Jak załatwić zwolnienie z wf na studiach

[201607111047]

Napisane przez candycotton

A ja miałam 100 pompek na dzien dobry bez przygotowania jako liczba wyjsciowa, za kazda zle wykonana cala grupa dostawala karną, potem byly tez na zaliczeniu. Oprocz tego było wyciskanie na klate 30kg na zaliczenie, ja waze 80kg, wiec zrobilam, kolezanki wazace 40kg spytaly, czy moga miec mniejszy ciezar, nie mogły. Wiec tego, troche mnie cos bierze jak slysze, ze to lajcik, a zwalnianie sie z tego to lenistwo, nie wszedzie tak jest.

Jeśli studiowałaś na AWF albo kierunek, do którego były wymagane testy sprawnościowe, to chyba nie taka tragedia? Chyba, że się mylę?

[Elfir]

gdyby ktoś mi kazał zrobić 100 pompek na wf to wybuchnęłabym śmiechem.

[ridja devojka]

No to miałaś przewalone. Ja akurat bym to stodoła ale dochodziła do takiej formy powoli i ciężkimi treningami stopniujac sobie poziom trudności. Kazać komuś robić coś takiego na dzień dobry to idiotyzm.
Z drugiej strony wykładowcy wszystkich przedmiotów mogą być kretynami. Nas na 1 wykładzie z językoznawstwa facet pytał czy znamy alfabet grecki i cyrylice i był oburzony ze nie znamy.

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

[Tallan]

W gruncie rzeczy sens wf na uczelni w formie takiej jak jest na jeszcze wielu, np. u mnie, czyli szkolnej, na ocenę, z tabelkami w które trzeba się wpisać, jest dla mnie taki sam jak wprowadzenie do uczelnianych bufetów nowego zarządzenia ministerialnego. Przecież usunięcie z nich kawy/cukru/soli/zapiekanek/itd. też byłoby dla zdrowia studenta. Tak samo jak jak zaliczenie z ilości poprawnie wykonanych bekhendów czy odbić piłki.
Jestem jak najbardziej za zachęcaniem do sportu, otworzeniem silowni i basenów dla studentów, prowadzeniu tanich zajęć, ale jako dorosły człowiek mam prawo nie życzyć sobie żeby ktoś uważał, że pomimo 6 godzin treningu w tygodniu poza uczelnią potrzebuję zaliczyć jeszcze wf na uczelni. W narzuconych mi godzinach, z dyscyplin, które mnie nie interesują, w salach sportowych, które nie są dostosowane do liczby uczestników.

[Laura2112]

Ja chętnie ćwiczyłam, dopóki było karate. Dostawałam nawet pochwały od nauczyciela. A potem weszła koszykówka. Bez okularów trudno grać, w okularach - sorry - raz już się pokrwawiłam. Dostałam zwolnienie, miałam za to napisać pracę o bobslejach. A nie były to czasy internetów, w bibliotece znalazłam tylko krótką wzmiankę. Do dziś nie wiem, co ja tam naściemniałam

[201604250941]

Napisane przez agnes89

Jeśli studiowałaś na AWF albo kierunek, do którego były wymagane testy sprawnościowe, to chyba nie taka tragedia? Chyba, że się mylę?

niee, nic z tych rzeczy, logistyka, transport itd., ale dowalili nam dwa lata wfu

Napisane przez Elfir

gdyby ktoś mi kazał zrobić 100 pompek na wf to wybuchnęłabym śmiechem.

a on by wybuchnal smiechem, ze dyplom uczelni wyzszej nie jest obowiazkowy, nie kazdy musi go miec, dlatego nie uwazam do konca za zasadne gadanie o lenistwie, chorobach itd., bo nie kazdy ma ochote uwalic studia przez wf, kto chcial sportu szedl na silownie

[Mijanou]

Napisane przez musicae

Zdrowie zależy od genów. Poza tym sport nie jest wart świeczki bo np dla mnie zdrowie nic nie znaczy. Pale jak smok od gimnazjum, odżywiam się samymi frytkami i burgerami., nigdy nie wykonywałam nawet gimnastyki i dobrze mi. Jak młodo umrę to trudno zresztą na coś trzeba umrzeć. Dlatego nieziemsko denerwuje mnie ten wf. Zmuszanie dorosłych ludzi do ćwiczonek Lol

Kurza blaszka, to od razu kup sobie trumnę i się w niej połóz i czekaj.

