|
|
#181 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 98
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
bkb13 ja nie wiem jak Twój TŻ może mówić że jeszcze Ci się znudzi skoro widzicie się rzadko co tydzień czy dwa?- bo już nie pamiętam. Nic dziwnego że przy takim rzadkim spotykaniu chciałabyś poprzytulać się a nie patrzeć jak on siedzi na komputerze.
Ja ze swoim widywałam się codziennie i jakoś nam się nie znudziło
|
|
|
|
|
#182 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 144
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Wystarczyła chwila żeby tutaj nie zaglądać a już taki wysyp postów
Ale to dobrze, bo będziemy sobie pomagać ![]() bkb zrób tak jak Ci radzą dziewczyny, na serio Twój chłopak ma coś ze sobą jak nie chce Ciebie przytulać.. Teraz troszkę o mnie Na jednym z portali poznałam chłopaka Ma 22 lata jest z mojego miasta Na początku miałam o nim całkiem inne zdanie, uważałam że jest takim typowym kwadratowym głupkiem co nic nie robi tylko przeklina. Ale pisałam z nim, tak po prostu sama nie wiem czemu Poprosił mnie o mój numer telefonu żeby pisać esy. On dał mi swój numer ale ja się jeszcze zastanawiałam czy dać mu swój. Jednak pomyślałam że to tylko numer i nic sie nie stanie I napisałam mu I przeszliśmy na pisanie esów To było wczoraj w nocy I okazało się że mamy wiele ze sobą wspólnego Podobne przeżycia ze swoimi poprzednimi partnerami ( jego dziewczyna rzuciła pisząc esa, a mnie tak chłopak), okazało się że mieszka na tym samym osiedlu co mój były. Wcześniej myślałam że pewnie siedzi w domu, żadnej szkoły itp. (ma 22 lata) A tu miła niespodzianka Studiuje Pisze do mnie słońce, skarbie itp. Ale wyjaśniliśmy to sobie że to nie jest pisane w takim sensie jak to w związku tylko tak żeby miło było I mi się nawet podoba jak pisze mi skarbie, gwiazdeczko, słonko Pisaliśmy wczoraj bez przerwy ok.4 godzin i mieliśmy pełno tematów do rozmowy I zadałam mu pytanie czemu do mnie napisał na tym portalu I odpowiedział że spodobałam mu się I ogólnie z charakteru mi się nawet podoba, ale nie wiem jak z wyglądu Do tego muszę się jeszcze jakoś ustosunkować, ale w końcu charakter ważniejszy. Poza tym nie mówię że coś z tego wyjdzie. Bo w końcu chciałabym mieć męskich znajomych a nie tylko koleżanki Dziś nie napiszę mu pierwsza Jak będzie chciał to sam napisze I dodam jeszcze że dziś widziałam że był u mnie na profilu 16 razy Chyba chłopak nie może się na mnie napatrzeć ![]() Oki, idę się uczyć Papa Dziewczyny
|
|
|
|
|
#183 | ||
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 132
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Cytat:
A możesz mi napisać o tych początkach?? o tym jak kupiłaś rower i po raz pierwszy na niego poszłaś, bo jakoś trudno mi uwierzyć, że z kobiety Bluszcza ot tak podczas jednej przejażdżki się zmieniłaś ![]() Czy ty się jakoś na początku "przytrzymywałaś" przy tych zajęciach coby nie myśleć o nim?? Wybacz, że tak pytam ale czuję, że też mam tutaj problem, że mi się ten partner na cały świat rozlewa. Paradoksalnie gdy jestem sama daję sobie radę ![]() Cytat:
![]() Cukierka zdradzisz sekret gdzie teraz kryje się twoje szczęście??
