Ratowanie wcześniaków dylematem etycznym - Strona 7 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Forum plotkowe

Notka

Forum plotkowe Zapraszamy do plotkowania. Na forum plotkowym nie musisz się trzymać tematyki urodowej. Tutaj porozmawiasz o wszystkim co cię interesuje, denerwuje i zadziwia.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2012-06-06, 21:25   #181
201604181004
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 47 595
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Szkoda, że nie da się naprawdę dobrze przewidywać przyszłości danych osób. Niestety, często jest tak, że dopiero jak się uratuje człowieka, to się po jakimś czasie okazuje w jakim jest stanie. W pierwszej dobie życia bardzo trudno przewidzieć dalsze losy dziecka (pomijając już ewidentne przypadki). Dlatego jestem przeciwna rezygnowania z ratowania życia na początku. Ale też jestem przeciwna uporczywej terapii, która nikomu nie daje ani szczęścia, ani nadziei na szczęście.
ja tak samo. i cały czas podkreślam mówię o przypadkach typowo beznadziejnych gdzie naprawdę nawet cud nie uratuje. są sytuacje złe, tragiczne, ale są sytuacje gdzie nie ma wyjścia i chyba o takich mówimy...
201604181004 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-06, 22:11   #182
passion80
Zakorzenienie
 
Avatar passion80
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 15 643
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez Luba Pokaż wiadomość
Witaj i żegnaj
Odezwałam się w tym temacie tylko dlatego, że musiałam niedawno decydować o tym czy lekarze mają ratować mojego męża czy nie. Lekarze odradzali, powiem od razu, nie dawali mu szans na przeżycie a jesli już, to jako cierpiący, leżący, niczego nie rozumiejący człowiek.
Ja zdecydowałam się walczyć, dlatego mój mąż teraz zajmuje "miejsce w szpitalu koszty leczenia ciągłe i niekończące się operacje aparatura bez której nie przeżyje, specjalistyczna opieka i tak dalej", jak ujęła to drabineczka. Tak, leczenie i rehabilitacja mojego męża kosztuje krocie, wiem o tym. Mam to w nosie, płacę podatki i opłacam kasę chorych.
I wiecie co? I mój mąż zdrowieje na razie, chociaż nie wiem na ile będzie zdrowy. Może już mówić i mówi, że nas kocha i że cieszy się, że może nas widzieć.

To tyle ode mnie, a Wy sobie dalej dyskutujcie teoretycznie czy należy ratować czyichś bliskich i ile to będzie kosztować. I oby to nigdy nie chodziło o Waszych bliskich.
współczuje. Dla Ciebie duzo siły, dla męża dużo zdrowia.

dlatego mówię/piszę, osoba, której dotyczy dany "problem" sama powinna decydować, a nie "ktoś"
można wiedziec co sie stało?
__________________
28.05.2011
29.08.2013
passion80 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-06, 22:29   #183
Sosnowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 3 163
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

LUBA!!!!

O kurcze! Przykro mi, że to Was spotkało. A tak się zastanawiałam gdzie zniknęłaś (bo brakowało mi Twoich postów na odchowalni). Mam nadzieję, że Twój mąż jak najkrócej będzie potrzebował tej całej aparatury i to dlatego, że będzie odzyskiwał siły i wracał do zdrowia. A póki potrzebuje, to niech korzysta i walczcie dalej! Pozdrawiam!!!
Sosnowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 08:19   #184
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez Senses Woman Pokaż wiadomość
I znów cholernie po raz drugi się z Tobą zgadzam. Ja średnio udzielam się w wątku bo krew mnie zalewa jak czytam że średnio opłaca się ratować ludzkie życie, że nie warto itp itd.
Życzę Tobie i Twojemu mężowi sporo sił oraz zdrowia.
Życie nie jest czarno białe i oczywiście, najłatwiej jest powiedzieć - ratujmy wszystkie życia, przedłużajmy je, nieważne za jaką cenę, bo życie jest najważniejsze. Ale niestety to samo życie stawia przed nami mnóstwo dylematów etycznych, tak było zawsze, ale wraz z postępem medycznym stają się one coraz trudniejsze do rozstrzygnięcia. I właśnie dlatego warto o tym rozmawiać, chociaż dla wielu moze być to bolesne.
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 08:20   #185
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Luba Trzymajcie się i niech Mąż dalej zdrowieje!
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 09:22   #186
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Życie nie jest czarno białe i oczywiście, najłatwiej jest powiedzieć - ratujmy wszystkie życia, przedłużajmy je, nieważne za jaką cenę, bo życie jest najważniejsze. Ale niestety to samo życie stawia przed nami mnóstwo dylematów etycznych, tak było zawsze, ale wraz z postępem medycznym stają się one coraz trudniejsze do rozstrzygnięcia. I właśnie dlatego warto o tym rozmawiać, chociaż dla wielu moze być to bolesne.

Zgadzam się.
I co z tego, że to jest teoretyzowanie?
Każdy, nawet jeśli tego typu decyzję podejmował, to o tym jak zareagowałby w podobnej sytuacji po raz kolejny może jedynie poteoretyzować. Bo tego nie wie, póki nie przeżyje - może mieć większą lub mniejszą pewność, ale nie całkowitą.

Poza tym - nie zapominajmy, że rozmawiamy tu o ratowaniu WCZEŚNIAKÓW, nie ofiar wypadków/chorób/nieszczęśliwych zdarzeń itd. Wydaje mi się, że to ma spore znaczenie
No i jeszcze jedno: sądzę, że nikt z nas nie ma wątpliwości, by ratować dzieci urodzone w np. 30 tygodniu ciąży. Ale w momencie, gdy rodzi się 20tygodniowe dziecko (tak btw - w niektórych publikacjach wcześniak to dziecko urodzone między 36 a 26 tygodniem ciąży - tych młodszych nawet się pod uwagę nie bierze) to wg mnie tych wątpliwości co do ratowania powinno być bardzo dużo.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 09:40   #187
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość

Zgadzam się.
I co z tego, że to jest teoretyzowanie?
Każdy, nawet jeśli tego typu decyzję podejmował, to o tym jak zareagowałby w podobnej sytuacji po raz kolejny może jedynie poteoretyzować. Bo tego nie wie, póki nie przeżyje - może mieć większą lub mniejszą pewność, ale nie całkowitą.

Poza tym - nie zapominajmy, że rozmawiamy tu o ratowaniu WCZEŚNIAKÓW, nie ofiar wypadków/chorób/nieszczęśliwych zdarzeń itd. Wydaje mi się, że to ma spore znaczenie
No i jeszcze jedno: sądzę, że nikt z nas nie ma wątpliwości, by ratować dzieci urodzone w np. 30 tygodniu ciąży. Ale w momencie, gdy rodzi się 20tygodniowe dziecko (tak btw - w niektórych publikacjach wcześniak to dziecko urodzone między 36 a 26 tygodniem ciąży - tych młodszych nawet się pod uwagę nie bierze) to wg mnie tych wątpliwości co do ratowania powinno być bardzo dużo.
Tych wątpliwości jest bardzo dużo.
Dylemty się pojawiają, bolekarz np.w Wielkiej Brytanii raczej nie powie: szanszadnych na przezycie dziecko nie ma.I jeszcze dochodzi ten prawnyparadoks, gdzie się ratuje 24 wczesniaka, jednocześnie dając możliwość usuniecia 24 tygodniowej ciąży.


