Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :) - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem

Notka

Być rodzicem Forum dla osób, które starają się o dziecko, czekają na poród lub już posiadają potomstwo. Rozmawiamy o blaskach i cieniach macierzyństwa.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2009-01-12, 22:06   #31
g85
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Maidstone, UK
Wiadomości: 87
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Swietny opis. Przepraszam, ale poryczalam sie ze smiechu.
Pozdrawiam
__________________
Moje Maleństwo
g85 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-12, 23:19   #32
Karolinak82
Zakorzenienie
 
Avatar Karolinak82
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: ....
Wiadomości: 6 777
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Super Wątek...

Każda z nas musi to przejść wcześniej czy później...ale dzięki Wam Dziewczyny możemy poznać różne historie...dziękuję bardzo i pozdrawiam gorąco wszystkie Mamy i przyszłe Mamy
__________________
NIE LUBIĘ TROLLI
coraz bardziej
Karolinak82 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 10:27   #33
maladT
Zakorzenienie
 
Avatar maladT
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: zacisze domowe
Wiadomości: 4 944
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

a wiec przez cały czwartek miałam skurcze co 8 minut ale nie tak bolesne... potem rano w piątek rozmasowali mi szyjkę, skurcze co 6-7 minut... odszedł ciemno krwisty czop, lekarz mówił że dziś urodzę wiec balona nie zakładali i tak przez cały dzień okazało się że rozwarcie zwiększyło się o 0.5cm a szyjka zanikła... no i z rana bóle zanikły... jak to my dziewczyny na patologii obrałyśmy sobie ze musimy urodzić i przez dwa ostatnie dni przed porodem wchodziliśmy i schodziliśmy z 12 piętra... ludzie patrzyli na nas jak na idiotki
w nocy w piątek ok 22 zaczęło się wszystko... jakieś mocniejsze bóle brzucha i bóle krzyżowe... nie dałam rady zasnąć... potem od 24 zaczęło mnie gonić do kibelka... najpierw było tylko na sikanie... potem stolec w formie zatwardzenia... mówię sobie, że na pewno to nie poród... jednak jak dostałam biegunki i chodziłam co 5 minut na kibelek coś mi mówiło, że się zaczęło... najlepsze że moja sala graniczyła z łazienką... jak kończył się skurcz to ja szybko do łazienki, zrobiłam swoje... zanim wstałam kolejny skurcz... podcieranie sie, wychodzę a w drzwiach skurcz kolejny... i tak az do 5 nad ranem... o 5 już normalnie nie mogłam ale twardo nikomu nic nie mówiłam, także nawet położna nie wiedziała... spotkałam na korytarzu laskę która jeszcze ok 22 leżała ze mną na ktg i z którą gadałyśmy sobie... najlepsze ze wieczorem po ktg mówimy do siebie ze dzis rodzimy( urodziła w sobotę o 12) bo jest fajna położna na dyżurze.... o 5 patrzę a laska wychodzi z zabiegowego i mówi że się zaczęło.. ja do położnej że mnie też jakoś mocniej boli... i skurcze co 5-6minut no to ona kazała mi wejść na samolot i zbadała... rozwarcie wg niej na 5cm... poszła zadzwonić na porodówkę po lekarza... lekarz powiedział że to 8cm mam się pakować i śmigać na porodówkę... ogólnie wtedy się popłakałam bo się przestraszyłam ze to już... pakując się skurcze były co 2-3 minuty i co chwile musiałam robić przerwy bo nie dawałam rady się pakować podczas nich... położna zabrała moje torby i poszłam na porodówkę... zaprowadzili mnie do sali wchodząc tam zrobiło mi się słabo ale to chyba z nerwów i strasznie chciało mi się na kibelek ale nie pozwolili bo bali się że zacznę przeć...
połozyłam się na fotelu i podłączyli mnie do ktg... patrzę a do sali wchodzi położna z mojej szkoły rodzenia normalnie tak się ucieszyłam, że banan od razu był na twarzy... czekanie na 2 ostatnie cm rozwarcia były dla mnie najgorsze... przebito mi pęcherz,a mała strasznie napierała główką... przy każdym skurczu musiałam dobrze oddychać by nie przeć i przy okazji trzymałam się za tyłek bo bałam się ze mnie rozwali... jak babka powiedziała ze już mam 10cm rozpoczęła się akcja... było to o 5.30 najgorsze to było urodzić główkę położna bardzo ładnie mówiła kiedy przeć a kiedy nie... musiałam się słuchać bo by mnie ładnie rozerwało albo by też mnie musieli naciąć... przy końcówce rodzenia główki powiedziałam ze nie mam już siły... położna kazała przeć z 2 razy i nagle poczułam ulgę i mokro... główka się urodziła.. potem jedno lekkie parcie i słyszę komunikat ze mam podciągnąć koszulkę i położono mi małą na brzuchu a ta osikała mamę potem ja przykryto... przychodzi pani lekarz na szycie bo trochę mi się pękło i przygotowuje się do szycia... komunikat będzie ukłucie ja nie czułam nic... potem tylko czułam jak przebija delikatnie coś skórę i trochę czułam jak nitka przeciągana jest ale nie bolało... podczas szycia mówię lekarce ze jeszcze łożysko, a ona ze urodziłam minutę po małej... nawet nie poczułam...
potem leżałam na sali przez 2h z małą na brzuchu, było przystawianie do piersi... małą zabrano do ubrania mierzenia i ważenia 5 minut przed wyjazdem na salę poporodową... najgorsze po porodzie było to że położna naciskała na macicę by zobaczyć czy za dużo krwi nie leci i czy się obkurcza... niemiłe uczucie
przyjechano po mnie łóżkiem ale musiałam sama zejść z samolotu i wejść na wyrko.. ciężko było bo bałam się chlupnięcia.. na szczęście dałam radę...
zabrali mnie, bagaże i moje maleństwo na salę... potem mała pojechała na mycie a ja miałam obchód i znowu cudowne naciskanie na macicę... oczywiście zanim obchód przyszedł a było to po 8, po 10 minut od przywiezienia mnie na salę ja już siedziałam, zeszłam na skraj łóżka i zaczęłam wyciągać ciuchy z torby bo chciałam się ogarnąć, podmyć i wysikać... wchodzi babka ze mam się położyć bo obchód bedzie.. no to się wkurzyłam bo już siedziałam... potem po poszłam do łazienki... hmmm trochę krwi się ze mnie lało, ale sikanie aż tak nie szczypało.... gorzej jak kolejnym razem sikałam i polewałam się tantum rosa... wtedy szczypało...
potem to już ból coraz mniej czułam aż do mometu gdy znieczulenie krocza pusciło... trochę bardziej bolaó... niestety łóżka szpitalne są beznadziejne na położnictwie, twarde i wysokie wiec cieżko było...ale i tak cały czas patrzyłam na słoneczko jak w obrazzek... nadal tak mam... i mimo, że zanim wam to wszystko napisałam mała musiała znowu dostać jesć i miała przebraną pieluchę nie żałuję wysiłku, trudu i bólu bo to nic w porównaniu do tego skarbu który mam teraz

Mam nadzieję, że Wasze porody będą piękne i zapomnicie szybko o bólu
__________________
Wiktoria 12.07.2008

Oliwka 07.02.2015
maladT jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 13:04   #34
katakumba
Zakorzenienie
 
Avatar katakumba
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: bedlam
Wiadomości: 5 384
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

ja zaczelam rodzic na wozku inwalidzkim jak mnie wiezli z karetki na oddzial. darlam sie starsznie, zreszta teraz moge to na kamerze obejrzec, okrzyki pierwotne ze mne wychodzily ze hoho

rodzialam w sumie godzine, darlam sie po angielsku i po polsku zeby ze mnie juz mala wyciagneli bo ja rezygnuje

z porodu pamietam najbardziej uczucie szczypania. o matko

no i ja zadnego srodku przeciwbolowego nie dostalam bo za pozno przyjechalam rodzic, wiec kurka dzielna bylam
__________________
swoje rady zwin w ciasny rulonik i rozwaz znaczenie slowa "czopek"

Haters gonna hate.
Potatoes gonna potate.



katakumba jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 13:26   #35
asiula_n
Rozeznanie
 
Avatar asiula_n
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: nad morzem
Wiadomości: 730
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Heloł To ja też troszke powspominam...

