jakie zarobki są wam potrzebne?

[Chailleach]

Napisane przez Hultaj

Ale serio ''na co ci samochód jest busik!'' (Jeszcze dobrze jak jest).
Podczas gdy
- nie chcesz jeździć w zatłoczeniu bo to dla ciebie zwyczajnie psychiczny dyskomfort. Nie masz ochoty słuchać radia kierowcy, rozmów współpasażerów a już w szczególności ich chamskiego samolubnego klepania do telefonu. Razi cię światło podczas gdy wolisz bardziej kameralne oświetlenie. Nie masz ochoty potencjalnie wąchać czyichś smrodów. Ani wysłuchiwać co przystanek szczekotki że mijasz ulicę X. (2 x bo najpierw bywa komunikat że następna będzie ulica X. I żebyś torby nie zapomniał! ).
- samochodem jedziesz najkrótszą/najlepszą trasą z A do B a nie zaliczając po drodze różne przystanki jak busem
- jw. jedziesz krócej możesz dłużej pospać jesteś wcześniej w domu bo nie tracisz czasu na dopasowanie się do godziny i do trasy. To godzina i trasa jest bardziej dopasowana do ciebie
- zawsze usiądzesz a nie może usiądziesz
- nie masz żadnego problemu z ciężarami dzwigasz je tylko do samochodu a nie np. do przystanku i z
- nie myślisz o tym że jak się spóźnisz na przystanek to masz czekania 10 minut a może 3h.

Opcjonalnie rower:
- nie masz ochoty zażywać rekreacji na siłę i dymać z wywalonym jęzorem 10 km np. ot fintess a bo tak. Męczyć się z tobołkami, ogacać jak zimno i schładzać jak upał i rozkoszować deszczem albo zawijać w folię. I dostawać załamania nerwowego jak złapiesz gumę na butelce z emfazą rozbitą przez żula bo jesteś np. ileś od celu i masz do wyboru albo zmieniac koło albo targać rower który z szybkobieżnej strzały staje się ciężarem a nie wsparciem.

Jak wyżej.

Jeszcze do niedawna miałam podejście, że poooo coooo mi samochód, toż to same wydatki! Teraz coraz bardziej doceniam wszystkie plusy jazdy samochodem i gdybym tylko miała hajsy na prawko i jakieś nieduże, ekonomiczne autko (może być nawet ten maluch, one są śliczne ), to bym sobie sprawiła, nawet mieszkając w dużym mieście. Sorry, dopóki niektórzy eko i inni przeciwnicy nie ogarną, że jechanie w upale w nagrzanej, blaszanej puszcze nie należy do szczególnych przyjemności, to nikogo nie przekonają, że jest to fajniejsza opcja, niż własne autko Choć mieszkam teraz w miejscu dobrze skomunikowanym, to ta swoboda i wolność przy jeździe z kimś autem jest nie do opisania. Żadnych żuli, płaczących dzieci i wąskich okienek zamiast klimy, brak konieczności dostosowywania się do rozkładu. I możliwość zrobienia dużych zakupów - teraz, jak wożę czasem zakupy rowerem, to mogę co najwyżej trochę mięsa, owocków i warzyw kupić, ale zgrzewki wody już se nie przewiozę
Poza tym rower traktuję, jako sprzęt do sportu + jak potrzeba mi gdzieś podjechać zrobić jakieś małe zakupy, nie wyobrażam sobie np. jeździć tak do pracy i później siedzieć 8h spocona

Napisane przez Hultaj

Tylko że samoloty nie zostały wynalezione po to by specjalnie truć środowisko ale aby ułatwić przemieszczanie się przez setki czy tysiące km w stosunkowo krótkim czasie i komforcie podróżowania.
I też najczęsciej dot. to podróżowania wakacyjnego czy służbowego, mało kto lata sobie od tak z nudów by sobie polatać. Może nie masz potrzeby wyjazdu poza własną miejscowość czy uważasz że lepiej jechać 8 km pociągiem lub samochodem niż 2h samolotem ale to nie zmienia tego że proponujesz alternatywne przestarzałe rozwiązania.