Wg mojej opinii,obiektywizm lekarza jest niewystarczający. Ten obiektywizm, musiałby byc reprezentowany przezgrono lekarzy,a nie dwoch czy trzech.
lekarz teżczłowiek, czasami mimo wykształcenia bywa chamski,leniwy wygodny.
I do tej opinii zespołu powinni miec mozliwość wypowiedzenia swoich uwag rodzice dziecka.

Lubo powodzenia i zdrowia dla męża.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici

Edytowane przez ***luna
Czas edycji: 2012-06-07 o 10:40
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2012-06-07, 10:04   #188
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Tych wątpliwości jest bardzo dużo.
Dylemty się pojawiają, bolekarz np.w Wielkiej Brytanii raczej nie powie: szanszadnych na przezycie dziecko nie ma.I jeszcze dochodzi ten prawnyparadoks, gdzie się ratuje 24 wczesniaka, jednocześnie dając możliwość usuniecia 24 tygodniowej ciąży.


Wg mojej opinii,obiektywizm lekarza jest niewystarczający. Ten obiektywizm, musiałby byc reprezentowany przezgrono lekarzy,a nie dwoch czy trzech.

lekarz teżczłowiek, czasami mimo wykształcenia bywa chamski,leniwy wygodny.
I do tej opinii zespołu powinni miec mozliwość wypowiedzenia swoich uwag rodzice dziecka.

No i własnie ja cały czas mówię o stworzeniu algorytmu postępwania - a takiego algorytmu nie tworzy jedna osoba czy dwie. Logiczne jest też, że nawet w oparciu o algorytm decyzji nie podejmie jeden czy 2 lekarzy - tak samo przecież, jak przy stwierdzeniu śmierci mózgu - procedura skomplikowana, i to chyba dobrze.

__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 10:38   #189
Dagunia
Komplikatorka
 
Avatar Dagunia
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 20 298
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość

Czyli dla Ciebie matka, która zostawia swoje dziecko w szpitalu jest chora psychicznie? Upośledzona emocjonalnie?
Suuuuuper.


---------- Dopisano o 17:45 ---------- Poprzedni post napisano o 17:42 ----------

Chora psychicznie to za duże słowo, ale na pewno nie w pełni sił emocjonalnie.
Cytat:
Napisane przez Luba Pokaż wiadomość
Witaj i żegnaj
Odezwałam się w tym temacie tylko dlatego, że musiałam niedawno decydować o tym czy lekarze mają ratować mojego męża czy nie. Lekarze odradzali, powiem od razu, nie dawali mu szans na przeżycie a jesli już, to jako cierpiący, leżący, niczego nie rozumiejący człowiek.
Ja zdecydowałam się walczyć, dlatego mój mąż teraz zajmuje "miejsce w szpitalu koszty leczenia ciągłe i niekończące się operacje aparatura bez której nie przeżyje, specjalistyczna opieka i tak dalej", jak ujęła to drabineczka. Tak, leczenie i rehabilitacja mojego męża kosztuje krocie, wiem o tym. Mam to w nosie, płacę podatki i opłacam kasę chorych.
I wiecie co? I mój mąż zdrowieje na razie, chociaż nie wiem na ile będzie zdrowy. Może już mówić i mówi, że nas kocha i że cieszy się, że może nas widzieć.

To tyle ode mnie, a Wy sobie dalej dyskutujcie teoretycznie czy należy ratować czyichś bliskich i ile to będzie kosztować. I oby to nigdy nie chodziło o Waszych bliskich.
Dużo sił dla Ciebie i zdrówka dla męża!
Właśnie o takich przypadkach mówiłam. Jak by lekarze mięli podjąć decyzje to pewnie już by chłopaka odłączyli a tu proszę ! Usłyszeć od męża który niby miał już nie żyć, że kocha i cieszy się że nas widzi ? Bezcenne.
Dlatego warto walczyć o swoich bliskich. Nikt nie sprawi, że zmienię zdanie. Spojrze na moją chrześnice która ważyła tyle co połowa torebki cukru a teraz jest dużą pannicą i wiem że warto walczyć
__________________
"Sens zdarzeń pojawia się z opóźnieniem. Trzeba tylko przeczekać. To co dziś jest czystym cierpieniem, po czasie okazuje się przedsionkiem szczęścia i mądrości".
Dagunia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 11:01   #190
blekitne_niebo
Zakorzenienie
 
Avatar blekitne_niebo
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 3 892
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

W tym wątku jest poruszanych mnóstwo całkowicie różnych kwestii. Nikt nie mówi o tym żeby siłą wyrywać dzieci matkom, odłączać od tak sobie i cześć. Na oddziałach neonatologicznych jest mnóstwo wcześniaków i wiele z nich świetnie sobie radzi i dalej żyje bez lub z niewielkimi odchyleniami od normy. Tylko nie wiem dlaczego niektórym jest tak trudno zrozumieć że są sytuacje w których nie ma żadnej nadziei na jakiekolwiek normalne funkcjonowanie. Być może wiele z Was nie ma styczności i po prostu nie widziało jaka to nieustająca męka opiekować się osobą całkowicie pozbawioną kontaktu ze światem - są sytuacje gdzie nie ma żadnej nadziei na poprawę stanu. Absolutnie żadnej.

Ja wiem że to niesamowicie ciężka decyzja żeby zaprzestać leczenia czy tez prób utrzymywania przy życiu. Ale nie wiem czy wyobrażacie sobie i czy same byłybyście gotowe na kilkanaście/kilkadziesiąt lat opieki 24 godziny na dobę. Przykład z chłopakiem z SSPE bardzo dobry - ja się nie dziwię że matka prosi o eutanazję, bo to musi być niesamowity ból patrzeć na tak ogromne cierpienie własnego dziecka.
blekitne_niebo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 11:40   #191
Chatul
ma zielone pojęcie
 
Avatar Chatul
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez drabineczka Pokaż wiadomość
ja tak samo. i cały czas podkreślam mówię o przypadkach typowo beznadziejnych gdzie naprawdę nawet cud nie uratuje. są sytuacje złe, tragiczne, ale są sytuacje gdzie nie ma wyjścia i chyba o takich mówimy...
Tylko kiedy można stwierdzić, że nie ma wyjścia? Pewnie w przypadku niektórych dobrze poznanych chorób można już po urodzeniu się dziecka stwierdzić, że nie da się go uratować. Ale jak mamy do czynienia ze wcześniakiem? Wtedy naprawdę nie wiadomo jak się sprawa potoczy. Dlatego nie jestem zwolenniczką przesądzania już po urodzeniu, że „dziecko nie ma szans na przeżycie” — tylko o to mi chodzi. A że czasem uporczywe utrzymywanie przy życiu bywa bolesne dla obu stron, to wiem. I uważam, że w takim wypadku skrócenie cierpienia osobie chorej może być lepsze od utrzymywania jej przy życiu (choć jeśli owa chora osoba nie może wprost powiedzieć „wolę umrzeć” to nadal jest to tylko teoretyzowanie o tym, co dla tej osoby może być lepsze).

