Ludzie i zachowania, które nas dziwią + ot, część 76.

[Finlora]

Napisane przez Natalie_Alex

To był serial "Wielka woda", więc akcja działa się w 1997 roku. Wtedy ludzie tak nie mówili. Tzn. być może była grupa ludzi, która używała słowa na "k" jako przerywnika w zdaniu, ale generalnie uważało się w tamtych czasach takie słownictwo za rynsztokowe.

Ja z kolei się nie zgodzę, że przekleństwa w tym serialu są używane jako przerywnik w zdaniu. Dla mnie one podkreślają dramatyzm sytuacji. Np scena w samolocie - reakcja Jaśminy była dla mnie jak najbardziej na miejscu - co miała powiedzieć "o kurcze/o rany/o matko/o jezu/rany boskie/matko boska"?

[chimay]

Napisane przez Natalie_Alex

To był serial "Wielka woda", więc akcja działa się w 1997 roku. Wtedy ludzie tak nie mówili. Tzn. być może była grupa ludzi, która używała słowa na "k" jako przerywnika w zdaniu, ale generalnie uważało się w tamtych czasach takie słownictwo za rynsztokowe.

A widziałaś Psy albo Krolla? To naprawdę nie jest żadna nowość w polskim kinie.

[chwast]

Napisane przez chimay

Zależy co oglądasz i o jakich środowiskach jest mowa, ale w wielu produkcjach jest taka tendencja. Bawi mnie to, jak oglądam z niemieckimi napisami i "od*ierdol się" jest tłumaczone jako "niech Pan spada".

To jest klasyk.
Jak oglądam z TŻ seriale to ja słucham, a on czyta po polsku. Takie tłumaczenia to norma. W ogóle tłumaczenie części zdania i olewanie reszty to tez norma.


Sent from my iPhone using Tapatalk

[olabambola]

od jakiegoś czasu uczestniczę w spacerach architektonicznych. W moim mieście jest kilkaset klimatycznych XIX-wiecznych kamienic, więc jest co oglądać. Przewodnikami bywają zwykli przewodnicy PTTK, jak i osoby wykształcone w dziedzinie architektury. Ci po architekturze są dla mnie totalnie odklejeni od rzeczywistości. Narzekają, że ludzie w kamienicach zwłaszcza tych odrestaurowanych mają białe okna PCV, a nie "klimatyczne/odrestaurowane oryginalne/stylowe". Jeśli komuś było zimno przez stare okna i nie ma kasy na zabytek, a mieszka w tej kamienicy, to sobie zapewnia komfort na jaki go stać. Dla mnie chyba lepiej, ze mieszkańcy mają cieplejsze mieszkanie niż ładny widok elewacji dla estetów.

[meliandra]

[1=d1f8ef2008dea6bb47d7416 400721be959008b42_63b3700 256c75;89378732]Ja ostatnio na co 2 obserwowanym koncie na ig na stories widzę coś w stylu:
'nie ma mnie tutaj [[[w sensie zwykle codziennie coś daję na stories, a dzisiaj nic]]], bo odpoczywam'
'długo mnie tu nie było, bo ostatnio gorzej się czułam psychicznie'
'nie ma mnie tutaj, bo xyz'
'długo mnie tutaj nie było, bo xyz'

Zawsze myślałam, że jak nie masz siły/czasu/ochoty wrzucać czegoś na insta to tego po prostu nie robisz, a nie piszesz, że nie masz czasu/ochoty i że nie ma Ciebie na insta. Nie rozumiem po co, kiedyś tego nie widziałam[/QUOTE]


Ja też nie kumam takich rzeczy. I ja szczerze wątpię, że ludzie wypisują do takich osób co się dzieje. Ja to nawet nie zauważam, że ktoś jest mniej aktywny. Poza tym dla mnie to jest logiczne, że nie zawsze jest czas na social media. Nie wiem po co się tłumaczyć innym ludziom ze swoich decyzji i ze swojego życia.

Napisane przez lightangel

Nie dziwi mnie że ktoś woli tego uniknąć jak znika na dłuższy czas.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ale przecież na takie coś można zwyczajnie nie reagować. Wrzucanie czegoś na insta nie jest obowiązkowe.

Napisane przez Pusheen_

A mnie dziwi. I męczy przymusowe świętowanie wszystkiego...

Pewnie dlatego, że pochodzą z domu, w którym matka świętowała "wszystko, co się dało".

