Tżtówki 2014

[lusia032]

Napisane przez dzolin

Świętokrzyskie / śląskie

Pierwsze co mi przychodzi do głowy to Ojców, Ogrodzieniec, W okolicach Czernej jest Sanktuarium Matki Boskiej Skaplerznej z piękną drogą krzyżową rozsianą na skałach wapiennych, Zamek na Lipowcu, Kraków, Częstochowa. Jeśli mielibyście ochotę na dłuższą wycieczkę to polecam Pszczynę - park królewski, jest tam zamek i super zagroda żubrów. Można sporo połazić a i do centrum się udać. Może jezioro Paprocany w Tychach, super miejsce ale musi być pogoda.

Napisane przez mia00

o i właśnie była kumpela u mnie na herbatce i ciachu i już pół dnia zleciało

To udane przedpołudnie było, pozazdrościć

[dzolin]

Napisane przez lusia032

Pierwsze co mi przychodzi do głowy to Ojców, Ogrodzieniec, W okolicach Czernej jest Sanktuarium Matki Boskiej Skaplerznej z piękną drogą krzyżową rozsianą na skałach wapiennych, Zamek na Lipowcu, Kraków, Częstochowa. Jeśli mielibyście ochotę na dłuższą wycieczkę to polecam Pszczynę - park królewski, jest tam zamek i super zagroda żubrów. Można sporo połazić a i do centrum się udać. Może jezioro Paprocany w Tychach, super miejsce ale musi być pogoda.




To udane przedpołudnie było, pozazdrościć

W Ogro byłam z EKSem nie pojadę tam więcej W Częstochowie bywam często i niestety rzadko pamiętam te wypady
Chyba wylądujemy w Krakowie

Mam doła, nie mogę znaleźć nic do zamieszkania... 1000zł za kawalerkę mnie przeraża, przy moim 1400 na miesiąc to same wiecie...
Ale! co do mieszkania, TŻ ma kawalerkę za 700zł z mediami, ale musiałabym dojeżdżać do pracy blisko godzinę. Moja mama mnie namawia na wspólne zamieszkanie! ale chyba jednak dla mnie to za szybko... I te 2 godziny dziennie w autobusie też takie trochę wiecie...
Poza tym przyjdzie nam kryzys i jak to będzie

[mia00]

Napisane przez dzolin

W Ogro byłam z EKSem nie pojadę tam więcej W Częstochowie bywam często i niestety rzadko pamiętam te wypady
Chyba wylądujemy w Krakowie

Mam doła, nie mogę znaleźć nic do zamieszkania... 1000zł za kawalerkę mnie przeraża, przy moim 1400 na miesiąc to same wiecie...
Ale! co do mieszkania, TŻ ma kawalerkę za 700zł z mediami, ale musiałabym dojeżdżać do pracy blisko godzinę. Moja mama mnie namawia na wspólne zamieszkanie! ale chyba jednak dla mnie to za szybko... I te 2 godziny dziennie w autobusie też takie trochę wiecie...
Poza tym przyjdzie nam kryzys i jak to będzie

Masz rację, jeśli nie chcesz się śpieszyć to tego nie rób. Nic na siłę, jeszcze na to przyjdzie czas. Wszystko na spokojnie. W dodatku te dojazdy są po prostu męczące i jakby nie było spory kawałek drogi.

[dzolin]

Ale on ogólnie ma takie głupie szczęście, którego mi brakuje :< pracę dobrą znalazł łatwo i szybko, mieszkanie tak okazyjnie, mnie też ma, no żyć nie umierać

Po wakacjach może coś pomyślimy o wspólnym mieszkaniu bliżej

[mia00]

Napisane przez dzolin

Ale on ogólnie ma takie głupie szczęście, którego mi brakuje :< pracę dobrą znalazł łatwo i szybko, mieszkanie tak okazyjnie, mnie też ma, no żyć nie umierać

Po wakacjach może coś pomyślimy o wspólnym mieszkaniu bliżej

To jak mojemu wszystko się udaje po kolei ale w sumie to dobrze

[dzolin]

Dobrze, dobrze ale ja mam całe życie piasek w oczy i też bym chciała odrobinke szczęścia ;>

[mia00]

Napisane przez dzolin

Dobrze, dobrze ale ja mam całe życie piasek w oczy i też bym chciała odrobinke szczęścia ;>

Może on Cię nim zaszczepi

a ja siedzę i ciągle kicham

[Ayrine]

Napisane przez dzolin

Ale on ogólnie ma takie głupie szczęście, którego mi brakuje :< pracę dobrą znalazł łatwo i szybko, mieszkanie tak okazyjnie, mnie też ma, no żyć nie umierać

