteka a ceny takie, że mi aż szczęka opada. Do tego, połowy produktów nie możesz kupić bo są po prostu nie dostępne. Do kina daleko. Teatr, przecież to burżujstwo, kto do teatru chodzi. Basenu w okolicy nie ma.
No naprawdę komfortowo i zamożnie na wsi można żyć

[201710120930]

jak rozmawiamy o drożyźnie to i ja wtrącę swoje 3 grosze
LEKI!
bluzeczke czy nowa torebkę mogę kupić albo niekoniecznie ,albo poczekać na promocję.
jak sie człowiek rozchoruje nie ma takiej opcji trzeba iśc od razu, i kupić
w ciągu 2 tyg. zaniosłam ok.350 zł do apteki.a zrezygnowałam z jednego psikadła za 80 zł .
a końca nie widać.a to 'zwykłe' choróbska żadne tam cuda
wzieło mnie i dziecko
a i tak myslę ze jeszcze będzie mnie czekać prywatna wizyta (kolejne 100zł) i pewnie nast.leki
nic tylko chorować w PL
wątpie ze taki niemiec czy francuz zostawia takie kwoty w aptece.procentowo do swojej wypłaty

[megi.3]

Napisane przez ŁAJKA

jak rozmawiamy o drożyźnie to i ja wtrącę swoje 3 grosze
LEKI!
bluzeczke czy nowa torebkę mogę kupić albo niekoniecznie ,albo poczekać na promocję.
jak sie człowiek rozchoruje nie ma takiej opcji trzeba iśc od razu, i kupić
w ciągu 2 tyg. zaniosłam ok.350 zł do apteki.a zrezygnowałam z jednego psikadła za 80 zł .
a końca nie widać.a to 'zwykłe' choróbska żadne tam cuda
wzieło mnie i dziecko
a i tak myslę ze jeszcze będzie mnie czekać prywatna wizyta (kolejne 100zł) i pewnie nast.leki
nic tylko chorować w PL
wątpie ze taki niemiec czy francuz zostawia takie kwoty w aptece.procentowo do swojej wypłaty

Niestety leki sa drogie w aptekach stacjonarnych. W zasadzie kupuję tam tylko to co na receptę. Wszystko inne w internetowych, wystarczy porównac ceny. Największa różnica jak dla mnie dotąd na jednych kroplach do oczu - w aptece pod domem 95 zł, w internetowej (sprawdzonej i znanej) 15 Tylko żal mi niektórych emerytów, którzy o tym nie wiedza i strasznie przepłacają.

[Hultaj]

Powód: na wsi jest jeden sklep, gdzie ceny są po prostu kosmiczne

Ech. Nie jestem przyzwyczajona do wsi w głębokich lasach gdzie za przeproszeniem psy upami szczekają a wiatr zawraca, tylko bardziej taką mam wizję kraju, że wiele wsi i miasteczek chyba znajduje się w nie takich dalekich znowu odległościach od większych miast, miasteczek, dawnych miast powiatowych, ludzie mają samochody i jeżdża na zakupy normalnie do marketów oddalonych czasem nawet te 20 km.
20 km to się czasem robi w obrębie własnego wcale nie tak znowu dużego miasta.
Jak dla mnie to nikt w dużych metropoliach nie buduje galerii i wielkich centrów handlowych nie obliczając przy tym, że klientela będzie nie tylko miejscowa.
Wysokie ceny o których mówisz można czasem spotkac także w miastach, w małych sklepikach albo na stoiskach na ryneczku.

[201607111042]

Kolor Bzu, według Ciebie naprawdę na 2,5 tysiąca w większym mieście da się utrzymać na przyzwoitym poziomie? Ja rozumiem że niektórym to wystarczy i nie mam zamiaru wmawiać nikomu mentalności niewolnika, ale błagam, bieganie do kina we wtorki a nie w weekendy kiedy faktycznie mam czas i ochotę, korzystanie wyłącznie z darmowych rozrywek to nie jest średni poziom życia. Nie mówię że trzeba kupować wyłącznie najdroższe rzeczy i chadzać do teatrów gdzie bilet to koszt 50 zł za osobę codziennie, ale raz na jakiś czas chciałabym sobie na to pozwolić. I nie wyliczać od razu, czego będę musiała sobie odmówić skoro bezmyślnie poszam do teatru czy kupiłam bluzkę.