|
||
|
|
|
|
#184 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 34
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
U mnie wyszło w końcu na to, że rzeczywiście mamy trochę odmienne oczekiwania... Ja, nie widząc mojego faceta zbyt często, podczas spotkania chcialabym się nim nacieszyć, poprzytulać, pobyć ze sobą a nie obok siebie... On nie jest jednak typem pieszczocha, owszem przytuli i pocałuje, ale nie ukrywam ze mało mi tego... Może gdybym widywała go codziennie wtedy miałabym dość częstego przytulania, ale w sytuacji kiedy widujemy się raz, dwa w tygodniu chciałabym mieć go cały czas dla siebie... Mój TŻ stwierdził, że takie leżenie i przytulanie to strata czasu, że on wolałby żebysmy razem coś zrobili... Ok, zgadzam się... Ale my nie robimy nic konkretnego... Obejrzymy film, razem posiedzimy przed kompem i to wszystko...
A może problem tkwi gdzie indziej... Może we mnie... Jak wspominałam kiedyś, nie mam zainteresowań, które pochłaniałyby caly moj czas, nie pracuje, w ciagu tygodnia siedzę w domu, w weekendy studiuje... Może po prostu mam za dużo czasu wolnego i stąd to wszystko... Może gdy znajdę pracę, czas będzie mi szybciej mijał i nawet nie będę zauważała tego, że mój facet przyjeżdża tak rzadko... Tak więc, póki co, nie pozostało mi chyba nic innego jak szukać pracy i czekać aż będę zajęta czymś innym niż odliczanie dni, godzin, minut do spotkania z TŻ...
|
|
|
|
|
#185 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 98
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
tak Ci sie tylko wydaje ze jak widywalibyście się codziennie to byś nie chciała się tak często przytulać
może faktycznie jak znajdziesz pracę będziesz o nim mniej myśleć ale wydaje mi się że dalej będziesz potrzebowała czułości.---------- Dopisano o 23:32 ---------- Poprzedni post napisano o 23:02 ---------- dodam że u mnie się pokopało;( nie mam już siły, chyba jestem jakaś dziwna i nie nadaję się do związków... W sobotę TŻ zrobił sobie głupi żart wysłał mi smsa o treści - 'nie Renatko dziś nie przyjdę na piwo', Renata to barmanka, którą poznał jak mieliśmy tą przerwę-sama dała mu swój numer i narzucała się mu o czym wiem od znajomych którzy tam z nim byli. Wkurzyłam się o tego smsa-mimo że razem mieliśmy tam iść na to piwo. Fakt faktem że nie przeczytałam jego smsa do końca-zaplanował to sobie tak że na dole było dopisane to 'żarty kochanie, kocham Cie tak bardzo', nie doczytałam tego bo skoro po dwóch linijkach był odstęp to nie przypuszczałam że dalej coś będzie. Byłam u niego rozmawialiśmy o tym o niej i powiedział że ona nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia że powiem słowo to już do niej nie napisze i że nigdy sam jej pierwszy nie pisał, tylko odpisywał bo głupio było mu nie odpisać jak ona pisała. Powiedziałam że nie bronie mu mieć koleżanek ale żeby akurat z nią się nie kontaktował. Dziś jechaliśmy z jego kolegą,auto się zepsuło-oni w nim grzebali mi się nudziło więc dał mi telefon żebym sobie pograła-grałam grałam i wiem że źle zrobiłam ale prześwietliłam mu telefon i były 3smsy do niej-jakieś głupoty co robi usiech taki--> i jak było gdzieś tam-niby nic ale liczy się fakt ze miał z nią nie pisać. Zdenerwowałam się wygarnęłam mu a on spokojnie powiedział że czuje się teraz tak jak on kiedyś-jak on mnie prosił żebym nie pisała z kolegą X-o którego był cholernie zazdrosny. Mam dość tego pokazywania jak to on się czuł jak ja coś źle zrobiłam-zdałam sobie sprawę ze swoich błędów-rozmawialiśmy o tym wszystko zaczęło się układać... On nie potrafi