Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2019-01-28, 00:50   #1
kbaudelaire
Przyczajenie
 
Avatar kbaudelaire
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 7
Exclamation

Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem


Zmagam się z wieloma problemami, w tym poważnym uzależnieniem, ale ostatnio najdotkliwszymi jest dla mnie nerwica oraz nasilająca się fobia społeczna, izolacja, aż do obawy odebrania telefonu, odczytania wiadomości czy innych podobnych... To niestety nie prowokacja, choć bardzo bym chciała, by była.



Od ponad dwóch lat nie byłam nigdzie "na mieście", tak po prostu, poza jednym samotnym wyjściem do kina i jednym spotkaniem koleżanki z dawnych lat spoza miasta.

Obecnie jestem po zakończonym prawie dwuletnim związku, zakończonym z mojej inicjatywy, ale ja nie o tym... Związek był toksyczny, jak łatwo poznać. Ktoś, kto też był uzależniony i to akceptował, ale niewiele więcej; nie traktował mnie jak kobiety. Podejrzewam go (rodzina również) o homoseksualne skłonności i może miałam być tylko tarczą, tak przerył mi mózg; wiele razy czekałam na niego w obroży, seksownej bieliźnie i słyszałam "ubierz się, bez cyrku, co w ciebie wstąpiło..." ( Byłam dla niego przyjaciółką od grzania i od oglądania meczów, a nie kobietą. Dwa lata i dwa razy próba tradycyjnego seksu z nim... Mimo, że napierałam. Oddzielne jedzenie. Oddzielne używki (też był uzależniony). Żadnych ubrań, kosmetyków, wyjść... Zero prezentów, zarabiał 6k/mc, ja miałam 900 renty, z czego 250 dawałam mu na czynsz, a za resztę musiałam przeżyć (wliczam w to nałóg, nałóg wieloletni i trudny, jeden na sto podobno wychodzi...)

Niemniej to poniekąd ważne w kontekście tematu. Język będzie dość dosadny, jeśli komuś to przeszkadza, uprzedzam; podobnie jak poruszenie wątku seksu.

Jak ZMUSIĆ się do zrobienia czegoś, z czego - na dłuższą metę - będę odrobinę "zadowolona" i zmniejszy to moją izolację (chodzi o wyjście z kimś na pseudo-randkę, spotkanie zapoznawcze, ale nie poruchawcze... jeszcze) - ale czego się tak bardzo boję...?

...że od paru dni nie mogę prawie spać i wyję, układam w głowie tysiąc scenariuszy od tego jak się ubiorę jeśli pójdę, co powiem jeśli nie, że nie wybaczę sobie nigdy i pogłębię izolację jeśli nie to doskonale zdaję sobie sprawę, ale opcja "pójdę" niesie za sobą panikę i wyjście poza strefę komfortu, wyrzucenie wręcz poza nią... Zawsze na spotkaniu w pubie mogę niby wstać i odejść jak coś będzie nie tak, ale chyba aż tak asertywna nie jestem, pomyślę sobie 'wytrzymam, głupio mi' i jakoś tak... Czuję się jak z rozdwojeniem jaźni.

Wiem, że mi to pomoże, jak wspominałam, ale nie mogę się do tego przekonać mimo ustalenia już dziś dokładnego terminu, myślałam że jak to zrobię to trudniej będzie mi się wycofać. Próbuję sobie wyobrazić ulgę już po, ale nie chcę by ulga po spotkaniach z ludźmi wynikała u mnie tylko z faktu zakończenia tych spotkań i możliwości powrotu do xxx comfort zone zaciskającego się niczym pętla na szyi, coraz ciaśniej... A to wymyślanie scenariuszy to moje przekleństwo i â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠â˜☠e c; jak usiądę, jak się ubiorę, co odpowiem; tak bardzo chciałabym się z tego cieszyć i być spontaniczna.

Zamiast tego (tu już mam świadomość, że lekko przesadzam, ale pojawia się cichy głosik - a jeśli nie?) mam wrażenie, że druga osoba ucieknie zamiast się do mnie IRL przysiąść, bo mam zwyczaj bycia 20 min wcześniej niż 2 minuty za późno. A jeśli będę wystawiona, to już w ogóle powrót do izolacji w chuj, choć teoretycznie są na to małe szanse... Zaś jeśli gadka nie będzie się kleić, no to bywa, koniec świata to nie będzie (choć i tak będę to tylko sobie wypominać przed snem miesiącami), progress jakiś tam w postaci odważenia się wyjść z kimś po raz pierwszy przez dwa lata z własnej inicjatywy, ale... No właśnie, mam tych ale z pięć tysięcy. To coś w stylu "chciałabym, ale się boję". Czasem dobrze skoczyć na głęboką wodę (jak np. pokonanie lęku wysokości skokiem na bungee, co zrobiłam i adrenalina po jest cudna), ale na samą myśl o wyjściu z domu włącza mi się tętno 200 i atak paniki oraz świadomość miliona złych cech swojego wyglądu/charakteru, nawet jeśli podświadomie wiem, że to choroba przesadza.

