2020-01-18, 18:30 | #4741 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 660
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Gratulacje!
I szacun dla wszystkich mam za te porody, czytam i czasem nie dowierzam do czego jest zdolny kobiecy organizm, jakie silne jesteście! |
2020-01-18, 21:28 | #4742 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-09
Wiadomości: 229
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Ja mialam 3 proby wywołania i na ostatniej oxy jak mi przebili już pecherz to przy partych nie bylo postępu i zapadla decyzja o cc, co było wybawieniem dla mnie. Miednica za wąska a dzidzi za duza sie okazała. Ale ważne że całe i zdrowe jesteśmy. Więc taka cesarka straszna, chociaz bardzo chcialam sn, ale trudno
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
2020-01-18, 21:35 | #4743 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-07
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 559
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Opisuje mój porod
W niedzielę 29.12 rano po wstaniu pojawił się różowy śluz na wkladce. Cały dzień w sumie spędziliśmy w domu, przed południem mieliśmy jeszcze gości i wg rozmawialiśmy o porodzie, nastrój był super, szwagier się śmiał że jak zacznę im teraz rodzić to żeby 2 karetki od razu wzywać, jedna dla niego (A był przy porodzie swojej córki, mojej siostrzenicy i taka trauma mu została ) przy wieczorej toalecie znów wyszło trochę tego śluzu. Ok godziny 21 położyłam się do łóżka z zamiarem snu. Niestety nie mogłam zasnąć, stopniowo pojawiały się dziwne na tamten czas bóle pleców. Coś przysnęłam, potem się obudziłam, wstałam, pochodziłam, usiadłam w salonie i przestałam czuć bóle. Mąż do mnie wstał, po chwili położylismy się znowu. Po chwili ból uderzył tak mocno że stwierdziliśmy że pojedziemy sprawdzić co się dzieje. Cały czas biłam się z myślami czy warto jechać.. torby jeździły w aucie już od świąt. Ogarnęłam się, wzięłam torebkę z dokumentami i po 3 byliśmy na IP. Wiadomo rejestracja, chwila czekania w między czasie karetka przywiozła inna ciężarna z zagrożeniem ciąży. Na poczekalni czułam już częściej i mocniej bóle ale nadal znośnie. Położna zmierzyła cisnienie, temperature, zważyła, na kozetce zmierzyła szerokosc miednicy i podpieła mnie pod ktg skorcze pisały się co 5 min. Mąż czekał na korytarzu. Po ktg przyszła lekarka ginekolog i badanie na fotelu. Nie było to komfortowe, 3 cm rozwarcia i masa krwi po badaniu. Cały fotel plus rynienka była we krwi. Ja trochę przerażona skąd ta krew. Lekarka też nie pewna czy coś się tam dzieje od środka czy to tylko wynik badania. Zeszłam na usg. Wszystko dobrze, waga niby 3200. (Tydzień przed na wizycie było 3100) decyzja PORODÓWKA. W między czasie położna powiedziała mężowi żeby przyniósł torby, ja się przebrałam, dokonczylismy wywiad i podpisywanie papierów. Idziemy. Wyjechaliśmy na trakt porodowy. Ja taka przejęta, myślałam że pierw pójdziemy na oddział i będziemy czekać na rozwój. Czekamy chwilę na korytarzu, patrzę wyjeżdża inna babka, która właśnie urodziła. Nowa położna wita się z nami i zaprasza wprowadza nas do sali porodowej A moje myśli w głowę "że co ? Że już?". No ok było po 5 rano. Wywiad, zgody.. wkłucie, pobranie krwi, kroplówka na gbs i ktg. W między czasie mąż podał przygotowany rożek dla maleństwa. Po zejściu kroplówki, odpięto ktg i położna zostawiła nas samych. Dluzylo się w tej ciszy, wzięłam sobie piłkę i właczylismy sobie z mężem film na telefonie. Skorcze cały czas co 5 min. (W między czasie pilnowalismy żeby po 6 poinformować moja ginekolog że nie będziemy tego dnia na wizycie i że jesteśmy na porodowce. Wiadomo zawsze mogą przesunąć sobie godziny pracy albo zaprosić kogoś innego na wizytę). Gdzieś ok 7 była zmiana położnych, wtedy była strasza babka, teraz młoda dziewczyna. Powitanie, ktg (I tu już się zaczęły przeboje bo miały problem żeby poprawnie je założyć). Po 8 wizyta lekarz gin. Badanie 4cm