Jak zarobić dużo, szybko i żyć w dostatku

[523c2d977675f8d89e6472eefe6f460b6ab4010a_6580dd2588396]

Napisane przez ViLLeMkA

No ale wspomniana kwota to bylo 1 mln PLN. A ta kwota to i malo i dużo (ciężko zarobić, latwo wydać).

Kupno mieszkania w Warszawie to spojnie grubo ponad 0.5mln. Zainwestujesz trochę w biznes, który może nie wypalić. Resztę rozdasz (żeby nie być egoistą). I już..

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ale każdy ma inną sytuację życiową. Wcześniej były podane przykłady na co można ewentualnie wydać milion.
Ktoś może mieć już firmę i własne mieszkanie/dom dawno własny (spłacony) więc tutaj możliwości i plany są inne. Wtedy można doinwestować firmę i kasy jeszcze zostaje na inne rzeczy.

[ridja devojka]

Ostatnio tak sobie gdybalismy z mężem przy jego rodzicach co byśmy zrobili z takimi milionami z totka. Oboje uznaliśmy że 1 rzecz (po jakichś wypasnych wczasach ) to zatrudnienie doradcy finansowego. Mój teściu uznał to za głupotę i fanaberie. Jestem pewna że on jakby wygrał hajs to albo by to przewalił na dupsy albo schował do skarpety i bał się ruszać

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[megamag]

Napisane przez melkmeisje

No dla mnie to np. wcale nie jest takie oczywiste, ze jak wygrywam milion w totka, to polowe wywalam na splacenie od reki kredytu. Po co? Co mi to da w dluzszej perspektywie? Przeciez to jest dokladnie przepis na to jak przewalic te pieniadze i zostac z niczym.

Po to, żeby nie mieć długów i nie tracić kasy na płacenie odsetek?

---------- Dopisano o 13:42 ---------- Poprzedni post napisano o 13:40 ----------

Napisane przez ViLLeMkA

No ale wspomniana kwota to bylo 1 mln PLN. A ta kwota to i malo i dużo (ciężko zarobić, latwo wydać).

Myślałam, że mówimy o jakiejś większej kwocie. A tu bańska i to pewnie złotych, a nie baksów. No to tu wiele bym nie zaszalała. Ot, spłaciłoby się kredy, kupiło jakąś nieruchomość na wynajem i niewiele by z tego zostało.

[Limonka2738]

Napisane przez megamag

Po to, żeby nie mieć długów i nie tracić kasy na płacenie odsetek?

Pytanie, czy z tego miliona nie będzie więcej zarobku rocznie, jeśli się go dobrze ulokuje, niż strat z tego kredytu.


To nie są takie proste i oczywiste sprawy.


I tak właśnie ludzie dostają małpiego rozumu i wydają na głupoty. Bo normalny człowiek z ulicy nie umie zarządzać takimi pieniędzmi.


Jak postawię za ten hajs domeczek, na który mnie de facto nie stać, to będę zaraz sprzedawać. A jeszcze nie daj bóg na jakiejś zapyziałej wsi, gdzie całość z ziemią będzie tylko tracić na wartości.



Kupię samochód, to muszę go utrzymać, a jeszcze straci na wartości mocno.


Kupię elektronikę - za parę lat się popsuje i zostanę z niczym.


Taka wielka wygrana to jest ogromna pułapka, jak człowiek nie wie, co robi. Plus milion to naprawdę nie jest tak dużo, jak brzmi. To raptem dwa spoko samochody, a weź to jeszcze utrzmaj.

To nie może być tak, że się

[cava]

Napisane przez megamag

Po to, żeby nie mieć długów i nie tracić kasy na płacenie odsetek?

---------- Dopisano o 13:42 ---------- Poprzedni post napisano o 13:40 ----------



Myślałam, że mówimy o jakiejś większej kwocie. A tu bańska i to pewnie złotych, a nie baksów. No to tu wiele bym nie zaszalała. Ot, spłaciłoby się kredy, kupiło jakąś nieruchomość na wynajem i niewiele by z tego zostało.