Tylko, po kiego groma zawracasz ludziom gitary i chcesz studiować? Po co Ci studia? W Twoim przypadku to beda zmarnowane z budżetu państwa pieniądze.

Kobieto, weź się ogarnij i dorośnij do tych studiów. Na razie mam wrażenie, że rozmawiam z typowym dwunastoletnim emo.

[201605301111]

Właśnie w radio byl spot akcji ministerstwa sportu (chyba xd) "stop zwolnieniom z wf"

[Mileva_]

Wierzę, te akcje są już od dłuższego czasu. Ale zamiast podnosić wrzawę graniczącą z histerią i nakładać na uczniów i dyrekcje kolejne obostrzenia, warto byłoby przyjrzeć się, jak te lekcje wyglądają. Może to wyjaśniłoby, skąd ta rzekomo hurtowa ilość zwolnień się bierze.

No ale to trochę trudniejsze i wymagające więcej wysiłku i empatii niż bicie na alarm i zabranianie z japą kolejnych rzeczy.

[201604250941]

Napisane przez Mileva_

Wierzę, te akcje są już od dłuższego czasu. Ale zamiast podnosić wrzawę graniczącą z histerią i nakładać na uczniów i dyrekcje kolejne obostrzenia, warto byłoby przyjrzeć się, jak te lekcje wyglądają. Może to wyjaśniłoby, skąd ta rzekomo hurtowa ilość zwolnień się bierze.

No ale to trochę trudniejsze i wymagające więcej wysiłku i empatii niż bicie na alarm i zabranianie z japą kolejnych rzeczy.

Dokładnie, wf to powinien byc trening sprawnościowy bez oceny końcowej. Do dzis nie rozumiem logiki oceniania bez uprzedniego treningu.

[Mijanou]

Napisane przez candycotton

Dokładnie, wf to powinien byc trening sprawnościowy bez oceny końcowej. Do dzis nie rozumiem logiki oceniania bez uprzedniego treningu.

Oczywiście, że to, co wyprawia rząd w kwestii zdrowego jedzenia/wfu w szkole/na studiach to jakas zbiorowa histeria i wylanie dziecka z kąpielą. Oczywiście, że należałoby się przyjrzeć jakości zajęć z wf-u.

Ale z drugiej strony, nie można przeginać też w drugą stronę, jak Autorka, co to od gimnazjum na fajkach i śmieciowym jedzeniu plus zero jakiegokolwiek ruchu. Takim osobom te kilka godzin aktywności fizycznej w tygodniu nie zaszkodzi a może pomóc. Ja sama nie prowadzę super zdrowego trybu życia (fajki plus nieregularne jedzenie, w tym też część śmieciowego plus autem wszędzie) więc wf na studiach wcale mi na złe nie wyszedł. Pomógł utrzymać jako-taką formę i sprawność. No chociaż jako taką.

[Veredise]

Napisane przez klempaa

Mam wrażenie, że nie czytasz tego, co ja piszę ze zrozumieniem.
Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że pływanie w wykonaniu noworodków i niemowlaków to odruch. Tylko nie wiem, czy zauważyłas, że mówimy o dorosłych.

Posłużę się przykładem: dlaczego nie umiesz ssać, skoro to taki naturalny odruch....? W końcu noworodki i niemowlęta go posiadają, w końcu - jeśli "pielęgnowany" to jest szansa by przetrwał i do 8 roku zycia.