rozwarcia i znów krew. Doszedł jeszcze jakiś inny lekarz pytać się jak sytuacja. Decyzja o podłączeniu oxy bo akcja za wolno się rozwija. Lekarka od razu kazała poprawić ktg młodej położnej, bo zapis nie odczytywal skurczy. Męczyła się, potem poprosiła inna koleżankę do pomocy. Ok udało się. Przyszedł czas na kolejną dawkę kroplowki pod gbs. Szybko zeszła i znów oxy. Skorcze od razu co 2-3 min. Mąż cały czas przy mnie i z zegarkiem w ręku liczy skurcze. Ja już mialam w dyspozycji gaz. Między tym wszystkim byłam w toalecie, pod prysznicem z piłką, musiałam się ruszać na łóżku lewo, prawo. Im dłużej to trwało tym bardziej krzyczałam i było mi ciężko. Najgorsze było to że bardzo często mnie badali i za każdym razem badanie było na skorczu. Bóle tylko na plecach. Na brzuchu nic a nic. Czulam jakby mi rozrywalo plecy. Mowilam ze nie mam siły i bardzo chce mi sie spac. Zwiekszano mi przeplyw oksytocyny. Dostalam tez kroplowke nawadniajaca bo bylo mi slabo. Skorcze mocne, bolesne na ktg pisaly sie od 30-60. Ok 11 wizyta nowego lekarza, badanie i 7-8cm badanie bolało bardzo na siłę położna trzymała mi nogi. I decyzja przebijamy pęcherz płodowy żeby było szybciej. Oczywiście info że będzie mocniej bolało ale że to znacznie przyspieszy akcję. Dalej pod oxy. Mąż ciągle przy mnie, wspiera, mówi, masuje plecy chodź potem już odpychalam jego ręce, nie chciałam by mnie dotykano. Znów zmiany pozycji lewo, prawo. Ciągle poprawianie ktg, bóle nie do opisania, ciągle mówiłam jak w amoku że nie mam siły, że rozrywa mi plecy wiłam się na łóżku. Badania w skorczach. Położna kazała wstać i usiąść na takim niskim krzesełku z dziurą, mąż był podparciem na plecach. Gaz cały czas w ręce i na każdym skorczu intensywnie wdychany. Szybki i krótki oddech też bardzo pomagał. Położna podawała wodę, mówiła że bardzo dobrze mi idzie. Potem kazała mi kucac tzn przysiady. Ja myślałam że szczerze jej przywale, że nie wytrzymam ona nalegala i mówię podniesionym tonem że nie zrobię tego, że nie dam rady. Wróciłam na łóżko tam kazała leżeć na boku, noga podniesiona. Cały czas majstrowala w tym wszystkim z tym ktg bo opadało, bardzo mnie to irytowało, nie pozwalało się skupić. Z napięcia noga przy skórczu zapierała się i trzesla się jak garaleta. Krzyki i odczucie ciągłego parcia. Położna włożyła cewnik żebym nie musiała już schodzić z łóżka i spuścila mocz. Po 12 - 9cm. Po 13 - pełne rozwarcie. Cały czas na boku z nogą w górze, uczucie parcia w dole, plecy, plecy, plecy. Miałam też gdzieś tam kryzys już, zaczęłam popłakiwac. Nie chciałam z nikim rozmawiać, nie chciałam być dotykana. Przyszedł lekarz, kolejne 2 położne dodatkowo. O 13.50 parte, szybkie rozkładanie łóżka, ja nie miałam już siły.. Położna na siłę kierowała moje nogi żebym zgięla do siebie, mąż trzymał mnie za plecy i nachylał do przodu przy parciu. Pozycja półsiedząca. Nie czułam żadnych skurczy już ze zmęczenia, prę ale słabo, każą zmieniać oddech. Szybkie znieczulenie krocza do naciecia, nacięcie przy kolejnym parciu. Parłam na chama, nie miałam nad tym kontroli, nad swoim ciałem, parłam byle wypchać i dlatego też pękłam. Tak 30.12 o 14:00 mój syn przywitał mnie okrzykiem płaczu. Zaraz położono mi go na klatkę piersiową pod koszulę. Nagle senność ze mnie zeszła, wszystko odeszło i minęło. Radość i łzy. Płakałam tak bardzo że nawet personel był w szoku. Mąż głaskał mnie i przyglądał się małemu. Szlochalam i przepraszalam wszystkich głośno. Nie wiem czemu po prostu ciągle mówiłam "przepraszam" A do syna mówiłam że w końcu już jest. Potem zapytali się mnie czy moga go zabrać na ważenie itd. Przed tym maz przeciął pepowine, zaprosili go żeby był świadkiem mierzenia i ważenia. Mnie w tym czasie lekarz zszywał, pomimo znieczulenia krocza pod szycie czułam każde wkłucie. Zabieralam mu odruchowo pupę, to mówił żeby nie zabierać Ja już nie chciałam żeby mnie ktokolwiek tam dotykał. Tak zyskalam 9 szwów. Przeszłam na normalne łóżko. Pojechaliśmy