Skąpi ludzie i ich zachowania

[Pani_Mada]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;88819489]W sensie, że być niemiłą do lokalnej ludności w pubach na przykład? Czy na czym ta weryfikacja miałaby polegać w tym wypadku?

---------- Dopisano o 11:53 ---------- Poprzedni post napisano o 11:51 ----------

Zresztą nie odpisuj, mało to ważne w zasadzie [/QUOTE]

na sięgnięciu do źródeł i spojrzeniu na temat z drugiej strony
ale wiem, pamiętam, jak się uprzesz na jakąś teorię, to koniec i nawet nie planujesz sięgać do przytaczanych Ci materiałów

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez Pani_Mada

na sięgnięciu do źródeł i spojrzeniu na temat z drugiej strony
ale wiem, pamiętam, jak się uprzesz na jakąś teorię, to koniec i nawet nie planujesz sięgać do przytaczanych Ci materiałów

Mam sięgać do "źródeł" (książka wydana w 2011 roku źródłem nie jest ), bo ktoś chce ze mną porozmawiać w kawiarni lub w parku? To już jakiś obłęd jest
P.S. Znasz tę teorię, że przypisujemy innym wady, które rozpoznajemy u siebie?

[4b27789c826749bd4d16893be0ab05cdfb4777a2_659f2fa2a88b4]

Mam pytanie - czy spotkałyście się kiedyś z takim odwrotnym skąpstwem, tj. z rozrzutnością, która negatywnie rzutowała na relacje?

[Pani_Mada]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;88819507]Mam sięgać do "źródeł" (książka wydana w 2011 roku źródłem nie jest ), bo ktoś chce ze mną porozmawiać w kawiarni lub w parku? To już jakiś obłęd jest
P.S. Znasz tę teorię, że przypisujemy innym wady, które rozpoznajemy u siebie? [/QUOTE]

a czym jest jak nie źródłem?

nie nie masz sięgać do źródeł, bo ktoś chce porozmawiać z Tobą w parku lub kawiarni. powinnaś sięgnąć do źródeł, bo pieszesz takie rzeczy: "A mnie z kolei dziwi wyjazd i (...) brak rozmów z lokalnymi ludźmi"
jak przeczytasz jakieś źródła to może przestanie Cię dziwić, czemu inni ludzie nie spędzają wakacji na zagadywaniu lokalnych ludzi

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez Pani_Mada

a czym jest jak nie źródłem?

nie nie masz sięgać do źródeł, bo ktoś chce porozmawiać z Tobą w parku lub kawiarni. powinnaś sięgnąć do źródeł, bo pieszesz takie rzeczy: "A mnie z kolei dziwi wyjazd i (...) brak rozmów z lokalnymi ludźmi"
jak przeczytasz jakieś źródła to może przestanie Cię dziwić, czemu inni ludzie nie spędzają wakacji na zagadywaniu lokalnych ludzi

Nigdzie nie napisałam, żeby zagadywać do lokalnych mieszkańców, tylko że mnie dziwi odseparowywanie się od nich, jeżdżenie taksówkami, bycie zamkniętym na rozmowy etc. Nie czuj się zobowiązana do komentowania tego, jeżeli myślisz inaczej
To tyle ode mnie w tej kwestii

[837577522c61f12fd19d26721bfa89a63d19e6ec_63eec3821f71b]

[1=4b27789c826749bd4d16893 be0ab05cdfb4777a2_659f2fa 2a88b4;88819510]Mam pytanie - czy spotkałyście się kiedyś z takim odwrotnym skąpstwem, tj. z rozrzutnością, która negatywnie rzutowała na relacje?[/QUOTE]

W jakim sensie? Ktoś jest tak rozrzutny, że cały czas chce się tylko spotykać na kawie, piwie, obiadach i nie rozumie, że ja nie mam na to wszystko kasy, czy jak?

