Holandia

[Aneta???]

Nie,nie moge powiedziec,ze to tylko ja tu mam jak mam,bardzo wielu ludzi,niestety.Jest jak jest,a sie bardzo dziwie,ze jedna czy dwie osoby powiedza ze jest inaczej.Nie wiem skad jestes,ale Twoja sytuacja jest zupelnie inna od sytuacji wielu Polakow mieszkajacych tu chocby tymczasowo.Jesli bym miala bewnosc,spotkala wczesniej tutaj swojego meza to rowniez robila bym wszystko zeby sie tu bardziej zaklimatyzowac,podporzadk owac itp.Chleba Holandia mi nie daje tylko ciezka praca mego meza,dzieki Bogu nie pracuje u Holendrow.Wszystko jest w rodzinie.I mamy to co mamy nie dzieki Holandii tylko dzieki wlasnej pracy.Holandia Polsce nic nie daje,wrecz przeciwnie-utrudnia wszystko i wszystkim.Czlowiek musi sie naprawde bardzo starac zeby cos miec.W Polsce tez mozna pewne rzeczy robic i tez nie powiem,ze to Polska mi ta prace dala.Nie jestem wdzieczna Holandii za cos czego tak naprawde nie dostalam.Mam prawo ja szanowac albo nie,choc w tym wypadku szanuje choc wiele rzeczy jest dla mnie niezrozumialych,inaczej sie wychowywalam i wcale nie musze oznawac ich zwyczaji.Nie jestem tutaj jakas zdesperowana czy cos w tym stylu,nie powiedzialam ze tutaj wszystko widze na czarno,ze mam jakas depresje i nie wiem co tam jeszcze.Zyje tutaj normalnie,aczkolwiek przychodza takie momenty,ze naprawde chcialabym wrocic do swoich,bo ja jednak mam taka potrzebe przebywania wsrod wlasnie swoich,nie mam zamiaru sie od nikogo odcinac.Wiec ja sie czuje tu jak sie czuje,ktos inny sie czuje podobnie w Niemczech,Belgii,Francji, USA itd.Wydaje mi sie ze nie jestem sama,ze jednak kazdy ma takie chwile,ze zabral by manatki i wrocil do domku,ma dola,denerwuje go to czy to u tego czy u tego.Mysle,ze mam prawo tak myslec,wyrazam swoje zdanie czy sie komus podoba czy nie,tak jak ktos moze sie wyrazic o mnie-ma prawo.A to jest wogole bezsensu temat,poniewaz ilu ludzi tyle odczuc,kazdy czuje cos innego,wielu ludzi mysli podobnie do Ciebie a wielu ludzi do mnie.Holendrzy rowniez sa rozni,moze los chcial ze musze przebywac wsrod tych gorszych a nie lepszych?Moze zyjesz tam gdzie oni sa przesympatyczni,tolerancy jni,pomocni i nie wiem,mozna mnozyc.Wokol mnie sa niestety tacy,ktorych juz wczesniej opisalam,a nie mowie tego bo mam taki kaprys tylko dlatego ze troszeczke jednak ich juz zdazylam poznac.

[Aneta???]

I mysle,ze ten watek powstal,zeby sie nawzajem wspierac,rozumiec a nie po to by atakowac kogos za to ze powiedzial,ze ma tu jak ma,ze jest jak jest.Jeden ma lepiej,drugi ma gorzej.

[Aneta???]

I zaczynam zalowac,ze sie odezwalam w tym watku i nie zamierzam sie tlumaczyc z moich pogladow na ten temat.

