Imprezy integracyjne z partnerem czy bez?

[f284c48a05423b409a451c4db0eed2c1276616e1_6008c4288f43f]

[1=f8c2d375a73595a7890227c bb2d3acee309191de_62181c3 c5fcdf;87235020]
Wątpię. Po prostu jak tak wszyscy mówią w pracy to ci zostaje [/QUOTE]

No ale ktoś zaczął tak mówić, bo brzmiało mądrze i nowocześnie, a że się przyjęło to inna sprawa (w końcu trzeba krakać jak inni).

---------- Dopisano o 22:09 ---------- Poprzedni post napisano o 22:08 ----------

Napisane przez amillia

Raczej bym obstawiała, że tak to właśnie było nazwane przez firmę i tak to zapamiętała/napisała. Ot praca w korpo, są teamy, workshopy, couche, orientation, meetingi, blabla. Jak się za dużo w tym siedzi to się tym przesiąka, zresztą już normalnie do polskiej mowy weszły deadline i openspace, kwestia czasu jak wejdą i inne

Jasne. Mnie to trochę boli/śmieszy, bo mamy piękny język, a tu się paskudne określenia promuje

[Azhaar]

Pracowałam w korpo, gdzie były duże imprezy na kilkaset osób jak i w mniejszej, gdzie wychodziło się na piwo w parę, kilkanaście osób i pierwsze słyszę o przychodzeniu z osobą towarzyszącą

Nie ogarniam co to miałoby na celu, bo:

- nie czuję potrzeby poznawania małżonków / partnerów kolegów z pracy, bo co mnie oni obchodzą? I chyba nikt z kolegów z pracy nie ma potrzeby przyprowadzania i chwalenia się swoim partnerem.

- nie czuję również potrzeby poznawania współpracowników partnera na jego imprezach, bo również - co oni mnie obchodzą? No chyba, że partner pracowałby w interesującej mnie branży albo skądś wczesniej znałabym tych ludzi, ale generalnie mam lepsze zajęcia niż chodzenie na cudze imprezy firmowe.

[triss_k]

Imprezy integracyjne to część pracy i kultury biznesowej firmy, często załatwia się tam różne sprawy, dogaduje np. z szefami czy partnerami biznesowymi, dużo rozmawia o pracy i wymienia doświadczenia dotyczące PRACY. Ponieważ do PRACY nie chodzę z partnerem, to na imprezy integracyjne też nie zamierzam.



Jakiekolwiek smęcenie faceta na ten temat byłoby moim zdaniem śmieszne i dziecinne.

[Tashira]

Pracuję juz w 3ciej korpo z kolei. Niestety nie mam dobrej opinii o tego typu imprezach i wolałabym by odbywały się z partnerami mimo ze sama w związku nie jestem.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[dobevey]

A dlaczego masz słaba opinie? Co to konkretnie znaczy?

[Amarai]

jak impreza jest z +1 to zabralabym partnera/oczekiwala, ze partner zabierze mnie

jesli jest wylacznie dla pracownikow, to poszlabym sama/zyczylabym partnerowi dobrej zabawy

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Glodomorek]

Napisane przez dobevey

Co sądzicie na temat imprez integracyjnych, na których wstępu nie ma osoba towarzysząca?
Nie chodzi mi oczywiście o jakieś wyjścia do baru na piwo czy jakiś klub z teamem czy innymi znajomymi z pracy, ale takie duże imprezy/przyjęcia korporacyjne dla wszystkich pracowników bardzo licznej firmy. Moja firma organizuje takie właśnie przyjęcie w dużej sali, ale nie można zabrać partnerów. A mój partner trochę kręci nosem, że chcę się wybrać na taką imprezkę bez niego i chyba oczekuje, że z niej zrezygnuję. A co Wy o tym myślicie?
Bylibyście bardziej za tym, aby tego typu imprezę odpuścić czy pójść, bo to w końcu impreza z pracy?

U mnie w firmie są takie imprezy. Raz w roku ogólnofirmowa, raz w roku tylko dla naszego działu. Chodzę normalnie. To zwykła impreza, tyle że zamknięta. Nic się złego tam nie dzieje, bawimy się, jest muzyka, jedzenie. Jak ktoś przesadzi z alkoholem to zazwyczaj dość szybko przez kolegów jest pakowany w taksówkę i wysyłany do domu. Ja chodzę sama, mąż na swoją firmową imprezę chodzi sam. Razem idziemy na spotkania z naszymi znajomymi. Imprezy są dobrowolne, idzie ten kto ma czas i ochotę.