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
Poza tym - nie zapominajmy, że rozmawiamy tu o ratowaniu WCZEŚNIAKÓW, nie ofiar wypadków/chorób/nieszczęśliwych zdarzeń itd. Wydaje mi się, że to ma spore znaczenie
Dlaczego ma to spore znaczenie, Twoim zdaniem?

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
I jeszcze dochodzi ten prawnyparadoks, gdzie się ratuje 24 wczesniaka, jednocześnie dając możliwość usuniecia 24 tygodniowej ciąży.


Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość

No i własnie ja cały czas mówię o stworzeniu algorytmu postępwania - a takiego algorytmu nie tworzy jedna osoba czy dwie. Logiczne jest też, że nawet w oparciu o algorytm decyzji nie podejmie jeden czy 2 lekarzy - tak samo przecież, jak przy stwierdzeniu śmierci mózgu - procedura skomplikowana, i to chyba dobrze.

Nie wiem czy w ogóle dałoby się utworzyć taki algorytm postępowania, który zaakceptowaliby wszyscy lekarze. A nawet gdyby się udało, to byłby to taki algorytm, który w większości wypadków mówiłby albo „ratować” albo „zależnie od woli rodziców”. Opcji „nie ratować” albo by w ogóle nie było, albo byłaby zarezerwowana tylko dla dobrze poznanych i udokumentowanych chorób, które nie dają żadnej szansy na przeżycie.

Poza tym, czy w przypadku wcześniaka (dajmy na to, z 26. tygodnia) można w czasie pierwszej doby życia orzec czy ma on szansę na dalsze życie, czy nie ma i lepiej mu ulżyć w cierpieniach?
__________________
Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”.
Spock („Star Trek”)
Chatul jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2012-06-07, 11:48   #192
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez Chatul Pokaż wiadomość
Tylko kiedy można stwierdzić, że nie ma wyjścia? Pewnie w przypadku niektórych dobrze poznanych chorób można już po urodzeniu się dziecka stwierdzić, że nie da się go uratować. Ale jak mamy do czynienia ze wcześniakiem? Wtedy naprawdę nie wiadomo jak się sprawa potoczy. Dlatego nie jestem zwolenniczką przesądzania już po urodzeniu, że „dziecko nie ma szans na przeżycie” — tylko o to mi chodzi. A że czasem uporczywe utrzymywanie przy życiu bywa bolesne dla obu stron, to wiem. I uważam, że w takim wypadku skrócenie cierpienia osobie chorej może być lepsze od utrzymywania jej przy życiu (choć jeśli owa chora osoba nie może wprost powiedzieć „wolę umrzeć” to nadal jest to tylko teoretyzowanie o tym, co dla tej osoby może być lepsze).



Dlaczego ma to spore znaczenie, Twoim zdaniem?







Nie wiem czy w ogóle dałoby się utworzyć taki algorytm postępowania, który zaakceptowaliby wszyscy lekarze. A nawet gdyby się udało, to byłby to taki algorytm, który w większości wypadków mówiłby albo „ratować” albo „zależnie od woli rodziców”. Opcji „nie ratować” albo by w ogóle nie było, albo byłaby zarezerwowana tylko dla dobrze poznanych i udokumentowanych chorób, które nie dają żadnej szansy na przeżycie.

Poza tym, czy w przypadku wcześniaka (dajmy na to, z 26. tygodnia) można w czasie pierwszej doby życia orzec czy ma on szansę na dalsze życie, czy nie ma i lepiej mu ulżyć w cierpieniach?

Mam Chatul wrażenie, że próbujesz strasznie uprościć to o czym ja mówię po to, żeby mi pokazać, że nie mam racji. A mam wrażenie, że do konca nie rozumiesz o co mi chodzi po prostu.
Wiesz jak wygląda np. orzekanie o śmierci mózgu? Wiesz ile taki proces trwa? Na oddziale na którym jestem ostatnio trwało to tydzień. Komisja zbierała się 2 razy, w międzyczasie wykonywane było mnóstwo badań.
I tak ja również widzę orzekanie w sprawie wcześniaków. Nie 1 test i pstryk - zostawiamy dziecko żeby umarło. Raczej różne badania, ich wyniki oceniane przez zespół specjalistów i wtedy dopiero ewentualne stwierdzenie "nie ratujemy". Bo niestety ale jeśli rodzi się wcześniak z wagą urodzeniową znacznie niższą niż powinien mieć w swoim wieku (a tak się przecież często zdarza - poród przedwczesny nie bierze się z powietrza, bywa że jest spowodowany np. wadami płodu) a do tego np. nie w pełni rozwiniętymi płucami i poważnymi chorobami współistniejacymi - to po co to dziecko (i jego otoczenie) męczyć?
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 12:02   #193
Chatul
ma zielone pojęcie
 
Avatar Chatul
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość

Mam Chatul wrażenie, że próbujesz strasznie uprościć to o czym ja mówię po to, żeby mi pokazać, że nie mam racji. A mam wrażenie, że do konca nie rozumiesz o co mi chodzi po prostu.
No to możliwe, że się nie zrozumiałyśmy. To się jeszcze da odkręcić

Cytat:
Wiesz jak wygląda np. orzekanie o śmierci mózgu? Wiesz ile taki proces trwa? Na oddziale na którym jestem ostatnio trwało to tydzień. Komisja zbierała się 2 razy, w międzyczasie wykonywane było mnóstwo badań.
I tak ja również widzę orzekanie w sprawie wcześniaków. Nie 1 test i pstryk - zostawiamy dziecko żeby umarło. Raczej różne badania, ich wyniki oceniane przez zespół specjalistów i wtedy dopiero ewentualne stwierdzenie "nie ratujemy".
No to widać się nie zrozumiałyśmy. Ty pisałaś wcześniej „nie wierzę, że np. godzinę po porodzie rodzice będą obiektywni.” i dlatego miałam wizję, że Twoim zdaniem powinno się od razu po porodzie ocenić szansę na przeżycie, a potem ewentualnie ratować dziecko. A moim zdaniem ta godzina po porodzie, to o wiele za mało, by w dużej części przypadków móc jednoznacznie stwierdzić „dziecko nie ma szans na normalne życie w przyszłości”. Dlatego jestem za tym, by od razu po urodzeniu ratować dzieci, a po drodze robić badania, patrzeć na ich rozwój itd. Bo dopiero wtedy będzie można coś powiedzieć o szansie na normalne życie w przyszłości.

