Zaproszenie bez chłopaka

[AuroraCoriolis]

Napisane przez Mimiko

Wybrałabym opcję numer 3. Nie wiem skąd ta pewność, że organizatorzy przyjęcia nie liczą się z finansami. Ktoś wyżej słusznie napisał, że komunia to nie wesele, żeby z osobami towarzyszącymi zapraszać. Przeżyjesz bez chłopaka to jedno popołudnie.

tez tak mysle-komunia to nie wesele, raczej nie ma tam tancow,tylko rodzinny obiad, nie przezywalabym tego,chyba ze okaze sie,ze jedyna dostaals takie zaproszenie ale jakos watpie

[Misia452]

A dla mnie problem autorki to rozstrząsanie go.wna na atomy

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[motyla]

Autorko, nie wiem, jakie macie relacje w rodzinie, ale moja jest na tyle ze sobą zgrana, że nie miałabym żadnego problemu w zadzwonieniu i zapytaniu, czy mogę przyjść z facetem, to byłby wręcz naturalny odruch w moim przypadku. pod warunkiem oczywiście, że byłabym w poważnym związku, a impreza nie byłaby jakaś kameralna.

[Misia452]

Napisane przez motyla

Autorko, nie wiem, jakie macie relacje w rodzinie, ale moja jest na tyle ze sobą zgrana, że nie miałabym żadnego problemu w zadzwonieniu i zapytaniu, czy mogę przyjść z facetem, to byłby wręcz naturalny odruch w moim przypadku. pod warunkiem oczywiście, że byłabym w poważnym związku, a impreza nie byłaby jakaś kameralna.

A po co kombinować? Dostałaś zaproszenie sama to idź sama albo nie idź wcale i nie rób problemu. Ludzie na siłę szukają dziury w całym

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[motyla]

Napisane przez Misia452

A po co kombinować? Dostałaś zaproszenie sama to idź sama albo nie idź wcale i nie rób problemu. Ludzie na siłę szukają dziury w całym

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

po co kombinować? bo mam taki kaprys. a mój kaprys jest dla mnie ważniejszy od kaprysów innych osób (nawet tych z rodziny). takie mamy już relacje w rodzinie, że nikt by się nie obraził o takie pytanie. zależnie od odpowiedzi poszłabym sama lub z facetem. zadanie pytania nic przecież nie kosztuje. jeśli nie rozumiesz, że dla kogoś ani dla jego rodziny takie pytanie nie jest kombinowaniem, tylko najzwyczajniejszą rzeczą na świecie, to nie jest to mój problem.

[Misia452]

Napisane przez motyla

po co kombinować? bo mam taki kaprys. a mój kaprys jest dla mnie ważniejszy od kaprysów innych osób (nawet tych z rodziny). takie mamy już relacje w rodzinie, że nikt by się nie obraził o takie pytanie. zależnie od odpowiedzi poszłabym sama lub z facetem. zadanie pytania nic przecież nie kosztuje. jeśli nie rozumiesz, że dla kogoś ani dla jego rodziny takie pytanie nie jest kombinowaniem, tylko najzwyczajniejszą rzeczą na świecie, to nie jest to mój problem.

No ok mi by było wstyd robić z tego taki problem i dzwonic, pytac itd komunia to jest impreza dziecka, a swoje kaprysy bym odpuściła w takiej sytuacji, bo nie jestem pępkiem świata

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[motyla]

Napisane przez Misia452

No ok mi by było wstyd robić z tego taki problem i dzwonic, pytac itd komunia to jest impreza dziecka, a swoje kaprysy bym odpuściła w takiej sytuacji, bo nie jestem pępkiem świata

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

rozumiem

[farmaceutka88]

To tylko komunia a nie balanga disco do białego rana. Zreszta dobrze Wam zrobi jak sie troche odessiecie od siebie na pare godzin, na komuniach zwykle sie siedzi przy stole i je. Ok nawet zalozmy ze zadzwonisz do organizatorow i co uslyszysz: nie stac nas na wiecej? to impreza rodzinna? to w ogole masz chlopaka? my go nie znamy? dla nas to obca osoba? Uspokoj sie, posiedz, pojedz, pogadaj i pojdz.