Nieruchomość na wynajem, to w naszych warunkach prawnych, jest dość IMO słaby pomysł.

+Ile lat ona by się tylko spłacała z tych wynajmów i to po odjęciu kosztów bieżących, podatków od dochodu i remontów?
Mi wychodzi że jakbyś kupiła i już na gotowo urządziła mieszkanie za 350 000 zł, i na czysto zarobiła (zarobiła na tym już netto, po odjęciu wszystkich kosztów) 1000 zł miesięcznie, to ci się spłaci tylko, po prawie 29tu latach.

Teraz pytanie, czy w ogóle da się zarobić na czysto 1000 zł miesięcznie, na wynajmie nieruchomości o takiej wartości.

[megamag]

Jakie znowu zarządzanie wielkim hajsem? My tu podobno mówimy o milionie złotych. Samo moje niewielkie i niespecjalnie wyszukane mieszkanie kosztowało już z 700 tysięcy, więc to chyba nie dziwne, że z taką kwotą chciałabym się po prostu pozbyć długów i sobie spokojnie żyć tak, jak żyję.

A inwestycja w nieruchomości jest po prostu łatwa i mało ryzykowna, zwłaszcza dla kogoś, kto nie ma smykałki do biznesu i pomysłu na własną firmę. Dlatego wielu ludzi właśnie w tej formie zabezpiecza się na emeryturę. No i daje więcej niż 1000 złotych miesięcznie w tej okolicy.

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez cava

Nieruchomość na wynajem, to w naszych warunkach prawnych, jest dość IMO słaby pomysł.

+Ile lat ona by się tylko spłacała z tych wynajmów i to po odjęciu kosztów bieżących, podatków od dochodu i remontów?
Mi wychodzi że jakbyś kupiła i już na gotowo urządziła mieszkanie za 350 000 zł, i na czysto zarobiła (zarobiła na tym już netto, po odjęciu wszystkich kosztów) 1000 zł miesięcznie, to ci się spłaci tylko, po prawie 29tu latach.

Teraz pytanie, czy w ogóle da się zarobić na czysto 1000 zł miesięcznie, na wynajmie nieruchomości o takiej wartości.

Mam wrażenie, że nie jesteś świadoma tego, co się dzieje na rynku nieruchomości. We Wrocławiu bardzo dużo mieszkań dwupokojowych to odstępne rzędu 2 tysi + opłaty. Ceny mieszkań też cały czas rosną, więc i najem będzie droższy. A w razie czego mieszkanie można sprzedać za x lat drożej niż się kupiło.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[1a1574568a9ae6256c77117bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a00727e]

Napisane przez cava

Nieruchomość na wynajem, to w naszych warunkach prawnych, jest dość IMO słaby pomysł.

+Ile lat ona by się tylko spłacała z tych wynajmów i to po odjęciu kosztów bieżących, podatków od dochodu i remontów?
Mi wychodzi że jakbyś kupiła i już na gotowo urządziła mieszkanie za 350 000 zł, i na czysto zarobiła (zarobiła na tym już netto, po odjęciu wszystkich kosztów) 1000 zł miesięcznie, to ci się spłaci tylko, po prawie 29tu latach.

Teraz pytanie, czy w ogóle da się zarobić na czysto 1000 zł miesięcznie, na wynajmie nieruchomości o takiej wartości.

Mieszkania niesamowicie teraz rosna na wartosci. Znajomy kupil w
mega dogodnym miejscu kawalerke (35m2) z remntem za 350 tysiecy z 5 lat temu. Teraz to mieszkanie w tej lokalizacji jest warte prawie 500 000. Moglby je wynajac za ponad 2000 +oplaty.

