Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane cz.II - Strona 98 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Forum plotkowe

Notka

Forum plotkowe Zapraszamy do plotkowania. Na forum plotkowym nie musisz się trzymać tematyki urodowej. Tutaj porozmawiasz o wszystkim co cię interesuje, denerwuje i zadziwia.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2020-11-03, 06:15   #2911
Paprotka_
Zakorzenienie
 
Avatar Paprotka_
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 4 488
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez emiliais Pokaż wiadomość
Niestety wracam na wątek, bo z racji rozstania po wieloletnim związku musiałam znów zacząć randkować. Mam do opisania dwóch dobrych agentów, ale nie dam rady opisać dwóch naraz, bo to by było zbyt wiele, więc zaczynam od pierwszego - T. 37 lat, stary kawaler, na początku wydawał się fantastycznym facetem, i tylko się zastanawiałam, dlaczego jest sam. Niedługo miałam się o tym boleśnie przekonać... Całe trzy miesiące razem, pierwszy miesiąc fajny, a potem jak już się zaangażowałam, to dopiero odsłonił karty, więc jeszcze trochę się z nim męczyłam i zdołał przez ten czas mnie nieźle dojechać psychicznie. Post długi, ale herbaty radzę nie robić, bo można się zapluć.



Pierwszy znak, który zignorowałam, a mógł dać mi do myślenia, że mogę mieć do czynienia z toksykiem: byliśmy umówieni na czwartek, a w środę T. pisze do mnie: "a może byś dziś olała trening?", ja na to, ale czemu? "no i zamiast jutro przyjechałabys dzis?", na co ja tłumaczę, że "muszę isc na trening bo się uduszę", a on, że nie udusze sie i nic mi nie bedzie, i namawial mnie zebym nie szla. Poszlam na trening mimo wszystko. Wtedy temat przycichl, ale w pozniejszym stadium relacji wrócił i koleś mi to wypomniał, że powinnam była olać ten trening, bo jak ludzie są zakochani to tak właśnie robią i że "wcale nie trzeba tak często chodzić na treningi". I jak ktoś jest zakochany to każdą chwilę chce spędzać z tą drugą osobą.



No ale póki co, pierwszy miesiąc związku, wszystko fajnie pięknie, wprawdzie przypadł akurat na pandemię, ale co tam, siedzieliśmy sobie razem w mieszkaniu, raz u mnie raz u niego. Tylko jak już wróciłam do siebie po dłuższym pobycie (tygodniu) u niego, to pan jakoś oziębił kontakt. Jak się w końcu spotkaliśmy, to oznajmił, że "jest mu ze mną zaje.biście dobrze, ale nie widzi życia ze mną", bo:



- nie domywam kubków, nie układam ubrań w szafie, zostawiałam odciski palców na lodowce i po ugotowaniu przeze mnie obiadu w kuchni pozostał rozsypany koperek. I w tej kwestii jest pozamiatane, bo na pewno już taka jestem i nie nauczę się lepiej zmywać kubków. Bo on też np. nigdy nie odkurza parapetu i nie zacząłby tego robić, gdyby jakaś laska go o to męczyła. Koniec, przeszkoda nie do przeskoczenia, trzeba się rozstać, bo on nie chce skończyć jak jego matka, która od 30 lat opierdala ojca o to, żeby wziął talerzyk jak je ciasto, a on ma to gdzieś i tego nie robi.



Jakby tego było mało, to:

- nie spędzaliśmy razem czasu (kisząc się razem na kwarantannie).... za cholerę nie byłam w stanie zrozumieć tego punktu, a on nie potrafił tego wyjaśnić. Rozmawialiśmy ze sobą, oglądaliśmy filmy, słuchaliśmy muzyki, ja na godzinę czy dwie poszłam poczytać książkę, a on w tym czasie oglądał telewizję. I to jest jego definicja "życia obok siebie i niespędzania razem czasu". Jak to analizowałam i prosiłam o wyjaśnienie gdzie jest problem, to stwierdzał tylko: "nie rozumiesz". No nie rozumiem.



- mój osobisty HIT: zarzucił mi, że zaraziłam go grzybicą stóp. Zaczęło się od tego, że powiedział mi, że mam "obrzydliwe stopy" i że na pewno mam grzybicę i mam iść do lekarza (zdążył mi już nawet kupić spray na grzybicę). Tłumaczyłam mu, że nie mam objawów grzybicy, a jedynie schodzi mi skóra. Typ nie odpuścił i był tak przekonany że mam grzybicę jakby miał co najmniej doktorat z medycyny w specjalizacji dermatologicznej. Typ tak po mnie skakał, że w końcu poszłam do podologa, który oglądał moje stopy 15 minut nie rozumiejąc po co przyszłam, bo mam, cytuję, "bardzo ładne i bardzo zdrowe stopy". "A ta schodząca skóra to pewnie stopa się pani w bucie przegrzała". I zabronił używać spreju na grzybicę, bo mi wysuszy skórę jeszcze bardziej. Co na to T.? "Jakiś głupi ten lekarz", "Pewnie sobie wyleczyłaś tę grzybicę w międzyczasie". Zamknął się, ale dalej się wzdrygał jak dotykałam go stopami. I leczył się domowymi sposobami na tę swoją urojoną grzybicę, którą go zaraziłam.

Było jeszcze kilka sytuacji, w których zrobił z siebie podobnie debila, idąc w zaparte i uważając się za eksperta w każdej dziedzinie. To z grzybicą jest moim ulubionym, ale najbardziej mnie wkurzył, jak się wymądrzał w dziedzinie, z której JA mam skończoną szkołę. A on ani teorii, ani praktyki. Ale cośtam na youtube obejrzał. I stał mi nad głową i kazał robić tak, jak on uważa. Kumacie to? Kilka lat szkoły, pokończone kursy, góra książek przeczytana, masa dyskusji odbytych ze specjalistami, prenumeraty branżowych czasopism. Wszystko psu w rzyć, bo on obejrzał kilka filmów na youtube i wie lepiej ode mnie.... I beton, i nie przetłumaczysz mu, że ani nie ma racji, ani nie jest autorytetem, żeby się wypowiadać. Zabić to za mało.



Typ miał dużo tekstów-szpil, które jeszcze długo do mnie wracały. "Kiedy kupisz sobie porządny motocykl?", albo "Jakbyś miała sobie kupić normalny samochód, to co byś kupiła?" Raz powiedziałam mu, że kumpel mi powiedział, że już dobrze jeżdżę motocyklem. Komentarz T.: "To było JESZCZE gorzej?" Raz mi powiedział: "Zrzuć bieg jak będziesz wyprzedzać." Jakbym była debilem, który pierwszy raz prowadzi pojazd z silnikiem spalinowym. Pewnie, że nie jestem idealnym kierowcą, ale on robił ze mnie niepełnosprawną pierdołę.

Komentował moją jazdę samochodem. Późny wieczór, pusta ulica. Zajęłam prawy pas, który służył do jazdy w w każdym kierunku. T. skomentował, że jestem "nieuprzejma", bo a nuż ktoś za mną chciałby skręcić w prawo na zielonej strzałce. Innym razem przepuściłam rowerzystę, choć nie musiałam i T. skomentował, że jestem "nadgorliwa".



Nie mógł zaakceptować tego, że proszę go żeby przyciszył muzykę w mieszkaniu albo tłumaczę, że przeszkadza mi jak cały czas leci w tle telewizor nadający jakieś pranie mózgu. To jest przeszkoda nie do przeskoczenia. Bo to że lubimy słuchać tej samej muzyki to za mało. Bo ja po pół godzinie mówię, że już nie mam ochoty i idę poczytać książkę. I w dodatku musi sam oglądać telewizję, bo ja nie lubię. Słuchając tego gościa miałam wrażenie, że on szuka swojego damskiego klona, który będzie w stu procentach lubił to samo co on i w każdej chwili miał dokładnie na to samo ochotę. Oczywiście twierdził że tak nie jest, ale dokładnie taki obraz się rysował z tego co mówił.