Kolejna sprawa, boję się bliskości, boję się seksu, boję się jego konsekwencji, podczas wątpliwej jakości zbliżeń w przeszłości nie mogłam myśleć o niczym tylko "czy kondom się nie zsuwa/nie pęka", bo nie mogę przyjmować antykoncepcji hormonalnej ze względu na PCOS. Z tego też względu mam nadwagę i dość dysproporcjonalne ciało, małe piersi, na pewno nic seksownego mimo prób poprawy sytuacji przekłuciem sutków... Wiem INTELEKTUALNIE, że zabezpieczenie się prezerwatywą + tabletką poronną (jeszcze ważną mam w domu, Ellę sprzed wprowadzenia recepty) w razie czego daje mi PRAWIE pewność jeśli dobrze jej użyję, ale... No właśnie, mieszkam z babką, która najchętniej by widziała mnie żyjącą jako starą pannę z kotami, straszy mnie ciągle odnośnie zajścia w ciąże i dziecka, gdybym zaszła - albo aborcja (nie stać mnie) albo samobójstwo, bo nie urodziłabym, nie wyobrażam sobie tego, zniszczyłoby mi to studia i wszystko, całe moje życie. Zwłaszcza z facetem, z którym na 2-3 spotkaniu np. decyduję się iść do łóżka, ale nie jesteśmy w związku... Ot, przykład. Mam swoje "fetysze" i wiem, co lubię, teoretycznie jestem osobą otwartą w kwestii seksu; a jednak, w praktyce się spinam, boję się zdjąć stanik, boję się pokazać swojego ciała, boję się odrzucenia... Boję się ponad wszystko wpadki, choć intelektualnie wiem, że to możliwe w 0,00001% (anty + PCOS, który utrudnia zajście + tabletka w razie czego), teksty rzucane przez babkę jakoś "podświadomie" do mojego mózgu się wbijają i tam głęboko zostają. Jest to osoba z demencją, potrafiąca wyzwać mnie (wnuczkę) i swoją córkę (moją matkę) od "ćpunek, dziwek" i innych... Boję się, że na przykład po seksie oralnym skończonym w środku ust zostaną tam plemniki, pocałuję go gdzieś i jakimś cudem trafią do mojej pochwy, co zakrawa już na chorą obsesję; wybaczcie graficzne opisy, ale jestem w stanie pomyśleć jeszcze o wielu takich sytuacjach, np. przeniesione na palcach, na języku, źle założona prezerwatywa, felerna prezerwatywa, pisząc to płaczę i się nakręcam...

TL;DR "chcę, ale się boję i wmawiam sobie chorobowo, że nie chcę wcale bo boję się odrzucenia, ale jeśli nie próbuję - tylko pogłębię izolację" - jakby nie było dobrego wyjścia...

Niestety nie mam nikogo znajomego, takiego żeby mnie zaprowadził na siłę - rozważałam już to, i wtedy jakiś drink na odstresowanie i pewność, że nie ucieknę z pubu. Nie chcę nikogo skrzywdzić ani swoją chujową osobą, ani wystawieniem, bo to bardzo nie w porządku. Odważyłam się to napisać tylko dlatego, że rycząc jestem w 3/4 butelki wina.

Mam dość spędzania każdego tygodnia tak samo, samotnie, płacząc, mam 22 lata i umarli mają w sobie więcej samoakceptacji i życia ode mnie... <_<

Edytowane przez Trzepotka
Czas edycji: 2019-01-28 o 17:44 Powód: Słownictwo.
kbaudelaire jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 05:23   #2
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 550
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Ale o czym tu rozmowa, Ty się nadajesz do szpitala a nie do pubu na randki, przecież prosisz się o kłopoty. Wystarczy nawet średnio rozgarnięty chłopak ze skłonnościami i znów jesteś w czarnym tyłku. W ogóle chociaż na jakieś terapie chodzisz?

Powinnaś się zająć jakąś nauką, szukaniem pracy na początek, szukaniem bazy znajomych a nie związkiem? Bo teraz to jesteś słaba jak barszcz.
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 05:49   #3
Karena 73
Kobieta z klasą
 
Avatar Karena 73
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Na Twoim miejscu skupiłabym się na uporządkowaniu swojego życia w pierwszej kolejności. Samotność nie jest taka zła, możesz ten czas wykorzystać na walkę z nałogiem. Próbujesz w ogóle? W Twoim poście jest wiele sprzeczności, jeżeli masz taki bałagan w głowie to zdecyduj się na terapię. Zmuszanie się do randek nie uleczy magicznie Twojej duszy.
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać.
Karena 73 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 06:25   #4
Hanako
lubi eks swojego męża
 
Avatar Hanako
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Ale ty jesteś w jakiejś terapii? Albo pod opieką psychiatry? Bo odpisujesz poważne problemy, które wymagają konsultacji lekarskiej a nie "zmuszania się".

Na marginesie, co do niezawodnej antykoncepcji - zawsze zostaje obserwacja cyklu i wyznaczenie dni niepłodnych. Wtedy ma się spokój w głowie, bo po prostu nie ma biologicznej możliwości zapłodnienia. No, ale to wymaga zachodu - temperatury, obserwacja śluzu. Za to oprócz czasu nie wymaga absolutnie żadnych nakładów finansowych.
__________________
chase the rain!
Hanako jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 08:42   #5
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Cytat:
Napisane przez kbaudelaire Pokaż wiadomość
Zmagam się z wieloma problemami, w tym poważnym uzależnieniem, ale ostatnio najdotkliwszymi jest dla mnie nerwica oraz nasilająca się fobia społeczna, izolacja, aż do obawy odebrania telefonu, odczytania wiadomości czy innych podobnych... To niestety nie prowokacja, choć bardzo bym chciała, by była.