Jak to nie umiem ssać? Oczywiście, że umiem. Nigdy przez rurkę nic nie piłaś? Tak samo dorosły człowiek może spokojnie pić mleko z piersi, jest nawet taki fetysz u facetów.
Idąc z kolei Twoim tropem myślenia, to powinniśmy na czworaka chodzić. Bo małe dzieci mają odruch raczkowania, a chodzić to się muszą dopiero nauczyć. Tak samo jak z pływaniem. To co ma wrodzone noworodek to jest taka podstawa, którą można rozwijać. I tak jak się można zdziwić, że ktoś się nie nauczył chodzić, tak ja się właśnie dziwię, że się ktoś mógł nie nauczyć pływać - bo wystarczy tę wrodzoną umiejętność rozwinąć.
Pomijam szczególne przypadki jak przeciwskazania albo traumy - jak moja koleżanka, którą ojciec tak uczył, że ją wrzucił na głęboką wodę i się podtopiła

[Jeannee]

Ja na studiach wfu nie miałam, zaocznie

Ale w życiu bym nie chodziła, spocona, smierdzaca i latająca za piłką. Dla mnie to śmiech na sali, wf na studiach xd

Żeby nie było:
Chodzę na basen
Ćwiczę z chodakowska
Chodzę na spacery
Jezdzilam na sportowe zawody w gimnazjum i liceum.

Także nie stronie od aktywności. Ale wf na studiach to dla mnie żenada.;-)

[stesia]

co do wspomnianego zapisywania się na zajęcia przez internet, to u mnie na studiach tego nie było, plus mały wybór zajęć, jak ktoś np nie grał w kosza przez całe studia to trudno byłoby mu się zapisać na to w ramach wf, zostawało liczyć na to że zbierze sie grupka żeby pograć na zajęciach, a jak już coś było to zapisywało się u prowadzącego, jak ktoś nie mógł bo miał w tym czasie inne zajęcia to mogło się zdarzyć że zabrakło miejsca, jak ktoś chciał zaliczać na basenie to musiał za to płacić co prawda nie tyle ile kosztował karnet ale jednak nie było za darmo jak niektórzy pisali że mieli, także wszystko zależy od uczelni

ja osobiście dopiero na studiach polubiłam wf, udało mi się chodzić na aerobik i mimo że może wypadałam kiepsko w porównaniu z grupą to przynajmniej taka forma aktywności sprawiała mi przyjemność, bo szkolny wf to przede wszystkim siatkówka której nigdy nie lubiłam i grać nie potrafiłam, plus ćwiczenia takie jak skoki przez skrzynie czy różne przewroty których zawsze się bałam bo nie byłam super wysportowana i panikowałam że sobie coś zrobię, także przez całą szkołę wf był dla mnie tragedią, i do tego super plany gdzie często się zdarzało że chłopcy mieli wf jako pierwsze lekcje i później chodzili tacy przepoceni, w szkole oczywiście nie było prysznica

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez candycotton

tak w skrocie to nie uwazam, zeby wf w obecnej formie byl faktycznie tak cudowny dla zdrowia, w tym wieku to juz raczej jakis fitness, bieganie, cwiczenia ukierunkowane na osobe, a nie jakies wyczyny na ocene

jezu, to zależy od uczelni i samego prowadzącego, jakie ma podejście. u mnie na uczelni jest od zarypania sal i ośrodków, gdzie można robić wf. jest opcja chodzenia na sekcje sportowe i jeśli ktoś nie chce ćwiczyć to bierze udział np. w zajęciach z brydża sportowego.
ja miałam zawirowania z zapisami w usosie, a i tak do wyboru miałam x dyscyplin, które nie były tragiczne. ba, nawet udało mi się wymarzoną siłownię dopasować do planu zajęć, a wf robiłam z pewnym opóźnieniem programowym. wf, na który chodziłam ja czy moi znajomi (każdy na inny, do innych prowadzących) był zaliczany na podstawie obecności! a jak komuś wybitnie było szkoda czasu na chodzenie na zajęcia to mógł zapisać się na obóz narciarski albo kajakowy. także tego - to, że u was był beznadziejny wf nie oznacza z góry, że na każdej uczelni to wielka tragedia.

---------- Dopisano o 21:42 ---------- Poprzedni post napisano o 21:40 ----------

Napisane przez Veredise

[...]

zabawne jest, że piszesz do lekarza o douczaniu się o odruchach.

[Dotka90]

Nie wiem czy jest sens w załatwieniu zwolnienia z WFu, bo u nas i tak trzeba było chodzić na rehabilitację. Były różne grupy, np. z problemami z kręgosłupem, problemy ogólnozdrowotne itd. Babka od reh. wiedziała co komu ejst i każdemu modyfikowała ćwiczenie.