Miał pretensje, że śmiałam sobie kupić zegarek i nie spytać go o zdanie. Bo to oznacza, że nie uwzględniam go w swoim życiu. Wiadomo, że zegarek ma mnie się podobać, ale i tak powinnam go spytać o opinię, żeby poczuł się ważny. A tak to on ma wrażenie, że żyjemy obok siebie. Innym razem, biorąc pod uwagę tę sytuację, spytałam go o opinię jak sobie kupowałam jakąś rzecz. W końcu się zdecydowałam, o czym go poinformowałam. Następnego dnia pojechałam do sklepu dokonać zakupu i mu się pochwaliłam. A on.... ponownie miał pretensje. Bo nie powiedziałam, że teraz już jadę do sklepu i dokonuje zakupu. I jeszcze sama sobie w domu odpakowałam tę rzecz. Zatem nie uwzględniam go w swoim życiu. Najpierw są moje sprawy, a potem dopiero on. On się czuje jak mój kumpel, a nie chłopak. Nieraz takim tekstem rzucił, że jesteśmy jak kumple, a nie jak para. Tak mnie tym stwierdzeniem rozpieprzał, że nawet nie myślałam tłumaczyć, że nie wiem jak on z koleżankami, ale ja z żadnym kumplem ani seksu nie uprawiałam, ani nie spędzałam tyle czasu co z nim.



Tekst który rzucił już raczej pod koniec związku - atmosfera już i tak napięta. On mówił, że nie chce, żebyśmy zostawali u siebie na noc. Bo dla niego to bez sensu, bo jest tylko niewyspany, bo nie jest przyzwyczajony do spania z kimś. A poza tym ja śpię pod swoim kocem, więc jaki sens spać razem. No to mówię mu, że to dlatego, że ma za małą kołdrę i może by załatwił większą? A on: "innym dziewczynom nie przeszkadzało". Zatkało mnie. Mówię mu, żeby w takim razie wrócił do byłej. A on oburzył się na mnie, że mnie śmiał się nie spodobać ten tekst, i że przecież to oczywiste, że on żartował, no i generalnie obrócił to przeciwko mnie, że ze mną jest coś nie tak, że biorę na serio takie rzeczy.



W ogóle koleś był jakiś uwsteczniony i mam wrażenie, że z przymiotników znał głównie dwa: "c.hujowy" i "zaje.bisty". Typ się zatrzymał w rozwoju dwadzieścia lat temu. Nie umiał nigdy nazwać tego co przeżywa, nie umiał sobie poradzić z emocjami innymi niż radość - zarówno u siebie, jak i u innych. Ja nie mam z tym problemu, więc on miał problem z tym, że umiem otwarcie się na kogoś zdenerwować i przylepił mi od razu łatki, że jestem "nerwowa" i "agresywna". On za to był książkowym przykładem biernego agresora. A jak mu się włączała jakaś trudna emocja typu złość albo zazdrość, to z automatu przyklejał na twarz sztuczny uśmiech, żeby to ukryć i nie przyznawał się co przeżywa. Absurdalny był dla mnie widok, jak był czerwony ze złości, a się uśmiechał i cedził przez zęby "co ty odpier.dalasz" i udawał że nic nie jest w stanie zmącić jego pogody ducha.



"Zaje.biście doceniał" to, że trenuję sport (ale generalnie to lepiej żebym została w domu i oglądala z nim telewizję). "Zaje.biście docenił" to, że ugotowałam mu obiad (ale widać było, że w ogóle się nie cieszył i jedyne co miał do powiedzenia w tej kwestii to to, że zostawiłam brudny piekarnik).



Miał 37 lat i nigdy nie był tak naprawdę w normalnej, dojrzałej relacji. Zatrzymał się na etapie liceum, gdzie związek to beztroska i zrywanie się z lekcji, żeby się spotkać. Nigdy nie doświadczył związku dwóch dorosłych ludzi, którzy razem mieszkają. Miał na swoim koncie tylko coś, co on nazywał związkami i wspominał to jako szczęśliwe i udane relacje, a jak go dopytałam co poszło nie tak, to się okazało, że.... to były romanse. Ten typ trzy razy zaliczył relacje z zajętymi kobietami. Żadna nigdy nie odeszła od swojego faceta do niego. On żadnych wniosków z tego nie wyciągnął i wspominał te patozwiązki jako coś szczęśliwego i udanego. Ale to jeszcze nic. Najbardziej mnie rozpieprzył, jak oznajmił, że (uwaga) on ma większe ode mnie doświadczenie i wiedzę na temat związków, bo te jego (pato)związki były szczęśliwe, a ja - choć byłam pięć lat z jednym facetem, z którym wspólnie mieszkałam, to to się nie liczy, bo ten mój związek był "c.hujowy". Normalnie typ mnie zwalił z nóg swoją ignorancją i bezczelnością. Jakim prawem dyskredytuje pięć lat mojego życia i na jakiej podstawie stwierdza, że byłam pięć lat z facetem, z którym było "c.hujowo". A nawet jeśli, to wciąż jest to pięć lat doświadczenia w normalnym związku, gdzie ludzie mają siebie na wyłączność i pokonują trudności dnia codziennego. A nie romanse, potajemne spotkania i kradnięcie ulotnych chwil, zanim ona będzie musiała wrócić do swojego oficjalnego partnera... Brak mi słów na taką głupotę i ignorancję.



Już jak się rozstawaliśmy, doradziłam mu - zupełnie szczerze, z dobrego serca i bez złośliwości - że powinien się udać na terapię. Zareagował, jakbym mu co najmniej w pysk dała. "Jak mogłaś kazać mi iść się leczyć!". Przeżywał to potwornie. Spytałam go, czemu to tak odebrał i czemu uważa to za taką hańbę, i czy ja mam się wstydzić tego, że sama na terapii kiedyś byłam. Powiedział- jak zwykle, nie to co szczerze uważał, tylko to co wydawało mu się, że powinien powiedzieć - że "zaje.biście to szanuje, że ktoś był na terapii". Ale oczywiście sam uważał za hańbę że miałby pójść i przeżywał to jeszcze długo, bo słyszałam od wspólnego kolegi, że mu się żalił, że go na terapię wysłałam... (swoją drogą koledze, który też terapię odbył)

Podczas tej rozmowy spytał jeszcze, dlaczego moim zdaniem ma iść na terapię. No to mu wymieniłam jego toksyczne zachowania, nad którymi uważam, że musi popracować. Był strasznie oburzony, bo to "się nie zgadza z tym wszystkim co on wcześniej mówił" i że go "niesprawiedliwie oceniłam i skrytykowałam". Więc spytałam go, to co to niby jest, jak on ocenia moje zachowania? Na co stwierdził, że wtedy to to są "obserwacje".



On był zły o moją "niesprawiedliwą krytykę" a ja mu tłumaczyłam, że powiedzenie mu szczerze tego wszystkiego dużo mnie kosztowało i zrobiłam to dla jego dobra. To wtedy rzucił swoim standardowym tekstem, że "zaje.biście to docenia", choć tak naprawdę miał to w dupie i zupełnie się do mnie zdystansował po tej rozmowie. Wolał sobie zostawić w swoim życiu klakierów, którzy się z nim zgadzają. Jak ktoś się z nim nie zgadzał, to był głupi albo mu zazdrościł. Np. jak żonaci kumple go krytykowali, to z zazdrości, bo chcieliby być singlami tak jak on. (Ta. Tylko w jego głowie każdy z jego kumpli jakby miał szansę, rzuciłby swoją rodzinę, żeby się zamknąć w tym jego samotnym, neurotycznym świecie)



Jak już mi kompletnie spadły klapki z oczu, to nie mogłam uwierzyć, że w ogóle w jakiejkolwiek formie dopuściłam takiego żałosnego i bezwartościowego typka do swojego życia. Dałam mu bardzo dużo, a nie był wart funta kłaków i niczego nie docenił (mimo tych swoich żałosnych pustych tekstów, że "zaje.biście docenił"). Na dzień dzisiejszy najchętniej bym mu tylko dała strzała przez ten pusty łeb. Szkoda mi było choć slowo więcej sobie strzępić w jego stronę. Więc jak przyjechał po swoje rzeczy, to tylko podziękowałam i poszłam. A on następnego dnia napisał: "Tak z czystej ciekawości, czy Ty masz do mnie jakiś żal o coś?". Odpisałam mu na odwal się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Na co on: "Aha, czyli jednak foch. Dobra. Nie wnikam." ............ KURTYNA
Zmęczyłam się samym czytaniem. Dobrze, że masz to już za sobą.