[januszpolak]

Teraz jak tak piszecie o tym ryzyku i biznesach, które nie wypalają, to tym bardziej myślę, że jednak biznes to za duże ryzyko. Ale może właśnie mieszkanie na wynajem, co sądzicie? Albo najem krótkoterminowy? U mnie w mieście ten najem ma się dobrze, jest turystyczne szczególnie w sezonie. Może gdybym z czasem dorobiła się 2-3 takich mieszkań, to mogłabym zająć się ogarnianiem ich oraz klientów, prowadzeniem firmy, i mogłabym z czasem zrezygnować z pracy

[skazana_na_bluesa]

No, a za ile lat będzie cię stać, żeby mieć te 3 mieszkania?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[megamag]

Napisane przez Limonka2738

Bo normalny człowiek z ulicy nie umie zarządzać takimi pieniędzmi.

Gdyby normalny człowiek na ulicy nie ogarniał zarządzania pieniędzmi, toby nie dotrwał do pierwszego. W praktyce odsetek ludzi, którzy zadłużyli się w jakichś Providentach z powodu głupoty, jest akurat w społeczeństwie niewielki.

A co do domów, to paradoksalnie najdroższe w utrzymaniu bywają te tanie i wybudowane z materiałów marnej jakości. Na ogrzewanie takiego możesz i wydać kilka tysięcy miesięcznie podczas mroźnej zimy. Jeśli postawisz sobie energooszczędny dom, a najlepiej pasywny, zainwestujesz w fotogalwanikę, jakąś pompę ciepła, przydomową oczyszczalnię, to utrzymanie takiego domu może Cię kosztować 100 zł miesięcznie.

A to że dom na wsi jest raczej dla siebie, a nie pod inwestycję, jest raczej oczywiste. Inwestycynie kupuje się w dużych miastach.

A samochód i elektronikę i tak masz i musisz utrzymać, te wynalazki nie pojawią się w domu magicznie dopiero po wygraniu miliona.

[Limonka2738]

Napisane przez megamag

Gdyby normalny człowiek na ulicy nie ogarniał zarządzania pieniędzmi, toby nie dotrwał do pierwszego. W praktyce odsetek ludzi, którzy zadłużyli się w jakichś Providentach z powodu głupoty, jest akurat w społeczeństwie niewielki.

A co do domów, to paradoksalnie najdroższe w utrzymaniu bywają te tanie i wybudowane z materiałów marnej jakości. Na ogrzewanie takiego możesz i wydać kilka tysięcy miesięcznie podczas mroźnej zimy. Jeśli postawisz sobie energooszczędny dom, a najlepiej pasywny, zainwestujesz w fotogalwanikę, jakąś pompę ciepła, przydomową oczyszczalnię, to utrzymanie takiego domu może Cię kosztować 100 zł miesięcznie.

A to że dom na wsi jest raczej dla siebie, a nie pod inwestycję, jest raczej oczywiste. Inwestycynie kupuje się w dużych miastach.

A samochód i elektronikę i tak masz i musisz utrzymać, te wynalazki nie pojawią się w domu magicznie dopiero po wygraniu miliona.

Statystyki mówią same za siebie.

Osoba, która ledwo ciągnie do pierwszego to właśnie najbardziej narażona osoba. Bo jej się nagle wydaje, że tyyyle ma, takie majątki.

A ten milion to wcale nie jest tak dużo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez januszpolak

Przydałby mi się około 1 mln złotych na biznes, który mam na myśli, związany z tym co pisałam wcześniej co mi się marzy, ale o tym mogę zapomnieć. Nie mamy tak bogatych rodziców.

