|
|
#181 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 47 595
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#182 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 15 643
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
dlatego mówię/piszę, osoba, której dotyczy dany "problem" sama powinna decydować, a nie "ktoś" ![]() można wiedziec co sie stało? |
|
|
|
|
|
#183 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 3 163
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
LUBA!!!!
O kurcze! Przykro mi, że to Was spotkało. A tak się zastanawiałam gdzie zniknęłaś (bo brakowało mi Twoich postów na odchowalni). Mam nadzieję, że Twój mąż jak najkrócej będzie potrzebował tej całej aparatury i to dlatego, że będzie odzyskiwał siły i wracał do zdrowia. A póki potrzebuje, to niech korzysta i walczcie dalej! Pozdrawiam!!! |
|
|
|
|
#184 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Życie nie jest czarno białe i oczywiście, najłatwiej jest powiedzieć - ratujmy wszystkie życia, przedłużajmy je, nieważne za jaką cenę, bo życie jest najważniejsze. Ale niestety to samo życie stawia przed nami mnóstwo dylematów etycznych, tak było zawsze, ale wraz z postępem medycznym stają się one coraz trudniejsze do rozstrzygnięcia. I właśnie dlatego warto o tym rozmawiać, chociaż dla wielu moze być to bolesne.
|
|
|
|
|
#185 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Luba
Trzymajcie się i niech Mąż dalej zdrowieje!
|
|
|
|
|
#186 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Zgadzam się. I co z tego, że to jest teoretyzowanie? Każdy, nawet jeśli tego typu decyzję podejmował, to o tym jak zareagowałby w podobnej sytuacji po raz kolejny może jedynie poteoretyzować. Bo tego nie wie, póki nie przeżyje - może mieć większą lub mniejszą pewność, ale nie całkowitą. Poza tym - nie zapominajmy, że rozmawiamy tu o ratowaniu WCZEŚNIAKÓW, nie ofiar wypadków/chorób/nieszczęśliwych zdarzeń itd. Wydaje mi się, że to ma spore znaczenie ![]() No i jeszcze jedno: sądzę, że nikt z nas nie ma wątpliwości, by ratować dzieci urodzone w np. 30 tygodniu ciąży. Ale w momencie, gdy rodzi się 20tygodniowe dziecko (tak btw - w niektórych publikacjach wcześniak to dziecko urodzone między 36 a 26 tygodniem ciąży - tych młodszych nawet się pod uwagę nie bierze) to wg mnie tych wątpliwości co do ratowania powinno być bardzo dużo.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
|
|
|
|
|
#187 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Dylemty się pojawiają, bolekarz np.w Wielkiej Brytanii raczej nie powie: szanszadnych na przezycie dziecko nie ma.I jeszcze dochodzi ten prawnyparadoks, gdzie się ratuje 24 wczesniaka, jednocześnie dając możliwość usuniecia 24 tygodniowej ciąży. Wg mojej opinii,obiektywizm lekarza jest niewystarczający. Ten obiektywizm, musiałby byc reprezentowany przezgrono lekarzy,a nie dwoch czy trzech. lekarz teżczłowiek, czasami mimo wykształcenia bywa chamski,leniwy wygodny. I do tej opinii zespołu powinni miec mozliwość wypowiedzenia swoich uwag rodzice dziecka. Lubo powodzenia i zdrowia dla męża.