Wysłane z mojego Mi 9 Lite przy użyciu Tapatalka
__________________
Czasami bywa się gołębiem a czasami pomnikiem.
----------------------------------------------------------
PRETENSJONALNY nie oznacza "pełen pretensji"
Za słownikiem PWN:
pretensjonalny to
1. «zachowujący się sztucznie, krygujący się»
2. «zbyt wyszukany, świadczący o złym guście»
Paprotka_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-03, 06:25   #2912
tinkerver2
Zakorzenienie
 
Avatar tinkerver2
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 11 110
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez emiliais Pokaż wiadomość
Niestety wracam na wątek, bo z racji rozstania po wieloletnim związku musiałam znów zacząć randkować. Mam do opisania dwóch dobrych agentów, ale nie dam rady opisać dwóch naraz, bo to by było zbyt wiele, więc zaczynam od pierwszego - T. 37 lat, stary kawaler, na początku wydawał się fantastycznym facetem, i tylko się zastanawiałam, dlaczego jest sam. Niedługo miałam się o tym boleśnie przekonać... Całe trzy miesiące razem, pierwszy miesiąc fajny, a potem jak już się zaangażowałam, to dopiero odsłonił karty, więc jeszcze trochę się z nim męczyłam i zdołał przez ten czas mnie nieźle dojechać psychicznie. Post długi, ale herbaty radzę nie robić, bo można się zapluć.



Pierwszy znak, który zignorowałam, a mógł dać mi do myślenia, że mogę mieć do czynienia z toksykiem: byliśmy umówieni na czwartek, a w środę T. pisze do mnie: "a może byś dziś olała trening?", ja na to, ale czemu? "no i zamiast jutro przyjechałabys dzis?", na co ja tłumaczę, że "muszę isc na trening bo się uduszę", a on, że nie udusze sie i nic mi nie bedzie, i namawial mnie zebym nie szla. Poszlam na trening mimo wszystko. Wtedy temat przycichl, ale w pozniejszym stadium relacji wrócił i koleś mi to wypomniał, że powinnam była olać ten trening, bo jak ludzie są zakochani to tak właśnie robią i że "wcale nie trzeba tak często chodzić na treningi". I jak ktoś jest zakochany to każdą chwilę chce spędzać z tą drugą osobą.



No ale póki co, pierwszy miesiąc związku, wszystko fajnie pięknie, wprawdzie przypadł akurat na pandemię, ale co tam, siedzieliśmy sobie razem w mieszkaniu, raz u mnie raz u niego. Tylko jak już wróciłam do siebie po dłuższym pobycie (tygodniu) u niego, to pan jakoś oziębił kontakt. Jak się w końcu spotkaliśmy, to oznajmił, że "jest mu ze mną zaje.biście dobrze, ale nie widzi życia ze mną", bo:



- nie domywam kubków, nie układam ubrań w szafie, zostawiałam odciski palców na lodowce i po ugotowaniu przeze mnie obiadu w kuchni pozostał rozsypany koperek. I w tej kwestii jest pozamiatane, bo na pewno już taka jestem i nie nauczę się lepiej zmywać kubków. Bo on też np. nigdy nie odkurza parapetu i nie zacząłby tego robić, gdyby jakaś laska go o to męczyła. Koniec, przeszkoda nie do przeskoczenia, trzeba się rozstać, bo on nie chce skończyć jak jego matka, która od 30 lat opierdala ojca o to, żeby wziął talerzyk jak je ciasto, a on ma to gdzieś i tego nie robi.



Jakby tego było mało, to:

- nie spędzaliśmy razem czasu (kisząc się razem na kwarantannie).... za cholerę nie byłam w stanie zrozumieć tego punktu, a on nie potrafił tego wyjaśnić. Rozmawialiśmy ze sobą, oglądaliśmy filmy, słuchaliśmy muzyki, ja na godzinę czy dwie poszłam poczytać książkę, a on w tym czasie oglądał telewizję. I to jest jego definicja "życia obok siebie i niespędzania razem czasu". Jak to analizowałam i prosiłam o wyjaśnienie gdzie jest problem, to stwierdzał tylko: "nie rozumiesz". No nie rozumiem.



- mój osobisty HIT: zarzucił mi, że zaraziłam go grzybicą stóp. Zaczęło się od tego, że powiedział mi, że mam "obrzydliwe stopy" i że na pewno mam grzybicę i mam iść do lekarza (zdążył mi już nawet kupić spray na grzybicę). Tłumaczyłam mu, że nie mam objawów grzybicy, a jedynie schodzi mi skóra. Typ nie odpuścił i był tak przekonany że mam grzybicę jakby miał co najmniej doktorat z medycyny w specjalizacji dermatologicznej. Typ tak po mnie skakał, że w końcu poszłam do podologa, który oglądał moje stopy 15 minut nie rozumiejąc po co przyszłam, bo mam, cytuję, "bardzo ładne i bardzo zdrowe stopy". "A ta schodząca skóra to pewnie stopa się pani w bucie przegrzała". I zabronił używać spreju na grzybicę, bo mi wysuszy skórę jeszcze bardziej. Co na to T.? "Jakiś głupi ten lekarz", "Pewnie sobie wyleczyłaś tę grzybicę w międzyczasie". Zamknął się, ale dalej się wzdrygał jak dotykałam go stopami. I leczył się domowymi sposobami na tę swoją urojoną grzybicę, którą go zaraziłam.

Było jeszcze kilka sytuacji, w których zrobił z siebie podobnie debila, idąc w zaparte i uważając się za eksperta w każdej dziedzinie. To z grzybicą jest moim ulubionym, ale najbardziej mnie wkurzył, jak się wymądrzał w dziedzinie, z której JA mam skończoną szkołę. A on ani teorii, ani praktyki. Ale cośtam na youtube obejrzał. I stał mi nad głową i kazał robić tak, jak on uważa. Kumacie to? Kilka lat szkoły, pokończone kursy, góra książek przeczytana, masa dyskusji odbytych ze specjalistami, prenumeraty branżowych czasopism. Wszystko psu w rzyć, bo on obejrzał kilka filmów na youtube i wie lepiej ode mnie.... I beton, i nie przetłumaczysz mu, że ani nie ma racji, ani nie jest autorytetem, żeby się wypowiadać. Zabić to za mało.



Typ miał dużo tekstów-szpil, które jeszcze długo do mnie wracały. "Kiedy kupisz sobie porządny motocykl?", albo "Jakbyś miała sobie kupić normalny samochód, to co byś kupiła?" Raz powiedziałam mu, że kumpel mi powiedział, że już dobrze jeżdżę motocyklem. Komentarz T.: "To było JESZCZE gorzej?" Raz mi powiedział: "Zrzuć bieg jak będziesz wyprzedzać." Jakbym była debilem, który pierwszy raz prowadzi pojazd z silnikiem spalinowym. Pewnie, że nie jestem idealnym kierowcą, ale on robił ze mnie niepełnosprawną pierdołę.

Komentował moją jazdę samochodem. Późny wieczór, pusta ulica. Zajęłam prawy pas, który służył do jazdy w w każdym kierunku. T. skomentował, że jestem "nieuprzejma", bo a nuż ktoś za mną chciałby skręcić w prawo na zielonej strzałce. Innym razem przepuściłam rowerzystę, choć nie musiałam i T. skomentował, że jestem "nadgorliwa".



Nie mógł zaakceptować tego, że proszę go żeby przyciszył muzykę w mieszkaniu albo tłumaczę, że przeszkadza mi jak cały czas leci w tle telewizor nadający jakieś pranie mózgu. To jest przeszkoda nie do przeskoczenia. Bo to że lubimy słuchać tej samej muzyki to za mało. Bo ja po pół godzinie mówię, że już nie mam ochoty i idę poczytać książkę. I w dodatku musi sam oglądać telewizję, bo ja nie lubię. Słuchając tego gościa miałam wrażenie, że on szuka swojego damskiego klona, który będzie w stu procentach lubił to samo co on i w każdej chwili miał dokładnie na to samo ochotę. Oczywiście twierdził że tak nie jest, ale dokładnie taki obraz się rysował z tego co mówił.