[Doni79]

Przepraszam cie, ze cie urazilam, zupelnie nie tak mialo to wygladac. Po prostu uwazam, ze jesli komus gdzies sie nie podoba to po prostu pakuje sie i wyjezdza. Widzisz, przez pol roku mieszkalam w USA, tam poznalam mojego meza i chyba takie mialam odczucia wzgledem USA jak ty wzgledem Holandii. Pobylam tam pol roku i podziekowalam, Nie moglam tam mieszkac, nie chcialam, za daleko mialam do rodziny i ogolnie nie moglam sie zaklimatyzowac. Jest tyle miejsc gdzie mozna pracowac, dlaczego nie myslisz o wyjezdzcie by sprobowac gdzies indziej??

Napisalas tez, ze Holandia nie daje ci chleba. To nie prawda. Gdyby tak bylo, bylabys w PL, maz pracowalby tam i kropka. Wszyscy pracujacy Polacy na obczyznie, lacznie ze mna, sa "karmieni" przez ten kraj i nie mozesz temu zaprzeczyc, bo praca to jedno, a mozliwosc pracy, zarobku i utrzymania w danym kraju to drugie.

[Aneta???]

Co do naszego wyjazdu zupelnie gdzie indziej.Kiedys myslelismy o Anglii,ale problem w tym do kogo my pojedziemy,kto pomoze (nie mowie o Bog wie jakiej pomocy,chodzi o zwykle sprawy typu mieszkanie,praca itd) z malym dzieckiem,nie mozemy sobie poprostu na to pozwolic.Prawda jest taka ze jako tako jestesmy ustawieni w Polsce,mamy wlasne mieszkanie,wiec mamy gdzie zyc sobie spokojnie,problem jest niestety z praca i dopoki w tej nieszczesnej Polsce sie nic nie zmieni musimy zyc tutaj-w Holandii.Mimo wszystko cos tu osiagnelismy,powoli sie przyzwyczajamy,na brak pieniedzy nie narzekamy,czesto robimy konkretne zakupy,jezdzimy sobie tu i tam,mozemy sobie pozwolic na wiele rzeczy,problem w tym ze przychodza i to nie rzadko takie chwile,kompletny dol,nic sie nie chce,mysli sie tylko o jednym.I naprawde do tego jeszcze wokol strasznie gburowaci i wredni Holendrzy(tacy nas niestety otaczaja) naprawde wszystkiego sie odechciewa.Myslimy o tej Hadze,tam naprawde mozemy odzyc,zaczac sie czesciej usmiechac,nasze dziecko bedzie sie moglo bawic z rowiesnikami,bo w tej zakichanej dziurze to jest doslownie nie mozliwe.Jestesmy na etapie poszukiwania mieszkania,jesli tylko sie cos znajdzie,bez zastanowienia uciekamy stad.A co do tych firanek.Mozesz w skrocie wyjasnic o co tu chodzi?Niby tylko firanki a kazdy Polak na to zdazyl zwrocic uwage.

[kasia191273]

ja slyszalam kiedys taka wersje, ze brak firanek ma podloze obyczajowe ( i historyczne naturalnie)- mezowie wyjezdzajacy na dlugo z domu ( marynarze? zolnierze?) zostawiali zony same i brak firan mial sluzyc istnieniu pewnej 'spolecznej' kontroli- reszta mieszkancow miala niejako wglad w zycie 'slomianej wdowy'. Nie wiem, czy to prawda.
Aneto! Jakos bardzo przypominasz mi mnie sama cztery lata temu, kiedy przyjechalam tutaj do mojego faceta ( Polaka), porzuciwszy ukochana prace w Polsce, swoje ambicje, marzenia o doktoracie itd. Milosc mna powodowala li tylko. Holendrzy wydawali mi sie niemili, sos sate to bylo nawieksze ohydztwo, frytki z majonezem- be, brak firanek w oknie- zle itd. Wszystko bylo nie tak. Ale ile mozna sie tak w tej niecheci- naturalnej na poczatku, bo wszystko, co nowe, nieoswojone budzi lek- plawic? Postanowilam wziac byka za rogi- najpierw kurs jezyka, potem studia na filologii, gdzie sporo sie dowiedzialam o kulturze, historii. Od momentu, kiedy zaczelam sie tu swobodnie porozumiewac, czuje sie duzo lepiej i mimo roznic mentalnosci nie czepiam sie Holendrow. Na pewno nie sa gburowaci, przynajmniej nie w kontaktach na co dzien, a o takich piszesz. Mysle, ze wszystko wynika z NASTAWIENIA, ktore warto probowac zmienic dla samej siebie. Zmiana miejsca zamieszkania niewiele chyba pomoze, skoro problem siedzi w Tobie i w tym, ze jestes uprzedzona. Jak pisalam- znam to uczucie, ale dla samej siebie postanowilam je zwalczyc jakis czas temu.
Choc Haga jest piekna- mieszkam tu i sie ciesze;-)))