Od ponad dwóch lat nie byłam nigdzie "na mieście", tak po prostu, poza jednym samotnym wyjściem do kina i jednym spotkaniem koleżanki z dawnych lat spoza miasta.

Obecnie jestem po zakończonym prawie dwuletnim związku, zakończonym z mojej inicjatywy, ale ja nie o tym... Związek był toksyczny, jak łatwo poznać. Ktoś, kto też był uzależniony i to akceptował, ale niewiele więcej; nie traktował mnie jak kobiety. Podejrzewam go (rodzina również) o homoseksualne skłonności i może miałam być tylko tarczą, tak przerył mi mózg; wiele razy czekałam na niego w obroży, seksownej bieliźnie i słyszałam "ubierz się, bez cyrku, co w ciebie wstąpiło..." ( Byłam dla niego przyjaciółką od grzania i od oglądania meczów, a nie kobietą. Dwa lata i dwa razy próba tradycyjnego seksu z nim... Mimo, że napierałam. Oddzielne jedzenie. Oddzielne używki (też był uzależniony). Żadnych ubrań, kosmetyków, wyjść... Zero prezentów, zarabiał 6k/mc, ja miałam 900 renty, z czego 250 dawałam mu na czynsz, a za resztę musiałam przeżyć (wliczam w to nałóg, nałóg wieloletni i trudny, jeden na sto podobno wychodzi...)

Niemniej to poniekąd ważne w kontekście tematu. Język będzie dość dosadny, jeśli komuś to przeszkadza, uprzedzam; podobnie jak poruszenie wątku seksu.

Jak ZMUSIĆ się do zrobienia czegoś, z czego - na dłuższą metę - będę odrobinę "zadowolona" i zmniejszy to moją izolację (chodzi o wyjście z kimś na pseudo-randkę, spotkanie zapoznawcze, ale nie poruchawcze... jeszcze) - ale czego się tak bardzo boję...?

...że od paru dni nie mogę prawie spać i wyję, układam w głowie tysiąc scenariuszy od tego jak się ubiorę jeśli pójdę, co powiem jeśli nie, że nie wybaczę sobie nigdy i pogłębię izolację jeśli nie to doskonale zdaję sobie sprawę, ale opcja "pójdę" niesie za sobą panikę i wyjście poza strefę komfortu, wyrzucenie wręcz poza nią... Zawsze na spotkaniu w pubie mogę niby wstać i odejść jak coś będzie nie tak, ale chyba aż tak asertywna nie jestem, pomyślę sobie 'wytrzymam, głupio mi' i jakoś tak... Czuję się jak z rozdwojeniem jaźni.

Wiem, że mi to pomoże, jak wspominałam, ale nie mogę się do tego przekonać mimo ustalenia już dziś dokładnego terminu, myślałam że jak to zrobię to trudniej będzie mi się wycofać. Próbuję sobie wyobrazić ulgę już po, ale nie chcę by ulga po spotkaniach z ludźmi wynikała u mnie tylko z faktu zakończenia tych spotkań i możliwości powrotu do xxx comfort zone zaciskającego się niczym pętla na szyi, coraz ciaśniej... A to wymyślanie scenariuszy to moje przekleństwo i ec; jak usiądę, jak się ubiorę, co odpowiem; tak bardzo chciałabym się z tego cieszyć i być spontaniczna.

Zamiast tego (tu już mam świadomość, że lekko przesadzam, ale pojawia się cichy głosik - a jeśli nie?) mam wrażenie, że druga osoba ucieknie zamiast się do mnie IRL przysiąść, bo mam zwyczaj bycia 20 min wcześniej niż 2 minuty za późno. A jeśli będę wystawiona, to już w ogóle powrót do izolacji w chuj, choć teoretycznie są na to małe szanse... Zaś jeśli gadka nie będzie się kleić, no to bywa, koniec świata to nie będzie (choć i tak będę to tylko sobie wypominać przed snem miesiącami), progress jakiś tam w postaci odważenia się wyjść z kimś po raz pierwszy przez dwa lata z własnej inicjatywy, ale... No właśnie, mam tych ale z pięć tysięcy. To coś w stylu "chciałabym, ale się boję". Czasem dobrze skoczyć na głęboką wodę (jak np. pokonanie lęku wysokości skokiem na bungee, co zrobiłam i adrenalina po jest cudna), ale na samą myśl o wyjściu z domu włącza mi się tętno 200 i atak paniki oraz świadomość miliona złych cech swojego wyglądu/charakteru, nawet jeśli podświadomie wiem, że to choroba przesadza.

