Utrzymywanie przez rodziców w trakcie studiów.

[megamag]

Napisane przez ciri15

Tylko dorabianie tlumaczeniami jak sie studiuje jakas filologie czy kierunki podobne to nie to samo co praca w macu, sklepie sportowym czy mycie kibli.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Cały czas o tym mówimy, ale szugarbejb to wypiera.

Nie przychodzi mi do głowy nic poza oficjalnymi dokumentami, do czego tłumaczenie musi być bezbłędne.

Jest dużo takich sytuacji. Jak dostajesz wypis ze szpitala z drugiego końca globu z zaleceniami dalszego leczenia, to dobrze, żeby tłumacz znał język medyczny, a nie był studentem mylącym doopę z łokciem. A już jak tłumaczy podręcznik do medycyny dla przyszłych lekarzy, to też lepiej żeby nie pisał odwrotnie, niż jest w oryginale. Podobnie jak tłumaczy instrukcję obsługi jakiejś dużej maszyny, która może komuś na przykład urwać rękę. Przysięgłe i oficjalne dokumenty to bardzo niewielka część rynku, przy której trzeba coś wiedzieć. Czasem coś wydaje się prozaiczne, ale na przykład pominięcie orzeszków w składzie na przetłumaczonej etykiecie batonika może mieć jednak fatalne skutki dla osoby uczulonej na orzeszki.

Poza tym czasem tłumaczenie musi być też ładne, bo inaczej narazi się firmę na straty. To akurat zdarza się w przypadku książek. Jakiś czas temu ratowałam pewną książkę popularnonaukową. Do mojego stałego klienta zgłosiło się biuro tłumaczeń, zaświeciło referencjami. A że akurat klient szukał nowego tłumacza, zdecydował się skorzystać. Wyszła z tego totalna kupa, bo jak zobaczyli tekst, to się za głowę złapali. Ktoś tak przeraźliwe zgwałcił język polski, że nawet najwytrwalszy i najbardziej zainteresowany tematem czytelnik przebrnąłby może przez dwie pierwsze strony. To już nawet nie były błędy językowe, to się po prostu nie składało w żadną spójna całość. W praniu wyszło też, że ów osobnik miał problemy z rozumieniem oryginału i w wielu miejscach napisał coś dokładnie odwrotnego niż autor. W efekcie druk opóźnił się o jakieś pół roku. Tekst trafił do mnie, a policzyłam niemało, żeby zrekompensować sobie straty psychiczne związane z czytaniem tego wytworu. Do tego konieczne były dwie korekty, żeby po tym wszystkim posprzątać. W efekcie redaktor prowadzący przekroczył budżet i miał przez to wszystko problemy. Klient może sobie teraz co najwyżej to biuro pozwać za straty i się bujać po sądach (więc to nie tak, że to klienci zawsze są źli).

Hultaj też mnie przeraża trywializowanie wiedzy i przypinanie łatki niepotrzebnego wszystkiemu, co nie daje się zastosować w niezbyt ambitnej pracy (typu recepcja hotelu). Obawiam się, że jako naród po prostu głupiejemy. Stajemy się ludźmi, którzy tylko machają młotkiem, niczego nie analizują i nie mają wyższych potrzeb. Gdybym była zwolenniczką teorii spiskowych, powiedziałabym, że ktoś tym steruje, bo głupim narodem łatwiej się rządzi.

[Hultaj]

Ale naprawdę uważam że studiowanie jest super, tylko powinno być zreformowane i zreorganizowane, choćby tak jak w tym artykule opisane np.jak te studia dualne.