Mam znajomych. Ona pielegniarka, on zawodowy kierowca. Siedza w Holandii od 5 lat ponad. Oboje pracuja b. ciezko na czarno, sprzatanie itd. Ciagle sa niezadowoleni, bo czuja sie obywatelami 3. kategorii. Mieszkaja na czarno w malo ciekawych warunkach. Po niderlandzku mowia bardzo kiepsko, zadne z nich nigdy nie poszlo na kurs, choc sa tanie, chocby w Volksuniversiteit. Maja zal nie wiadomo do kogo, ze nie moga mieszkac po ludzku czy legalnie pracowac. Ja jestem polonistka. Wydaje mi sie, ze moje szanse zawodowe sa zadne w porownaniu z pielegniarka czy szoferem, ktorych tutaj brakuje, wystarczy pojsc do szkoly, chocby na 2 lata, pomeczyc sie, ale jakos te przyszlosc sprobowac budowac. A przynajmniej nauczyc sie jezyka. Ja poszlam na drugie studia w zyciu, mimo ze nie mam juz 20 lat i nie moge, jak oni, codziennie po obiadku zasiadac przed TV, bo musze sie uczyc, pisac, przy okazji pracuje, rowniez dlatego pracuje, ze kiedys chcialo mi sie w Polsce uczyc. Nie chodzi o to, ze kazdy ma konczyc studia, nie zrozum mnie zle. Chodzi o to, zeby najpierw cos z siebie dac, a potem wymagac. Choc brzmi to banalnie- MY tu jestesmy goscmi, nie odwrotnie.
Nie przyjaznie sie z Holendrami, mam wielu znajomych Polakow, ktorzy sobie radza jako tako, ale nie mam powodow czepiac sie Holendrow. Uwazam, ze dzieki swojej mentalnosci- dla nas niezrozumialej- doszli do czegos jako panstwo, o nas tego powiedziec nie mozna. Choc tego nie pojmuje czesto, umiem docenic, a nawet podziwiac.
Pozdrawiam cieplo z Hagi!

[Aneta???]

Malo tutaj jem zywnosci holenderskie,co do sate-ble,za to moja corka wrecz przepada,za tym i frykandelami,ktorych rowniez nie znosze.Zaopatrzam sie w polskich sklepach-tam sobie mozna za to pojesc po normalnemu ze tak powiem.Co do tych firanek-bardzo ciekawe,aczkolwiek u nas jak wspominalam sa przewaznie zaciagniete,nie znosze jak mi ktos oczy w okna wtyka .Jesli chodzi o szkole,coz na razie nie mam czasu,wkrotce dziecko do szkoly-polskiej(wlasciwie przedszkola) a i fajnie,bo dla rodzicow sa tam zajecia z jezyka,spotkania i moze byc calkiem fajnie i ciekawie.Przeniose sie do Hagi i mam nadzieje,ze zupelnie inaczej sie na to wszystko spojrzy,jestem otwarta na nowe doznania. Tylko jestem strasznie niecierpliwa,juz jutro bym to wszystko chciala zrobic,niestety kontrakt kontraktem az do lutego.