Kolejna sprawa, boję się bliskości, boję się seksu, boję się jego konsekwencji, podczas wątpliwej jakości zbliżeń w przeszłości nie mogłam myśleć o niczym tylko "czy kondom się nie zsuwa/nie pęka", bo nie mogę przyjmować antykoncepcji hormonalnej ze względu na PCOS. Z tego też względu mam nadwagę i dość dysproporcjonalne ciało, małe piersi, na pewno nic seksownego mimo prób poprawy sytuacji przekłuciem sutków... Wiem INTELEKTUALNIE, że zabezpieczenie się prezerwatywą + tabletką poronną (jeszcze ważną mam w domu, Ellę sprzed wprowadzenia recepty) w razie czego daje mi PRAWIE pewność jeśli dobrze jej użyję, ale... No właśnie, mieszkam z babką, która najchętniej by widziała mnie żyjącą jako starą pannę z kotami, straszy mnie ciągle odnośnie zajścia w ciąże i dziecka, gdybym zaszła - albo aborcja (nie stać mnie) albo samobójstwo, bo nie urodziłabym, nie wyobrażam sobie tego, zniszczyłoby mi to studia i wszystko, całe moje życie. Zwłaszcza z facetem, z którym na 2-3 spotkaniu np. decyduję się iść do łóżka, ale nie jesteśmy w związku... Ot, przykład. Mam swoje "fetysze" i wiem, co lubię, teoretycznie jestem osobą otwartą w kwestii seksu; a jednak, w praktyce się spinam, boję się zdjąć stanik, boję się pokazać swojego ciała, boję się odrzucenia... Boję się ponad wszystko wpadki, choć intelektualnie wiem, że to możliwe w 0,00001% (anty + PCOS, który utrudnia zajście + tabletka w razie czego), teksty rzucane przez babkę jakoś "podświadomie" do mojego mózgu się wbijają i tam głęboko zostają. Jest to osoba z demencją, potrafiąca wyzwać mnie (wnuczkę) i swoją córkę (moją matkę) od "ćpunek, dziwek" i innych... Boję się, że na przykład po seksie oralnym skończonym w środku ust zostaną tam plemniki, pocałuję go gdzieś i jakimś cudem trafią do mojej pochwy, co zakrawa już na chorą obsesję; wybaczcie graficzne opisy, ale jestem w stanie pomyśleć jeszcze o wielu takich sytuacjach, np. przeniesione na palcach, na języku, źle założona prezerwatywa, felerna prezerwatywa, pisząc to płaczę i się nakręcam...

TL;DR "chcę, ale się boję i wmawiam sobie chorobowo, że nie chcę wcale bo boję się odrzucenia, ale jeśli nie próbuję - tylko pogłębię izolację" - jakby nie było dobrego wyjścia...

Niestety nie mam nikogo znajomego, takiego żeby mnie zaprowadził na siłę - rozważałam już to, i wtedy jakiś drink na odstresowanie i pewność, że nie ucieknę z pubu. Nie chcę nikogo skrzywdzić ani swoją chujową osobą, ani wystawieniem, bo to bardzo nie w porządku. Odważyłam się to napisać tylko dlatego, że rycząc jestem w 3/4 butelki wina.

Mam dość spędzania każdego tygodnia tak samo, samotnie, płacząc, mam 22 lata i umarli mają w sobie więcej samoakceptacji i życia ode mnie... <_<
dziewczyno nadajrsz sie na zamkniete leczenie. nie na randki jak juz ktos wyzej napisal.

najpierw sie ogarnij zanim spier..z zycie jakiemus facetowi. bo szczesliwi nie bedziecie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.

Edytowane przez Trzepotka
Czas edycji: 2019-01-28 o 17:45 Powód: Słownictwo w cytacie.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 12:32   #6
whatarewe
Przyczajenie
 
Avatar whatarewe
 
Zarejestrowany: 2019-01
Wiadomości: 14
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

A jesteś pod opieką terapeuty? Przy tak dużych lękach warto rozważyć farmakoterapię. Nie piszesz, jakie to uzależnienie, ale jeśli chodzi o substancje psychoaktywne, to kluczowe będzie stopniowe odstawienie przy profesjonalnej pomocy. Piszesz o studiach - jeśli masz status studentki, pewnie Twoja szkoła ma biuro ds. osób niepełnosprawnych, tam powinnaś móc uzyskać bezpłatną pomoc psychologiczną. Czy możesz liczyć na wsparcie finansowe kogoś z rodziny? Wówczas łatwiej byłoby uzyskać pomoc ad hoc.

Zgadzam się z z osobami wyżej, że skala Twoich problemów nie pozwoli Ci zapewne rozwiązać ich "przełamaniem się" wyjściem tu czy tam. Nie stworzysz dobrej relacji póki nie poukładasz sobie w głowie, a tu chodzi przede wszystkim o Twoje zdrowie psychiczne - póki nie będzie stabilnie, będziesz zapewne myślała o tym, jak zrealizować jakiś scenariusz normalności, zamiast czerpać z tego radość i mieć trzeźwy ogląd sytuacji.
whatarewe jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 13:24   #7
980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Terapia na NFZ. Praca i życie na własny rachunek, wyprowadzka od babci. Zaoszczędzenie i odłożenie pieniędzy specjalnie na aborcję w razie ewentualnej wpadki.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2019-01-28, 13:34   #8
kbaudelaire
Przyczajenie
 
Avatar kbaudelaire
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 7
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Dziewczyny, dziękuję, ale teraz widze, że zapomniałam zawrzeć w poście wielu istotnych informacji. A więc... Biorę od 8 lat morfinę. Trzy, cztery razy dziennie, dawki do 1g+ dziennie. Dożylnie. Jestem minusowa, robię regularnie wszystkie testy (HCV, HIV itp.) Chodziłam na terapię, próbowałam, ale z uzależnieniem już się pogodziłam; pogodziłam się też z tym, że być może drugiej połówki będę musiała szukać również wśród ćpunów. Nie takich "bezzębnych dworcowych", a takich właśnie bardziej jak ja; jeszcze dających sobie radę... Stać mnie w tej chwili na pokrywanie swojego uzależnienia nie tyle, by przesypiać całe dnie, ale na tyle, by móc funkcjonować bez zespołu abstynencyjnego. Jak zwykły Kowalski.