W sumie są ludzie, którzy żyją z tego co na smietniku znajdą - nie można? Można. Sa ludzie co żyją za 1000 zł miesięcznie, też można. Za 2.500 spokojnie da się przeżyć, fakt, ale to wcale nie jest dużo. Chyba że ktos nie ma dużych wymagań, są przecież ludzie, którzy za 1500 utrzymają sie i będą zadowoleni, ja to im nawet zazdroszczę, bo nie umiałabym tak.

Tzn. nie umiałabym tak juz po studiach, teraz wynajmuję dosyć tanio pokój, mam duzo zniżek i jakoś przędę. Ale po 30-stce chciałabym mieć co najmniej 2-pokojowe mieszkanie, zniżki tez stracę bo bycie wieczną studentka mi się nie usmiecha.

---------- Dopisano o 21:48 ---------- Poprzedni post napisano o 21:42 ----------

Napisane przez Hultaj

Ech. Nie jestem przyzwyczajona do wsi w głębokich lasach gdzie za przeproszeniem psy upami szczekają a wiatr zawraca, tylko bardziej taką mam wizję kraju, że wiele wsi i miasteczek chyba znajduje się w nie takich dalekich znowu odległościach od większych miast, miasteczek, dawnych miast powiatowych, ludzie mają samochody i jeżdża na zakupy normalnie do marketów oddalonych czasem nawet te 20 km.
20 km to się czasem robi w obrębie własnego wcale nie tak znowu dużego miasta.
Jak dla mnie to nikt w dużych metropoliach nie buduje galerii i wielkich centrów handlowych nie obliczając przy tym, że klientela będzie tylko miejscowa.
Wysokie ceny o których mówisz można czasem spotkac także w miastach, w małych sklepikach albo na stoiskach na ryneczku.

Ja w sumie o takiej wsi o której świat zapomniał słyszałam raz, mój tata pracował tam u jakiegoś gościa i ponoć głupi chleb kosztował 3,70 kiedy w reszcie polski to była złotówka z groszami (albo coś przekręciłam). Ta w której sama mieszkałam i inne jakie znam to żadne zadupia, jest parę sklepów i łatwy dojazd do miasta autobusem za 3 zł. Problem jest za to z pracą.

[mm444]

Treść usunięta

[Hultaj]

Napisane przez Kolor Bzu

Oczywiście, można chcieć wielu rzeczy, ale to mi się tak kojarzy trochę z "chcę mieć torebkę za 600 zł, ale nie mogę jej kupić, olaboga tak mało zarabiam"

Jane fajnie by można było iść wszędzie i na wszystko, ale nie będzie tak nigdy, ani w Polsce, ani za granicą tez nie. Dobre zarobki to nie zarobki pozwalające zaspokoić każdą zachciankę (bo wtedy żadna kwota nie byłaby dość dobra) tylko takie pozwalające normalnie żyć.

Gdybym naprawdę miała potraktować Twój temat personalnie to musiałabym uznać, że usiłujesz zamęczyć tą swoją kreatywnością.

Do kina? W tani poniedziałek, srode, czy zbieraj wieczka po jogurtach, bo może w jakiejs akcji wymieniaja 20 wieczek na bilet.
kultura? Są muzea wystawy. Nieważne, że liczba muzeów i wystaw jest ograniczona, nieważne, że niekoniecznie człowiek musi mieć ochotę gapić się na namalowane obrazy albo monety za szybą.
Samochód? Ależ po co. Nieważne, że autem dojedziesz w 10 minut pokonując 10 km, które miejski pokonuje 30 minut, a rowerem coś koło tego lub dłużej, plus deszcz, itp.Można poczytać gazetę, posurfować w necie na smartfonie, pogadać z miłą panią sąsiadką, podziwiac widoki.
Potrzebny mebel? Poszukaj używki, pomaluj, oklej. Będzie ślicznie i niesztampowo.
Ciuchy, buty? Można przecież chodzić po lumpeksach.
Kosmetyki? Posadź sobie lawendę na balkonie i zrób domowy krem.
Siłownia? Można iść do parku z karimatą, można wchodzić po schodach.
Wyjazd na wakacje? Zapisz się jako wychowawca na kolonie.
I tak dalej.
Fajnie, ładnie, ale i też nieźle energii i czasu zajmuje ta Twoja kreatywność.