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

Ale przecież nie ma żadnego przymusu. Nie chcesz to nie świętujesz. Nie ma ani obowiązku robić imprezy ani na nie chodzić.

Napisane przez Pusheen_

Ja też nie cierpię wesel. Ale o tym już trochę było na zdziwieniowym




No tak powinno być. Ale nie brakuje staroswieckich rodzin, które uważają wspólne kultywowanie tradycji za rodzinny zwyczaj i dla nich to nie jest tak, że Ty w tym nie uczestniczysz, bo nie masz ochoty.


Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

Ale co to znaczy, że dla nich nie jest? Siłą Cię ciągną czy jak? Nie kumam ludzi co robią coś wbrew sobie, bo inni od nich tego oczekują.

Napisane przez lightangel

To u mnie chociaż są metalowe tabliczki z nazwiskami, kartka nawet jak miała być żartem to po takim czasie jest już bardzo słaba.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Ale te tabliczki, to chyba kiedyś bardziej się robiło. Tzn. np. w bloku u mojej babci każdy ze starszego pokolenia coś takiego ma. Teraz w nowych blokach takich nie widuję. Tylko numer i tyle. I w sumie dobrze, bo kurde przecież to bardzo ułatwia namierzenie kogoś


[1=bafa65383b74e1029ccef70 174e4f68b71e8a0f7_646950f 23ada7;89379432]Dopisałam później, że bawić się można zawsze, a nie czekac na jakieś okazję. Nie potrzebuje rocznicy, żeby iść do restauracji. Nie potrzebuje urodzin, żeby zjeść dobry tort. Nie potrzebuje ślubu żeby jechać na wypasiona egzotyczna podróż.
Faktycznie straszne podejście do życia.
Wiec w sumie wychodzi na to, że ogólnie nie lubię świętować, czy coś ważnego czy nie, cofam wcześniejszą wypowiedź. ;P


Wysłane z mojego M2007J20CG przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]


O matko uwielbiam takie gadanie, nie obchodzimy walentynek, bo my mamy je codziennie, nie obchodzę dnia kobiet, bo mój partner jest codziennie dla mnie wyjątkowy, mam dzień kobiet codziennie Wiesz, że to że się świętuje jakieś okazje nie oznacza, że nie można zrobić imprezy i bez okazji i spotkać się z innymi i jechać w podróż?

Napisane przez żurawinka

Co mnie ostatnio niemiło dziwi mieszkając w wielkim mieście? Ludzie podchodzą do siebie jak pies do jeża . Jechałam ostatnio autobusem i wielka kłótnia że jeden mężczyzna nie przeprosił drugiego jak chciał wejść do autobusu, a tamten stał w przejściu i nie chciał go przepuścić "Kulturalne" wyzywanie czyli z jednej strony agresja pasywno-agresywna, z drugiej już agresja szła i szarpanie... pełny autobus ludzi, dzieci ...a tu jeden nie chciał ustąpić, wyzywał od pijaków, ktoś wezwał policję która jechała za autobusem. Ludzie zaczęli wysiadać bo wcześniej staliśmy w korku... sprawca zamieszania w tłumie spokojnie się oddalił...

I tak patrząc jak ludzie się do siebie odnoszą, także dzieciaki to jakaś patologia powstaje, nie używa się praktycznie słów "dziękuję","proszę" itp. wieczne skrzywienie na twarzy... Nie wiem co się dzieje ze społeczeństwem że zaczęło się zmieniać w taki przykry sposób

Myślę, że nasze społeczeństwo jest ogólnie nieszczęśliwe, niezadowolone, zestresowane, sfrustrowane i wyżywa się na innych. Covid, wojna, inflacja, rosnące ceny, kiepskie prace i kiepskie wypłaty. Tylko, że oczywiście to nie jest powód żeby być chamem.


[1=0235a76bf37a0c9e786a33d 682e03cfb1aa33c8b_653ef22 455ebf;89380126]mnie też ta wulgarność ostatnio uderzyła. pracowałam kiedyś z młodzieżą i mam wrażenie, że nie byli aż tak wulgarni, jak młodzi ludzie teraz. parę dni temu szłam za grupką takiej młodszej młodzieży, gdzieś tak koniec podstawówki. i u nich przekleństwa nie były przerywnikami, aż byłam w szoku, że można zbudować zdanie (mające sens) tylko z przekleństw. straszne to było.

też przeklinałam nastolatkiem będąc, ale kurde, jednak nie ta skala. teraz też mi się zdarzy, święta nie jestem, ale raczej w chwilach wzburzenia lub niedowierzania [/QUOTE]


Mnie to dziwi, że przeklinają już bardzo małe dzieci. Szłam w sobotę z mamą i siedziała grupka chłopców, takich na oko 7-8 lat i bluzgi leciały takie, że głowa mała. Kiedyś szłam i jakiś chłopiec bawił się z dziewczynką i ona nie chciała zjechać na rowerze po schodach, a on do niej kur**, ale z Ciebie głupia, strachliwa cizia. Wiek tak samo ok, 8 lat.