[kasia191273]

wiesz, holenderska kuchnia jako taka ( poza stampotem i hutspotem) nie istnieje. Sos sate to pozostalosc po czasach kolonialnych. Ja w przeciwienstwie do Ciebie prawie w ogole nie jem polskiej zywnosci, ktora jest tu bardzo droga, zostawiam sobie to na wizyty w Polsce, gdzie mnie mama raczy pierogami, golabkami itp. Natomiast w Holandii nauczylam sie gotowac ciekawiej, roznorodniej, nie jest to oczywiscie kuchnia holenderska, tylko wszystkie inne kuchnie swiata- wloska, grecka, indonezyjska, japonska itp., ktore tutaj sa obecne, rowniez w postaci nie bardzo drogich polproduktow. Uwazam, ze to- choc brzmi przyziemnie- rowniez element integracji umiec korzystac z dobrodziejstw kulinarnych.

[kasia191273]

co do dziecka- radze Ci poslac do holenderskiego przedszkola. Nie wiem, jakie macie plany tzn. ile tutaj zostac, ale jesli nie macie zamiaru wracac do Polski, to dziecko powinno znac miejscowy jezyk. Polskiego nauczy sie i tak w domu. Nie mowie, ze kontakt z polskimi dziecmi w polskim przedszkolu jest zbedny- nie, jak najbardziej potrzebny. Ale ulatw dziecku zycie i daj mu szanse bezbolesnie nauczyc sie niderlandzkiego, bo im bedzie starsze, tym trudniej. Do szkoly i tak bedzie musialo pojsc ( mam na mysli podstawowa) do holenderskiej, bo zadna ze szkol polskich w Holandii nie realizuje obowiazku szkolnego tzn. realizuje jedynie tzw. program uzupelniajacy, ale dziecko zgodnie z prawem ma obowiazek chodzic do dziennej szkoly w pelnym wymiarze godzin- czyli albo holenderskiej, albo miedzynarodowej, albo brytyjskiej itd. W Holandii nie ma zadnej polskiej szkoly, ktora prowadzilaby pelnowymiarowa, dzienna edukacje zgodna z polskim programem nauczania i z polskim prawem dot. obowiazku szkolnego.

[Aneta???]

Napisane przez kasia191273

co do dziecka- radze Ci poslac do holenderskiego przedszkola. Nie wiem, jakie macie plany tzn. ile tutaj zostac, ale jesli nie macie zamiaru wracac do Polski, to dziecko powinno znac miejscowy jezyk. Polskiego nauczy sie i tak w domu. Nie mowie, ze kontakt z polskimi dziecmi w polskim przedszkolu jest zbedny- nie, jak najbardziej potrzebny. Ale ulatw dziecku zycie i daj mu szanse bezbolesnie nauczyc sie niderlandzkiego, bo im bedzie starsze, tym trudniej. Do szkoly i tak bedzie musialo pojsc ( mam na mysli podstawowa) do holenderskiej, bo zadna ze szkol polskich w Holandii nie realizuje obowiazku szkolnego tzn. realizuje jedynie tzw. program uzupelniajacy, ale dziecko zgodnie z prawem ma obowiazek chodzic do dziennej szkoly w pelnym wymiarze godzin- czyli albo holenderskiej, albo miedzynarodowej, albo brytyjskiej itd. W Holandii nie ma zadnej polskiej szkoly, ktora prowadzilaby pelnowymiarowa, dzienna edukacje zgodna z polskim programem nauczania i z polskim prawem dot. obowiazku szkolnego.