Miał pretensje, że śmiałam sobie kupić zegarek i nie spytać go o zdanie. Bo to oznacza, że nie uwzględniam go w swoim życiu. Wiadomo, że zegarek ma mnie się podobać, ale i tak powinnam go spytać o opinię, żeby poczuł się ważny. A tak to on ma wrażenie, że żyjemy obok siebie. Innym razem, biorąc pod uwagę tę sytuację, spytałam go o opinię jak sobie kupowałam jakąś rzecz. W końcu się zdecydowałam, o czym go poinformowałam. Następnego dnia pojechałam do sklepu dokonać zakupu i mu się pochwaliłam. A on.... ponownie miał pretensje. Bo nie powiedziałam, że teraz już jadę do sklepu i dokonuje zakupu. I jeszcze sama sobie w domu odpakowałam tę rzecz. Zatem nie uwzględniam go w swoim życiu. Najpierw są moje sprawy, a potem dopiero on. On się czuje jak mój kumpel, a nie chłopak. Nieraz takim tekstem rzucił, że jesteśmy jak kumple, a nie jak para. Tak mnie tym stwierdzeniem rozpieprzał, że nawet nie myślałam tłumaczyć, że nie wiem jak on z koleżankami, ale ja z żadnym kumplem ani seksu nie uprawiałam, ani nie spędzałam tyle czasu co z nim.



Tekst który rzucił już raczej pod koniec związku - atmosfera już i tak napięta. On mówił, że nie chce, żebyśmy zostawali u siebie na noc. Bo dla niego to bez sensu, bo jest tylko niewyspany, bo nie jest przyzwyczajony do spania z kimś. A poza tym ja śpię pod swoim kocem, więc jaki sens spać razem. No to mówię mu, że to dlatego, że ma za małą kołdrę i może by załatwił większą? A on: "innym dziewczynom nie przeszkadzało". Zatkało mnie. Mówię mu, żeby w takim razie wrócił do byłej. A on oburzył się na mnie, że mnie śmiał się nie spodobać ten tekst, i że przecież to oczywiste, że on żartował, no i generalnie obrócił to przeciwko mnie, że ze mną jest coś nie tak, że biorę na serio takie rzeczy.



W ogóle koleś był jakiś uwsteczniony i mam wrażenie, że z przymiotników znał głównie dwa: "c.hujowy" i "zaje.bisty". Typ się zatrzymał w rozwoju dwadzieścia lat temu. Nie umiał nigdy nazwać tego co przeżywa, nie umiał sobie poradzić z emocjami innymi niż radość - zarówno u siebie, jak i u innych. Ja nie mam z tym problemu, więc on miał problem z tym, że umiem otwarcie się na kogoś zdenerwować i przylepił mi od razu łatki, że jestem "nerwowa" i "agresywna". On za to był książkowym przykładem biernego agresora. A jak mu się włączała jakaś trudna emocja typu złość albo zazdrość, to z automatu przyklejał na twarz sztuczny uśmiech, żeby to ukryć i nie przyznawał się co przeżywa. Absurdalny był dla mnie widok, jak był czerwony ze złości, a się uśmiechał i cedził przez zęby "co ty odpier.dalasz" i udawał że nic nie jest w stanie zmącić jego pogody ducha.



"Zaje.biście doceniał" to, że trenuję sport (ale generalnie to lepiej żebym została w domu i oglądala z nim telewizję). "Zaje.biście docenił" to, że ugotowałam mu obiad (ale widać było, że w ogóle się nie cieszył i jedyne co miał do powiedzenia w tej kwestii to to, że zostawiłam brudny piekarnik).



Miał 37 lat i nigdy nie był tak naprawdę w normalnej, dojrzałej relacji. Zatrzymał się na etapie liceum, gdzie związek to beztroska i zrywanie się z lekcji, żeby się spotkać. Nigdy nie doświadczył związku dwóch dorosłych ludzi, którzy razem mieszkają. Miał na swoim koncie tylko coś, co on nazywał związkami i wspominał to jako szczęśliwe i udane relacje, a jak go dopytałam co poszło nie tak, to się okazało, że.... to były romanse. Ten typ trzy razy zaliczył relacje z zajętymi kobietami. Żadna nigdy nie odeszła od swojego faceta do niego. On żadnych wniosków z tego nie wyciągnął i wspominał te patozwiązki jako coś szczęśliwego i udanego. Ale to jeszcze nic. Najbardziej mnie rozpieprzył, jak oznajmił, że (uwaga) on ma większe ode mnie doświadczenie i wiedzę na temat związków, bo te jego (pato)związki były szczęśliwe, a ja - choć byłam pięć lat z jednym facetem, z którym wspólnie mieszkałam, to to się nie liczy, bo ten mój związek był "c.hujowy". Normalnie typ mnie zwalił z nóg swoją ignorancją i bezczelnością. Jakim prawem dyskredytuje pięć lat mojego życia i na jakiej podstawie stwierdza, że byłam pięć lat z facetem, z którym było "c.hujowo". A nawet jeśli, to wciąż jest to pięć lat doświadczenia w normalnym związku, gdzie ludzie mają siebie na wyłączność i pokonują trudności dnia codziennego. A nie romanse, potajemne spotkania i kradnięcie ulotnych chwil, zanim ona będzie musiała wrócić do swojego oficjalnego partnera... Brak mi słów na taką głupotę i ignorancję.



Już jak się rozstawaliśmy, doradziłam mu - zupełnie szczerze, z dobrego serca i bez złośliwości - że powinien się udać na terapię. Zareagował, jakbym mu co najmniej w pysk dała. "Jak mogłaś kazać mi iść się leczyć!". Przeżywał to potwornie. Spytałam go, czemu to tak odebrał i czemu uważa to za taką hańbę, i czy ja mam się wstydzić tego, że sama na terapii kiedyś byłam. Powiedział- jak zwykle, nie to co szczerze uważał, tylko to co wydawało mu się, że powinien powiedzieć - że "zaje.biście to szanuje, że ktoś był na terapii". Ale oczywiście sam uważał za hańbę że miałby pójść i przeżywał to jeszcze długo, bo słyszałam od wspólnego kolegi, że mu się żalił, że go na terapię wysłałam... (swoją drogą koledze, który też terapię odbył)

Podczas tej rozmowy spytał jeszcze, dlaczego moim zdaniem ma iść na terapię. No to mu wymieniłam jego toksyczne zachowania, nad którymi uważam, że musi popracować. Był strasznie oburzony, bo to "się nie zgadza z tym wszystkim co on wcześniej mówił" i że go "niesprawiedliwie oceniłam i skrytykowałam". Więc spytałam go, to co to niby jest, jak on ocenia moje zachowania? Na co stwierdził, że wtedy to to są "obserwacje".



On był zły o moją "niesprawiedliwą krytykę" a ja mu tłumaczyłam, że powiedzenie mu szczerze tego wszystkiego dużo mnie kosztowało i zrobiłam to dla jego dobra. To wtedy rzucił swoim standardowym tekstem, że "zaje.biście to docenia", choć tak naprawdę miał to w dupie i zupełnie się do mnie zdystansował po tej rozmowie. Wolał sobie zostawić w swoim życiu klakierów, którzy się z nim zgadzają. Jak ktoś się z nim nie zgadzał, to był głupi albo mu zazdrościł. Np. jak żonaci kumple go krytykowali, to z zazdrości, bo chcieliby być singlami tak jak on. (Ta. Tylko w jego głowie każdy z jego kumpli jakby miał szansę, rzuciłby swoją rodzinę, żeby się zamknąć w tym jego samotnym, neurotycznym świecie)