No dokładnie. Gdybym z mojego miasta mogła polecieć nad morze w niecałą godzinę, zamiast jak teraz, telepać się 7h pociągiem, to miałabym wszystko gdzieś i z tego korzystała. Lubię jeździć pociągami na krótszych trasach, na dłuższych to jest mordęga! Konieczność spędzenia 7h z ludźmi:
- którym wiecznie zimno i otworzenie na trochę okna traktują, jako zamach na ich wolność
- którzy nie wiedzą, że istnieje coś takiego, jak słuchawki
- którzy uważają, że jedzenie chipsów w ciasnym przedziale to super pomysł
-itp. itd.
to koszmar Raz jechałam nocną kuszetką kilkanaście godzin. Przygoda była... ciekawa, ale nie chcę tego raczej powtarzać, bo leżąc na samej gorze ani się nie wyspałam, tylko wyszłam z tamtąd umęczona i spocona.

[Ruwi]

Napisane przez Chailleach

Jak wyżej.

Jeszcze do niedawna miałam podejście, że poooo coooo mi samochód, toż to same wydatki! Teraz coraz bardziej doceniam wszystkie plusy jazdy samochodem i gdybym tylko miała hajsy na prawko i jakieś nieduże, ekonomiczne autko (może być nawet ten maluch, one są śliczne ), to bym sobie sprawiła, nawet mieszkając w dużym mieście. Sorry, dopóki niektórzy eko i inni przeciwnicy nie ogarną, że jechanie w upale w nagrzanej, blaszanej puszcze nie należy do szczególnych przyjemności, to nikogo nie przekonają, że jest to fajniejsza opcja, niż własne autko Choć mieszkam teraz w miejscu dobrze skomunikowanym, to ta swoboda i wolność przy jeździe z kimś autem jest nie do opisania. Żadnych żuli, płaczących dzieci i wąskich okienek zamiast klimy, brak konieczności dostosowywania się do rozkładu. I możliwość zrobienia dużych zakupów - teraz, jak wożę czasem zakupy rowerem, to mogę co najwyżej trochę mięsa, owocków i warzyw kupić, ale zgrzewki wody już se nie przewiozę
Poza tym rower traktuję, jako sprzęt do sportu + jak potrzeba mi gdzieś podjechać zrobić jakieś małe zakupy, nie wyobrażam sobie np. jeździć tak do pracy i później siedzieć 8h spocona

No dokładnie. Gdybym z mojego miasta mogła polecieć nad morze w niecałą godzinę, zamiast jak teraz, telepać się 7h pociągiem, to miałabym wszystko gdzieś i z tego korzystała. Lubię jeździć pociągami na krótszych trasach, na dłuższych to jest mordęga! Konieczność spędzenia 7h z ludźmi:
- którym wiecznie zimno i otworzenie na trochę okna traktują, jako zamach na ich wolność
- którzy nie wiedzą, że istnieje coś takiego, jak słuchawki
- którzy uważają, że jedzenie chipsów w ciasnym przedziale to super pomysł
-itp. itd.
to koszmar Raz jechałam nocną kuszetką kilkanaście godzin. Przygoda była... ciekawa, ale nie chcę tego raczej powtarzać, bo leżąc na samej gorze ani się nie wyspałam, tylko wyszłam z tamtąd umęczona i spocona.

No tylko jakby tak wszyscy pomyśleli, że autem najwygodniej, to nikt by nigdzie nie dojechał bo wszyscy by tylko stali w korkach Centra miast mają za małą przepustowość, żeby sobie na to pozwolić. Co innego jak ktoś faktycznie mieszka na jakimś wygwizdowie i inaczej się nie da.
Kuszetką raz jechałam i to faktycznie trochę niższy standard niż wagon sypialny. Trochę w ten sposób podróżowałam i w Polsce i za granicą, raczej w przedziałach 2-3 osobowych i zawsze się wysypiałam, pomijając właśnie ten jeden raz w kuszetce Dlatego warto chyba dopłacić trochę do droższego biletu. Mam nadzieję, że faktycznie nocne pociągi będą się stawać coraz popularniejsze i standard też będzie się podnosił, bo wolę tak niż samolotem.