---------- Dopisano o 08:46 ---------- Poprzedni post napisano o 08:39 ----------

Napisane przez dobevey

Nie wiem... Chłopak powiedział, że bary, piwka, czy siedzenie nad jeziorem to co innego niż duża impreza z tańcami.
(...)
Mi jakoś baaaardzo nie zależy na tym żeby tam iść, bo po paru godzinach zaczynam się nudzić albo jestem zmęczona i najchętniej wróciłabym do domu

A czym się różni? Dla mnie to jeziorko byłoby bardziej podejrzane I jaki jest problem by iść na te kilka godzin i wrócić jak zaczniesz się nudzić? U mnie są osoby, które przychodzą na godzinę czy dwie, bo na tyle mają ochotę. Pogadają, wypiją jedno piwo i idą zająć się swoim życiem. Nikomu to nie przeszkadza.

[pempek]

[1=f284c48a05423b409a451c4 db0eed2c1276616e1_6008c42 88f43f;87235055]No ale ktoś zaczął tak mówić, bo brzmiało mądrze i nowocześnie, a że się przyjęło to inna sprawa (w końcu trzeba krakać jak inni).

---------- Dopisano o 22:09 ---------- Poprzedni post napisano o 22:08 ----------





Jasne. Mnie to trochę boli/śmieszy, bo mamy piękny język, a tu się paskudne określenia promuje [/QUOTE]


Korporacje zazwyczaj są międzynarodowe i używasz słów po angielsku ponieważ jest to powszechnie używane przez wszystkich niezależnie od narodowości, nie wydaje mi się, ze zaczęto używać angielskich słów bo brzmiały nowocześnie..





Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Limonka2738]

[1=f284c48a05423b409a451c4 db0eed2c1276616e1_6008c42 88f43f;87233618]To że sobie narzucisz klatkę sama na siebie nie oznacza, że jest to zdrowe. Sam byłem w takim związku "klatce", doskonale rozumiem o co Ci chodzi, też się tak tłumaczyłem i wydawało mi się, że jest spoko.[/QUOTE]Dokładnie.

To, że dobrowolnie zgadzasz się na toksyczne podejście partnera nie znaczy, że to jest spoko.

Jeśli pozwolę partnerowi mnie bić i twierdzę, że to z miłości i mi się to naprawdę podoba, to już danie mi z prawego sierpowego nie jest toksyczne?

Oczywiście nie przyrównuję tych dwóch przypadków (bo nie wiem, czy uważam takie ustalenie za toksyczne), chodzi mi o przekaz, że jak coś jest toksyczne, to jest, niezależnie od tego, że się zgodziłam.

Ale na pewno wszelkie ustalenia "partner mi zabrania" uważam za toksyczne.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 16:14 ---------- Poprzedni post napisano o 16:12 ----------

Napisane przez feelin_soo_me

Kiedys mialam z tym problem i teraz z perspektywy czasu widze ze durna bylam Obecnie sie przyzwyczailam i sama na takowe tez chodze z mojej firmy.

Nie chce zakladac nowego watku, ale mam szybkie pytanie. Mialybyscie problem z tym, ze partner (narzeczony) chce jechac do Pragi na urodziny dobrej kolezanki? Wyjazd grupa, nie znam ich, on za bardzo tez nie. Ja nie jestem zaproszona, bo kolezanka mnie nie lubi. Stanowczo sie sprzeciwilam. Skoro laska ma ze mna problem a wiem ze ma (spotkalysmy sie tylko raz w zyciu), bo kiedys mu to powiedziala (przez co tez rozluznili kontakty) to nie chce zeby jechal... Awantura wczoraj ze hoho...

Nie. Nie miałabym problemu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 16:18 ---------- Poprzedni post napisano o 16:14 ----------

[1=f284c48a05423b409a451c4 db0eed2c1276616e1_6008c42 88f43f;87234991]Bo ludziom się wydaje, że brzmią profesjonalnie gdy wtłaczają na chama zagraniczne określenia do polskich zdań. Wychodzi karykatura, ale co zrobisz.[/QUOTE]Lol. Albo po prostu tak mówi całe otoczenie i się przyzwyczajasz.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 16:20 ---------- Poprzedni post napisano o 16:18 ----------

[1=f284c48a05423b409a451c4 db0eed2c1276616e1_6008c42 88f43f;87235055]No ale ktoś zaczął tak mówić, bo brzmiało mądrze i nowocześnie, a że się przyjęło to inna sprawa (w końcu trzeba krakać jak inni).[/QUOTE]

Możesz mówić, co chcesz.