Jak już mi kompletnie spadły klapki z oczu, to nie mogłam uwierzyć, że w ogóle w jakiejkolwiek formie dopuściłam takiego żałosnego i bezwartościowego typka do swojego życia. Dałam mu bardzo dużo, a nie był wart funta kłaków i niczego nie docenił (mimo tych swoich żałosnych pustych tekstów, że "zaje.biście docenił"). Na dzień dzisiejszy najchętniej bym mu tylko dała strzała przez ten pusty łeb. Szkoda mi było choć slowo więcej sobie strzępić w jego stronę. Więc jak przyjechał po swoje rzeczy, to tylko podziękowałam i poszłam. A on następnego dnia napisał: "Tak z czystej ciekawości, czy Ty masz do mnie jakiś żal o coś?". Odpisałam mu na odwal się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Na co on: "Aha, czyli jednak foch. Dobra. Nie wnikam." ............ KURTYNA
Omg, buc nie z tej ziemi. Najgorzej, jak ktoś tak niby "nic" nie mówi, ale jednak szpile wbija, jak z tym o aucie. Masakra.
Ja nie wiem, czy tu pisałam, ale przez kilka tygodni spotykałam się z obcokrajowcem, V. V ogólnie był straszliwie uroczy, no po prostu taki urokliwy, mały, figlarny chłopiec z wyglądu. Śliczny był. Nie, że przystojny, był po prostu śliczny i strasznie mnie to w nim ujęło.
Spotykalismy się kilka tygodni, ALE w pewnym momencie typ zaczął twierdzić, że czuje się taki ograniczony, bo już nie może spontanicznie pojechać pod namiot chlać i ćpać z kolegami. 2-3, tygodnie po Poznaniu proponował mi wspólne mieszkanie. Ale chyba najgorsze - nie miał pracy. Nie miał też żadnej ukończonej szkoły (no bo obcokrajowiec), więc typ w wieku 28 lat pracował jedynie na kuchni przez kilka tygodni, a tak to utrzymywany przez rodziców. I nie próbował w żaden sposób podnieść kwalifikacji. Pojechaliśmy na Woodstock - on osobno, ja ze swoją ekipą, nie chciał jechać z nami. Ok. Umówiliśmy się, że jednego dnia spotykamy się tu i tu, o tej i o tej.
Potwierdzałam SMS, czy na pewno się widzimy. Tak. Ok. Czekam na niego, czekam, czekam, nie ma. Dzwonię - już idzie, już biegnie. Poszłam sobie po 20 min, a on mi 5 h później pisze, że ma nadzieję, że na niego nie czekałam, bo dwójka gości się biła, i tak go to zajęło, że został. Po tej akcji olalam go, a on i tak stwierdził, że to dlatego, że jest obcokrajowcem.

Drugim bucem jest mąż mojej siostry. Ogólnie typ nigdy nie miał dziewczyny, lat 37 (moja siostra 29). Szybko się poznali, szybko ze sobą zamieszkali, szybko wpadli. No i cóż, D. Od zawsze był dla mnie taką mameją, ale ogólnie był sympatyczny. Moja mama pojechała na prośbę siostry do nich (120 km) zaraz po porodzie, żeby im pomóc z maleńkim bobasem. Wzięła urlop bezpłatny, pojechała. No to po 3 dniach D się poskarżył mojej siostrze, że moja mama SIĘ NA NIEGO GAPI jak ubiera/przewija, i on się PESZY. No więc moja siostra kazała mamie wracać do domu, bo D jest wrażliwy i jak ona się gapi (a tak jak pisze, przyjechała na prośbę siostry i oprócz takiej pomocy przy dziecku to gotowała, sprzątała, prała, jak tamta dwójka spała to ona czuwała nad dzieckiem) to D się peszy. No to moja mama spakowała manatki, wróciła. Tatuś dziecka zostawiał moją siostrę na weekendy samą z maleńkim dzieckiem, i jechał do rodziców "bo on musi odespać". Okazało się, że dzieciak ma jakąś wadę serca, trzeba było umówić wizytę na jakieś super hiper badanie. UMÓWIŁ. Siostra pojechała taksówka z 2 tygodniowym niemowlakiem (bo on nie mógł wziąć wolnego i jechać autem) a pani jej mówi, że jej wizyta była wczoraj. Moja siostra wtf? A babka mówi, że no ojciec umawiał wizytę, ale miała się odbyć wczoraj, nikt nie przyszedł. Moja siostra wzięła dzieciaka, wróciła do domu (po umówieniu kolejnej wizyty ofc), dzwoni do męża, że przekazał jej błędną datę, jechała z niemowlakiem taksówka 50 km w jedną stronę, a on "no pomyliło mi się". Koniec sprawy. No pomylił się.
Jak ma ochotę, to idzie się przewietrzyć, idzie na spacer, idzie odpocząć, jedzie do rodziców, idzie do swojej siostry - a moja siostra (Ej serio, mimo całej niechęci do niej, to jest mi jej zwyczajnie żal) siedzi z dzieciakiem 24/7 i sama nie wychodzi praktycznie. No chyba, że dziadkowie zarządzą, że synuś ma się zjawić z wnuczką i nich - to wtedy synuś zabiera dzieciaka i zostawia moja siostrę "bo przecież obie strony za sobą nie przepadają".

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka
tinkerver2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-04, 09:10   #2913
emiliais
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2019-12
Wiadomości: 774
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez tinkerver2 Pokaż wiadomość
Omg, buc nie z tej ziemi. Najgorzej, jak ktoś tak niby "nic" nie mówi, ale jednak szpile wbija, jak z tym o aucie. Masakra.
A jak mu powiedziałam, że mi się ten tekst nie spodobał, to było: "Przecież to oczywiste, że miałem na myśli coś innego. Ale ty jesteś przewrażliwiona. Wszystko bierzesz na serio. Jakbym był bardziej kłótliwy, to byśmy się ciągle żarli. Jest coraz gorzej z naszym związkiem!".....

Cytat:
Ja nie wiem, czy tu pisałam, ale przez kilka tygodni spotykałam się z obcokrajowcem, V. V ogólnie był straszliwie uroczy, no po prostu taki urokliwy, mały, figlarny chłopiec z wyglądu. Śliczny był. Nie, że przystojny, był po prostu śliczny i strasznie mnie to w nim ujęło.
Spotykalismy się kilka tygodni, ALE w pewnym momencie typ zaczął twierdzić, że czuje się taki ograniczony, bo już nie może spontanicznie pojechać pod namiot chlać i ćpać z kolegami. 2-3, tygodnie po Poznaniu proponował mi wspólne mieszkanie. Ale chyba najgorsze - nie miał pracy. Nie miał też żadnej ukończonej szkoły (no bo obcokrajowiec), więc typ w wieku 28 lat pracował jedynie na kuchni przez kilka tygodni, a tak to utrzymywany przez rodziców. I nie próbował w żaden sposób podnieść kwalifikacji. Pojechaliśmy na Woodstock - on osobno, ja ze swoją ekipą, nie chciał jechać z nami. Ok. Umówiliśmy się, że jednego dnia spotykamy się tu i tu, o tej i o tej.
Potwierdzałam SMS, czy na pewno się widzimy. Tak. Ok. Czekam na niego, czekam, czekam, nie ma. Dzwonię - już idzie, już biegnie. Poszłam sobie po 20 min, a on mi 5 h później pisze, że ma nadzieję, że na niego nie czekałam, bo dwójka gości się biła, i tak go to zajęło, że został. Po tej akcji olalam go, a on i tak stwierdził, że to dlatego, że jest obcokrajowcem.
to chyba taki typ piotrusia, co nigdy nie chce dorosnąć

Cytat:
Drugim bucem jest mąż mojej siostry. Ogólnie typ nigdy nie miał dziewczyny, lat 37 (moja siostra 29). Szybko się poznali, szybko ze sobą zamieszkali, szybko wpadli. No i cóż, D. Od zawsze był dla mnie taką mameją, ale ogólnie był sympatyczny. Moja mama pojechała na prośbę siostry do nich (120 km) zaraz po porodzie, żeby im pomóc z maleńkim bobasem. Wzięła urlop bezpłatny, pojechała. No to po 3 dniach D się poskarżył mojej siostrze, że moja mama SIĘ NA NIEGO GAPI jak ubiera/przewija, i on się PESZY. No więc moja siostra kazała mamie wracać do domu, bo D jest wrażliwy i jak ona się gapi (a tak jak pisze, przyjechała na prośbę siostry i oprócz takiej pomocy przy dziecku to gotowała, sprzątała, prała, jak tamta dwójka spała to ona czuwała nad dzieckiem) to D się peszy. No to moja mama spakowała manatki, wróciła. Tatuś dziecka zostawiał moją siostrę na weekendy samą z maleńkim dzieckiem, i jechał do rodziców "bo on musi odespać". Okazało się, że dzieciak ma jakąś wadę serca, trzeba było umówić wizytę na jakieś super hiper badanie. UMÓWIŁ. Siostra pojechała taksówka z 2 tygodniowym niemowlakiem (bo on nie mógł wziąć wolnego i jechać autem) a pani jej mówi, że jej wizyta była wczoraj. Moja siostra wtf? A babka mówi, że no ojciec umawiał wizytę, ale miała się odbyć wczoraj, nikt nie przyszedł. Moja siostra wzięła dzieciaka, wróciła do domu (po umówieniu kolejnej wizyty ofc), dzwoni do męża, że przekazał jej błędną datę, jechała z niemowlakiem taksówka 50 km w jedną stronę, a on "no pomyliło mi się". Koniec sprawy. No pomylił się.
Jak ma ochotę, to idzie się przewietrzyć, idzie na spacer, idzie odpocząć, jedzie do rodziców, idzie do swojej siostry - a moja siostra (Ej serio, mimo całej niechęci do niej, to jest mi jej zwyczajnie żal) siedzi z dzieciakiem 24/7 i sama nie wychodzi praktycznie. No chyba, że dziadkowie zarządzą, że synuś ma się zjawić z wnuczką i nich - to wtedy synuś zabiera dzieciaka i zostawia moja siostrę "bo przecież obie strony za sobą nie przepadają".
No pomylił się to się pomylił, po co drążyć.
Straszny typ.
emiliais jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-04, 17:14   #2914
hatka
Zadomowienie
 