[natalia_t]

Napisane przez Ruwi

No tylko jakby tak wszyscy pomyśleli, że autem najwygodniej, to nikt by nigdzie nie dojechał bo wszyscy by tylko stali w korkach Centra miast mają za małą przepustowość, żeby sobie na to pozwolić. Co innego jak ktoś faktycznie mieszka na jakimś wygwizdowie i inaczej się nie da.

wygodniej, ale zależy gdzie się jedzie moim współpracownikom spoza miasta samo szukanie miejsca gdzieś w okolicy nieraz zajmuje jakieś 10 minut. Plus żeby ominąć korki wyjeżdżają wtedy, kiedy ja się jeszcze przewracam na drugi boczek i docierają do pracy gdy ja wychodzę z domu. No ale mieszkają poza miastem, z trudnym dostępem do komunikacji.
Jedna mieszka na obrzeżach miasta i odkąd ma dostęp do komunikacji miejskiej często jeździ autobusem. Odchodzi jej stres spowodowany przez korki, brakiem miejsca do parkowania, no i ogólnie ruchem drogowym w mieście o poranku.
Co kto lubi, to że ktoś ma samochód nie znaczy, że jeździ nim absolutnie wszędzie i że autobus to ble i fuj.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2]

No moja kolezanka stwierdzilanze autobusami jezdzi tylko holota lol

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[natalia_t]

[1=ad661336dba67467d5566b7 c0c939a9c82ec46ac_5f7e487 29cea2;88045698]No moja kolezanka stwierdzilanze autobusami jezdzi tylko holota lol

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]No tak, bo samochodami to tylko elita i najwyższa kultura, wiadomo

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Finlora]

Napisane przez natalia_t

No tak, bo samochodami to tylko elita i najwyższa kultura, wiadomo

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Co widać oczywiście na drodze

[Pani_Mada]

Napisane przez natalia_t

wygodniej, ale zależy gdzie się jedzie moim współpracownikom spoza miasta samo szukanie miejsca gdzieś w okolicy nieraz zajmuje jakieś 10 minut. Plus żeby ominąć korki wyjeżdżają wtedy, kiedy ja się jeszcze przewracam na drugi boczek i docierają do pracy gdy ja wychodzę z domu. No ale mieszkają poza miastem, z trudnym dostępem do komunikacji.
Jedna mieszka na obrzeżach miasta i odkąd ma dostęp do komunikacji miejskiej często jeździ autobusem. Odchodzi jej stres spowodowany przez korki, brakiem miejsca do parkowania, no i ogólnie ruchem drogowym w mieście o poranku.
Co kto lubi, to że ktoś ma samochód nie znaczy, że jeździ nim absolutnie wszędzie i że autobus to ble i fuj.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

a no własnie. samochodem do pracy nie jeżdżę nigdzie.
ale jak mam w sobotę chęć jechać nad jezioro to się pakuję do samochodu i jadę.
a znajomi, Ci dla których "posiadanie samochodu w mieście powinno być zabronione, bo ekologia korki i bla bla bla" tylko czekają aby się do wyjazdu dołączyć i nagle samochody takie złe nie są

życie nie kończy się na pracy. do pracy można sobie dojeżdżać autobusem codziennie, jak najbardziej - sama tak praktykuję od lat. ale po pracy, w weekend już sobie autobusem nie pojedziesz wygodnie nad jezioro, w góry czy do innego miasta odpocząć, bo się robi z tego wielka wyprawa na cały dzień.

[natalia_t]

Napisane przez Pani_Mada

życie nie kończy się na pracy. do pracy można sobie dojeżdżać autobusem codziennie, jak najbardziej - sama tak praktykuję od lat. ale po pracy, w weekend już sobie autobusem nie pojedziesz wygodnie nad jezioro, w góry czy do innego miasta odpocząć, bo się robi z tego wielka wyprawa na cały dzień.