Napisane przez januszpolak

No spora część właśnie od rodziców, rodzice zakładają im biznes albo oddają swój w opiekę. Wiem że mi nie wyślesz więc nie kłam Limonka Nie jest tak łatwo znaleźć inwestora, a kredyt na taką sumę to spore ryzyko. Już lepiej zarobić taką kwotę albo większość. Ale ciężko zarobić taką sumę w jakimś przewidywalnym czasie, w dodatku zachowując swój styl życia. Tutaj nawet rower, dodatkowy współlokator spłacający kredyt hipoteczny, czy jedzenie ze śmietnika nie pomogą. Aby w 2 lata uzbierać 1 mln w 2 osoby trzeba by zarabiać prawie 21 tysięcy miesięcznie netto, co jest już bardzo trudne bo wchodzi się w wyższy próg podatkowy. I trzeba by odkładać całość tej sumy, czyli j/w, co jest nierealne. Więc realnie trzeba by zarabiać jakieś 2 tysiące więcej, 23 tysiące na osobę. I to przy skromnym życiu. Słabo trochę.

Ty tak serio?




Swoją drogą wymyśliłam sobie kiedyś super pomysł na biznes, ale na to to i 10 milionów mogłoby być mało

Napisane przez niemanicka

Nie uwierzyłabym w ten wątek i te ciągłe zmiany pomysłów na siebie, biznesy, firmy itp., ale jako że ostatnio sporo oglądam Kuchennych rewolucji, to takie rewelacje są na porządku dziennym. Ludzie sie kompletnie nie znają na prowadzeniu restauracji, zakupach, gotowaniu, płacach, reklamie, ale zakładają biznesy na kredyty bo jakoś to będzie Znaczy się, jak ktoś ma głowę na karku, to myślę, że to może się nawet udać, ale to trzeba mieć do tego odpowiedni chatakter - zdecydowanie, siłę przebicia, automotywację, spryt.

Kiedyś pewna wizażanka założyła wątek, czy otworzyć kawiarnię i takim a takim charakterze, określiła też wielkość miasta. Wszyscy jej odradzali, że to bardzo słaby pomysł. Autorka się w wątku więcej nie udzieliła, ale kawiarnię otworzyła - wiem, bo to w moim mieście było. I nie przetrwała chyba nawet pół roku. Raz tam nawet poszłam z ciekawości.

[1a1574568a9ae6256c77117bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a00727e]

Napisane przez megamag

Gdyby normalny człowiek na ulicy nie ogarniał zarządzania pieniędzmi, toby nie dotrwał do pierwszego. W praktyce odsetek ludzi, którzy zadłużyli się w jakichś Providentach z powodu głupoty, jest akurat w społeczeństwie niewielki.

Oj nie wiem. Pamietam, jak oglupialam, gdy dostalam pierwszs wyplate w pracy. Na studiach, dorabialam i mialam glowe do odlozenia czegos, wydawania etc. Po studiach, gdy zaczelam pracowac (mieszkalam z rodzicami), dostalam pierwsza wyplate. Jakies 1900 zl. Duzo, duzo wiecej kasy niz dorabialam na studiach i to wtedy bylo mnostwo kasy i.... oglupialam. Nie pochodze ze zbyt bogatej rodziny, zawsze bylo cienko z kasa, nie mialam tego, co niektorzy rowiesnicy, na wszelkie zbytki czy wakacje, musialam sobie zarobic, a nagle bylo mnie stac na ciuchy z sieciowek, sephory, sushi i 1900 zl rozeszlo sie w jakis tydzien:P

Z nastepna wyplata, bylam duzo rozsadniejsza, zaczelam znowu oszczedzac. Z tego, co slyszalam sporo znajomych tak mialo z pierwsza wyplata (acz nie wszyscy).

Jesli ludzie tak postepuja z wygrana w totku, nic dziwnego, ze im odwala. Nagle wydaje Ci sie, ze masz tyle kasy i stac Cie na wszystko.