zapomnieć że kiedyś tam pisałam z kolegą z którym miałam nie pisać i że chciałam się z nim spotkać-minęło od tego już z pół roku a on dalej mnie tym dręczy- głupie dziecinne gadanie 'teraz wiesz jak ja się czułem' albo 'że go nie kocham bo jakbym kochała to bym tak kiedyś nie robiła' a on co udowadnia teraz swoim zachowaniem? miłość? skoro specjalnie mnie rani żebym się czuła tak jak on? Ja już sama nie wiem co mam myśleć, naprawdę było już dobrze i czułam że on nic nie udaje, aż nie chce mi się wierzyć że to jest/była pozorka żeby się zemścić... No nic powiedziałam mu że udowodnię mu jak go kocham i dam się ranić ile będzie chciał nich mu się ulży a potem pójdzie swoją drogą gdzie będzie chciał. Bo ja rozumiem że kiedyś go bolało to co robiłam ale kurcze to nie były żadne zdrady, i nie wydaje mi się żeby musiał się za to aż tak odgrywać. Niby ma 21lat a zachowuje się jak dziecko... Dlaczego zawsze ja muszę na takich trafiać-bo już nie wierzę że będzie dobrze, nie chcę się oszukiwać-niech się mści i idzie w cholerę;( kocham go ale na takie rzeczy nie mogę się zgodzić.... A i nasuwa mi się takie pytanie jak to wygląda w waszych związkach- ja rozumiem że można mieć koleżanki kolegów ale pytam o nowe znajomości? akceptujecie, nie czepiacie się nowo poznanych koleżanek swoich TŻtów? może ja faktycznie jestem dziwna i to chora zazdrość, zrobiłam z igły widły? ale chodziło mi o sam fakt powiedział że jedno moje słowo i nie będzie jej odpisywał a odpisał-już mu nie zaufam, nikomu nie zaufam. On zawsze wydawał mi się najbardziej wiarygodną osobą-wszyscy mi powtarzali że jesteśmy dla siebie stworzeni-jego rodzina jego znajomi-w sumie teraz to już nasi znajomi i ja to też czułam-jednak chyba się myliłam.... |
|
|
|
|
#186 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Shmalzberg
Wiadomości: 6 977
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Cytat:
fakt- rower mi sie marzył już dużo wcześniej, ale zawsze było coś wazniejszego do kupienia/zrobienia/załatwienia z moim TŻem...a kupno roweru to był totalny spontan. To znaczy- strasznie zapragnęłam pięknego stylowego roweru za prawie 6 tysięcy Potem się okazało, że jestem bardziej zapaloną cyklistką niż koleżanka, zaczęłam sama jeździć- w zeszłym roku były takie miesiące np. wrzesień, że więcej jeździłam rowerem niż chodziłam piechotą (np. jeździłam po zakupy, do pracy, do znajomych- nawet na drugi koniec Warszawy, ważne, ze zawsze rowerem)Zdarzało mi się wracać z przejażdżek o 2-3 w nocy w ciepłe miesiące, w zeszłym roku zakończyłam sezon w listopadzie, w tym roku- troche ze względu na ciążę, a trochę ze względu na niepogodę zakończyłam sezon w zeszły weekend (jestem teraz w 5 miesiącu i już brzuch mi przeszkadza, poza tym- chłodno mi już było) Rower stał sie moim prywatnym symbolem wolności, takiego "oderwania od partnera", ucięcia pępowiny czy jak to zwał...ważne, że mimo powrotu do partnera- nadal mam "tylko swoje sprawy" i tylko swoje rzeczy, których nie robię z partnerem-owszem chętnie mu o nich opowiadam, ale nie mam potrzeby robienia wszystkiego z "misiaczkiem" Kiedyś miałam- ale kiedyś byłam bluszczem. Skończyło się to rozstaniem z moim TŻem na prawie rok, ale warto było- tak jak pisałam wcześniej, ten rok był dla mnie bardzo niezwykły. Musiałam sama ogarnąć mieszkanie (wynajem, poszukanie współlokatorki, opłaty, meble, przeprowadzkę itp), musiałam sama się utrzymywać (owszem- wcześniej płaciliśmy na nasze wspólne utrzymanie po równo, ale większość spraw typu opłaty załatwiał TŻ, poza tym- często dostawaliśmy