Byłam już 9 dni po terminie i lekarz, dał mi skierowanie do szpitala, bo mimo 3 cm rozwarcia nie miałam żadnych skurczy. Poza tym miałam juz doła totalnego, bo nie mogłam się doczekać maleństwa i małam serdecznie dośc bycia w ciąży
O 10 rano przyjeli mnie na oddział, wypełniliśmy papierki, było KTG (zero skurczy), zapadła decyzja o kroplówce z oksytocyny, lewatywa, prysznic - standard jak już byłam wyprysznicowana, dostałam koszulę porodową, podłączyli mi kroplówkę i kazali spacerować po korytarzu, albo skakać na piłce. Ja czułam się fantastycznie, zero bóli, za to ogromna radośc, że wreszcie coś się dzieje, więc miałam doskonały nastrój i ze wszystkimi żartowałam, więc wszyscy mi mówili, że skoro oksy nie działa, to pewnie dziś nie urodzę, bo za dobrze się czuje. Co godzine miałam robione KTG, dostałam jakieś czopki na powiększenie rozwarcia i 2 super relaksujące kąpiele w wannie. Koło 15 zaczęły się skurcze, bolało jak cholera, więc dostałam zzo. Niestety mimo kilku dawek, nadal bardzo mnie bolało i właściwe znieczulenie nie dało mi tego co się spodziewałam, bo nadal bardzo bolało. O 16 przyjechał mój mąż, ja już byłam ledwo żywa z bólu, zero kontaktu z rzeczywistością. Mąz bardzo mi pomagal, byłam na sali gdzie mogłam kucać, klęczeć, kłaśc się , wszystko na co miałam ochotę. Najmniej blesna była pozycja jak kucałam, a mąż podtrzymywał mi plecy. I tak to trwało i trwalo, byłam strasznie zmęczona, zaczęlam wymiotować i wtedy odeszły mi wody. Po kolejnej godzinie skurczy połozne zabrały mnie na właściwą salę porodową, mówiąc że teraz to już będzie chwila. Ta chwila trwała niestety ponad 2 godziny. Bolało bardzo, ja krzyczałam jak wariatka, ale to przynosiło mi ulgę. Byłam bardzo zmęczona, płakałam i wołałam "pomóżcie mi". I naprawdę położne bardzo mi pomagały i nie mogę powiedzieć o ich pracy złego słowa, ale ciągle nie mogłam wypchnąc synka na świat. wreszcie o 22 udało się! Okazało się że Rafał był większy niż się spodziewano - miał 3970 gr i był bardzo mocno okręcony pępowiną, ja parłam, a on na pępowinie wracał do środka jak bumerang, dlatego wszystko trwało tak długo Ale uczucie gdy małe ciepłe śliskie ciałko kładą Ci na brzuchu jest nie do opisania!!!! Ta chwila jest warta każdego bólu.
I najważniejsze że dośc szybko sie zapomina i dostaje się w zamian niezliczone pokłady miłości

Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo zdrówka i szybkich porodów
asiula_n jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 14:47   #36
jaroszania
Wtajemniczenie
 
Avatar jaroszania
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 2 825
GG do jaroszania
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

30.08.08 o 18 zaczelam miec intensywne bole krzyza, brzuch mnie nie bolal i nie twardnial. troche sie nasilaly, ale nie bylam pewna czy to skurcze bo czasem czulam dosyc dlugi, silny bol. okolo 24 chlusnely mi wody i od tego czasu zaczelam miec regularne skurcze (krzyzowe)co 3-5min. jestem odporna na bol wiec pozlam wziac prysznic, zrobilam makijaz, nadzorowalam cala akcje pakowania ostatnich szczegolo i o 2 bylam juz w szpitalu. akcja szla szbyko, ale po 3 bol zaczal byc ogromny. wanna nic nie pomogla wiec zazyczylam sobie znieczulenie, ktore dostalam majac 8cm rozwarcia (zwykle w szpitalach na tym etapie sie juz nie robi). znieczulenie przestalo dzislac po 5. mialam 10cm wiec polozna powiedziala, ze nie ma co przedluzac i zabieramy sie do rodzenia w szpitalu, w ktorym bylam jest mozliwosc aktywnego porodu wiec poczatkowo krecilam biodrami przy drabinkach, potem kucalam, ale to byla dla mnie nie wygodna pozycja. poszlam na lozko i tam probowalam przec. niestety nie przynosilo to efektu, daralam sie jak nie wiem. mialam chwile, ze chcialam umrzec, bylo mi wszystko jedno co bedzie z dzieckiem a potem przychodzily chwile, ze jednak probowalam znalezc resztki sil. glowka mojego synka nie chciala drgnac. dostalam tlen, potem duza dawke oksytocyny po ktorej mialam praktycznie skurcz za skurczem. po 1h i 15min nieefektywnych skurczow partych zaczelo spadac tetno dziecka i zaistnialo zagrozenie zycia. wtedy blyskawicznie mnie nacieto a Antka wyciognieto za pomoca vacuum. to byla ogromna ulga potem bylo juz tylko lepiej. nie mniej jednak moje nastepne dziecko urodze tylko przez cc, nie chce drugi raz ryzykowac. i tak jak wiekszosc kobiet pisze, ze parte nie bola dla mnie bylo to gorsze uczucie niz normalne skurcze (prawdopodobnie dlatego, ze Antek sie zaklinowal)

porod, ktory ja mialam nazywal sie zabiegowym. 'urodzilam' 7h po odejciu wod w 38tc
__________________
zapuszczam i dbam o włosy

nie farbuję od 20.12.2012
jaroszania jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 15:09   #37
jastinada
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Bochnia
Wiadomości: 2 279
GG do jastinada
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

dziewczyny,powinni Wam stawiać pomniki za te porody...wszystkie
__________________


moje maleństwo
jastinada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2009-01-13, 16:00   #38
Wiolka1984
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2006-06
Lokalizacja: podkarpacie
Wiadomości: 230
GG do Wiolka1984
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

przeczytałam wszystkie opisy i na przemian płakałam i uśmiechałam się. że to wszystko sie dzieje na prawdę i że mnie też to czeka już wkrótce. pozdrawiam
Wiolka1984 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 17:41   #39
scorpionec
Zakorzenienie
 
Avatar scorpionec
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: "Na peryferiach miasta, gdzie asfalt trawą zarasta..."
Wiadomości: 6 545
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

A było to tak;

Ok 13 pojawiły się pierwsze skurcze.. nie bolesne i co ok 10-15 min. nie przejęłam się bo po 1 na 16 miałam planowe ktg a po 2 juz takie miewałam i je przesypiałam

o 16 pojechaliśmy na ktg które nie pokazało skurczy tj. nic pow. 20% , zbadała mnie położna(bolało) i stwierdziła ze jest rozwarcie na jeden mały palec.. ale przy tych skurczach to jeszcze z tydzień spoko połażę 2w1..miałam podwyższone ciśnienie 160/100 kazali mierzyc w domu i jakby nie spadło wrócić na oddział..

Wróciliśmy do domu.. zaczęłam plamić po badaniu a skurczy zero..

ok 18.30 znów wróciły skurcze.. zaczęłam zapisywać bo były trochei bolesne.. okazało się ,że są co 7 min..

Siedziałam na kompie, oglądałam TV.. i zapisywaliśmy skurcze.. ok 22 stwierdziłam, że idę do wanny (bo przepowiadające skurcze zanikają po kąpieli - a ja nie mogłam uwierzyć ze to te prawdziwe) po 40 min w wannie skurcze dalej były..

Ubrałam się w piżamę usiadłam na piłce skurcze co 6 min i zaczęły dość mocno boleć..

Ok 12 tz stwierdził ze jedziemy to sprawdzić do szpitala... dopakowałam torbę i się ubrałam ... (ok 20 min) a tu juz skurcze co 3 min

O 12.45 zameldowaliśmy się na porodówce. Zrobili mi ktg i położna mów ze te skurcze są słabiutkie bo 30-40 % (o k.... sobie myślę to jakie są te mocne?)
Zbadała mnie i mówi ze rozwarcie na 2 cm.. kazała przebrać się w piżamkę.. założyła velflon i kazała spacerować po korytarzu i jak pojawi się skurcz to kucać i powoli oddychać (te kucanie naprawdę pomaga).

Łaziłam tak 2 h i z przerwami na krótkie ktg (nadal małe skurcze ale juz co 2 min i bolało bardzo)

Po tych 2 godz. położna mnie znów bada i stwierdza rozwarcie 3-4 - ja chce znieczulenie, ona mówi ze trochę za wcześnie ale akcja idzie do przodu szybko..
Proponuje żebym poszła na ok 30-40 min pod ciepły prysznic a potem zdecydujemy o znieczuleniu..

Ok 40min pod prysznicem (ulga ogromna bo zaczęły się bóle od krzyża i skurcze coraz dłuższe - polecam prysznic)

Po prysznicu ktg (nadal skurcz 40%) i bandanko.. i tu położnej oczy z orbit wychodzą bo jest rozwarcie 8 cm..

Mówi ze bez sensu brać znieczulenie bo w tym tempie za godz. mała będzie na świecie a zzo mogło by to przedłużyć... ja głupia się zgadzam nie brać...

Kładę się na łóżko, położna przebija pęcherz ..odchodzą wody.. dostaje wielka piłkę i każą mi na niej się kulać i skakać.. ból zrobił się nie ziemski.. za każdym skurczem wyje na cały szpital i błagam o pomoc...

Zaczynają się parte (niektórzy twierdza ze te nie bola. Bola i to jeszcze bardziej..) Niestety są za krótkie i mała pojawia się i znika. Dowiaduje się ze jest spora.. Każą mi kucać przy łóżku.. w praktyce wiszę na nim i wyje,tz boi się mnie dotknąć czy odezwać
z powrotem na łóżko i tak po 40 min parcia i uciskania brzucha przez 2 położna w końcu wychodzi... jest 5.20 rano uffff


Podsumowując Iga ważyła 4300gr, dl 60 cm i 10 pnkt a wykluła się w niecałe 4,5h
scorpionec jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 19:01   #40
Werka Werka
Raczkowanie
 
Avatar Werka Werka
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 46
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

To i ja się podziele swoimi przeżyciami.