__________________
Blogi są dwa ![]() blogowo: poradnik emigranta nowy post: 14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali blogowo: aktywnie nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
Edytowane przez ***luna Czas edycji: 2012-06-07 o 10:40 |
|
|
|
|
|
#188 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
No i własnie ja cały czas mówię o stworzeniu algorytmu postępwania - a takiego algorytmu nie tworzy jedna osoba czy dwie. Logiczne jest też, że nawet w oparciu o algorytm decyzji nie podejmie jeden czy 2 lekarzy - tak samo przecież, jak przy stwierdzeniu śmierci mózgu - procedura skomplikowana, i to chyba dobrze.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
|
|
|
|
|
#189 | ||
|
Komplikatorka
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 20 298
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Cytat:
Dużo sił dla Ciebie i zdrówka dla męża! Właśnie o takich przypadkach mówiłam. Jak by lekarze mięli podjąć decyzje to pewnie już by chłopaka odłączyli a tu proszę ! Usłyszeć od męża który niby miał już nie żyć, że kocha i cieszy się że nas widzi ? Bezcenne. Dlatego warto walczyć o swoich bliskich. Nikt nie sprawi, że zmienię zdanie. Spojrze na moją chrześnice która ważyła tyle co połowa torebki cukru a teraz jest dużą pannicą i wiem że warto walczyć
__________________
"Sens zdarzeń pojawia się z opóźnieniem. Trzeba tylko przeczekać. To co dziś jest czystym cierpieniem, po czasie okazuje się przedsionkiem szczęścia i mądrości". |
||
|
|
|
|
#190 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 3 892
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
W tym wątku jest poruszanych mnóstwo całkowicie różnych kwestii. Nikt nie mówi o tym żeby siłą wyrywać dzieci matkom, odłączać od tak sobie i cześć. Na oddziałach neonatologicznych jest mnóstwo wcześniaków i wiele z nich świetnie sobie radzi i dalej żyje bez lub z niewielkimi odchyleniami od normy. Tylko nie wiem dlaczego niektórym jest tak trudno zrozumieć że są sytuacje w których nie ma żadnej nadziei na jakiekolwiek normalne funkcjonowanie. Być może wiele z Was nie ma styczności i po prostu nie widziało jaka to nieustająca męka opiekować się osobą całkowicie pozbawioną kontaktu ze światem - są sytuacje gdzie nie ma żadnej nadziei na poprawę stanu. Absolutnie żadnej.
Ja wiem że to niesamowicie ciężka decyzja żeby zaprzestać leczenia czy tez prób utrzymywania przy życiu. Ale nie wiem czy wyobrażacie sobie i czy same byłybyście gotowe na kilkanaście/kilkadziesiąt lat opieki 24 godziny na dobę. Przykład z chłopakiem z SSPE bardzo dobry - ja się nie dziwię że matka prosi o eutanazję, bo to musi być niesamowity ból patrzeć na tak ogromne cierpienie własnego dziecka. |
|
|
|
|
#191 | ||||
|
ma zielone pojęcie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Poza tym, czy w przypadku wcześniaka (dajmy na to, z 26. tygodnia) można w czasie pierwszej doby życia orzec czy ma on szansę na dalsze życie, czy nie ma i lepiej mu ulżyć w cierpieniach?
__________________
„Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”. Spock („Star Trek”) |
||||
|
|
|
|
#192 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Mam Chatul wrażenie, że próbujesz strasznie uprościć to o czym ja mówię po to, żeby mi pokazać, że nie mam racji. A mam wrażenie, że do konca nie rozumiesz o co mi chodzi po prostu. Wiesz jak wygląda np. orzekanie o śmierci mózgu? Wiesz ile taki proces trwa? Na oddziale na którym jestem ostatnio trwało to tydzień. Komisja zbierała się 2 razy, w międzyczasie wykonywane było mnóstwo badań. I tak ja również widzę orzekanie w sprawie wcześniaków. Nie 1 test i pstryk - zostawiamy dziecko żeby umarło. Raczej różne badania, ich wyniki oceniane przez zespół specjalistów i wtedy dopiero ewentualne stwierdzenie "nie ratujemy". Bo niestety ale jeśli rodzi się wcześniak z wagą urodzeniową znacznie niższą niż powinien mieć w swoim wieku (a tak się przecież często zdarza - poród przedwczesny nie bierze się z powietrza, bywa że jest spowodowany np. wadami płodu) a do tego np. nie w pełni rozwiniętymi płucami i poważnymi chorobami współistniejacymi - to po co to dziecko (i jego otoczenie) męczyć?
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się. Śledź też pies! - blogujemy ♥ |
|
|
|
|
|
#193 | |||
|
ma zielone pojęcie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
![]() Cytat:
Cytat:
__________________
„Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”. Spock („Star Trek”) |
|||
|
|
|
|
#194 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 2 491
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Przygnębiający wątek.