Cytat:
Bo niestety ale jeśli rodzi się wcześniak z wagą urodzeniową znacznie niższą niż powinien mieć w swoim wieku (a tak się przecież często zdarza - poród przedwczesny nie bierze się z powietrza, bywa że jest spowodowany np. wadami płodu) a do tego np. nie w pełni rozwiniętymi płucami i poważnymi chorobami współistniejacymi - to po co to dziecko (i jego otoczenie) męczyć?
Nie jestem zwolenniczką uporczywego utrzymywania przy życiu osoby, która się bardzo męczy i nie ma szansy na życie bez bólu Nie jestem też jednak zwolenniczką podejmowania szybkich decyzji, kiedy w grę wchodzi życie. Uważam, że lepiej poczekać i się upewnić
__________________
Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”.
Spock („Star Trek”)
Chatul jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 13:08   #194
ever-dream
Wtajemniczenie
 
Avatar ever-dream
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 2 491
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Przygnębiający wątek.

Sama nie jestem zwolennikiem uporczywego utrzymywania przy życiu, ale czemu tu padają słowa, że nie dajemy dziecku wyboru ratując je, a pozbawiając je leczenia i skazując na śmierć to taki wybór mu niby dajemy?

A już w ogóle rozwalił mnie fragment o rodzicach dziecka chorego na raka, którzy uporczywie walczą o jego życie. Co w tym złego? Kto wam daje prawo oceniać tych ludzi? Z roku na rok rośnie ilość terapii i można coraz skuteczniej wydłużać życie, a coraz częściej również wyleczyć.

Brak mi również słow na poruszony tutaj temat, jakim jest ciężar finansowy dla państwa z tytułu leczenia wcześniaków... Równie dobrze nie ratujmy osób po wypadkach, a emerytów i niepełnosprawnych poddajmy przymusowej eutanazji, żeby przestali społeczeństwo obciążać Mam wrażenie, że dzisiejszy świat do tego coraz bardziej dąży.
__________________
"A ci, którzy tańczyli, zostali uznani za szalonych przez tych, którzy nie słyszeli muzyki".

Edytowane przez ever-dream
Czas edycji: 2012-06-07 o 13:10
ever-dream jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 13:17   #195
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez ever-dream Pokaż wiadomość
Przygnębiający wątek.

Sama nie jestem zwolennikiem uporczywego utrzymywania przy życiu, ale czemu tu padają słowa, że nie dajemy dziecku wyboru ratując je, a pozbawiając je leczenia i skazując na śmierć to taki wybór mu niby dajemy?

A już w ogóle rozwalił mnie fragment o rodzicach dziecka chorego na raka, którzy uporczywie walczą o jego życie. Co w tym złego? Kto wam daje prawo oceniać tych ludzi? Z roku na rok rośnie ilość terapii i można coraz skuteczniej wydłużać życie, a coraz częściej również wyleczyć.

Brak mi również słow na poruszony tutaj temat, jakim jest ciężar finansowy dla państwa z tytułu leczenia wcześniaków... Równie dobrze nie ratujmy osób po wypadkach, a emerytów i niepełnosprawnych poddajmy przymusowej eutanazji, żeby przestali społeczeństwo obciążać Mam wrażenie, że dzisiejszy świat do tego coraz bardziej dąży.
No wiesz, trudno, żeby wątek na taki temat był wesoły. Ale weź pod uwagę to, że ludzie mają różne systemy wartości, są tacy, dla których ważniejsza jest jakość życia niż tylko życie i to też należy uszanować.

Tematy finansowe z pewnością też są niewygodne, ale o tym też trzeba rozmawiać. Leżałam w szpitalu, ogólnie bida i skandaliczne wyżywienie, na śniadanie np. takie delicje jak chleb z jakimś pseudomasłem i zimna parówa (dla kobiet w ciąży). Pieniądze skądś trzeba wziąć, z drukarni się niestety nie da
No i jeśli uratuje się skrajnego wcześniaka, któremu się nie poszczęści, będzie ciężko upośledzony, rodzice nie dadzą rady się nim zająć, to w efekcie społeczeństwo będzie łożyło na jego utrzymanie w domu opieki.

Chociaż, swoją drogą, to zawsze zastanawiam się, na ile w naszym kraju faktycznie nie ma pieniędzy na takie sprawy jak domy opieki, leczenie, rehabilitacja, a na ile pieniądze są, ale źle dysponowane, czego najlepszym przykładem jest polska patologia związana z sanatoriami, gdzie całkiem zdrowi w sumie ludzie jeżdzą na bezsensowne zabiegi i randkowanie na dansingach. I to jest dopiero skandal.
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-07, 13:40   #196
kotnaplocie
Raczkowanie
 
Avatar kotnaplocie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Mondello
Wiadomości: 324
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Kurcze, strasznie ciężki temat. Z jednej strony, sama jestem wcześniakiem urodzonym w 26 tygodniu. I mnie się akurat udało. Ważyłam skrajnie mało ( moja mama w dniu porodu rano, jeszcze przed cc ważyła 39kg, ja chyba poniżej jednego kilograma ). Żyję, mam się dobrze, widze normalnie, słuch mam świetny ( w tym muzyczny absolutny ), wprawdzie na ból jestem trochę nadwrażliwa, ale poza tym nic. Albo od razu powiem, nie nic, ale poza wcześniactwem mam też CAIS, urodziłam się bez jajników, macicy i ogólnie układu rozrodczego i bardziej mi w życiu dorosłym przeszkadzają konsekwencje tego, niż wcześniactwa.

Ale ogólnie na tej neonatologii tak wesoło nie było. Leżało tam podobno ( opieram się na opowieściach mojego taty, on to widział ) mnóstwo dzieci starszych o kilka tygodni i dużo większysch ode mnie, które nawet nie miały siły się ruszyć czy zapłakać. Większośc umarła. ja byłam najmniejsza, najmłodsza i najbardziej żywiołowa, igłe miałam wsadzoną, to próbowałam wyjąć, wszystko w inkubatorze próbowałam zjeść, wymierzałąm po sześćdziesiąt kopnięc próbując dosięgnąć ściany itd. W teorii nie powinnam mieć sił, żeby się ruszyć. I te dzieci obok mnie, urodzone w 30 czy 32 tygodniu często nie miały.