od jego rodziców tak zwaną "wałówkę" czyli po prostu gotowe obiadki do zamrożenia), musiałam nauczyć się gospodarowania swoim i tylko swoim czasem (bez myślenia "co będziemy robić"za to myśląc "co JA będę robić") Pierwszy miesiąc- masakra, pomieszanie płaczu z szybkim dorastaniem do życia w pojedynkę, połączenie strasznej samotności z poczuciem wolności, możliwości...no i szukanie sobie troche na siłę zajęć Na szczęście- trafiła mi się koleżanka singielka, poza tym- znalazłam wspaniałą współlokatorkę...no i miałam moje koty- w sumie to dzięki nim i ich obecności (zanim znalazłam współlokatorkę) miałam z kim gadać w pustym mieszkaniu, tak więc im też dużo zawdzięczam. A co do samego powolnego wracania do siebie z TŻem (wtedy byłym TŻem)- widać było, że on troszkę, odrobinkę za mną tęskni, poza tym- niesamowicie tęsknił za naszymi kotami. Metoda małych kroczków okazała sie jednak najlepsza. I skuteczna. Raz poszliśmy do kina, raz spotkaliśmy się na kawie, raz wspólny wypad ze znajomymi do pubu itd...potem coraz częstsze spotkania, aż w końcu jesteśmy obecnie razem, będziemy za 5 miesięcy rodzicami, kupujemy razem mieszkanie... Jedyne co mogę jeszcze podpowiedzieć- gdy nie spotykałam się z moim TŻem, gdy mieliśmy przerwę- zaczęłam spotykać się z innym chłopakiem- bardzo wartościowy facet, który wiele rzeczy mi pokazał, na wiele ważnych aspektów bycia razem zwrócił uwagę- dużo mi tłumaczył "co i jak powinno być w związku, zeby było dobrze" no i tą właśnie wiedzę teraz wykorzystuję z moim TŻem. Widać było mi potrzeba spotkań z tym facetem, zeby nauczyć się być "dobrą kobietą" dla mojego TŻa jejciu...ale się rozpisałam
__________________
jedyne miejsce gdzie sukces jest wcześniej niż wysiłek, to słownik jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować...
|
|
|
|
|
|
#187 | ||||||
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 1 132
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Cytat:
![]() Cytat:
Wiem, że kobiety- bluszcze maja mamy- bluszcze i jak nie znam z domu innej opcji niż kobieta która się nie uśmiecha, która się poświęca, która czeka i jest wiecznie zmęczona nawałem obowiązków które na siebie wzięła. Ja się dopiero uczę, że związek może wyglądać inaczej. Tylko jakoś dziwnym trafem losu o zwykłości i codzienności filmów nie kręcą, więc ciężko mi na niektóre rzeczy wpaść. Cytat:
Zastanawiam się czy ze współlokatorką nie byłoby mi rzeczywiście łatwiej. Pomyślę nad tym Cytat:
![]() Cytat:
Żeby się nauczyć po prostu być kobietą, a nie da się tego zrobić z jednym partnerem. Cytat:
|
||||||
|
|
|
|
#188 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 216
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Dziewczyny kochane, jeśli któraś z was jeszcze pamięta ten wątek - zeszliśmy się wtedy. I było cudownie. A później było dobrze. Stwierdziliśmy, że nie możemy żyć bez siebie więc jakoś to będzie. No i jakoś było. Ale teraz myślę, że myśmy wcale nie rozwiązali tych problemów, tylko je załataliśmy. Było dobrze, dopóki nie pojawiła się jakaś głupia drobna sytuacja, mały zgrzyt, który uruchomił lawinę. Przeprowadziliśmy naprawdę długą rozmowę. Powiedzieliśmy sobie wszystko, co do tej pory zostawialiśmy w sferze domysłów. I okazało się, że to, co pisałam tutaj jeszcze pół roku temu, to w co cały czas wierzyłam - czyli że mimo tych różnic mamy bardzo podobne charaktery, więc nie może się nie udać - było bzdurą. Rozmawialiśmy, próbowaliśmy dojść do kompromisów i nic z tego. On ma zupełnie inne potrzeby niż ja. Ma zupełnie inną wizję związku niż ja.