Ale "dedlajn" i "na asapie" są po prostu szybsze do wypowiedzenia niż "ostateczny termin oddania projektu" i "zrób to najszybciej jak to tylko możliwe". I z tym nie wygrasz.

[Wenress]

Dla mnie to jasne, że impreza integracyjna jest dla ludzi z firmy, bez partnerów. Nie miałam problemu z TŻ w tej kwestii, byliśmy kilka razy osobno.
Z drugiej strony trochę widziałam jakie żenady ludzie odpierniczają na takich imprezach, najczęściej to były osoby które miały żonę/męża i dzieci.... brrr. Teraz ufam partnerowi ale nie wiem czy jak będziemy po 40 to nie najdzie nas na drugą młodość i nie zaczniemy flirtować z kimkolwiek kto się do nas uśmiechnie i stoi najbliżej xd oby nie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[daisydoo]

Dla mnie kwestionowanie jakichkolwiek ustaleń w CUDZYM związku i wielce przemądrzałe wypowiadanie się o nich jest śmieszne. Ludzie mogą ustalić sobie wszystko i dopóki im to pasuje, to myślę, że jest to super. Problem się pojawia dopiero wtedy, gdy ktoś robi coś wbrew sobie i jest naprawdę nieszczęśliwy - to tutaj widzę podłoże toksyczności a nie w tym, że dziewczyna i facet np. nie wychodzą osobno na imprezy.

Dla mnie wszelkie imprezy integracyjne to żart i nie zgodzę się nigdy na to, żeby w nich uczestniczyć. Mogę sobie sama wybierać z kim chcę pić i się spotykać w czasie wolnym i nie dam sobie tego narzucać. A czas na poznanie współpracowników, to jest w czasie wspólnej pracy, a nie na weekendzie w Bieszczadach czy na popijawie w klubie. Teraz generalnie panuje ciekawe idea integrowania się na siłę, zmuszania pracowników do uczestniczenia w takich marnych imprezach i jeszcze wielkiego oburzenia, jak ktoś nie chce przyjść.

Znosić ludzi, których nie lubię muszę w czasie pracy, bo nie mam na to wpływu. Na pewno nie zamierzam poświęcać czasu wolnego na integrowanie się z kimkolwiek. Z kim się polubię, z tym i tak się umówię po pracy. Z mojego wyboru.

[f8c2d375a73595a7890227cbb2d3acee309191de_62181c3c5fcdf]

Napisane przez daisydoo

Dla mnie kwestionowanie jakichkolwiek ustaleń w CUDZYM związku i wielce przemądrzałe wypowiadanie się o nich jest śmieszne. Ludzie mogą ustalić sobie wszystko i dopóki im to pasuje, to myślę, że jest to super. Problem się pojawia dopiero wtedy, gdy ktoś robi coś wbrew sobie i jest naprawdę nieszczęśliwy - to tutaj widzę podłoże toksyczności a nie w tym, że dziewczyna i facet np. nie wychodzą osobno na imprezy.

Dla mnie wszelkie imprezy integracyjne to żart i nie zgodzę się nigdy na to, żeby w nich uczestniczyć. Mogę sobie sama wybierać z kim chcę pić i się spotykać w czasie wolnym i nie dam sobie tego narzucać. A czas na poznanie współpracowników, to jest w czasie wspólnej pracy, a nie na weekendzie w Bieszczadach czy na popijawie w klubie. Teraz generalnie panuje ciekawe idea integrowania się na siłę, zmuszania pracowników do uczestniczenia w takich marnych imprezach i jeszcze wielkiego oburzenia, jak ktoś nie chce przyjść.

Znosić ludzi, których nie lubię muszę w czasie pracy, bo nie mam na to wpływu. Na pewno nie zamierzam poświęcać czasu wolnego na integrowanie się z kimkolwiek. Z kim się polubię, z tym i tak się umówię po pracy. Z mojego wyboru.

Z ciekawości, gdzie pracujesz?