[Pani_Mada]

[1=4b27789c826749bd4d16893 be0ab05cdfb4777a2_659f2fa 2a88b4;88819510]Mam pytanie - czy spotkałyście się kiedyś z takim odwrotnym skąpstwem, tj. z rozrzutnością, która negatywnie rzutowała na relacje?[/QUOTE]


relacja rozpadła się z wielu różnych względów, ale jednym z nich było zupełnie niedopasowanie w kwestiach finansowych.

u mnie ważną sprawą jest posiadanie oszczędności i myślenie o przyszłości - chcę mieć poduszkę finansową na wypadek utraty dochodu, chcę w przyszłości kupić nieruchomość. to wiąże się z jakimś racjonalnym gospodarowaniem pieniędzmi

ta osoba natomiast oczekiwała wychodzenia na miasto kilka razy w tygodniu na piwo, jedzenie, drinki i częstych wyjazdów gdzieś na weekend. a jednocześnie zarabiała nie więcej niż 4 tys. na rękę, narzekała jaki to ma ciężki start w życiu, jak to nigdy nie uzbiera na wkład własny, jak to wiecznie nie ma pieniędzy, jak to nie da się nic odkładać z takiej pensji. wieczne narzekanie na brak pieniędzy i jednoczesne wydawanie tygodniowo kilku stów na jedzenie i picie na mieście. wieczne jojczenie jak to chciałoby się mieć własny kąt, a jednocześnie weekendziek to tu, to tam, ładne noclegi, restauracje, atrakcje...
oszczędności oczywiście nie miała żadnych. dramatem było jak się komputer zepsuł i trzeba było wysupłać 2 tys. na nowy. w końcu ta osoba wzięła go na raty.
mowa o 30 latku, nie nastolatku co dopiero wchodził w dorosłość


i to nawet nie był potencjalny partner, a potencjalny przyjaciel. znajomość rozpadła się między innymi przez inne podejście do finansów, bo
1) ta osoba oczekiwała, że ja z nią będę chodziła na te drinki kilka razy w tygodniu
2) nie mogłam znieść tego wiecznego jojczenia o pieniądze i jednoczesnej rozrzutności

[lifjaa]

Ja to rozumiem tak, że nie ma kasy, ale jednak lekką ręką wydaje ją na niepotrzebne rzeczy w danym momencie, tak? Spotkałam się z takimi osobami na studiach, które ledwo miało co jeść, ale do fancy klubów musiały iść i jeszcze wypić piwko za 10 złotych jedno czy drinka. No kwestia priorytetów.

[4b27789c826749bd4d16893be0ab05cdfb4777a2_659f2fa2a88b4]

[1=837577522c61f12fd19d267 21bfa89a63d19e6ec_63eec38 21f71b;88819538]W jakim sensie? Ktoś jest tak rozrzutny, że cały czas chce się tylko spotykać na kawie, piwie, obiadach i nie rozumie, że ja nie mam na to wszystko kasy, czy jak?[/QUOTE]
Hmmm no na przykład! Albo gadanie, że "no przepadły mi te bilety, ale to tylko 500 zł"

[tinque]

[1=4b27789c826749bd4d16893 be0ab05cdfb4777a2_659f2fa 2a88b4;88819510]Mam pytanie - czy spotkałyście się kiedyś z takim odwrotnym skąpstwem, tj. z rozrzutnością, która negatywnie rzutowała na relacje?[/QUOTE]Tak, związek w którym jedna osoba ciuła na wkład własny a druga kupuje drogie drobnostki i gadżety nie ma racji bytu.

Na studiach spotkałam się z osobami które ciągle imprezowały przez pierwsze dwa tygodnie po wypłacie rodziców, przez kolejne dwa jadły tylko chleb. O ile na zajęciach fajnie było z nimi pogadać tak poza nimi wyciągały wszystkich do klubu tylko gdy mieli kasę, a jak ktoś chciał iść w terminie gdy jej nie mają to było biadolenie. Ile razy można stawiać drinka komuś kto jednego dnia wszystko wyda na imprezowanie a drugiego płacze ze go nie stać na wędlinę i ser ?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[837577522c61f12fd19d26721bfa89a63d19e6ec_63eec3821f71b]

[1=4b27789c826749bd4d16893 be0ab05cdfb4777a2_659f2fa 2a88b4;88819599]Hmmm no na przykład! Albo gadanie, że "no przepadły mi te bilety, ale to tylko 500 zł" [/QUOTE]

Nie znam takich ludzi, ale podejrzewam, że mogłoby mnie to wkurzać. Nie sam fakt, że kogoś stać i lubi wydawać pieniądze, ale że ich nie szanuje, czy nie rozumie, że inni mają mniej i nie umie iść na kompromis.

[742bd6bdde1307502cba7e126292911bf766cf73_61f3325774e32]

To mnie z kolei dziwi, jak ludzie jezdza do gigantycznych kompleksow KOMPLETNIE odgrodzonych od ludnosci murami, plotami, gdzie poza ten kompleks praktycznie w ogole nie wychodza, ale potem opowiadaja, ze byli w Meksyku czy gdzies indziej i w rozmowach zachowuja sie tak, jakby zwiedzili ten kraj.

