Koniec roku szkolnego i kosze kwiatów/delikatesów dla nauczycieli?

[Mijanou]

Wczoraj, buszując w necie natknęłam się na taki em.....artykuł (sic!) w gazecie:

http://foch.pl/foch/1,139970,1824684...l#TRNajCzytSST

Szkołę kończyłam nie tak dawno temu. Na koniec roku szkolnego zawsze dawaliśmy wychowawcy kwiaty (indywidualnie lub bukiet zbiorowy). Dawaliśmy też kwiaty/czekoladki wybranym przez siebie nauczycielom, którym chcieliśmy po prostu podziękować za ich pracę. CHCIELIŚMY-podkreślam. Na koniec liceum także CHCIELIŚMY jakoś podziękować wychowawcy za te trzy lata. Bo to mądra kobieta była, nauczyła nas sporo, między innymi samodzielności działania i konsekwencji tych działań. Nie głaskała po główkach, ale gdy komuś faktycznie trzeba było pomóc-pomagała mądrze. Kupiliśmy więc kwiaty i biżuterię ze srebra. Jakoś do tej pory nie widzę w tym nic złego. Nikt nas nie zmuszał: tak chcieliśmy jej podziękować a jednocześnie pragnęliśmy, żeby wspominała nas za każdym razem, gdy będzie ją zakładać.

Teraz-co ja czytam? Może jestem mało obyta w świecie ale nie wierzę w ani jedno słowo napisane przez Autorkę. Przecież żaden nauczyciel nie jest aż takim debilem, by otwarcie domagać się prezentów od rodziców w sytuacji, gdy zdaje sobie sprawę, że jego słowa mogą zostać nagrane a skarga do kuratorium złożona. Nie jest też hieną, która na te prezenty czyha, zwłaszcza, że samemu może sobie te czekoladki kupić w każdym sklepie.

Czemu służy ten artykuł? Czy niedługo dojdzie do sytuacji patologicznych, gdzie zwyczajny kwiatek od dziecka i zwyczajne: "Dziękuję" będzie uważane za faux pas? Tak chyba uważa Autorka. Osoba, niestety, wykształcona. Tylko kindersztuby jej brak.

[578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a]

A wiesz, że też czytałam ten artykuł i również zastanawiałam się, gdzie tak jest? Sama dawałam ulubionym nauczycielkom kwiatek na koniec roku - to było proste i normalne. Ale nigdy nie spotkałam się z opisanymi w tej publikacji wymaganiami. Gdzie tak jest? Od 20 lat chodziłam do różnych szkół, jak każdy, i nawet kilka razy potem pracowałam w różnych szkołach, lecz... nic takiego się nie zdarzyło.

Może któraś z Was tego doświadczyła? Mnie się to wydaje mocno naciągane...

[cud nie kobieta]

Pamiętam, że z roku na rok tych kwiatów i czekoladek było coraz mniej. Na zakończenie roku w ostatniej klasie liceum nauczyciele dostali po symbolicznej róży. Nie wiem gdzie dzieją się takie huczne imprezy z tymi prezentami. A gdybym wiedziała, to porządnie zastanowiłabym się czy nie zmienić kierunku studiów ze względu na te fanty.

[Veredise]

Artykuł mówi o takich praktykach w żłobku, a nie w szkole czy przedszkolu. Moim zdaniem ma to kluczowe znaczenie, bo miejsce w żłobku to towar mocno deficytowy, szczególnie w dużych miastach. Zapisać dziecko do żłobka w Krakowie czy Warszawie graniczy z cudem. Więc żłobek może zażądać wszystkiego. W szkole już by nie przeszło, bo szkoła jest obowiązkowa i miejsce się musi znaleźć, więc pracownicy już nie mają takiej pozycji.
Oczywiście uważam to za absurd, na każdym szczeblu.