Sama nie jestem zwolennikiem uporczywego utrzymywania przy życiu, ale czemu tu padają słowa, że nie dajemy dziecku wyboru ratując je, a pozbawiając je leczenia i skazując na śmierć to taki wybór mu niby dajemy? ![]() A już w ogóle rozwalił mnie fragment o rodzicach dziecka chorego na raka, którzy uporczywie walczą o jego życie. Co w tym złego? Kto wam daje prawo oceniać tych ludzi? Z roku na rok rośnie ilość terapii i można coraz skuteczniej wydłużać życie, a coraz częściej również wyleczyć. Brak mi również słow na poruszony tutaj temat, jakim jest ciężar finansowy dla państwa z tytułu leczenia wcześniaków... Równie dobrze nie ratujmy osób po wypadkach, a emerytów i niepełnosprawnych poddajmy przymusowej eutanazji, żeby przestali społeczeństwo obciążać Mam wrażenie, że dzisiejszy świat do tego coraz bardziej dąży.
__________________
"A ci, którzy tańczyli, zostali uznani za szalonych przez tych, którzy nie słyszeli muzyki". Edytowane przez ever-dream Czas edycji: 2012-06-07 o 13:10 |
|
|
|
|
#195 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Tematy finansowe z pewnością też są niewygodne, ale o tym też trzeba rozmawiać. Leżałam w szpitalu, ogólnie bida i skandaliczne wyżywienie, na śniadanie np. takie delicje jak chleb z jakimś pseudomasłem i zimna parówa (dla kobiet w ciąży ). Pieniądze skądś trzeba wziąć, z drukarni się niestety nie da ![]() No i jeśli uratuje się skrajnego wcześniaka, któremu się nie poszczęści, będzie ciężko upośledzony, rodzice nie dadzą rady się nim zająć, to w efekcie społeczeństwo będzie łożyło na jego utrzymanie w domu opieki. Chociaż, swoją drogą, to zawsze zastanawiam się, na ile w naszym kraju faktycznie nie ma pieniędzy na takie sprawy jak domy opieki, leczenie, rehabilitacja, a na ile pieniądze są, ale źle dysponowane, czego najlepszym przykładem jest polska patologia związana z sanatoriami, gdzie całkiem zdrowi w sumie ludzie jeżdzą na bezsensowne zabiegi i randkowanie na dansingach. I to jest dopiero skandal. |
|
|
|
|
|
#196 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Mondello
Wiadomości: 324
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Kurcze, strasznie ciężki temat. Z jednej strony, sama jestem wcześniakiem urodzonym w 26 tygodniu. I mnie się akurat udało. Ważyłam skrajnie mało ( moja mama w dniu porodu rano, jeszcze przed cc ważyła 39kg, ja chyba poniżej jednego kilograma ). Żyję, mam się dobrze, widze normalnie, słuch mam świetny ( w tym muzyczny absolutny ), wprawdzie na ból jestem trochę nadwrażliwa, ale poza tym nic. Albo od razu powiem, nie nic, ale poza wcześniactwem mam też CAIS, urodziłam się bez jajników, macicy i ogólnie układu rozrodczego i bardziej mi w życiu dorosłym przeszkadzają konsekwencje tego, niż wcześniactwa.
