Zmienić liceum czy zostać?

[ZYAN123]

Witam. Mam problem który dość często mnie męczy, rozmyślam godzinami, kończy się kompletnym brakiem rezultatu, jedyne co to zyskuje to ból główki.
Mianowicie,
chodzę do 1 klasy LO, profil mat-geo-ang. Jest to klasa akademicka, pod patronatem SGH, więc sporo się dzieje, bo co chwila mamy jakieś konkursy ekonomiczne, przygotowujemy się do Olimpiady Przedsiębiorczości i Olimpiady Wiedzy Ekonomicznej, gramy w Titana, mamy swoje konta na platformie Kafeterii gdzie czeka na nas pełno wykładów prowadzonych internetowo przez studentów SGH, czasami nas też odwiedzają. Także, pod względem ekonomicznym i przygotowaniem praktycznym pod uczelnię to na prawdę sporo się dzieje, bo nabywamy wiedzę, która na pewno nam się tam przyda. A WŁAŚNIE W PRZYSZŁOŚCI chciałbym studiować na SGH, uważam że ekonomia to właśnie to co mnie najbardziej kręci, uwielbiam matmę geografię i języki a to jakby najbardziej łączy się w ekonomię. Patrząc na zagadnienia z OP na prawdę czuję że to mnie interesuje. No i ogółem nauczycielka PP niesamowicie stawia na tą uczelnię i chce aby każdemu z nas się udało, chyba że nie będzie chciał akurat na sgh. W dodatku w tej szkole to właśnie ta klasa jest jakby nad matfizem, bo i więcej chętnych no i słyszałem że sporo osób z matfizu chciałoby być u nas, ale nie ma już miejsc, właśnie ze względu na te świetne możliwości, które otwierane są dla klas Akademickich.

Lecz problem w tym, że...
Trafiłem na dość niefajną nauczycielkę z matmy. Niby potrafi jakoś tam tłumaczyć, ale jest strasznie niemiła i jak w gimnazjum niesamowicie lubiłem chodzić na matmę (bo na prawdę lubię) to w liceum się to trochę zmieniło. Nie oczekuję że każdy nauczyciel musi sypać żartami, ale ta kobieta nie dość że prawie nigdy się nie uśmiecha, jest wredna, że czasami boję się o coś zapytać, to w dodatku strasznie działa mi na nerwy. No i w mojej klasie matematyki nie ma za wiele, bo siatka godzin to 4-6-6 w przeciągu 3 lat.
W dodatku mam język niemiecki, a w gimnazjum miałem francuski i na prawdę go kochałem. Byłem laureatem Konkursu Przedmiotowego, moja nauczycielka po prostu była cudowna. Niemieckiego od początku nienawidzę i nauczycielka raczej też najlepsza nie jest. Na SGH trzeba zdawać rozszerzoną matmę i właśnie DRUGI JĘZYK. Na pewno nie zdam niemieckiego, zdam francuski. Tylko pytanie, czy poradzę sobie jeśli przez 3 lata nie będę miał praktycznie wcale? Mam godzinę kółka tygodniowo, to dało się akurat załatwić, ale nie sądzę bym dużo się nauczył w przeciągu tej godziny tygodniowo.
Zastanawiam się nad zmianą na inne liceum, w którym znam nauczycielkę z matmy i jest uznawana za jedną z najlepszych, miała wielu finalistów i laureatów, słyszałem że idealna. No i siatka godzin jest dużo większa, bo 6-7-8.
W dodatku miałbym rozszerzoną także geografię, angielski, ale również francuski 6 godzin w 2 i 5h w 3 klasie, z moją starą nauczycielką od francuskiego. Angielski i geografia od znajomych także słyszę że jest bardzo dobra. W przeciwieństwie do obecnej szkoły nie jest to klasa ekonomiczna SGH, bo bardziej nastawiona właśnie na lingwistykę. Matematyczno-lingwistyczna. PP podobno tam to lekcja do przesiedzenia, nic w sumie ciekawego nie robią, więc konkursów raczej i jakiś Titanów (internetowych gier ekonomicznych) nie mają. Także pod względem przygotowania do SGH to dużo gorzej, natomiast najpierw trzeba się tam dostać. Dlatego proszę was o pomoc. Czy klasy SGH rzeczywiście ułatwiają drogę tam? Czy matura z francuskiego podstawowa może być dla mnie potem problemem? Czy 4-6-6 to na prawdę mało matmy jak na rozszerzenie?

[cavvythecat]

Skoro już wiesz co chcesz zdawać na maturze i w czym się widzisz, to liceum tak naprawdę nie robi wybitnej różnicy. Języka się w szkole nie nauczysz, najlepiej i tak będzie jak sam nad tym przysiądziesz i się przygotujesz, da ci to dużo więcej niż zajęcia w szkole.

Nie zdawałam matmy, więc nie będę się kłócić na temat przygotowania do matury z tymi, którzy zdawali. Ale nie możesz poszukac dobrego nauczyciela do korepetycji, żeby wytłumaczył ci wszystko czego nie tłumaczy nauczycielka? IMHO bez sensu zmieniać szkołę dla jednego przedmiotu, skoro obecne liceum przygotowuje cię do studiów znacznie lepiej.

Kwestia klasy SGH też mnie ciekawi, moje stare liceum taką otworzyło i ciekawi mnie czy to w czymkolwiek pomaga.