[201605300922]

U mnie w liceum częściowo było tak, jak w tym artykule - zrzuty na wielkie prezenty dla wychowawczyni i jej zastępczyni, dzięki którym to paniom cała klasa niemalże musiała biegać na korepetycje z rozszerzonych przedmiotów. Oczywiście droga biżuteria... Wychowawczyni brata x lat wcześniej zażyczyła sobie dvd (wtedy to była dość droga sprawa, nie to co teraz). Na wcześniejsze zakończenia roku były jakieś durnostojki, które wybrała skarbniczka nie do końca wiadomo czym się kierując, bo szpetne to było tak, że stało w klasie, bo wychowawczyni do domu tego nie chciała wziąć Ale akcji z koszami podarunkowymi dla pana konserwatora nie było
Ja uważam, że powinien być jakiś jeden bukiet od klasy, a kto chce, to daje od siebie kwiatka/czekoladki i miłe słowo, jeśli czuje taką potrzebę bo np. nauczyciel był dla danej osoby szczególnie życzliwy, przygotowywał do konkursu. Dla większości normalnych ludzi dostawanie drogich prezentów w ramach tzw. dowodów wdzięczności jest kłopotliwe i wcale nie czują się z tym dobrze, ale z drugiej strony - robienie cyrku pt. nie, ja nie przyjmę, też nikogo nie bawi.
Mnie bardziej wkurza maniera ludzi wychowanych w tym systemie. Podpadliśmy wykładowcy, że na wykładzie były trzy osoby? Kupmy mu whisky i go przeprośmy! Nie mamy kiedy zaliczyć iluś zaległych kolokwiów - dajmy prowadzącemu przed zaliczeniem kosz słodyczy! Mojego promotora widziałam dwa razy w życiu a pracy nawet nie przeczytał - kupię mu pióro, długopis i portfel!

[201604181004]

xD

jezu ja nie jestem nauczycielem szkolnym ale w czerwcu zostałam obrzucona stosami słodkości
a ja jestem na diecie i już -10 kg mam. wszystko musiałam wynieść do sąsiada.
mogliby dawać np marchewki na kilogramy a nie czekoladę.
to tak apropo.
nie rozumiem po co to dawać. ja i tak zawsze powtarzam że największy prezent to postęp i progres jaki poczyniliśmy. a ta cała reszta jest zbędna, wolałabym laurki xD

[Mijanou]

Napisane przez Veredise

Artykuł mówi o takich praktykach w żłobku, a nie w szkole czy przedszkolu. Moim zdaniem ma to kluczowe znaczenie, bo miejsce w żłobku to towar mocno deficytowy, szczególnie w dużych miastach. Zapisać dziecko do żłobka w Krakowie czy Warszawie graniczy z cudem. Więc żłobek może zażądać wszystkiego. W szkole już by nie przeszło, bo szkoła jest obowiązkowa i miejsce się musi znaleźć, więc pracownicy już nie mają takiej pozycji.
Oczywiście uważam to za absurd, na każdym szczeblu.

Zatem może później wypowie się ktoś, kto ma dzieci w wieku żłobkowym/przedszkolnym? Bo mi się jednak wydaje, że to nie jest tak do końca, że nauczyciele/dyrekcja tych placówek może sobie żądać prezentów z uwagi na deficyt miejsc. Może zwłaszcza z uwagi na deficyt miejsc, gdzie łatwo o posądzenie.

Tak, czy inaczej, ja zrozumiałam przesłanie tego artykułu (sic!) zupełnie inaczej: nauczyciel jako hiena żądająca bóg wie czego i tego, co mu się nie należy. Kwiatów, czekoladek i koszy upominkowych.

[201604181004]

no ale są tacy xD
najlepiej jak się wychowawca kumpluje albo jest sąsiadem jednej z mam <3
to jest dosłownie przeglądanie katalogu pandory

[Mijanou]