na 2 godzinki z mężem i małym na inna salę by odpocząć. W między czasie 2 razy była położna i naciskała mi na brzuch by wyzbyć się resztek krwi. Ból przy tym aż się łóżka trzymałam. Ale nic już nie miało znaczenia. Mały był z nami. Szczęście przeogromne. Po tych 2 godzinach na pokój. To co przeżyliśmy tam z mezem jest nie do opisania. Nadal gdzieś siedzi to głęboko w naszych głowach i że tak niespodziewanie to wszystko przyszło. Pewnie chaotycznie opisane, ale nie da się wszystkiego tak zrobic krok po kroku, godzinę po godzinie. Jestem dumna że dałam radę, że mąż dał radę i że mamy nasz skarb. Przez pierwszy tydzień po tym wszystkim już w domu popłakiwalam sobie. Teraz wiem że na porodowce nie ma takich pojęć jak wstyd czy coś innego. Czasami jesteś jak takie żywe mięso, które trzeba doprowadzić do jakiegoś stanu. Podziwiam lekarzy i położne że potrafia patrzeć z luźnym nastawieniem na ból drugiego człowieka. Wiadomo ból ten każda rodząca przechodzi, bo prowadzi on do wspaniałego zakończenia ale jednak.. Ja bym się nie nadawała na coś takiego. A i nie miałam lewatywy, nic nie narobilam. Włoski drobne miałam tam na dole, nikt nawet nie wspomniał o goleniu. Było to niesamowite doświadczenie, nie wiedziałam ani mój mąż nie wiedział że tak mogę krzyczeć i jęczec. Pewnie całe miasto mnie słyszało nie mogę uwierzyć że to nasze dziecko, że nosiłam je tyle czasu, że rosło z takiej małej fasolki, że wgl mieściło się tam w środku. Jakim cudem.. ? 🤷☠♀️ eh. My kobiety jesteśmy niesamowite i ogólnie organizm ludzki. Jak rozmawiamy z mężem, to mówi że jak zdecyduje się na kolejne dziecko i będę chciała rodzić drugi raz sn to że mnie nie zostawi samej i idzie ze mną. Tak jak on wspomina to mówi że najgorsze dla niego było patrzeć na to jak mnie boli A on nie może mi pomóc. Ale wystarczyło że był, że mówił że dam radę, że pomagał, że podawał wodę i gaz. To już było bardzo dużo dla mnie. To byłoby na tyle, sorki że tak długo. Polecam każdemu przeżyć to, a zarazem współczuję każdej rodzącej. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
J&M - 09.2019
|
2020-01-18, 21:53 | #4744 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 481
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
CreamyMuffin no poprostu łzy mi pociekły czytając Twój opis , dzielna mamuśka z Ciebie. Muszę powiedzieć że super że mąż był z Tobą i jak dla mnie każdy mąż , partner powinien być w takiej chwili z kobietą , powinien przekonać się co to znaczy jaki to ból , wysiłek ile wylanych łez , może wtedy inaczej by na nas patrzyli , myślą sobie a pójdzie dziecko wyskoczy i po wszystkiemu , prawda jest zupełnie inna , wydaje mi się że wtedy więź z mężem staje się jeszcze bardziej bliższa , mąż widzi ile kobieta musi wycierpieć żeby wydać na świat takie szczęście . Kobietki jesteśmy wielkie
|
2020-01-18, 22:19 | #4745 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: okolice Warszawy
Wiadomości: 4 479
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Jednak to prawda, ze kobiety to wojowniczki. Waliło mi mocno serce jak to czytałam, dużo przeszłaś. Fajnie, ze Twój mąż tak Ci pomagał. Ja oczywiście dziś już myślami krążę przy wtorku wizji wywoływania porodu itp, będzie to już 10 dni po terminie. TŻ przyjechał z działki, zastał mnie zapłakana na fotelu, przytulił mnie mocno i sam się popłakał, drugi raz w życiu po 5 latach razem widziałam łzy w jego oczach, jest z tych bardzo twardych... Sam przyznał, ze nie wie co to będzie we wtorek, ze już nie może patrzeć jak ja się mecze teraz a co będzie później... ciężkie to wszystko... Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2020-01-18, 22:45 | #4746 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-07
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 559
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Justi tak masz rację, doceniaja po tym swoje kobiety i ogólne myślenie sie zmienia dot. kobiet, matek i dzieci.