Napisane przez Natalie_Alex

To był serial "Wielka woda", więc akcja działa się w 1997 roku. Wtedy ludzie tak nie mówili. Tzn. być może była grupa ludzi, która używała słowa na "k" jako przerywnika w zdaniu, ale generalnie uważało się w tamtych czasach takie słownictwo za rynsztokowe.

Nie powiedziałbym. Ludzie normalnie wtedy przeklinali.

[cava]

Napisane przez meliandra

Nie powiedziałbym. Ludzie normalnie wtedy przeklinali.

No dokładnie.


Choć fakt, ze jako naród w swojej masie, bardzo klniemy.
Co ma swoje plusy i minusy.

Minus: fakt, jesteśmy dość wulgarni w mowie.
Plus: mamy z czego, bo repertuar wulgaryzmów mamy mega bogaty i plastyczny, aż żal nie korzystać z tego bogactwa narodowego.

---------- Dopisano o 10:01 ---------- Poprzedni post napisano o 09:51 ----------

Napisane przez Pusheen_

Jutro napiszę. Chciałam się włączyć w dyskusję, ale jestem tak zajechana calodzienna podróżą, że muszę solidnie odpocząć.

To jest kolejny raz, że w ten sam sposób wyślizgujesz się od odpowiedzi na ten temat.



I moze masz po prostu to co sama siejesz. Ja tam chodze po urzędach często i zawsze wszytko na spokojnie i w miłej atmosferze załatwię, bez względu czy sprawa idzie po mojej myśli czy nie. Natomiast może Tobie sie to nie udaje i same wilki w koło, bo jak wkraczasz od progu xle nastwiona do ludzi, to oni czują tą negatywną energie i taką tez Ci zwracają.
No sory, nie da się wiecznie jechać na czyims garbie i ludzie nie beda robić za kogoś.
Jak ktoś jest niemiły, to czemu inni mieliby za niego robić miłą atmosferę. Się chce żyć w określony sposób to samemu przede wszystkim trzeba sie starać a nie tylko oczekiwać, ze inni zrobią.

[chimay]

Napisane przez chwast

To jest klasyk.
Jak oglądam z TŻ seriale to ja słucham, a on czyta po polsku. Takie tłumaczenia to norma. W ogóle tłumaczenie części zdania i olewanie reszty to tez norma.


Sent from my iPhone using Tapatalk

W drugą stronę też tak bywa. Właśnie w Wielkiej wodzie była scena, gdzie kierowca taksówki słucha opery w wykonaniu matki głównej bohaterki i ta bohaterka mówi "niech pan da głośniej". Niemieckie tłumaczenie - "proszę to wyłączyć".
To że akurat na niemiecki nie tłumaczy się polskich k*rw to rozumiem, bo nie ma w tym języku takiego odpowiednika i generalnie nie ma aż takiego repertuaru przekleństw. To co mnie jednak wciąż bawi w tłumaczeniach na niemiecki, to uparte trzymanie się "pan(i)owania", podczas gdy bohaterowie dawno już np ze sobą sypiają czy pozostają w bardzo koleżeńskich relacjach.

[meliandra]

Napisane przez cava

No dokładnie.


Choć fakt, ze jako naród w swojej masie, bardzo klniemy.
Co ma swoje plusy i minusy.

Minus: fakt, jesteśmy dość wulgarni w mowie.
Plus: mamy z czego, bo repertuar wulgaryzmów mamy mega bogaty i plastyczny, aż żal nie korzystać z tego bogactwa narodowego.

---------- Dopisano o 10:01 ---------- Poprzedni post napisano o 09:51 ----------






To jest kolejny raz, że w ten sam sposób wyślizgujesz się od odpowiedzi na ten temat.