[cava]

[1=1a1574568a9ae6256c77117 bb8a68c832bc8434a_5e8bb4a 00727e;87563873]Mieszkania niesamowicie teraz rosna na wartosci. Znajomy kupil w
mega dogodnym miejscu kawalerke (35m2) z remntem za 350 tysiecy z 5 lat temu. Teraz to mieszkanie w tej lokalizacji jest warte prawie 500 000. Moglby je wynajac za ponad 2000 +oplaty.[/QUOTE]

No 2000, ale chyba brutto.
Ja biorę pod uwagę kwotę netto po już odprowadzeniu podatku dochodowego, remontach, jakichś inwestycjach co jakiś czas typu nowe meble czy AGD, okresach przestoju bez lokatorów lub pokrywaniu kosztów jak szanowny lokator narobi długów i spierniczy.
Moi rodzice wynajmowali mieszkanie ludziom, się napatrzyłam na realia a nie tylko optymistyczne wersje na papierze.

I kto wie co będzie za te 20 lat w danym miejscu. Ja właśnie jestem świadkiem przebudowy dróg w okolicy, masa mieszkań które stały sobie dość daleko od drogi za laskiem i miały super lokalizację, będzie teraz dosłownie wisieć na ostrej skarpie nad 6 cio pasmowką. To już nie jest super lokalizacja tylko mieszkania dla tych których nie stać na lepsza lokalizację.

I kto wie co się za te 20 lat na tynku mieszkaniowym wydarzy, czy nadal będzie taki boom, czy przyjdzie niż demograficzny i bieda i ceny spadną dramatycznie?

[megamag]

Nie, nie ogłupiałam, kiedy dostałam pierwszą wypłatę. Zresztą nawet nie wiem, co miałabym uznać za pierwszą wypłatę. Już w liceum zdarzało mi się coś tam zarobić, od początku studiów też plus dochodziły stypendia. Poza tym w sumie to od zawsze miałam własny hajs. Już w przedszkolu odkładałam kasę, którą dostałam na różne okazje od rodziny. Oczywiście rodzicom się nie przyznawałam, że mam, tylko jak czegoś chciałam, szłam najpierw do nich, dopiero jak nie dali, ruszałam żelazne oszczędności. Do końca studiów odłożyłam na samochód. Dopiero od kilku lat wydaję lżejszą ręką, bo mam co. Niemniej i tak nie mogę się powstrzymać, żeby nie uszeregować tych cholernych produktów w supermarkecie internetowym ceną i nie zobaczyć, która wielkość do ceny mi się bardziej opłaca. Taka natura.

---------- Dopisano o 17:53 ---------- Poprzedni post napisano o 17:51 ----------

Napisane przez cava

I kto wie co się za te 20 lat na tynku mieszkaniowym wydarzy, czy nadal będzie taki boom, czy przyjdzie niż demograficzny i bieda i ceny spadną dramatycznie?

Od tego są prognozy demograficzne. Za jakieś 30 lat z całej Polski ludzi będzie przybywać już tylko w Warszawie. Kupienie tutaj mieszkania na wynajem w centrum wg wszystkich możliwych obliczeń powinno się opłacać. Chyba że będzie wojna albo następny dekret Bieruta, no tego się już nie przewidzi.

[cava]

Napisane przez megamag

Nie, nie ogłupiałam, kiedy dostałam pierwszą wypłatę. Zresztą nawet nie wiem, co miałabym uznać za pierwszą wypłatę. Już w liceum zdarzało mi się coś tam zarobić, od początku studiów też plus dochodziły stypendia. Poza tym w sumie to od zawsze miałam własny hajs. Już w przedszkolu odkładałam kasę, którą dostałam na różne okazje od rodziny. Oczywiście rodzicom się nie przyznawałam, że mam, tylko jak czegoś chciałam, szłam najpierw do nich, dopiero jak nie dali, ruszałam żelazne oszczędności. Do końca studiów odłożyłam na samochód. Dopiero od kilku lat wydaję lżejszą ręką, bo mam co. Niemniej i tak nie mogę się powstrzymać, żeby nie uszeregować tych cholernych produktów w supermarkecie internetowym ceną i nie zobaczyć, która wielkość do ceny mi się bardziej opłaca. Taka natura.