Nas to jeszcze bardziej wzmocniło. Jak koledzy w pracy się pytali czy warto być przy porodzie to mówił że bardzo, a jeszcze bardziej jak umacnia to związek pewnie komuś może się wydawać że się rozczulamy nad tym i wg, ale tak naprawdę i nas jest. Netka wspaniale jest widzieć łzy swojego mężczyzny, tego naszego codziennego twardziela - faceta. Bo przecież faceci nie płacza i tak szybko się nie wzruszaja. Możliwe.. Ale gdy coś za długo trwa i męczy to ten twardziel pęka i płacze. To znaczy że Cię bardzo kocha i chciałby żebyś już czuła się dobrze i żeby to wszystko już się skończyło A dzieciątko było na świecie. My nie kryjemy łez przed sobą. U nas było podobnie gdy miałam kryzys uziemienia w domu. A po porodzie w domu razem się wzruszalismy. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
J&M - 09.2019
|
2020-01-18, 22:53 | #4747 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: okolice Warszawy
Wiadomości: 4 479
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Moj TŻ jest po bardzo dużych przejściach, długo by opowiadać, ma mega problem z mówieniem o swoich problemach, o tym co go wzrusza i boli a tym bardziej z pokazaniem swoich łez wiec tym bardziej mnie ta sytuacja dziś rozmiękczyła. Chciałabym żebyśmy byli już tak jak u Was, razem we troje i mogli cieszyć się sobą, niezależnie już jak ten poród będzie wyglądał i jak dużo będę musiała przejść, jestem gotowa na wszystko, aby dzidzius był cały i zdrowy. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2020-01-18, 22:58 | #4748 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-07
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 559
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Jesteście dla siebie wszystkim co macie, dzięki każdego rodzaju przejściom wzmacniacie tylko siebie. Niedługo się to skończy. Jeszcze troszkę Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
J&M - 09.2019
|
|
2020-01-18, 23:23 | #4749 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2019-11
Wiadomości: 521
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Dziewczyny, szacun, naprawdę. Dla mnie to jest nadal szok ile jest w stanie znieść nasze ciało.