Moim zdaniem najlepsze, co można by zrobić, to ratować takie dziecko przez powiedzmy, tydzień. Po takim czasie już w miarę widać, które dzieci z tego wyjdą, a które albo umrą, albo będą skrajnie niepełnosprawne. I w tych przypadkach trzeba by brać rodziców na rozmowę, wyjaśniać, że dziecko najparwdopodobniej nigdy nie będzie w stanie w jakikolwiek sposób samodzielnie funkcjonować i zniechęcac do leczenia. Natomiast nie do końca sobie wyobrażam, że kobieta w zasadzie jeszcze rodzi albo jest nieprzytymna i wyjmują z niej dziecko a nad nią odbywa się dyskusja, ratować czy nie.
kotnaplocie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-08, 11:31   #197
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Tak jeszcze do tematu:

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-...ch___list.html

Fragment:

O krok za daleko. Nie igrać z ewolucją.
Problem polega na tym, że obecnie dzięki cudom medycyny udaje się przetrwać dzieciom, które wcześniej nigdy by nie przeżyły. Emocjonalne zaangażowanie rodziców zbiega się z zaangażowaniem lekarzy i z najzupełniej zrozumiałych powodów zwycięża podejście: Jeśli się da to trzeba, ale czy zawsze wychodzi nam to na dobre? W całym ferworze rodzice nie umieją wyjść poza emocje chwili, lekarze nie potrafią spojrzeć w perspektywie wykraczającej poza entuzjazm, jaki budzi osiągnięcie rezultatu wbrew przeszkodom. Dążymy do przesuwania granic coraz dalej i coraz dalej, pomijając późniejsze konsekwencje. Najtrudniejsza sytuacja jest wtedy, gdy wcześniactwo to nie jedyny problem. W rezultacie rodzina zostaje na kolejne dziesięciolecia obciążona opieką nad niepełnosprawnym człowiekiem, co niekiedy okazuje się brzemieniem nie do zniesienia nawet dla świętych. W takich związkach rozwody zdarzają się częściej niż przeciętnie, niepełnosprawne dzieci są dużo bardziej zagrożone przemocą psychiczną i fizyczną a nawet śmiercią, kiedy cierpliwość świętych wreszcie się wyczerpuje. Życie a zwłaszcza dorastanie jest w najlepszym razie ryzykowne, czy więc ci, którzy po amatorsku eksperymentują w tej dziedzinie mają moralne prawo przyjmować pogląd, że skoro coś jest możliwe, powinno się to robić? Czy jeśli nauki medyczne kierują się naszymi rozpaczliwymi pragnieniami rzeczywiście wychodzi nam to na dobre? Ewolucja daje zwykle dobitną odpowiedź: NIE.

Edytowane przez _vixen_
Czas edycji: 2012-06-08 o 11:34
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-08, 12:58   #198
blekitne_niebo
Zakorzenienie
 
Avatar blekitne_niebo
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 3 892
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Tak jeszcze do tematu:

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-...ch___list.html

Fragment:

O krok za daleko. Nie igrać z ewolucją.
Problem polega na tym, że obecnie dzięki cudom medycyny udaje się przetrwać dzieciom, które wcześniej nigdy by nie przeżyły. Emocjonalne zaangażowanie rodziców zbiega się z zaangażowaniem lekarzy i z najzupełniej zrozumiałych powodów zwycięża podejście: Jeśli się da to trzeba, ale czy zawsze wychodzi nam to na dobre? W całym ferworze rodzice nie umieją wyjść poza emocje chwili, lekarze nie potrafią spojrzeć w perspektywie wykraczającej poza entuzjazm, jaki budzi osiągnięcie rezultatu wbrew przeszkodom. Dążymy do przesuwania granic coraz dalej i coraz dalej, pomijając późniejsze konsekwencje. Najtrudniejsza sytuacja jest wtedy, gdy wcześniactwo to nie jedyny problem. W rezultacie rodzina zostaje na kolejne dziesięciolecia obciążona opieką nad niepełnosprawnym człowiekiem, co niekiedy okazuje się brzemieniem nie do zniesienia nawet dla świętych. W takich związkach rozwody zdarzają się częściej niż przeciętnie, niepełnosprawne dzieci są dużo bardziej zagrożone przemocą psychiczną i fizyczną a nawet śmiercią, kiedy cierpliwość świętych wreszcie się wyczerpuje. Życie a zwłaszcza dorastanie jest w najlepszym razie ryzykowne, czy więc ci, którzy po amatorsku eksperymentują w tej dziedzinie mają moralne prawo przyjmować pogląd, że skoro coś jest możliwe, powinno się to robić? Czy jeśli nauki medyczne kierują się naszymi rozpaczliwymi pragnieniami rzeczywiście wychodzi nam to na dobre? Ewolucja daje zwykle dobitną odpowiedź: NIE.
Znam przypadek kobiety z ciężko chorym dzieckiem. Ona prawie już odchodzi od zmysłów. Maż ją zostawił, rodzina nie chce pomagać, skazana jest tylko na marną rentę i marne grosze "z dorabiania". Na przemian płacze nad dzieckiem i na niego krzyczy (dziecko jest w takim stanie że nic nie słyszy i nie reaguje na bodźce). Kiedyś mi wyznała że cieszy się jak dziecko dostaje zapalenia płuc i leży w szpitalu bo w końcu przez parę dni może się wyspać, wyjść na spacer, odpocząć. Ona to dziecko kocha całym sercem, życie by za niego oddała, ale nie wytrzymuje nerwowo, bo od lat żyje w wyniszczającym stresie i zmęczeniu. Ogromnie jej współczuję, zwłaszcza tych ambiwalentnych uczuć - rozumiem jej złość i frustrację, ale ona ma potem straszne wyrzuty sumienia które ją zżerają od wewnątrz.
Takie życie to koszmar i nieustanne pasmo cierpień.
blekitne_niebo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-08, 13:25   #199
Sosnowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 3 163
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Tak, na marginesie, skoro przywołano ewolucję. Podobny problem dotyczy in vitro i innych skomplikowanych metod wspomagania rozwoju...
Sosnowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 11:05   #200
Luba
Zakorzenienie
 
Avatar Luba
 
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Bawaria
Wiadomości: 24 548
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Nie wiem jak to wygląda w Polsce ale mogę opisać jak wygladało to w naszym przypadku, żebyście wiedzieli, że uśmiercenie człowieka wcale nie jest takie trudne, nie wymaga wielu komisji itd.