A jedyne meksykanskie, co zobaczyli, to sombrero made in china i drinki, ktore im podal barman w hotelu.

[695d786c3492781c3fd020c39a3abf990173eddf_6577a2b887a02]

[1=742bd6bdde1307502cba7e1 26292911bf766cf73_61f3325 774e32;88819640]To mnie z kolei dziwi, jak ludzie jezdza do gigantycznych kompleksow KOMPLETNIE odgrodzonych od ludnosci murami, plotami, gdzie poza ten kompleks praktycznie w ogole nie wychodza, ale potem opowiadaja, ze byli w Meksyku czy gdzies indziej i w rozmowach zachowuja sie tak, jakby zwiedzili ten kraj.

A jedyne meksykanskie, co zobaczyli, to sombrero made in china i drinki, ktore im podal barman w hotelu.[/QUOTE]
A to mnie też dziwi. Rozumiem, ze ktoś chce tylko sobie gdzieś odpocząć i nie interesuje go otoczenie, ale wtedy to on nie był w żadnym Meksyku czy na Dominikanie, tylko w kompleksie hotelowym.

Swoją drogą Meksykanie też jeżdżą na wakacje do takiego Cancun czy Tulum, tak samo w dzielnicy hotelowej pewnego miasta na kolumbijskim wybrzeżu (takiej mocno hotelowej, nie wiem, czy tam było coś poza hotelami...) też byli prawie sami Kolumbijczycy (przynajmniej patrząc na ludzi na plaży...) - ja, że z zagranicy, wolałam zamieszkać blisko starówki.

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

[1=742bd6bdde1307502cba7e1 26292911bf766cf73_61f3325 774e32;88819640]to mnie z kolei dziwi, jak ludzie jezdza do gigantycznych kompleksow kompletnie odgrodzonych od ludnosci murami, plotami, gdzie poza ten kompleks praktycznie w ogole nie wychodza, ale potem opowiadaja, ze byli w meksyku czy gdzies indziej i w rozmowach zachowuja sie tak, jakby zwiedzili ten kraj.

A jedyne meksykanskie, co zobaczyli, to sombrero made in china i drinki, ktore im podal barman w hotelu.[/quote]

Dobre

[Czarna2000]

Miałam przyjaciela na początku studiów który był zarazem skąpy i rozrzutny. Bardzo lubił wszelkie imprezy i inne posiedzenia zakrapiane alkoholem. Alkohol jak wiadomo tani jest. Do tego jak się tak chwilę siedzi na mieście to człowiek zgłodnieje, pasuje zamówić jakieś jedzenie. Ja zawsze starałam się mieć w miarę rozsądne podejście do pieniędzy, wtedy to już w ogóle nawet nie było czym szastać. Staram się oszczędzać, mieć na koncie jakąś poduszkę bezpieczeństwa, kalkulować ile na co mogę wydać. Takie tu piwko, tu drineczek, tu jakaś przekąska, to wszystko kosztuje. Zwłaszcza że na jedynym piwku się raczej nie kończy. Szkoda mi kasy na takie coś, a i priorytety trochę mi się zmieniły. Z drugiej strony ten sam kolega uważał że ma bardzo mało kasy. Kupował najtańsze jedzenie, zwykle nie gotował sobie normalnych obiadów. Jego współlokatorzy ciągle narzekali że nie chce kupować jakichkolwiek środków czystości, bo to drogie i znowu tak bardzo nie trzeba. Nasze drogi się rozeszły.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[this_witch]

Napisane przez tinkerver2

Ale to było jej jasno zapowiedziane, z resztą było w podpisanym pudełku. To nie tak, że ona znalazła w lodówce wędlinę i nie wiedziała czyja, to sobie wzięła.

Tylko że masa ludzi (w tym weterynarzy i "psich" dietetyków) uważa, że psy wędliny nie jedzą. Nawet jeśli to było ze skąpstwa, to morał z tej historii powinien być taki, że kaszanka, kiełbaska i mielone szkodzi psom Naprawdę dziwię się, że ludzie jeszcze wierzą w takie "smakołyki", kupują psy, a potem fundują im choroby niewłaściwym odżywianiem.