[black_elderflower]

Napisane przez Hultaj

Tylko dlaczego w ogóle zastanawiać się nad powagą czyjegoś związku. Wystarczy zapytać zapraszaną osobę o której wiesz że nie jest zadeklarowanym singlem z wyboru jaką opcję preferuje, niepowazne jest zastanawiac się czy Irena z Marianem sa poważnym związkiem czy nie bo wspólnie kupują proszek do prania.

Wg logiki tego wątku mąz z którym jesteś w separacji dostaje zaproszenie ''bo to mąż'', a wieloletni konkubent nie bo nie dostąpił zaszczytu plakietki od ciotki Luśki że to chłop ''na powaznie''.

Oczywiście każdy zaprasza jak chce i zapraszany idzie dokładnie w takim zestawie jak chce. Jeśli mojemu facetowi by to wisiało i nawet z radością by olał niedzielny obiadek u rodzinki to bym tym bardziej nie robiła spiny, ale tu autorka zwraca uwagę na potraktowanie partnera, bo ona u niego na imprezach bywa bez zbędnych mecyi. Oraz może jej się zwyczajnie nie chcieć siedziec samej w towarzystwie widywanej sporadycznie rodziny która ją może np. nudzi i wolałaby spędzić popołudnie także z własnym chłopakiem.

Podpisuje się pod tym.

Z waszych wniosków wynika, że mąż w separacji ma większe prawo do zaproszenia niż wieloletni konkurent...

A ja się Autorce nie dziwię.
Plujecie ochoczo na nią, że roszczeniowa, że fochy, że dąsy... - a ja popieram taką postawę. Bierze pod uwagę swojego Tż'a. Zauważyła dziwną sytuację, która się wcześniej nie zdarzała bo byli zapraszani razem. Przyszła po poradę. Nie chce, aby jej Tż czuł się nie komfortowo i ja ją popieram.


Autorko, każdy ma prawo zaprosić kogo chce. Ja na Twoim miejscu oczywiście też tak samo bym zareagowała. A to, że dali zaproszenie dla Ciebie Twoim rodzicom, nie Tobie... To to jest nie poważne, a nie Twoje "roszczenia", jak tu większość twierdzi.

Jeżeli to nie jest Twoja bliska rodzina i po prostu nie masz ochoty iść na te spotkanie bez chłopaka - nie idź! Zaoszczędzisz na prezencie i spędzisz fajne popołudnie jak zechcesz. Nie ma co się spinać. Twojemu chłopakowi powinno być miło, że w bierzesz go pod uwagę, liczysz się z nim. Powodzenia

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 08:44 ---------- Poprzedni post napisano o 08:42 ----------

Napisane przez black_elderflower

Podpisuje się pod tym.

Z waszych wniosków wynika, że mąż w separacji ma większe prawo do zaproszenia niż wieloletni konkurent...

A ja się Autorce nie dziwię.
Plujecie ochoczo na nią, że roszczeniowa, że fochy, że dąsy... - a ja popieram taką postawę. Bierze pod uwagę swojego Tż'a. Zauważyła dziwną sytuację, która się wcześniej nie zdarzała bo byli zapraszani razem. Przyszła po poradę. Nie chce, aby jej Tż czuł się nie komfortowo i ja ją popieram.


Autorko, każdy ma prawo zaprosić kogo chce. Ja na Twoim miejscu oczywiście też tak samo bym zareagowała. A to, że dali zaproszenie dla Ciebie Twoim rodzicom, nie Tobie... To to jest nie poważne, a nie Twoje "roszczenia", jak tu większość twierdzi.