W polskiej szkole sa prowadzone zajecia z jezyka holenderskiego,nie moge w tej chwili powiedziec ile godzin tygodniowo sie na to poswieca,poniewaz musimy sie jeszcze dokladnie dowiedziec i konkretnie zdecydowac.O ile mi wiadomo,w ambasadzie sa prowadzone zajecia z zakresu szkoly bodajze podstawowej i gimnazjum,ktore zapewnia swiadectwo wydane przez MEN,to jest na pewno,tylko z tego wszystkiego dokladnych szczegolow nie znamy badz nie pamietamy.Odbywaja sie tam rowniez egzaminy.Nie wiem rowniez w jakim wieku dzieci tam przyjmuja,czy to sie odbywa tak jak u nas czy jak tutaj.A jesli chodzi o holenderska,nie mam nic przeciwko,wiem,ze w takiej idzie sie najszybciej nauczyc jezyka.Wiec decyzja przed wyborem jest przed nami.

[kasia191273]

szkola w ambasadzie realizuje UZUPELNIAJACY program nauczania- j.polski, matematyka, historia, geografia. Uczniowie otrzymuja swiadectwa MEN- u, ale sa to blankiety z wyrazna adnotacja: program uzupelniajacy. Dziecko chodzac TYLKO do polskiej szkoly NIE wywiazuje sie z obowiazku szkolnego. Przy ewentualnym powrocie do kraju zostaniesz poproszona przede wszystkim o swiadectwo ze szkoly dziennej ( holenderskiej lub miedzynarodowej) , ktore sa honorowane i sa dowodem, ze dziecko uczestniczylo w regularnej nauce. Szkola polska jest nieobowiazkowa i dodatkowa.
Nie odbywaja sie tam egzaminy ani po klasie 6-tej, ani po gimnazujum, ani matura.
Przyjmuje sie dzieci od klasy 1.podstawowej do klasy 3. liceum.

[Aneta???]

No to mnie troche zaskoczylas,widocznie zle zrozumielismy.A jesli mi dziecko w lutym (4 lata) pojdzie do szkoly tutaj i zakladajac ze za kilka lat postanowimy jednak wrocic,moze kontynuowac nauke w Polsce?Tutaj jednak dzieci wczesniej ida do szkoly i sie zastanawiam jak to bedzie wygladac w Polsce po powrocie.

[kasia191273]

oczywiscie, bedzie kontunuowac nauke wraz z rowniesnikami w Polsce na podstawie swiadectw ze szkoly holenderskiej. Ja dokladnie nie wiem, jak sie traktuje w Polsce dzieci, ktore zaczely tutaj edukacje w 4. roku zycia, zreszta to tylko taka niby-szkola, raczej zabawa itd. No ale moze np. zostac przesuniete do klasy wyzej, jesli sie okaze, ze umie wiecej niz jej rownolatki????

Wiem jedno na pewno- gdyby dziecko mialo 6 lat lub wiecej i chodzilo tutaj TYLKO do szkoly polskiej ( mam na mysli te przy ambasadzie, bo reszta ma status 'szkółek' mniej oficjalnych) , wg polskiego prawa NIE wywiazuje sie z obowiazku szkolnego. Dziecko musi chodzic do normalnej, dziennej szkoly. Czyli holenderskiej lub miedzynarodowej, bo polskiej dziennej tu nie ma.

Podsumowujac: jesli poslesz dziecko do szkoly holenderskiej, wszystko jest w porzadku. W Polsce honorowane sa swiadectwa z zagranicy. Przyjma je do szkoly na pewno. Oczywiscie dobrze by bylo, zeby tutaj dziecko przy okazji mialo kontakt z jezykiem polskim, umialo po polsku nie tylko mowic, ale tez pisac, czytac itd. Dlatego wielu rodzicow posyla dzieci do dziennej szkoly holenderskiej oraz do wieczorowo- sobotniej szkoly polskiej. Wtedy jest gwarancja, ze a. dziecko realizuje obowiazek szkolny b. dziecko ma kontakt z polskim systemem edukacji, co moze mu pomoc przy okazji powrotu kiedys do kraju. A jest obowiazkowe, B dodatkowe.