---------- Dopisano o 17:53 ---------- Poprzedni post napisano o 17:51 ----------



Od tego są prognozy demograficzne. Za jakieś 30 lat z całej Polski ludzi będzie przybywać już tylko w Warszawie. Kupienie tutaj mieszkania na wynajem w centrum wg wszystkich możliwych obliczeń powinno się opłacać. Chyba że będzie wojna albo następny dekret Bieruta, no tego się już nie przewidzi.

Może też w końcu ruszyć od wieków obiecywana budowa mieszkań na tani wynajem. I diupa.
Albo wejść prawo chroniące przed eksmisją mateczki z dzieciątkiem u spódnicy. I też diupa.


To znaczy tak, ja nie twierdze, ze kupno mieszkania na wynajem, jako zmaterializowanie gotówki i zabezpieczenie życiowe, to ogólnie zły pomysł. Ogólnie tu i teraz wydaje się to dość sensowne jako sposób na wydanie na bieżąco zarabianych środków, nawet jeśli w grę wchodzi kredyt.

Ale czy to jeszcze taki kokos jak się trafi milion z nieba, to już mi się nie wydaje.

---------- Dopisano o 18:37 ---------- Poprzedni post napisano o 18:10 ----------

Napisane przez Limonka2738

Statystyki mówią same za siebie.

Osoba, która ledwo ciągnie do pierwszego to właśnie najbardziej narażona osoba. Bo jej się nagle wydaje, że tyyyle ma, takie majątki.

A ten milion to wcale nie jest tak dużo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Obserwuje bardzo młoda osobę przyjęta do nas do pracy.
Wykształcenie chyba gimnazjalne. Umowa na czas określony, pensja około minimalna bo na razie nie ma za co płacić więcej.
Pierwsze pensje przejmowała mama. Teraz juz osoba sama zarządza.
I ta osoba właśnie się pochwaliła, ze kupiła gadżet za kilka tysięcy zł. Na raty. Wcześniej ubranie , 1 rzecz za 800. Ma plan zacząć samodzielnie zamieszkać na dodatek. To są w sumie ponad jej 3 pensje, prawie 4 . Dochód za ponad 1/4 roku!
W sytuacji, kiedy nie ma nawet umowy na czas nieokreślony, ma 2 tygodnie wypowiedzenia, a w firmie jest mało pracy co widać i już było wspominane o redukcji.

Ja na to patrzę i mi gałki oczne wypadają. Ale nie moja sprawa, nie moja kasa, nie mój ból głowy.

Ten obłęd komórkowy widzę dość powszechnie, ludzie mają długi i komorników na karku, a przychodzą z nowym modelem ifona na raty. bo robi lepsze zdjęcia. Ale tak realnie, to po co komu lepsze zdjęcia, jak na fejsbuniu i tak nikt tego nie porówna, czy ciocia Wiesia ma zdjęcie z działki nad kilelbaska pieczona robione komórka z tego roku czy z przed 2 lat

Też widzę, ze wbrew pozorom, najgorzej zarządzają pieniędzmi osoby które teoretycznie musza liczyć od 1 go do 1 go. To jest swoisty fenomen, ale tak to wygląda w praktyce.
Może żeby umieć pieniędzmi zarządzać, trzeba je po prostu mieć, a nie tylko łatać pożary i próbować przetrwać. Może to są kompletnie inne mechanizmy?

A może jak się już ma te długi i komorników od lat i widzi ze nadal się da żyć, to robi się wszytko jedno?

[megamag]

Piszesz o osobie po gimnazjum, która może najzwyczajniej w świecie nie być specjalnie rozgarnięta. Zdarza się, ale nie wyciągałabym na tej podstawie wniosków na temat całego społeczeństwa.