Ale ogólnie na tej neonatologii tak wesoło nie było. Leżało tam podobno ( opieram się na opowieściach mojego taty, on to widział ) mnóstwo dzieci starszych o kilka tygodni i dużo większysch ode mnie, które nawet nie miały siły się ruszyć czy zapłakać. Większośc umarła. ja byłam najmniejsza, najmłodsza i najbardziej żywiołowa, igłe miałam wsadzoną, to próbowałam wyjąć, wszystko w inkubatorze próbowałam zjeść, wymierzałąm po sześćdziesiąt kopnięc próbując dosięgnąć ściany itd. W teorii nie powinnam mieć sił, żeby się ruszyć. I te dzieci obok mnie, urodzone w 30 czy 32 tygodniu często nie miały. Moim zdaniem najlepsze, co można by zrobić, to ratować takie dziecko przez powiedzmy, tydzień. Po takim czasie już w miarę widać, które dzieci z tego wyjdą, a które albo umrą, albo będą skrajnie niepełnosprawne. I w tych przypadkach trzeba by brać rodziców na rozmowę, wyjaśniać, że dziecko najparwdopodobniej nigdy nie będzie w stanie w jakikolwiek sposób samodzielnie funkcjonować i zniechęcac do leczenia. Natomiast nie do końca sobie wyobrażam, że kobieta w zasadzie jeszcze rodzi albo jest nieprzytymna i wyjmują z niej dziecko a nad nią odbywa się dyskusja, ratować czy nie. |
|
|
|
|
#197 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Tak jeszcze do tematu:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-...ch___list.html Fragment: O krok za daleko. Nie igrać z ewolucją. Problem polega na tym, że obecnie dzięki cudom medycyny udaje się przetrwać dzieciom, które wcześniej nigdy by nie przeżyły. Emocjonalne zaangażowanie rodziców zbiega się z zaangażowaniem lekarzy i z najzupełniej zrozumiałych powodów zwycięża podejście: Jeśli się da to trzeba, ale czy zawsze wychodzi nam to na dobre? W całym ferworze rodzice nie umieją wyjść poza emocje chwili, lekarze nie potrafią spojrzeć w perspektywie wykraczającej poza entuzjazm, jaki budzi osiągnięcie rezultatu wbrew przeszkodom. Dążymy do przesuwania granic coraz dalej i coraz dalej, pomijając późniejsze konsekwencje. Najtrudniejsza sytuacja jest wtedy, gdy wcześniactwo to nie jedyny problem. W rezultacie rodzina zostaje na kolejne dziesięciolecia obciążona opieką nad niepełnosprawnym człowiekiem, co niekiedy okazuje się brzemieniem nie do zniesienia nawet dla świętych. W takich związkach rozwody zdarzają się częściej niż przeciętnie, niepełnosprawne dzieci są dużo bardziej zagrożone przemocą psychiczną i fizyczną a nawet śmiercią, kiedy cierpliwość świętych wreszcie się wyczerpuje. Życie a zwłaszcza dorastanie jest w najlepszym razie ryzykowne, czy więc ci, którzy po amatorsku eksperymentują w tej dziedzinie mają moralne prawo przyjmować pogląd, że skoro coś jest możliwe, powinno się to robić? Czy jeśli nauki medyczne kierują się naszymi rozpaczliwymi pragnieniami rzeczywiście wychodzi nam to na dobre? Ewolucja daje zwykle dobitną odpowiedź: NIE. Edytowane przez _vixen_ Czas edycji: 2012-06-08 o 11:34 |
|
|
|
|
#198 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 3 892
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Takie życie to koszmar i nieustanne pasmo cierpień. |
|
|
|
|
|
#199 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z domu
Wiadomości: 3 163
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Tak, na marginesie, skoro przywołano ewolucję. Podobny problem dotyczy in vitro i innych skomplikowanych metod wspomagania rozwoju...
|
|
|
|
|
#200 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Bawaria
Wiadomości: 24 548
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Nie wiem jak to wygląda w Polsce ale mogę opisać jak wygladało to w naszym przypadku, żebyście wiedzieli, że uśmiercenie człowieka wcale nie jest takie trudne, nie wymaga wielu komisji itd.