Po wakacjach może coś pomyślimy o wspólnym mieszkaniu bliżej

mój tak samo! znaczy też mam jakieś tam szczęście, nie powiem że nie, ale na pewno mniejsze niż on. ale też on jest inteligentny jak cholera i, jak sam mówi, "umie grać w życie" mam dlatego nadzieję że się czegoś od niego nauczę

znów gadaliśmy o wspólnym mieszkaniu i jak wcześniej TŻ po prostu powiedział, że jak coś, to mam po prostu taką opcję, żeby z nim zamieszkać, bo brał to pod uwagę od samego początku szukania mieszkania (czyli yyy ze dwa tygodnie po tym jak zaczęliśmy być razem? ), tak wczoraj wyraził zdecydowaną chęć, że chciałby, żebym się do niego wprowadziła ale poczekamy, zobaczymy. wiem, że byłoby na pewno super, bo to zawsze tak jest, ale z exem mieszkałam przez rok i jednak różowo czasami też nie było. dlatego poczekajcie jeszcze trochę z tym, ten czas, jaki sobie dałaś - po wakacjach - jest bardzo ok, ja też w tych okolicach pewnie będę myśleć o przeprowadzce do TŻa ale na pewno czeka nas jeszcze dużo poważnych rozmów na ten temat, bo lepiej mieć wszystko dobrze obgadane, niż żeby potem miały być niepotrzebne spiny i kryzysy.

[lusia032]

Napisane przez dzolin

W Ogro byłam z EKSem nie pojadę tam więcej W Częstochowie bywam często i niestety rzadko pamiętam te wypady
Chyba wylądujemy w Krakowie

No tak to może lepiej tam nie jechać. Ale Kraków bardzo fajne miejsce i przy ładnej pogodzie jest gdzie pospacerować można przy okazji o Wieliczkę zachaczyć. A z trochę dalszych to Sandomierz, ale tam juz trzeba by było nocleg załatwić.

Napisane przez dzolin

Mam doła, nie mogę znaleźć nic do zamieszkania... 1000zł za kawalerkę mnie przeraża, przy moim 1400 na miesiąc to same wiecie...
Ale! co do mieszkania, TŻ ma kawalerkę za 700zł z mediami, ale musiałabym dojeżdżać do pracy blisko godzinę. Moja mama mnie namawia na wspólne zamieszkanie! ale chyba jednak dla mnie to za szybko... I te 2 godziny dziennie w autobusie też takie trochę wiecie...
Poza tym przyjdzie nam kryzys i jak to będzie

Napisane przez dzolin

te ceny mieszkań to masakra jakaś. Kurcze ja to się wogóle nie orientuje, bo w domu jednorodzinnym mieszkam, ale samej to też jak widzę nie byłoby mnie stać na wynajęcie czegoś.
Co do tajemniczego ołówka to wiadomo, zależy jak co komu odpowiada. Nie jesteś gotowa nie ma co się śpieszyć.
Ale dojazdami to ja bym się nie przejmowała, bo naprawdę znam ludzi że samochodem dojeżdżają ponad godzinę do pracy, a z okolic dużo ludzi do Krakowa busami jeździ 1.5 godz. w jedną stronę, a jak są korki to już nie mówię. Wiadomo, że szkoda czasu, no ale co zrobić czasami ciężko wszystko pogodzić.
Ja to bym z chęcią zamieszkała już z TŻtem, ale na razie się nie śpieszymy. Chociaż TŻ mówił o kupowaniu wspólnej choinki na Boże Narodzenie

[dzolin]

Napisane przez Ayrine

mój tak samo! znaczy też mam jakieś tam szczęście, nie powiem że nie, ale na pewno mniejsze niż on. ale też on jest inteligentny jak cholera i, jak sam mówi, "umie grać w życie" mam dlatego nadzieję że się czegoś od niego nauczę

znów gadaliśmy o wspólnym mieszkaniu i jak wcześniej TŻ po prostu powiedział, że jak coś, to mam po prostu taką opcję, żeby z nim zamieszkać, bo brał to pod uwagę od samego początku szukania mieszkania (czyli yyy ze dwa tygodnie po tym jak zaczęliśmy być razem? ), tak wczoraj wyraził zdecydowaną chęć, że chciałby, żebym się do niego wprowadziła ale poczekamy, zobaczymy. wiem, że byłoby na pewno super, bo to zawsze tak jest, ale z exem mieszkałam przez rok i jednak różowo czasami też nie było. dlatego poczekajcie jeszcze trochę z tym, ten czas, jaki sobie dałaś - po wakacjach - jest bardzo ok, ja też w tych okolicach pewnie będę myśleć o przeprowadzce do TŻa ale na pewno czeka nas jeszcze dużo poważnych rozmów na ten temat, bo lepiej mieć wszystko dobrze obgadane, niż żeby potem miały być niepotrzebne spiny i kryzysy.