[Dwight_Schrute]

Napisane przez daisydoo

Dla mnie kwestionowanie jakichkolwiek ustaleń w CUDZYM związku i wielce przemądrzałe wypowiadanie się o nich jest śmieszne. Ludzie mogą ustalić sobie wszystko i dopóki im to pasuje, to myślę, że jest to super. Problem się pojawia dopiero wtedy, gdy ktoś robi coś wbrew sobie i jest naprawdę nieszczęśliwy - to tutaj widzę podłoże toksyczności a nie w tym, że dziewczyna i facet np. nie wychodzą osobno na imprezy.

Dla mnie wszelkie imprezy integracyjne to żart i nie zgodzę się nigdy na to, żeby w nich uczestniczyć. Mogę sobie sama wybierać z kim chcę pić i się spotykać w czasie wolnym i nie dam sobie tego narzucać. A czas na poznanie współpracowników, to jest w czasie wspólnej pracy, a nie na weekendzie w Bieszczadach czy na popijawie w klubie. Teraz generalnie panuje ciekawe idea integrowania się na siłę, zmuszania pracowników do uczestniczenia w takich marnych imprezach i jeszcze wielkiego oburzenia, jak ktoś nie chce przyjść.

Znosić ludzi, których nie lubię muszę w czasie pracy, bo nie mam na to wpływu. Na pewno nie zamierzam poświęcać czasu wolnego na integrowanie się z kimkolwiek. Z kim się polubię, z tym i tak się umówię po pracy. Z mojego wyboru.

Po to się zakłada temat żeby jakąś kwestię przedyskutować. Przemądrzale czy nie.
Zgadzam się, że imprezy integracyjne to robienie atmosfery na siłę. Znajoma pracuje w środowisku, które za sobą nie przepada i żadne imprezki integracyjne nie pomagają. Po spotkaniu koleżanki miały tylko więcej tematów do napie**** jedna na drugą. Akurat tam pracują same kobiety, więc akcji damsko-męskich nie było, ale i tak były pomysły, że może by zabrać drugą połówkę.
Poza tym nie bez przyczyny powstała durna komedyjka "Wyjazd integracyjny" w której alkohol i przypadkowy seks to normalka (nie widziałem, ale można się domyślić po zwiastunie).

[amillia]

Napisane przez daisydoo

Dla mnie kwestionowanie jakichkolwiek ustaleń w CUDZYM związku i wielce przemądrzałe wypowiadanie się o nich jest śmieszne. Ludzie mogą ustalić sobie wszystko i dopóki im to pasuje, to myślę, że jest to super. Problem się pojawia dopiero wtedy, gdy ktoś robi coś wbrew sobie i jest naprawdę nieszczęśliwy - to tutaj widzę podłoże toksyczności a nie w tym, że dziewczyna i facet np. nie wychodzą osobno na imprezy.

Dla mnie wszelkie imprezy integracyjne to żart i nie zgodzę się nigdy na to, żeby w nich uczestniczyć. Mogę sobie sama wybierać z kim chcę pić i się spotykać w czasie wolnym i nie dam sobie tego narzucać. A czas na poznanie współpracowników, to jest w czasie wspólnej pracy, a nie na weekendzie w Bieszczadach czy na popijawie w klubie. Teraz generalnie panuje ciekawe idea integrowania się na siłę, zmuszania pracowników do uczestniczenia w takich marnych imprezach i jeszcze wielkiego oburzenia, jak ktoś nie chce przyjść.

Znosić ludzi, których nie lubię muszę w czasie pracy, bo nie mam na to wpływu. Na pewno nie zamierzam poświęcać czasu wolnego na integrowanie się z kimkolwiek. Z kim się polubię, z tym i tak się umówię po pracy. Z mojego wyboru.

Toksyczność jest tam, gdzie na pytanie czy idziesz na imprezę odpowiadasz "nie mogę" zamiast "nie mam ochoty".

Też nie lubię takich imprez, ale z perspektywy czasu widzę jednak, że sporo mi dały w rozwoju kariery, więc czasem warto się przemęczyć. Jak ktoś wybitnie nie lubi to przymusu nie ma, ale często sam sobie szkodzi, co jest tym bardziej przykre jeśli robi to na rozkaz partnera.

[daisydoo]

Napisane przez amillia

Toksyczność jest tam, gdzie na pytanie czy idziesz na imprezę odpowiadasz "nie mogę" zamiast "nie mam ochoty".

Też nie lubię takich imprez, ale z perspektywy czasu widzę jednak, że sporo mi dały w rozwoju kariery, więc czasem warto się przemęczyć. Jak ktoś wybitnie nie lubi to przymusu nie ma, ale często sam sobie szkodzi, co jest tym bardziej przykre jeśli robi to na rozkaz partnera.