[Taranka]

Napisane przez Pani_Mada

ta osoba natomiast oczekiwała wychodzenia na miasto kilka razy w tygodniu na piwo, jedzenie, drinki i częstych wyjazdów gdzieś na weekend. a jednocześnie zarabiała nie więcej niż 4 tys. na rękę, narzekała jaki to ma ciężki start w życiu, jak to nigdy nie uzbiera na wkład własny, jak to wiecznie nie ma pieniędzy, jak to nie da się nic odkładać z takiej pensji. wieczne narzekanie na brak pieniędzy i jednoczesne wydawanie tygodniowo kilku stów na jedzenie i picie na mieście. wieczne jojczenie jak to chciałoby się mieć własny kąt, a jednocześnie weekendziek to tu, to tam, ładne noclegi, restauracje, atrakcje...
oszczędności oczywiście nie miała żadnych. dramatem było jak się komputer zepsuł i trzeba było wysupłać 2 tys. na nowy. w końcu ta osoba wzięła go na raty.
mowa o 30 latku, nie nastolatku co dopiero wchodził w dorosłość


i to nawet nie był potencjalny partner, a potencjalny przyjaciel. znajomość rozpadła się między innymi przez inne podejście do finansów, bo
1) ta osoba oczekiwała, że ja z nią będę chodziła na te drinki kilka razy w tygodniu
2) nie mogłam znieść tego wiecznego jojczenia o pieniądze i jednoczesnej rozrzutności

To jest wypisz-wymaluj mój znajomy.
Do tego ma drogie hobby (kolarstwo) i na nim nie oszczędza.
W kółko zamawia jedzenie na dowóz, jakby kuchni w mieszkaniu nie miał, na rower wydaje kwoty kosmiczne. A na koniec miesiąca pożyczanie, na szczęście nie ode mnie

Lubię go bardzo, w wielu tematach się bardzo dobrze dogadujemy, ale jak słyszę o tym jak to pieniędzy brak, że boi się nagłych wydatków, że chyba nigdy nie uzbiera na wkład własny to mi się flaki przewracają już.

[marza_mr]

[1=742bd6bdde1307502cba7e1 26292911bf766cf73_61f3325 774e32;88819640]To mnie z kolei dziwi, jak ludzie jezdza do gigantycznych kompleksow KOMPLETNIE odgrodzonych od ludnosci murami, plotami, gdzie poza ten kompleks praktycznie w ogole nie wychodza, ale potem opowiadaja, ze byli w Meksyku czy gdzies indziej i w rozmowach zachowuja sie tak, jakby zwiedzili ten kraj.

A jedyne meksykanskie, co zobaczyli, to sombrero made in china i drinki, ktore im podal barman w hotelu.[/QUOTE]

Dokładnie tak, bardzo mnie to dziwi, zwłaszcza, że mam takie osoby w bliskim otoczeniu. I jednocześnie są to osoby, które grzmią wszem i wobec, że jak to tak siedzieć w domu (w sensie nie wyjeżdżać gdzieś dalej), trzeba jeździć i zwiedzać świat. Zawsze mam ochotę zapytać, co konkretnie zwiedzili poza pokojem hotelowym i plażą przy hotelu, bo równie dobrze mogliby być gdziekolwiek, nawet i we własnym ogródku, ponieważ poza kompleks hotelowy się nie ruszają.
A tak swoją drogą wpis bardziej mi pasuje do wątku "nie rozumiem fenomenu".

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez marza_mr

A tak swoją drogą wpis bardziej mi pasuje do wątku "nie rozumiem fenomenu".

Albo "Ludzkie zachowania, które mnie dziwią"

[marza_mr]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;88819958]Albo "Ludzkie zachowania, które mnie dziwią" [/QUOTE]

O tam też by pasował

[Michalina83]

[1=4b27789c826749bd4d16893 be0ab05cdfb4777a2_659f2fa 2a88b4;88819510]Mam pytanie - czy spotkałyście się kiedyś z takim odwrotnym skąpstwem, tj. z rozrzutnością, która negatywnie rzutowała na relacje?[/QUOTE]


Ja w zasadzie mam teściów co są dosyć rozrzutni. W sumie nie rzutuje to na nasze relacje teraz ale jak mieszkaliśmy u nich przez jakiś rok, no cóż. Dokładaliśmy się stałą kwotę i gotowaliśmy dla siebie więc mnie to tak nie drażniły rachunki ale były sytuacje że dokładałam więcej jak narzekali na to że wody za dużo się leje. Chociaż byłam najbardziej oszczędną osobą w tym domu. Teść miał emeryturę całkiem niezłą i do tego dorabiał, teściowa też coś tam miała.