[a34]

Napisane przez Hultaj

Gdybym naprawdę miała potraktować Twój temat personalnie to musiałabym uznać, że usiłujesz zamęczyć tą swoją kreatywnością.

Do kina? W tani poniedziałek, srode, czy zbieraj wieczka po jogurtach, bo może w jakiejs akcji wymieniaja 20 wieczek na bilet.
kultura? Są muzea wystawy. Nieważne, że liczba muzeów i wystaw jest ograniczona, nieważne, że niekoniecznie człowiek musi mieć ochotę gapić się na namalowane obrazy albo monety za szybą.
Samochód? Ależ po co. Nieważne, że autem dojedziesz w 10 minut pokonując 10 km, które miejski pokonuje 30 minut, a rowerem coś koło tego lub dłużej, plus deszcz, itp.Można poczytać gazetę, posurfować w necie na smartfonie, pogadać z miłą panią sąsiadką, podziwiac widoki.
Potrzebny mebel? Poszukaj używki, pomaluj, oklej. Będzie ślicznie i niesztampowo.
Ciuchy, buty? Można przecież chodzić po lumpeksach.
Kosmetyki? Posadź sobie lawendę na balkonie i zrób domowy krem.
Siłownia? Można iść do parku z karimatą, można wchodzić po schodach.
Wyjazd na wakacje? Zapisz się jako wychowawca na kolonie.
I tak dalej.
Fajnie, ładnie, ale i też nieźle energii i czasu zajmuje ta Twoja kreatywność.

Żeby to wszystko ogarniać, musiałabym być chyba na emeryturze

[Hultaj]

W sumie jedyne co jest droższe to mieszkanie.

Och, drobiazg. Na pewno ktoś w końcu wymyśli składane mieszkanka, które się rano będzie zwijać do walizki jak narożnik w pokoju stołowym robiącym za sypialnię , papier ma w koncu niezłe właściwości izolacyjne.

---------- Dopisano o 22:35 ---------- Poprzedni post napisano o 22:33 ----------

Żeby to wszystko ogarniać, musiałabym być chyba na emeryturze

a potem się dziwić jak dziewczyny się śmieją, że ''wiecie, a mój sąsiad, to idzie to marketu nie pod nosem, a tego 5km dalej, bo tam bagietka nie po 2,10 a 1,80. I co tydzien pilnie studiuje gazetki, gdzie na co promocja''.

[a34]

To mi się kojarzy z moją panią z sekretariatu studenckiego, która na uwagi o tym, że nie rozliczyła nam indeksów w terminie, a rejestracja na opcje się już zaczęła, odpowiedziała "w czym problem? wszystkie opcje są ciekawe"


Do przeglądania gazetek nic nie mam i sama wolę kupić taniej niż drożej

[Hultaj]

Temat na bogato.
Mnie np muzea kojarzą się głównie z wystawą kości zmarłych ludzi z regionu (np. jakieś zacne liczące set lat szczątki), monetami, rzeczami typu mundury i menażki z 19wieku.
Wszystko oczywiście interesujące i wartościowe ale naprawdę niekoniecznie muszę chcieć to oglądać kiedy się powiedzmy nudzę i chciałabym się jakoś tam rozerwać.

[a34]

Napisane przez Hultaj

Temat na bogato.
Mnie np muzea kojarzą się głównie z wystawą kości zmarłych ludzi z regionu (np. jakieś zacne liczące set lat szczątki), monetami, rzeczami typu mundury i menażki z 19wieku.
Wszystko oczywiście interesujące i wartościowe ale naprawdę niekoniecznie muszę chcieć to oglądać kiedy się powiedzmy nudzę i chciałabym się jakoś tam rozerwać.