Ogólnie toksyczność, to ciężki temat, bo każdy go interpretuje jak chce. Dla mnie podstawowy wyznacznik, to odpowiedź na pytanie czemu ktoś czegoś nie robi. Bo jeśli robi to dla kompromisu czy z własnej woli - fajnie. Ale jeśli ktoś czegoś nie robi, bo ,,nie może" i jeszcze dość jasno to komunikuje, to dla mnie coś jest nie tak. W ogóle nie rozumiem po co ktoś się zgadza na taką ,,toksyczność", skoro mu to nie pasuje i czuje się nieszczęśliwy. Gdzie w tym sens? Skoro doprowadza go to do złego stanu, to może nie powinien z tego rezygnować.
Dla mnie to chore. Jesteśmy dorośli. Albo chcemy coś zmienić/poświęcić dla drugiej osoby(ewentualnie mamy identyczne poglądy), jeśli ona tego oczekuje i robimy to, bo czujemy, że to dobry wybór. Albo się żegnamy, rozstajemy i idziemy dalej.
Najbardziej nie szanuję osób, które np. czegoś nie robią, ,,bo partner się czepia", jednocześnie chodzą, narzekają na niego i tkwią w takiej relacji. Takie żebranie o atencje -,,jaki jestem biedny".

---------- Dopisano o 11:37 ---------- Poprzedni post napisano o 11:36 ----------

[1=f8c2d375a73595a7890227c bb2d3acee309191de_62181c3 c5fcdf;87244516]Z ciekawości, gdzie pracujesz? [/QUOTE]

w średniej wielkości korpo prawniczym

[natalia_t]

Jakby mój facet zaczął kręcić nosem, że wychodzę do ludzi bez niego, po prostu uznałabym, że mi nie ufa, uważa, że mogłabym zrobić coś głupiego i bym się zastanowiła nad tym, za jakiego człowieka i za jaką partnerkę mnie uważa.

[Dwight_Schrute]

Napisane przez natalia_t

Jakby mój facet zaczął kręcić nosem, że wychodzę do ludzi bez niego, po prostu uznałabym, że mi nie ufa, uważa, że mogłabym zrobić coś głupiego i bym się zastanowiła nad tym, za jakiego człowieka i za jaką partnerkę mnie uważa.

Wy tak wszystkie z tym zaufaniem, a potem się okazuje, że najczęściej się chorobami wenerycznymi zaraża od osób, którym się ufa.
Zaufanie, bla bla bla... Jakbym się wczoraj urodził, to bym nie zauważał podwójnych standardów jakie się stosuje w kwestii zaufania. Nie zliczę ile razy słyszałem, że facetom nie można ufać, że nie zdradzą, ale kobietom już tak. "Pies na baby" itp. Na dodatek argumentację kobiet, że to dlatego, że ich misio taki atrakcyjny i zue baby na niego lecą. To ciekawe, że istnieją zue baby, które lecą na misiów i kuszą, ale żadna z nich nie jest tą, której jej partner nie może ufać.

[natalia_t]

Napisane przez Dwight_Schrute

Wy tak wszystkie z tym zaufaniem, a potem się okazuje, że najczęściej się chorobami wenerycznymi zaraża od osób, którym się ufa.
Zaufanie, bla bla bla... Jakbym się wczoraj urodził, to bym nie zauważał podwójnych standardów jakie się stosuje w kwestii zaufania. Nie zliczę ile razy słyszałem, że facetom nie można ufać, że nie zdradzą, ale kobietom już tak. "Pies na baby" itp. Na dodatek argumentację kobiet, że to dlatego, że ich misio taki atrakcyjny i zue baby na niego lecą. To ciekawe, że istnieją zue baby, które lecą na misiów i kuszą, ale żadna z nich nie jest tą, której jej partner nie może ufać.

No ja tam nie uważam swojego partnera za bezrozumnego debila, który poleci na każdą, co się koło niego zakręci. Gdybym miała go za kogoś takiego to bym z nim nie była.

[Dwight_Schrute]

Napisane przez natalia_t

No ja tam nie uważam swojego partnera za bezrozumnego debila, który poleci na każdą, co się koło niego zakręci. Gdybym miała go za kogoś takiego to bym z nim nie była.