Bo na zewnątrz wszystko jest okej, umiem się uśmiechnąć, studiuję całodziennie jeden przedmiot (na który jest jeden z najwyższych współczynników chętnych/przyjętych, a dostałam się na 5 wybranych i wybrałam akurat ten) i jest wszystko w porządku, nie mam problemu z przyswajaniem wiedzy. Mam problem z ludźmi, z bliskością i z seksem. Zamknięte leczenie nie wchodzi w tej chwili w grę, mam sesję (koniec), a poza tym próbowałam wiele razy wychodzić z uzależnienia i na koniec je zaakceptowałam. Po prostu u mnie w rodzinie wszyscy, wszyscy cierpią na tą samą słabość i nie jestem wyjątkiem... Padaczka i inne choroby wcale nie pomagają.

Przed żadnym z potencjalnych partnerów NIE zamierzam ukrywać tego, co robię i kim jestem. Nie gram normalnej dziewczyny bez uzależnień, która sobie papieroska co najwyżej wypali. A mimo wszystko ktoś jest mną zainteresowany; tylko moje obawy eskalują w momencie przejścia do sytuacji typowo łóżkowej. Gdy idę na zakupy do Żabki i widzę nowego kasjera, to momentalnie stresuję się i dawane mu pieniądze są przesiąknięte potem; gdy widzę sąsiada na ulicy, spuszczam wzrok albo klikam coś w telefon, by udawać, że go nie widzę. By nie być zmuszona do tzw. small-talku.

Zdaję sobie sprawę, że jest tu wiele sprzeczności. Ale jednocześnie jestem w stanie wyjść z kimś na kawę, piwo - jeśli już tą osobę znam i się jej nie boję, wiem o czym będziemy mniej więcej rozmawiali, nie ma tylko "niewiadomych" w moich tzw. "scenariuszach rozmowy"... Boję się stracić kontrolę nad rozmową, boję się milczenia i krępacji nim wywołanej. Jestem przykładem osoby, która mimo uzależnienia realizuje się w życiu poprzez studia i rozmaite zainteresowania, ale całą drogę przechodzi samotnie. Gram w otwarte karty z osobami potencjalnie mną zainteresowanymi, toteż nie ma tu mowy o żadnym "pieprzeniu życia" ani wciąganiu kogoś w coś... Boję się tego, że spotykając nową osobę muszę wytworzyć nowe wrażenie siebie, jak najlepsze, a do tego jeszcze nie wiem o niej za dużo i np. nie wiem jak poprowadzić rozmowę, co lubi, czego nie lubi, o czym rozmawiać, a jakich tematów raczej unikać. Nawet, gdy spotykam się z osobami znajomymi, to pod stołem ukrywam trzęsące mi się ręce, a głos czasami załamuje mi się ze strachu.

Czuję się, jakby moje ciało było ciągle (i umysł) postawione w stan gotowości. Studiuję powiązaną kwestię, więc wiem jaka w tym rola dopaminy, noradrenaliny, adrenaliny i serotoniny oraz nadmiarów czy niedomiarów tych neuroprzekaźników... Wiem jednak, że faszerowanie się SSRI nie da nic bez zmiany nawyków. A chcę powoli, krok po kroczku wychodzić z utworzonej przez te lata strefy komfortu, którą tak nazywam, choć nie czuję się w niej komfortowo - inaczej nie chciałabym z niej wychodzić.

Nienawidzę swojego ciała. Dbam o nie i staram się dobrze odżywiać, nie zajadam stresu itp, ale mam PCOS i niestety nigdy nie będę wyglądać tak dobrze, jak gdybym nie miała tej choroby. Robię 10k kroków dziennie, gdzie tylko mogę - chodzę (zakupy, powrót z uczelni), nie siedzę na dupie na kanapie z przekąskami. Jem owoce i warzywa gotowane na parze lub po prostu gotowane, nie mam problemu z przyrządzaniem posiłków.

Samotność mnie jednak wykańcza. Dziczeję. Zwiększam dawki branych środków, by odcinać sobie świadomość w piątek, gdy moi rówieśnicy imprezują, a ja leżę w łóżku i dociskam tłok.

Ataki paniki nie pozwalają mi przewidzieć, czy jutro o porze spotkania będę pewna siebie, czy może będę ryczeć w wannie i wyrzucać sobie, że nie poszłam. I tu skrzywdzę faceta, przeproszę, stracę do siebie kolejne strzępki szacunku i nadziei... Wiem, że nikt mnie nie pokocha, zanim nie pokocham siebie - ale mi nie chodzi o stworzenie modelowego związku. Chodzi mi o odzyskanie kobiecości (aha, cyklu nie mogę wyliczyć, ponieważ morfinistki tracą okres; ja ostatni raz miałam ze trzy lata temu) i spotkanie się raz, dwa czy kilka z facetem z Tindera. Tyle. Nie chcę nikogo krzywdzić, chcę poszerzać listę rzeczy, które robię bez strachu albo chociaż pozornie bez strachu. Mimo stałej obecności benzodiazepin w mojej krwi (np. Xanax, Clonazepam - to na padaczkę), tętno mi dziś skoczyło, jak usłyszałam niezapowiedziany domofon... Ktoś się pomylił. Ale u mnie już była setka myśli, co jeśli to ktoś kto mnie kiedyś znał i się np. martwi? Co mu powiem? Co, jeśli to ktoś mający do mnie o coś jakiś żal? I tak dalej, i tak dalej.
kbaudelaire jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 13:39   #9
980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Dziewczyno, masz poważny problem i chyba pomyliły ci się priorytety. Powinnaś skupić się na leczeniu uzależnienia - odwyk, terapia, a nie na związkach. Chcesz pociągnąć kogoś za sobą na dno?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 13:40   #10
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 550
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Naprawdę Ci się wydaje że jesteś w stanie znaleźć tylko kogoś do seksu, z kim jednocześnie będziesz się dobrze czuła ale nie stworzysz związku?