A jak już ktoś był totalnie umierający, to i tak na teorię trzeba było chodzić. Ja tą rehabilitację wspominam naprawdę spoko, mimo sporych problemów zdrowotnych w tamtym czasie

[Elfir]

Napisane przez candycotton

a on by wybuchnal smiechem, ze dyplom uczelni wyzszej nie jest obowiazkowy, nie kazdy musi go miec, dlatego nie uwazam do konca za zasadne gadanie o lenistwie, chorobach itd., bo nie kazdy ma ochote uwalic studia przez wf, kto chcial sportu szedl na silownie

Złożyłabym skargę do rektora, a jak to nie podziała to do ministerstwa.
Bo jesli koles od początku nie uczył robienia pompek to nie może wymagac ich na zaliczenie.

W końcu studia mają uczyć. Na ćwiczeniach z zajęć nie rysujecie szlaczków, by na koniec mieć egzamin z chemii nieorganicznej na poziomie uniwersyteckim.

[Misseczka]

Odnośnie ocen na WFie przytoczę sytuację mojej przyjaciółki z podstawówki.
Dziewczynka świetnie się uczyła, była bardzo zdolna, ambitna, ale niestety no mniej sprawna... Od 4 klasy aspirowała do średniej 6.0, ale oczywiście co roku obniżał jej WF. I nie było przebacz, starała się jak głupia, ćwiczyła zawsze, obecności miała, ale oczywiście nie dostanie szóstki, bo szóstka tylko za zawody, a ona na zawody się po prostu nie nadawała. Prosiła nauczyciela co roku o "łaskawość", prosiła o dodatkowe zajęcia zamiast zawodów lub jakąś pracę dodatkową, no nie i tyle.
Ja wiem, skoro za zawody, to się nie należała 6, ale kurde, żeby serio starającemu się dziecku psuć średnią tylko z tego powodu, że nie jest mega zdolne fizycznie? Dla mnie masakra, przyjaciółka naprawdę była załamana i interweniowali rodzice.

[Elfir]

dla mnie to do odstrzału byliby rodzicie z wymaganiami aby córeczka mała 6,0.
Biedne dziecko.

[201607111028]

Napisane przez Misseczka

Odnośnie ocen na WFie przytoczę sytuację mojej przyjaciółki z podstawówki.
Dziewczynka świetnie się uczyła, była bardzo zdolna, ambitna, ale niestety no mniej sprawna... Od 4 klasy aspirowała do średniej 6.0, ale oczywiście co roku obniżał jej WF. I nie było przebacz, starała się jak głupia, ćwiczyła zawsze, obecności miała, ale oczywiście nie dostanie szóstki, bo szóstka tylko za zawody, a ona na zawody się po prostu nie nadawała. Prosiła nauczyciela co roku o "łaskawość", prosiła o dodatkowe zajęcia zamiast zawodów lub jakąś pracę dodatkową, no nie i tyle.
Ja wiem, skoro za zawody, to się nie należała 6, ale kurde, żeby serio starającemu się dziecku psuć średnią tylko z tego powodu, że nie jest mega zdolne fizycznie? Dla mnie masakra, przyjaciółka naprawdę była załamana i interweniowali rodzice.

Nie no jak dla mnie to szóstka z wfu dla osoby średnio sprawnej fizycznie "za nic" nie jest okej. Jest nie fair w stosunku do uczniów uzdolnionych i jeżdżących na zawody. Ja rozumiem podwyższenie z piątki na szóstkę, danie dziecku szansy "wykazania się" (to popieram), ale w takiej sytuacji no to... Mnie też wf obniżał średnią w podstawówce, zawsze miałam cztery.

[Dotka90]

Pfff, ja bym wyśmiała rodziców, którzy by przyszli do nauczyciela od WFu żeby córuni dał 6, bo ona BARDZO CHCE.

Raz, że aspirowanie do średniej 6.0 - serio?

Dwa, że: mamy Kasię, która jest wybitnie uzdolniona np. w bieganiu, jeździ na zawody, przywozi medale, aspiruje do miana sportowca pełną gębą.
I mamy Marysię, która ze sportem się mocno rozmija, ale napisze dodatkową pracę o lekkoatletach + zainterweniują rodzice i dostanie 6. No błagam, chore.