Mój też jest bardzo inteligentny i bywa złośliwy strasznie, ale z tym to się nadaliśmy i tak się przekomarzamy
W lotto to ja nawet nie gram, bo nawet jedynki utrafić nie mogę


Mój tez powiedział, że mogę się w każdej chwili przeprowadzić. Ale własnie, co innego jak nocuję u niego dwie noce albo jedną (w weekendy zawsze), a co innego mieszkać 7dni w tygodniu. I jeszcze to moje zachwiane zaufanie do płci przeciwnej...

Opowiedz o tym mieszkaniu z byłym co było najgorsze?

Napisane przez lusia032

No tak to może lepiej tam nie jechać. Ale Kraków bardzo fajne miejsce i przy ładnej pogodzie jest gdzie pospacerować można przy okazji o Wieliczkę zachaczyć. A z trochę dalszych to Sandomierz, ale tam juz trzeba by było nocleg załatwić.



[/COLOR][/COLOR][COLOR=White][COLOR=Black]

te ceny mieszkań to masakra jakaś. Kurcze ja to się wogóle nie orientuje, bo w domu jednorodzinnym mieszkam, ale samej to też jak widzę nie byłoby mnie stać na wynajęcie czegoś.
Co do tajemniczego ołówka to wiadomo, zależy jak co komu odpowiada. Nie jesteś gotowa nie ma co się śpieszyć.
Ale dojazdami to ja bym się nie przejmowała, bo naprawdę znam ludzi że samochodem dojeżdżają ponad godzinę do pracy, a z okolic dużo ludzi do Krakowa busami jeździ 1.5 godz. w jedną stronę, a jak są korki to już nie mówię. Wiadomo, że szkoda czasu, no ale co zrobić czasami ciężko wszystko pogodzić.
Ja to bym z chęcią zamieszkała już z TŻtem, ale na razie się nie śpieszymy. Chociaż TŻ mówił o kupowaniu wspólnej choinki na Boże Narodzenie

W Sandomierzu też byłam z tym samym, z którym w Ogro. Też odpada... A co do pogody to jakaś średnia ma być.

Tak, ceny są straszne. A jeszcze trzeba coś jeść cały miesiąc, plus bilet po mieście i bilety do domu. A wiadomo, że każdy chce się jakoś ubrać, umalować. U nas w PL dużo się mówi o pomocy młodym, a to wszystko pierdzielenie o Szopenie.

Też znam takich, którzy mają daleko i męczą się tramami czy autobusami.
Ale powiem wam, że jak nie znajdę czegoś tu blisko i tanio to się zdecyduję, bo nie wytrzymuję tu gdzie jestem.

Ledwo Wielkanoc minęła, a wy już Boże Narodzenie?

[raita]

Rano mnie przeprosił, powiedział, że nie wytrzymuję beze mnie, a potem znowu kłótnia :smarkam: Normalnie mam dość tego Teraz znowu cisza, eh. Mówi, że chcę żyć ze mną, więc czemu takie jazdy odwala. Najgorsze, ze kłótnie o pierdoły i chyba to już bardziej dla zasady niż o dochodzenie swoich faktycznych racji.

[lusia032]

mia00 a z tym ciepłym piwem próbowałaś?

Napisane przez dzolin

Dobrze, dobrze ale ja mam całe życie piasek w oczy i też bym chciała odrobinke szczęścia ;>

Masz szczęście i myślę, że wcale nie małe - masz TŻta

Napisane przez Ayrine

mój tak samo! znaczy też mam jakieś tam szczęście, nie powiem że nie, ale na pewno mniejsze niż on. ale też on jest inteligentny jak cholera i, jak sam mówi, "umie grać w życie" mam dlatego nadzieję że się czegoś od niego nauczę

znów gadaliśmy o wspólnym mieszkaniu i jak wcześniej TŻ po prostu powiedział, że jak coś, to mam po prostu taką opcję, żeby z nim zamieszkać, bo brał to pod uwagę od samego początku szukania mieszkania (czyli yyy ze dwa tygodnie po tym jak zaczęliśmy być razem? ), tak wczoraj wyraził zdecydowaną chęć, że chciałby, żebym się do niego wprowadziła ale poczekamy, zobaczymy. wiem, że byłoby na pewno super, bo to zawsze tak jest, ale z exem mieszkałam przez rok i jednak różowo czasami też nie było. dlatego poczekajcie jeszcze trochę z tym, ten czas, jaki sobie dałaś - po wakacjach - jest bardzo ok, ja też w tych okolicach pewnie będę myśleć o przeprowadzce do TŻa ale na pewno czeka nas jeszcze dużo poważnych rozmów na ten temat, bo lepiej mieć wszystko dobrze obgadane, niż żeby potem miały być niepotrzebne spiny i kryzysy.

Ja akurat szczęścia też nigdy nie miałam, zawsze jak już myślałam, że coś mi się uda fajnie bez problemu to dup

Co do drugiej części wypowiedzi to zgadzam się w 100% trzeba się jednak poznać, bo wspólne mieszkanie to juz jednak pewna odpowiedzialność i bycie z kimś przez 24h na dobę.