O tak. Według niektórych to jak ktoś ma samochód to autobus to wręcz jakaś hańba. a przecież są sytuacje gdy autobus się bardziej opłaca, a są i takie, gdzie samochód jest najlepszym wyborem. No i właśnie - życie to nie tylko droga do i z pracy, to jeszcze wycieczki, wyjazdy, odwiedziny, nagłe sytuacje i inne wydarzenia, gdy autobus czy taksówka to niepotrzebne koszty, ceregiele i strata cennego czasu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[12b24d2a455c078f5629813f5df538e108ef39c5_6556ae3ede293]

Napisane przez natalia_t

O tak. Według niektórych to jak ktoś ma samochód to autobus to wręcz jakaś hańba. a przecież są sytuacje gdy autobus się bardziej opłaca, a są i takie, gdzie samochód jest najlepszym wyborem. No i właśnie - życie to nie tylko droga do i z pracy, to jeszcze wycieczki, wyjazdy, odwiedziny, nagłe sytuacje i inne wydarzenia, gdy autobus czy taksówka to niepotrzebne koszty, ceregiele i strata cennego czasu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nie wiem, czy to śmieszne, czy żałosne


Sent from my SM-G973F using Tapatalk

[kasztanka3]

Napisane przez Finlora

Co widać oczywiście na drodze

Najlepsze podsumowanie, az zaluje, ze nie da sie kliknac "lubie to".

[januszpolak]

Dla mnie przemieszczanie się rowerem ma same zalety. Mieszkamy w centrum dużego miasta. Są ubery w razie np. deszczu. Jeżdżę rowerem cały rok, do pracy i w celach prywatnych. Spożywczaki mam pod blokiem, więc nie muszę targać zakupów tym rowerem, poza tym korzystamy w większości i tak z dostaw do domu i zakupów online. Koszt transportu poza tym że dawniej musiałam raz ten rower kupić są prawie zerowe - naprawa zdarzyła mi się ostatnio z pół roku temu, wydałam około 100 zł. Nie wyobrażam sobie mieć samochodu, bo to wyrzucenie pieniędzy w błoto, mieszkając w takim osiedlu jak my to dodatkowo kupno lub wynajem garażu, bo nie wolno parkować w obrębie osiedla tak o. Benzyna, naprawy. Z tym, że my nie jeździmy nigdzie pod miasto, nie mamy takiej potrzeby, pracujemy przy centrum a więc blisko mieszkania, wszędzie są ścieżki rowerowe.

Mamy 11-12 tys. do dyspozycji na miesiąc, ale nie wiem ile byśmy musieli mieć abym czuła że możemy sobie pozwolić na samochód. Uważam, że żyje nam się komfortowo, nic mi nie brakuje, chociaż oczywiście mogłabym i chciałabym żyć za więcej (kto by nie chciał?). Mogłabym dorabiać, bo nie spędzam w pracy aż tyle czasu, ale mi się po prostu nie chce, bo wolę ten czas spożytkować na hobby, rozrywkę, relaks itd. Myślę, że jeśli ktoś zadłuży się pod korek to zawsze takiej osobie będzie mało. Mamy bardzo nisko oprocentowany kredyt hipoteczny, nie zadłużamy się na konsumpcję (auto to jest konsumpcja w mojej opinii) i nie czuję, abym musiała patrzeć na ceny. Jemy "na mieście" lub zamawiamy z 15 razy w miesiącu, korzystamy z ubera, na ceny nigdy nie patrzę jeśli chodzi o spożywkę, nie wiem nawet ile co kosztuje. Mi zarobki wzrosną pod koniec roku o około 1,2 tys. co jest pewne z racji, że moja branża ma określone ustawą zarobki i zgodnie z tym jakie stanowisko zajmę na koniec roku to wiem jaka będzie podwyżka. Oczywiście to cieszy ale nie powiem, że olaboga bez x sumy na koncie to biedowanie.

Uważam, że dajmy na to 4 tys. na rękę to dobra suma, a jak dwie osoby zarabiają po 4 tys. to można bardzo komfortowo żyć. Dużo zależy od postawy ludzi. Można mieć i 15 tys. i ledwie wiązać koniec z końcem, bo ma się fantazję wziąć auto w leasing o wartości 500 tys. Nie ma takiej ilości pieniędzy, przy której nie da się roztrwonić pieniędzy do tego stopnia, że pozbawi się swojego poczucia bezpieczeństwa.