I moze masz po prostu to co sama siejesz. Ja tam chodze po urzędach często i zawsze wszytko na spokojnie i w miłej atmosferze załatwię, bez względu czy sprawa idzie po mojej myśli czy nie. Natomiast może Tobie sie to nie udaje i same wilki w koło, bo jak wkraczasz od progu xle nastwiona do ludzi, to oni czują tą negatywną energie i taką tez Ci zwracają.
No sory, nie da się wiecznie jechać na czyims garbie i ludzie nie beda robić za kogoś.
Jak ktoś jest niemiły, to czemu inni mieliby za niego robić miłą atmosferę. Się chce żyć w określony sposób to samemu przede wszystkim trzeba sie starać a nie tylko oczekiwać, ze inni zrobią.

To, że jesteśmy wulgarni to prawda. Ja nie mam nic przeciwko przeklinaniu, ale to trzeba z umiarem i w odpowiedniej sytuacji, a to nie każdy potrafi. Bardzo nie lubię jak ktoś tego nadużywa i co drugie słowo to przekleństwo jakby miał bardzo ubogie słownictwo i nie znał innych słów. Tym bardziej w jakiś publicznych miejscach, zwłaszcza jak krzyczy i wszyscy go słyszą. No dla mnie to jest buractwo.






Zgadzam się z tym, że często tak jest, że to co siejemy to zbieramy. Chociaż ludzie są bardzo różni. No ale jak zwykle jestem miła albo neutralna. Nie widzę sensu w przyjmowaniu dla zasady agresywnej postawy. Co do prywatnych kontaktów, to uważam, że to od nas zależy jak sobie wypracujemy relacje z innymi i na co komu pozwolimy. Dziwi mnie pisanie o męczącym przymusie uczestniczenia w rodzinnych imprezach, bo rodzina jest staroświecka. No kurde jak mi nie się coś nie podoba to to komunikuję, jak rodzice robią imprezy co tydzień, a mam 30 lat, to się wyprowadzam z domu. No im szybciej komuś powiemy, że coś na nie odpowiada tym lepiej. Nie widzę sensu cierpienia w milczeniu.

[invisible_01]

Napisane przez chimay

W drugą stronę też tak bywa. Właśnie w Wielkiej wodzie była scena, gdzie kierowca taksówki słucha opery w wykonaniu matki głównej bohaterki i ta bohaterka mówi "niech pan da głośniej". Niemieckie tłumaczenie - "proszę to wyłączyć".
To że akurat na niemiecki nie tłumaczy się polskich k*rw to rozumiem, bo nie ma w tym języku takiego odpowiednika i generalnie nie ma aż takiego repertuaru przekleństw. To co mnie jednak wciąż bawi w tłumaczeniach na niemiecki, to uparte trzymanie się "pan(i)owania", podczas gdy bohaterowie dawno już np ze sobą sypiają czy pozostają w bardzo koleżeńskich relacjach.

Ale po polsku jest to samo. Oglądam "Grey's Anatomy", lekarze pracują ze sobą od lat, spotykają się prywatnie, a jak tylko w oryginale pojawia się zwrócenie się do innego lekarza nazwiskiem, to w napisach wlatuje, że ta osoba mówi do drugiej per pan/pani, podczas gdy tak naprawdę to nazwisko jest używane właściwie jak imię i powinni sobie mówić na ty. Irytuje mnie to bardzo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasiunia788742]

Napisane przez Finlora

Ja z kolei się nie zgodzę, że przekleństwa w tym serialu są używane jako przerywnik w zdaniu. Dla mnie one podkreślają dramatyzm sytuacji. Np scena w samolocie - reakcja Jaśminy była dla mnie jak najbardziej na miejscu - co miała powiedzieć "o kurcze/o rany/o matko/o jezu/rany boskie/matko boska"?

Ehem, dla mnie też. Właśnie nie zwróciłam zbytniej uwagi na przekleństwa bo były one adekwatne do tego co się działo.

Wysłane z mojego SM-G990B przy użyciu Tapatalka

[chimay]

Napisane przez invisible_01

Ale po polsku jest to samo. Oglądam "Grey's Anatomy", lekarze pracują ze sobą od lat, spotykają się prywatnie, a jak tylko w oryginale pojawia się zwrócenie się do innego lekarza nazwiskiem, to w napisach wlatuje, że ta osoba mówi do drugiej per pan/pani, podczas gdy tak naprawdę to nazwisko jest używane właściwie jak imię i powinni sobie mówić na ty. Irytuje mnie to bardzo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

W niemieckich tłumaczeniach jest to o wiele bardziej nasilone. Widać to zwłaszcza w tłumaczeniach polskich produkcji, gdzie bohaterowie są na Ty, a w tłumaczeniu na niemiecki jest pan/pani.