Rozstaliśmy się. Ale niby nie tak ostatecznie... Tak, żeby przez jakiś czas spróbować innego życia, spróbować ułożyć sobie życie na nowo, ale z nadzieją, że ten czas pozwoli nam uświadomić sobie, że jednak pisane nam jest być razem. Nie wierzę w coś takiego... Oczywiście, że powroty się zdarzają, ale chyba nie tak to wygląda. Nie mówi się podczas rozstania, że chciałoby się być razem, ale teraz jest to niemożliwe, może w przyszłości się uda. Przecież to bez sensu. Takie zostawianie sobie furtki. Trochę jakby 'wybawmy się, skorzystajmy z życia, a później wróćmy do siebie, bo tak nam wygodnie, jakby nic się nie stało'. Rozstanie to rozstanie.
|
|
|
|
|
#189 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 144
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Droga Irmino! Nie ma się co martwić
Wiadomo, że rozstania nie są proste ale pamiętaj że z każdego rozstania coś wynosisz, coś pozytywnego. Ja to dopiero niedawno zrozumiałam I wiesz co? te rozstanie które przeżyłam trochę nauczyło mnie jaka jestem. I jakie robiłam błędy. A tak poza tym to właśnie mam czas matur więc szukam swojej drogi na przyszłość I chyba kro mi się nowy związek Ale i tak jestem szczęśliwa jako singielka
|
|
|
|
|
#190 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 77
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
nie wiem, czy ratować swój związek, czy jest jeszcze co i po co?
jesteśmy razem ponad dwa lata. na początku wszystko było dobrze, mimo że ja ciągle nie mogłam się otrząsnąć po rozstaniu z byłym. ciągle czułam, że to nie jest do końca 'to', mimo że mój facet jest wspaniały; złota rączka, we wszystkim mi pomagał, nie złościł się o moje głupie fochy, zawsze był kiedy go potrzebowałam, do tego przystojny, zadbany och i ach generalnie. ale ja ciągle żyłam w świecie wyidealizowanej (jak się później okazało) pierwszej miłości, co nie pozwoliło nam stworzyć dobrego związku. zostawiłam go gdy właśnie ta pierwsza miłość sobie o mnie przypomniała. miało być jak w bajce, było jak w koszmarze. okazało się że eks jest zupełnie inny od tego który żył w mojej wyobraźni przez długi czas, nie szanował mnie, egoista itd. rozstaliśmy się bardzo szybko, a ja tęskniłam za moim chłopakiem, który jawił mi się teraz jako prawdziwy ideał. stwierdziłam, że teraz wszystko się uda, bo już po głowie nie chodzi mi mój eks, nie będę porównywać itd. i po tej przerwie było cudownie. byłam szczęśliwa, doceniałam każdy dzień spędzony z nim. warto nadmienić, że trochę się różnimy. ja lubię czytać, lubię dobrą muzykę i chcę o tym wszystkim rozmawiać. mój chłopak raczej wybiera telewizję, nie mamy zbyt wiele wspólnego. jednak po tej przerwie nie przeszkadzało mi to, były wakacje, beztroski czas i generalnie super. byłam 100% pewna że chcę z nim być. ten czas trwał mniej więcej rok. od lutego zaczęło się coś psuć, nie wiadomo czemu. nieświadomie wykręcałam się od seksu, potem stopniowo od pieszczot, pocałunków. na początku myślałam że to zdenerwowanie przed