W prawdzie było to prawie 4 lata temu ale wszystko pamiętam jak dziś.W niedziele wieczorem jak zawsze poszłam się myć.Nagle pociekło mi coś po nogach.Nie panikowałam bo nie wiedziałam że to są wody płodowe.Mąż chciał zawiezć mnie do szpitala ale kazałam mu iść spać,mówiłam,że jak będę miała jakieś bóle to go obudze i wtedy mnie zawiezie.Ale w nocy nic się nie działo.Rano się trochę przestraszyłam bo wody były lekko zielonkawe.Mąż zaczął wydzwaniać na porodówkę i pytać co to jest(bardziej się przejmował niż ja) .Położna kazała przyjechać do szpitala.Ja jeszcze musiałam zjeść śniadanie i się umyć (w cale mi się nie spieszyło do tego szpitala). Gdy już przyjechaliśmy kazali nam czekać na przyjęcie.Potem jakaś babka wypełniała papiery (trwało to godzine).Powiedziałam pielęgniarce,że odeszły mi już wody ale nie chciała mi wierzyć.Dopiero jak wzieli mnie na badanie to uwierzyła.Dali mi kroplówkę na wywołanie bóli i podłączyli do KTG.No i się zaczęło.Lerzałam na jakimś wstrętnym łóżku i czekałam aż mąż przyjedzie.W końcu przenieśli mnie na sale do rodzinnego porodu (chcieliśmy tak rodzić).Położna odrazu zrobiła się milsza.W prawdzie miałam bóle ale nie miałam odpowiedniego rozwarcia.Piguła przychodziła od czasu do czasu mierzyć rozwarcie.Przy jednym pomiarze powiedziała,że dziecko jest owinięte pępowiną (jak się póżniej okazało takich rzeczy nie mówi się kobiecie rodzącej,dopiero jak wszystko jest ok to lekarz mówi ,wcześniej nie można ).Zaczęłam wyć i panikować.Bałam się o dziecko Mąż pocieszał mnie jak mógł .Po chwili znowu przyszła ta piguła zrobić KTG.Powiedziała,że dziecku serduszko przestało bić i poleciała po lekarza.Ja byłam tak przerażona jak nie wiem,myślałam,że oszaleje Przyleciał ordynator i okazało się,że nie dała żelu jak sprawdzała tętno.Myślałam ,że ją udusze. Jakby tego było mało zaraz po tym przyleciała z maszynką do golenia ( chociaż nie było co golić bo zrobiłam to w domu gdyż koleżanka mnie ostrzegała ) i przejechała nią jak by jakąś świnie goliła .Potem gdy zaczął się już prawdziwy poród,zlecieli się lekarze i kazali mi przeć.Oczywiście nie zabrakło tej nienormalnej piguły.Gdy przestałam już przeć wredna piguła nacieła mnie (krocze).Zapiszczałam z bólu jak nie wiem co (powinna ciąć jak parłam a nie jak przestałam ).Lekarz wyprosił ją z sali a mi podali tlen.Przy kolejnym parciu nacisnął mi na brzuch i nareszcie moja słodka córeczka pojawiła się na świecie.Tej chwili gdy mi ją dali nie zapomne nigdy.Jest to najpiękniejsza chwila w moim życiu.Dostała 9 pkt.
Powiem szczerze,że przez te 4 lata naprawdę zapomniałam jak bolą skurcze ale do końca swoich dni nie zapomne cięcia oraz stresu ( niepotrzebnego ) jaki mi dostarczyła wredna niedoświadczona położna.Jak widać przy porodzie powinna być odpowiednia osoba,a dziwię się że ten babsztyl tam pracuje.Potraktowała mnie w sposób nie odpowiedni.
Mój pierwszy poród wpływa teraz na decyzję o drugim.Jak sobie pomyśle że znowu miała bym widzieć to wredne babsko i przeżywać taki stres to odechciewa mi się dziecka.
Życzę przyszłym panią rodzącym profesjonalnej opieki w trakcie porodu (bo jak widać jest to naprawdę ważne) oraz szczęśliwego rozwiązania
Werka Werka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 20:20   #41
83monia
Zakorzenienie
 
Avatar 83monia
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: (prawie) Koszalin, ta wiocha obok Mielna
Wiadomości: 12 219
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

ja to na luzaku rodziłam.

uwielbiam truskawki i jadłam je w ciaży ile wlazło bo wiem że mogą uczulać jak sie je karmiąc je. wiec sobie w 37 tc jem kolacje i popijam koktajlem truskawkowym. nagle zachciało mi sie do wc... to poszłam. biegunka. wracam do stołu, łyk i znowu mnie goni... i tak jeszcze parę razy. cos mnie tak kuło, ciągnęło, ale ja sie na te truskawki tak napaliłam że jadłam i jadłam. stwierdziłąm nawet do męża: jak dzis urodzę to chociaż się najem. skurcze były już dość częste. położyłam się, maż też. ale ja nie moglam juz spac bo mi te skurcze [rzeszkadzały. po 2 godzinach (o polnocy) poszlam zmierzyc sobie czas: co 4-5 minut. jako że nie wiedzialam czy to na pewno to - bo wcale mocno nie bolało - pojechalismy na porodówke. ale samo zejscie do taksowki bylo juz problemem - nie moglam chodzic jak mialam skurcz. na izbieprzyjec 3 cm. przyjeli mnie. na sali (wspolnej) bylam sama. podlaczyli mnie do ktg i azali drzemać jak sie da. triche sobie oddychałąm podczas skurczow i drzemałam pomiedzy. troche też mnie do wc goniło i krwawiłam - to szyjka tak wariowała. o 3 w nocy nadal 3 cm. stwierdzilam ze jak tak dalej pojdzie to sie zmiecze niespaniem a nie urodze. ale cos sie rozkrecało. ok 6 juz dyszałąm jak parowóz bo tak czesto mialam skurcze. obudziłam położną. sprawdziła: 7 cm. tętno ok. poczekałą jeszcze troche, przygotowała łóżko, sprzet itd. zawołałą pomoc. przebili mi pęcherz. ale to dziwne było - nagle tyle wody sie wylało. na szczescie czyste. tyle że chlapnęło aż na ziemię i nagle, zaraz po zaczęłam przeć. to najdziwniejsze uczucie jakie kiedykolwiek przeżyłąm. bałam się tego bo wogóle nie kontrolowałam i czułąm jakby sie cos odrywało. dziecko smiesznie wierzgało bez wód wewnatrz brzucha kilka parć i wyszła głowka. dotknęłam z pomocą położnej. dziwne uczucie. ale parcia strasznie mnie męczyły, myślałąm że nie dam rady- a to tylko 12 minut było... jak główka przeszła to dziecko sie szybko wyślizgnęło. połozyli mi na brzuch na chwilkę (był w zamartwicy, nie moglam za długomiec go blisko siebie, dowiedzialam sie potem). wtedy wyszło łożysko - wcale nie czułam. jak juz wzieli dziecko to zszyli drobne pękniecie (nie byłam cięta, a to moje 1 dziecko) - myslalam ze popłącze sie z bólu, nie wiem czy daja znieczulenie, ale mnie bolało. potem bolały tylko badania rpzez powłokę brzuszną. po odleżeniu godzinki przeszłam do pokoju. tam niestety zemdlałam, ale docucili mnie.
teraz, moje niby wczesne dziecko (3740 g 56 cm...) śpi sobie smacznie...

powodzenia - nie jest tak strasznie

edit: a maladt to moja siostra
__________________
Słoneczka, Gwiazdeczki i Złotka

BLOGUJĘ: http://www.konfabula.pl

Edytowane przez 83monia
Czas edycji: 2009-01-13 o 20:23
83monia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2009-01-13, 20:41   #42
mamaNiny
Zakorzenienie
 
Avatar mamaNiny
 
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 6 637
GG do mamaNiny
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

83monia szycie powinni znieczulac. mnie niestety cieli, bo w imid jest 'ochrona krocza' haha. tyle cwiczylam, zeby nie peklo a niestety nawet nie zauwazylam, kiedy mnie nacieli.. grr
__________________
NINA
z zamiłowania Koronkarka

Mikołaj <3
mamaNiny jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-13, 21:31   #43
kasia_sloneczko
Zadomowienie
 
Avatar kasia_sloneczko
 
Zarejestrowany: 2006-05
Lokalizacja: sulistrowice
Wiadomości: 1 326
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