Avatar hatka
 
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 1 718
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez emiliais Pokaż wiadomość
A jak mu powiedziałam, że mi się ten tekst nie spodobał, to było: "Przecież to oczywiste, że miałem na myśli coś innego. Ale ty jesteś przewrażliwiona. Wszystko bierzesz na serio. Jakbym był bardziej kłótliwy, to byśmy się ciągle żarli. Jest coraz gorzej z naszym związkiem!".....





.

Typowa taktyka takich co to lubią szpile wbijać. I jeszcze Ci dowali, bo sugeruje, że to z Toba jest cos nie tak, że sie na żartach nie znasz, masz kij w tyłku, itp. To najgorszy typ człowieka, bo trudno sie przed czymś takim bronić, zwłaszcza, jak cięte riposty nie przychodzą ci na zawołanie.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Fragrantica
hatka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-04, 17:18   #2915
cavvythecat
Wtajemniczenie
 
Avatar cavvythecat
 
Zarejestrowany: 2017-06
Lokalizacja: Szkocja
Wiadomości: 2 057
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Powiem wam, że ten wątek ma 10 lat, a mineta robiona majtkom mnie wciąż bawi xd
__________________
You can’t make homes out of human beings.
Someone should have already told you that.
cavvythecat jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-04, 17:37   #2916
tinkerver2
Zakorzenienie
 
Avatar tinkerver2
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 11 110
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez cavvythecat Pokaż wiadomość
Powiem wam, że ten wątek ma 10 lat, a mineta robiona majtkom mnie wciąż bawi xd
Co xd

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka
tinkerver2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-04, 17:42   #2917
olmici
ale szał :P
 
Avatar olmici
 
Zarejestrowany: 2013-05
Wiadomości: 623
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez cavvythecat Pokaż wiadomość
Powiem wam, że ten wątek ma 10 lat, a mineta robiona majtkom mnie wciąż bawi xd


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Razem: 29.01.2010
Zaręczyny 28.07.2010
Ślub 06.08.2011
olmici jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2020-11-04, 17:45   #2918
cavvythecat
Wtajemniczenie
 
Avatar cavvythecat
 
Zarejestrowany: 2017-06
Lokalizacja: Szkocja
Wiadomości: 2 057
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez tinkerver2 Pokaż wiadomość
Co xd

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka
https://wizaz.pl/forum/showpost.php?...postcount=4974 enjoy xd
__________________
You can’t make homes out of human beings.
Someone should have already told you that.
cavvythecat jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-04, 18:32   #2919
panna_felicjanna
Zakorzenienie
 
Avatar panna_felicjanna
 
Zarejestrowany: 2014-10
Wiadomości: 16 565
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez cavvythecat Pokaż wiadomość
Made my day.
panna_felicjanna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-05, 05:43   #2920
tinkerver2
Zakorzenienie
 
Avatar tinkerver2
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 11 110
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez cavvythecat Pokaż wiadomość
Omgggggg XDDDDDDD

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka
tinkerver2 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-05, 06:59   #2921
kasztanka3
Pani Mizantrop
 
Avatar kasztanka3
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Sydney
Wiadomości: 59 407
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez cavvythecat Pokaż wiadomość
Omg
__________________
In a world of choices I choose me.
My favourite season is the fall of the patriarchy.
kasztanka3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2020-11-05, 14:54   #2922
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez kasztanka3 Pokaż wiadomość
Omg
mocne, nie wiem dlaczego nie widzialam tego posta wczesniej.
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-07, 12:34   #2923
Ellen_Ripley
Zakorzenienie
 
Avatar Ellen_Ripley
 
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 20 853
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez cavvythecat Pokaż wiadomość
OMG. Scena jak z komedii.
__________________
Żegnaj Wizaż Forum. Tyle lat za nami. Witaj Życie po Wizażu (Discord). Wszystko przed nami.
Ellen_Ripley jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-11-08, 22:27   #2924
linaya
astro-loszka
 
Avatar linaya
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 505
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cały ten watek jest boski
__________________
Kpię i o drogę nie pytam.
linaya jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-12-19, 22:24   #2925
a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-11
Wiadomości: 11 723
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez garfieldek Pokaż wiadomość
omg czasem to nie wiadomo czy smiac sie z waszych opowiesci, czy plakac

Pamietam jak moj EX byl wielce oburzony i zszokowany, bo pozyczylam mojej kolezance pilniczek do paznokci (polamala plytke i byla w awaryjnej sytuacji). Musialam wtedy wysluchac jego kazania nt. bakterii i inych swinstw, jakie mam teraz na pilniczku, i ze ogolnie to jest feeee.... (ale on to pedancik byl i najlepiej co chwile dezynfekowalby rece)
Wiem, że post ma jakieś 10 lat, ale teraz pewnie ten koleś jest zachwycony sytuacją w kraju.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-06, 00:50   #2926
skara
Zakorzenienie
 
Avatar skara
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 074
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

To nie było najgorsze, za to śmieszne. Poznałam chłopaka, studenta, więc żaden nastolatek. Były jakieś pocałunki i drobne pieszczoty i nagle chłopak wkłada mi rękę w majtki. Dotarł do granicy włosów łonowych i zabrałam jego rękę. Ale widzę po minie gościa, że coś jest nie halo. Po chwili pyta się mnie jak to możliwe, że on wyczuł dłonią włosy. Ja zdębiałam, pojęcia nie miałam o co mu chodzi. On zaczął się tłumaczyć, że przecież kobiety nie są tam owłosione? Ja już karpik, jakie "tam", o co mu chodzi. Okazało się że opierał swoje doświadczenia na pornosach i wydawało mu się że kobiety nią mają włosów łonowych. Nie chodziło o to, że wolał wydepilowane, po prostu myślał, że kobiece łono jest z natury łyse! Myślałam że się ze mnie zgrywa, ale miał tak zagubioną i zszokowaną minę, że chyba jednak to było na serio!

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
skara jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-06, 01:00   #2927
NocnaWiedma
Lady in red.
 
Avatar NocnaWiedma
 
Zarejestrowany: 2018-06
Wiadomości: 67 022
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez skara Pokaż wiadomość
To nie było najgorsze, za to śmieszne. Poznałam chłopaka, studenta, więc żaden nastolatek. Były jakieś pocałunki i drobne pieszczoty i nagle chłopak wkłada mi rękę w majtki. Dotarł do granicy włosów łonowych i zabrałam jego rękę. Ale widzę po minie gościa, że coś jest nie halo. Po chwili pyta się mnie jak to możliwe, że on wyczuł dłonią włosy. Ja zdębiałam, pojęcia nie miałam o co mu chodzi. On zaczął się tłumaczyć, że przecież kobiety nie są tam owłosione? Ja już karpik, jakie "tam", o co mu chodzi. Okazało się że opierał swoje doświadczenia na pornosach i wydawało mu się że kobiety nią mają włosów łonowych. Nie chodziło o to, że wolał wydepilowane, po prostu myślał, że kobiece łono jest z natury łyse! Myślałam że się ze mnie zgrywa, ale miał tak zagubioną i zszokowaną minę, że chyba jednak to było na serio!

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Też musiałaś być niesamowicie zaszokowana, że sobie jaj z Ciebie nie robi. Niezły agent. Przespał na biologii całą szkołę .