Chyba wyjasnilam tak, jak umiem.
Pozdrawiam! Badz dobrej mysli, dzieciaki ucza sie jezyka chetnie i szybko, jesli pojdzie do szkoly, tam nauczy sie niderlandzkiego, w domu mowcie tylko po polsku, bo jest zasada, ze do dziecka mowi sie w jezyku dla siebie ojczystym i druga zasada: one person- one language = jedna osoba, jeden język. Nie ma sensu, zeby matka lub ojciec, ktorzy sami kalecza jezyk obcy w tym jezyku zwracali sie do dziecka. Holenderskiego niech sie uczy w szkole, polski niech rozwija w domu. A przy okazji moze i Ty sie troche przekonasz do mowy tubylczej?

Groetjes!

[Aneta???]

Dzieki za informacje

[onesweetfairy]

Ja mieszkam w holand od 3 lat, zawsze mi sie podobalo... i nadal mi sie podoba...

co do firanek w oknach.. to mysle ze polacy dlatego ich uzywaja zeby prac swoje brudy w domu, zeby nikt przypadkiem nic nie zobaczyl i potem nie gadal, izoluja sie od otoczenia.. (bo co ludzie powiedza)
a holenndzy wrecz przeciwnie.. nie wstdza sie tego co maja i sa otwarci..

sama widze to po sobie.. naprawde.. u mnie w domu pewnych rzeczy sie nie robilo i o pewnych rzeczach sie nie mowilo.. bo to nie wypada..

nie chce im tu za duzo slodzic.. bo niektorzy z nich sa poprostu rasistami i hamami... i znam takie przyklady

ale jednak wiekszosc z nich jest ok

niewolno oceniac calej spolecznosci po kilku osobach.. to tak jak by o nas powiedziec ze polacy to zlodzije.. mielismy jeden polski sklep w miescie...i co???? sami polacy go okradli... pieknie sie popisali...

ucze sie teraz jezyka... i mysle ze ulatwi mi to jeszce bardziej kontakty... choc w tym momencie nie mam problemow w porozumiewaniu sie po angielsku nawet z 93 letnia staruszka... i 13 latkiem..


sate i frytki z majonezem lubie bardzo...choc to tuczace...ale czasem mozna, stompot z boczkiem albo z rookworst tez dobry
oczywiscie nic nie pobije kabanosow i ogorkowej.. ale co sie nie ma to sie lubi..


pozdrowinia

[mona1978]

Z tymi firankami i praniem brudów to się zgodzę - choć z Holandii nie jestem.

[gosiaisog]

onesweetfairy na sama mysl o nich slinka mi cieknie Frytki z Majo to jest mniamciu

[noana]

wiem, ze to nie jest najswierzszy watek,ale moze tu jeszcze jestescie
chcialam was prosic o rade.
chce w te wakacje wyjechac gdzies za granice i myslalam wlasnie o holandii. zdziwily mnie jednak negatywne opinie na temat tego kraju i dlatego chcialam was spytac, czy zachecalybyscie do wyboru tego wlasnie kraju, czy moze lepiej skusic sie na jakis inny.

czy duzo holendrow mowi dobrze po niemiecku? bo wiem,ze te jezyki sa podobne

pozdrawiam

[kasia191273]

zależy, w jakim celu ten wyjazd- jeśli turystycznie, to angielski wystarczy, wszyscy mówią i to dobrze, niemiecki też Holendrzy znają, języki są rzeczywiście podobne mniej więcej jak polski i czeski, więc nie powinno być kłopotu z dogadaniem się na poziomie podstawowych potrzeb

jeśli cel wyjazdu inny- trzeba chyba ostrzec, że bez znajomości niderlandzkiego nie jest tu zbyt łatwo, zwłaszcza jak się chce czegoś więcej np. pracować, poza tym Polacy nadal pracować legalnie nie mogą bez pozwoleń. Ogólnie nie jest zbyt ciekawie.