Jeżeli to nie jest Twoja bliska rodzina i po prostu nie masz ochoty iść na te spotkanie bez chłopaka - nie idź! Zaoszczędzisz na prezencie i spędzisz fajne popołudnie jak zechcesz. Nie ma co się spinać. Twojemu chłopakowi powinno być miło, że w bierzesz go pod uwagę, liczysz się z nim. Powodzenia

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

*miało być konkubent * - proszę mi wybaczyć autokorektę

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[linkinpaark]

Ja tam autorkę rozumiem.
Rodzina mojego TŻ mnie zawsze z nim gdzieś zaprasza, a u mnie w domu niekoniecznie funkcjonuje taki zwyczaj, mimo tego, że relacje są jak najbardziej ok. Raczej nie chodzi o to, że ktoś go nie chce, a zwyczajnie nie pomyślał.
Ja w takiej sytuacji mówię zwyczajnie, że przychodzę z partnerem, chyba że to serio takie ,,małe posiedzenie" i nie ma go sensu ciągać, bo by się zanudził.
Skoro ktoś zaprasza kogoś z mężem/żoną, to nie widzę powodu, żeby mnie miał zaprosić bez partnera z którym jest kilka lat
A jeśli miałby z tym jakiś problem, to zwyczajnie bym nie poszła.
Chyba, że na tej komunii będzie brak jakichkolwiek osób towarzyszących.
I przypominam. Mamy rok 2019. Ludzie pozostają w poważnych związkach nieformalnych. Nie można oceniać - o, oni nie mają ślubu, to ją /jego zaproszę samą...Jakie to słabe...
Swoją drogą, masz 26 lat i zapraszają cię z rodzicami. Trochę mnie to bawi, jesteś w pełni dorosłą osobą i nawet jeśli miałaś być bez os. towarzyszącej, to sama powinnaś dostać zaproszenie. Takie zaproszenia z rodzicami, to mi się kojarzą z wiekiem 10/15 lat...

[julka_25]

A mi się wydaje, że autorka z kolei traktuje brak zaproszenia dla swojego faceta jak jakąś śmiertelną obrazę majestatu. Jakby biedaczek miał iść do kącika i rzewnie płakać, bo go wykluczono z jakiegoś kręgu wtajemniczonych.
Ciekawe, czy każda osoba w związku, która otrzymała zaproszenie bez "drugiej połówki" też teraz wydzwania po rodzicach dziecka z takimi pytaniami... Jest takich osób dajmy na to 20. Co za problem dostawić w lokalu 20 krzeseł i podać o 20 zestawów obiadowych więcej? No przecież żaden :P

[linkinpaark]

Napisane przez julka_25

A mi się wydaje, że autorka z kolei traktuje brak zaproszenia dla swojego faceta jak jakąś śmiertelną obrazę majestatu. Jakby biedaczek miał iść do kącika i rzewnie płakać, bo go wykluczono z jakiegoś kręgu wtajemniczonych.
Ciekawe, czy każda osoba w związku, która otrzymała zaproszenie bez "drugiej połówki" też teraz wydzwania po rodzicach dziecka z takimi pytaniami... Jest takich osób dajmy na to 20. Co za problem dostawić w lokalu 20 krzeseł i podać o 20 zestawów obiadowych więcej? No przecież żaden :P

Dla dla tej sytuacji jest właśnie kluczowe czy inne osoby mają osoby towarzyszące. Oczywiście rozumiem też przez to żony/mężów etc. Jeśli nie i zaproszono tylko najbliższą rodzinę, to autorka jak najbardziej może iść sama. Jeśli zaproszono inne osoby z osobami towarzyszącymi, to sorry, ale bym podziękowała takiej rodzince. Bo wtedy sortują osoby towarzyszące na te ważniejsze i na te mniej ważne, których zapraszać ,,nie muszą".