Niestety na kręgielni chyba nie ma dni otwartych Aaaale przecież za 3 miesiące mamy wejście z groupona, wtedy pójdziemy

[mm444]

Treść usunięta

[Mijanou]

Napisane przez Hultaj

Gdybym naprawdę miała potraktować Twój temat personalnie to musiałabym uznać, że usiłujesz zamęczyć tą swoją kreatywnością.

Do kina? W tani poniedziałek, srode, czy zbieraj wieczka po jogurtach, bo może w jakiejs akcji wymieniaja 20 wieczek na bilet.
kultura? Są muzea wystawy. Nieważne, że liczba muzeów i wystaw jest ograniczona, nieważne, że niekoniecznie człowiek musi mieć ochotę gapić się na namalowane obrazy albo monety za szybą.
Samochód? Ależ po co. Nieważne, że autem dojedziesz w 10 minut pokonując 10 km, które miejski pokonuje 30 minut, a rowerem coś koło tego lub dłużej, plus deszcz, itp.Można poczytać gazetę, posurfować w necie na smartfonie, pogadać z miłą panią sąsiadką, podziwiac widoki.
Potrzebny mebel? Poszukaj używki, pomaluj, oklej. Będzie ślicznie i niesztampowo.
Ciuchy, buty? Można przecież chodzić po lumpeksach.
Kosmetyki? Posadź sobie lawendę na balkonie i zrób domowy krem.
Siłownia? Można iść do parku z karimatą, można wchodzić po schodach.
Wyjazd na wakacje? Zapisz się jako wychowawca na kolonie.
I tak dalej.
Fajnie, ładnie, ale i też nieźle energii i czasu zajmuje ta Twoja kreatywność.

Zgadzam się w 100%.
Może i można tak, jak radzi Kolor Bzu, ale to chyba trzeba by nic innego nie robić tylko być kreatywnym.
Ja mam na uniwerek około godziny środkami komunikacji miejskiej, bo musiałabym dojechać do centrum autobusem a potem tramwajem. Skrótem autem to 15 minut. Niestety, ten skrót jest w 3/4 pod dość stromą górkę, więc zanim bym dojechała rowerem z ciężką torbą to prawdopodobnie miałabym dość zanim zajęcia by się rozpoczęły. No i nie bardzo mi się potem chce siedzieć ileś tam godzin upocona jak królik na chcicy. Średnio przyjemne i dla mnie i dla otoczenia.
A w środku tygodnia raczej nie mam czasu, by iść do kina. Nie mam też czasu by przegrzebywać stosów wieszaków w lupmeksach.Są tygodnie, gdzie nawet zakupy spożywcze robię przez internet z dostawą do domu.

[Kolor Bzu]

Może faktyczne jestem robocopem bo jakoś nie sprawia mi problemów ogarnięcie rzeczy w dobrych cenach, a przecież mam 9 godzin pracy plus dojazd, studia weekendowo, dom do ogarnięcia i jeszcze dodatkowo dorabiam czasami.
Na jedną osobę 2500 to nie jest dużo, ale jak dwie po tyle zarabiają to z minimalnym wysiłkiem da się z tego żyć na dobrym poziomie.
Rozumiem że się komuś chce kina w weekend i nie chce dłużej poczekać z zakupem czegoś byle tylko czasu nie tracić, tylko za udogodnienia się płaci. I to chyba wie każdy.

[201604250941]

To zalezy od miasta, bo w moim po oplacie mieszkania, kabla, neta i telefonu mi zostaje 2100. Malo na jedna osobe? Reszta juz zalezy od sytuacji, jakie masz inne wydatki.
2 pokojowe w centrum to 400zl czynsz +media

[zaksy]

Napisane przez candycotton

To zalezy od miasta, bo w moim po oplacie mieszkania, kabla, neta i telefonu mi zostaje 2100. Malo na jedna osobe? Reszta juz zalezy od sytuacji, jakie masz inne wydatki.
2 pokojowe w centrum to 400zl czynsz +media

I gdzie są takie ceny? my płacimy tylko do spółdzielni 400 zł oprócz opłat za wynajem właścicielce + plus gaz i prąd.