Pomijając absurd tego przekonania, kolejnym absurdem jest tkwić w uzależnieniu, bo sesja.

Nie wiem jakich rad oczekujesz, jesteś bardzo chora, jednocześnie niby Ci się wydaje że żyjesz normalnie i wszystko kontrolujesz, niby chcesz kogoś mieć ale nie chcesz.

No cóż. Szpital.
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 13:42   #11
Hanako
lubi eks swojego męża
 
Avatar Hanako
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Tobie wydaje się, że proponujemy ci terapię ze względu na uzależnienie - a my proponujemy ci ją dlatego, że masz tak głębokie zaburzenia funkcjonowania, że za chwilę wszystko klęknie i nie będzie czego zbierać, niezależnie od tego czy zdasz sesję czy nie. Na co czekasz? Chcesz doprowadzić do eskalacji problemu, poczekać na pierwszą próbę samobójczą?

Umów się do psychiatry - to darmowe i nie potrzebujesz skierowania. Nie musisz być w terapii zamkniętej, możesz chodzić na oddział dzienny albo w ogóle spotykać się tylko z terapeutą, specjalista zdecyduje, czy nie potrzebujesz dodatkowo farmakoterapii. Leczenie to nie kara, to możliwość powrotu do normalnego funkcjonowania.

To, co próbujesz teraz zrobić, to leczenie sepsy herbatą lipową. Z twojego opisu wyłania się obraz głębokich zaburzeń, które należy jak najszybciej zacząć leczyć, a ty nawet nie zauważasz jak abnormalna jest twoja sytuacja i wydaje ci się, że wystarczy pozytywne myślenie.
__________________
chase the rain!
Hanako jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2019-01-28, 13:50   #12
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Cytat:
Napisane przez kbaudelaire Pokaż wiadomość
Dziewczyny, dziękuję, ale teraz widze, że zapomniałam zawrzeć w poście wielu istotnych informacji. A więc... Biorę od 8 lat morfinę. Trzy, cztery razy dziennie, dawki do 1g+ dziennie. Dożylnie. Jestem minusowa, robię regularnie wszystkie testy (HCV, HIV itp.) Chodziłam na terapię, próbowałam, ale z uzależnieniem już się pogodziłam; pogodziłam się też z tym, że być może drugiej połówki będę musiała szukać również wśród ćpunów. Nie takich "bezzębnych dworcowych", a takich właśnie bardziej jak ja; jeszcze dających sobie radę... Stać mnie w tej chwili na pokrywanie swojego uzależnienia nie tyle, by przesypiać całe dnie, ale na tyle, by móc funkcjonować bez zespołu abstynencyjnego. Jak zwykły Kowalski.

Bo na zewnątrz wszystko jest okej, umiem się uśmiechnąć, studiuję całodziennie jeden przedmiot (na który jest jeden z najwyższych współczynników chętnych/przyjętych, a dostałam się na 5 wybranych i wybrałam akurat ten) i jest wszystko w porządku, nie mam problemu z przyswajaniem wiedzy. Mam problem z ludźmi, z bliskością i z seksem. Zamknięte leczenie nie wchodzi w tej chwili w grę, mam sesję (koniec), a poza tym próbowałam wiele razy wychodzić z uzależnienia i na koniec je zaakceptowałam. Po prostu u mnie w rodzinie wszyscy, wszyscy cierpią na tą samą słabość i nie jestem wyjątkiem... Padaczka i inne choroby wcale nie pomagają.

Przed żadnym z potencjalnych partnerów NIE zamierzam ukrywać tego, co robię i kim jestem. Nie gram normalnej dziewczyny bez uzależnień, która sobie papieroska co najwyżej wypali. A mimo wszystko ktoś jest mną zainteresowany; tylko moje obawy eskalują w momencie przejścia do sytuacji typowo łóżkowej. Gdy idę na zakupy do Żabki i widzę nowego kasjera, to momentalnie stresuję się i dawane mu pieniądze są przesiąknięte potem; gdy widzę sąsiada na ulicy, spuszczam wzrok albo klikam coś w telefon, by udawać, że go nie widzę. By nie być zmuszona do tzw. small-talku.

Zdaję sobie sprawę, że jest tu wiele sprzeczności. Ale jednocześnie jestem w stanie wyjść z kimś na kawę, piwo - jeśli już tą osobę znam i się jej nie boję, wiem o czym będziemy mniej więcej rozmawiali, nie ma tylko "niewiadomych" w moich tzw. "scenariuszach rozmowy"... Boję się stracić kontrolę nad rozmową, boję się milczenia i krępacji nim wywołanej. Jestem przykładem osoby, która mimo uzależnienia realizuje się w życiu poprzez studia i rozmaite zainteresowania, ale całą drogę przechodzi samotnie. Gram w otwarte karty z osobami potencjalnie mną zainteresowanymi, toteż nie ma tu mowy o żadnym "pieprzeniu życia" ani wciąganiu kogoś w coś... Boję się tego, że spotykając nową osobę muszę wytworzyć nowe wrażenie siebie, jak najlepsze, a do tego jeszcze nie wiem o niej za dużo i np. nie wiem jak poprowadzić rozmowę, co lubi, czego nie lubi, o czym rozmawiać, a jakich tematów raczej unikać. Nawet, gdy spotykam się z osobami znajomymi, to pod stołem ukrywam trzęsące mi się ręce, a głos czasami załamuje mi się ze strachu.