[motyla]

Napisane przez julka_25

A mi się wydaje, że autorka z kolei traktuje brak zaproszenia dla swojego faceta jak jakąś śmiertelną obrazę majestatu. Jakby biedaczek miał iść do kącika i rzewnie płakać, bo go wykluczono z jakiegoś kręgu wtajemniczonych.
Ciekawe, czy każda osoba w związku, która otrzymała zaproszenie bez "drugiej połówki" też teraz wydzwania po rodzicach dziecka z takimi pytaniami... Jest takich osób dajmy na to 20. Co za problem dostawić w lokalu 20 krzeseł i podać o 20 zestawów obiadowych więcej? No przecież żaden :P

ta konkretna impreza jest na 100 osób, dostawienie jednego krzesełka nie powinno sprawić aż takiego problemu, ale jeśli sprawi, to też byłabym w stanie to zrozumieć

[julka_25]

Napisane przez linkinpaark

Dla dla tej sytuacji jest właśnie kluczowe czy inne osoby mają osoby towarzyszące. Oczywiście rozumiem też przez to żony/mężów etc. Jeśli nie i zaproszono tylko najbliższą rodzinę, to autorka jak najbardziej może iść sama. Jeśli zaproszono inne osoby z osobami towarzyszącymi, to sorry, ale bym podziękowała takiej rodzince. Bo wtedy sortują osoby towarzyszące na te ważniejsze i na te mniej ważne, których zapraszać ,,nie muszą".

Ale autorka nikogo nie spytała o tę kwestię (przynajmniej nic o tym nie zostało napisane) . Tylko zaczęło się zawodzenie kalwaryjskie, jak to strasznie źle ją i jej faceta potraktowano. A tak naprawdę, myślę, że komunia to nie jest jakaś super impreza. Dzieciak na pewno się cieszy, bo dostanie prezenty i poszaleje z innymi małoletnimi, ale dla dorosłego to taki rodzaj imprezy na którym funkcjonuje tryb rozrywki bardzo statyczny: siedzisz, jesz, gadasz.
Poza tym to dalsza rodzina; kurczę, trochę nie rozumiem dramatu autorki. Najlepiej, gdyby w domu została... Dzieciak takich gosci nie potrzebuje.

[motyla]

Napisane przez julka_25

...zawodzenie kalwaryjskie...

co to znaczy? : o

[julka_25]

Ale jeśli nie zapraszano z osobami towarzyszącymi i każdy poszedł autorki tokiem myślenia, to zaraz zbierze się ze 20 dodatkowych osób. I wtedy to nie o jedno krzesełko chodzi. Zresztą, to jakieś słabe: narzucać gospodarzom, kogo mają zapraszać. Nie chcieli, nie zaprosili. Skoro autorka nie chce iść sama, to niech w domu zostanie.

Bardziej się przejęła "krzywdą" swego misia niż tym, że dziecku może być przykro, bo ciocia nie przyszła.

[linkinpaark]

Napisane przez julka_25

Ale autorka nikogo nie spytała o tę kwestię (przynajmniej nic o tym nie zostało napisane) . Tylko zaczęło się zawodzenie kalwaryjskie, jak to strasznie źle ją i jej faceta potraktowano. A tak naprawdę, myślę, że komunia to nie jest jakaś super impreza. Dzieciak na pewno się cieszy, bo dostanie prezenty i poszaleje z innymi małoletnimi, ale dla dorosłego to taki rodzaj imprezy na którym funkcjonuje tryb rozrywki bardzo statyczny: siedzisz, jesz, gadasz.
Poza tym to dalsza rodzina; kurczę, trochę nie rozumiem dramatu autorki. Najlepiej, gdyby w domu została... Dzieciak takich gosci nie potrzebuje.

Właśnie zobaczyłam, że ta komunia jest na sto osób... To nie jest impreza dla dziecka w takim razie. Toż to wręcz wesele
Autorko, nie doczytałam tego. Ja w twojej sytuacji poinformowałabym organizatorów, że skoro impreza nie jest zamknięta i nie ogranicza się do najbliższej rodziny, to ty też masz faceta ,,na poważnie" i chcesz przyjść z nim i ogólnie dopytać czemu wyniknęła taka sytuacja.
Na małą uroczystość rodzinną, kameralną poszłabym sama, bez problemu. Ale to co oni robią nie spełnia żadnego z tego kryteriów. To jest wielka impreza i z jakichś powodów twój partner został potraktowany, jako gorszy, a ty jak dzieciak, który przychodzi z rodzicami.
Trudno, może ja też jestem dziwna, ale widzę różnicę między brakiem zaproszenia na ciasto do babci,a brakiem zaproszenia na imprezę na sto osób.