Mój mąż miał duży, ogromny wylew krwi do mózgu. To, że przeżył już określano jako cud. Potem przeszedł szereg operacji. Był w śpiączce. Najpierw lekarze mówili mi, że nie obudzi się ze śpiączki. Ten kto siedział codziennie po pare godzin przy bliskiej osobie, która była w śpiączce, ten kto widział łzy własnych dzieci przy łózku ojca, ten wie co przeżyłam. Czytałam mężowi, gadałam do niego, prosiłam, zeby walczył. W pewnym momencie zostałam poproszona do gabinetu lekarza i tam spytano mnie czy mąż życzył sobie kiedykolwiek takiego "życia" jako roslina podłączona do aparatur. Przedstawiono mi opinię lekarską, gdzie nie było mowy o tym, żeby się obudził a jeśli by to zrobił to jego życie miało być nadal życiem pełnym bólu i bezrozumnym. I lekarz spytał, czy chciałabym, żeby oni ratowali mojego męża w momencie, kiedy będzie miał jakieś problemy z ciśnieniem, z sercem, z czymkolwiek (a miewał takie problemy cały czas, bo mózg był rozregulowany i nie kontrolował ciała, nawet temperatury). Miałam się zastanowić czy podpisać papier w którym nie życzę sobie ratowania życia męża w razie komplikacji. I już, takie to było proste. Żadnych komisji, tylko moja decyzja.
Mój mąż obudził się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia i nie wyglądało to tak jak w filmach, że obudził się i od razu wszytsko ok. Nie mówił, nie oddychał samodzielnie, był karmiony przez sondę, był całkowicie sparaliżowany, wielu rzeczy nie pamietał, na szczęście rozpoznał mnie i dzieci.
Po tym jak zmienił szpital znowu przeprowadzono ze mną rozmowę na temat czy nie chcę czasem podpisać papierka. I mam się zastanowić czy mąż chciałby "tak" żyć.
Tak, postąpiłam samolubnie, bo nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Zatrzymałam go nie tylko dla niego samego ale i dla siebie i dla dzieci, bo wierzyłam głęboko, ze w jakimś stopniu wyzdrowieje. Tak, modliłam się i modlę i wierzę w Miłosierdzie Boskie (jakkolwiek to śmiesznie brzmi dla niektórych). Nie pytam dlaczego nas to spotkało ale cały czas walczę i wierzę, że z tego wyjdziemy. Mamy cudowne dzieci, bez których z pewnością nie poradzilibyśmy sobie (a ja z pewnością, to, ze mam dzieci uchroniło mnie od od załamania się).
Nie wiem w jakim stopniu mój mąż wyzdrowieje ale wiem już, że mogłam ze dwa razy pozbawić go życia i wcale nie było to takie trudne jeśli chodzi o stronę formalną. Podejrzewam, że w Polsce także nie jest to takie trudne i nie polega tylko na "odłączeniu aparatury". Wystarczy powiedzieć, że nie życzysz sobie ratowania życia bliskiej osoby w razie zagrożenia życia. I już. Więc jeśli ktoś nie życzy sobie żeby jego dziecko urodzone za wcześnie, babcia czy mąż, żona itd żyło, to wystarczy powiedzieć lekarzowi, że nie chcesz ratowania ich życia.

I jeszcze. Jesli chcecie ulżyć w cierpieniach swoich najbliższych, jesli uważacie, że śmierć będzie dla nich wybawieniem, to zwyczajnie nie wzywajcie do nich pogotowia, lekarza. Ktoś tu pisał, że na wieść o smierci babci poczuł ulgę. Nie potępiam, rozumiem. Ale wystraczyło samemu zaprzestać "ratowania" babci, poprzez nie wzywanie do niej lekarza, nie podawania leków itd. A umarłaby wczesniej i nie cierpiałaby. Wystarczy przestać opiekować sie takim chorym człowiekiem czy dzieckiem i ta osoba umrze. Decyzja należy zawsze do bliskich.
Więc ta dyskusja tutaj to tylko bicie piany i chęć umycia rąk w "razie czego" i przerzucenia tej decyzji na lekarzy. Nie, lekarze nie będą ratować wbrew waszej woli. To wasza decyzja.
__________________
Nie jestem na tyle młody żeby wiedzieć wszystko
J.M. Barrie


Afazja, darmowa strona z cwiczeniami!

Edytowane przez Luba
Czas edycji: 2012-06-09 o 12:02
Luba jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 12:15   #201
yoona
Zakorzenienie
 
Avatar yoona
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Dublin
Wiadomości: 9 032
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Naprawde wolalabys ciezko chore, cierpiace dziecko niz nie miec go wcale?
może jestem egoistka, ale nigdy w zyciu.
mam doczynienia na co dzień z takimi dziecki, lacznie z takimi, ktore nie ruszają niczym i nawet samodzielnie nie oddychają. NIGDY nie skazałabym dziecka ani siebie, na takie zycie, gdybym miala wybór.

---------- Dopisano o 12:15 ---------- Poprzedni post napisano o 12:12 ----------

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;34519104]No jak to co?
Matka przewaznie sama zostaje, z koniecznością opuszczenia pracy i opieką 24/7, zęby w scianę wbijając. Czasem zdarzy się cud i ojciec nie odejdzie, więc jeszcze jakaś wypłata jest.[/QUOTE]
Najczesciej ojciec odchodzi. Takie sa moje obserwacje. A kobieta co? Wyjscia nie ma, a pewnie codziennie ma mysli, ze tez chciala by spiehdolic.
__________________
Adoptuj Uszate Serduszko!
Klik!

Blogowy świat





Edytowane przez yoona
Czas edycji: 2012-06-09 o 12:14
yoona jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 13:10   #202
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez Luba Pokaż wiadomość
Nie wiem jak to wygląda w Polsce ale mogę opisać jak wygladało to w naszym przypadku, żebyście wiedzieli, że uśmiercenie człowieka wcale nie jest takie trudne, nie wymaga wielu komisji itd.

Mój mąż miał duży, ogromny wylew krwi do mózgu. To, że przeżył już określano jako cud. Potem przeszedł szereg operacji. Był w śpiączce. Najpierw lekarze mówili mi, że nie obudzi się ze śpiączki. Ten kto siedział codziennie po pare godzin przy bliskiej osobie, która była w śpiączce, ten kto widział łzy własnych dzieci przy łózku ojca, ten wie co przeżyłam. Czytałam mężowi, gadałam do niego, prosiłam, zeby walczył. W pewnym momencie zostałam poproszona do gabinetu lekarza i tam spytano mnie czy mąż życzył sobie kiedykolwiek takiego "życia" jako roslina podłączona do aparatur. Przedstawiono mi opinię lekarską, gdzie nie było mowy o tym, żeby się obudził a jeśli by to zrobił to jego życie miało być nadal życiem pełnym bólu i bezrozumnym. I lekarz spytał, czy chciałabym, żeby oni ratowali mojego męża w momencie, kiedy będzie miał jakieś problemy z ciśnieniem, z sercem, z czymkolwiek (a miewał takie problemy cały czas, bo mózg był rozregulowany i nie kontrolował ciała, nawet temperatury). Miałam się zastanowić czy podpisać papier w którym nie życzę sobie ratowania życia męża w razie komplikacji. I już, takie to było proste. Żadnych komisji, tylko moja decyzja.
Mój mąż obudził się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia i nie wyglądało to tak jak w filmach, że obudził się i od razu wszytsko ok. Nie mówił, nie oddychał samodzielnie, był karmiony przez sondę, był całkowicie sparaliżowany, wielu rzeczy nie pamietał, na szczęście rozpoznał mnie i dzieci.
Po tym jak zmienił szpital znowu przeprowadzono ze mną rozmowę na temat czy nie chcę czasem podpisać papierka. I mam się zastanowić czy mąż chciałby "tak" żyć.
Tak, postąpiłam samolubnie, bo nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Zatrzymałam go nie tylko dla niego samego ale i dla siebie i dla dzieci, bo wierzyłam głęboko, ze w jakimś stopniu wyzdrowieje. Tak, modliłam się i modlę i wierzę w Miłosierdzie Boskie (jakkolwiek to śmiesznie brzmi dla niektórych). Nie pytam dlaczego nas to spotkało ale cały czas walczę i wierzę, że z tego wyjdziemy. Mamy cudowne dzieci, bez których z pewnością nie poradzilibyśmy sobie (a ja z pewnością, to, ze mam dzieci uchroniło mnie od od załamania się).
Nie wiem w jakim stopniu mój mąż wyzdrowieje ale wiem już, że mogłam ze dwa razy pozbawić go życia i wcale nie było to takie trudne jeśli chodzi o stronę formalną. Podejrzewam, że w Polsce także nie jest to takie trudne i nie polega tylko na "odłączeniu aparatury". Wystarczy powiedzieć, że nie życzysz sobie ratowania życia bliskiej osoby w razie zagrożenia życia. I już. Więc jeśli ktoś nie życzy sobie żeby jego dziecko urodzone za wcześnie, babcia czy mąż, żona itd żyło, to wystarczy powiedzieć lekarzowi, że nie chcesz ratowania ich życia.