czego byś nie powiedziała nie unikniesz jednego. Wkładania do głowy by mieć pojęcie bez wyciągania smartfona z kieszeni. Które to smartfony są na rynku od 10 lat, a google ma 18. I który to (internet) nie wiadomo mimo wszystko, jak będzie wyglądał za kolejnych 10 czy 20 lat.
Owszem, można powiedzieć że na co komu znajomość krajów i ich stolic. Tylko, że to są podstawy, a takich podstaw jest wiele. Tego się nie ogarnie ekranem telefonu, ściągawką. Żeby mieć pojęcie o kulturze, tradycji, historii i pozostałych dziedzinach trzeba temu poświęcić czas.
Nie będziesz znała kultowych filmów typu Taksówkarz, Pulp Fiction itd. nie oglądając ich.
Czas spędzony w pracy typu obsługiwanie klienta (np. informowanie go o promocjach czy pomoc w zamknięciu rachunku), która od stosunkowo szybko następującego pewnego momentu jest mocno powtarzalna - gdy nie musi się pracować - nie umniejszając nikomu - nie jest w żaden sposób ''rozwijająca''. Nie bardziej niż wolontariat w schronisku który może uwrażliwić cię na cierpienie porzuconych zwierząt. Wyjazd do Afryki gdzie kopiesz studnie. Nie bardziej niż obejrzenie serialu ukazującego inne niż znane tobie realia czy rozmowa z przyjaciółką.

---------- Dopisano o 14:03 ---------- Poprzedni post napisano o 14:00 ----------

Obawiam się, że (...) po prostu głupiejemy.

2 pierwsze od góry wyniki (wyszukiwarka google) dla zapytania ''spadek ilorazu inteligencji''.
https://pl.sputniknews.com/swiat/201...nawia-SPutnik/
https://zdrowie.radiozet.pl/Psycholo...e-wyniki-badan
Wiedza i sztuczna inteligencja (stworzona przez człowieka, przestanie go potrzebować) nic sobie z tego nie robią i rozwijają się.

[szugarbejb]

Nie zgadzam się. Nasz system edukacji wkłada w głowę głupoty, jak choćby to słynne już ostatnio zadanie domowe typu 360 pytań ze znajomości Pana Tadeusza typu jaki kolor włosów miała Telimena. Właśnie w imię tego że należy kuć i się znać, żeby przeskoczyć jakiś tam kraj w rankingu zdawalnosci egzaminów.

[Hultaj]

No tak ale ty akurat mówisz o języku polskim i tu można się zastanawiać tak ogólnie nad detalami. W tym tylko jednym dochodzi kwestia preferencji co do literatury. Nigdy nie byłam fanką Mickiewicza, Sienkiewicz to dla mnie w ogóle coś okropnego i każdy znajdzie coś co mu nie pasuje. Moim zdaniem przekrojowo biologia historia czy geografia z całym tym rozwojem kręgowców, historią Polski i świata czy patatami albo rzekami Azji na pewno nikomu nie zaszkodziła.

[szugarbejb]

No a ja właśnie uważam, że to zawsze można wyguglować, ale już z jak postępować z klientem awanturującym się bez krawata niekoniecznie, to trzeba przeżyć kilka razy. Głupia niby sprawa - kiedyś w ramach pracy prowadziłam warsztaty dla studentów z pisania cv, pełna sala była. Ale treść Beowulfa znali konkursowo. No i tak bez końca można, tak jak czy warto jeść mieso czy nie

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

Napisane przez szugarbejb

Nie zgadzam się. Nasz system edukacji wkłada w głowę głupoty, jak choćby to słynne już ostatnio zadanie domowe typu 360 pytań ze znajomości Pana Tadeusza typu jaki kolor włosów miała Telimena. Właśnie w imię tego że należy kuć i się znać, żeby przeskoczyć jakiś tam kraj w rankingu zdawalnosci egzaminów.

System edukacji czy nauczyciel idiota? Bo to jest wielka różnica. Też miałam kilku nauczycieli wymyślających głupie zadania. Nauczyciel nie ma szczegółowo podanego jak ma przedstawić i opracować z uczniami dany temat. Niektórzy robią to dobrze, inni byle jak, a inni po prostu bardzo źle.

---------- Dopisano o 14:09 ---------- Poprzedni post napisano o 14:08 ----------

Napisane przez szugarbejb

No a ja właśnie uważam, że to zawsze można wyguglować, ale już z jak postępować z klientem awanturującym się bez krawata niekoniecznie, to trzeba przeżyć kilka razy. Głupia niby sprawa - kiedyś w ramach pracy prowadziłam warsztaty dla studentów z pisania cv, pełna sala była. Ale treść Beowulfa znali konkursowo. No i tak bez końca można, tak jak czy warto jeść mieso czy nie

Co to ma do rzeczy?