---------- Dopisano o 08:46 ---------- Poprzedni post napisano o 08:45 ----------

Napisane przez julka_25

Ale jeśli nie zapraszano z osobami towarzyszącymi i każdy poszedł autorki tokiem myślenia, to zaraz zbierze się ze 20 dodatkowych osób. I wtedy to nie o jedno krzesełko chodzi. Zresztą, to jakieś słabe: narzucać gospodarzom, kogo mają zapraszać. Nie chcieli, nie zaprosili. Skoro autorka nie chce iść sama, to niech w domu zostanie.

Bardziej się przejęła "krzywdą" swego misia niż tym, że dziecku może być przykro, bo ciocia nie przyszła.

100 osób. Impreza na sto osób.

[motyla]

Napisane przez julka_25

Ale jeśli nie zapraszano z osobami towarzyszącymi i każdy poszedł autorki tokiem myślenia, to zaraz zbierze się ze 20 dodatkowych osób. I wtedy to nie o jedno krzesełko chodzi. Zresztą, to jakieś słabe: narzucać gospodarzom, kogo mają zapraszać. Nie chcieli, nie zaprosili. Skoro autorka nie chce iść sama, to niech w domu zostanie.

Bardziej się przejęła "krzywdą" swego misia niż tym, że dziecku może być przykro, bo ciocia nie przyszła.

jeśli nie zapraszano z towarzyszącymi, to nie ma co nalegać na przyjście z partnerem, zgadzam się jak najbardziej. natomiast zapytać o tę kwestię myślę warto. co jej szkodzi? nic nie straci, a może zyskać.


swoją drogą jakąż to oni by musieli rodzinę mieć wielką, gdyby zaprosili 100 osób i nikogo z osobą towarzyszącą, wow!


poza tym wiesz... ta rodzina zna partnera Autorki, bo już nie raz chodziła z nim na podobne imprezy (m.in. chrzest), matka komunisty kolesia zna i ma go dodanego na portalach społecznościowych. jak dla mnie to albo a) faktycznie nie zapraszają osób towarzyszących, ale jedynie 100 najbliższych członków rodziny (), albo b) to przeoczenie, albo c) świadoma decyzja. tak czy inaczej ja bym skontaktowała się z matką komunisty i wybadała teren (bez żadnych pretensji oczywiście ani nic).

[linkinpaark]

Napisane przez motyla

jeśli nie zapraszano z towarzyszącymi, to nie ma co nalegać na przyjście z partnerem, zgadzam się jak najbardziej. natomiast zapytać o tę kwestię myślę warto. co jej szkodzi? nic nie straci, a może zyskać.


swoją drogą jakąż to oni by musieli rodzinę mieć wielką, gdyby zaprosili 100 osób i nikogo z osobą towarzyszącą, wow!


poza tym wiesz... ta rodzina zna partnera Autorki, bo już nie raz chodziła z nim na podobne imprezy (m.in. chrzest), matka komunisty kolesia zna i ma go dodanego na portalach społecznościowych. jak dla mnie to albo a) faktycznie nie zapraszają osób towarzyszących, ale jedynie 100 najbliższych członków rodziny (), albo b) to przeoczenie, albo c) świadoma decyzja. tak czy inaczej ja bym skontaktowała się z matką komunisty i wybadała teren (bez żadnych pretensji oczywiście ani nic).

100 osób, na bank sama najbliższa rodzina. Gdzieś na pewno, takie rodziny się zdarzają
W tej sytuacji autorka powinna to wyjaśnić.