I jeszcze. Jesli chcecie ulżyć w cierpieniach swoich najbliższych, jesli uważacie, że śmierć będzie dla nich wybawieniem, to zwyczajnie nie wzywajcie do nich pogotowia, lekarza. Ktoś tu pisał, że na wieść o smierci babci poczuł ulgę. Nie potępiam, rozumiem. Ale wystraczyło samemu zaprzestać "ratowania" babci, poprzez nie wzywanie do niej lekarza, nie podawania leków itd. A umarłaby wczesniej i nie cierpiałaby. Wystarczy przestać opiekować sie takim chorym człowiekiem czy dzieckiem i ta osoba umrze. Decyzja należy zawsze do bliskich.
Więc ta dyskusja tutaj to tylko bicie piany i chęć umycia rąk w "razie czego" i przerzucenia tej decyzji na lekarzy. Nie, lekarze nie będą ratować wbrew waszej woli. To wasza decyzja.

Luba, a gdyby tak nie obudził się i leżał tak rok, dwa, trzy, dziesięć...?
Powiem szczerze, że nawet nie wyobrażam sobie tego, co przeżyłaś, musisz być silną kobietą.

Mój dziadek ma nowotwór z przerzutami, dowiedzieliśmy się o tym roku temu. Lekarz odradził jakiekolwiek intensywne leczenie, chemioterapię, bo to niewiele by to dało, oprócz złego samopoczucia po chemii, ciągania po szpitalach, wyczekiwania w kolejce. I wg mnie takie rozwiązanie było najlepsze, bo dziadek w miarę spokojnie przeżył ten rok, dopiero niedawno trafił do szpitala i jego dni zapewne są policzone.
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 14:48   #203
Chatul
ma zielone pojęcie
 
Avatar Chatul
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Luba, dużo siły i wytrwałości życzę

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Mój dziadek ma nowotwór z przerzutami, dowiedzieliśmy się o tym roku temu. Lekarz odradził jakiekolwiek intensywne leczenie, chemioterapię, bo to niewiele by to dało, oprócz złego samopoczucia po chemii, ciągania po szpitalach, wyczekiwania w kolejce. I wg mnie takie rozwiązanie było najlepsze, bo dziadek w miarę spokojnie przeżył ten rok, dopiero niedawno trafił do szpitala i jego dni zapewne są policzone.
Ale tutaj decyzja została podjęta przez dziadka, a nie przez jego rodzinę? Czy lekarz tylko rodzinie powiedział co i jak, a dziadek nawet nie wiedział w jakim jest stanie?
__________________
Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”.
Spock („Star Trek”)
Chatul jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2012-06-09, 15:23   #204
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Dziadek wie, w jakim jest stanie, może nie w 100%, ale wie. Pewnie jakby go lekarz przekonywał, że warto brać chemię, to by bral, ale nikt czegoś takiego nie robił, bo po co.
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 15:36   #205
Chatul
ma zielone pojęcie
 
Avatar Chatul
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Dziadek wie, w jakim jest stanie, może nie w 100%, ale wie. Pewnie jakby go lekarz przekonywał, że warto brać chemię, to by bral, ale nikt czegoś takiego nie robił, bo po co.
No tak, tyle, że to jednak inna sytuacja niż w przypadku ratowania wcześniaka. Dziadek zna swój stan (przynajmniej w grubsza) i sam podjął decyzję. Na dobrą sprawę mógłby przecież powiedzieć: „wolę brać chemię i spróbować pokonać raka”, nawet gdyby lekarz próbował go przekonać, że to jest bez sensu.
Za to wcześniak nie zna swojego stanu zdrowia i sam nie może powiedzieć „chcę żyć” czy „wolę umrzeć” — ktoś musi podjąć decyzję za niego. I tutaj pojawia się problem kto ma tę decyzję podjąć, kto ma za nią odpowiadać (jak np. rodzice mówią „nie ratować”, a lekarze ratują, a potem się okazuje, że dziecko zostaje bardzo chore i upośledzone do końca życia) i w oparciu o co tę decyzję podejmować (jak na razie medycyna nie potrafi bardzo skutecznie przewidywać kto ma szansę na przeżycie, a kto nie — w przypadku wcześniaków to często prawdziwa loteria). Mnie samej podoba się propozycja użytkowniczki kotnaplocie (sama zresztą coś podobnego proponowałam) — ratować każdego wcześniaka i po tygodniu/dwóch tygodniach podejmować decyzję, bo dopiero wtedy naprawdę widać w jakim stanie jest dziecko.
__________________
Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”.
Spock („Star Trek”)
Chatul jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 17:47   #206
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Szkoda, że w naszym kraju nie ma poważnej dyskusji na takie trudne tematy (jak też eutanazja), zawsze znajdą się ludzie wyjeżdżający z wartościami katolickimi, chrześcijańskimi, jakby to dyskusję całą kończyło, chociaż jest coraz więcej ludzi nie podzielających tych poglądów. Medycyna będzie potrafiła przedłużać życie, może nasze pokolenie spokojnie setki dożyje...problem w tym, w jakim stanie zdrowia.

Ja osobiście bałam się ten wątek założyć, żeby komuś przykrości nie sprawić, bo różne ludzie mają doświadczenia za sobą.
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 20:04   #207
Seona
Zakorzenienie
 
Avatar Seona
 
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Luba, a gdyby tak nie obudził się i leżał tak rok, dwa, trzy, dziesięć...?
Przecież Luba napisała:

Cytat:
Napisane przez Luba Pokaż wiadomość
Przedstawiono mi opinię lekarską, gdzie nie było mowy o tym, żeby się obudził a jeśli by to zrobił to jego życie miało być nadal życiem pełnym bólu i bezrozumnym.

I lekarz spytał, czy chciałabym, żeby oni ratowali mojego męża w momencie, kiedy będzie miał jakieś problemy z ciśnieniem, z sercem, z czymkolwiek (a miewał takie problemy cały czas, bo mózg był rozregulowany i nie kontrolował ciała, nawet temperatury).
Miał być "rośliną". Na szczęście podjęła dobrą decyzję i dała Mu szansę. Wybudził się i dochodzi do siebie.