Netka, bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki, niech się zacznie jak najszybciej, a jak nie to pamiętaj, że i tak dasz radę ze wszystkim. Może ja też opiszę trochę swój poród, bo moje dziecko dziś jęczàco-wyjące śpi na moich rękach i nie ma szans na odłożenie. Zaczęło się w dniu tp z om, po 5 rano wstałam do toalety i idąc czułam bolesny nacisk na pęcherz, podtrzymywałam sobie brzuch rękoma. Zrobiłam siku, nagle "pyknięcie" i coś się ze mnie polało. Już wiedziałam co się dzieje, posiedziałam tak chwilę, wody ciągle odchodziły, więc weszłam pod prysznic. Obudziłam męża, ogarniamy się, jedziemy. W samochodzie miałam skurcze typowo miesiączkowe, ale nic regularnego. Zajechaliśmy na IP, doktor zbadał na fotelu, w sumie nic nie powiedział tylko co chwilę ziewał, bo było ok 7 rano i miał zaraz kończyć. Przyszła pielęgniarka i do niej powiedział, że kładziemy. Zajechaliśmy na salę porodową, podpięli ktg, wywiad, badanie, szyjka skrócona, 1cm rozwarcia, skurcze jakieś tam były. Do 11 siedzieliśmy sobie razem z mężem na sali, ja trochę chodziłam, o 11 zaczęło boleć na tyle, że nie dałam rady już chodzić ani usiąść na piłce, więc poprosiłam o znieczulenie. Skurcze były bardzo krótkie, częste i bolesne, nie było chwili na odpoczynek, kiedy doktor zakładała cewnik do zzo powiedziała, że mam się schylić i nie mogę drgnąć, przetrzymanie skurczu w takim bezruchu to była tragedia, byłam cała mokra. Miałam wtedy dopiero 2-3cm rozwarcia. Po zzo ogromna ulga, czułam skurcze, ale daleko im było do bólu, mogłam odpocząć, mąż poszedł do sklepu. Po ok 2godz ból zaczął być coraz większy, poprosiłam o drugą dawkę, rozwarcie już 8cm. Niestety tym razem nie poczułam ulgi, ten czas od 8 do 10cm był chyba najgorszy. Krzyczałam, jęczałam, myślałam, że rozerwie mi brzuch. Kiedy przyszły parte na 10cm spróbowałyśmy poprzeć na 2 skurczach, przyciąganie nóg do brzucha było dla mnie strasznie bolesne, ale kiedy parłam było lżej. Niestety główka za wysoko, trzeba poczekać, prosiłam żeby nie. Położna kilka razy obiecywała że jeszcze 4 skurcze i spróbujemy, już się bałam to słyszeć kolejny raz, bo miałam wrażenie, że nie wytrzymam ani jednego więcej. Pomiędzy skurczami miałam wrażenie, że tracę przytomność, na skurczach nie mogłam już krzyczeć bo czułam, że zemdleje, więc tylko oddychałam. W końcu zeszło się więcej personelu i przemy, i przemy... miałam wrażenie że to się nie skończy i że to się nie może udać. Podpięli mi oxy, żeby wzmocnić skurcze, bo główka ciągle się cofała, kolejne parcia mąż przyginał mi głowe do brzucha, ja kolana do siebie a personel naciskał na brzuch od góry, położne przemywały mnie zimnymi okładami. Cała część z parciem trwała prawie godzinę, ja pod koniec przerywałam parcie, bo znowu odcinało mi świadomość, myślaĺam, że mdleję. W końcu poczułam, że wychodzi, utknęła jeszcze pomiędzy parciami w kanale, to było bardzo nieprzyjemne. Przy kolejnych parciach w końcu wyszła, niestety z rękà przy buzi i pękłam, ale kiedy zobaczyłam, że to już popłakałam się i zaczęłam trząść. 2 godz byliśmy razem na sali, doktor mnie zszył, nieprzyjemne ale było mi wszystko jedno, mała była u mnie na brzuchu od razu też ją przystawiliśmy. Miałam wspaniały personel, gdyby nie położna nie dałabym rady, strasznie mnie motywowała, była dla mnie bardzo dobra ale stanowcza, ciągle mam w głowie jej "nie jęcz tylko pchaj" 😂 tak samo nie wyobrażam sobie być tam bez męża, bardzo nas to zbliżyło, jego obecność podawanie wody to było wszystko czego potrzebowałam. Wtedy mówiłam, że koniec i nigdy więcej, teraz już się z tym oswoiłam. |
2020-01-18, 23:53 | #4750 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-07
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 559
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
My dziś A w sumie już wczoraj byliśmy na sesji niemowlęcej. Bardzo się stresowalam bo nie wiedziałam jak będzie. Dostaliśmy propozycję darmowej sesji od naszego kamerzysty w ramach opóźnienia w realizacji materiału-filmu z wesela.