Mój mąż miał duży, ogromny wylew krwi do mózgu. To, że przeżył już określano jako cud. Potem przeszedł szereg operacji. Był w śpiączce. Najpierw lekarze mówili mi, że nie obudzi się ze śpiączki. Ten kto siedział codziennie po pare godzin przy bliskiej osobie, która była w śpiączce, ten kto widział łzy własnych dzieci przy łózku ojca, ten wie co przeżyłam. Czytałam mężowi, gadałam do niego, prosiłam, zeby walczył. W pewnym momencie zostałam poproszona do gabinetu lekarza i tam spytano mnie czy mąż życzył sobie kiedykolwiek takiego "życia" jako roslina podłączona do aparatur. Przedstawiono mi opinię lekarską, gdzie nie było mowy o tym, żeby się obudził a jeśli by to zrobił to jego życie miało być nadal życiem pełnym bólu i bezrozumnym. I lekarz spytał, czy chciałabym, żeby oni ratowali mojego męża w momencie, kiedy będzie miał jakieś problemy z ciśnieniem, z sercem, z czymkolwiek (a miewał takie problemy cały czas, bo mózg był rozregulowany i nie kontrolował ciała, nawet temperatury). Miałam się zastanowić czy podpisać papier w którym nie życzę sobie ratowania życia męża w razie komplikacji. I już, takie to było proste. Żadnych komisji, tylko moja decyzja. Mój mąż obudził się w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia i nie wyglądało to tak jak w filmach, że obudził się i od razu wszytsko ok. Nie mówił, nie oddychał samodzielnie, był karmiony przez sondę, był całkowicie sparaliżowany, wielu rzeczy nie pamietał, na szczęście rozpoznał mnie i dzieci. Po tym jak zmienił szpital znowu przeprowadzono ze mną rozmowę na temat czy nie chcę czasem podpisać papierka. I mam się zastanowić czy mąż chciałby "tak" żyć. Tak, postąpiłam samolubnie, bo nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Zatrzymałam go nie tylko dla niego samego ale i dla siebie i dla dzieci, bo wierzyłam głęboko, ze w jakimś stopniu wyzdrowieje. Tak, modliłam się i modlę i wierzę w Miłosierdzie Boskie (jakkolwiek to śmiesznie brzmi dla niektórych). Nie pytam dlaczego nas to spotkało ale cały czas walczę i wierzę, że z tego wyjdziemy. Mamy cudowne dzieci, bez których z pewnością nie poradzilibyśmy sobie (a ja z pewnością, to, ze mam dzieci uchroniło mnie od od załamania się). Nie wiem w jakim stopniu mój mąż wyzdrowieje ale wiem już, że mogłam ze dwa razy pozbawić go życia i wcale nie było to takie trudne jeśli chodzi o stronę formalną. Podejrzewam, że w Polsce także nie jest to takie trudne i nie polega tylko na "odłączeniu aparatury". Wystarczy powiedzieć, że nie życzysz sobie ratowania życia bliskiej osoby w razie zagrożenia życia. I już. Więc jeśli ktoś nie życzy sobie żeby jego dziecko urodzone za wcześnie, babcia czy mąż, żona itd żyło, to wystarczy powiedzieć lekarzowi, że nie chcesz ratowania ich życia. I jeszcze. Jesli chcecie ulżyć w cierpieniach swoich najbliższych, jesli uważacie, że śmierć będzie dla nich wybawieniem, to zwyczajnie nie wzywajcie do nich pogotowia, lekarza. Ktoś tu pisał, że na wieść o smierci babci poczuł ulgę. Nie potępiam, rozumiem. Ale wystraczyło samemu zaprzestać "ratowania" babci, poprzez nie wzywanie do niej lekarza, nie podawania leków itd. A umarłaby wczesniej i nie cierpiałaby. Wystarczy przestać opiekować sie takim chorym człowiekiem czy dzieckiem i ta osoba umrze. Decyzja należy zawsze do bliskich. Więc ta dyskusja tutaj to tylko bicie piany i chęć umycia rąk w "razie czego" i przerzucenia tej decyzji na lekarzy. Nie, lekarze nie będą ratować wbrew waszej woli. To wasza decyzja.