jak mnie kto pytal jaki mialam porod to nieodmiennie mowie "plaża" choc w sumei az tak rozowo wtedy nie bylo to z perspektywy czasu tak wlasnie sie wydaje. po kolei to bylo tak
najpeirw byly 2 falszywe alarmy. bylam w 38 tyg i bardzo juz chcialam rodzic bo cala ciaze prawie lezalam (zagrozona) i brzuch wydawal mis ie srodowiskiem bardzo nieprzyjaznym dla mojego dziecka. falszywe alarmy wywolalismy z tz. drugi byl na tyle skuteczny ze mialam skurcze na 130% (nic nie bolaly) i zrobilo sie rozwarcie na 1,5 cm. zatrzymali mnie na obserwacji na patologii ale stamtad ucieklam. prawdziwy porod zaczla sie w niedziele. od poludnia jakos tak mi sie coc chwile robilo mokro. czop sluzowy odchodzil juz po trochu od 2 tyg, ale wtedy szlo go wiecej. ,myslalam ze to moze wody plodowe ale nie miala pewnosci a nie chcialam jechac do szpitala zbey znowu mnie na patologie polozyli. ok 19 mokro robilo sie coraz bardziej no i czop odszedl z krwia chyba caly. wtedy zdecydowalam sie jechac do szpitala. oczywiscie na badaniu wyszlo zero skurczy a zdaniem lekarza pecherz plodowy nie byl pekniety. no i polozyli mnie na patologii.podlaczyli ktg i pigula o mnie zapomniala. lezalam pod nim ponad 2 godz. zla jak diabli, glodna, a potem zestresowana bo przestawalam slyszec bicie serca malego, apart swirowal i wyl a polozna nie przychodzila na dzownek. na szczescie dziewczyna z sali byla polozna z zawodu i pomogla mi pozapinac jeszcze raz to cholerne ktg prawidlowo. jak laskawie dyzurna polozna po mnie przyszla to bylo ok 23. odlaczyla mnie od ktg. i kazala isc na badanie bo jakies sie wieksze skurcze zrobily. wstalam z lozka a tu chlup. wszystko mokre, podloga zalana. chwycilam recznik kapielowy, miedzy nogi i ide za nia. kazala mi sie pakowac i na porodowke. wreszcie bylam szczesliwa. a z drugie strony tak sie zaczelam bac ze to juz ze az cala dygotalam. bylo mi strasznie zimno i dzownilam zebami. tz caly czas byl w szpitalu i czekal na rozwoj wypadkow. na porodowce dostalam lewatywe, golenie krocza i mialam sobie posiedziec na kibelku przez godzine oraz zalatwic prysznic. no dobra siedzialam na kiblu i mi sie nudzilo a zeby nadal lataly. to sobie obdzownilam pol rodziny i kolezanek ze bede zaraz rodzic. bylo ok polnocy gdy zaprowadzili mnie na lozko. lekarz dal mi zastrzyk ja myslalam ze oksytocyne a on mi po fakcie mowi ze dolargan zeby szyjke macicy rozluznic. nie bardzo wiedzialam dlazcego akurat ten lek, bo wydawalo mis ie ze on znieczula a mnie nic nie bolalo przeciez. ale bylo mi juz obojetne bo chcialam wreszcie urodzic. polozna byla bardzo mila. dala mi koce zgasila swiatlo i powiedziala ze teraz mam sobie pospac bo ten lek dziala usypiajaco i rozluzniajaco i mam sobie odpoczywac. tararara mlody w brzuchu nie mial wody i latal jak dzik. a ja czulam kazdy jego ruch jak tarcie kosci o kosc. bolalo to.tz chcili do domu odeslac ale mial dosc daleko wiec postanowil ze sie pzrekima w pokoju dla tatow obok naszej porodowki. ledwo sie polozyl. a juz sie dre ze ma do mnie natychmiast przyjsc. jak mnie zaczelo napeirdzielac to myslalam ze zdechne. bardzo stosownym porownaiem bylo-jakby kto wyrywal wnetrznosci. skurcze na ktg nie miescily sie w skali a same skurcze byly krotsze niz co minute. nie mialam kiedy odpoczac. tz trzymal mnie za reke i nie wiem czy cos mowil nie pamietam. wogole od tego momentu wiele rzeczy mi umknelo. juz sie nie balam. mialam tylko ogromna potrzebe zeby wstac z lozka i ukleknac, pochodzic no ruszyc sie a nie lezec. a tu po dolarganie nie wolno bo moglabym zemdlec i dziecko trzeba non stop monitorowac. wolno mi bylo lezec tylko na boku i to tym mniej wygodnym.. polozna przyszla po 15 min a ja juz mailam rozwarcie na 3 cm.mowila ze o 4 urodze a to byla pierwsza w nocy. obiecala ze o 2 dadza mi zzo wiec jak hipnotyzer patrzylam w zegarek. anastezjlog przyszla o 1.30 to mialam juz 5 cm. nie mogla mi dac zastrzyku bo nie bylo przerw miedzy skurczami. wkoncu sie udalo. zastrzyk nei bolal nic. dostalam jedna dawke-skurcze bolaly nadal, druga dawke-dalej mi chcialo wyrwac wnetrznosci, dali 3 dawke. luz blus i plaza. nie czulam juz nic. ponoc ssobie z mezem i polzona zartowalam. co jakis czas robila mi badanie. masaz szyjki nie byl potrzebny rozwarcei szlo jak burza. o 3 bylam gotowa do parcia i tu zonk. bo ja nadal nic nie czulam. maz tylko mowil-o ale masz skurcza a ja na to "skoro tak twierdzisz kochanie". parlam na trzy cztery. przez leki bylam troche oglupiala i taka sennawa. nei moglam sie zmobilizowac. parlam 5 albo 6 razy. maz trzymal nogi i krzyczal ze jeszcze troche, polozna sie darla przyj az stracila glos. a ja nic nie czulam. dali mi oksytocyne na zwiekszenie skurczy bo zaczely wygasac. no i w koncu jak polozna powiedzial ze widzi czarna glowke i ze teraz to musze urodzic to sie tak zaparlam ze mlody ywskoczyl jak otpreda z brzucha. wody polecialy na metr do przodu az polozne i lekarz odskakiwali na boki. nie wiem czy aleks zaczal plakac od razu czy go musieli klepnac w pupe bo aj sie caly czas dziwilam ze juz nie mam brzucha (zrobil plast) i ze to jest naparwde moej dziecko. nawet sie nie wzruszylam taka bylam zdziwiona ze ja naprawde juz urodzilam. dali mi na minutke takiego malenkiego chlopczyka na brzuch a ja przez te leki nawet nei pamietam jak on wygladal. potem mi go zabrali na godzine. lozysko poszlo raz dwa, szycia nie czulam. aleks sie wygrzewal pod lampa z tatusiem a ja lekarz pytalam czy to napewno moje dziecko tam placze. urodzil sie tak jak mowila polozna o 3.55 w poniedzialek w 39 tygodniu ciazy 17.03.2008. w wielki czwartek bylismy juz razem w domu zeby spedzic pierwsza wspolna wielkanoc.

nacieli mnie oczywiscie, a mlody porozrywal mi cala szyjke. minelo 10 miesiecy a ja czesto czuje jak ciagna szwy.szwy bolaly jak jasny gwint i gdyby ktos pytal to pierwszy tydzien byl najgorszy pod tym wzgledem. porod to byl dla mnie pikus w porownaniu z bolem rany po szyciu. jakby sie siedzialo na drucie kolczastym. chce miec drugie dziecko ale jeszcze nie tak szybko. nie boje sie porodu, boje sie tej rekonwalescencji po porodzie, tych szwow paskudnych i tego bolu dlugo, dlugo potem.
ale sam porod-raptem 1,5 godziny bolu, co to jest ? jak sie moje dziecie teraz do mnei usmiechnie albo powie mama to ja moge jutro isc rodzic jeszcze raz, i pojutrze tez nawet
kasia_sloneczko jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 07:34   #44
piadina
Przyczajenie
 
Avatar piadina
 
Zarejestrowany: 2007-08
Wiadomości: 25
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Ja przez kilka dni leżałam w szpitalu z powodu podejrzenia odpływania wód płodowych, co okazało sie fałszywym alarmem. po trzech dniach wypisali mnie do domu, z reszta szpital i tak zamykali na przerwę letnią. Wrocilam do domu, wreszcie porzadnie się pomyłam. Czułam się taka szczęśliwa, że wreszcie jestem z moim chlopakiem, ktory dopiero co wrocil z konferencji. Położyliśmy sie spać, już pierwszy sen mnie zaczynał morzyć i nagle chlupnęły mi wody płodowe. Tż w panice, szybko taksówka do jednego szpitala, ale tam stwierdzili że akcji porodwej brak i żebym jechala lepiej do innego szpitala, bo ten przepełniony i będę musala siedziec z oksytocyną na korytarzu. No to pojechaliśmy. W tym następnym mnie przyjęli. Niestety oprócz tych wylewających sie ze mnie wod nic sie nie działo. Zawieźli mnie więc na patologię ciąży i trochę sobie pospałam, tylko jakas malolata akurat zaczynala rodzic i strasznie lamentowała, więc nie było komfortowo. okolo 5.00 rano zaczęły się jakies tam bóle, które się wzmagały. ciagle zawozili mnie na porodowke i przywozili z powrotem ( do innego łóżka) Szyjka ani drgnęła a ja już nie dawałam rady ( a nie jestem raczej osobą, która sie nad sobą użala) W koncu laskawie zawiezli mnie na porodowke, podpieli pod ktg i zostawili. czasem jakas polozna przyszla i stwierdzila, ze to co mnie boli to nie skorcze. i tak lezalam jak taka sierota, mama masowala mi plecy, chlopak siedzial na korytarzu. ja ledwo zywa, az w koncu moj lekarz prowadzacy zaalarmowany przez mamę zadzwonil do tego szpitala i na nich nawrzeszczał , zeby mi weszcie oksytocynę podali. Personel tego szpitala twierdzil w ogóle, że u nich robi się cc dopiero po 72h od odpłynięcia wód. Oni ewidentnie czekali żeby dostac w łapę Skonczylo sie na wykupieniu cegiełki na rzecz szpitala za 600zł i po 30min. zjawiła się połóżna, która była tylko do mojej dyspozycji. Przyjechała ok. 19.00 i tak mnie wzięła w obroty, ze oo 22.35 wreszcie urodziłam. To był ponoć jeden z tych najtrudniejszych porodów i bez oksytocyny nie dalabym rady.
Miałam jeszcze to "szczęście", że widzialam cały moment kluczowy porodu w oknie, ktore bylo na przeciwko łóżka Śmieszne uczucie jak dzisius wychodzi, brzuch opada jak ciasto w piekarniku. Ale ulga i szczescie nie do opisania a potem pamieta sie ju tylko te szczesliwe momenty.
piadina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 08:57   #45
kasica123
Zakorzenienie
 
Avatar kasica123
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Z krainy gdzie nie przestaje padać deszcz...
Wiadomości: 3 189
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez scorpionec Pokaż wiadomość
A było to tak;

Ok 13 pojawiły się pierwsze skurcze.. nie bolesne i co ok 10-15 min. nie przejęłam się bo po 1 na 16 miałam planowe ktg a po 2 juz takie miewałam i je przesypiałam

o 16 pojechaliśmy na ktg które nie pokazało skurczy tj. nic pow. 20% , zbadała mnie położna(bolało) i stwierdziła ze jest rozwarcie na jeden mały palec.. ale przy tych skurczach to jeszcze z tydzień spoko połażę 2w1..miałam podwyższone ciśnienie 160/100 kazali mierzyc w domu i jakby nie spadło wrócić na oddział..