maturą, no ale 4 miesiące przed? odstawiłam tabletki - nic z tego. on sugerował mi, że może nawet nie zdaję sobie sprawy, że przestaje go kochać, nie chciałam tego słuchać, bo jak to? przecież było super. ale sytuacja robiła się co raz bardziej napięta, 3 miesiące bez jakiegokolwiek kontaktu na tle seksualnym, nawet brak przytulania, pocałunków, powody do kłótni, raz na tydzień rozmowa 'co z nami, musimy to naprawić', ale i tak nic się nie zmieniało. a ja teraz zaczynam czuć, że chyba rzeczywiście, już od kilku miesięcy chyba przestaje go kochać. teraz już w zasadzie całkowicie się odsunęliśmy od siebie, mi nawet niespecjalnie zależy na spotkaniach, nie mówiąc że jak się widzimy to i się nudzimy i zachowujemy typowo jak koledzy. czasami jestem przekonana, że chcę już to skończyć, bo jaki sens? ale z drugiej strony boje się, że znowu będę tęsknić, bo przecież to wspaniały facet, moi rodzicie go uwielbiają a razem przeżyliśmy sporo fajnych chwil. poza tym nie chcę go znowu zranić, nie wiem jak miałabym przeprowadzić 'tę' rozmowę. Edytowane przez bigmouth Czas edycji: 2011-05-11 o 18:34 |
|
|
|
|
#191 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 144
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
No nie możemy Ci napisać tutaj czy masz zerwać czy też nie. To moje zdanie. Musisz to sama w sobie przemyśleć i postanowić coś. Nie patrz na to, że Twoi rodzice go lubią. To Twoja decyzja, więc coś zdecyduj. Może spróbuj jeszcze się do niego zbliżyć? A jak to nie wyjdzie to postanów coś.
|
|
|
|
|
#192 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Nibylandia :)
Wiadomości: 716
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Witaj
![]() JA mam wrażenie że to jest twoje uzależnienie od niego, a uzależnienia się leczy jak mi kiedyś mój przyjaciel powiedział (i są to dla mnie święte słowa)uwierz mi wiem co pisze coś podobnego przeżyłam,odgrzewany związek jest fajny na chwile a potem wszystko wraca do punktu wyjścia. Powinnaś teraz pomyśleć o sobie nic na siłę, pobędziesz trochę sama to odżyjesz ![]() Musisz sama zadecydować coś postanowić . pozdrawiam i życzę powodzenia
Edytowane przez Angel28 Czas edycji: 2011-05-16 o 14:03 |
|
|
|
|
#193 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 77
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
wiem, że nie powiecie mi co mam zrobić, to może być tylko moja decyzja.
z jednej strony jestem niby zdecydowana na rozstanie, boję się tylko że mogę tego żałować, tęsknić itd.. ale skoro mam aż takie wątpliwości a mój organizm tak jakby sam odsuwa się od niego już od dawna to chyba rzeczywiście to już nie jest miłość? w sumie chyba oczekuję potwierdzenia, że nie robię źle. boje się, bo kilka decyzji podjęłam kiedyś zbyt pochopnie i nie chcę znowu żałować. |
|
|
|
|
#194 |
|
Przyczajenie
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Nie pamiętam kiedy pisałam coś na wizażu. Powodem, dla którego tu wróciłam jest podobna sytuacja, jaką tu opisujecie w moim związku...