[Hultaj]

Ty nie jesteś żadnym robocopem tylko raczej skostniałym betonem do którego nie dociera, że gdyby rzeczywiście za tego tysiaka czy 2 żyło się tak przaśnie jak lansujesz, to nie urażając nikogo przeciętni emeryci lataliby raczej z tego dobrobytu po ciepłych krajach a nie po przychodniach.

Każdy lubi kupić coś tanio, okazyjnie upolować i mieć bogatego męża albo w ogóle męza co raczy pójść do pracy i zarabiać ale żeby to podciągać pod osobisty sukces zawodowy własny to jest poniekąd zabawne.
Przykładowo jak się ma bogatego ojca który utrzymuje to nawet zarobki rzędu 200 zł miesięcznie można uważać za wystarczające.
Nie twierdzę bynajmniej, że gadasz rzeczy głupie, ale przedabrzasz zwyczajnie z tym nadmiernym entuzjazmem dla rozmnażania każdej złótowki.

[201604250941]

Szczecin, spore miasto, zarobki kiepskie to i ceny odpowiednie. Mieszkania tez tansze odpowiednio. Ale to mowie dla 1-2 osob, bo spoldzielnie roznie rozliczaja, tu mam czynsz od ilosci osób, rodzice maja jako %zuzycia wody, smieci tez wg wody. Ale trudno tu jakies duze kwoty nastukac, dopiero jak masz 4 osoby kapiace sie godzine i siedzące ciagle na kompie to mozesz wyjsc na 500-600. Co nadal przy dwóch pensjach nie jest jakies zabojcze. Nie powiem tylko jak to na weglu wychodzi, bo nie wiem.

W kazdym razie mi zostaje duzo, ale malo znam osob, ktore zarabiaja az 2500 przed 30stka. Coś za coś.

[zaksy]

Napisane przez candycotton

Szczecin, spore miasto, zarobki kiepskie to i ceny odpowiednie. Mieszkania tez tansze odpowiednio. Ale to mowie dla 1-2 osob, bo spoldzielnie roznie rozliczaja, tu mam czynsz od ilosci osób, rodzice maja jako %zuzycia wody, smieci tez wg wody. Ale trudno tu jakies duze kwoty nastukac, dopiero jak masz 4 osoby kapiace sie godzine i siedzące ciagle na kompie to mozesz wyjsc na 500-600. Co nadal przy dwóch pensjach nie jest jakies zabojcze. Nie powiem tylko jak to na weglu wychodzi, bo nie wiem.

W kazdym razie mi zostaje duzo, ale malo znam osob, ktore zarabiaja az 2500 przed 30stka. Coś za coś.

nie bardzo rozumiem? 400 zł to czynsz do spółdzielni czy opłata za wynajem? w czynszu przecież są zawarte nie tylko opłaty za wodę, śmieci, tylko również za ogrzewanie, remont itd. jeżeli w Szczecinie można wynająć za 400 zł 2-osobowe mieszkanie z wliczonym czynszem, to ile zarabia na nim właściciel?

i nie bardzo rozumiem co znaczy czynsz od ilości osób a gdzieś od zużycia wody, zwykle jest przyjęte, że jedna osoba miesięcznie zużywa 4l zimnej wody, więc nawet jak w mieszkaniu są 2 osoby, a zimnej wody zużywają 9l, to i tak pod koniec roku muszą rozliczyć się ze spółdzielnią za więcej zużytej wody...

[201607111042]

Wynajmujesz mieszkanie czy masz je po kimś? We Wrocławiu za mniej niż 1000+ opłaty znaleźć raczej ciężko, za to dużo droższych ofert jest od groma. Przykładowo: http://www.gumtree.pl/fp-mieszkania-...oms=2&AdType=2
Wiem, że zaraz ktoś napisze, że oprócz tych jest mnóstwo ofert za 500 zł całość, ale serio, to bzdura. Może jakiś właściciel nie chce zarabiać, byle tylko samemu nie płacić opłat i bierze grosze, ale ilu jest takich właścicieli?