Napisane przez raita

Rano mnie przeprosił, powiedział, że nie wytrzymuję beze mnie, a potem znowu kłótnia :smarkam: Normalnie mam dość tego Teraz znowu cisza, eh. Mówi, że chcę żyć ze mną, więc czemu takie jazdy odwala. Najgorsze, ze kłótnie o pierdoły i chyba to już bardziej dla zasady niż o dochodzenie swoich faktycznych racji.

Czyli macie tak, że na złość odgryzę sobie ucho. Wnioskuję, że oboje jesteście zawzięci. Myślę, że musicie trochę odpuścić bo z tych nerwów to można tylko jakieś głupoty porobić, powiedzieć których się będzie żałowało a może być ciężko odkręcić. Zwłaszcza jak jesteście uparci.

---------- Dopisano o 15:30 ---------- Poprzedni post napisano o 15:28 ----------

Napisane przez dzolin

Ledwo Wielkanoc minęła, a wy już Boże Narodzenie?

Lepiej jeszcze ni minęła a my już o tym

[justka89]

Napisane przez lusia032

Może ten drążek ma Cię jakoś rozgrzewać, bo to może drążek wielofunkcyjny jest

Dobrze, że o bibliotece przypomniałaś

A gdzie działasz jako wolontariusz?

Nie otwierałam tego drążka więc nie wiem o jego wielofunkcjach nic.
W świetlicy z dziećmi autystycznymi.

Napisane przez lusia032

Pierwsze co mi przychodzi do głowy to Ojców, Ogrodzieniec, W okolicach Czernej jest Sanktuarium Matki Boskiej Skaplerznej z piękną drogą krzyżową rozsianą na skałach wapiennych, Zamek na Lipowcu, Kraków, Częstochowa. Jeśli mielibyście ochotę na dłuższą wycieczkę to polecam Pszczynę - park królewski, jest tam zamek i super zagroda żubrów. Można sporo połazić a i do centrum się udać. Może jezioro Paprocany w Tychach, super miejsce ale musi być pogoda.

Super miejsce

Mam dzisiaj pechowy dzień Touch pad w lapku nie działa, zleciał mi telefon i na górnej części ekranu mam szramę

[mia00]

Napisane przez lusia032

mia00 a z tym ciepłym piwem próbowałaś?

Nie próbowałam, może by to poszedłby do sklepu...

[Ayrine]

Napisane przez dzolin

Mój też jest bardzo inteligentny i bywa złośliwy strasznie, ale z tym to się nadaliśmy i tak się przekomarzamy
W lotto to ja nawet nie gram, bo nawet jedynki utrafić nie mogę


Mój tez powiedział, że mogę się w każdej chwili przeprowadzić. Ale własnie, co innego jak nocuję u niego dwie noce albo jedną (w weekendy zawsze), a co innego mieszkać 7dni w tygodniu. I jeszcze to moje zachwiane zaufanie do płci przeciwnej...

Opowiedz o tym mieszkaniu z byłym co było najgorsze?

takie przekomarzanie się w związku jest dla mnie najfajniejsze

[COLOR="rgb(46, 139, 87)"]to u mnie na odwrót niemalże - jedną, góra dwie noce w tygodniu spędzam w wynajmowanym przez siebie pokoju, reszta u TŻ-a weekendy są obowiązkowe! dlatego z ekonomicznego punktu widzenia nie opłaca mi się wynajmować czegoś "swojego" [/COLOR]

ogólnie zamieszkaliśmy ze sobą po półtora roku związku. oboje tego chcieliśmy, ale z perspektywy czasu widzę, że ja chciałam bardziej. ogólnie mieszkaliśmy razem rok, bardziej precyzyjnie - 9,5 miesiąca, bo na wakacje wróciliśmy do rodzinnego miasta, do swoich rodziców. nie wspominam tego źle, wręcz przeciwnie, bo fajnie było mieć przy sobie ukochaną wtedy osobę ale było też o tyle trudno, że mieszkaliśmy w jednym pokoju, bo drugi zajmowała para z dzieckiem. więc byliśmy na siebie skazani niemalże 24/7, z wyjątkiem tych kilku godzin kiedy byłam na uczelni. wiadomo więc, że czasami mieliśmy siebie dość, jak miałam gorsze dni to często nawet samo rozmawianie z ówczesnym TŻ-em mnie mocno denerwowało, a przecież nie zamknę się w łazience, żeby pobyć sama ze sobą... wyjście na zewnątrz też raczej nie wchodziło w grę, jak były mrozy poza tym były częste sprzeczki o pierdoły w stylu "zawsze ja wieszam pranie/myję naczynia/sprzątam pokój" itd. Czasami też kłóciliśmy się o finanse, bo żadnemu z nas się nie przelewało, choć to ex-TŻ był w lepszej sytuacji finansowej, bo pracował, ja miałam tylko jakieś 450 zł miesięcznie na przeżycie (nie licząc opłat za mieszkanie) ze stypendium czy kieszonkowego od babci. poza tym dopadła nas nieunikniona rutyna, ale u nas to było już trochę patologiczne... tzn. jedyne co robiliśmy razem, to oglądaliśmy jakiś 20-sto, ewentualnie 40-sto minutowy serial do obiadu. a tak, przez cały czas, każde zajmowało się swoimi sprawami, swoim laptopem, czasami tylko jak znaleźliśmy coś śmiesznego w sieci to sobie to pokazywaliśmy. wtedy nam to wystarczało, ale teraz nie wyobrażam sobie takiego mieszkania z partnerem. więc w sumie bardziej żyliśmy jak współlokatorzy, niby razem, ale jednak osobno, co miało niestety przełożenie na inne sfery związku (przez połowę tego mieszkania razem seks da nas przestał istnieć... 5 miesięcy bez kochania się, masakra. nie mówię, że nie było pieszczot, ale wiadomo, że to jednak prawdziwego seksu nie zastąpi...