Jeden ze szwagrów to jeździł taksami do puki mu się kasa nie skończyła a potem pożyczał kasę i tak z miesiąca na miesiąc.



Mojemu mężowi też się niestety udzieliło. Ja z najniższej krajowej potrafiłam odłożyć parę stówek a mąż zarabiał 4 tys i czasami dodatki i żadnych oszczędności od kilku lat. Rachunków trochę więcej płacił ale tylko trochę, powiedzmy 2/3 rachunków.

Po pewnym czasie z mężem doszliśmy do cichego kompromisu. Ja oszczędzam, skoro umiem. Naciągam go na więcej rzeczy, np jedzenie czy jakieś zakupy, odkładam więcej, a on mi nie wytyka. Jednocześnie jak mamy nagły wydatek to zawsze może skorzystać z moich zaskórniaków. W dobie kredytów 0% przeważnie tego nie robi. Często go gonie jak leje wodę bez opamiętania albo coś ale jakoś się dogadujemy.

---------- Dopisano o 20:59 ---------- Poprzedni post napisano o 20:54 ----------

[1=742bd6bdde1307502cba7e1 26292911bf766cf73_61f3325 774e32;88819640]To mnie z kolei dziwi, jak ludzie jezdza do gigantycznych kompleksow KOMPLETNIE odgrodzonych od ludnosci murami, plotami, gdzie poza ten kompleks praktycznie w ogole nie wychodza, ale potem opowiadaja, ze byli w Meksyku czy gdzies indziej i w rozmowach zachowuja sie tak, jakby zwiedzili ten kraj.

A jedyne meksykanskie, co zobaczyli, to sombrero made in china i drinki, ktore im podal barman w hotelu.[/QUOTE]


Mąż ma takiego kolegę. Co roku wakacje w Bułgarii czy innej Chorwacji a się okazuje że siedzieli tylko w hotelowym basenie przez 2 tygodnie. Mi by było szkoda kasy na takie coś. Wolałabym siebie i dzieciaki zabrać do lasu albo nad jezioro albo gdzieś w okolicy.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Michalina83

Ja oszczędzam, skoro umiem. Naciągam go na więcej rzeczy, np jedzenie czy jakieś zakupy, odkładam więcej, a on mi nie wytyka.

Micha, utłukłabym dziada jakby mi coś wytykał skoro umiem zaoszczędzić. Za samo wytykanie. Nie daj się . On Ci łaski nie robi. Raczej to Ty gospodarna i ogarnięta jemu robisz łaskę. Nie umniejszaj się.

[Michalina83]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;88820149]Micha, utłukłabym dziada jakby mi coś wytykał skoro umiem zaoszczędzić. Za samo wytykanie. Nie daj się . On Ci łaski nie robi. Raczej to Ty gospodarna i ogarnięta jemu robisz łaskę. Nie umniejszaj się.[/QUOTE]


Spoko. Chodzi o to że tak zrobiliśmy, że on więcej kupuje i płaci. Nawet mu mówiłam co miesiąc "dawaj stówę do oszczędności" i się tylko śmiał, ale wykładał. Jak miałam dochody to były te oszczędności całkiem niezłe. Niestety obecnie u mnie z oszczędzaniem kiepsko, bo z dziećmi jestem w domu więc poza 500+ to nie mam wiele. Czasami coś dziadki dadzą dzieciakom to też im to odkładam, albo gospodaruję na nich. Mąż zdaje sobie sprawę z tego że jak jestem w domu z dziećmi to mam kupę roboty i w żadnym wypadku by się nie chciał zamienić miejscami

[695d786c3492781c3fd020c39a3abf990173eddf_6577a2b887a02]

Napisane przez Michalina83

Mąż ma takiego kolegę. Co roku wakacje w Bułgarii czy innej Chorwacji a się okazuje że siedzieli tylko w hotelowym basenie przez 2 tygodnie. Mi by było szkoda kasy na takie coś. Wolałabym siebie i dzieciaki zabrać do lasu albo nad jezioro albo gdzieś w okolicy.

Bułgaria czy Chorwacja, czy nawet Grecja, to jeszcze żadne bardzo dalekie ani egzotyczne kierunki, doleci się raz-dwa, a przynajmniej wiadomo, że będzie ciepło i będzie trochę inne otoczenie, las czy jezioro w okolic to jednak nie to samo. Dziwi mnie, jak im nie nudno, ale każdy może lubić co innego.