Czuję się, jakby moje ciało było ciągle (i umysł) postawione w stan gotowości. Studiuję powiązaną kwestię, więc wiem jaka w tym rola dopaminy, noradrenaliny, adrenaliny i serotoniny oraz nadmiarów czy niedomiarów tych neuroprzekaźników... Wiem jednak, że faszerowanie się SSRI nie da nic bez zmiany nawyków. A chcę powoli, krok po kroczku wychodzić z utworzonej przez te lata strefy komfortu, którą tak nazywam, choć nie czuję się w niej komfortowo - inaczej nie chciałabym z niej wychodzić.

Nienawidzę swojego ciała. Dbam o nie i staram się dobrze odżywiać, nie zajadam stresu itp, ale mam PCOS i niestety nigdy nie będę wyglądać tak dobrze, jak gdybym nie miała tej choroby. Robię 10k kroków dziennie, gdzie tylko mogę - chodzę (zakupy, powrót z uczelni), nie siedzę na dupie na kanapie z przekąskami. Jem owoce i warzywa gotowane na parze lub po prostu gotowane, nie mam problemu z przyrządzaniem posiłków.

Samotność mnie jednak wykańcza. Dziczeję. Zwiększam dawki branych środków, by odcinać sobie świadomość w piątek, gdy moi rówieśnicy imprezują, a ja leżę w łóżku i dociskam tłok.

Ataki paniki nie pozwalają mi przewidzieć, czy jutro o porze spotkania będę pewna siebie, czy może będę ryczeć w wannie i wyrzucać sobie, że nie poszłam. I tu skrzywdzę faceta, przeproszę, stracę do siebie kolejne strzępki szacunku i nadziei... Wiem, że nikt mnie nie pokocha, zanim nie pokocham siebie - ale mi nie chodzi o stworzenie modelowego związku. Chodzi mi o odzyskanie kobiecości (aha, cyklu nie mogę wyliczyć, ponieważ morfinistki tracą okres; ja ostatni raz miałam ze trzy lata temu) i spotkanie się raz, dwa czy kilka z facetem z Tindera. Tyle. Nie chcę nikogo krzywdzić, chcę poszerzać listę rzeczy, które robię bez strachu albo chociaż pozornie bez strachu. Mimo stałej obecności benzodiazepin w mojej krwi (np. Xanax, Clonazepam - to na padaczkę), tętno mi dziś skoczyło, jak usłyszałam niezapowiedziany domofon... Ktoś się pomylił. Ale u mnie już była setka myśli, co jeśli to ktoś kto mnie kiedyś znał i się np. martwi? Co mu powiem? Co, jeśli to ktoś mający do mnie o coś jakiś żal? I tak dalej, i tak dalej.
masz przestawione priorytety. na co studiowanie skoro nie dajesz rady zyc normalnie?



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 13:51   #13
whatarewe
Przyczajenie
 
Avatar whatarewe
 
Zarejestrowany: 2019-01
Wiadomości: 14
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Kurczę no, jeśli psychicznie wykańczają Cię zwykłe interakcje typu ta z kasjerem, to ponad wszelką wątpliwość jest to spory problem. Nie wiem jakie leki można stosować przy zażywaniu morfiny, ale wiem, jak męcząca jest silna nerwica i ataki paniki.
Już pomijając kwestie życia towarzyskiego, jak wyobrażasz sobie dalsze życie? Na benzo będziesz budować tolerancję, coraz większe dawki staną się w końcu przeszkodą w studiowaniu. Jeśli czujesz się na siłach dokończyć tę sesję, na wizytę możesz umówić się już teraz - i tak będziesz na nią czekać.
Rozumiem trochę Twój problem, ja też zaliczyłam dwa lata w dużej izolacji i problemem z używkami (tylko u mnie na zmianę były to stymulanty i benzo zakrapiane dużą ilością alkoholu). I też bałam się bardzo powrotu do rzeczywistości, i związków z osobami, które nie robią takich rzeczy - byłam przekonana, że to "inny porządek" i nigdy mnie nie zrozumieją. Ale znalazłam parę osób, które nie mają takich doświadczeń, a mnie nie odrzuciły, tylko pokazały, że da się inaczej - to było samo w sobie otrzeźwiające.
whatarewe jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 14:47   #14
Ava_
Zakorzenienie
 
Avatar Ava_
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 4 865
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Nie idz na te randke. Nie poczujesz sie lepiej, z pewnoscia facet zorientuje sie, ze cos z Toba jest nie tak. Tak jak pisza dziewczyny, potrzebna Ci terapia od zaraz. Starasz sie wszystko racjonalizowac i podpierac naukowa wiedza, ale to nie wystarczy. Tyle tutaj problemow sie pojawia, ze nie wiadomo od czego zaczac.