a jakie rady mogę dać i po tym przemieszkanym czasie, i po tym, który minął i pozwolił nieco trzeźwiej spojrzeć na to wszystko? ustalenie zasad to jest podstawa. zasad co do kupowania rzeczy, żeby nie było skakania sobie do gardeł, kto wydaje więcej - albo na wspólny budżet przeznaczamy tyle samo pieniędzy, albo, jeśli jedno zarabia lepiej, ten sam procent wypłaty. no i zasad dotyczących ogólnego, codziennego pożycia - np. z tamtym TŻ-em mieliśmy tak, że ja gotowałam, ale on zmywał wspólne sprzątanie, a jeśli czasami się nie da, to trudno, raz posprzątam ja, a raz Ty. no i wymyślanie sobie jakichś aktywności, które można porobić razem, nawet tych najmniejszych... wspólne gotowanie jest super, oczywiście oglądanie filmów, seriali, jakieś gry, spacery. najważniejsze to to, żeby obie strony wychodziły z inicjatywą, a nie tylko jedna. na tym etapie, który powinien być jednak poziom wyżej niż "zwykłe" umawianie się ze sobą, dobrze widać jak bardzo trzeba pracować nad związkiem i nie osiadać na laurach, bo potem kończy się jako dwójka współlokatorów ze wspólnymi finansami, jedzeniem i łóżkiem, a nie jako dwójka kochających się ludzi. a stąd prosta droga do albo nieszczęśliwego małżeństwa (bo już tyle lat razem blabla), albo do rozpadu związku. no chyba że obie strony są skrajnymi introwertykami i takie życie im odpowiada, to spoko

ale się rozpisałam

[Arya90]

ależ pechowy dzień dzisiaj. Ojciec pożyczył ode mnie samochód i akurat miał stłuczkę! Ech!

Co do mieszkania wspólnego- my byśmy chcieli, ale moja praca na razie nie pozwala. Nie chcę finansowo być zależna od Tż, dlatego na razie czekamy z tą decyzją Mam nadzieję, że się wszystko poukłada po naszej myśli i zamieszkamy razem wkrótce.

[lusia032]

Napisane przez justka89

Nie otwierałam tego drążka więc nie wiem o jego wielofunkcjach nic.
W świetlicy z dziećmi autystycznymi.

Super miejsce

Mam dzisiaj pechowy dzień Touch pad w lapku nie działa, zleciał mi telefon i na górnej części ekranu mam szramę

Podziwiam ludzi, którzy angażują się w bezinteresowną pomoc innym. Hmm pewno sama też bym mogła, ale jestem zbyt leniwa.

To faktycznie pech się dzisiaj Ciebie trzyma, ale dzień zbliża się ku końcowi więc ... jutro już będzie lepiej

---------- Dopisano o 18:42 ---------- Poprzedni post napisano o 18:37 ----------

Napisane przez Ayrine

takie przekomarzanie się w związku jest dla mnie najfajniejsze

[COLOR="rgb(46, 139, 87)"]to u mnie na odwrót niemalże - jedną, góra dwie noce w tygodniu spędzam w wynajmowanym przez siebie pokoju, reszta u TŻ-a weekendy są obowiązkowe! dlatego z ekonomicznego punktu widzenia nie opłaca mi się wynajmować czegoś "swojego" [/COLOR]