__________________
Nie jestem na tyle młody żeby wiedzieć wszystko J.M. Barrie Afazja, darmowa strona z cwiczeniami! Edytowane przez Luba Czas edycji: 2012-06-09 o 12:02 |
|
|
|
|
#201 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Dublin
Wiadomości: 9 032
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
mam doczynienia na co dzień z takimi dziecki, lacznie z takimi, ktore nie ruszają niczym i nawet samodzielnie nie oddychają. NIGDY nie skazałabym dziecka ani siebie, na takie zycie, gdybym miala wybór. ---------- Dopisano o 12:15 ---------- Poprzedni post napisano o 12:12 ---------- [1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;34519104]No jak to co? Matka przewaznie sama zostaje, z koniecznością opuszczenia pracy i opieką 24/7, zęby w scianę wbijając. Czasem zdarzy się cud i ojciec nie odejdzie, więc jeszcze jakaś wypłata jest.[/QUOTE] Najczesciej ojciec odchodzi. Takie sa moje obserwacje. A kobieta co? Wyjscia nie ma, a pewnie codziennie ma mysli, ze tez chciala by spiehdolic. Edytowane przez yoona Czas edycji: 2012-06-09 o 12:14 |
|
|
|
|
|
#202 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Luba, a gdyby tak nie obudził się i leżał tak rok, dwa, trzy, dziesięć...? Powiem szczerze, że nawet nie wyobrażam sobie tego, co przeżyłaś, musisz być silną kobietą. Mój dziadek ma nowotwór z przerzutami, dowiedzieliśmy się o tym roku temu. Lekarz odradził jakiekolwiek intensywne leczenie, chemioterapię, bo to niewiele by to dało, oprócz złego samopoczucia po chemii, ciągania po szpitalach, wyczekiwania w kolejce. I wg mnie takie rozwiązanie było najlepsze, bo dziadek w miarę spokojnie przeżył ten rok, dopiero niedawno trafił do szpitala i jego dni zapewne są policzone. |
|
|
|
|
|
#203 | |
|
ma zielone pojęcie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Luba, dużo siły i wytrwałości życzę
Cytat:
__________________
„Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”. Spock („Star Trek”) |
|
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#204 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Dziadek wie, w jakim jest stanie, może nie w 100%, ale wie. Pewnie jakby go lekarz przekonywał, że warto brać chemię, to by bral, ale nikt czegoś takiego nie robił, bo po co.
|
|
|
|
|
#205 | |
|
ma zielone pojęcie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: T'Kashi (Wolkan)
Wiadomości: 40 401
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Za to wcześniak nie zna swojego stanu zdrowia i sam nie może powiedzieć „chcę żyć” czy „wolę umrzeć” — ktoś musi podjąć decyzję za niego. I tutaj pojawia się problem kto ma tę decyzję podjąć, kto ma za nią odpowiadać (jak np. rodzice mówią „nie ratować”, a lekarze ratują, a potem się okazuje, że dziecko zostaje bardzo chore i upośledzone do końca życia) i w oparciu o co tę decyzję podejmować (jak na razie medycyna nie potrafi bardzo skutecznie przewidywać kto ma szansę na przeżycie, a kto nie — w przypadku wcześniaków to często prawdziwa loteria). Mnie samej podoba się propozycja użytkowniczki kotnaplocie (sama zresztą coś podobnego proponowałam) — ratować każdego wcześniaka i po tygodniu/dwóch tygodniach podejmować decyzję, bo dopiero wtedy naprawdę widać w jakim stanie jest dziecko.
__________________
„Nowhere am I so desperately needed as among a shipload of illogical humans”. Spock („Star Trek”) |
|
|
|
|
|
#206 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Szkoda, że w naszym kraju nie ma poważnej dyskusji na takie trudne tematy (jak też eutanazja), zawsze znajdą się ludzie wyjeżdżający z wartościami katolickimi, chrześcijańskimi, jakby to dyskusję całą kończyło, chociaż jest coraz więcej ludzi nie podzielających tych poglądów. Medycyna będzie potrafiła przedłużać życie, może nasze pokolenie spokojnie setki dożyje...problem w tym, w jakim stanie zdrowia.
Ja osobiście bałam się ten wątek założyć, żeby komuś przykrości nie sprawić, bo różne ludzie mają doświadczenia za sobą. |
|
|
|
|
#207 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 537
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Cytat:
Gdyby powiedziała inaczej byłaby w tej chwili wdową a dziecin nie miałyby ojca. Teraz tylko można zadać sobie pytanie: ile osób takiej szansy nie dostało? Bo mąż/żona powiedzieli "nie". Vixen to bardzo trudny temat Co do ratowania wcześniaków. Moja przyjaciółka urodziła córeczkę w 17 tc. Zuzia zmarła oczywiście. Niektórzy mówią że tylko poroniła, bo to tak wczesna ciąża, chociaż Justyna rodziła naturalnie. Słyszała pierwszy krzyk malutkiej. Mówi, że był to najpiękniejszy płacz jaki słyszała. Malutka krzyknęła mocno i głośno i umarła. Justyna błagała lekarzy "ratujcie ją, dajcie jej tlen". Widziała ją przez moment i była podobna do taty. Ja nigdy nie zapomnę pierwszego płaczu swojej córki. Powtarzałam "płacz sobie, płacz" bo wtedy ją słyszałam. Ona usłyszała to tylko raz. Minęło 3 miesiące od porodu. Justyna mówi, że gdyby medycyna poszła do przodu to chciałaby, aby ratować jej dziecko mimo, nawet gdyby miało być roślinką. Mówi, że opiekowałaby się tą roślinką najtroskliwiej na świecie. Nie ma myśli, że "dobrze, że nie mam takiego chorego dziecka i nie jestem przy nikim uwiązana". Mówi, że nawet jakby 2 -3 dni to dziecko pożyło to ona by była najszczęśliwsza na świecie. Jej Zuzia nie ma grobu ani nie jest nigdzie zapisana. Jest tylko w głowie swojej mamy. I nie jest to egoistyczne |
||
|
|
|
|
#208 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Szczerze mówiąc, nie wierzę, że ktoś da radę psychicznie opiekować się latami tak brzydko zwaną "roślinką". Dzień i noc. Łatwo jest mówić, ale to jest patrzenie dzień w dzień na cierpienie własnego dziecka. Czytałam wiele artykułów o takich rodzinach, z rodziców zostają zwykle emocjonalne wraki, bez żadnego życia.