Napisane przez Nadis

U mnie w liceum częściowo było tak, jak w tym artykule - zrzuty na wielkie prezenty dla wychowawczyni i jej zastępczyni, dzięki którym to paniom cała klasa niemalże musiała biegać na korepetycje z rozszerzonych przedmiotów. Oczywiście droga biżuteria... Wychowawczyni brata x lat wcześniej zażyczyła sobie dvd (wtedy to była dość droga sprawa, nie to co teraz). Na wcześniejsze zakończenia roku były jakieś durnostojki, które wybrała skarbniczka nie do końca wiadomo czym się kierując, bo szpetne to było tak, że stało w klasie, bo wychowawczyni do domu tego nie chciała wziąć Ale akcji z koszami podarunkowymi dla pana konserwatora nie było
Ja uważam, że powinien być jakiś jeden bukiet od klasy, a kto chce, to daje od siebie kwiatka/czekoladki i miłe słowo, jeśli czuje taką potrzebę bo np. nauczyciel był dla danej osoby szczególnie życzliwy, przygotowywał do konkursu. Dla większości normalnych ludzi dostawanie drogich prezentów w ramach tzw. dowodów wdzięczności jest kłopotliwe i wcale nie czują się z tym dobrze, ale z drugiej strony - robienie cyrku pt. nie, ja nie przyjmę, też nikogo nie bawi.
Mnie bardziej wkurza maniera ludzi wychowanych w tym systemie. Podpadliśmy wykładowcy, że na wykładzie były trzy osoby? Kupmy mu whisky i go przeprośmy! Nie mamy kiedy zaliczyć iluś zaległych kolokwiów - dajmy prowadzącemu przed zaliczeniem kosz słodyczy! Mojego promotora widziałam dwa razy w życiu a pracy nawet nie przeczytał - kupię mu pióro, długopis i portfel!

W takim razie współczuję i uczelni i wykladowców. Promotora też. Cieszę się, że jednak u nas w miarę normalnie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić wjazdu na salę przed kolosem z koszem słodyczy, czy whiskaczem.

No dobrze. Ale nadal nie pojmuję- czy ktoś kogoś zmusza do kupowania nauczycielom drogich prezentów na zakończenie jakiegoś etapu kształcenia? Przecież nie. Dlatego dziwię się temu, co wyczytałam w artykule (sic!).

[201604181004]

nie znasz matek mijanou.
nie iwesz nawet jak potrafią żreć się jak psy. JAK TO NIE KUPIMY PANI JOLCE, MIKROFALÓWKI... AŻ TAK ŻAŁUJECIE DZIECIOM NA EDUKACJE? NO LUDZIE.

[Mijanou]

Napisane przez drabineczka

no ale są tacy xD
najlepiej jak się wychowawca kumpluje albo jest sąsiadem jednej z mam <3
to jest dosłownie przeglądanie katalogu pandory

Wcale nie przeczę. Gnidy znajdują się wszędzie. Jednak krzywdzące jest robienie z ewenementów normy.

Więc albo ja żyję w innej rzeczywistości (może dlatego, że nigdy się z wymuszaniem prezentów nie zetknęłam) albo Pani Olga przesadziła.

---------- Dopisano o 02:14 ---------- Poprzedni post napisano o 02:07 ----------

Napisane przez drabineczka

nie znasz matek mijanou.
nie iwesz nawet jak potrafią żreć się jak psy. JAK TO NIE KUPIMY PANI JOLCE, MIKROFALÓWKI... AŻ TAK ŻAŁUJECIE DZIECIOM NA EDUKACJE? NO LUDZIE.

Fakt, od tej strony nie znam. Ale strasznie głupie podejście. Mam tylko nadzieję, że to nie jest reguła. Szczerą nadzieję.

[201604130936]

Jestem Mija plus minus w twoim wieku no i u mnie prezenty byly. Hm. W sumie tylko w klasach 1-3, ale jednak. Np na koniec 3 klasy podstawowej kobieta dostała elektryczna maszynke do miesa XD. I byla to u mnie w szkole "normalna" praktyka.

[Mijanou]

Napisane przez harleyka

Jestem Mija plus minus w twoim wieku no i u mnie prezenty byly. Hm. W sumie tylko w klasach 1-3, ale jednak. Np na koniec 3 klasy podstawowej kobieta dostała elektryczna maszynke do miesa XD. I byla to u mnie w szkole "normalna" praktyka.