ogólnie zamieszkaliśmy ze sobą po półtora roku związku. oboje tego chcieliśmy, ale z perspektywy czasu widzę, że ja chciałam bardziej. ogólnie mieszkaliśmy razem rok, bardziej precyzyjnie - 9,5 miesiąca, bo na wakacje wróciliśmy do rodzinnego miasta, do swoich rodziców. nie wspominam tego źle, wręcz przeciwnie, bo fajnie było mieć przy sobie ukochaną wtedy osobę ale było też o tyle trudno, że mieszkaliśmy w jednym pokoju, bo drugi zajmowała para z dzieckiem. więc byliśmy na siebie skazani niemalże 24/7, z wyjątkiem tych kilku godzin kiedy byłam na uczelni. wiadomo więc, że czasami mieliśmy siebie dość, jak miałam gorsze dni to często nawet samo rozmawianie z ówczesnym TŻ-em mnie mocno denerwowało, a przecież nie zamknę się w łazience, żeby pobyć sama ze sobą... wyjście na zewnątrz też raczej nie wchodziło w grę, jak były mrozy poza tym były częste sprzeczki o pierdoły w stylu "zawsze ja wieszam pranie/myję naczynia/sprzątam pokój" itd. Czasami też kłóciliśmy się o finanse, bo żadnemu z nas się nie przelewało, choć to ex-TŻ był w lepszej sytuacji finansowej, bo pracował, ja miałam tylko jakieś 450 zł miesięcznie na przeżycie (nie licząc opłat za mieszkanie) ze stypendium czy kieszonkowego od babci. poza tym dopadła nas nieunikniona rutyna, ale u nas to było już trochę patologiczne... tzn. jedyne co robiliśmy razem, to oglądaliśmy jakiś 20-sto, ewentualnie 40-sto minutowy serial do obiadu. a tak, przez cały czas, każde zajmowało się swoimi sprawami, swoim laptopem, czasami tylko jak znaleźliśmy coś śmiesznego w sieci to sobie to pokazywaliśmy. wtedy nam to wystarczało, ale teraz nie wyobrażam sobie takiego mieszkania z partnerem. więc w sumie bardziej żyliśmy jak współlokatorzy, niby razem, ale jednak osobno, co miało niestety przełożenie na inne sfery związku (przez połowę tego mieszkania razem seks da nas przestał istnieć... 5 miesięcy bez kochania się, masakra. nie mówię, że nie było pieszczot, ale wiadomo, że to jednak prawdziwego seksu nie zastąpi...

a jakie rady mogę dać i po tym przemieszkanym czasie, i po tym, który minął i pozwolił nieco trzeźwiej spojrzeć na to wszystko? ustalenie zasad to jest podstawa. zasad co do kupowania rzeczy, żeby nie było skakania sobie do gardeł, kto wydaje więcej - albo na wspólny budżet przeznaczamy tyle samo pieniędzy, albo, jeśli jedno zarabia lepiej, ten sam procent wypłaty. no i zasad dotyczących ogólnego, codziennego pożycia - np. z tamtym TŻ-em mieliśmy tak, że ja gotowałam, ale on zmywał wspólne sprzątanie, a jeśli czasami się nie da, to trudno, raz posprzątam ja, a raz Ty. no i wymyślanie sobie jakichś aktywności, które można porobić razem, nawet tych najmniejszych... wspólne gotowanie jest super, oczywiście oglądanie filmów, seriali, jakieś gry, spacery. najważniejsze to to, żeby obie strony wychodziły z inicjatywą, a nie tylko jedna. na tym etapie, który powinien być jednak poziom wyżej niż "zwykłe" umawianie się ze sobą, dobrze widać jak bardzo trzeba pracować nad związkiem i nie osiadać na laurach, bo potem kończy się jako dwójka współlokatorów ze wspólnymi finansami, jedzeniem i łóżkiem, a nie jako dwójka kochających się ludzi. a stąd prosta droga do albo nieszczęśliwego małżeństwa (bo już tyle lat razem blabla), albo do rozpadu związku. no chyba że obie strony są skrajnymi introwertykami i takie życie im odpowiada, to spoko

ale się rozpisałam

Bardzo mądrze się rozpisałaś Na pewno jest to cenna wskazówka dla wszystkich TŻtówek, które myślą o zamieszkaniu ze swoim TŻtem
Sama jak pisałam, chciałabym zamieszkać z TŻtem, ale właśnie zdaję sobie sprawę że to nie chop siup wesołe miasteczko.

[justka89]

Napisane przez Ayrine

takie przekomarzanie się w związku jest dla mnie najfajniejsze

[COLOR="rgb(46, 139, 87)"]to u mnie na odwrót niemalże - jedną, góra dwie noce w tygodniu spędzam w wynajmowanym przez siebie pokoju, reszta u TŻ-a weekendy są obowiązkowe! dlatego z ekonomicznego punktu widzenia nie opłaca mi się wynajmować czegoś "swojego" [/COLOR]