[71253839b04673f7804766e160d807ea33c37805_6578f4849ccb9]

Napisane przez Natalie_Alex

To był serial "Wielka woda", więc akcja działa się w 1997 roku. Wtedy ludzie tak nie mówili. Tzn. być może była grupa ludzi, która używała słowa na "k" jako przerywnika w zdaniu, ale generalnie uważało się w tamtych czasach takie słownictwo za rynsztokowe.

Dziwi mnie, że ludzie w Polsce dziś tak mówią (chyba, wnioskuję po różnych serialach, ale oglądając polski youtube tez się z tym spotkałam). To tak jakby po angielsku ot tak sobie wtrącać, nawet nie "f*ck", a "c*nt". Przez to w ogóle odechciewa mi się oglądać czegoś po polsku, bo mi to się od razu kojarzy z jakąś agresją, a nie byciem 'cool' i wyluzowanym (bo chyba taki efekt ci ludzie chcą osiągnąć, ale brzmią jak jakieś popisujące się nastolatki).

Ludzie rzucali mięsem w latach 90tych i 80tych i obecnie też. w pewnych grupach czy zawodach więcej. Wciąż jest to uważane za słownictwo rynsztokowe - jesli w nadmiarze, ale akceptowalne w chwilach emocji jak taki uwypuklacz.

A w Wielkiej wodzie przekleństwa są w bardzo uzasadnionych momentach wypowiadane - w chwilach bezradności czy też totalnego bajzlu.

[chwast]

Napisane przez invisible_01

Ale po polsku jest to samo. Oglądam "Grey's Anatomy", lekarze pracują ze sobą od lat, spotykają się prywatnie, a jak tylko w oryginale pojawia się zwrócenie się do innego lekarza nazwiskiem, to w napisach wlatuje, że ta osoba mówi do drugiej per pan/pani, podczas gdy tak naprawdę to nazwisko jest używane właściwie jak imię i powinni sobie mówić na ty. Irytuje mnie to bardzo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Zauważyłam, ze jak mówią do siebie po imieniu/nazwisku to polski lektor w ogóle tego nie ujmuje, nie ma „hej dżon chodź na kawkę” tylko jest „chodź na kawkę”


Sent from my iPhone using Tapatalk

[Norluka]

W "Domie z papieru" regularnie są sceny ze złym tłumaczeniem. I nie chodzi o kwestię zmiany z "ty" na "pan/pani", ale regularnie źle tłumaczą np. podawany czas, godzinę, itd. Bohater mówi inną godzinę, a napisy czy tam lektor inną. Niektóre kwestie dość istotne dla fabuły nie są przetłumaczone w ogóle. Albo z jakiejś kwestii jest przetłumaczone coś ogólnego, a pominięte są szczegóły podawane przez bohaterów.

[chwast]

Napisane przez Norluka

W "Domie z papieru" regularnie są sceny ze złym tłumaczeniem. I nie chodzi o kwestię zmiany z "ty" na "pan/pani", ale regularnie źle tłumaczą np. podawany czas, godzinę, itd. Bohater mówi inną godzinę, a napisy czy tam lektor inną. Niektóre kwestie dość istotne dla fabuły nie są przetłumaczone w ogóle. Albo z jakiejś kwestii jest przetłumaczone coś ogólnego, a pominięte są szczegóły podawane przez bohaterów.

Hahaha, to już na grubości. Nieźle.


Sent from my iPhone using Tapatalk

[Eveen]

Napisane przez Natalie_Alex

To był serial "Wielka woda", więc akcja działa się w 1997 roku. Wtedy ludzie tak nie mówili. Tzn. być może była grupa ludzi, która używała słowa na "k" jako przerywnika w zdaniu, ale generalnie uważało się w tamtych czasach takie słownictwo za rynsztokowe.

W życiu bym nie powiedziała, że ludzie w latach 90. nie przeklinali. Owszem - popkultura uwielbiała wtedy wygładzać dialogi w filmach, ale co innego filmy a co innego ulica. Zwłaszcza w nerwowych sytuacjach.