Ja zawsze chciałam mieć 6 z matmy, BARDZO się starałam, że też nie wpadłam na to, żeby moja matka poszła do babki od majcy i żeby mi ta dała 6 zamiast 3, no bo ja przecież bardzo chcę,s taram się i mogę napisać dodatkową pracę o Pitagorasie


Sorry, ale ocen nie daje się za:
- starania
- wielką chęć posiadania tej, a nie innej oceny

tylko za realne osiągnięcia. I mnie by gucio interesowało, że małolata aspiruje do średniej 6.0 skoro na moich zajęciach na metę dobiega ostatnia. Dałabym jej 4 na zachęte i nara.

[Misseczka]

Po pierwsze, rodzice nie mieli wymagań, sama dziewczynka miała takie aspiracje.
Po drugie, dlatego ja uważam za zupełny brak sensu oceny z przedmiotu WF. Według mnie nie fair właśnie jest to, że spędza wiele czasu, stara się i nie potrafi osiągnąć celu, bo przedmiotu, z którym ma problem nie może się nauczyć, musiałaby mieć właśnie "zdolności". Szkoła powinna doceniać starania, a nie talent i sprawność. Ktoś super z WFu mógłby mieć 6.0, jakby przysiadł do nauki, a ktoś słaby z WFu nie, bo tego się nie nauczy.

[201607111028]

Napisane przez Misseczka

Według mnie nie fair właśnie jest to, że spędza wiele czasu, stara się i nie potrafi osiągnąć celu, bo przedmiotu, z którym ma problem nie może się nauczyć, musiałaby mieć właśnie "zdolności".

Przecież tak samo jest z matmą, fizą czy polskim.
No to w ogóle nie powinno być ocen xD

[Dotka90]

Napisane przez Misseczka

Po pierwsze, rodzice nie mieli wymagań, sama dziewczynka miała takie aspiracje.
Po drugie, dlatego ja uważam za zupełny brak sensu oceny z przedmiotu WF. Według mnie nie fair właśnie jest to, że spędza wiele czasu, stara się i nie potrafi osiągnąć celu, bo przedmiotu, z którym ma problem nie może się nauczyć, musiałaby mieć właśnie "zdolności". Szkoła powinna doceniać starania, a nie talent i sprawność. Ktoś super z WFu mógłby mieć 6.0, jakby przysiadł do nauki, a ktoś słaby z WFu nie, bo tego się nie nauczy.

No i co z tego, że miała aspiracje do 6.0? To jakby miała 5,9 to już by się z mostu rzuciła? Przerażające jakieś chore ambicje tak małego dziecka (które nie biorą się znikąd).

Oczywiście, że ocena z WFu jest fair.

Tak samo jest z matmą: bardzo chciałam mieć 6, siedziałam nad matmą, no ale sorry, nie byłam z niej dobra. I co, mieli mi 6 dać, bo JA CHCĘ i się STARAM? I miałabym 6 tak samo jak koleżanka, która rozwalała wszystkie olimpiady na pierwszych miejscach?
Chyba żartujesz.

[Misseczka]

Nieprawda, bo matmy, polskiego, DA SIĘ nauczyć. A szczególnie na poziomie klas 4-6 nie trzeba mieć zdolności, tylko przysiąść do nauki. A w kwestii sportowej niestety, jeżeli dziecko po prostu nie ma tej sprawności i koordynacji to nie poprawi jej na poziom zawodów w ciągu roku.

[201607111028]

Napisane przez Misseczka

Nieprawda, bo matmy, polskiego, DA SIĘ nauczyć. A szczególnie na poziomie klas 4-6 nie trzeba mieć zdolności, tylko przysiąść do nauki.