2100 na jedną osobę to nie jest mało, ale ja liczę wynajem mieszkania ok. 1200 - 1500 zł, ewentualnie rata kredytowa która też wynosiłaby kilkaset zł co najmniej, dojazdy, jedzenie, i ta kasa się rozchodzi.

---------- Dopisano o 02:12 ---------- Poprzedni post napisano o 02:01 ----------

Napisane przez Kolor Bzu

Może faktyczne jestem robocopem bo jakoś nie sprawia mi problemów ogarnięcie rzeczy w dobrych cenach, a przecież mam 9 godzin pracy plus dojazd, studia weekendowo, dom do ogarnięcia i jeszcze dodatkowo dorabiam czasami.
Na jedną osobę 2500 to nie jest dużo, ale jak dwie po tyle zarabiają to z minimalnym wysiłkiem da się z tego żyć na dobrym poziomie.
Rozumiem że się komuś chce kina w weekend i nie chce dłużej poczekać z zakupem czegoś byle tylko czasu nie tracić, tylko za udogodnienia się płaci. I to chyba wie każdy.

Ale pójście do kina w dzień który Ci pasuje a nie wtedy, kiedy jest zniżka to według Ciebie taki wielki luksus? To logiczne, że za udogodnienia się płaci, dlatego moim zdaniem 2 i pół kafla to nie jest wysoka pensja, bo nie daje mi tych właśnie "udogodnień". Nie chcę przez całe życie kombinowac i ogarniac, gdzie co tańsze. Jasne, że tak się da. Nawet jak sie ma kasę to lepiej kupić coś taniej niż drożej, ale co innego korzystanie z okazji a co innego czekanie aż okazja się porzytrafi bo inaczej danej rzeczy nie zrobisz/nie kupisz.

[201604250941]

Nie nie, nie wynajmuje, mowie o spoldzielczych-wlasnosciowych.

U rodzicow ta sama spoldzielnia liczy czynsz jako % zuzycia wody, np jak zuzyjesz wody za 100zl to mnoza x 1,30 chyba i masz 130zl zaplacic do spoldzielni + te 100 za wode, tak samo smieci, juz nie rozliczaja wg liczby mieszkancow, tylko tez po wodzie. To jakis nowy glupi pomysl, wczesniej byl rachunek do remondisa/pogłowie.

U mnie jest stala oplata dla administracji, smieci sa tez od wody, ogrzewanie centralne, za wszystko wlasciwie mialam nadplaty w tym roku, a grzalam jak glupia, bo zimno bylo zeszlej zimy (dopiero teraz rozliczyli 13/14).

W Wrocławiu własnie taka pensja jest już ciężka, studiowałam tam i wiem jak wygląda cena/jakość wynajmu. Ceny mieszkan tez sa straszne. Ogladalam ostatnio dwupokojowe u siebie, bo chcielismy kupic, za cene nowego, bezczynszowego od dewelopera w ladnym miejscu zaplacisz nieraz tyle co za meline w centrum Wro. Majac dwie pensje mozesz wziac kredyt na 200k i udzwigniesz rate, za co dostaniesz 40m2. Ewentualnie mozna isc do TBS, zaplacic wklad ale miec wiekszy czynsz. Przy dwoch pensjach tu juz sie nie bawisz w wynajem, tylko kupujesz, co we Wro jest jeszcze niemozliwe/ trudne. Tylko ze niestety tu nawet ten informatyk dostaje 2,5-3, dopoki nie zalozy wlasnej firmy, bardzo widac na ulicach, ze brakuje sporej grupy wiekowej, bo po prostu zwiała za pracą, gdzie nie beda musieli brac podwojnych zmian, zeby wyrobic na rachunki. Znajomi mówią, że w Poznaniu/Wrocławiu dostają tak dwa razy wiecej niż tu.

I dlatego nie mozna powiedziec, czy 2,5 to duzo, bo to zalezy od miasta. Dla mnie to duzo, dla Wrocławiaka średnio-mało.