[motyla]

Napisane przez linkinpaark

100 osób, na bank sama najbliższa rodzina. Gdzieś na pewno, takie rodziny się zdarzają
W tej sytuacji autorka powinna to wyjaśnić.

może to jeden z tych przypadków:


https://kultura.onet.pl/film/wywiady...ilsona/96gzdpz

[julka_25]

Nieważne, czy to najbliższa rodzina czy nie. Może po prostu bliscy ludzie. Niekoniecznie spokrewnieni, ale właśnie tacy, z którymi gospodarze chcieli się podzielić radością z tego szczególnego dnia.
U mnie w ramach samej najbliższej rodziny można spokojnie uzbierać prawie 40 osób; jest nas po prostu dużo. Rodzice mieli sporo rodzeństwa, mam pokaźną grupę kuzynostwa, a oni z kolei też po kilkoro dzieci. Jak wszystkich podsumować i zaprosić, to naprawdę się uzbiera.
Na komunię nigdy nie zapraszano z osobami towarzyszącymi.
Autorka ma na gospodarzach coś wymuszać? Niby dlaczego? Bo ktoś ją gdzieś zaprosił?

Lepiej niech w domu zostanie, skoro jej tak nie odpowiada wyjście bez tż.

[Limonka2738]

Napisane przez linkinpaark

Dla dla tej sytuacji jest właśnie kluczowe czy inne osoby mają osoby towarzyszące. Oczywiście rozumiem też przez to żony/mężów etc. Jeśli nie i zaproszono tylko najbliższą rodzinę, to autorka jak najbardziej może iść sama. Jeśli zaproszono inne osoby z osobami towarzyszącymi, to sorry, ale bym podziękowała takiej rodzince. Bo wtedy sortują osoby towarzyszące na te ważniejsze i na te mniej ważne, których zapraszać ,,nie muszą".

No oczywiście, że są osoby towarzyszące, które są ważne i osoby z tyłka, na obecności których nikomu nie zależy.

Nie wiem, urwałaś się z choinki?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 11:05 ---------- Poprzedni post napisano o 11:02 ----------

Napisane przez motyla

jeśli nie zapraszano z towarzyszącymi, to nie ma co nalegać na przyjście z partnerem, zgadzam się jak najbardziej. natomiast zapytać o tę kwestię myślę warto. co jej szkodzi? nic nie straci, a może zyskać.

Jakby mi ktoś się tak narzucał, to z imprezy na 100 osób, zrobiłaby się impreza na 99.

Ale to też zysk w pewnym sensie. Dla obu stron. Odsiewa się osoby, które kompletnie nam nie pasują jako bliscy.

Więc coś w tym jest.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[julka_25]

Napisane przez motyla

jeśli nie zapraszano z towarzyszącymi, to nie ma co nalegać na przyjście z partnerem, zgadzam się jak najbardziej. natomiast zapytać o tę kwestię myślę warto. co jej szkodzi? nic nie straci, a może zyskać.


swoją drogą jakąż to oni by musieli rodzinę mieć wielką, gdyby zaprosili 100 osób i nikogo z osobą towarzyszącą, wow!


poza tym wiesz... ta rodzina zna partnera Autorki, bo już nie raz chodziła z nim na podobne imprezy (m.in. chrzest), matka komunisty kolesia zna i ma go dodanego na portalach społecznościowych. jak dla mnie to albo a) faktycznie nie zapraszają osób towarzyszących, ale jedynie 100 najbliższych członków rodziny (), albo b) to przeoczenie, albo c) świadoma decyzja. tak czy inaczej ja bym skontaktowała się z matką komunisty i wybadała teren (bez żadnych pretensji oczywiście ani nic).