[szugarbejb]

Że umieli teorię, a żadnej praktyki, bo na studiach "ważniejsze" rzeczy były do wyłożenia.

Nauczyciel idiota nie idiota, ale podstawa programowa jest faktem, już za moich czasów była przestarzała, a co dopiero teraz. Tak samo program studiów np.prawniczych się w ogóle nie zmienił, mimo nawoływań ekspertów.

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

Napisane przez szugarbejb

Że umieli teorię, a żadnej praktyki, bo na studiach "ważniejsze" rzeczy były do wyłożenia.

Nauczyciel idiota nie idiota, ale podstawa programowa jest faktem, już za moich czasów była przestarzała, a co dopiero teraz. Tak samo program studiów np.prawniczych się w ogóle nie zmienił, mimo nawoływań ekspertów.

Brakuje mi fantazji, żeby zaliczyć pisanie cv do praktycznych umiejętności, które zdobywa się na studiach bądź w pracy... I rozumiem, że ty byłaś na tyle genialna, że pisząc swoje pierwsze cv nie korzystałaś z absolutnie żadnej pomocy, bo wyssałaś tę umiejętność z mlekiem matki.


Podstawa programowa z tego co mi wiadomo cały czas się zmienia. I jestem pewna, że 360 pytań z "Pana Tadeusza" to na pewno inwencja twórcza nauczyciela, a nie odgórnie narzucona forma omawiania lektury.

[Rena]

Napisane przez OldWorldBlues

No i? Ignoranckim nazwać muszę, odradzanie komuś nauki języka hiszpańskiego ze względu na sytuację gospodarczą Ameryki Łacińskiej, po czym zapewnianie, że język ukraiński przyda się bardziej – bo przecież wszyscy doskonale wiemy, w jak godnym pozazdroszczenia stanie znajduje się obecnie ukraińska gospodarka.
Poza tym Polska to nie Wrocław, a w samym Wrocławiu są na pewno sto razy lepsze alternatywy od ukraińskich firm. Ale co kto lubi.

Dlatego ja uwazam, ze ludzie nie ucza sie z przyczyn ekonomicznych. Maja motywy sentymentalne czy wprost rodzinne. Podobnie bywa tez z motywacja do nauki hiszpanskiego. W Hiszpanii tez mozna miec krewnych.

I zapewnianie, ze ktos jest 100% Polakiem. Lata zaborow, dwie wojny swiatowe, zmienianie sie granic a oni wszyscy parowali wewnatrz jednej nacji przez tyle pokolen. I nikt nigdy nie spojrzal w inny kierunku.

[Limonka2738]

Napisane przez motyla

oni to znają się na tłumaczeniach specjalistycznych, a potem nie widzą różnicy między objawami przedmiotowymi a podmiotowymi.

Nie chcę być nieprzyjemna, ale nie trzeba był filologiem, żeby znaleźć to:


Objawy kliniczne dzielą się na 2 kategorie, które nie powinny być mylone. Pierwszym rodzajem są objawy kliniczne podmiotowe, tzw. subiektywne, które mogą zostać zaobserwowane lub odczuwalne przez samego pacjenta. (...) Drugą kategorią są objawy kliniczne przedmiotowe, tzw. obiektywne, które mogą zostać zauważone przez osoby trzecie lub przez specjalistę podczas badań.



http://poradnik-medyczny.com/objawy/


A sign has the potential to be objectively observed by someone other than the patient, whereas a symptom does not. (...) Clinical signs such as rash and muscle tremors are objectively observable both by the patient and by anyone else. Some signs belong only to the physical examination, because it takes medical expertise to uncover them.


Wikipedia anglojęzyczna, dostęp dzisiaj, hasło Symptom


Gdybym tłumaczyła dokument to oczywiście użyłabym w celu weryfikacji bardziej sprawdzonych metod (choćby specjalnego słownika medycznego), ale nie róbmy z ludzi debili.

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

Napisane przez Limonka2738

Nie chcę być nieprzyjemna, ale nie trzeba był filologiem, żeby znaleźć to:

Limonka, wiesz ile osób u mnie na studiach miało problem ze zrozumieniem tej różnicy? A co dopiero ktoś, kto nie używa tych określeń na co dzień.