Gdyby powiedziała inaczej byłaby w tej chwili wdową a dziecin nie miałyby ojca.

Teraz tylko można zadać sobie pytanie: ile osób takiej szansy nie dostało? Bo mąż/żona powiedzieli "nie".

Vixen to bardzo trudny temat

Co do ratowania wcześniaków.
Moja przyjaciółka urodziła córeczkę w 17 tc. Zuzia zmarła oczywiście. Niektórzy mówią że tylko poroniła, bo to tak wczesna ciąża, chociaż Justyna rodziła naturalnie. Słyszała pierwszy krzyk malutkiej. Mówi, że był to najpiękniejszy płacz jaki słyszała. Malutka krzyknęła mocno i głośno i umarła. Justyna błagała lekarzy "ratujcie ją, dajcie jej tlen". Widziała ją przez moment i była podobna do taty.

Ja nigdy nie zapomnę pierwszego płaczu swojej córki. Powtarzałam "płacz sobie, płacz" bo wtedy ją słyszałam. Ona usłyszała to tylko raz.

Minęło 3 miesiące od porodu. Justyna mówi, że gdyby medycyna poszła do przodu to chciałaby, aby ratować jej dziecko mimo, nawet gdyby miało być roślinką. Mówi, że opiekowałaby się tą roślinką najtroskliwiej na świecie. Nie ma myśli, że "dobrze, że nie mam takiego chorego dziecka i nie jestem przy nikim uwiązana". Mówi, że nawet jakby 2 -3 dni to dziecko pożyło to ona by była najszczęśliwsza na świecie.

Jej Zuzia nie ma grobu ani nie jest nigdzie zapisana. Jest tylko w głowie swojej mamy.

I nie jest to egoistyczne każda matka chciałaby ratować swoje dziecko. Dla mnie takie pisanie "ja bym to, ja bym tamto" jeśli nie jesteś postawiona przed faktem dokonanym to nie można sobie ot tak teoretyzować
__________________

Ślub
Pati
Lili
Seona jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 20:19   #208
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Szczerze mówiąc, nie wierzę, że ktoś da radę psychicznie opiekować się latami tak brzydko zwaną "roślinką". Dzień i noc. Łatwo jest mówić, ale to jest patrzenie dzień w dzień na cierpienie własnego dziecka. Czytałam wiele artykułów o takich rodzinach, z rodziców zostają zwykle emocjonalne wraki, bez żadnego życia.

Edytowane przez _vixen_
Czas edycji: 2012-06-09 o 20:26
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 20:23   #209
Luba
Zakorzenienie
 
Avatar Luba
 
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Bawaria
Wiadomości: 24 548
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Luba, a gdyby tak nie obudził się i leżał tak rok, dwa, trzy, dziesięć...?
Nie wiem. Na razie to 8 miesiąc choroby mojego męża. I nie wiem co zrobię za pare miesięcy, jak się będe czuła, w jakim stanie będzie mój mąż, wiem jednak, że nie do mnie należy decyzja o jego śmierci. Bo nie czuję się na siłach decydować o czyimś losie po tym czego doświadczyłam do tej pory.
Na razie jeżdżę 6 razy w tygodniu 70 kilometrów w jedną i 70 kilometrów w drugą stronę, ćwiczę z moim męzem i cieszę się z każdego słowa, drgnięcia, ruchu, usmiechu i wcale nie ejstm silna, bo od 8 miesięcy wieczorami płaczę w poduszkę.


Cytat:
Napisane przez _vixen_ Pokaż wiadomość
Mój dziadek ma nowotwór z przerzutami, dowiedzieliśmy się o tym roku temu. Lekarz odradził jakiekolwiek intensywne leczenie, chemioterapię, bo to niewiele by to dało, oprócz złego samopoczucia po chemii, ciągania po szpitalach, wyczekiwania w kolejce. I wg mnie takie rozwiązanie było najlepsze, bo dziadek w miarę spokojnie przeżył ten rok, dopiero niedawno trafił do szpitala i jego dni zapewne są policzone.
Mój tata jest własnie po operacji usunięcia nerki z guzem, za pare dni wraca do domu. Pierwsi dwaj lekarze do których się zwrócił powiedzieli mu, że na zdjęciach widać przerzuty w płucach, druga nerka nie pracuje i tata nadaje się tylko do opieki paliatywnej, czyli: umierasz człowieku. Ojciec chciał się poddać, bo po takich wiadomościach wszytskiego się odechciewa. Ja i moja siostra i przyjaciólka mojego ojca jednak nie chciałyśmy odpuścić. Dzieki znajomościom swojej przyjaciólki ojciec dostał się szpitala, miał operację, ostatecznie po szczegółowych badaniach okazało się, że druga nerka dobrze pracuje, a w płucach prawdopodobnie nie ma przerzutów.
Nie wiem co będzie z moim ojcem tak samo nie wiem co będzie dalej z moim mężem, ale wiem jedno: chole...ra, nie można się poddawać.
Będę ich wydzierała pazurami z choroby, chocby nie wiem co. I im tez nie pozwolę odpuścić, podobno wsparcie rodziny i nastawienie chorego, jego chęć wyzdrowienia to połowa sukcesu.

Jeszcze jedno. Wiem, że każdy będzie musiał kiedyś umrzeć. Ale chcę powiedzieć, że jak długo jest mozliwość walki, to ja chcę każdą możliwość wykorzystać. Jak będzie trzeba odpuścić i dac komuś w spokoju odejść, to mam nadzieję, że będę też potrafiła odpuścić.
__________________
Nie jestem na tyle młody żeby wiedzieć wszystko
J.M. Barrie


Afazja, darmowa strona z cwiczeniami!

Edytowane przez Luba
Czas edycji: 2012-06-09 o 20:28
Luba jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-09, 20:31   #210
_vixen_
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym

Dziadek ma wielkiego guza w jelicie grubym, przerzuty na nadnerczach i w płucach. Mam w rodzinie lekarzy i to oni doradzali, że chemioterapia nie ma sensu. I ja się z tym zgadzam, bo dzięki temu przeżył rok w domu, a nie jeżdżąc po szpitalach.

Ja dopiero od moich ciążowych problemów uświadomiłam sobie w co się wpakowałam z tym dzieckiem Że już zawsze będę bała się o zdrowie mojego dziecka, bo to jest najważniejsze, chociaż to brzmi banalnie. Ludzie mówią "byle zdrowe było", i każdy przyjmuje to niejako za oczywistość, że przecież będzie, że ciąże donosi, urodzi bez komplikacji zdrowego noworodka. A urodzenie zdrowego dziecka to naprawdę wielkie szczęście, a nie coś co się z automatu należy. A tyle się w szpitalu naoglądałam kobiet palących w ciąży jak smoki i jeszcze się z tego cieszących, że najpierw buchnie dym, a dopiero potem dziecko wyjdzie...

Edytowane przez _vixen_
Czas edycji: 2012-06-09 o 20:32
_vixen_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Forum plotkowe


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-03-05 12:21:02


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:20.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.