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
NocnaWiedma jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-06, 18:36   #2928
Ellen_Ripley
Zakorzenienie
 
Avatar Ellen_Ripley
 
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 20 853
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez skara Pokaż wiadomość
To nie było najgorsze, za to śmieszne. Poznałam chłopaka, studenta, więc żaden nastolatek. Były jakieś pocałunki i drobne pieszczoty i nagle chłopak wkłada mi rękę w majtki. Dotarł do granicy włosów łonowych i zabrałam jego rękę. Ale widzę po minie gościa, że coś jest nie halo. Po chwili pyta się mnie jak to możliwe, że on wyczuł dłonią włosy. Ja zdębiałam, pojęcia nie miałam o co mu chodzi. On zaczął się tłumaczyć, że przecież kobiety nie są tam owłosione? Ja już karpik, jakie "tam", o co mu chodzi. Okazało się że opierał swoje doświadczenia na pornosach i wydawało mu się że kobiety nią mają włosów łonowych. Nie chodziło o to, że wolał wydepilowane, po prostu myślał, że kobiece łono jest z natury łyse! Myślałam że się ze mnie zgrywa, ale miał tak zagubioną i zszokowaną minę, że chyba jednak to było na serio!
Co on robił na lekcjach biologii? Grał w statki? I dziwne, że oglądał tylko filmy porno z wydepilowanymi na zero aktorkami. Przecież tego jest sporo i wcale nie jest tak, że wszystkie nie mają owłosienia. Chyba trafiłaś na trolla na żywo.
__________________
Żegnaj Wizaż Forum. Tyle lat za nami. Witaj Życie po Wizażu (Discord). Wszystko przed nami.

Edytowane przez Ellen_Ripley
Czas edycji: 2021-04-06 o 18:38
Ellen_Ripley jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-06, 20:23   #2929
skara
Zakorzenienie
 
Avatar skara
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 074
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Może i trollował, ale zonk na jego twarzy wyglądał dość autentycznie.
To było jakieś 20 lat temu, to poznawanie biologii z pornosów mogłam sobie sama dośpiewać. Dostęp do pornografii też był wtedy trudniejszy, były jakieś gazetki, filmików raczej mało, bo i Internet to się raczej gdzieś na uczelniach dorywało a nie w domu.
Za to jego autentyczne przerażenie i zaskoczenie do tej pory dobrze pamiętam.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
skara jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2021-04-06, 21:48   #2930
Ellen_Ripley
Zakorzenienie
 
Avatar Ellen_Ripley
 
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 20 853
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez skara Pokaż wiadomość
Może i trollował, ale zonk na jego twarzy wyglądał dość autentycznie.
To było jakieś 20 lat temu, to poznawanie biologii z pornosów mogłam sobie sama dośpiewać. Dostęp do pornografii też był wtedy trudniejszy, były jakieś gazetki, filmików raczej mało, bo i Internet to się raczej gdzieś na uczelniach dorywało a nie w domu.
Za to jego autentyczne przerażenie i zaskoczenie do tej pory dobrze pamiętam.

Może on po prostu nie był z Ziemi. Trafiłaś na prawdziwego kosmitę i nawet nie wiedziałaś.


Dość świeży przypadek koleżanki: mieli z facetem od jakiegoś czasu problemy, kłócili się, ale wiadomo - zawsze się ma nadzieję, że jeszcze się jakoś poukłada, szczególnie, że związek z długim stażem i podjętymi dość poważnymi zobowiązaniami (m.in. budowa domu). Nawet mu proponowała terapię, ale stwierdził, że woli indywidualną i okej, nic na siłę. Zostawał dłużej w pracy - myślała, że ucieka w pracę. W końcu jakiś czas temu się wyprowadził się "aby przemyśleć". Ona pełna zrozumienia (tym bardziej, że ciągle jej wyrzucał różne sytuacje, gdzie na niego nakrzyczała itd.). Poza tym wiadomo: pandemia, stres w pracy, stres związany z finansami, życiem codziennym. Ludzie czasami się podłamują, nawet podejrzewała, że może depresja, bo miał zmienne nastroje, często wydawał się smutny w rozmowach.

Pomimo wyprowadzki rozmawiali na bieżąco, jak prosiła, to przyjeżdżał, czyli cały czas była nadzieja, że lada chwila wszystko wróci do normy. Nawet żartowali na ten temat.

No i kilka dni temu ona jedzie ulicą w pobliżu wspólnego mieszkania (tym razem on miał tam pobyć nieco, aby przez okres świąteczny zająć się wspólnymi psami a ona chciała trochę odetchnąć u rodziny), patrzy stoi jego samochód. Ale nie pod samym mieszkaniem, a kilka ulic dalej - akurat w pobliżu jednej z restauracji, które się otworzyły pomimo obostrzeń (oczywiście nie była pewna, czy on tam jest). Czemu ją to zaskoczyło? Wcześniej jej mówił, że go nie będzie tego dnia, bo też chce skoczyć do rodziny złożyć świąteczne życzenia.

Coś ją tchnęło i zadzwoniła do niego, że co tam słychać, co u mamy (jego). On, że w porządku, mama pozdrawia, bla bla bla, ugadają się na dniach na spotkanie na spokojnie. Bezsensowne kłamstwo - przecież mógł powiedzieć, że jest w domu z psami lub musiał po coś wrócić. Poczekała sobie więc w samochodzie licząc na to, że może się w końcu zjawi. Bingo. Po niecałej godzinie z restauracji wyszedł nie kto inny, niż pan "załamany" z koleżanką z pracy. Nawet nie próbował udawać, że to jakimś cudem spotkanie biznesowe, czy coś. Od razu się przyznał, oczywiście z dopiskiem, że to nic nie znaczy i to świeża sprawa. Terefere.

Także, jeżeli sytuacja wygląda na schematyczną i podejrzaną, to na ogół dokładnie tak jest.
__________________
Żegnaj Wizaż Forum. Tyle lat za nami. Witaj Życie po Wizażu (Discord). Wszystko przed nami.
Ellen_Ripley jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-08, 11:32   #2931
emiliais
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2019-12
Wiadomości: 774
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez Ellen_Ripley Pokaż wiadomość
Może on po prostu nie był z Ziemi. Trafiłaś na prawdziwego kosmitę i nawet nie wiedziałaś.


Dość świeży przypadek koleżanki: mieli z facetem od jakiegoś czasu problemy, kłócili się, ale wiadomo - zawsze się ma nadzieję, że jeszcze się jakoś poukłada, szczególnie, że związek z długim stażem i podjętymi dość poważnymi zobowiązaniami (m.in. budowa domu). Nawet mu proponowała terapię, ale stwierdził, że woli indywidualną i okej, nic na siłę. Zostawał dłużej w pracy - myślała, że ucieka w pracę. W końcu jakiś czas temu się wyprowadził się "aby przemyśleć". Ona pełna zrozumienia (tym bardziej, że ciągle jej wyrzucał różne sytuacje, gdzie na niego nakrzyczała itd.). Poza tym wiadomo: pandemia, stres w pracy, stres związany z finansami, życiem codziennym. Ludzie czasami się podłamują, nawet podejrzewała, że może depresja, bo miał zmienne nastroje, często wydawał się smutny w rozmowach.

Pomimo wyprowadzki rozmawiali na bieżąco, jak prosiła, to przyjeżdżał, czyli cały czas była nadzieja, że lada chwila wszystko wróci do normy. Nawet żartowali na ten temat.

No i kilka dni temu ona jedzie ulicą w pobliżu wspólnego mieszkania (tym razem on miał tam pobyć nieco, aby przez okres świąteczny zająć się wspólnymi psami a ona chciała trochę odetchnąć u rodziny), patrzy stoi jego samochód. Ale nie pod samym mieszkaniem, a kilka ulic dalej - akurat w pobliżu jednej z restauracji, które się otworzyły pomimo obostrzeń (oczywiście nie była pewna, czy on tam jest). Czemu ją to zaskoczyło? Wcześniej jej mówił, że go nie będzie tego dnia, bo też chce skoczyć do rodziny złożyć świąteczne życzenia.

Coś ją tchnęło i zadzwoniła do niego, że co tam słychać, co u mamy (jego). On, że w porządku, mama pozdrawia, bla bla bla, ugadają się na dniach na spotkanie na spokojnie. Bezsensowne kłamstwo - przecież mógł powiedzieć, że jest w domu z psami lub musiał po coś wrócić. Poczekała sobie więc w samochodzie licząc na to, że może się w końcu zjawi. Bingo. Po niecałej godzinie z restauracji wyszedł nie kto inny, niż pan "załamany" z koleżanką z pracy. Nawet nie próbował udawać, że to jakimś cudem spotkanie biznesowe, czy coś. Od razu się przyznał, oczywiście z dopiskiem, że to nic nie znaczy i to świeża sprawa. Terefere.