Wróciliśmy do domu.. zaczęłam plamić po badaniu a skurczy zero..

ok 18.30 znów wróciły skurcze.. zaczęłam zapisywać bo były trochei bolesne.. okazało się ,że są co 7 min..

Siedziałam na kompie, oglądałam TV.. i zapisywaliśmy skurcze.. ok 22 stwierdziłam, że idę do wanny (bo przepowiadające skurcze zanikają po kąpieli - a ja nie mogłam uwierzyć ze to te prawdziwe) po 40 min w wannie skurcze dalej były..

Ubrałam się w piżamę usiadłam na piłce skurcze co 6 min i zaczęły dość mocno boleć..

Ok 12 tz stwierdził ze jedziemy to sprawdzić do szpitala... dopakowałam torbę i się ubrałam ... (ok 20 min) a tu juz skurcze co 3 min

O 12.45 zameldowaliśmy się na porodówce. Zrobili mi ktg i położna mów ze te skurcze są słabiutkie bo 30-40 % (o k.... sobie myślę to jakie są te mocne?)
Zbadała mnie i mówi ze rozwarcie na 2 cm.. kazała przebrać się w piżamkę.. założyła velflon i kazała spacerować po korytarzu i jak pojawi się skurcz to kucać i powoli oddychać (te kucanie naprawdę pomaga).

Łaziłam tak 2 h i z przerwami na krótkie ktg (nadal małe skurcze ale juz co 2 min i bolało bardzo)

Po tych 2 godz. położna mnie znów bada i stwierdza rozwarcie 3-4 - ja chce znieczulenie, ona mówi ze trochę za wcześnie ale akcja idzie do przodu szybko..
Proponuje żebym poszła na ok 30-40 min pod ciepły prysznic a potem zdecydujemy o znieczuleniu..

Ok 40min pod prysznicem (ulga ogromna bo zaczęły się bóle od krzyża i skurcze coraz dłuższe - polecam prysznic)

Po prysznicu ktg (nadal skurcz 40%) i bandanko.. i tu położnej oczy z orbit wychodzą bo jest rozwarcie 8 cm..

Mówi ze bez sensu brać znieczulenie bo w tym tempie za godz. mała będzie na świecie a zzo mogło by to przedłużyć... ja głupia się zgadzam nie brać...

Kładę się na łóżko, położna przebija pęcherz ..odchodzą wody.. dostaje wielka piłkę i każą mi na niej się kulać i skakać.. ból zrobił się nie ziemski.. za każdym skurczem wyje na cały szpital i błagam o pomoc...

Zaczynają się parte (niektórzy twierdza ze te nie bola. Bola i to jeszcze bardziej..) Niestety są za krótkie i mała pojawia się i znika. Dowiaduje się ze jest spora.. Każą mi kucać przy łóżku.. w praktyce wiszę na nim i wyje,tz boi się mnie dotknąć czy odezwać
z powrotem na łóżko i tak po 40 min parcia i uciskania brzucha przez 2 położna w końcu wychodzi... jest 5.20 rano uffff

Podsumowując Iga ważyła 4300gr, dl 60 cm i 10 pnkt a wykluła się w niecałe 4,5h

Jak dla mnie parte też były czymś koszmarnym, najgorsze ze nie masz wtedy panowania nad wlasnym ciałem i odruchami
A patrząc pozytywnie to mając tebóle wiadomo że to już praktycznie koniec bólu i początek szczęścia
kasica123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 09:07   #46
kasica123
Zakorzenienie
 
Avatar kasica123
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Z krainy gdzie nie przestaje padać deszcz...
Wiadomości: 3 189
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez scorpionec Pokaż wiadomość
A było to tak;

Ok 13 pojawiły się pierwsze skurcze.. nie bolesne i co ok 10-15 min. nie przejęłam się bo po 1 na 16 miałam planowe ktg a po 2 juz takie miewałam i je przesypiałam

o 16 pojechaliśmy na ktg które nie pokazało skurczy tj. nic pow. 20% , zbadała mnie położna(bolało) i stwierdziła ze jest rozwarcie na jeden mały palec.. ale przy tych skurczach to jeszcze z tydzień spoko połażę 2w1..miałam podwyższone ciśnienie 160/100 kazali mierzyc w domu i jakby nie spadło wrócić na oddział..

Wróciliśmy do domu.. zaczęłam plamić po badaniu a skurczy zero..

ok 18.30 znów wróciły skurcze.. zaczęłam zapisywać bo były trochei bolesne.. okazało się ,że są co 7 min..

Siedziałam na kompie, oglądałam TV.. i zapisywaliśmy skurcze.. ok 22 stwierdziłam, że idę do wanny (bo przepowiadające skurcze zanikają po kąpieli - a ja nie mogłam uwierzyć ze to te prawdziwe) po 40 min w wannie skurcze dalej były..

Ubrałam się w piżamę usiadłam na piłce skurcze co 6 min i zaczęły dość mocno boleć..

Ok 12 tz stwierdził ze jedziemy to sprawdzić do szpitala... dopakowałam torbę i się ubrałam ... (ok 20 min) a tu juz skurcze co 3 min

O 12.45 zameldowaliśmy się na porodówce. Zrobili mi ktg i położna mów ze te skurcze są słabiutkie bo 30-40 % (o k.... sobie myślę to jakie są te mocne?)
Zbadała mnie i mówi ze rozwarcie na 2 cm.. kazała przebrać się w piżamkę.. założyła velflon i kazała spacerować po korytarzu i jak pojawi się skurcz to kucać i powoli oddychać (te kucanie naprawdę pomaga).

Łaziłam tak 2 h i z przerwami na krótkie ktg (nadal małe skurcze ale juz co 2 min i bolało bardzo)

Po tych 2 godz. położna mnie znów bada i stwierdza rozwarcie 3-4 - ja chce znieczulenie, ona mówi ze trochę za wcześnie ale akcja idzie do przodu szybko..
Proponuje żebym poszła na ok 30-40 min pod ciepły prysznic a potem zdecydujemy o znieczuleniu..

Ok 40min pod prysznicem (ulga ogromna bo zaczęły się bóle od krzyża i skurcze coraz dłuższe - polecam prysznic)

Po prysznicu ktg (nadal skurcz 40%) i bandanko.. i tu położnej oczy z orbit wychodzą bo jest rozwarcie 8 cm..

Mówi ze bez sensu brać znieczulenie bo w tym tempie za godz. mała będzie na świecie a zzo mogło by to przedłużyć... ja głupia się zgadzam nie brać...

Kładę się na łóżko, położna przebija pęcherz ..odchodzą wody.. dostaje wielka piłkę i każą mi na niej się kulać i skakać.. ból zrobił się nie ziemski.. za każdym skurczem wyje na cały szpital i błagam o pomoc...

Zaczynają się parte (niektórzy twierdza ze te nie bola. Bola i to jeszcze bardziej..) Niestety są za krótkie i mała pojawia się i znika. Dowiaduje się ze jest spora.. Każą mi kucać przy łóżku.. w praktyce wiszę na nim i wyje,tz boi się mnie dotknąć czy odezwać
z powrotem na łóżko i tak po 40 min parcia i uciskania brzucha przez 2 położna w końcu wychodzi... jest 5.20 rano uffff