Cytat:
Napisane przez Hanako Pokaż wiadomość
Na marginesie, co do niezawodnej antykoncepcji - zawsze zostaje obserwacja cyklu i wyznaczenie dni niepłodnych. Wtedy ma się spokój w głowie, bo po prostu nie ma biologicznej możliwości zapłodnienia. No, ale to wymaga zachodu - temperatury, obserwacja śluzu. Za to oprócz czasu nie wymaga absolutnie żadnych nakładów finansowych.
Na marginesie, jednym z objawow PCOS sa nieregularne cykle i wyznaczenie dni nieplodnych ze 100% pewnoscia graniczy z niemozliwym.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Ava_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 15:58   #15
NazrecSieWyspacSie
Raczkowanie
 
Avatar NazrecSieWyspacSie
 
Zarejestrowany: 2019-01
Lokalizacja: trujmiajsto
Wiadomości: 71
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Cytat:
Napisane przez kbaudelaire Pokaż wiadomość
Dziewczyny, dziękuję, ale teraz widze, że zapomniałam zawrzeć w poście wielu istotnych informacji. A więc... Biorę od 8 lat morfinę. Trzy, cztery razy dziennie, dawki do 1g+ dziennie. Dożylnie. Jestem minusowa, robię regularnie wszystkie testy (HCV, HIV itp.) Chodziłam na terapię, próbowałam, ale z uzależnieniem już się pogodziłam; pogodziłam się też z tym, że być może drugiej połówki będę musiała szukać również wśród ćpunów. Nie takich "bezzębnych dworcowych", a takich właśnie bardziej jak ja; jeszcze dających sobie radę... Stać mnie w tej chwili na pokrywanie swojego uzależnienia nie tyle, by przesypiać całe dnie, ale na tyle, by móc funkcjonować bez zespołu abstynencyjnego. Jak zwykły Kowalski.
Moim zdaniem bagatelizujesz sprawę narkotyków. Kiedyś byłam z ćpunem (po części nieświadomie, bo to długo ukrywał) i wierz mi, że tak się nie da żyć. On też sobie wmawiał, że to nic takiego. No i na początku może rzeczywiście tak to wyglądać, że przecież studiujesz i życie jakoś w miarę idzie, ale ta substancja powoli wyniszcza Twój organizm i psychikę. Pomyśl w perspektywie długoterminowej np. 20 lat naprzód. To, że teraz nie leżysz na dworcu nie może być usprawiedliwieniem. Z takim nałogiem nie można "się pogodzić". Trzeba z tego wyjść i koniec.

Może, aby nie dokładać sobie za dużo na raz, warto zacząć pracować nad sobą metodą małych kroków? Na Twoim miejscu bym się skupiła na odstawieniu tej morfiny i porządnej terapii.
__________________

2018: 92/52
2019: 7/52
NazrecSieWyspacSie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 16:53   #16
pempek
Zakorzenienie
 
Avatar pempek
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 4 261
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Ja uważam, ze wiele Twoich problemów emocjonalnych jest spowodowane właśnie nałogiem. Byłam długi czas w związku z osoba uzależniona (amfetamina) i niestety po dłuższym okresie ciągłego brania pojawiały się u niego stany depresyjne, jakieś psychozy, zdarzyło mi się wieźć go do szpitala psychiatrycznego ponieważ kilka dni leżał w łóżku i nie reagował na nic...
Moim zdaniem to na wyjściu z nałogu powinnaś się skupić, w Twoim przypadku hospitalizacja (lub pobyt w ośrodku) jest konieczna ze względu na detoks.
Olej ta randkę, skończ sesje i idz do ośrodka odwykowego, chociażby po to żeby odtruć organizm, bo wykitujesz...


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
pempek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 17:27   #17
madzil
Rozeznanie
 
Avatar madzil
 
Zarejestrowany: 2013-04
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 949
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Będzie ostro mogę dostać punkty.
Tak jesteś ćpunką . Twoja babcia na rację. Mówisz że to kontrolujesz guwno prawda. Za kilka mięsiecy może, za kilka lat zostaniesz ćpunką na dworcu. Być może nawet umrzesz. Tak zaćpasz się. Każdy uzależniony stacza się na dno. Ile lat jesteś uzaleźniona od morfiny? Jak teraz nie pójdziesz na odwyk. To za jakiś czas za działkę będziesz kradła, będziesz się sprzedawać itp. Napewno jak dalej będziesz brać morfinę nie zakochasz się szczęśliwie. Twoim problemem nie jest brak faceta, związku. Tylko twoje uzaleźnienie. Myślisz że facet będzie chciał być ze ćpunką. Wątpię. Musisz iść na odwyk.
Jesteś UZALEŹNIONA OD MORFINY.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
madzil jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2019-01-28, 17:44   #18
patusiaa23
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-02
Wiadomości: 3 713
Dot.: Kilkuletnia izolacja, depresja i strach przed bliskością/seksem

Uzależnienie od opioidów > mam sesję.
Życie w zdrowiu psychicznym i fizycznym < dobry seks.

Powodzenia, bo ty nie chcesz sobie wcale ułożyć życia.

---------- Dopisano o 17:44 ---------- Poprzedni post napisano o 17:43 ----------

W ogóle nie wierzę, że po ośmiu latach brania morfiny nie przerzuciłaś się na co innego, i, ze w dalszym ciągu na luzaku sobie funkcjonujesz . Sorry ale nie wiem z jakiego stopu odlewali cię robocopie, ale nieźle im poszło skoro jeszcze nie masz żadnych istotniejszych urazów na zdrowiu.
patusiaa23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-01-28 18:44:52


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:25.