[cava]

Napisane przez megamag

Piszesz o osobie po gimnazjum, która może najzwyczajniej w świecie nie być specjalnie rozgarnięta. Zdarza się, ale nie wyciągałabym na tej podstawie wniosków na temat całego społeczeństwa.

Wnioski ogólne o ludziach to wyciągnęłam z tych statystyk totolotka.
Osoba jest całkiem rozgarnięta, więc tym bardziej mnie to szokuje co robi. Dodatkowo, to nie jest odosobnione.

I pewnie ze nie całego społeczeństwa, przecież wiadomo ze różnie bywa.
Ale tak samo twoje ogarnięcie nie definiuje całego społeczeństwa.

A dane statystyczne o zadłużeniu Polaków też swoje mówią.

[megamag]

A mało to jest dzieci bogatych rodziców, które nie potrafią ogarnąć pieniędzy? Sama znałam takie przypadki. Niemniej wyciąganie na tej podstawie wniosku, że dzieci bogatych rodziców są ogólnie nierozgarnięte finansowo byłoby przesadą.

[3d8bff70f80d7c90d7fb1886fcde1de8ca56be25_65a543ff917fd]

Treść usunięta

[cava]

Napisane przez megamag

A mało to jest dzieci bogatych rodziców, które nie potrafią ogarnąć pieniędzy? Sama znałam takie przypadki. Niemniej wyciąganie na tej podstawie wniosku, że dzieci bogatych rodziców są ogólnie nierozgarnięte finansowo byłoby przesadą.

nic takiego nie pisałam.
Nigdzie się nie odwoływalam do tego, z jak zamożnej rodziny kto pochodzi.

[3d8bff70f80d7c90d7fb1886fcde1de8ca56be25_65a543ff917fd]

Treść usunięta

[megamag]

Napisane przez cava

nic takiego nie pisałam.
Nigdzie się nie odwoływalam do tego, z jak zamożnej rodziny kto pochodzi.

Rzeczywiście, sorry, nie Ty, ale chyba Limonka, że najbardziej narażeni są ci, którzy mało zarabiają. Moim zdaniem to zbytnie uogólnienie.

Nie przeczę, że są ludzie, którzy mają problem z zarządzaniem pieniędzmi. Twierdzę tylko, że to nie jest takie znowu masowe zjawisko i większość znanych mi osób sobie z tym radzi. Myślę też, że większość znanych mi osób poradziłaby sobie z dodatkowym milionem, najczęściej najpewniej zabezpieczając się jakoś na przyszłość.

[980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328]

Napisane przez megamag

Nie, nie ogłupiałam, kiedy dostałam pierwszą wypłatę. Zresztą nawet nie wiem, co miałabym uznać za pierwszą wypłatę. Już w liceum zdarzało mi się coś tam zarobić, od początku studiów też plus dochodziły stypendia. Poza tym w sumie to od zawsze miałam własny hajs. Już w przedszkolu odkładałam kasę, którą dostałam na różne okazje od rodziny. Oczywiście rodzicom się nie przyznawałam, że mam, tylko jak czegoś chciałam, szłam najpierw do nich, dopiero jak nie dali, ruszałam żelazne oszczędności. Do końca studiów odłożyłam na samochód. Dopiero od kilku lat wydaję lżejszą ręką, bo mam co. Niemniej i tak nie mogę się powstrzymać, żeby nie uszeregować tych cholernych produktów w supermarkecie internetowym ceną i nie zobaczyć, która wielkość do ceny mi się bardziej opłaca. Taka natura.