Podsumowując Iga ważyła 4300gr, dl 60 cm i 10 pnkt a wykluła się w niecałe 4,5h
Cytat:
Napisane przez kasia_sloneczko Pokaż wiadomość
jak mnie kto pytal jaki mialam porod to nieodmiennie mowie "plaża" choc w sumei az tak rozowo wtedy nie bylo to z perspektywy czasu tak wlasnie sie wydaje. po kolei to bylo tak
najpeirw byly 2 falszywe alarmy. bylam w 38 tyg i bardzo juz chcialam rodzic bo cala ciaze prawie lezalam (zagrozona) i brzuch wydawal mis ie srodowiskiem bardzo nieprzyjaznym dla mojego dziecka. falszywe alarmy wywolalismy z tz. drugi byl na tyle skuteczny ze mialam skurcze na 130% (nic nie bolaly) i zrobilo sie rozwarcie na 1,5 cm. zatrzymali mnie na obserwacji na patologii ale stamtad ucieklam. prawdziwy porod zaczla sie w niedziele. od poludnia jakos tak mi sie coc chwile robilo mokro. czop sluzowy odchodzil juz po trochu od 2 tyg, ale wtedy szlo go wiecej. ,myslalam ze to moze wody plodowe ale nie miala pewnosci a nie chcialam jechac do szpitala zbey znowu mnie na patologie polozyli. ok 19 mokro robilo sie coraz bardziej no i czop odszedl z krwia chyba caly. wtedy zdecydowalam sie jechac do szpitala. oczywiscie na badaniu wyszlo zero skurczy a zdaniem lekarza pecherz plodowy nie byl pekniety. no i polozyli mnie na patologii.podlaczyli ktg i pigula o mnie zapomniala. lezalam pod nim ponad 2 godz. zla jak diabli, glodna, a potem zestresowana bo przestawalam slyszec bicie serca malego, apart swirowal i wyl a polozna nie przychodzila na dzownek. na szczescie dziewczyna z sali byla polozna z zawodu i pomogla mi pozapinac jeszcze raz to cholerne ktg prawidlowo. jak laskawie dyzurna polozna po mnie przyszla to bylo ok 23. odlaczyla mnie od ktg. i kazala isc na badanie bo jakies sie wieksze skurcze zrobily. wstalam z lozka a tu chlup. wszystko mokre, podloga zalana. chwycilam recznik kapielowy, miedzy nogi i ide za nia. kazala mi sie pakowac i na porodowke. wreszcie bylam szczesliwa. a z drugie strony tak sie zaczelam bac ze to juz ze az cala dygotalam. bylo mi strasznie zimno i dzownilam zebami. tz caly czas byl w szpitalu i czekal na rozwoj wypadkow. na porodowce dostalam lewatywe, golenie krocza i mialam sobie posiedziec na kibelku przez godzine oraz zalatwic prysznic. no dobra siedzialam na kiblu i mi sie nudzilo a zeby nadal lataly. to sobie obdzownilam pol rodziny i kolezanek ze bede zaraz rodzic. bylo ok polnocy gdy zaprowadzili mnie na lozko. lekarz dal mi zastrzyk ja myslalam ze oksytocyne a on mi po fakcie mowi ze dolargan zeby szyjke macicy rozluznic. nie bardzo wiedzialam dlazcego akurat ten lek, bo wydawalo mis ie ze on znieczula a mnie nic nie bolalo przeciez. ale bylo mi juz obojetne bo chcialam wreszcie urodzic. polozna byla bardzo mila. dala mi koce zgasila swiatlo i powiedziala ze teraz mam sobie pospac bo ten lek dziala usypiajaco i rozluzniajaco i mam sobie odpoczywac. tararara mlody w brzuchu nie mial wody i latal jak dzik. a ja czulam kazdy jego ruch jak tarcie kosci o kosc. bolalo to.tz chcili do domu odeslac ale mial dosc daleko wiec postanowil ze sie pzrekima w pokoju dla tatow obok naszej porodowki. ledwo sie polozyl. a juz sie dre ze ma do mnie natychmiast przyjsc. jak mnie zaczelo napeirdzielac to myslalam ze zdechne. bardzo stosownym porownaiem bylo-jakby kto wyrywal wnetrznosci. skurcze na ktg nie miescily sie w skali a same skurcze byly krotsze niz co minute. nie mialam kiedy odpoczac. tz trzymal mnie za reke i nie wiem czy cos mowil nie pamietam. wogole od tego momentu wiele rzeczy mi umknelo. juz sie nie balam. mialam tylko ogromna potrzebe zeby wstac z lozka i ukleknac, pochodzic no ruszyc sie a nie lezec. a tu po dolarganie nie wolno bo moglabym zemdlec i dziecko trzeba non stop monitorowac. wolno mi bylo lezec tylko na boku i to tym mniej wygodnym.. polozna przyszla po 15 min a ja juz mailam rozwarcie na 3 cm.mowila ze o 4 urodze a to byla pierwsza w nocy. obiecala ze o 2 dadza mi zzo wiec jak hipnotyzer patrzylam w zegarek. anastezjlog przyszla o 1.30 to mialam juz 5 cm. nie mogla mi dac zastrzyku bo nie bylo przerw miedzy skurczami. wkoncu sie udalo. zastrzyk nei bolal nic. dostalam jedna dawke-skurcze bolaly nadal, druga dawke-dalej mi chcialo wyrwac wnetrznosci, dali 3 dawke. luz blus i plaza. nie czulam juz nic. ponoc ssobie z mezem i polzona zartowalam. co jakis czas robila mi badanie. masaz szyjki nie byl potrzebny rozwarcei szlo jak burza. o 3 bylam gotowa do parcia i tu zonk. bo ja nadal nic nie czulam. maz tylko mowil-o ale masz skurcza a ja na to "skoro tak twierdzisz kochanie". parlam na trzy cztery. przez leki bylam troche oglupiala i taka sennawa. nei moglam sie zmobilizowac. parlam 5 albo 6 razy. maz trzymal nogi i krzyczal ze jeszcze troche, polozna sie darla przyj az stracila glos. a ja nic nie czulam. dali mi oksytocyne na zwiekszenie skurczy bo zaczely wygasac. no i w koncu jak polozna powiedzial ze widzi czarna glowke i ze teraz to musze urodzic to sie tak zaparlam ze mlody ywskoczyl jak otpreda z brzucha. wody polecialy na metr do przodu az polozne i lekarz odskakiwali na boki. nie wiem czy aleks zaczal plakac od razu czy go musieli klepnac w pupe bo aj sie caly czas dziwilam ze juz nie mam brzucha (zrobil plast) i ze to jest naparwde moej dziecko. nawet sie nie wzruszylam taka bylam zdziwiona ze ja naprawde juz urodzilam. dali mi na minutke takiego malenkiego chlopczyka na brzuch a ja przez te leki nawet nei pamietam jak on wygladal. potem mi go zabrali na godzine. lozysko poszlo raz dwa, szycia nie czulam. aleks sie wygrzewal pod lampa z tatusiem a ja lekarz pytalam czy to napewno moje dziecko tam placze. urodzil sie tak jak mowila polozna o 3.55 w poniedzialek w 39 tygodniu ciazy 17.03.2008. w wielki czwartek bylismy juz razem w domu zeby spedzic pierwsza wspolna wielkanoc.

nacieli mnie oczywiscie, a mlody porozrywal mi cala szyjke. minelo 10 miesiecy a ja czesto czuje jak ciagna szwy.szwy bolaly jak jasny gwint i gdyby ktos pytal to pierwszy tydzien byl najgorszy pod tym wzgledem. porod to byl dla mnie pikus w porownaniu z bolem rany po szyciu. jakby sie siedzialo na drucie kolczastym. chce miec drugie dziecko ale jeszcze nie tak szybko. nie boje sie porodu, boje sie tej rekonwalescencji po porodzie, tych szwow paskudnych i tego bolu dlugo, dlugo potem.
ale sam porod-raptem 1,5 godziny bolu, co to jest ? jak sie moje dziecie teraz do mnei usmiechnie albo powie mama to ja moge jutro isc rodzic jeszcze raz, i pojutrze tez nawet

A dla mnie rana po szyciu była pikuś w porównaniu z bólami porodowymi,ale ja nie miałam znieczulenia
Mi jeszcze w szpitalu przynosili codziennie rano tabletki przeciwbólowe na tą rane,ale ich nie zażywałam,bo nie chciałam dziecka zatruwać,ale juz po wyjsciu ze szpitala do domu-gdzie wiadoma sprawa nie można juz tak leniuchowac jak w szpitalu-przydaly mi sie.Bo kiedy za duzo chodzilam i coś robilam ból nasilał sie bardzo i wtedy myk NIEBIESKA PIGUŁKA (ze szpitala) zadzialala jak VIAGRA na impotenta
Pózniej moja ciocia ktora urodziła pięcioro dzieci,poradziła mi przemywac rane (wacikiem,kilka razy dotykac) RIVANOLEM (mam nadzieje ze nie przekręciłam nazwy,taki żłoty płyn) i wiecie ze pomagało! troche boli w momencie dotkniecia rany,ale pozniej czulam ulge
kasica123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 09:11   #47
kasica123
Zakorzenienie
 
Avatar kasica123
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Z krainy gdzie nie przestaje padać deszcz...
Wiadomości: 3 189
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Także mamusie nie przemęczać się tylko leżeć i patrzeć na cud który urodziłyście
kasica123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 09:41   #48
freshona
Zadomowienie
 
Avatar freshona
 
Zarejestrowany: 2006-04
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 1 743
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

O matko, niektóre to faktycznie miały przeżycia...
freshona jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 09:58   #49
jastinada
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Bochnia
Wiadomości: 2 279
GG do jastinada
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

kurcze,jestem przerażona tym,że w sumie przebieg porodu uzależniony jest w dużej mierze od tego,jaki przy Tobie prauje personel co muszą przeżywać kobiety ,które rodzą przy znudzonym pracą albo nie dość kompetentnym personelu...a jak słyszę,że trzeba komuś zapłacić,zeby rodzić po ludzku to dopiero mi sie włos jeży...mam nadzieję,że się to kiedyś skończy...
__________________


moje maleństwo
jastinada jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2009-01-14, 10:34   #50
Cassandra 23
Zakorzenienie
 
Avatar Cassandra 23
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: ...małe miasteczko...
Wiadomości: 5 488
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Świetny wątek
Przeczytałam wszystkie opisy z zapartym tchem
JESTEŚCIE WIELKIE MAMUŚKI
__________________
Rączki malutkie, ale chwycą Cię za serce na zawsze
^^^Moje skarby^^^

Jakub 20 czerwca 2009 r.
Blanka
15 września 2011 r
.