Łoborze,
gdybym była nauczycielem i dostała od uczniów maszynkę do mięsa w ramach prezentu pożegnalnego, to bym się nad sobą zastanowiła
Prezent kojarzy mi się z utworem Pink Floyd z płyty The Wall

[201604130936]

Napisane przez Mijanou

Łoborze,
gdybym była nauczycielem i dostała od uczniów maszynkę do mięsa w ramach prezentu pożegnalnego, to bym się nad sobą zastanowiła
Prezent kojarzy mi się z utworem Pink Floyd z płyty The Wall

Ale prezent oczywiście bo konsultacjach z mamusiami-psiapsiami. Sama se to wybrała xd

[zakonna]

U nas, jak kończy klasa szósta, to przeważnie wychowawca coś dostaje. Można mówić żeby nie kupowali, ale to jak rzucanie grochem o ścianę. Szczególnie, że jakieś 90 procent to nietrafione w gust obdarowanego.

[agajewa]

U mnie w szkole też były kwiaty i prezenty, ale raczej w podstawówce (lata 90-te). W liceum symboliczne kwiatki, czy zrzucaliśmy się klasowo na różę dla nauczyciela każdego. Chyba kupiliśmy jakiś prezent wychowawcy na zakończenie liceum, ae nawet nie pamiętam co Też czytałam ten artykuł i trochę mnie to przeraża - w sensie takie praktyki w żłobku.

[201605041146]

Gdy moja siostra chodzila do podstawowki, jej wychowawczyni od klasy 1do 6 co roku na zakończenie roku zyczyla sobie cos konkretnego:/a to czajnik elektryczny, a to pościel, a to reczniki itp. Chore...no ale trojka klasowa mamus latały jak potuczone i zbieraly co do grosza od wszystkich dzieci :/

[Mijanou]

Napisane przez harleyka

Ale prezent oczywiście bo konsultacjach z mamusiami-psiapsiami. Sama se to wybrała xd

No to rzeczywiście jakaś dziwna kobieta była.
No kurczę, rozumiem: włożyć bransoletkę, którą dostałam od klasy i z przyjemnością przypomnieć sobie o ofiarodawcach. Ale jakie wspomnienia nasunęłyby mi się przy mieleniu mięcha?

[Lottie69]

U mnie taka chora praktyka była w podstawówce i gimnazjum, częściowo były winne matki-skarbniczki. Były chyba drogie pióra i masa kwiatów. Żadna z nauczycielek na to nie zasługiwała, wszystkie nie miały problemu podnosić zachowania dzieciom, których matki przychodziły na ploty.
W liceum rodzice już nie mieli żadnego wpływu i w mojej klasie był jedynie bukiet do pokoju nauczycielskiego.
Nie zapominajmy, że ci ludzie wykonują tylko pracę, często wątpliwej jakości, za którą im płacą. Dobrych nauczycieli przez cały swój tok nauczania spotkałam... Dwóch. Tylko ci dwoje byli prawdziwymi nauczycielami, którzy znali swój przedmiot i umieli go dobrze wyłożyć (pozdrawiam panią B od geografii, która cały swój przedmiot miała w zeszycie i nadal podawała materiał z błędami).
Uważam, że wystarczą podziękowania ustne, a jeśli jest to nauczyciel prawdziwie pomocny to skromny prezent pamiątkowy, nie biżuteria i drogie sprzęty.

[201604130936]

Napisane przez Mijanou

No to rzeczywiście jakaś dziwna kobieta była.
No kurczę, rozumiem: włożyć bransoletkę, którą dostałam od klasy i z przyjemnością przypomnieć sobie o ofiarodawcach. Ale jakie wspomnienia nasunęłyby mi się przy mieleniu mięcha?

No bo tak jak ktoś pisał u góry, prezent mial być praktyczny. Mikrofale chyba tez dostała, któregoś roku.

[skazana_na_bluesa]

i tak można sobie skompletować cały sprzęt do domu

u mnie w szkole nie było przesady. na zakończenie podstawówki, gimnazjum i liceum były jakieś "większe" prezenty dla wychowawców, ale bez wybierania przez nauczycielkę giftu. z tego co pamiętam, była to biżuteria czy zestaw pióro+długopis z parkera plus kwiaty.