[marza_mr]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89380456]
Jakiś czas temu wychodzę z budynku. Dwóch młodych facetów ( około 25 lat) dosłownie mnie wepchnęli do środka ( ah ta kultura, że wychodzący ma pierwszeństwo). Za to dziadeczek o lasce przytrzymał mi drzwi, gdzie to aż głupio mi się zrobiło, że osoba ledwo stojąca robi taki gest ( oczywiście podziękowałam).[/QUOTE]

Bo to starsze pokolenie powszechniej stosowało zasady kindersztuby. Nie chcę generalizować, bo chamstwo nie ma ani wieku, ani wykształcenia. Ale częściej się z nim spotykam u osób młodych od 30 w dół. Właśnie to co opisujesz, taranowanie w drzwiach, nie przepuszczanie przodem przez młodych facetów i dodatkowo nawet nie pomyślą, żeby przytrzymać drzwi, nie raz ratowałam się w ostatniej chwili przed oberwaniem drzwiami w twarz. Przepychanie się w sklepie albo w komunikacji miejskiej przy okazji deptanie po stopach to też norma.

[1=747bf32364fc13da37122d4 9c7e01f75501e8a1a_65540b7 83ff7c;89380464]No ja też nie widzę tej wspaniałej młodzieży. Ostatnio w autobusie na którymś przystanku wsiadł starszy pan o lasce. Ja wstałam, ale moje miejsce było na takim jakby schodku, więc nie dałby rady tam wejść. Tuż przy wejściu siedziały sobie 2 sztuki bydła w wieku ok. 15 lat, widziały tego pana doskonale, i momentalnie obie zaczęły intensywnie wgapiać się w telefon. Z ożywionej dyskusji prowadzonej chwilę wcześniej wnioskuję, że żadna nie była chora. Koniec końców chłopak w moim wieku przyuważył tego pana i mu ustąpił.



Najgorsze jest to, że te dwie bździągwy mogły się po prostu przesiąść, bo było kilka wolnych miejsc właśnie w tej "wyższej" części autobusu.[/QUOTE]

Komunikacja miejska to temat rzeka, najgorsze są chyba dzieci z podstawówki, dosłownie taranują otoczenie, jak zobaczą jakieś wolne miejsce, oczywiście nie ma mowy, żeby go komuś ustąpili. Ostatnio miałam "przyjemność" jechania tramwajem z dwoma klasami w wieku około 7-8 lat, przy wsiadaniu był festiwal miażdżenia otoczenia, żeby usiąść na wolnym miejscu. Podczas jazdy głośno rozmawiali, puszczali jakieś filmiki na telefonach itp. Wysiadłam z wielką ulgą.

[Lumimi]

Napisane przez cava

No dokładnie.


Choć fakt, ze jako naród w swojej masie, bardzo klniemy.
Co ma swoje plusy i minusy.

Minus: fakt, jesteśmy dość wulgarni w mowie.
Plus: mamy z czego, bo repertuar wulgaryzmów mamy mega bogaty i plastyczny, aż żal nie korzystać z tego bogactwa narodowego.

---------- Dopisano o 10:01 ---------- Poprzedni post napisano o 09:51 ----------






To jest kolejny raz, że w ten sam sposób wyślizgujesz się od odpowiedzi na ten temat.



I moze masz po prostu to co sama siejesz. Ja tam chodze po urzędach często i zawsze wszytko na spokojnie i w miłej atmosferze załatwię, bez względu czy sprawa idzie po mojej myśli czy nie. Natomiast może Tobie sie to nie udaje i same wilki w koło, bo jak wkraczasz od progu xle nastwiona do ludzi, to oni czują tą negatywną energie i taką tez Ci zwracają.
No sory, nie da się wiecznie jechać na czyims garbie i ludzie nie beda robić za kogoś.
Jak ktoś jest niemiły, to czemu inni mieliby za niego robić miłą atmosferę. Się chce żyć w określony sposób to samemu przede wszystkim trzeba sie starać a nie tylko oczekiwać, ze inni zrobią.

Fakt mamy "piękne" przekleństwa. Do tego bardzo uniwersalne. Taka k.... Można powiedzieć na wiele sposobu i pasuje do wielu okazji

Co do urzędów to dawno nie spotkałam jakieś wrednej osoby. Przeważnie są po prostu miłe. Ale ja też z ludźmi pracuje więc po prostu podchodzę do tych ludzi tak jak sama chce być traktowana w swojej pracy. Mam też świadomość że jeśli chodzi o pracę w urzędach to ten urzędnik musi po prostu wykonywać polecania innych i działać z przepisami. Sam "niewiele" może.