Kraj jest super- do życia, przyjazny, ciekawy, ludzie bez uprzedzeń ( a na pewno bez takich, jakie mają Polacy).

[noana]

wielkie dzieki za odpowiedz.
mam zamiar wyjechac w celach turystycznych, z przy tym podszkolic sie z angielskiego. wiec chyba jednak skusze sie na holandie

a co holendry sadza o polakach? sa uprzedzeni czy raczej tolerancyjni? Bo mi osobiscie jest wstyd za niektorych polakow za granica.

[shoomka]

Witam wszystkich, ja tez mieszkam w Holandii (juz od 5 lat , jak ten czas leci).

[Aneta???]

A ja tu ponownie.Sluchajcie,potrz ebuje retinoidow,ewentualnie czego baaardzo skutecznego przeciwtradzikowego,oczyw iscie moze byc na recepte,oprocz Retinu-A (nie ma).Znacie tutejsze nazwy takich preparatow?Pomozcie,bo do Polski daleko

[sky1980]

Czy jeszcze ktos mieszkajacy w holandii odwiedza ta strone?
Ja rowniez tu mieszkam od prawie trzech lat, i poza holendrami nie mam kontaktu z zadnymi polakami,a bardzo bym chciala.
Prosze niech sie ktos odezwie .
Czytajac powyzsze opinie i zdania na temat NL musze powiedziec ze to najbardziej zorganizowany kraj w ktorym mieszkalam. Holendrzy maja swoje plusy i minusy, tak jak polacy. Wiem jedno ja doceniam ze tu mieszkam .
POzdrawiam wszystkie polskie holenderki

[Doni79]

Ja odwiedzam I rowniez nie mam kontaktu z Polakami (oprocz jednej kolezanki). Znajomych mam Holendrow i przyznam, ze mimo, ze sa to fantastyczni ludzie brakuje mi polskiej spontanicznosci. Gdzie mieszkasz??

Pozdrowienia z Enschede

[sky1980]

Napisane przez Doni79

Ja odwiedzam I rowniez nie mam kontaktu z Polakami (oprocz jednej kolezanki). Znajomych mam Holendrow i przyznam, ze mimo, ze sa to fantastyczni ludzie brakuje mi polskiej spontanicznosci. Gdzie mieszkasz??

Pozdrowienia z Enschede

Witam
Ja mieszkam nad morzem we Vlissingen (Zeeland).
CO porabiasz w NL?
ja tu pracuje (dorywczo, jest mi trudno znalesc jakas porzadna prace w tym miescie (u mnie ludzi widac tylko jak jest sezon letni, jesienia i zima nie ma tu duzo do roboty no i pracy rowniez), ucze sie niderlandzkiego, acha i mieszkam razem z chlopakiem.
Jak bedziesz miala kiedysz ochote na pogawedke, pisz smialo, ja tu prawie codziennie jestem

[Doni79]

Witaj


Jestem tu 4,5 roku. Przyjechalam tu wtedy do chlopaka (teraz juz meza ), ale i do pracy jako au-pair. Po roku poszlam na studia. W zeszlym roku w czerwcu sie obronilam i szukalam pracy az do listopada (ta hol. biurokracja mnie dobija!). W koncu dostalam super pracke, ale niestety musze miec pozwolenie na prace (Tewerkstellingsvergunnin g), na ktore czekam i czekam(prawo jest takie, ze sama nie mozesz sobie tego zalatwic, bo o to moze sie starac tylko i wylacznie pracodawca), takze tak to u mnie wyglada.