Edytowane przez _vixen_ Czas edycji: 2012-06-09 o 20:26 |
|
|
|
|
#209 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Bawaria
Wiadomości: 24 548
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Cytat:
Na razie jeżdżę 6 razy w tygodniu 70 kilometrów w jedną i 70 kilometrów w drugą stronę, ćwiczę z moim męzem i cieszę się z każdego słowa, drgnięcia, ruchu, usmiechu i wcale nie ejstm silna, bo od 8 miesięcy wieczorami płaczę w poduszkę. Cytat:
Nie wiem co będzie z moim ojcem tak samo nie wiem co będzie dalej z moim mężem, ale wiem jedno: chole...ra, nie można się poddawać. Będę ich wydzierała pazurami z choroby, chocby nie wiem co. I im tez nie pozwolę odpuścić, podobno wsparcie rodziny i nastawienie chorego, jego chęć wyzdrowienia to połowa sukcesu. Jeszcze jedno. Wiem, że każdy będzie musiał kiedyś umrzeć. Ale chcę powiedzieć, że jak długo jest mozliwość walki, to ja chcę każdą możliwość wykorzystać. Jak będzie trzeba odpuścić i dac komuś w spokoju odejść, to mam nadzieję, że będę też potrafiła odpuścić.
__________________
Nie jestem na tyle młody żeby wiedzieć wszystko J.M. Barrie Afazja, darmowa strona z cwiczeniami! Edytowane przez Luba Czas edycji: 2012-06-09 o 20:28 |
||
|
|
|
|
#210 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Ratowanie wczesniakow dylematem etycznym
Dziadek ma wielkiego guza w jelicie grubym, przerzuty na nadnerczach i w płucach. Mam w rodzinie lekarzy i to oni doradzali, że chemioterapia nie ma sensu. I ja się z tym zgadzam, bo dzięki temu przeżył rok w domu, a nie jeżdżąc po szpitalach.
Ja dopiero od moich ciążowych problemów uświadomiłam sobie w co się wpakowałam z tym dzieckiem Że już zawsze będę bała się o zdrowie mojego dziecka, bo to jest najważniejsze, chociaż to brzmi banalnie. Ludzie mówią "byle zdrowe było", i każdy przyjmuje to niejako za oczywistość, że przecież będzie, że ciąże donosi, urodzi bez komplikacji zdrowego noworodka. A urodzenie zdrowego dziecka to naprawdę wielkie szczęście, a nie coś co się z automatu należy. A tyle się w szpitalu naoglądałam kobiet palących w ciąży jak smoki i jeszcze się z tego cieszących, że najpierw buchnie dym, a dopiero potem dziecko wyjdzie...
Edytowane przez _vixen_ Czas edycji: 2012-06-09 o 20:32 |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Forum plotkowe
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:20.








Trzymajcie się i niech Mąż dalej zdrowieje!





Dużo sił dla Ciebie i zdrówka dla męża! 



Mam wrażenie, że dzisiejszy świat do tego coraz bardziej dąży.