[201607211025]

Moja wychowawczyni w liceum była tragiczną osobą i na zakończenie mieliśmy jej kupić tylko kwiatów, no ale, że wstyd, bo każdy daje wypasione prezenty, to każdy musiał się złożyć po 30 zł, co dało sumę 750zł. Dla mnie to przegięcie było.

[tiaara]

moja córka teraz kończyła 3 klasę. co roku na zakończenie panie dostawały od dzieci symbolicznie po kwiatku czy czekoladkach. w tym roku bo to i nauczycielki ostatni rok klasę uczyły( szkoła integracyjna dwie nauczycielki w klasie) panie ponieważ lubią biżuterię dostały po talonie do Apartu. nie chcieliśmy wybierać sami, woleliśmy aby wybrały sobie same co chcą. składka klasowa po 30 zł ale każdy nauczyciel dostał drobny upominek no i panie. tych nauczycieli w naszym przypadku jest trochę - dwoje od angielskiego, religia, basen, czworo nauczycieli prowadzących rewalidację oraz dwie panie od zajęć edukacyjnych. a ponieważ cała kadra się zmienia więc uważaliśmy że każdy coś powinien dostać.

Jednak w żadnym momencie nie usłyszeliśmy, że ktoś coś powinien dostać, prezenty to była nasza decyzja a każdy nauczyciel ze skrępowanie przyjmował upominek: bo nie trzeba, bo klasa świetna i że to przyjemność taką uczyć. ale powiem szczerze że my to chyba trafiliśmy do fajnej placówki bo rzeczywiście jak niekiedy słyszę o innych szkołach gdzie składki dochodzą do 50 zł na wychowawcę ( czyli co prezent za 1000 zł )to mi krew mrozi w żyłach. że wykładowca na egzaminie zażyczył sobie cateringu - obiad, herbata, kawa, ciasto i taksówki do domu oraz upominku to coś mi tu nie gra.

[Mijanou]

W takim razie przyznam, ze chyba żyję w rzeczywistości alternatywnej. Składki po 30/50 zł pod przymusem? Prezenty na zamówienie, bo ktoś sobie zyczy mikroweli? Catering podczas egzaminu? Przyznam szczerze- nigdy się z tym nie spotkałam. I jako uczennica i jako student.

Owszem, po obronie mamy zamiar zaprosić promotora na obiad do restauracji, ale dlatego, że sami chcemy. Facet naprawdę bardzo wnikliwie czytał rozdział po rozdziale, doradzał, wnosił swoje uwagi a seminaria traktował poważnie, z szacunkiem dla pracy i czasu ludzi.

Naprawdę mam nadzieję, że przypadki, które opisujecie to ewenementy.

[CDN2015]

W Barcelonie dzieciaki ze szkółki zapraszały nauczycieli do np.Matsuri- ekskluzywna restauracja. Bankiet dla nauczycieli na koniec roku.Mój kolega dostał wino z 1936 roku.

[tiaara]

w naszym przypadku składki nie były " pod przymusem" - sami jako rodzice doszliśmy do wniosku że lepiej będzie jeśli zrobimy składkę po 30 zł i kupimy jeden fajniejszy prezent niż sami każdy dla każdego nauczyciela. gdybym chciała nawet po najniższej linii oporu zakupić prezenty dla 8 nauczycieli to wyszłoby mnie o wiele drożej

[skazana_na_bluesa]

"iść po linii najmniejszego oporu" się mówi.

[magrat16]

Ja jestem w stanie częściowo uwierzyć w artykuł. Naszej wychowawczyni musieliśmy kupować prezenty nie tylko na zakończenie roku i dzień nauczyciela, ale też na IMIENINY... Pamiętam,że raz zażyczyła sobie srebrnej biżuterii... Lata 90te

[201604181004]

http://wyborcza.pl/1,75478,18260553,...azeta_Wyborcza

[201607111040]

U mnie kupilismy prezent wychowawczyni bo sie hajtala Ale my sami chcielismy i babka az sie wzruszyla, ale to spoko kobieta byla. Za to moj brat mial taka france wychowawczynia ze jej na dzien nauczyciela zamiast "zwyklych" kwiatow kupili chryzantemy