[Majeczka28a]

Nie przejmuj się. Każdy nauczyciel jest inny. Poza tym nie jest to jedyna osoba o niemiłym usposobieniu jaką spotkasz na swojej drodze w życiu. Weź przykład ze starszej koleżanki i zwyczajnie nastaw się na matmę a nie na osobę. Potraktuj ją jak katar, który nieleczony trwa tydzień, a leczony 7 dni. Jak się uodpornisz na nią teraz to w przyszłosci będzie łatwiej Ci przejść nad takimi osobami do porządku. Jedynie przylgnie Do Ciebie łatka niezależnej, albo trudnej nastolatki.

[megamag]

Ja myślę, że zmiana szkoły w takiej sytuacji to dobry pomysł. W końcu Twoim głównym celem jest osiągnięcie progu punktowego na SGH. Więcej języków przyda się też pewnie w dorosłym życiu. Nie przeceniałabym za to klasy ekonomicznej, i tak będziesz się tego uczyć na studiach razem z osobami, które po takich klasach nie są, więc to i tak niczego w Twojej sytuacji nie zmieni.

[MissChievousTess]

Czego masz się na SGH nauczyć tego i tak na studiach Cię nauczą, o ile się na nie dostaniesz. Jeśli chcesz na wstępnych mieć matematykę i francuski to zmiana na liceum, w którym te przedmioty są nauczone lepiej brzmi sensownie. NO chyba, że np. matura w szkole z klasą SGH daje Ci z automatu brak egzaminu wstępnego na studia na SGH no to wtedy można pomyśleć czy nie lepiej się przemęczyć i zostać. Jeśli takiego przywileju nie ma to ja bym szkołę zmieniła.

[casus_belli]

Napisane przez MissChievousTess

NO chyba, że np. matura w szkole z klasą SGH daje Ci z automatu brak egzaminu wstępnego na studia na SGH.

W rekrutacji liczą się tylko wyniki matur i ewentualnie olimpiady. Nie ma "premii" dla klas partonackich.

[MissChievousTess]

Napisane przez casus_belli

W rekrutacji liczą się tylko wyniki matur i ewentualnie olimpiady. Nie ma "premii" dla klas partonackich.

Czyli ta klasa to prostu forma "brand marketingu",a skoro tak to lepiej iść tam gdzie jest dobra dydaktyka przedmiotów, które chce się na maturze i wstępnych zdawać i które pomogą przejść przez początek studiów. Pytam bo TŻ miał klasę patronacką współpracującą z AGH i u nich matura była jednocześnie wstępnym egzaminem na tą uczelnię i wtedy taka klasa patronacka daje jakieś profity i uczenie się w niej, a nie w innej ma sens. A tak tu to w sumie wodotryski, jakieś gry, ale żadnych wymiernych korzyści, które przemawiały na rzecz pozostania w tej szkole z niechcianym niemieckim i kiepsko nauczaną matmą nie ma.

---------- Dopisano o 15:19 ---------- Poprzedni post napisano o 15:15 ----------

Napisane przez megamag

Ja myślę, że zmiana szkoły w takiej sytuacji to dobry pomysł. W końcu Twoim głównym celem jest osiągnięcie progu punktowego na SGH. Więcej języków przyda się też pewnie w dorosłym życiu. Nie przeceniałabym za to klasy ekonomicznej, i tak będziesz się tego uczyć na studiach razem z osobami, które po takich klasach nie są, więc to i tak niczego w Twojej sytuacji nie zmieni.

Na rynku pracy i niemiecki i francuski w połączeniu z wykształceniem finansowym/ekonomicznym są obecnie równie pożądane, a jeśli autor już francuski trochę zna i lubi to lepiej osiągnąć w tym języku biegłość niż męczyć od podstaw niemiecki, którego nie lubi. Bo efekt takiej nauki będzie lepszy- np. wymagany Francuski na C1 czy C2, a nie 2 języki, ale zaledwie na B2.
Osobiście żałuję, że w liceum podstaw niemieckiego nie miałam, ale też wolę rodzinę języków romańskich, więc tu rozumiem autora. Należy wybrać ten język, z którego mamy szansę wymiatać, a nie być średniakiem.

[JustynaDK]

No jeśli to taki wielki problem z tymi nauczycielkami to zmień to liceum, a co do matury i ekonomii jak się dobrze uczysz to zainwestuj w korepetycje i sam ponadrabiaj te zaległości, żeby się dostać n ten wymarzony kierunek ekonomiczny. Tylko jest małe ale, a co jeśli w nowej szkole trafisz na wredną nauczycielkę np. z polskiego? Ja z doświadczenia wiem że w każdej szkole jest jakiś wredny nauczyciel którego nie lubisz i u niego jest ciężko zdać. Ja tak miałam od podstawówki, połowa nauczycieli mnie kochała a druga nie znosiła. Rzadko się zdarzy że cała kadra pedagogiczna w szkole działa bez zarzutu. Możesz np. Niemiecki zdać tylko na dostateczny porozmawiać z dyrektorem że zdajesz Francuzki, a tego Francuza wykujesz się sam do matury.

[wikyy9558]

Ja też chodzę do LO i mam wrednych niektórych nauczycieli ale uwierz, że najlepiej to przeżyć i robić swoje. Są różne szkoły językowe i możesz zawsze pogadać z rodzicami i się zapisać. Zmiana szkoły nie jest dobra z powodu jednego nauczyciela i języka niemieckiego. Ja chciałam włoski od postaw ale nie udało mi się bo tylko jedna grupa była możliwa w mojej szkole a ja wylądowałam na niemieckim jako kontynuacje I nie jestem z tego bardzo zadowolona ale da się przeżyć. A zamiast włoskiego uczę się hiszpańskiego po szkole