Ale ja tego nie zmyśliłem na potrzeby wątku. Słyszałem to na własne uszy...
Ok. Nie mówię, że każda kobieta ma takie podejście. Twierdzę, że duża część ma takie myślenie.

[natalia_t]

Napisane przez Dwight_Schrute

Ale ja tego nie zmyśliłem na potrzeby wątku. Słyszałem to na własne uszy...
Ok. Nie mówię, że każda kobieta ma takie podejście. Twierdzę, że duża część ma takie myślenie.

Być może. Według mnie nie świadczy to najlepiej o takich osobach. I jeśli aż tak nie wierzą facetom, to może niech sobie poszukają godnej im partnerki?

[elvegirl]

Napisane przez Dwight_Schrute

Na dodatek argumentację kobiet, że to dlatego, że ich misio taki atrakcyjny i zue baby na niego lecą.

Niby się wczoraj nie urodziłeś, a jednak piszesz coś takiego na forum, na którym równo się jedzie po tych, którzy piszą że zdradzie jest winna kochanka/kochanek

[Dwight_Schrute]

Napisane przez natalia_t

Być może. Według mnie nie świadczy to najlepiej o takich osobach. I jeśli aż tak nie wierzą facetom, to może niech sobie poszukają godnej im partnerki?

Wydaje mi się, że raczej nie ufają innym kobietom. Dlatego ja też nie ufam kobietom. W końcu kobieta zna najlepiej kobiecą naturę. Z resztą patrz na mój podpis.

[elvegirl]

Napisane przez daisydoo

Bo jeśli robi to dla kompromisu czy z własnej woli - fajnie.

Kompromis to też dość śliska sprawa, bo bardzo często jest on rozumiany jako "ja ustąpię w imię walki o związek, bo partner/ka tak chce" Także tutaj trzeba uważać.

[Dwight_Schrute]

Napisane przez elvegirl

Niby się wczoraj nie urodziłeś, a jednak piszesz coś takiego na forum, na którym równo się jedzie po tych, którzy piszą że zdradzie jest winna kochanka/kochanek

Co mnie to obchodzi? Ja jestem z tych po których też jechano za tą opinię. Ma mnie to jakoś deprymować?

[goldennight]

Napisane przez elvegirl

Niby się wczoraj nie urodziłeś, a jednak piszesz coś takiego na forum, na którym równo się jedzie po tych, którzy piszą że zdradzie jest winna kochanka/kochanek

Bo kochanek/kochanka są winni też mam nerwice jak się ich próbuje wybielać.

[f8c2d375a73595a7890227cbb2d3acee309191de_62181c3c5fcdf]

Napisane przez goldennight

Bo kochanek/kochanka są winni też mam nerwice jak się ich próbuje wybielać.

Winni czego? Opętania i zgwałcenia bezbronnego misia, bądź misi?

[dobevey]

[1=f8c2d375a73595a7890227c bb2d3acee309191de_62181c3 c5fcdf;87246354]Winni czego? Opętania i zgwałcenia bezbronnego misia, bądź misi? [/QUOTE]

przecież nikt nie napisał, że BEZBRONNEGO, tylko, że są TEŻ winni.

[goldennight]

Napisane przez dobevey

przecież nikt nie napisał, że BEZBRONNEGO, tylko, że są TEŻ winni.

Jak facet lub kobieta śpią z osobą, która ma rodzinę z pełną świadomością tego to jak najbardziej przyczyniają się do krzywdy innych.no sorry.

Ja bym takiej kudły wydarła z głowy jak bym wpadała w nerwy.Wątek jedna nie o tym.

[dobevey]

Napisane przez goldennight

Jak facet lub kobieta śpią z osobą, która ma rodzinę z pełną świadomością tego to jak najbardziej przyczyniają się do krzywdy innych.no sorry.

Ja bym takiej kudły wydarła z głowy jak bym wpadała w nerwy.Wątek jedna nie o tym.

no ja się z Tobą zgadzam akurat

[elvegirl]

Napisane przez Dwight_Schrute

Co mnie to obchodzi? Ja jestem z tych po których też jechano za tą opinię. Ma mnie to jakoś deprymować?

No generalnie to Cię to powinno obchodzić, że Twoja tu postawiona teza nijak się ma do ogólnie panującego trendu w wypowiedziach na tym forum

Napisane przez goldennight

Ja bym takiej kudły wydarła z głowy jak bym wpadała w nerwy.

Ja nie widzę sensu ani potrzeby. Ale fakt, wątek nie o tym