[megamag]

Nieśmiało napomykam, że pisanie CV jest w programie przedsiębiorczości w szkole średniej i na pewno nie jest to wiedza na poziomie akademickim.

Szczerze mówiąc, chyba bym się obraziła, gdyby ktoś na poziomie akademickim próbował mnie uczyć, jak napisać CV albo jak wystawić fakturę. Serio. Żeby zrobić te rzeczy, trzeba po prostu nie być debilem. Może jeszcze nauka sznurowania butów albo obsługi pralki?

Limonka2738 świetnie też nakreśliła problem słabych tłumaczy. Oczywiście, że można sobie sprawdzić różnicę pomiędzy objawami przedmiotowymi i podmiotowymi. Ale do tego trzeba nie być debilem. I to jest podstawowy problem. Inteligentny człowiek, wie, kiedy czegoś nie wie, i to sprawdza. Głupi nie wie i nie sprawdza. Nawet bardzo początkujący tłumacz, jeśli jest człowiekiem myślącym, który jeszcze wielu rzeczy nie wie i się nie wyrobił, będzie sobie zdawał tego sprawa i będzie próbował się douczać.Debil nie.

To też jest odpowiedź, dlaczego pewne błędy w CV wykluczają kandydata. To, że ktoś wstawia do CV sweet focie z wakacji, nie jest obiektywnie czy moralnie złe. Świadczy po prostu o tym, że osobnik ten jest na tyle głupi, że pomimo 20+ lat funkcjonowania w społeczeństwie nie przyswoił sobie norm społecznych. I że w związku z tym może nie być zbyt inteligentny.

[szugarbejb]

Just sayin' zdjęcia w cv w ogóle być nie powinno, a czasem sweet focia kompletnie kogoś nie dyskwalifikuje a wręcz przeciwnie, no ale nie będę Was przecież uczyć

[Mad_Max]

Zdjęcie w CV jest bardzo pomocne obu stronom. Po co kogoś fatygować i zapraszać na rozmowę, skoro i tak roboty nie dostanie, bo zez wyklucza pracę z klientem w banku?
Szkoda czasu pracodawcy i pracownika.

[megamag]

Napisane przez szugarbejb

Just sayin' zdjęcia w cv w ogóle być nie powinno

Serio? A jak w ogłoszeniu widnieje "CV ze zdjęciem prosimy wysyłać na adres"? Albo jak chcesz zostać twarzą rajstop?

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

A to nie jest tak, że jak się aplikuje na jakieś konkretne stanowisko to pracodawca podaje co trzeba załączyć i wtedy może sobie zażyczyć do cv np. zdjęcia?

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez megamag

Serio? A jak w ogłoszeniu widnieje "CV ze zdjęciem prosimy wysyłać na adres"? Albo jak chcesz zostać twarzą rajstop?

Ja takie od razu omijam.

---------- Dopisano o 16:31 ---------- Poprzedni post napisano o 16:30 ----------

Napisane przez Mad_Max

Zdjęcie w CV jest bardzo pomocne obu stronom. Po co kogoś fatygować i zapraszać na rozmowę, skoro i tak roboty nie dostanie, bo zez wyklucza pracę z klientem w banku?
Szkoda czasu pracodawcy i pracownika.

W takim razie z bankiem jest coś nie tak.

[Mad_Max]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;86131642]W takim razie z bankiem jest coś nie tak.[/QUOTE]


Jasne, z każdym bankiem jest coś nie tak, bo zezowatego pracownika szukać w banku ze świecą.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Mad_Max

Jasne, z każdym bankiem jest coś nie tak, bo zezowatego pracownika szukać w banku ze świecą.

Równie dobrze można powiedzieć, że można ze świecą szukać rudego, co nie oznacza, że nie zatrudniają rudych. Po prostu nie widziałeś takiego. Oczywiście nie przeczę, że może jakiś bank na serio nie zatrudnia zezowatych (na pewno nie wszystkie), ale uważam, że taki bank powinien się opanować.

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

Napisane przez Mad_Max

Jasne, z każdym bankiem jest coś nie tak, bo zezowatego pracownika szukać w banku ze świecą.

To znaczy, że naprawdę muszą robić niezłą selekcję, bo przecież połowa ludzi ma zeza...