Jego żona wykonuje takowe zdjęcia. Nasluchalam się od niej żeby dziecko jak najdłużej przetrzymać, glodnego, marudzacego i wg. Bo potem zje i zaśnie. Wstępnie umówiliśmy się na godzinę 11 i udałoby mi się przetrzymać małego ale mieli poranny poślizg u siebie w domu i zaproponowali jednak 12 więc odpuściłam i pozwoliłam małemu zasnąć bo kolejnej godziny byśmy nie dali rady. W aucie śpioch totalny, ale jak juz bylismy na miejscu był grzeczniutki, co prawda już nie spał ale w 2 godzinki się wyrobilismy i myślę że zdjęcia wyjdą super Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
J&M - 09.2019
|
2020-01-19, 03:30 | #4751 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 481
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
CreamyMuffin takie zdjęcia to super pamiątka , robiłam taka sesje Adzie , teraz też zamierzam
Netka dziś na innym forum dziewczyna za poleceniem położnej zrobiła sobie koktajl , wypiła go rano koło 10 , o 15:42 napisała że już dwa razy ją pogoniło i zaczęły się skurcze a o 17:50 była już w szpitalu z pełnym rozwarciem , 18:05 urodziła dzidzię także poród ekspres . Nie wiem jak Ty ale jak nie urodzę do terminu to zrobię sobie taki koktajl . W załączniku przesyłam składniki. Trzeba go wypić w ciągu 30 minut |
2020-01-19, 03:32 | #4752 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 481
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Przepis
|
2020-01-19, 07:03 | #4753 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2019-11
Wiadomości: 521
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Mam pytanie do bardziej doświadczonych mam.
Od wczoraj wieczorem mamy zatkany nos, furczy przy oddychaniu, ale kiedy oddycha powoli i spokojnie nic nie słychać. Przez to się denerwuje, gorzej śpi, cały wieczór był ryk, nie wiedzieliśmy o co chodzi. Zakropiłam sól fizjologiczną, kładłam na brzuszku, pokichała, ale oddech bez zmian. Próbowaliśmy też odciągać aspiratorem Canpolu, ale nic tam raczej nie było i też nie dało ulgi. Co jeszcze mogę zrobić, jakie macie doświadczenia? Słyszałam też, że można zakropić swoje mleko albo np posiedzieć w wilgotnej łazience po kąpieli. Mam ochotę próbować wszystkiego, bo szkoda mi jej jak jest taka marudą pomóżcie |
2020-01-19, 07:11 | #4754 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-07
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 559
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Może też trzeba sprawdzić wilgotność powietrza w mieszkaniu bo może być za sucho szczególnie teraz przez okres zimowy, gdy jest ciepło w mieszkaniu i zakupić nawilżacz powietrza. Dużo pomaga. Szczególnie na noc. Mojemu codziennie wieczorem po kąpieli daje po kropli soli do noska i wyciągam szybko gruszka. Kilka razy wyciagłam pozostałości jeszcze maźi płodowej. Moj sporadycznie wydaje takie odgłosy ale to raczej nie przez nos, wydaje mi się że to może byc wiotka jeszcze krtan Pozostałe mamusie co myślicie? Co jeszcze może być nie tak, chętnie się dowiem na przyszłość. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
J&M - 09.2019
|
|
2020-01-19, 07:54 | #4755 | ||||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: okolice Warszawy
Wiadomości: 4 479
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Dziękuje, oby wszystko zakończyło się szczęśliwie Wysłane z aplikacji Forum Wizaz ---------- Dopisano o 08:50 ---------- Poprzedni post napisano o 08:47 ---------- Cytat:
Twój poród tez ciężki, te kobiety to naprawdę musza wiele znieść! Dziękuje, mam nadzieje, ze już na dniach wszystko się rozwiąże Wysłane z aplikacji Forum Wizaz ---------- Dopisano o 08:52 ---------- Poprzedni post napisano o 08:50 ---------- Cytat:
Jeju kusi mnie żeby to wypić ale boje się, ze narobie sobie szkody sama już nie wiem... Wysłane z aplikacji Forum Wizaz ---------- Dopisano o 08:54 ---------- Poprzedni post napisano o 08:52 ---------- Cytat:
Podobno super działa maść majerankowa smarowanie pod noskiem, ewentualnie kąpiel majerankowa, ziółka zaparzamy i później dodajemy do wody do kąpieli, podobno super radzi sobie z odetkaniem dróg oddechowych, warto spróbować zwłaszcza, ze to naturalne Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
||||
2020-01-19, 10:48 | #4756 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 1 682
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Mas majerankowa jest dobra, ale na katarek jeśli to mleko to raczej nie pomoże Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
23.08.2014 MIKOŁAJEK : love: 21.08.2017 TYMEK : love: 15.02.2020 MAŁY KTOŚ |
|
2020-01-19, 11:04 | #4757 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2019-11
Wiadomości: 521
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Dzięki dziewczyny. Póki co znowu zapuściłam sól, poleżała na brzuchu, pomasowałam plecki, wykichała się wywietrzyliśmy mieszkanie, położyłam mokry ręcznik na grzejnik i posiedziałam z nią w wilgotnej łazience po prysznicu. Jest lepiej, spokojniej oddycha, nie denerwuje się tak. Jeszcze dzisiaj zapuszczę ze 2 razy tę sól i spróbuję jeszcze raz odciągnąć.