To, że go znają i tak ich do niczego nie zobowiązuje. Mi się ton autorki nie podoba... Na jej miejscu podpytałabym innych, czy dostali zaproszenie z osobą towarzyszącą. Przecież ktoś tam jeszcze musi mieć faceta/ dziewczynę.
Ogólnie uważam, że autorka podeszła do sprawy bardzo emocjonalnie. Ja poszłabym na tę komunię. Posiedziała z rodzinką, obiad zjadła i zawinęła się do domu.
Na swoje imprezy autorka zaprosi kogo zechce. Na cudze nie powinna gospodarzom nikogo dodatkowo wciskać.

[motyla]

Napisane przez julka_25

To, że go znają i tak ich do niczego nie zobowiązuje. Mi się ton autorki nie podoba... Na jej miejscu podpytałabym innych, czy dostali zaproszenie z osobą towarzyszącą. Przecież ktoś tam jeszcze musi mieć faceta/ dziewczynę.

Ogólnie uważam, że autorka podeszła do sprawy bardzo emocjonalnie. Ja poszłabym na tę komunię. Posiedziała z rodzinką, obiad zjadła i zawinęła się do domu.

Na swoje imprezy autorka zaprosi kogo zechce. Na cudze nie powinna gospodarzom nikogo dodatkowo wciskać.

Podeszła emocjonalnie, fakt, ale to nie jest żadna zbrodnia. Problem by był, gdyby zadzwoniła z dziką awantura, ale tego nie zrobiła. W zasadzie to zbiera cięgi za emocje, bo nie za czyny.

Tak jak pisałam - zapytać może, bo nic nie traci, ale narzucać gospodarzom niczego nie powinna.

[julka_25]

Napisane przez motyla

Podeszła emocjonalnie, fakt, ale to nie jest żadna zbrodnia. Problem by był, gdyby zadzwoniła z dziką awantura, ale tego nie zrobiła. W zasadzie to zbiera cięgi za emocje, bo nie za czyny.

Tak jak pisałam - zapytać może, bo nic nie traci, ale narzucać gospodarzom niczego nie powinna.

No ale w podtekście i tak coś narzuca...

Nie zbiera cięgów za emocje, a za podejście do sprawy. Zachowuje się, jakby jej jednej się należało, bo ma faceta. Ma i koniec. I nigdzie jej nie można bez niego zaprosić, bo go ma i teraz tylko we dwójkę...

---------- Dopisano o 11:24 ---------- Poprzedni post napisano o 11:21 ----------

Napisane przez Limonka2738

No oczywiście, że są osoby towarzyszące, które są ważne i osoby z tyłka, na obecności których nikomu nie zależy.

Nie wiem, urwałaś się z choinki?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 11:05 ---------- Poprzedni post napisano o 11:02 ----------



Jakby mi ktoś się tak narzucał, to z imprezy na 100 osób, zrobiłaby się impreza na 99.

Ale to też zysk w pewnym sensie. Dla obu stron. Odsiewa się osoby, które kompletnie nam nie pasują jako bliscy.

Więc coś w tym jest.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Masz rację. Odnoszę wrażenie, jakby autorka oczekiwała specjalnego traktowania, bo w przeciwnym wypadku nie zaszczyci przyjęcia swoją obecnością.

[motyla]

Napisane przez julka_25

No ale w podtekście i tak coś narzuca...

Nie zbiera cięgów za emocje, a za podejście do sprawy. Zachowuje się, jakby jej jednej się należało, bo ma faceta. Ma i koniec. I nigdzie jej nie można bez niego zaprosić, bo go ma i teraz tylko we dwójkę...

masz prawo ją tak odbierać, ja odbieram ją zupełnie inaczej plus biorę poprawkę na w miarę młody wiek.



a narzucanie w podtekście mnie rozbawiło, muszę przyznać ona co najwyżej czegoś wymaga, oczekuje, ale żeby coś narzucić, to jednak trzeba otworzyć w czyimś kierunku paszczę i narzucić, co tu nie miało miejsca, a przynajmniej ja tak to słowo odbieram.


powiedz mi pliz, jeśli to nie kłopot, co znaczy zawodzenie kalwaryjskie?