Napisane przez marza_mr

Dokładnie tak, bardzo mnie to dziwi, zwłaszcza, że mam takie osoby w bliskim otoczeniu. I jednocześnie są to osoby, które grzmią wszem i wobec, że jak to tak siedzieć w domu (w sensie nie wyjeżdżać gdzieś dalej), trzeba jeździć i zwiedzać świat. Zawsze mam ochotę zapytać, co konkretnie zwiedzili poza pokojem hotelowym i plażą przy hotelu, bo równie dobrze mogliby być gdziekolwiek, nawet i we własnym ogródku, ponieważ poza kompleks hotelowy się nie ruszają.
A tak swoją drogą wpis bardziej mi pasuje do wątku "nie rozumiem fenomenu".

A takie połączenie jest śmieszne i trochę żenujące.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Michalina83

Spoko. Chodzi o to że tak zrobiliśmy, że on więcej kupuje i płaci. Nawet mu mówiłam co miesiąc "dawaj stówę do oszczędności" i się tylko śmiał, ale wykładał. Jak miałam dochody to były te oszczędności całkiem niezłe. Niestety obecnie u mnie z oszczędzaniem kiepsko, bo z dziećmi jestem w domu więc poza 500+ to nie mam wiele. Czasami coś dziadki dadzą dzieciakom to też im to odkładam, albo gospodaruję na nich. Mąż zdaje sobie sprawę z tego że jak jestem w domu z dziećmi to mam kupę roboty i w żadnym wypadku by się nie chciał zamienić miejscami

Micha, macie wspólność majątkową? To jego przychody z pracy są też Twoje!!!! Nie tylko 500+ na dzieci!!! Ty masz jego pensje i 500+ na dzieci. Wspólność majątkowa na tym polega że wszystkie dochody są wspólne .... Nie pozwól się umniejszać, jesteś fajną ogarnientą babką.

A mąż to niech się cieszy że taka fajna babka z nim jest.

[Michalina83]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;88820200]Micha, macie wspólność majątkową? To jego przychody z pracy są też Twoje!!!! Nie tylko 500+ na dzieci!!! Ty masz jego pensje i 500+ na dzieci. Wspólność majątkowa na tym polega że wszystkie dochody są wspólne .... Nie pozwól się umniejszać, jesteś fajną ogarnientą babką.

A mąż to niech się cieszy że taka fajna babka z nim jest.[/QUOTE]


Ale ja się wcale nie czuję umniejszona z tego powodu. Wiem, że robię dobrą robotę w domu i że to nasze pieniądze i oboje mamy zobowiązania wobec dzieci. Mój mąż to czasami mówi w żartach do znajomych "Co moje to żony, z co żony to żony". Prawdę mówiąc to mi odpowiada taki układ, bo on się zajmuje zakupami i rachunkami a ja mam kontrolę nad oszczędnościami i robię zakupy internetowe. Po prostu zdaję sobie sprawę, że kobiety w mojej sytuacji mają gorzej. Próbuję wrócić do pracy, ale mojemu mężowi to się wcale nie uśmiecha z tego co widzę, bo wiadomo że więcej obowiązków w domu spadnie na niego. Więc czuje się doceniona.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Michalina83

Próbuję wrócić do pracy, ale mojemu mężowi to się wcale nie uśmiecha z tego co widzę, bo wiadomo że więcej obowiązków w domu spadnie na niego. Więc czuje się doceniona.

Nie wiem ile masz lat ale poklepanie po plecach nie podwyższy Twojej emerytury. Jemu jest wygodnie ze "siedzisz w domu".

Rób to co chcesz a nie to co inni chcą. Nie daj się zagonić do domowych obowiązków na całe życie. No chyba ze Ci to pasuje.

[Michalina83]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;88820244]Nie wiem ile masz lat ale poklepanie po plecach nie podwyższy Twojej emerytury. Jemu jest wygodnie ze "siedzisz w domu".

Rób to co chcesz a nie to co inni chcą. Nie daj się zagonić do domowych obowiązków na całe życie. No chyba ze Ci to pasuje.
[/QUOTE]


Nie ma takiej opcji. Też muszę się trochę wyrwać od dzieci. Zresztą mąż tez wie że potrzebna nam ta druga pensja bo po pandemii to trochę nam ubyło.