Netka, co do koktajlu położnej. Znajoma tydzień po terminie piła, wydawało mi się, że nie pomogło, ale ostatnio rozmawiałam i jednak mówiła, że pogoniło ją do toalety a później w nocy ruszyła akcja. Nie wiem na ile to przypadek, a na ile rzeczywiście to działa Edytowane przez MagJa123 Czas edycji: 2020-01-19 o 11:05 |
2020-01-19, 11:16 | #4758 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 1 682
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
23.08.2014 MIKOŁAJEK : love: 21.08.2017 TYMEK : love: 15.02.2020 MAŁY KTOŚ |
|
2020-01-19, 12:14 | #4759 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 154
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
|
|
2020-01-19, 12:15 | #4760 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 517
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Dużo dziewczyn jeszcze w dwupaku ? Na kiedy macie termin ?
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
2020-01-19, 12:20 | #4761 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 154
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
I dziewczyny po jakim czasie mogłyście normalnie siedzieć, chodzić? U mnie wczoraj było minimalnie lepiej i nie wiem czy zsuwając się z sofy czegoś nie zahaczyłam bo jest na nowo masakra, tak mnie to męczy 😟 |
|
2020-01-19, 13:31 | #4762 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 481
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Angelika zostałam ja, netka , Ania i basias22 . Jeśli się nie mylę to 5 nas zostało Choć basias22 się nie odzywała to może już tuli dzidzię :p
|
2020-01-19, 13:35 | #4763 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2019-05
Wiadomości: 1 116
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2020-01-19, 14:18 | #4764 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2019-11
Wiadomości: 521
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Ja po pęknięciu przez kilka dni miałam dyskomfort przy leżeniu, siedzenie na półdupku. Mnie to bardziej ciągnęło i przeszkadzało, w domu robiłam gniazdo z koca i tak siadałam do karmienia. W 8 dobie położna zdjęła szwy i czuję się zupełnie normalnie. |
|
2020-01-19, 14:25 | #4765 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: okolice Warszawy
Wiadomości: 4 479
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Nie odważę się chyba go wypić.... Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2020-01-19, 15:15 | #4766 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 1 682
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
23.08.2014 MIKOŁAJEK : love: 21.08.2017 TYMEK : love: 15.02.2020 MAŁY KTOŚ |
|
2020-01-19, 15:45 | #4767 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 517
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
No właśnie ja się boje tej sraczki Ja to myślałam że jak pierwsza core urodziłam 4 dni przed terminem to że to to tak z tydzień przed a tu niestety się nie zapowiada nic na poród ;(
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
2020-01-19, 15:52 | #4768 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-07
Lokalizacja: Pomorskie
Wiadomości: 559
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
J&M - 09.2019
|
|
2020-01-19, 19:34 | #4769 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: okolice Warszawy
Wiadomości: 4 479
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
Dziewczyny, nie wiem czy ten koktajl położnych by pomógł, stwierdziłam, ze pójdziemy na próbę na ostra pizzę, przegnało mnie i to tyle
Zaliczyliśmy spacer chyba z 6 km aż mnie biodra rozbolały Jestem odporna na wszystko Czekam na szpital we wtorek, mam nadzieje, ze max w środę zobaczę moja uparta córkę cała i zdrowa Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
2020-01-19, 20:41 | #4770 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 481
|
Dot.: Mamusie styczniowe 2020
netka00 trzymam kciuki żeby samo się zaczelo i to dziś i żebyś do wtorku już była po wszystkim duża dzidzia się szykuje?
|
Nowe wątki na forum Poczekalnia - będę mamą |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:26.