Cassandra 23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 11:32   #51
gosiaczek071
Zakorzenienie
 
Avatar gosiaczek071
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: spod lasu
Wiadomości: 3 579
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez jastinada Pokaż wiadomość
kurcze,jestem przerażona tym,że w sumie przebieg porodu uzależniony jest w dużej mierze od tego,jaki przy Tobie prauje personel co muszą przeżywać kobiety ,które rodzą przy znudzonym pracą albo nie dość kompetentnym personelu...a jak słyszę,że trzeba komuś zapłacić,zeby rodzić po ludzku to dopiero mi sie włos jeży...mam nadzieję,że się to kiedyś skończy...
heh nie tyl;ko przebieg porodu ale i po porodzie... ja tam zapomnialam napisac ze jak juz mnie wwziezli na sale pooperacyjna to mi sie pic chcialo. a zapomnialam zabrac swojej wody z diomu. No to zacze lam prosic ta babke co siedziala 9to nawet nie polozna tylko jakas pielegniara) ze chce mi sie pic i czy mi nie moze dac wody chociaz z kranu na co ona ze z kranu mi nie da a w czajniku ma tylko gorącą... ehh ale sie uparlam i mi w koncu przyniosla pol szklanki herbaty... a na drugi dzien byly jakies wiesniar niedouczone i ja juz mialam dosc lezenia chcialam zeby mi podniosly troszke oparcie a te dwa chuderlaki sie wziely za oparcie (lo\ko stare i zardzewiale i ciezkie) i podosza to oparcie i nie udalo im sie tego utrzymac i to polecialo, aj razem z oparciem do tylu (nie na podloge co prawda ale bylam mocno wygieta do tylu) i sobie wyobrazcioe jeszcze do tego ten rozciety brzuch i tak naciagniety... boze myslaam ze umre z bolu!!! aaz mi lzy w oczach stranely a te pipy potem kolo mnie skakalay zebym tylko ordynatorowi nie powiedziala... debilki!

no i nie mowiac juz o mojej bliznie: wewnetrzna hjest totalnie spaprana, za cienka i przez to nie moge zajc w cioaze przez conajmniej 3 lata (no teraz 2 prawie) a chcialam miec mniejsza roznice miedzy dzieciakami, a zewnetrzna blizna jest krzywa i z prawej strony jest nalozona skora na skore wiec jest troszke grubiej. ale wsyztsko jest abardzo nisko i pod tatuazem wiec na sczescie nawet w kusym bikini nie widac

ide bo moja perła jesc woła... dziewczyny... jesli macie mozwliwosc jeszczeaby zmienic szpital jesli wam sie cos w nim nie psodoba to to zrobcie... ja trafilam do przypadkowego szpitala na dyrekcyjnej we wrcocku i NIKOMU nawet wrogowi najgorszemu gfo nie polece za nic!!! aha no i sprawdzcie liste rzeczy fdo szpitala dwa trazy zeby potem nei bylo ze nie macie czegos i WIODE weziecie ze soba zeby potem nie pic chlotrowwanej herbaty... no i mam nadzieje ze u was pozwolą mezom byc, mi pewnie duzo by to dalo a nie tak sama...
gosiaczek071 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 12:06   #52
ula b
Raczkowanie
 
Avatar ula b
 
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 204
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

u mnie personel był pierwsza klasa
po cc brzuch bolał mnie jak ch...ra,urodziłam o 22.00 , a wstac z łóżka mogłam dopiero następnego dnia o 20.00.Ledwo się zwlokłam(bez pomocy się nie obyło).Najgorsza jest w takim przypadku zmiana pozycji np. ze stojącej na siedzącą i leżącą i odwrotnie.Pielęgniarki przez cały dzień przychodziły i pytały ,czy czegoś nie potrzebuję,podmywały mnie kilka razy dziennie.W czasie tej godzinnej męczarni podczas porodu salowa kilka razy zmieniała mi podkłady na łóżku porodowym.

Blizna jest mała i znajduje się bardzo niziutko(w połowie spojenia łonowego)więc nawet pod bardzo kusymi majteczkami,czy bikini jej nie widac.

Wszystkim przyszłym mamom życzę,aby opiekował się nimi taki personel medyczny.Pozdrawiam
ula b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 13:29   #53
groszkolino
celebriti
 
Avatar groszkolino
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 2 972
GG do groszkolino
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Genialny wątek. Mimo, iż niektore opisy wywoluja u mnie jeszcze wiekszy strach, to widac jasno ze 'da sie przezyc' pozdrawiam Wszystkie Mamusie i gratuluje!!!
__________________
Cytat:
robię dobre naleśniki i parówki.. to moze naleśniki i parówki?!
wiesz co, zaczynam bać się oddychać


groszkolino jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 13:31   #54
susola
Raczkowanie
 
Avatar susola
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: dolnośląskie
Wiadomości: 404
GG do susola
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

tyle tu mam z pierwiosnkow, wiec i ja nie bede gorsza...

A wiec... cala ciaze czulam sie dobrze(wiadomo- ost miesiac byl juz ciezki ze wzgledy na brzuch), planowany termin porodu na 27 marca 2008(czwartek). Gdy nadszedl ow dzien nic sie nie dzialo, wiec zabralam sie za mycie okien, nocka spokojna. Nast dnia mialam skurcze co 6-9 min, ktore ptrzypominaly bole okresowe, wiec pomyslalam ze sie cos zaczelo... jak maz wrocil z pracy troche sie wachalismy czy jechac do szpitala( mialam rodzic na brochowie z mezem- moja ciocia ktora jest tam ginekologiem rowniez miala byc przy mnie). Tak wiec ok 21 postanowilismy ze jedziemy pomimo ze bole byly wciaz takie same.
Najpierw na izbe- tam lewatywa i golenie(pomimo ze maz mnie ogolil 2 dni wczesniej) na sucho- bolalo jak cholega- dlatewgo ogolcie sie w domku Lekarka sprawdzila rozwarcie- 1 cm- wiec kazali mezowi wracac do domu i w razie czego beda dzwonic(do szpitala mamy jakies 20min drogi). Ja zostalam- podlaczono mnie do ktg, skurcze slabe wiec do pokoiku z 3 dziewuchami w ciazy- jedna juz 2 tyg lezala wiec sie przerazilam zeby i mnie to nie spotkalo. Ciocia byla przy mnie ale w koncu pojechala do domu. W nocy skurcze sie rozkrecily i zaczelo naprawde bolec, ale bylo do przezycia, chodzilam, krecilam biodrami, oddychalam i bylo lzej. Pozniej juz bolalo bardzo, probowalam sie przespac ale nic z tego, skurcze byly co 4 min. Co chwile chodzilam do ubikacji zauwazylam ze odchodzi czop- juz blisko- pomyslalam szczesliwa.Ktoras z was wspominala o prysznicu- i miala racje- pielegniarka tuz przed pojsciem na sale kazal mi wziasc prysznic i bylo ciut lepiej. I tak do ok 8 sie meczylam, pozniej pielegniarka wziela mnie do pokoju w ktorym mialam rodzic- okazalo sie ze juz rozwarcie na 8cm, wiec ciocia dzwoni do meza zeby przyjezdzal(byla 9) a on na to ze bedzie za poltorej godz!!! wiec ja za tel i dzwonie zeby natychmiast przyjezdzal bo rodze- a on zaspany ze juz wyjezdza Polozono mnie na fotel do rodzenia, polozna masowala krocze bo skurcze byly za slabe-za slabe? myslalam, przeciez ja zaraz umre... Po ok 20 min pojawil sie moj malzonek, podano mi okscytocyne bo glowka zbyt wolno zchodzila. W trakcie masazu polozna przebila pechez, dziwne uczucie, bardzo cieple te wody. Ciotka trzynmala mnie za jedna reke a maz za druga, polozna- przyj, na co ja_ mnie chyba rozrywa,krzyknelam pare razy, ona- tak kochanie, widac glowke, naxiela mnie,dostalam tlen bo skurcze byly tak silne ze nie moglam powietrza zlapac, poparlam jescze z 2 razy i moj skarbek byl juz na tym swiecie, poplakalam sie jak polozono mi go na brzuch(byla godz 10.05, sobota- 29 marca), cudowne uczucie- wszystki meki zostaly wynagrodzone- no i jaka ulga jak tylko glowka przeszla reszty juz mnie czulam. nastepnie maly zostal zwazony- 3900 i 57co- dlatego bylo mi tak ciezko- pomyslalam. Dostal od razu 10 pkt, bylam szczesliwa. Tatus dostal synka a ja rodzilam lozysko ktore bylo watpliwej calosci wiec lyzeczkowano mnie, ale kompletnie nic nie czulam. Przy szyciu rowniez nic nie czulam, bezbolesnie sie odbylo. Wogole lekarka ktora mnie sszywala byla bardzo sympatyczna, bo obok zszywal dziewczyne inny lekarz i darla sie niemilosiernie. Potem dostalismy synka na jakas godz i zostalismy sami- jaki on sliczny- pomyslalam- w dodtaku nic nie plakal tylko puszczal banki ze sliny Reszta to juz inna historia.
Moj brzdac ma teraz 9 i pol m-ca i zaczal raczkowac, jestem bardzo szczesliwa, choc poczatki po porodzie nie byly latwe. Generalnie porod mialam super(druga- najgorsza faza trwala tylko 30 min), bolec musi- niestety, ale warto
acha chcialam wam polecic szkole rodzenia, my chodzilismy i uwazam ze warto bylo- najwazniejsze jest oddychanie w trakcie, polozna niby ci mowi co masz robic ale jak wczesniej nie cwiczylas to jest ciezko.
acha zapomnialam dodac ze w trakcie pytalam meza jak sie czuje i czy wytrzyma bo on jak krew widzi to mdleje, ale dzielnie to zniosl.
__________________