A tak wogole zapraszam do mnie Wiem, ze Vlissingen i Enschede sa daleko od siebie, ale jakbys miala ochote tu przyjechac do zapraszam serdecznie

[sky1980]

Ja rowniez tu przyjechalam jako au-pair, (3 lata temu)
Co do pozwolenia na prace mam to samo, wszedzie chcia ten papierek,albo paszport niemiecki-wtedy mam prace gdzie chce.Staralam sie rowniez dostac do szkoly,ale na to nie mialam wystarczajacych srodkow pienieznych, aby im udowodnic ze moge sie sama utrzymac-ale mnie tym wkurzyli !!
Mimo to nie podalam sie,mam prywatne lekcje,a we wrzesniu ide do budy!!!!! Moj chlopak skonczyl studia i tera moja kolej
Ja rowniez zapraszam do Vlissingen, choc jak sie ociepli to chetnie bym odwiedzila Enschede

[Doni79]

Napisane przez sky1980

Ja rowniez tu przyjechalam jako au-pair, (3 lata temu)
Co do pozwolenia na prace mam to samo, wszedzie chcia ten papierek,albo paszport niemiecki-wtedy mam prace gdzie chce.Staralam sie rowniez dostac do szkoly,ale na to nie mialam wystarczajacych srodkow pienieznych, aby im udowodnic ze moge sie sama utrzymac-ale mnie tym wkurzyli !!
Mimo to nie podalam sie,mam prywatne lekcje,a we wrzesniu ide do budy!!!!! Moj chlopak skonczyl studia i tera moja kolej
Ja rowniez zapraszam do Vlissingen, choc jak sie ociepli to chetnie bym odwiedzila Enschede

Super!! Bede na Ciebie czekac

Tak, ze szkola niestety tak jest, ze trzeba miec finansowa gwarancje. Ja mialam takie szczescie, ze ciotka mojego TZ zgodzila sie mi ja wystawiac na czas studiow. On jako studencik niewiele mogl wskorac Musialysmy to odnawiac co roku, wypelniac jakies papiery, wysylac jej rozliczenia podatkowe itd.

[sky1980]

wiem,wiem, niestety dla mnie nikt tego nie mogl zrobic,ale teraz moj biedniutki studencik moze .
Powiedz mi jak ci sie tu podoba?

[Doni79]

To bardzo dobrze Ja bez tej ciotki to bym w ogole nie mogla zaczac szkoly, bo co z tego, ze pieniadze na oplaty i ksiazki sobie odlozylam (poza tym pracowalam w trakcie studiow sprzatajac u ludzi w chatach ), mieszkalam z moim TZ wiec i oplaty byly nizsze, ale wlasnie bez tej gwarancji nie da sie nic zalatwic.

A mnie sie tu bardzo podoba Tzn. tak: gdy wracam z Polski to mam dol tak przez 2-3 dni, bo oczywiscie mam w glowie moja rodzinke, przyjaciol, moj rodzinny domek i wszystko tam wiec Polske widze jako Arkadie mlekiem i miodem plynaca , ale jak juz ten ciezki czas 2-3 dni minie i czytam sobie wiadomosci na onecie i widze co tam sie dzieje to zaczynam sie cieszyc, ze mieszkam tu Ogolnie nie ma co ukrywac, zyje sie latwiej, spokojniej, jest wiecej mozliwosci. Ludzie ogolnie sa bardziej spokojni, milsi, bardziej wyrozumiali (przynajmniej ja mam takie wrazenie) wiec nie narzekam, ale jak napisalam wczesniej brakuje mi w Holendrach spontanicznosci, zwariowania i luzu. Ja jestem szalona, lubie sie powyglupiac, pogadac glopoty i sie posmiac, lubie niezaplanowane spotkania ze znajomymi wiec oporcz jednej polskiej kolezanki i mojego TZ (wyjatek potwierdzajacy regule ) nie mam tu nikogo takiego, kto mnie od tej strony calkiem rozumie. Tutaj umawiajac sie z kims kazdy bierze do reki "agenda" i sprawdza kiedy ma wolny wieczor i np. najblizszy pasujacy mu termin to za miesiac !!! Do tego jeszcze nie moge sie przyzwczaic i pewnie dlugo nie bede mogla, ale niestety tak jest.