Nie zgadzam się. No może na piątkę tak, ale na szóstkę? Nie sądzę.
Ej no, ja sama miałam spore problemy z wuefem, ale nie przesadzajmy i nie mówmy, że to AŻ taki koszmar i matma czy fiza przy tym to pikuś XD

[2cfaa0a5c37026ea4ab814c74c2acc8bc9bbc2c1]

Napisane przez Misseczka

Z góry mówię, że nie czytałam całego wątku, więc do nikogo nie pije.
Generalnie zjedźcie mnie jak chcecie, ale ja rozumiem autorkę wątku... No, tak połowicznie.
Dla mnie WF od 4 klasy podstawówki to po prostu katorga, z tym, że nie do końca fizyczna, a psychiczna. Niestety byłam pączkiem jako dziecko, byłam zawsze noga sportowa, brak mi koordynacji czy wyczucia, i zawsze na WFie wyglądałam po prostu komicznie, odstawałam, nieważne jak się starałam. A serio się starałam Dzieci są okrutne i miałam długie lata męczarnie na każdym WFie.
I ja akurat nie mam podejścia typu "i tak mam umierać", bo dobrze się teraz odżywiam, nie palę, nie piję... Ale Jezu, jak miałabym iść na jeden WF, nawet na ping ponga, wolałabym mieć w tygodniu 5 godzin teorii i egzamin na koniec.
I to nie lenistwo, bo ćwiczę w domu sama, inne aktywności typu biegi czy pływanie też staram się wykonywać, ale sama, najchętniej nie na widoku. Mam cholerny uraz, no nienawidzę WFu, gardzę, psuł mi szkołę od lat.
I nikt, ale to po prostu nikt mi nie wmówi, że jak się chce to można się nauczyć, wypracować. Próbowałam jak cholera, siatkówka, fitness, ręczna, skoki, taniec... Nie nadaję się do niczego, może inaczej, wykonywać mogę, ale odstaję od ludzi. W piłce ręcznej czy siatkówce nie potrafię się zgrać, skoki mi nie wychodzą, a w tańcu czy fitnessie choćbym nie wiem jak uczyła się układu nie wykonam go odpowiednio. No nie i koniec. A próbowałam aż do studiów. Jak mówię, latami ćwiczę sumiennie, schudłam naprawdę wiele, poprawiłam swój stan, ale aktywności fizyczne w grupie to nie dla mnie. Dzień WFu nawet na studiach przyprawiał mnie o mdłości mimo, że miałam fitness.
Więc ludzie, nie zawsze chęć zwolnienia z WFu to zwykłe lenistwo. Osobiście uważam, że obowiązkowy WF to poroniony pomysł.

Ja w szkole miałam dokładnie tak samo z WF. Kompletnie nie ogarniałam gier zespołowych oraz gimnastyki, które dominowały na zajęciach. Wiele razy płakałam przez te zajęcia. Jedynie całkiem dobrze pływałam, zajęcia na basenie były jedynymi, które nie budziły we mnie postrachu. Gorzej mieli ci, którzy bali się skakać do basenu na główkę, bo to decydowało o ocenie z pływania. Jak ktoś bał się skakać ze startera, to skakał z murka, ale dostawał automatycznie ocenę niżej. Kto nie skoczył w ogóle, dostawał 1 albo 2. To działo się w klasach 4-6.

Koszmarem była oczywiście gimnastyka w podstawówce i przymus wykonywania ćwiczeń pod groźbą oceny niedostatecznej. Pod tym właśnie przymusem nauczyciel kazał mi zrobić gwiazdę, choć upierałam się, że nie umiem. No i go posłuchałam i upadłam tak niefortunnie na głowę, że przez kręgosłup poczułam przeszywający ból, który trwał chyba z 2 tygodnie.


To nie jest miłe, kiedy jest się wybieranym jako ostatni do drużyny... I to nie było tak, że mi się nie chciało, bo ja się starałam angażować w zajęcia, ale nie było to doceniane, bo nie byłam typem "sportsmenki".

W 2 i 3 klasie liceum miałam zwolnienie z WF, co mnie uszczęśliwiło niezmiernie, ale to nie znaczy, że nic z sobą nie robiłam. Bo ja lubię aktywność fizyczną, ale nie w takiej formie, w jakiej odbywa się to w szkołach.