[farmaceutka88]

Moje zarobki mogłyby być o parę tysięcy większe, ale musiałabym wyemigrować na drugi koniec PL, brać wszystkie dyżury jak leci - a zatem siedzieć w pracy ile wlezie i pewnie być singlem albo mieć mocno wyrozumiałego partnera, z którym non stop bym się mijała. Mam mniej, nie narzekam. Wolę ten czas spędzić z dzieckiem. Póki co nie mam ciśnienia na kasę, ale wiadomo, że zawsze mogłoby być lepiej, ale coś kosztem czegoś ...

[9fe3753a27fdab91f294646f71f38ef6abf24fb7_615a35f24cb81]

Większe niż obecnie.

Zarabiam jakieś 10k/m, pewnie trochę więcej, na rękę. Wiem, że dla niektórych to dużo. Ale biorąc pod uwagę, że pracuję kilkanaście h na dobę, mam bardzo dużą odpowiedzialność i jak długo się przygotowywałam nie zarabiając w ogóle albo zarabiając symbolicznie, żeby móc tą pracę wykonywać, uważam moją płacę za bardzo niską i jak nie dostanę w tym roku sensownej podwyżki będę się rozglądała za nową pracą.

[sunshinebutterfly]

[1=9fe3753a27fdab91f294646 f71f38ef6abf24fb7_615a35f 24cb81;88050635]Większe niż obecnie.

Zarabiam jakieś 10k/m, pewnie trochę więcej, na rękę. Wiem, że dla niektórych to dużo. Ale biorąc pod uwagę, że pracuję kilkanaście h na dobę, mam bardzo dużą odpowiedzialność i jak długo się przygotowywałam nie zarabiając w ogóle albo zarabiając symbolicznie, żeby móc tą pracę wykonywać, uważam moją płacę za bardzo niską i jak nie dostanę w tym roku sensownej podwyżki będę się rozglądała za nową pracą.[/QUOTE]

A w jakiej branży pracujesz jeśli mogę zapytać?
Zainteresowało mnie, piszesz że kiedyś nie zarabiałaś w ogóle albo tylko symbolicznie

[9fe3753a27fdab91f294646f71f38ef6abf24fb7_615a35f24cb81]

Napisane przez sunshinebutterfly

A w jakiej branży pracujesz jeśli mogę zapytać?
Zainteresowało mnie, piszesz że kiedyś nie zarabiałaś w ogóle albo tylko symbolicznie

Najpierw pracowałam naukowo za darmo, potem przez kilka lat za przysłowiową miskę ryżu, pomijając nawet wszystkie inwestycje w dodatkowe kursy, wyjazdy dokształcające i niesamowitą inwestycję czasową z tym związaną. Zajmując się nauką nauczyłam się szybko zdobywać informacje i strukturyzować swoją pracę i rozwiązywanie problemów.

Moja praca właściwie sprowadza się do rozwiązywania problemów, które rzadko się powtarzają, więc zdolność szybkiego uczenia się i wykorzystywania nowej wiedzy jest bardzo ważna. Na rozmowach o pracę kilka razy otrzymałam pytanie "czego się pani ostatnio nauczyła?", które zawsze mnie rozśmiesza, bo mam taką pracę, że dosłownie codziennie bezustannie się czegoś uczę.

Niektórzy tak nie lubią, wolą mieć spokój. Ja nie jestem w stanie pracować inaczej. Żeby mi jeszcze za to więcej płacono byłabym przeszczęśliwa

[justynagryzon]

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Każdy ma trochę inne pojęcie "komfortu" finansowego

[Ariada]

Napisane przez sunshinebutterfly

A w jakiej branży pracujesz jeśli mogę zapytać?
Zainteresowało mnie, piszesz że kiedyś nie zarabiałaś w ogóle albo tylko symbolicznie

Chyba w większości branz na początku pracuje sie za niewielkie kwoty.
Ja w IT na start zarabiałam 3k netto, a jakie są górne zarobki programistów można łatwo sprawdzić w internecie potem szybko dostawałam kolejne podwyżki

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24]

Napisane przez justynagryzon

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Każdy ma trochę inne pojęcie "komfortu" finansowego

Dlatego pytanie brzmi "jakie zarobki są wam potrzebne?"

[Nunum]

Miałam mała cześc a reszte pozyczyłam od rodziców. Ewentualnie bede brac mały kredyt na wykończenie.