[Limonka2738]

Napisane przez motyla

powiedz mi pliz, jeśli to nie kłopot, co znaczy zawodzenie kalwaryjskie?

Bardzo mocne. Jakby co najmniej Jezus umierał.

Przynajmniej ja je tak znam (chyba jako lament), ale nie używam, bo chyba jest niepoprawne.

[motyla]

Napisane przez Limonka2738

Bardzo mocne. Jakby co najmniej Jezus umierał.

Przynajmniej ja je tak znam (chyba jako lament), ale nie używam, bo chyba jest niepoprawne.

[linkinpaark]

Napisane przez Limonka2738

No oczywiście, że są osoby towarzyszące, które są ważne i osoby z tyłka, na obecności których nikomu nie zależy.

Nie wiem, urwałaś się z choinki?

A może to ty urwałaś się z choinki, skoro nie czytasz tekstu ze zrozumieniem? Prościej się chyba nie da.
Skoro decydujemy się na zapraszanie bliskich z osobami towarzyszącymi, to nie dzielimy towarzystwa na ważniejsze osoby towarzyszące i na te które można olać. To się nazywa kultura.
Albo zaprasza się wszystkich z takimi osobami, albo nikogo.

Gdyby ktoś z mojej rodziny decydował czyja osoba towarzysząca jest ważna, a czyja nie, to bym podziękowała za jakiekolwiek zaproszenie...No tak Halinkę zaprosimy z narzeczonym, ale Grażynki z chłopakiem to już nie, bo po co.
Oficjalna impreza to są pewne konwenanse, kultura i zasady, których warto się trzymać. A bycie organizatorem imprezy, to nie jest argument, żeby zachowywać się jak zwykły cham.
Zapraszamy bez dzieci = NIKT z dziećmi nie przychodzi.
Zapraszamy bez osób towarzyszących = NIKT nie zabiera chłopaka, żony, męża, narzeczonego, narzeczonej, chomika, psa, kota.
Zapraszamy z osobami towarzyszącymi = więc wszystkiego dorosłe osoby dostają zaproszenie także dla osoby towarzyszącej.
Ja nie wiem czy naprawdę ludzie na wizażu są z innej galaktyki czy jak?
Gości traktuje się równo, a to co sobie gdzieś tam o nich myślimy nie ma najmniejszego znaczenia. Wyznaczamy równe reguły dla wszystkich.
Jeśli chciałabym mieć w danym dniu tylko osoby towarzyszące wokół siebie, to po prostu bym zaprosiła wszystkich bez osób towarzyszących i po problemie.
A nie dziewczyna widzi, że impreza jest na sto osób, więc będzie na sto procent mnóstwo ludzi z d*py (nikt nie utrzymuje jednocześnie bliskiego kontaktu z taką ilością ludzi), a nagle ona zostaje jak dzieciaczek zaproszona z rodzicami mając partnera...

[julka_25]

Napisane przez motyla

masz prawo ją tak odbierać, ja odbieram ją zupełnie inaczej plus biorę poprawkę na w miarę młody wiek.



a narzucanie w podtekście mnie rozbawiło, muszę przyznać ona co najwyżej czegoś wymaga, oczekuje, ale żeby coś narzucić, to jednak trzeba otworzyć w czyimś kierunku paszczę i narzucić, co tu nie miało miejsca, a przynajmniej ja tak to słowo odbieram.


powiedz mi pliz, jeśli to nie kłopot, co znaczy zawodzenie kalwaryjskie?

No ale ona się właśnie przymierza do otwierania paszczy. Zastanawia się, czy nie dzwonić do gospodarzy w tej sprawie. Jeśli przedstawi takie argumenty jak tutaj, to obawiam się o nerwy organizatorów imprezy

Zawodzenie kalwaryjskie to mój były mi sprzedał. W skrócie: płacz, jojczenie, wyrywanie włosów z głowy, pokazówka, lament, użalanie się nad kimś, kto niekoniecznie takiego użalania potrzebuje.