Także, jeżeli sytuacja wygląda na schematyczną i podejrzaną, to na ogół dokładnie tak jest.
Przykre...

A gościu z zaległościami z biologii wymiata.

---------- Dopisano o 11:32 ---------- Poprzedni post napisano o 11:19 ----------

A skoro już tu jestem, to dodam epilog do historii T., którego opisywałam (jest historia zacytowana na tej samej stronie). Po kilku miesiącach od rozstania postanowił przypięczetować swoją załośność, pisząc do mnie z pytaniem, czy dam mu numer do mojej koleżanki. Nie wiem czy to głupota czy chamstwo... Oczywiście nie zamierzałam rzucać koleżanki do paszczy lwa, zresztą wszystkie moje koleżanki już się nasłuchały historii o tym indywiduum. Swoją drogą to on tej koleżanki nigdy nie poznał, jedynie widział ją na zdjęciu i mieliśmy iśc na imprezę do niej, ale nie odbyła się jednak. T. wtedy jakoś dziwnie zareagował na tę koleżankę, rzucał jakieś "żarciki", że może ją na trójkąt namówimy. Ogólnie coś mi nie grało, starałam się nie przejmować, ale jednak moja intuicja miała rację, jak zwykle. Skubaniec faktycznie się napalał na inne laski i już szukał jakiegoś zastępstwa dla mnie. Za cholerę mu nie ufałam i nie umiałam sobie tego racjonalnie wyjaśnić, a jak widać moja intuicja odczytała jakieś sygnały podświadomie.
emiliais jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-08, 11:46   #2932
motyla
Zakorzenienie
 
Avatar motyla
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 5 934
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

skoro już jesteśmy przy zaległościach z biologii, to trafił mi się kiedyś na randce egzemplarz, który nie chciał uwierzyć, że kury do znoszenia jaj wcale nie potrzebują koguta. był święcie przekonany, że każde jajko to zasługa koguta, i wręcz mówił, jak to on kogutom zazdrości, że tyle roboty mają na fermach...
motyla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-08, 15:35   #2933
Ellen_Ripley
Zakorzenienie
 
Avatar Ellen_Ripley
 
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 20 853
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez emiliais Pokaż wiadomość
(...)
A skoro już tu jestem, to dodam epilog do historii T., którego opisywałam (jest historia zacytowana na tej samej stronie). Po kilku miesiącach od rozstania postanowił przypięczetować swoją załośność, pisząc do mnie z pytaniem, czy dam mu numer do mojej koleżanki. Nie wiem czy to głupota czy chamstwo... Oczywiście nie zamierzałam rzucać koleżanki do paszczy lwa, zresztą wszystkie moje koleżanki już się nasłuchały historii o tym indywiduum. Swoją drogą to on tej koleżanki nigdy nie poznał, jedynie widział ją na zdjęciu i mieliśmy iśc na imprezę do niej, ale nie odbyła się jednak. T. wtedy jakoś dziwnie zareagował na tę koleżankę, rzucał jakieś "żarciki", że może ją na trójkąt namówimy. Ogólnie coś mi nie grało, starałam się nie przejmować, ale jednak moja intuicja miała rację, jak zwykle. Skubaniec faktycznie się napalał na inne laski i już szukał jakiegoś zastępstwa dla mnie. Za cholerę mu nie ufałam i nie umiałam sobie tego racjonalnie wyjaśnić, a jak widać moja intuicja odczytała jakieś sygnały podświadomie.
Również miałam do czynienia z takim chamem. Poszliśmy na drinka i tańce z moją koleżanką i zaczął do niej niby żartem podbijać a do mnie "mogłabyś się ubierać jak ona" i tego typu przytyki. Szybko dałam sobie z nim spokój, chociaż i tak o 2 spotkania za późno, bo po takim zachowaniu i tekstach od razu powinnam powiedzieć, że jest debilem i wykasować jego numer (zresztą o jej numer też mnie pytał, niby dla kolegi). Czuję się zażenowana samym faktem zadawania się z takim burakiem.
__________________
Żegnaj Wizaż Forum. Tyle lat za nami. Witaj Życie po Wizażu (Discord). Wszystko przed nami.
Ellen_Ripley jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-08, 15:37   #2934
skara
Zakorzenienie
 
Avatar skara
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 074
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Podejrzewam, że 3/4 społeczeństwa tak myśli. Albo że dziewczyny sikają pochwą. Wiedzę o świecie często mamy na poziomie przedszkola.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
skara jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-09, 07:10   #2935
emiliais
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2019-12
Wiadomości: 774
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez Ellen_Ripley Pokaż wiadomość
Również miałam do czynienia z takim chamem. Poszliśmy na drinka i tańce z moją koleżanką i zaczął do niej niby żartem podbijać a do mnie "mogłabyś się ubierać jak ona" i tego typu przytyki. Szybko dałam sobie z nim spokój, chociaż i tak o 2 spotkania za późno, bo po takim zachowaniu i tekstach od razu powinnam powiedzieć, że jest debilem i wykasować jego numer (zresztą o jej numer też mnie pytał, niby dla kolegi). Czuję się zażenowana samym faktem zadawania się z takim burakiem.
Haha to ten mój przynajmniej był szczery, że numer jest dla niego. Ty jesteś zażenowana, a co ja mam powiedzieć. Trzy miesiące z takim burakiem spędziłam i mnie to dopiero wstyd, że po jego pierwszym "żartobliwym" tekściku "Masz się zmienić", nie odpowiedziałam: "Siebie nie zmienię, ale chłopaka mogę. Tam są drzwi."
emiliais jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-09, 11:29   #2936
tinpanalley
Zadomowienie
 
Avatar tinpanalley
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 1 479
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez skara Pokaż wiadomość
Podejrzewam, że 3/4 społeczeństwa tak myśli. Albo że dziewczyny sikają pochwą. Wiedzę o świecie często mamy na poziomie przedszkola.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Nie wiem, skąd takie przypuszczenia. 3/4 społeczeństwa?
tinpanalley jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-09, 12:04   #2937
skara
Zakorzenienie
 
Avatar skara
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 074
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

A tak z głowy rzuciłam. Większość dzieci w moim otoczeniu myśli, że mleko pozyskuje się z kartonu albo z fabryki.
Ale robię OT, przepraszam.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
skara jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-17, 09:17   #2938
e36b38c1b02253f65e484b4d30ebb09d9d5f8578_646d4571ebe9e
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2 892
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Mój narzeczony nie ma, delikatnie mówiąc, smykałki do prac ręcznych.

Jakiś czas temu w łazience odkleiła się nam tapeta nad oknem. On sam zaoferował, że się tym zajmie. Potem zaczęło się odkładanie: a to w następny weekend, a to jak będzie urlop...

Po ostatnim urlopie, kilka dni temu tapeta dalej wisi to zapytałam, o co cho.

To się najpierw oburzył, że nie ma w domu kleju do tapet. Na mój kontrargument, że codziennie po drodze z pracy przejeżdża obok marketu budowlanego, obruszony rzucił, z jak taka mądra jestem, to sama sobie mogę kleić (nie miałabym z tym problemu, ale jak powiedział, że zrobi to ma zrobić, nie obchodzi mnie jak)

W końcu zrobił. Przykleił.

Klejem szkolnym w sztyfcie.

I to tylko część tapety, bo do drugiego zwisu nie dosięgnął.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Edytowane przez e36b38c1b02253f65e484b4d30ebb09d9d5f8578_646d4571ebe9e
Czas edycji: 2021-04-17 o 09:18
e36b38c1b02253f65e484b4d30ebb09d9d5f8578_646d4571ebe9e jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-17, 10:11   #2939
Trzepotka
Zakorzenienie
 
Avatar Trzepotka
 
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 20 984
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Treść usunięta
Trzepotka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-04-17, 20:52   #2940
43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2020-10
Wiadomości: 7 306
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Treść usunięta

Edytowane przez 43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065
Czas edycji: 2023-11-27 o 04:17
43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Forum plotkowe


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2023-11-13 23:17:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:16.