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[meliandra]

Napisane przez Lumimi

Fakt mamy "piękne" przekleństwa. Do tego bardzo uniwersalne. Taka k.... Można powiedzieć na wiele sposobu i pasuje do wielu okazji

Co do urzędów to dawno nie spotkałam jakieś wrednej osoby. Przeważnie są po prostu miłe. Ale ja też z ludźmi pracuje więc po prostu podchodzę do tych ludzi tak jak sama chce być traktowana w swojej pracy. Mam też świadomość że jeśli chodzi o pracę w urzędach to ten urzędnik musi po prostu wykonywać polecania innych i działać z przepisami. Sam "niewiele" może.

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

Tak jest wszędzie, a klienci/petenci myślą, że za wszystko odpowiedziane są osoby, które je obsługują i na nich próbują się wyżyć. Tak jakby ekspedienta w sklepie była odpowiedzialna za ceny albo negatywną odpowiedź na reklamację.

[staska_stasia]

Napisane przez marza_mr

Komunikacja miejska to temat rzeka, najgorsze są chyba dzieci z podstawówki, dosłownie taranują otoczenie, jak zobaczą jakieś wolne miejsce, oczywiście nie ma mowy, żeby go komuś ustąpili. Ostatnio miałam "przyjemność" jechania tramwajem z dwoma klasami w wieku około 7-8 lat, przy wsiadaniu był festiwal miażdżenia otoczenia, żeby usiąść na wolnym miejscu. Podczas jazdy głośno rozmawiali, puszczali jakieś filmiki na telefonach itp. Wysiadłam z wielką ulgą.

Dodajmy do tego jeszcze niezdejmowanie plecaków w zatłoczonym autobusie (przez co postronne osoby, które siedzą, obrywają tymi plecakami w twarz).
I nie rozumiem jeszcze dwóch rzeczy związanych z komunikacją miejską:
- próbuję wysiąść, ale nie mam gdzie, bo przed drzwiami już wianuszek ciasno otaczających drzwi osób w różnym wieku; kiedyś jeszcze mówiłam przepraszam, teraz coraz częściej mam ochotę "zdjąć z bara";
- wsiadanie do autobusu jako pierwszy i stanie w drzwiach, zamiast przesunąć się gdzieś dalej i pozwolić wsiąść innym.

[meliandra]

Napisane przez staska_stasia

Dodajmy do tego jeszcze niezdejmowanie plecaków w zatłoczonym autobusie (przez co postronne osoby, które siedzą, obrywają tymi plecakami w twarz).
I nie rozumiem jeszcze dwóch rzeczy związanych z komunikacją miejską:
- próbuję wysiąść, ale nie mam gdzie, bo przed drzwiami już wianuszek ciasno otaczających drzwi osób w różnym wieku; kiedyś jeszcze mówiłam przepraszam, teraz coraz częściej mam ochotę "zdjąć z bara";
- wsiadanie do autobusu jako pierwszy i stanie w drzwiach, zamiast przesunąć się gdzieś dalej i pozwolić wsiąść innym.

Uwielbiam takich ludzi. Nie tylko w komunikacji. Często się z tym spotykam, że ktoś gdzieś wchodzi i staje w przejściu i nad czymś duma i tarasuje wszystkim drogę. Nawet w sobotę miałam taką sytuację. Odeszłam od kasy samoobsługowej w Biedronce i przede mną szła kobieta z wózkiem, chociaż szła to niewłaściwe słowo, bo ona bardzo powoli sunęła i co chwile przystawała dumając nie wiem nad czym, a za nią kolejka i nikt wyjść nie może. Dodam, że to była młoda, sprawna fizycznie dziewczyna.

[Lumimi]

Napisane przez meliandra

Tak jest wszędzie, a klienci/petenci myślą, że za wszystko odpowiedziane są osoby, które je obsługują i na nich próbują się wyżyć. Tak jakby ekspedienta w sklepie była odpowiedzialna za ceny albo negatywną odpowiedź na reklamację.

Wiem. Dlatego nie mówię nic sprzedawca jak znów pozmieniali towar na półkach w sklepie. Mimo że to mnie tak wkurza i od razu ciśnienie leci im też pewnie się nie chce zmieniać .

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Napisane przez staska_stasia

- próbuję wysiąść, ale nie mam gdzie, bo przed drzwiami już wianuszek ciasno otaczających drzwi osób w różnym wieku; kiedyś jeszcze mówiłam przepraszam, teraz coraz częściej mam ochotę "zdjąć z bara";

I takie zdjęcie z bara może byłoby najlepsze. Raz czy dwa zaboli to może jeden z drugim wpadnie na pomysł, że stoją w miejscu przeszkadzającym.