ogólnie zamieszkaliśmy ze sobą po półtora roku związku. oboje tego chcieliśmy, ale z perspektywy czasu widzę, że ja chciałam bardziej. ogólnie mieszkaliśmy razem rok, bardziej precyzyjnie - 9,5 miesiąca, bo na wakacje wróciliśmy do rodzinnego miasta, do swoich rodziców. nie wspominam tego źle, wręcz przeciwnie, bo fajnie było mieć przy sobie ukochaną wtedy osobę ale było też o tyle trudno, że mieszkaliśmy w jednym pokoju, bo drugi zajmowała para z dzieckiem. więc byliśmy na siebie skazani niemalże 24/7, z wyjątkiem tych kilku godzin kiedy byłam na uczelni. wiadomo więc, że czasami mieliśmy siebie dość, jak miałam gorsze dni to często nawet samo rozmawianie z ówczesnym TŻ-em mnie mocno denerwowało, a przecież nie zamknę się w łazience, żeby pobyć sama ze sobą... wyjście na zewnątrz też raczej nie wchodziło w grę, jak były mrozy poza tym były częste sprzeczki o pierdoły w stylu "zawsze ja wieszam pranie/myję naczynia/sprzątam pokój" itd. Czasami też kłóciliśmy się o finanse, bo żadnemu z nas się nie przelewało, choć to ex-TŻ był w lepszej sytuacji finansowej, bo pracował, ja miałam tylko jakieś 450 zł miesięcznie na przeżycie (nie licząc opłat za mieszkanie) ze stypendium czy kieszonkowego od babci. poza tym dopadła nas nieunikniona rutyna, ale u nas to było już trochę patologiczne... tzn. jedyne co robiliśmy razem, to oglądaliśmy jakiś 20-sto, ewentualnie 40-sto minutowy serial do obiadu. a tak, przez cały czas, każde zajmowało się swoimi sprawami, swoim laptopem, czasami tylko jak znaleźliśmy coś śmiesznego w sieci to sobie to pokazywaliśmy. wtedy nam to wystarczało, ale teraz nie wyobrażam sobie takiego mieszkania z partnerem. więc w sumie bardziej żyliśmy jak współlokatorzy, niby razem, ale jednak osobno, co miało niestety przełożenie na inne sfery związku (przez połowę tego mieszkania razem seks da nas przestał istnieć... 5 miesięcy bez kochania się, masakra. nie mówię, że nie było pieszczot, ale wiadomo, że to jednak prawdziwego seksu nie zastąpi...

a jakie rady mogę dać i po tym przemieszkanym czasie, i po tym, który minął i pozwolił nieco trzeźwiej spojrzeć na to wszystko? ustalenie zasad to jest podstawa. zasad co do kupowania rzeczy, żeby nie było skakania sobie do gardeł, kto wydaje więcej - albo na wspólny budżet przeznaczamy tyle samo pieniędzy, albo, jeśli jedno zarabia lepiej, ten sam procent wypłaty. no i zasad dotyczących ogólnego, codziennego pożycia - np. z tamtym TŻ-em mieliśmy tak, że ja gotowałam, ale on zmywał wspólne sprzątanie, a jeśli czasami się nie da, to trudno, raz posprzątam ja, a raz Ty. no i wymyślanie sobie jakichś aktywności, które można porobić razem, nawet tych najmniejszych... wspólne gotowanie jest super, oczywiście oglądanie filmów, seriali, jakieś gry, spacery. najważniejsze to to, żeby obie strony wychodziły z inicjatywą, a nie tylko jedna. na tym etapie, który powinien być jednak poziom wyżej niż "zwykłe" umawianie się ze sobą, dobrze widać jak bardzo trzeba pracować nad związkiem i nie osiadać na laurach, bo potem kończy się jako dwójka współlokatorów ze wspólnymi finansami, jedzeniem i łóżkiem, a nie jako dwójka kochających się ludzi. a stąd prosta droga do albo nieszczęśliwego małżeństwa (bo już tyle lat razem blabla), albo do rozpadu związku. no chyba że obie strony są skrajnymi introwertykami i takie życie im odpowiada, to spoko

ale się rozpisałam

Przeczytałam cały post i dziękuję za takie rady, ostrzeżenia

[lusia032]

Dobranoc

[mia00]

dzień dobry

ja zmykam z rana do apteki nie wiem czemu mam tak podatne gardło na choroby i do ciuszka

[lusia032]

Dzień dobry

miaoo to faktycznie beznadzieja. Nie wiem co Ci poradzić, bo ja rzadko choruję. Kiedyś lekarz polecił mi tabletki do ssania Laryng Up czy jakoś tak. Może jakieś płukanki z ziółek. I faktycznie wszyscy ciepłe piwo polecają.

[justka89]

Na gardło do płukania dobry jest "Gimbax" mi zawsze szybko pomaga.

[mia00]

kupiłam sobie orofar max, pani w aptece mi pow ze jest silny, dzis płukankę z soli i wody zrobiłam z rana, blee. w domu u rodziców mam dobrą zawiesinę na katar, raz mi przypisała ją pani doktor. dam jakoś radę, dwa dni mam na wyzdrowienie. wgl poza tym czuję sie taka opuchnięta, czuję, że wujek @ się zbliża.