A tak serio to przecież różni ludzie pracują w bankach, jeszcze nie spotkałam się z poglądem, że do banku to tylko ładni ludzie bez zeza...

[Mad_Max]

[1=7ae4e73d4b096fedcc3cca3 dacf09e293fa96405_68a3b07 1c8cd0;86131692]To znaczy, że naprawdę muszą robić niezłą selekcję, bo przecież połowa ludzi ma zeza...

A tak serio to przecież różni ludzie pracują w bankach, jeszcze nie spotkałam się z poglądem, że do banku to tylko ładni ludzie bez zeza...[/QUOTE]

To nie jest pogląd, tylko marketing. Brzydkie modelki nie reklamują ubrań, zezowaci ludzie nie reklamują instrumentów finansowych. To przecież podstawy.

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

Napisane przez Mad_Max

To nie jest pogląd, tylko marketing. Brzydkie modelki nie reklamują ubrań, zezowaci ludzie nie reklamują instrumentów finansowych. To przecież podstawy.

Ludzie w bankach tylko reklamują? Ja idę do doradcy po poradę, a nie po reklamę ich produktów.

[Mad_Max]

[1=7ae4e73d4b096fedcc3cca3 dacf09e293fa96405_68a3b07 1c8cd0;86131729]Ludzie w bankach tylko reklamują? Ja idę do doradcy po poradę, a nie po reklamę ich produktów.[/QUOTE]

Oczywiście, że reklamują. Człowiek (pracownik) jest wizytówką swojej firmy i sprzedawanego produktu. Dlatego w banku nie spotkasz nikogo w dresie, z zezem, szczerbatym uśmiechem etc.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

[1=7ae4e73d4b096fedcc3cca3 dacf09e293fa96405_68a3b07 1c8cd0;86131729]Ludzie w bankach tylko reklamują? Ja idę do doradcy po poradę, a nie po reklamę ich produktów.[/QUOTE]
W swoim życiu usłyszałam dokładnie zero reklam od pracowników banków Zawsze przychodziłam w bardzo konkretnym celu i owszem zdarzyło mi się spotkać zezowatego pracownika. Tak jak łysego, grubego itp.

[Hultaj]

No a ja właśnie uważam, że to zawsze można wyguglować, ale już z jak postępować z klientem awanturującym się bez krawata niekoniecznie, to trzeba przeżyć kilka razy. Głupia niby sprawa - kiedyś w ramach pracy prowadziłam warsztaty dla studentów z pisania cv, pełna sala była. Ale treść Beowulfa znali konkursowo. No i tak bez końca można, tak jak czy warto jeść mieso czy nie

1. tylko google ma 20 lat i kiedyś ludzie bazując na tym co mieli w głowie potrafili odpowiedzieć dziecku jak działa winda, a w skrajnych przypadkach poradzić sobie z czymś. Można naprawić gniazdko używając internetu ale kiedyś ludzie potrafili i bez internetu. Wedle twojej logiki i twoich wartości teraz na pytanie dlaczego liście zmieniają kolor? mama co najwyżej odpowie przedszkolakowi ''poczekaj synku odpalę telefon''.
3. No właśnie głupia sprawa, rozmawiasz o ludziach którzy z edukacją mają do czynienia najpóźniej od 6 roku życia, od 20 lat mają komputery w domach, a uwaga, trzeba ich uczyć pisania cv. Rzeczywiście winą za te braki jest to że nie siedzieli na kasie w sklepie, algorytm klucz.
2. pyskowania i asertywności znakomicie nauczysz się choćby mając rodzeństwo czy kolegów na podwórku.