Na studiach na WF miałam na aerobiku niezły wycisk, ale wychodziłam z zajęć ze świadomością, że zrobiłam dla siebie coś dobrego. To jeszcze bardziej zachęciło mnie do bycia aktywną i nadal staram się regularnie ćwiczyć

I dopiero zwolnienie z WF nauczyło mnie, że aktywność fizyczna nie musi się łączyć ze stresem i strachem, znalazłam alternatywy dla szkolnego WF, głównie na Youtube, gdzie jest mnóstwo przeróżnych treningów czy układów zumby, które ostatnio chętnie wykonuję Każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie.

Nie zmienia to faktu, że WF na studiach nieco mija się z sensem, ale jeśli już jest, to dobrze jest przy tej okazji uczynić coś dla siebie, bo lepiej jest spędzić te 1,5 godziny aktywnie

[Misseczka]

A ja niestety uważam, że o wiele łatwiej. Sama z polskiego miałam w klasie 5 ocenę 3, a w 6 już dostałam 6. A z WFu nie widziałam nigdy takiej sytuacji.

[Dotka90]

Napisane przez Misseczka

Nieprawda, bo matmy, polskiego, DA SIĘ nauczyć. A szczególnie na poziomie klas 4-6 nie trzeba mieć zdolności, tylko przysiąść do nauki. A w kwestii sportowej niestety, jeżeli dziecko po prostu nie ma tej sprawności i koordynacji to nie poprawi jej na poziom zawodów w ciągu roku.

Nie, nie zawsze się da. To jest identycznie jak z tą koordynacją - nie nauczysz się jej, tak samo jak niektórzy nie nauczą się np. wyobraźni przestrzennej i już.

Tak samo z polskim - możesz wykuć rózne rzeczy, ale jak nie umiesz pisać dobrych wypracowań, to możesz się tego nigdy nie nauczyć.
I też miałam osoby zdolne z matmy, fizyki itp, a z polskim szło im opornie. I bynajmniej nie dlatego, że ten polski zlewały, po prostu były lepsze w czymś innym.

I jeszcze raz podkreślam: ocena to nie jest za starania i chęci, tylko za realne efekty.

[Carousel]

Napisane przez carolina662

Nie no jak dla mnie to szóstka z wfu dla osoby średnio sprawnej fizycznie "za nic" nie jest okej. Jest nie fair w stosunku do uczniów uzdolnionych i jeżdżących na zawody. Ja rozumiem podwyższenie z piątki na szóstkę, danie dziecku szansy "wykazania się" (to popieram), ale w takiej sytuacji no to... Mnie też wf obniżał średnią w podstawówce, zawsze miałam cztery.

Dokładnie. Co, jeśli komuś obniżałaby średnią np. matematyka? Też ma iść do matematyczki, że chce 5 albo 6, bo z innych przedmiotów ma?

Napisane przez Misseczka

Po pierwsze, rodzice nie mieli wymagań, sama dziewczynka miała takie aspiracje.

Tym bardziej współczuję.

Napisane przez Miasteczka

Po drugie, dlatego ja uważam za zupełny brak sensu oceny z przedmiotu WF. Według mnie nie fair właśnie jest to, że spędza wiele czasu, stara się i nie potrafi osiągnąć celu, bo przedmiotu, z którym ma problem nie może się nauczyć, musiałaby mieć właśnie "zdolności". Szkoła powinna doceniać starania, a nie talent i sprawność. Ktoś super z WFu mógłby mieć 6.0, jakby przysiadł do nauki, a ktoś słaby z WFu nie, bo tego się nie nauczy.

Ale co to jest to 6.0? Jakiś klucz do lepszego życia? Przepustką na wyższy level? Co, świat się zawali, jak będzie np. 5,9 albo 6,0? Nie ogarniam takiego podejścia, że 'ja chciem 6,0 i jestem taka biedna, bo nie mogę, maaaaaamoooo!'. Chore.
I nie, ktoś super z wf nie zawsze mógłby mieć 6,0 - w 'moich' szkołach taka średnia była niewykonalna, bo nauczyciele nie dawali ocen celujących za byle pierdołę. Żeby mieć 6, faktycznie trzeba było się postarać, robić coś ewidentnie ponad, uczestniczyć w konkursach, odnosić sukcesy, faktycznie się wyróżniać. A tego nie dało się zrobić z wszystkich przedmiotów.
Nie wspominając już o tym, że nikt normalny nie ma takich aspiracji.