[vichy]279929[/vichy]

Edytowane przez susola
Czas edycji: 2009-01-14 o 13:41
susola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 13:39   #55
susola
Raczkowanie
 
Avatar susola
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: dolnośląskie
Wiadomości: 404
GG do susola
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez kasica123 Pokaż wiadomość
A dla mnie rana po szyciu była pikuś w porównaniu z bólami porodowymi,ale ja nie miałam znieczulenia
Mi jeszcze w szpitalu przynosili codziennie rano tabletki przeciwbólowe na tą rane,ale ich nie zażywałam,bo nie chciałam dziecka zatruwać,ale juz po wyjsciu ze szpitala do domu-gdzie wiadoma sprawa nie można juz tak leniuchowac jak w szpitalu-przydaly mi sie.Bo kiedy za duzo chodzilam i coś robilam ból nasilał sie bardzo i wtedy myk NIEBIESKA PIGUŁKA (ze szpitala) zadzialala jak VIAGRA na impotenta
Pózniej moja ciocia ktora urodziła pięcioro dzieci,poradziła mi przemywac rane (wacikiem,kilka razy dotykac) RIVANOLEM (mam nadzieje ze nie przekręciłam nazwy,taki żłoty płyn) i wiecie ze pomagało! troche boli w momencie dotkniecia rany,ale pozniej czulam ulge
kasica mnie wogole w szpitalu krocze nie bolalao, az bylam w szoku, a co do rivanolu to masz racje ja tez nim rane przemywlam
__________________



[vichy]279929[/vichy]
susola jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 15:51   #56
sohf
Wtajemniczenie
 
Avatar sohf
 
Zarejestrowany: 2005-06
Lokalizacja: Sosnowiec
Wiadomości: 2 492
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

a to ja tez wkleje swoje wspomnienia

a co do mojego Wielkiego Dnia
tak jak pisałam od rana się czułam nieciekawie, skurcze sobie były, a jak zaczełam na nie bardziej zwracać uwage to były juz co około 7 min. i jeżeli chodzi o ich częstotliwość to jakoś błyskawicznie nie rosła, tylko zwiększała się ich odczuwalność. no i odszedł mi czop, więc pomyslałam że to faktycznie już. koło 15 przyjechał z pracy mąż i od razu chciał do szpitala, ale ja stwierdziłąm, że nie ma się co spieszyć bo co ja bede tam robić, wolę jeszcze w domku pobyć. zresztą lekarz tez powiedział, zeby czekać aż się skurcze wzmocnią. no więc do szpitala pojechaliśmy koło 18. Podłaczyli mnie pod KTG i ogólnie to jakos nie byli przekonani czy to juz akcja porodowa, czy heszcze nie (kurde a co to mogło byc innego :/) dobrze, że mój lekarz dzwonił i kazał mnie na porodówkę przyjąć. rozwarcie miałam na półtora palca, tyle samo co dwa dni wcześniej na wizycie. sama porodówka całkiem spoko, dwa pokoje, jeden taki przed porodowy, drugi z tym kosmicznym łózkiem do porodu. chociaż biorąc pod uwage to jak sie czułam to było mi wszystko jedno jak to wygląda. koł0 19 zaczeło naprawdę boleć i chce powiedzieć, że podziwiam osoby, które potrafią wtedy odpowiednio oddychać, bo ja chociaż się starałam nie dałam rady. powiedziałabym nawet, zę próby tego odpowiedniego oddechu jeszcze bardziej bolały :P po 20, znów badanie i rozwarcie nie powiększone ani ani - wkurzające. a to badanie to koszmar jakiś, boli jak cholera. dostałam jakieś czopki, niby rozkurczowe troche ale to jakis pic na wodę, bo nic nie pomogło. wreszcie jakoś po 21 przyjechał mój lekarz (czekał, ża się akcja odpowiednio rozwinie) wtedy to rozwarcie na 3 palce (może na to zadziałały te czopki ). lekarz przedziabał mi pęcherz płodowy (sam by chyba w życiu nie pękł) i wtedy poszło juz błyskawicznie. też nie było fajnie jak mi tą łape do środka wepchnął, a wody faktycznie śmieszne, mega duzo i takie ciepłe chlup dostałam jakis zastrzyk niby znieczulający, ale to znów jakaś ściema była, bo bolało cholernie. znów mnie podłączyli pod KTG i te skurcze to była może jedna piąta siły tych wcześniejszych a bolały 300 razy bardziej. w każdym razie za chwilę zaczeły się te parte - zdecydowanie lepsze, bo przynajmniej juz wiadomo, zę niedługo koniec trzy skurcze i Kubuś się urodził. a urodził by się już przy drugim, ale był troche okręcony pępowiną i go przytrzymała, jeszcze w naprawde świetnym miejscu, bo utknął w pół główki wychodząc. masakra, myślałam że mnie rozerwie. nacieli mnie jednak, ale tego nacięcia wcale nie czuć, więc się tego dziewczyny nie bójcie. a do szycia dali mi jaiś kosmiczny środek, bo mi się na chwilę film urwał Kubełek był jesze cały w tej mazi, przez to że się urodził tyle wcześniej (2 tyg), ale to cos niesamowitego, jak Wam kładą takiego smoka na brzuchu, który jeszcze przed chwilą byl w środku no a mąż stwierdził, że cieszy się że jednak był przy porodzie, że myslał ze to będzie gorzej wyglądać ale nie było tak źle. a ja się tez bardzo cieszę, że był przy mnie bo jego obecnośc bardzo mi pomogła. Wenflon się okazał całkiem bezużyteczny bo się przytkał i i tak zastrzyki dostawałam dormalnie w żyłę, a pierwsze o co poprosiłam jak się synek urodził to żeby mi to świństwo z ręki wyjeli synka najpierw mi połozyli na brzuchu a potem go zabrali do umycia (razem z nim poszedł mąż) a ja w tym czasie rodziłam łozysko - pikuś i mnie zszywali. a potem mi go przynieśli do cyca i tak sobie w trójke jeszcze na sali poporodowej pobyliśmy.

no i w sumei tyle, osobiście uważam ze poród to nic strasznego i że bardzo ważne mieć przy sobie swojego lekarza, albo faktycznie odpowiedni personel. bo gdyby mi lekarz pęcherza nie przebił to wszystko pewnie trwałoby duuużo dłużej i było by znacznie mniej mile wspominane. aha i mnie osobiście najlepiej było leżeć na lewym boku, o żadnym wstawaniu, kucaniu, czy skakaniu mowy nie było. miałam nawet wrażenie że od mówienia mnie bardziej boli:P ale jak tylko smyk się rodzi to cały ból znika, więc doprawdy nei ma się czego bać a teraz Kubuś ma już 2 latka
sohf jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 15:55   #57
dudipopka
kobieta za ladą
 
Avatar dudipopka
 
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: z czarnej..dziury
Wiadomości: 11 697
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

co wy z tym goleniem i lewatywą
myślałam ze już sie tego nie praktykuje a tu prosze...
__________________
9 lipca 2014 godzina 2 .00 -------- 20.04 2015---świat się zatrzymał




trzeba dzisiaj nie mieć czasu
żeby jutro mieć czas
````kękę
dudipopka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 16:05   #58
Cassandra 23
Zakorzenienie
 
Avatar Cassandra 23
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: ...małe miasteczko...
Wiadomości: 5 488
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez dudipopka Pokaż wiadomość
co wy z tym goleniem i lewatywą
myślałam ze już sie tego nie praktykuje a tu prosze...
Wydaje mi sie, że lepiej mież lewatywę niż potem podczas parcia pouścić co nieco
__________________
Rączki malutkie, ale chwycą Cię za serce na zawsze
^^^Moje skarby^^^

Jakub 20 czerwca 2009 r.
Blanka
15 września 2011 r
.

Cassandra 23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 16:11   #59
dudipopka
kobieta za ladą
 
Avatar dudipopka
 
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: z czarnej..dziury
Wiadomości: 11 697
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

w szpitalu w którym leżałam (co prawda mialam cc ale leżałam tam tydzień to wiem) nie robi sie lewatywy nie podgala nie nacina
aha i można jeść i pić oraz osobie towarzyszącej podawane są posilki i napoje więc chyba dlatego nie robią lewatywy
__________________
9 lipca 2014 godzina 2 .00 -------- 20.04 2015---świat się zatrzymał




trzeba dzisiaj nie mieć czasu
żeby jutro mieć czas
````kękę

Edytowane przez dudipopka
Czas edycji: 2009-01-14 o 16:13
dudipopka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2009-01-14, 16:13   #60
Cassandra 23
Zakorzenienie
 
Avatar Cassandra 23
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: ...małe miasteczko...
Wiadomości: 5 488
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)

Cytat:
Napisane przez dudipopka Pokaż wiadomość
w szpitalu w którym leżałam (co prawda mialam cc ale leżałam tam tydzień to wiem) nie robi sie lewatywy nie podgala nie nacina
Co szpital to inaczej. U nas robi sie wszystko w zależności od potrzeb
__________________
Rączki malutkie, ale chwycą Cię za serce na zawsze
^^^Moje skarby^^^

Jakub 20 czerwca 2009 r.
Blanka
15 września 2011 r
.

Cassandra 23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Być rodzicem


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2020-07-29 12:41:24


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:50.