Kluczowe. Cały czas rozmawiamy w tym wątku o konkretnej dziewczynie która spędza czas pożytecznie (nawet jeśli ty wpisujesz biegły hiszpanski w hobby to dobra znajomość dowolnego języka zawsze jest czymś o wiele więcej niż tylko w tej samej rubryce jazda na rozwerze czy oglądanie sitkomów na nikolodion czy komedysentral).
Btw, gdy się studiuje wiele kierunków, zmienia, kombinuje, nie wie czego chce czy nie ma kierunku jaki by się chciało to nic dziwnego że idzie się do pracy i studia lądują na 2gim planie jeśli nie chce się mieć łatki pasożyta realizującego fanaberie dzięki rodzicom. Jeśli oczywiście ktoś tym by się przejmował.
25latek który jest na rynku pracy od kilku lat ma już nie tylko wyrobioną asertywność ale też rutynę. Praca nie stanowi dla niego żadnej nowości tak pozytywnie jak negatywnie. I za słowem rutyna kryje się nie tylko to nie da się wziąć być może pod włos niewłaściwej postawie przełożonego ale także może znakomicie kombinować jak robić by się nie narobić.
Jesli dziewczyna chce pracowac, rezygnując z jakiejś części nauki, jej sprawa. Uczyć się, także. A jeśli uważa że dostanie medal za 300% normy i zarzynanie się bo ktoś w tym wątku sam sobie takowe przyznaje...
Generalnie ludzie dążą do tego by im było łatwiej nie trudniej, nie znam nikogo kto mając do wyboru iść na zakupy pieszo a jechać samochodem wybrałby targanie ciężkich siat w rękach (kwestie eko sreko korki i paliwo pomijam). Większość woli windę od schodów, zatrudnienie gosposi jeśli ma możliwość zamiast samodzielnie myć okna albo gotować codziennie obiadki i nikt przeciętny nie powie że aby umieć wyrazić swoje zdanie musiał koniecznie popracować na stacji benzynowej np. To absurd i głupota.

[Mad_Max]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;86131770]W swoim życiu usłyszałam dokładnie zero reklam od pracowników banków Zawsze przychodziłam w bardzo konkretnym celu i owszem zdarzyło mi się spotkać zezowatego pracownika. Tak jak łysego, grubego itp.[/QUOTE]

Tylko że Twoje doświadczenia nie są wyznacznikiem niczego.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Mad_Max

Tylko że Twoje doświadczenia nie są wyznacznikiem niczego.

Są wyznacznikiem tego, że istnieją banki, które zatrudniają ludzi zezowatych, łysych i grubych.
Twoje teorie na temat niezatrudniania ludzi z zezem też są wyznacznikiem niczego tak swoją drogą.

[Hultaj]

Człowiek (pracownik) jest wizytówką swojej firmy i sprzedawanego produktu. Dlatego w banku nie spotkasz nikogo w dresie, z zezem, szczerbatym uśmiechem etc.

Wiekszość populacji ma być zadbana i nie niechlujna a nie piękna. Bo większość ludzi nie jest pięknych. Zbyt atrakcyjna osoba kojarzy się zresztą z pustogłowiem a nie wiedzą (na piękną osobę chętnie popatrzysz, ale chcesz by wrażenie zrobiło na tobie to co do ciebie mówi gdy szukasz kompetencji).

A krawaty pod kolor, apaszki i poliestrowe marynarki są poprawne, ale równie nieatrakcyjne i brzydkie jak dres bo stanowią uniformy. Nie jest to moim zdaniem wyraz elegancji ani profesjonalizmu, jest mundurkiem, i niczym się to nie różni od marketowej koszulki w żółtym kolorze. To drugie ma sens bo w natłoku klientów rozpoznajesz pracownika sklepu. Pracownika za kontuarem trudno jest zgubić.
Osobiście wolę gdy urzędniczki prezentują się każda po swojemu, w wybranej przez siebie sukience.

[Mad_Max]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;86131828]Są wyznacznikiem tego, że istnieją banki, które zatrudniają ludzi zezowatych, łysych i grubych.
Twoje teorie na temat niezatrudniania ludzi z zezem też są wyznacznikiem niczego tak swoją drogą.[/QUOTE]

Niczego poza strategią marketingową banków, z którymi współpracowałem. Odsyłam do Biblii Handlowca, Gitomera, czy nawet Evansa.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Mad_Max

Niczego poza strategią marketingową banków, z którymi współpracowałem. Odsyłam do Biblii Handlowca, Gitomera, czy nawet Evansa.

No to widocznie korzystam usług innych banków niż te, z którymi współpracowałeś. Te moje najwyraźniej mają na twoje biblie wylane i zatrudniają ludzi na postawie kompetencji, a nie ładnych buziek.