[meliandra]

Co do takich świętych krów oczywiście trzeba jeszcze zaliczyć ludzi włażących pod koła samochodu. Wyjeżdżałam w tamtym tygodniu z centrum handlowego i oczywiście idzie kobieta środkiem i gada przez telefon. Zatrąbiłam na nią, a ta coś krzyczeć zaczęła, że ja ją straszę. No kurde to się schodzi i idzie bokiem, a nie środkiem. Wszyscy mają stać i czekać, bo księżniczka idzie i to jeszcze wolnym krokiem, bo sobie przez telefon gada.

[emiliais]

Napisane przez chimay

W drugą stronę też tak bywa. Właśnie w Wielkiej wodzie była scena, gdzie kierowca taksówki słucha opery w wykonaniu matki głównej bohaterki i ta bohaterka mówi "niech pan da głośniej". Niemieckie tłumaczenie - "proszę to wyłączyć".
To że akurat na niemiecki nie tłumaczy się polskich k*rw to rozumiem, bo nie ma w tym języku takiego odpowiednika i generalnie nie ma aż takiego repertuaru przekleństw. To co mnie jednak wciąż bawi w tłumaczeniach na niemiecki, to uparte trzymanie się "pan(i)owania", podczas gdy bohaterowie dawno już np ze sobą sypiają czy pozostają w bardzo koleżeńskich relacjach.

To jest ciekawe, że akurat w takim języku jak niemiecki nie ma zbyt dużo przekleństw. Ciekawe czemu. Czy dlatego że sam w sobie już brzmi jak przekleństwo :P

Oglądałam ostatnio film z francuskimi napisami, gdzie w napisach kobieta zwracała się per "pan" do swojego męża i do swojego niemowlaka... no nie byłam w stanie tego oglądać.

[Paprotka_]

Miałam dziś do załatwienia sprawę urzędową. Zwykle bujam gdzieś tam myślami, a mój naturalny wyraz twarzy to "wredna baba po 40". Nie dlatego że taka jestem, tylko dlatego że uśmiecham się tak bardziej "do środka". Dziś spróbowałam metodą Cavy- z uśmiechem i zagadnięciem (zużyłam na to niemal całą energię mojego introwertycznego jestestwa) i to działa Nawet zaginiony dokument magicznie się znalazł Taki ESD jak u Musierowiczowej
Natomiast co do przeklinania to mnie się okropnie uaktywnia za kierownicą. A dziecko na tylnym siedzeniu słucha... Oczywiście staram się przy niej tego nie robić, no ale zazwyczaj to silniejsze ode mnie. Tłumaczę jej dlaczego to nie jest właściwie, ale pewnie jak przyjdzie czas to zbiorę to co zasiałam. Myślę, że nie ja jedyna i pewnie dlatego dzieci przeklinają.

Wysłane z mojego 2109119DG przy użyciu Tapatalka

[Norluka]

W urzędach jak się chce coś załatwić, to czasem najlepiej udawać głupią gąskę
Ale mnie denerwuje, jak mi urzędnik nie chce czegoś załatwić i twierdzi, że tak się nie da i tak nie można, a ja dobrze wiem, że owszem, da się i można. Ale idzie w zaparte, bo nie chce mu się sprawdzić albo nie chce mu się tego robić.

[Nightmare666]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89381007]I takie zdjęcie z bara może byłoby najlepsze. Raz czy dwa zaboli to może jeden z drugim wpadnie na pomysł, że stoją w miejscu przeszkadzającym.[/QUOTE]

Byłam dzisiaj na ciuchach, w wąskiej alejce dwie panie zaczęły toczyć rozmowę. Jako, że jedna nie reagowała na przepraszam to trąciłam ją lekko ramieniem i nagle ocknęła się, że może tarasuje komuś przejście.
A za takie rozmówki koleżanek zaraz przed przejściem przez jezdnię powinny sypać się mandaty, bo to jest wprowadzanie kierowców w błąd. Widziałam nagranie jak kierowca wyhamował tira z ładunkiem by przepuścić dwie emerytki stojące przed pasami a te święte krowy toczyły tylko ploty

[chwast]

Dziwi mnie określanie farbowania włosów „malowaniem” włosów


Sent from my iPhone using Tapatalk

[staska_stasia]

Napisane przez chwast

Dziwi mnie określanie farbowania włosów „malowaniem” włosów


Sent from my iPhone using Tapatalk

Yyy, a dlaczego? Dla mnie to zawsze było takie normalne określenie, nigdy nie zastanawiałam się co w nim jest nie tak.