Ja też w sumie nie wiem, co było moja pierwszą wypłatą. Też miałam stypendium na studiach, a do tego hajs od rodziców. Pracowałam w wakacje. Potem wyjechałam za granicę i przez kilka tygodni byłam bezrobotna, potem znalazłam pierwsza w miarę stała pracę i musiałam opłacić czynsz oraz oddać dług za poprzedni miesiąc czynszu koleżance. Więc chyba na to poszła pierwsza prawdziwa wypłata, plus wydatki bieżące. Potem od razu oszczędzałam

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[amillia]

Napisane przez megamag

No nie róbcie sobie ze mnie jaj. Geniuszem nie jestem, a myślę, że bym jednak podołała. Jak człowiek dostanie kilka baniek, to chyba raczej oczywiste jest (jak nie jesteś totalnym debilem), że zaczynasz od najbardziej pilnych potrzeb typu spłacenie kredytu albo zakup jakiejś nieruchomości do życia, zainwestowanie w coś bezpiecznego (pewnie 99% wybrałoby dziś mieszkania, część pewnie założenie firmy, jeśli ma pomysł na biznes), odłożenia sumy na czarną godzinę, wspomożenia rodziny, pewnie oddania części na jakieś cele charytatywne, żeby nie być do końca egoistą, a na przyjemności i tak zostanie jakaś tam suma.

No i dlatego, że to jest takie "oczywiste" i "na chłopski rozum" ludzie nie potrafią finansami zarządzać.

Te odsetki spokojnie z nadwyżką mogłabyś pokryć z przychodów z zainwestowania tego miliona zamiast go w pierwszej sekundzie głupio przewalać na spłatę kredytu

[melkmeisje]

Zwłaszcza że te odsetki teraz są tak minimalne, że w ogóle nie ma o czym mówić, mając milion do rozdysponowania. A tak na marginesie, jest w ogóle taka opcja, żeby sobie nagle iść do banku i tak po prostu wpłacić powiedzmy pół miliona, które miało być spłacane 30 lat, i po kredycie, dziękuję, do widzenia? Bo coś mi świta, że są jakieś obostrzenia i te nadpłaty są możliwe chyba tylko do jakiejś kwoty, ale nie interesowałam się tym szczególnie.

[cava]

Napisane przez melkmeisje

Zwłaszcza że te odsetki teraz są tak minimalne, że w ogóle nie ma o czym mówić, mając milion do rozdysponowania. A tak na marginesie, jest w ogóle taka opcja, żeby sobie nagle iść do banku i tak po prostu wpłacić powiedzmy pół miliona, które miało być spłacane 30 lat, i po kredycie, dziękuję, do widzenia? Bo coś mi świta, że są jakieś obostrzenia i te nadpłaty są możliwe chyba tylko do jakiejś kwoty, ale nie interesowałam się tym szczególnie.

To jest bardzo indywidualnie i każdy musi czytać co ma w swojej umówie z bankiem napisane.

[januszpolak]

[1=3d8bff70f80d7c90d7fb188 6fcde1de8ca56be25_65a543f f917fd;87564537]Treść usunięta[/QUOTE]

Zobacz mój inny wątek to zrozumiesz, dlaczego prawie wcale nie pracuję, to nie wynika z mojej złej woli.

[megamag]

No ja sobie mogę iść i spłacić i pewnie niedługo to zrobię i bez tej wygranej w lotka. A odsetki zależą od stóp procentowych i już tak w Polsce bywało, że ludziom raty rosły o połowę, bo podnieśli stopy. Nie wiem, po kiego diabła trzymać taką tykającą bombę.

Inwestować? No super. Ale w co, jeśli nie w mieszkania? Na giełdzie? Na giełdzie trzeba się naprawdę dobrze znać, żeby nie stracić. I najlepiej mieć dostęp do informacji przed innymi. Jak ktoś sobie myśli, że pójdzie do pierwszego lepszego ziutka, który ma na plakietce napisane "doradca finansowy" i ten ktoś z miejsca mu powie, jak pomnożyć ten milion na kilkanaście, to się może grubo zdziwić. Znam co najmniej kilka osób, które przewaliły tak sporo kasy. Niektóre nawet z wykształceniem kierunkowym.

Ja jednak wolę być realistką i znać swoje ograniczenia.