[Mijanou]

Napisane przez Kolor Bzu

Może faktyczne jestem robocopem bo jakoś nie sprawia mi problemów ogarnięcie rzeczy w dobrych cenach, a przecież mam 9 godzin pracy plus dojazd, studia weekendowo, dom do ogarnięcia i jeszcze dodatkowo dorabiam czasami.
Na jedną osobę 2500 to nie jest dużo, ale jak dwie po tyle zarabiają to z minimalnym wysiłkiem da się z tego żyć na dobrym poziomie.
Rozumiem że się komuś chce kina w weekend i nie chce dłużej poczekać z zakupem czegoś byle tylko czasu nie tracić, tylko za udogodnienia się płaci. I to chyba wie każdy.

Kocie,
możliwość pójścia do kina w weekend lub kupno (co jakiś czas) czegoś po normalnej cenie powinno chyba dla pracującego człowieka być normą a nie luksusem. Przecież pracujemy też po to, by sobie móc na to pozwolić. By mieć możliwość wyboru, kiedy do tego kina pójdziemy a nie wtedy, gdy jest taniej. By mieć możliwość wyboru pomiędzy pójściem do teatru/opery na wartościową produkcję a nie chodzić na chłam, który jest darmowy. By móc czasem kupić nowości wydawnicze a nie tylko przeczytać je po roku, gdy biblioteka będzie mieć środki na ich zakup.
To jest NORMA dla pracującego człowieka a nie żadne jaśniepańskie udogodnienie ani fanaberia. Tak żyje normalny, przeciętnie pracujący pracownik. To, co Ty opisałaś to jest tok myślenia niewolnika, nie pracownika

[201608010929]

Napisane przez Kolor Bzu

Może faktyczne jestem robocopem bo jakoś nie sprawia mi problemów ogarnięcie rzeczy w dobrych cenach, a przecież mam 9 godzin pracy plus dojazd, studia weekendowo, dom do ogarnięcia i jeszcze dodatkowo dorabiam czasami.
Na jedną osobę 2500 to nie jest dużo, ale jak dwie po tyle zarabiają to z minimalnym wysiłkiem da się z tego żyć na dobrym poziomie.
Rozumiem że się komuś chce kina w weekend i nie chce dłużej poczekać z zakupem czegoś byle tylko czasu nie tracić, tylko za udogodnienia się płaci. I to chyba wie każdy.

A jak już idziesz do tego kina w ten poniedziałek, czy środę, to rozumiem że popcorn w kinie też traktujesz jako udogodnienie i w ramach "oszczędności" kupujesz popcorn w opakowaniu lub za 2 zł w Biedronce, robisz go sama w domu i przemycasz do kina w torebce razem z colą?

[201604250941]

Napisane przez MistrzyniSprzecznosci

A jak już idziesz do tego kina w ten poniedziałek, czy środę, to rozumiem że popcorn w kinie też traktujesz jako udogodnienie i w ramach "oszczędności" kupujesz popcorn w opakowaniu lub za 2 zł w Biedronce, robisz go sama w domu i przemycasz do kina w torebce razem z colą?

JaHa tak robię, bo jestem januszem, nie dam 28zl za popcorn i cole XD no po prostu nie.

[uniperfect]

Rzeczy w małych miastach są 2 razy droższe niż w dużych. Jak pracowałam to szukałam torebki. U mnie w małym mieście kuferek czarny 130 zł lub więcej. W większych wojewódzkim mieście czarny kuferek w galerii kupiłam za 60 zł. Byłam z mamą na badaniach w mieście wojewódzkim i po drodze weszłam do galerii i kupiłam kuferek za 60 zł. Zaoszczędziłam połowę kasy. Do najbliższego kina mam jakieś 75 km. Czyli jak ktoś chce iść do kina, to oprócz kasy na bilet musi sporo kasy wydać na paliwo czy bilet. Jak ktoś mieszka w dużym mieście to 70 km nie ma do kina. Przykład szukałam ostatnio butów na koturnie lub jakiś czółenek znalazłam tylko jedne koturny za 250 zł , nie kupiłam ich , bo za drogie dla mnie, nie mam tyle kasy ( i tak za duże były ja to czasami 35 noszę), czółenka nie z bazaru w podobnych cenach. W dużych miastach jest dużo sklepów i można kupić taniej buty.