Ale chociaż pogoda fajna

[lusia032]

To u nas pogoda kiepska. Rano była mgła chociaż może z biegiem czasu słoneczko się wynurzy.

No tak dobrze by było na sobotę się wykurować, bo i jak się jest zdrowym to i lepiej się wygląda i lepiej się bawi

Ja za to dzisiaj się czuję jakbym łysa była włosy świeżo myte ale jakieś takie, nie wiem klapnięte bez wyrazu

[dzolin]

Ayrine bardzo dziękuję za tą wypowiedź fajnie się czytało. Sama prawda, bo a) dzielenie się obowiązkami b) dzielenie się kasą, bo z tym może być różnie (o moim TŻ już wam opowiadałam), c) wspólne zajęcia, żeby nudy nie było i miłocha się nie wypalała

mia00 zdrowiej nam! wygrzej się i piwko gorące pij

lusia moze za dużo silikonów?

U mnie poszukiwań mieszkania ciąg dalszy. Jest coraz gorzej, nie wiem ile jeszcze wytrzymam tu gdzie jestem. Jutro po pracy jadę prosto do TŻta, i spędzamy razem sobotę i trochę niedzieli, bo mam szkołę, więc na te 6godzin muszę iść.

[mia00]

Napisane przez lusia032

To u nas pogoda kiepska. Rano była mgła chociaż może z biegiem czasu słoneczko się wynurzy.

No tak dobrze by było na sobotę się wykurować, bo i jak się jest zdrowym to i lepiej się wygląda i lepiej się bawi

Ja za to dzisiaj się czuję jakbym łysa była włosy świeżo myte ale jakieś takie, nie wiem klapnięte bez wyrazu

No właśnie nie chcę wyglądać jak upiór z czerwonym nochalem

Chodź do mnie ja Ci moge oddać moich trochę, włosów mam duuuuzo

dziś wieczorem będzie ciepłe piwko

[shawty19]

Witam dziewczyny

U mnie tydzień się zaczął baaardzo pracowicie, ale... byle do weekendu. Tym razem weekend spędzam samotnie. TŻ wybywa na męską impreze a co...niech idzie

[lusia032]

Napisane przez dzolin

lusia moze za dużo silikonów?

U mnie poszukiwań mieszkania ciąg dalszy. Jest coraz gorzej, nie wiem ile jeszcze wytrzymam tu gdzie jestem. Jutro po pracy jadę prosto do TŻta, i spędzamy razem sobotę i trochę niedzieli, bo mam szkołę, więc na te 6godzin muszę iść.

Ja to ogólnie raczej włosów niczym nie szprycuję i zawsze fajne były a dziś jakieś takie nijakie

To przynajmniej spędzisz fajny week z TŻtem
A z tym mieszkaniem to naprawdę tak ciężko znaleźć? A w tym którym teraz mieszkasz to co Ci nie odpowiada - współlokatorzy, sąsiedzi, okolica cy też szaleją z czynszem?

Napisane przez mia00

No właśnie nie chcę wyglądać jak upiór z czerwonym nochalem

Chodź do mnie ja Ci moge oddać moich trochę, włosów mam duuuuzo

dziś wieczorem będzie ciepłe piwko

Żadna tak nie chce wyglądać obojętnie czy wybiera się na imprezę czy nie. Też nie lubię jak coś się dzieje, czy coś mi wylezie, chociaż TŻ powtarza, że on nie zwraca uwagi a ja za bardzo dramatyzuje

Tych włosów to bym chętnie trochę przyjęła, bo ja to na nadmiar nigdy narzekać nie mogłam, a jeszcze jak mi się trafi sezon na wypadanie to już w ogóle

Napisane przez shawty19

Witam dziewczyny

U mnie tydzień się zaczął baaardzo pracowicie, ale... byle do weekendu. Tym razem weekend spędzam samotnie. TŻ wybywa na męską impreze a co...niech idzie

A ja za to jestem rozleniwiona i za bardzo wdrażać się w pracę nie zamierzam bo i po co? Po jutrze już week a później dwa dni i znów wolne

[Ayrine]

cieszę się, że mogłam coś pomóc swoim elaboratem

idę dzisiaj do ginekologa... trochę się boję, no ale trzeba a potem do TŻ-a. wczoraj się wkurzył, że nie pisałam magisterki, ale to zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody i spięłam dupę i napisałam 6 stron

[justka89]

Napisane przez Ayrine

cieszę się, że mogłam coś pomóc swoim elaboratem

idę dzisiaj do ginekologa i trochę się boję, no ale trzeba a potem do TŻ-a. wczoraj się wkurzył, że nie pisałam magisterki, ale to zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody i spięłam dupę i napisałam 6 stron

Ale Twój mężczyzna na Ciebie działa. Mój powinien się tego nauczyć od Twojego. Moj mnie czesto utwierutwierdza w przekonaniu, że mam jeszcze czas.