[Shar14]

Spokojnie starcza mi to, co w tej chwili mamy na normalne, spokojnie życie. U mnie zarobki wahają się od 5000-11000, w zależności w jakim okresie roku. U mojego faceta stale to powyżej 5000. Niedługo będzie więcej, ale i odpowiedzialność większa. Przy normalnym, standardowym życiu na wszystko nam wystarczało i odkładaliśmy. Minimum raz w roku wakacje, oboje mamy samochody (u nas nie ma innej opcji). Nie patrzyłam za specjalnie na ceny w sklepach spożywczych. Jak coś się psuło typu spodnie czy kurtka to szło się kupować kolejne. Tak samo ze sprzętami.
Teraz sytuacja się trochę zmieniła, bo budujemy dom, a mnie przez Covid kasa znacznie zmalała. Dalej starcza na wszystko, nie odkłada się już tylko pakuje w budowę, ale trzeba przemyśleć większe zakupy czy na pewno nam to potrzebne. Nie mogę się doczekać powrotu do poprzedniej sytuacji.

Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka

[lakier_do_paznokci]

Napisane przez Shar14

Spokojnie starcza mi to, co w tej chwili mamy na normalne, spokojnie życie. U mnie zarobki wahają się od 5000-11000, w zależności w jakim okresie roku. U mojego faceta stale to powyżej 5000. Niedługo będzie więcej, ale i odpowiedzialność większa. Przy normalnym, standardowym życiu na wszystko nam wystarczało i odkładaliśmy. Minimum raz w roku wakacje, oboje mamy samochody (u nas nie ma innej opcji). Nie patrzyłam za specjalnie na ceny w sklepach spożywczych. Jak coś się psuło typu spodnie czy kurtka to szło się kupować kolejne. Tak samo ze sprzętami.
Teraz sytuacja się trochę zmieniła, bo budujemy dom, a mnie przez Covid kasa znacznie zmalała. Dalej starcza na wszystko, nie odkłada się już tylko pakuje w budowę, ale trzeba przemyśleć większe zakupy czy na pewno nam to potrzebne. Nie mogę się doczekać powrotu do poprzedniej sytuacji.

Wysłane z mojego ANE-LX1 przy użyciu Tapatalka

Czym sie zajmujecie? Jesli to nie tajemnica.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[vilka1]

Z mojego punktu widzenia poziom zarobków jakie są nam potrzebne określiłabym w odniesieniu nie do wydatków, ale do oszczędności jakie na koniec miesiąca nam zostają. Chciałabym, żebyśmy mieli takie zarobki, żeby móc odkładać razem z TŻ ok. 10 tysięcy miesięcznie. Nie jest to dla nas kwota oderwana od rzeczywistości. Pewnie moglibyśmy już tyle oszczędzać, ale sporo też wydajemy na bieżące wydatki, wakacje, urządzanie mieszkania, nie odmawiamy sobie niczego. Chcemy mieć jednocześnie fajne życie. Mamy świadomość, że zarabiamy bardzo dużo jak na swój wiek i jesteśmy ogromnie wdzięczni rodzicom, że zadbali o nasze wykształcenie, dzięki czemu mamy dobrze płatne prace. Oboje nie mamy jeszcze 30 lat.

[MiamiGlow]

Napisane przez vilka1

Z mojego punktu widzenia poziom zarobków jakie są nam potrzebne określiłabym w odniesieniu nie do wydatków, ale do oszczędności jakie na koniec miesiąca nam zostają. Chciałabym, żebyśmy mieli takie zarobki, żeby móc odkładać razem z TŻ ok. 10 tysięcy miesięcznie. Nie jest to dla nas kwota oderwana od rzeczywistości. Pewnie moglibyśmy już tyle oszczędzać, ale sporo też wydajemy na bieżące wydatki, wakacje, urządzanie mieszkania, nie odmawiamy sobie niczego. Chcemy mieć jednocześnie fajne życie. Mamy świadomość, że zarabiamy bardzo dużo jak na swój wiek i jesteśmy ogromnie wdzięczni rodzicom, że zadbali o nasze wykształcenie, dzięki czemu mamy dobrze płatne prace. Oboje nie mamy jeszcze 30 lat.