Muszę się wygadać i poprosić o słowa otuchy i jakieś rady ![]() Jestem w związku od ponad roku. Ja mam 21 lat, on 22, musze zaznaczyc, ze to moj pierwszy tak powazny zwiazek. Na początku znajomości nie zależało mi jakoś specjalnie, tzn. mniej niż jemu, ale to była komfortowa sytuacja, bo uwielbiałam jak się stara o mnie itp. No właśnie i chyba przesadzałam... Robiłam co chciałam, nie zważałam na to, że on może być zazdrosny, że może być mu przykro. Kiedy miałam ochotę chodziłam na imprezy, spotykałam się ze znajomymi. On wolała posiedzieć po pracy w domu, ewentualnie iść z jakimś kumplem na piwo. Po jakimś czasie już wiedziałam, że bardzo go kocham i przystopowałam z tymi imprezami, tym bardziej, że go to trochę wkurzało. Po 5 miesiącach związku, wyjechałam na pół roku na stypendium do innego państwa. było mu trudno zaakceptować tę sytuację itp. ale było okej, ja przyjeżdżałam do Polski, on jeździł do mnie. Po powrocie do Wrocławia, on znalazł nową pracę, dalej było cudownie, do czasu... Zbliżała się nasza pierwsza rocznica i kryzys(książkowy przykład). Nagle poczułam, że coś jest nie tak. Jakby zaczęło mu mniej zależeć i wtedy ja zdałam sobie sprawę, jak on musiał się czuć przez ten cały czas, kiedy ja się tak zachowywałam. Zrobiłam się zazdrosna, gdzie wcześniej nie miało to miejsca, chyba, że w żartach. Denerwowało mnie, że już nie widziamy się codziennie. Rozmawiałam z nim, on twierdził, że nic się nie zmieniło. Kiedy już było coraz gorzej, postawiłam mu ultimatum, ze albo zobaczymy się za tydzień i szczerze sobie wszystko wyjaśnimy i on mi wyjaśni co jest powodem takiego zachowania albo sie rozstajemy, bo ja nie mam sily juz tego wszystkiego naprawiać i się strasznie męczyć, bo poczułam sie gorsza, brzydsza, straciłam na pewności siebie itp. Spotkaliśmy się, wyjaśnił mi, że się tak zachowywał, bo ja zaczęłam robić mu o wszyustko awantury, a to dlatego, że czułam, że tracę grunt pod nogami i tracę "władzę". Daliśmy sobie szansę, bo wiedzieliśmy, ze nie mozemy zyc bez siebie. Ale po kilku dniach dowiedziałam się, ze spotkal sie dwa razy z kolazanka z pracy... ukrywajac to przede mna... Niewazne, ze ona jest ponad 10 lat starsza, zareczona i ze wiedziala o mnie... najbardziej zabolalo mnie to, ze sie nie przyznal, bo sie bal mojej rekacji;/ co jest zalosne dla mnie. prosil o wybaczenie, ze nie zdradzil, ze w tych spotkaniach nie bylo zadnych podtekstow i ze po ostatnium kryzysie zrozumial, ze jestem jedyna dziewczyna ktora tak bardzo kochal i chce byc za mna za wszelka cene.... Wybaczyłam, ale nie ufam... mam mega problem... zastanawiam sie, czy na pewno jest na piwie z kolega, czy na pewno siedzi w domu i uczy sie do szkoly itp. on mnie upewnia, ze nic nie robi, ze nigdy nie zrobi, ale boje sie, ze jak dalej nie bede potrafila mu na nowo zaufac, wszystko sie posypie i ze moze nie ma juz sensu tego ratowac... POMOZCIE!!! Co wy myslicie o tej calej sytuacji??
__________________
My music is where I'd like you to touch. |
|
|
|
|
#195 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Shmalzberg
Wiadomości: 6 977
|
Dot.: Ratować związek czy pójść swoją drogą?
Cytat:
ciężko jest odbudować zaufanie, bardzo ciezko, a w twoim przypadku, gdy związek nie ma mocnych fundamentów jeszcze, to w ogóle bym się nie zastanawiala tylko poszukała innego gościa
__________________
jedyne miejsce gdzie sukces jest wcześniej niż wysiłek, to słownik jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować...
|
|
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:28.





Pisze do mnie słońce, skarbie itp. Ale wyjaśniliśmy to sobie że to nie jest pisane w takim sensie jak to w związku tylko tak żeby miło było
Pisaliśmy wczoraj bez przerwy ok.4 godzin i mieliśmy pełno tematów do rozmowy
Papa Dziewczyny



jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować...