Jaka branża? Jestem ciekawa, gdzie można zarabiać tyle, by jeszcze przed 30tką odkładać 10 tysi miesięcznie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Finlora]

Napisane przez MiamiGlow

Jaka branża? Jestem ciekawa, gdzie można zarabiać tyle, by jeszcze przed 30tką odkładać 10 tysi miesięcznie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

FMCG Wizażanka w wątku pracowniczym o koronawirusie dziwiła się, że są gdzieś jakieś obniżki wynagrodzenia w związku z tarczą (o tarczy nie słyszała) i koronawirusem, bo u niej nie dość, że podwyżki, to jeszcze premie

[bafa65383b74e1029ccef70174e4f68b71e8a0f7_646950f23ada7]

Napisane przez Finlora

FMCG Wizażanka w wątku pracowniczym o koronawirusie dziwiła się, że są gdzieś jakieś obniżki wynagrodzenia w związku z tarczą (o tarczy nie słyszała) i koronawirusem, bo u niej nie dość, że podwyżki, to jeszcze premie

Uf w końcu jestem mądra i znam skrót.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

[vilka1]

Napisane przez Finlora

FMCG Wizażanka w wątku pracowniczym o koronawirusie dziwiła się, że są gdzieś jakieś obniżki wynagrodzenia w związku z tarczą (o tarczy nie słyszała) i koronawirusem, bo u niej nie dość, że podwyżki, to jeszcze premie

Dokładnie branża FMCG. Wybacz, że tak to się nazywa. Przypuszczam, że jakbym powiedziała, że to produkty szybkozbywalne, to też byś nie zrozumiała o co chodzi. Ewidentnie masz jakiś problem, że aż tak mnie zapamiętałaś.

---------- Dopisano o 21:42 ---------- Poprzedni post napisano o 21:35 ----------

Napisane przez MiamiGlow

Jaka branża? Jestem ciekawa, gdzie można zarabiać tyle, by jeszcze przed 30tką odkładać 10 tysi miesięcznie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Myślę, że branża ma tutaj mniejsze znaczenie, a bardziej specyfika pracy. Moglibyśmy robić to samo w innej branży i pewnie zarabiać podobnie.

[Finlora]

Napisane przez vilka1

Dokładnie branża FMCG. Wybacz, że tak to się nazywa. Przypuszczam, że jakbym powiedziała, że to produkty szybkozbywalne, to też byś nie zrozumiała o co chodzi. Ewidentnie masz jakiś problem, że aż tak mnie zapamiętałaś.

Ale co mam wybaczać? Nie mam problemu z nazwą, tylko rozwaliło mnie to, że ktoś nie słyszał o tarczy i nie ma pojęcia, że w wielu innych branżach są obniżki wynagrodzenia, bo przecież w branży FMCG jest spoko
Tak już mam, że zapamiętuję różne absurdy

Napisane przez vilka1

Przypuszczam, że jakbym powiedziała, że to produkty szybkozbywalne, to też byś nie zrozumiała o co chodzi.

Jakie miłe stwierdzenie z Twojej strony Tak samo jak "dokształćcie się, skoro nie wiecie co to FMCG"

[Monia284]

Produkty szybkozbywalne czyli spozywcze w dobrych cenach dobrze znalazlam? Ja tam pisze konkretnie, nie kazdy zna takie skroty. Wiadomo ze branza spozywcza nie ucierpiala.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasztanka3]

Napisane przez Finlora

Ale co mam wybaczać? Nie mam problemu z nazwą, tylko rozwaliło mnie to, że ktoś nie słyszał o tarczy i nie ma pojęcia, że w wielu innych branżach są obniżki wynagrodzenia, bo przecież w branży FMCG jest spoko
Tak już mam, że zapamiętuję różne absurdy

Jakie miłe stwierdzenie z Twojej strony Tak samo jak "dokształćcie się, skoro nie wiecie co to FMCG"

Po takich postach mam wrazenie, ze mamy do czynienia z zenska wersja Edana

[niemanicka]

Napisane przez kasztanka3

Po takich postach mam wrazenie, ze mamy do czynienia z zenska wersja Edana

Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk