Dzieci schizofreników - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-07-31, 23:49   #31
piotrppg
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Ojciec bierze leki, ale problem w tym bo się nauczyłem rorzróżniać chorobę od takiego charakteru i wg mnie to leży po winie charakteru ojca jaki jest. Jak przestał być z matką to chodził z paroma kobietami później różnymi chorymi i zdrowymi to żadna z nim nie wytrzymała jego podejścia do innych osób . Każdą osobę która jest jemu bliższa zaczyna uważać za jego sługę i tylko przed obcymi dobrze się zachowuje.
Trudno to wszystko nazwać chorobą i problem jest w tym że nie można tego wszystkiego nazwać chorobą. Leki zażywa, jest pod stałą kontrolą lekarza i chodzi na warsztaty. Była rozprawa w sądzie po wielu wizytach policji w domu że jak się jeszcze raz dostanie napadu albo będzie się wyżywał to od razu leci do dpsu, zostanie ubezwłasnowolniony i z tego się ciesze mimo że to mój ojciec to jakoś nie nie nawidzę go mimo że część zachowania wywodzi się z choroby.
piotrppg jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-08-01, 17:42   #32
natash88
Wtajemniczenie
 
Avatar natash88
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 2 128
Dot.: Dzieci schizofreników

Cytat:
Napisane przez piotrppg Pokaż wiadomość
Ojciec bierze leki, ale problem w tym bo się nauczyłem rorzróżniać chorobę od takiego charakteru i wg mnie to leży po winie charakteru ojca jaki jest. Jak przestał być z matką to chodził z paroma kobietami później różnymi chorymi i zdrowymi to żadna z nim nie wytrzymała jego podejścia do innych osób . Każdą osobę która jest jemu bliższa zaczyna uważać za jego sługę i tylko przed obcymi dobrze się zachowuje.
Trudno to wszystko nazwać chorobą i problem jest w tym że nie można tego wszystkiego nazwać chorobą. Leki zażywa, jest pod stałą kontrolą lekarza i chodzi na warsztaty. Była rozprawa w sądzie po wielu wizytach policji w domu że jak się jeszcze raz dostanie napadu albo będzie się wyżywał to od razu leci do dpsu, zostanie ubezwłasnowolniony i z tego się ciesze mimo że to mój ojciec to jakoś nie nie nawidzę go mimo że część zachowania wywodzi się z choroby.
Hmmm, rozumiem. Pamiętaj, że taki a nie inny charakter może być po prostu też sposobem radzenia sobie z chorobą. Może być też skutkiem uszkodzeń neurologicznych po chorobie, którą przebył w dzieciństwie (zapalenie opon mózgowych). Ale rozumiem, że to jest bardzo ciężkie i nawet znajomość przyczyn jego zachowania właściwie nic nie wnosi do Twoje sytuacji. A więc: Nie masz możliwości wyprowadzenia się gdzieś? Czy może sprawujesz opiekę nad ojcem (np. pilnowanie, czy przyjmuje leki) i jest to niemożliwe? Dalej twierdzę, że warto byłoby udać się do psychologa, chociażby po to by pomógł Ci w tworzeniu zaufania do innych ludzi. Nie opisujesz żanych swoich problemów wynikających z takiej sytuacji życiowej, jaką masz, więc nie zamierzam 'gdybać'; jedyne co mi się rzuciło z Twojego pierwszego postu, to brak kogoś, komu mógłbyś zaufać (a tym samym, mam rozumieć, brak przyjaciół, bliskich osób?)...
natash88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-06-18, 12:09   #33
devojcica
Raczkowanie
 
Avatar devojcica
 
Zarejestrowany: 2011-10
Lokalizacja: Neverland
Wiadomości: 156
Dot.: Dzieci schizofreników

A więc przekonana Waszymi szczerymi wypowiedziami sama spróbuję opisać swoją sytuację. Myślę, że z racji tego, że jest to forum czuję się trochę bardziej anonimowa i będzie mi łatwiej...
W tym roku będę miała 21 lat. Jestem córką schizofreniczki. Mama zachorowała w młodości, moim zdaniem do jej choroby bardzo przyczynili się jej rodzice - tyrani i despoci. Mama była bardzo zdolna, inteligentna, osiągała wspaniałe wyniki w nauce, była (i jest nadal) bardzo uzdolniona muzycznie i plastycznie niestety w wyniku choroby... sami wiecie...
Rodzice Mamy wiedzieli o jej chorobie i szukali jej męża. I znaleźli. Tym cudownym człowiekiem był mój Tato. Początki były ciężkie. Mam była dwa razy hospitalizowana. Po urodzeniu mojego starszego o 6 lat brata i po urodzeniu mnie. Pamiętam kłótnie i awantury... Pamiętam obraz nieszczęśliwej rodziny. Rodziny okaleczonej chorobą i bezradnością. Ale Tato po trudnych początkach dojrzał i nigdy nie zostawił Mamy. Aż do śmierci. I za to zawsze będę Go podziwiała. Zmarł kiedy miałam 16 lat - najtrudniejszy okres dla młodej dziewczyny.
Mama bierze leki. Jak wiadomo jest różnie. Bywa lepiej - bywa gorzej. Bywają momenty w których się uśmiecham, bywają momenty skrajnej bezsilności która przemienia się w złość i rozpacz. Niestety choroba Mamy przyczyniła się do mojej głębokiej depresji. Przeszłam terapię farmakologiczną, jedną próbę samobójczą, nigdy nie przebywałam w szpitalu. Teraz mam już prawie 21 lat i staram się patrzeć na wszystko dojrzalej... Choć przyznam, że nie jest łatwo. Dobrze wiem, co my, dzieci schizofreników czujemy... Brak normalnego dzieciństwa, brak prawidłowego wsparcia w okresie dojrzewania. Tata kupujący pierwszy biustonosz, pomoc koleżanek przy pierwszej miesiączce, szukanie wsparcia, próba zwrócenia na siebie uwagi, niskie poczucie własnej wartości... Brat mieszka z narzeczoną 80km ode mnie i Mamy. Rzuciłam studia żeby wrócić do Mamy. Tż bardzo wyrozumiały, wie o wszystkim choć nie mam z jego strony żadnej pomocy. Nie mam do niego pretensji, zdaje sobie sprawę z tego, że trudno mu pojąć chorobę Mamy i widzę w jego oczach bezradność...
Bardzo kocham Mamę, nie wyobrażam sobie, że kiedyś jej zabraknie. I chociaż czasem myślę, że nie chcę dalej żyć, wyrzucam z siebie żal dlaczego właśnie MNIE to spotkało, to wiem, że jest to chwilowe i wywołane atakami Mamy. Myślę sobie wtedy, że zawsze mogłabym być w jeszcze trudniejszej sytuacji i zachęcam Was do podobnego myślenia! Cytat który widnieje pod każdym moim postem jest dla mnie bardzo budujący i zawsze myślę w ciężkich chwilach o Tacie, który mimo własnej choroby i cierpienia walczył każdego dnia z przeciwnościami losu. Jest dla mnie dosłownie INSPIRACJĄ i motywacją do życia

Co do "dziedziczenia" to mit. Można mieć większe predyspozycje do choroby psychicznej wywołane przebywaniem czy też mieszkaniem z taką osobą ale nie ma możliwości 'wyssania tego z mlekiem matki'. Odradzam wmawianie sobie tego i zadręczania się tym - to naprawdę bardzo Wam zaszkodzi!
Chciałabym Was wszystkich i każdego z osobna bardzo przytulić
Wsparcie jest najważniejsze w takich sytuacjach. Pamiętajcie, że zawsze jest chociaż jedna duszyczka, która Wam pomoże. Są lekarze, terapeuci, przyjaciele, których należy oczywiście dobierać z rozwagą i dystansem. Człowiek uczy się na własnych błędach ale zawsze wyciąga z nich odpowiednie wnioski na przyszłość!
Gdyby ktoś chciał ze mną porozmawiać to oczywiście zawsze jestem otwarta.
__________________
'IF YOU DON'T LIVE FOR SOMETHING
YOU WILL DIE FOR NOTHING'


mój czarny blog.
devojcica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-08-16, 13:40   #34
Zumi Zum
Przyczajenie
 
Avatar Zumi Zum
 
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: Opole
Wiadomości: 3
GG do Zumi Zum
Dot.: Dzieci schizofreników

Pisałam tutaj rok temu, widząc nowe historie i pewien zastój w wątku postanowiłam znowu napisać.
Jeszcze niedawno wspominałam o mojej chorej matce trochę pozytywniej, teraz nie czuję nic, najchętniej usunęłabym ją z mojego życia. Odkąd jej choroba dobiegła do najgorszej granicy wytrzymałości bardzo ucierpiała na tym rodzina; mój tata nigdy nie był bardziej obojętny, moja straszna siostra coraz rzadziej udziela się w życiu rodziny, a ja straciłam wszelki zapał do tego co wcześniej wychodziło mi świetnie i prowadziło do ciekawej przyszłości, a mianowicie wraz z pogłębieniem stanu mojej mamy straciłam talent pisarski, mam problemy ze zbieraniem myśli i rozmawianiem na wiele tematów (czuję się wyprana z człowieczeństwa). Jestem bardzo ciekawa ile wy straciliście przez chore osoby z waszego otoczenia.

Pozdrawiam ciepło
Zumi Zum jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-06-16, 02:09   #35
GirlWithFire
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-06
Lokalizacja: Bydgoszcz
Wiadomości: 86
Dot.: Dzieci schizofreników

Wątek od roku nieodświeżany, ale w takim razie ja to teraz uczynię. Mam 18 lat i mieszkam z matką chorą na schizofrenię niezróżnicowaną (wykrytą dopiero przy ostatniej dwumiesięcznej wizycie w szpitalu psychiatrycznym, z którego wróciła 3 tygodnie temu, ponieważ wcześniej była zdiagnozowana choroba afektywna dwubiegunowa). Po dłuuugiej przerwie w braniu leków w końcu po hospitalizacji udało się ją przekonać, aby takowe brała. Obawiam się jednak, że nie potrwa to długo, ponieważ twierdzi, że jedynie udaje chorobę, aby posiedzieć w domu na rencie i nie musieć pracować. Po powrocie widzę jednak sporą zmianę w jej zachowaniu (rzadko mówi sama do siebie, je, śpi normalnie, nie jest taka agresywna słownie jak wcześniej i prawdopodobnie zniknęła także mania prześladowcza). Problem jest tylko z dbaniem o siebie, ponieważ kompletnie się zaniedbuje.
Miło by było, gdyby znalazły się tutaj teraz inne osoby, które zmagają się z chorobą rodziców. Zawsze to jakieś wsparcie
GirlWithFire jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 11:56   #36
Alicja642
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 1
Dot.: Dzieci schizofreników

Mam 17 lat i mój ojciec od 12 lat choruje na shizofrenie paranoidalną. Pierwszy "atak" choroby nastąpił, kiedy miałam 5 lat i chociaż byłam mała to bardzo wyraźnie wszystko pamiętam... Teraz po 12 latach wszystko wróciło. Ojciec odpuszczał sobie leki no i stało się. Wszystko jest dokładnie tak jak wtedy, te same zachowania, ciągłe rozkazy, wrogość tym razem wobec mojej mamy, wymyslił sobie rozwód, chociaż nie zamierza sprzedać domu, więc nawet po rozstaniu będziemy zmuszone z mamą dalej z nim mieszkać. Kiedy zaczął być agresywny i groził mamie przestraszyłam się i zadzwoniłam po pogotowie. Zabrali go do szpitala psychiatrycznego jednak po 3 tygodniach został wypisany "na prośbę własną i matki". Leczenia praktycznie nie pomogło, a on od wyjścia ze szpitala znowu wyrzuca leki.Najgorsze jest to, że jego rodzina uważa, że jest całkowicie zdrowy, a to z nami jest coś nie tak. Nawet własna babcia odwróciła się ode mnie, a tak bardzo potrzebowałam jej pomocy. Miałam plany, chciałam iść na medycynę, ale teraz to niemożliwe, bo to zachowanie ojca mnie wykańcza. Już mam nerwicę, lęki i nie wiem co będzie dalej. Nawet nie mam z kim o tym porozmawiać. Obie z mamą jesteśmy na skraju załamania...
Alicja642 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-22, 12:01   #37
Ewisza
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 1
Dot.: Dzieci schizofreników

Witam wszystkich! Jestem córką schizofrenika, ze swoimi przeżyciami nie radzę sobie już od 5 roku życia (wtedy ojciec zachorował), leczyłam się na depresję i chodziłam na psychoterapię- niestety temat powraca Postanowiłam tu podzielić się moim losem, też za sprawą poprzedniego postu Alicji642, która ma bardzo podobne doświadczenia do moich.
Mój ojciec zachorował nagle, wiem, że jego matka też chorowała na schizofrenię paranoidalną, więc z babcią trzeba było jednym słowem uważać. Gdy ojciec zachorował wyrządzał mojej mamie awantury, miał halucynacje- twierdził, że moja mama zamiast kluczy wyciągnęła pistolet i z nieziemskim wrzaskiem uciekł z mieszkania, aby później według niego uciekać przed kosmitami i policją. Policja faktycznie na niego czekała, bo baliśmy się, że wróci i nas po prostu porąbie... Trafił wtedy do psychiatryka na dłuższy czas i gdy wrócił przez moment było dobrze. Jak się później okazało zaprzestał brania leków i zaczął molestować seksualnie swoje dzieci- mnie skrzywdził najbardziej, szantażował mnie, że przeczyta mi bajkę na dobranoc tylko pod warunkiem onanizowania się przy mnie i dotykania moich narządów płciowych. Był przy tym bardzo kochający. Ja pomimo swego wieku czułam, że jest coś nie tak i poleciałam ze skargą do mamy- ta zareagowała natychmiast, wzywając na niego karetkę i trafił znów do psychiatryka. Po powrocie było dłużej lepiej, ale zaczynało mnie obrzydzać jak leżał koło mnie na tapczanie. Skorzystał z nieobecności mamy i dalej brał się za molestowanie mnie, wmawiając mi jednocześnie, że z mojej winy trafił do szpitala gdzie było okropnie i cierpiał. Dodawał, że to co robi jest normalne i takie rzeczy się robi. Później odwalił jakąś akcję z ucieczką z domu i wrócił zupełnie inny, zmieniony, śmierdzący- widać było, że spał jak bezdomny przez czas jego nieobecnosci- mama nie miała już siły. Z całym problemem została sama, bo teściowie (rodzice ojca) powiedzieli jej tylko, że to jej problem, bo ona jest żoną i ona ma sobie z nim radzić- o molestowaniu również wiedzieli. Jej rodzice już nie żyli i nie miała nikogo.
W końcu trafił na dłużej do szpitala i wszyscy odetchnęliśmy (ja, siostra, brat i mama), przywalili mu leki z ciężkiej półki i od tej pory zachowuje się jak warzywo, kiwa się na boki, jest zdziecinniały. Mama, bardzo silna kobieta po tym co przeszła ostawiła sprawę jasno, albo bierze leki, zastrzyki co tydzień i ma pielęgniarkę środowiskową, albo wynocha z domu. Przystał na tę propozycję dla własnej wygody. Ja, jako najmłodsza mieszkałam z rodzicami najdłużej i dopiero pół roku temu się wyprowadziłam. Wzięłam ślub z cudownym męzczyzną, który się o mnie troszczy i zna moją historię, jestem obecnie w ciąży i nie wyobrażam sobie skrzywdzić tak swojego dziecka. Przed poznaniem mojego męża ciągnęło mnie do mężczyzn z zaburzeniami psychicznymi, bardzo cierpiałam. Byłam z jednym schizofrenikiem, z jednym borderline i takim co lubił mnie krzywdzić. Ja szukałam w nich chyba mojego ojca, wszyscy oni byli lekko zboczeni, mieli różne dziwne fetysze, a ja z chęci dojścia do nich się na to wszystko godziłam.
Dodam jeszcze, że ojciec był od zawsze zamkniętym introwertykiem, nie miałam z nim kontaktu, bo często nie odpowiadał mi na pytania- róbowałam do niego dotrzeć, ale się nie dało (w remisji choroby). W progresji schizofrenii był nadpobudliwy, dziwny, nielogiczny, seksualnie zboczony. On do dzisiaj, a ma już 66 lat uważa, że tę chorobę wmówiliśmy mu my, że nie był i nie jest chory. Zmierzyłam się z nim parę lat temu i wykrzyczałam jaką mi zrobił krzywdę, ale zaśmiał się i stwierdził, że "chyba chciałabyś abym Ci tak robił". To było upokarzające.
Teraz, gdy wyszłam za mąż się zmienił, dalej oczywiście jest zdziecinniały i zdziadziały, ale ma do mnie szacunek.
Ja za to mam olbrzymią chęć upokarzania go i nienawidzenia. Zakazuję mu wychodzenia ze swojego pokoju gdy przyjeżdżam, ale później mi go żal... Gdy wyciągam do niego rękę i widzę jego zadowolenie, znów go nienawidzę, tak jakbym nie mogła mu przyzwolić na radość. Żal mi go, a jednocześnie go nie lubię. Nie akceptuję. Mama mnie pod tym względem rozumie.
Jedna rada dla pozostałych dzieci schizofreników: jeśli jest tylko taka możliwość- wyprowadzić się jak najszybciej z domu! Nie szukać faceta na siłę (ten właściwy sam Was znajdzie), odciąć się. To oczywiście nie załatwi wszystkich problemów, które ma się w sobie, ale oczyści przestrzeń życiową. No i psychoterapia...
Ściskam Was serdecznie, bo wiem jak ciężko jest żyć ze wspomnieniami, które ranią co jakiś czas, już przez resztę życia.
Ewisza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2014-11-22, 13:33   #38
malpkajuja
Raczkowanie
 
Avatar malpkajuja
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Z daleka
Wiadomości: 246
Dot.: Dzieci schizofreników

Cytat:
Napisane przez Ewisza Pokaż wiadomość
Ja za to mam olbrzymią chęć upokarzania go i nienawidzenia. Zakazuję mu wychodzenia ze swojego pokoju gdy przyjeżdżam, ale później mi go żal... Gdy wyciągam do niego rękę i widzę jego zadowolenie, znów go nienawidzę, tak jakbym nie mogła mu przyzwolić na radość. Żal mi go, a jednocześnie go nie lubię. Nie akceptuję. Mama mnie pod tym względem rozumie.
Straszna historia, bardzo się cieszę że wyszłaś na prostą po tak ciężkich przeżyciach. Ale twój ojciec jest ciężko chory i prawdopodobnie nie miał w 100% kontroli nad sobą przez chorobę, leki...Może lepiej w tej sytuacji go unikać, albo mieć neutralne stosunki? Zamęczysz się psychicznie takim odgrywaniem się....to nie ma sensu. Niestety choroby psychiczne są najbardziej wyniszczające dla rodzin bo człowiek nie jest sobą i potrafi bardzo krzywdzić swoimi słowami, postępowaniem...ale warrto pamietać, że w pewnym sensie taki chory nie jest sobą. Warto na to spojrzeć z tej strony.
__________________
I always look on the bright side of life and approach it with energy
malpkajuja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-12-12, 23:56   #39
Mainrose
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-12
Wiadomości: 1
Dot.: Dzieci schizofreników

Długo wahałam się, aby wypowiedzieć się na forum. Niestety jak większość z was, również jestem córką schizofrenika i matki pedantyczki i choleryczki. I niestety moja młodsza siostra w wieku 29 lat też zachorowała. Zauważyłam, ze jak bierze leki jest wszystko ok. Wyprowadziłam się z domu w wieku 20 lat. Wyszłam za mąż, skończyłam studia, mam dwójkę dzieci. Jestem szczęśliwa. Myślę,że właśnie to mnie uchroniło od choroby. Teraz mogę o tym swobodnie mówić. Horror zaczął się w wieku 9 lat, gdy po przyjściu ze szkoły. zobaczyłam, że tata wyrzucił wszystkie swoje rzeczy przez okno. I ten wstyd! Przed koleżankami i kolegami z klasy i sąsiadami. Potem zaczęły się bijatyki między rodzicami, do tego stopnia, że wybiegałam z mieszkania i waliłam w drzwi sąsiada wołając: Ratunku, tata mamę bije. To było straszne. Trwało to pół roku, byłam w drugiej klasie, wychowawczyni mnie nie lubiła, była surową chłodną, wymagającą osobą. Była surowa i nie raz mnie uderzyła na lekcji. Miałam 9 lat i żadnego wsparcia. Uciekałam z domu do cioci, ale matka mnie znajdowała i dopiero mnie sprała kablem od prodziża. na w-fie nie ćwiczyłam przez miesiąc, bo miałam na udach i plecach wszystkie kolory tęczy. Teraz dopiero mogę spokojnie mówić o tym.

---------- Dopisano o 00:56 ---------- Poprzedni post napisano o 00:39 ----------

Początek choroby taty nie był najgorszy. Przyjechało pogotowie, zabrało go i tak przez parę razy, że w końcu dostał pobyt stały w Gorzowie i jest tam do dziś, Odwiedzam go. Aczkolwiek choroba taty i rozwód rodziców spowodował u mojej mamy przygody z mężczyznami innymi. Był wójek jeden, nawet ok. Potem znalazła mama sobie potwora. Miałam 15 lat, a ten cham gasił mi światło o 22.00 w pokoju, mówiąc że smarkacze już śpią o tej porze. Grzebał mi po moich osobistych rzeczach, Nienawidziłam go. Nie czułam się w domu bezpieczna. Lekcje odrabiałam na parapecie po ciemku, latarnia za oknem rzucała trochę światła. Na dodatek on przysłonił mamie cały świat. To był ciąg dalszy horroru. Udoskonaliłam się w maskowaniu wszelkiego rodzaju uczuć. Dopiero 10 lat temu nasz przyjaciel powiedział mi, że matka moja powinna pójść do więzienia za to co mi zrobiła. Myślę,że wejście w nowy etap życia i pogoda ducha chronią od tej choroby.
Mainrose jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-09-25, 18:46   #40
myichaliyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Witam,
Bardzo ciężko mi się czytało wasze historię, ponieważ moja jest bardzo podobna.
Tak w skrócie, matka schizofreniczka, z jednej strony bardzo kochająca swoje dzieci, z drugiej torturowała nas psychicznie. Ojciec zupełnie nie starał się pomóc matce w chorobie-poddał się dość wcześnie, zostawiając nas na pastwę losu. Ja jako najmłodsza doświadczyłam tego najbardziej z rodzeństwa. Codziennością były obelgi, niesłuszne oskarżenia, wmawianie nieprawdy, na którą musiałam się zgodzić, w przeciwnym razie koszmar nie miał końca.
Los chciał, że mama zachorowała na raka i po dwóch latach walki z chorobą zmarła. To było również straszne przeżycie, ponieważ umierała jako moja kochająca mama, a nie jako oprawczyni. Jednak prawdą jest że poczuliśmy ulgę (jak i wyrzuty sumienia, jak okropnymi dziećmi jesteśmy).
Minęło prawie 7 lat od jej śmierci. Nasze życie w końcu nabrało normalności, dużo osiągnęliśmy, jednak psychiczne skutki tortury nadal czujemy.
Jak chyba wszystkie dzieci schizofreników cierpimy na niskie poczucie własnej wartości, jesteśmy zamknięci w sobie, boimy się wyznać prawdy naszym partnerom życiowym.
Zawsze myślałam, że w końcu te straszne wspomnienia pójdą w niepamięć, jednak chyba nie da się ich wymazać z pamięci. Teraz po siedmiu latach rozważam rozpoczęcie terapii psychologicznej, ponieważ boję się, że to przez co przeszłam w dzieciństwie i jako nastolatka wpłynie na moje relacje z partnerem, jak i przyszłe wychowanie dzieci.
Wszystkim tym, których horror nadal trwa, życzę siły i odwagi do podejmowania trudnych decyzji.
Pozdrawiam
myichaliyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-03-19, 17:55   #41
jaityle
Raczkowanie
 
Avatar jaityle
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 235
Dot.: Dzieci schizofreników

Naprawdę nie ma żadnej osoby która mogłaby napisać że pomimo choroby w jej życie było szczęśliwe? Po przeczytaniu tego mam wrażenie że osoba chora na schizofrenię nie powinna zakładać rodziny a przecież wiele z nich zaklada.
__________________
Mój dziennik (dieta i ćwiczenia): https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=767796

BYŁO: 76 kg
JEST: 62,5 kg
BĘDZIE: 58 kg
jaityle jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2021-05-12, 14:57   #42
sciana44
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2021-05
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Szkoda, że nie czytałam tego wątku 10 lat temu...
Kilka razy szukałam czegoś o dzieciach schizofreników, ale nie znajdowałam... Jak już, to jest coś o samej chorobie, albo o byciu rodzicem dziecka ze schizofrenią. A jednak my, dzieci schizofreników, też istniejemy...


Ja jestem córką schizofrenika. Tata zachorował przed ślubem jako młody dzwudziestoparolatek. Mama była bardzo zakochana, wiedziała o chorobie, ale wierzyła, że "miłość to uzdrowi". Niestety nie uzdrowiła. Po latach miłość się skończyła, mamie sił zabrakło, a schizofrenia została... i pokaleczone relacje również...


Choć jak na tą chorobę tata ponoć bardzo dobrze funkcjonował. Za mojego życia nie był w szpitalu (ponoć oboje z bratem byliśmy poczęci jak tata był w dobrym stanie), brał leki i pozornie byliśmy "normalną rodziną". Ale pomimo, że choroba niby była pod kontrolą nie mieliśmy lekkiego życia. Ktoś tu już napisał, że była nienawiść do wszystkich ludzi - u nas było to samo: teść podły, kolega z pracy wredny, temu źle z oczu patrzy, tamten jest fałszywy. Tata pozrywał wszystkie przyjaźnie i relacje koleżeńskie, zablokował tym samym mamie możliwość wyjścia do ludzi. Najgorsza dla taty (według niego) była moja mama, potem jej rodzina i jej znajomi. Natomiast zawsze "odwracał kota ogonem" i winę zwalał na innych. Teksty "masz brudną duszę", "źle ci z oczu patrzysz", "masz tyle nienawiści w oczach" były na początku dziennym przy śniadaniu i niedzielnym obiedzie. I utrapienie naszego życia: tata wmówił sobie (i to było i jest nadal punktem centralnym jego choroby), że Polska ma zadłużenie zagraniczne tak duże, że nie wolno nam kupować żadnych rzeczy zagranicznych, bo to jest wszelkie zło. Odkąd pamiętam tata sprawdzał nam metki, kody kreskowe zakupów, robił awantury jak się kupiło chiński długopis... Wyjazd za granicę to już w ogóle zdrada narodowa. Potrafił kupić najgorszego bubla i wmawiać nam że jest dobry tylko dlatego, że był to produkt polski. Pozornie temat brzmi pięknie i szczytnie (wspierajmy polskie produkty), ale wierzcie mi, jak się ma awantury o okładkę do zeszytu (bo niemiecka) albo ukrywa przed własnym ojcem, że chce się pojechać gdzieś za granicę to jest wszystko nie tak. A nawet jeśli produkt był polski, ale nazwa producenta "brzmiała" obco, to już były podejrzenia, wyrzuty i pretensje. Także w końcu to, co się dało - ukrywaliśmy, żeby tata nie widział, że w ogóle cokolwiek kupujemy. Odrywaliśmy metki, darliśmy opakowania, żeby nie było kolejnej awantury.
Podobnie zresztą do produktów zagranicznych było z ludźmi z naszego otoczenia, którzy mieli niepolskobrzmiące nazwisko. Zawsze się śmiałam, że gdybym wyszła za mąż za Niemca czy Francuza, to tata by mnie wydziedziczył. Choć może i wystarczyłby Polak ale o jakimś obcym nazwisku... Ale wiecie - to zostaje w człowieku - do dziś czuję, jakbym robiła coś złego, gdy kupuję niepolski serek w sklepie spożywczym...



A moja mama nikomu nie opowiadała o tej chorobie. To było w naszej rodzinie tabu. W sumie traktowaliśmy tatę jak "zdrowego dziwaka", bo my też prawie o tej chorobie nie rozmawialiśmy. Tata w sumie tez twierdził, że jest zdrowy, tylko kiedyś miał kryzys nerwowy i teraz bierze leki "na sen". Od czasu do czasu jeździł do swojej lekarki na wizytę i po leki. Tak było od zawsze.



Tak naprawdę to kiedyś pomyślałam, że ja nigdy nie znałam mojego taty. Takiego prawdziwego, w którym zakochała się kiedyś moja mama. Choroba i leki go zmieniły, widzę tylko opakowanie zewnętrzne, ale nie znam tego człowieka, który jest w środku...



Zawsze tylko myślałam, że ja takiej rodziny nie chcę mieć w przyszłości. Szukałam nawet czy powinnam iść na terapię, ale byłam z tym sama, skoro nikt o tym w naszej rodzinie nie rozmawiał. Babcia - mama taty - wiedziała o chorobie, ale też nigdy słowo "schizofrenia" nie padło w rozmowach. Moja mama nie miała już swoich rodziców. Byliśmy z tym sami, mama brała dużo na siebie i to ją wykończyło nerwowo. Nie miała żadnego wsparcia z zewnątrz, tylko ukrywała zachowania taty, żeby nie robić widowiska, albo żebym ja i mój brat nie mieli nieprzyjemności w szkole. Gdy moja mama zaczęła poważnie chorować tata wmawiał jej, że sobie chorobę wymyśliła, albo że jest chora "bo jest taka podła". Moja mama niedawno odeszła i trudno jest mi nie myśleć, że choroba taty się do tego przyczyniła, choć oczywiście sam powód śmierci był inny... Stresu miała w życiu za kilka osób...

Ja gdy po studiach wyprowadziłam się z domu, to przez ok 2 lata musiałam dochodzić do siebie, zanim uwierzyłam że tata już mnie nie może kontrolować. Żal mi zawsze było mamy, która została i póki żyła to myślałam jak ją z tego wyciągnąć, ale ona już nie wierzyła, że ten koszmar może się skończyć. Nie potrafiła już taty kochać po tylu krzywdach, mijali się jak obcy, unikali rozmów jak się dało.



Myślę, że założenie rodziny było bardzo dobre dla taty. Miał ludzi wokół i być może dlatego nie miał ostrych nawrotów choroby. Nawet jak wszystkich wokół siebie odepchnął, to siłą rzeczy domownicy byli obok, nie został całkiem sam. Miał dzieci, kontakt z dziećmi pewnie też był terapeutyczny - dla niego... No i tata pracował, nie musiał być na rencie, więc nawet dobrze funkcjonował w społeczeństwie, ludzie nie wiedzieli, że on choruje.

Natomiast dla rodziny jest to trudne. Ja osobiście nie związałabym się ze schizofrenikiem. Nie po tym co widziałam, jak cierpiała moja mama.

Jest jakaś nuta obaw co z genetycznością tej choroby. Co gdybym miała dzieci... Mój brat i ja jesteśmy zdrowi.



Sama nie założyłam rodziny. Oboje z bratem wiemy, że takiej rodziny byśmy nie chcieli. Dopiero w wieku 36 lat poszłam na terapię i uświadomiłam sobie, że to nie było normalne życie. Wtedy dopiero pierwszy raz powiedziałam o chorobie taty najbliższym mi osobom, kilku przyjaciołom. Za pierwszym razem nie byłam w stanie tego z siebie wykrztusić... W trakcie terapii próbowałam - może i pierwszy raz w życiu - inaczej spojrzeć na tatę, z jakąś próbą zrozumienia a nie jako oprawcę...
Ale prawda jest taka, że niewiele nas łączy. Nie mam o czym rozmawiać z moim tatą. Nigdy go moje życie nie interesowało, zapomina co mu się mówi, jest taki trochę otępiony. Zawsze był taki spowolniony, zamyślony, zaczytany w gazetę, obojętny na większość rzeczy w życiu. Poważny i ponury. Energię zostawiał na te rzeczy, które są ważne dla niego. Nasze relacje się poprawiły, gdy się wyprowadziłam z domu (ci co mieszkają daleko są lepsi, a ci co są blisko są najgorsi...). Widzę, że się cieszy na mój widok, natomiast gdy już jesteśmy obok, to nie czuję bliskości z nim. Gdy usiądziemy razem przy stole to rozmowa jest sztywna, poprawna politycznie, o pogodzie, jest taką imitacją prawdziwego spotkania i w zasadzie po 3 minutach już nie mamy sobie nic do powiedzenia. Ale chyba nie mam co liczyć na więcej... Po terapii wiem, że może to jest właśnie tyle, na ile go stać... Wcześniej myślałam, że on mnie nie kocha, nie lubi, jest ciągle ze mnie niezadowolony...



Moja rada to jak już ktoś napisał - wyjść do ludzi, patrzeć jak funkcjonują inne rodziny i chyba szybko wyprowadzić się z domu. Tylko wtedy pytanie - co z tym drugim rodzicem, który zostanie...?
sciana44 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-05-12, 23:26   #43
sciana44
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2021-05
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Może napiszę jeszcze jedną rzecz, żeby nie było tak przytłaczająco. Sama najczęściej myślałam o moim tacie w kategoriach: co przez niego straciłam, czego nie doświadczyłam. Ale przecież jak dziś rozejrzę się wokoło, to w życiu bywa bardzo różnie. Poza schizofrenią jest milion innych zaburzeń psychicznych, które mogą być utrapieniem, są uzależnienia i przemoc. Najczęściej nikt się tym po prostu nie chwali. Są też choroby fizyczne, które zabierają nam naszych bliskich, albo utrudniają życie. Więc nie jest tak, że są rodziny borykające się ze schizofrenią, a wszystkie inne rodziny są zdrowie i wspierające się na 100%.
Trudno mi powiedzieć, co by było gdyby moi rodzice się rozstali. Jako nastolatka myślałam, że tak by było lepiej. Nie rozstali się. Finansowo byłoby na pewno trudniej. Tata gdyby został sam, być może jego stan by się mocno pogorszył... Takie gdybanie nie ma za wiele sensu, bo niczego już nie zmieni...
Na pewno jest to mój biologiczny ojciec, dał mi życie. Gdyby nie on, to ja nie byłabym mną, tylko byłby ktoś inny o innym kodzie genetycznym, a nie ja.
Pierwszym przełomem w moim myśleniu o tacie - chodzi mi o czas gdy żyłam w przekonaniu, że on ma głównie destrukcyjny wpływ na naszą rodzinę i nie potrafiłam o nim myśleć z ciepłem, bliskością (nawet w głowie, żeby to podkreślić długo nie mówiłam "tata", tylko "ojciec", bo "ojciec" brzmiało mi bardziej srogo i oschle), byłam już dorosła i mieszkałam osobno, choć często wracałam do domu, żeby mamę wspierać - pod wpływem pewnych słów pomyślałam, że mój tata w idealnym świecie miał być kimś innym: był młody, miał plany, musiał być fascynujący - na pewno dla mojej mamy - może i mnie by taki człowiek porwał i zachwycił. I później wybuch choroby to wszystko zmienił - choroba i leki mają spory wpływ na zachowanie - więc tak sobie czasem myślę o tamtym tacie, którego nigdy nie mogłam poznać. Że to miał być piękny człowiek. I że pewnie dopiero po śmierci przyjdzie mi się z nim spotkać (jestem wierząca) i może poznam go w tej czystej postaci, której na ziemi nie doświadczę.
Piękny człowiek, któremu podcięto skrzydła... Tylko wiem też, że najłatwiej jest mi tak o nim myśleć, gdy jestem daleko... Niemniej jednak takie myślenie uwolniło we mnie, że w ogóle potrafiłam myśleć o moim tacie pozytywnie. Może komuś to pomoże choć troszkę...

A jak sobie radziłam i radzę na co dzień? Teraz myślę, że najlepsza jest odskocznia - inny klimat, inne towarzystwo, żeby nie słuchać ciągle tego samego gadania/zachowań. Sama po mojej dalszej rodzinie widzę, że każdy raz na jakiś czas może wysłuchać największych bzdur i być przy tym empatyczny, jeśli wie, że za chwilę się od tej trudnej osoby odizoluje i "wróci do siebie". Teraz też tak mam. Ale pamiętam, że jak się mieszka razem to już nie tak łatwo. No to: mieć grono przyjaciół, pisać pamiętnik, dawać sobie możliwość aby chociaż kawałek życia był normalny bez tych chorych treści. Ale w tym naszym kawałku życia muszą być inni ludzie. I myśleć o samym sobie z miłością - być dla siebie przyjacielem. Mnie też pomógł pies. Gdy w naszej rodzinie pojawił się pies, to stał się w miarę nieutralnym tematem, który nie zaogniał sytuacji. Z psem mogłam wyjść z domu (jak potrzebowałam, to na dłużej) i zmusił mnie do wyjścia do ludzi - weterynarza, innych psiarzy itd. itp. I nawet w rodzinie - tej co razem się mieszka - zamiast ciągle wałkować te wszystkie trudne sytuacje i tylko nimi się karmić, to dawać sobie czas względnej beztroski w tym zdrowym gronie - żeby zacieśniać dobre zdrowe więzi.
sciana44 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-05-13, 09:21   #44
myichaliyna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Witam wszystkich jeszcze raz, od mojego ostatniego wpisu minęło 5 lat, odbyłam psychoterapię która zmieniła moje życie. Radzę każdemu kto jest dzieckiem schizofrenika udać się do psychologa na psychoterapię. I tak jak wiele osób poradziło już, ratujcie samych siebie i wyprowadźcie się jak najszybciej, szukajcie pomocy!! Zdziwicie się jak wiele osób jest skłonnych pomoc jesli tylko poprosicie.



Chciałam również powiedzieć ze tez zaobserwowałam ze w internecie jest mało tematów dotyczących dzieci schizofreników, również w naukowej nomenklaturze. Z racji ze pracuje na uniwersytecie mam dostęp do publikacji naukowych również w dziedzinie psychologii i psychiatrii, i tam również bardzo mało znalazłam. Jesli już były to kwestie predyspozycji do schizofrenii a nie tego jakie skutki w życiu dorosłym takie dzieci ponoszą, czy tego jak je chronić. Mówi się o rodzicach schizofreników, jaka traumę przyzywają, istnieją grupy wsparcia a o nas dzieciach nikt się nie interesuje.



Teraz po latach mam duży żal do ludzi wokół mnie którzy wiedzieli co się dzieje a nikogo to nie obchodzilo: zaczynajac od psychiatry mojej mamy którego ja jako małe dziecko nawet poznałam - nie pomyślał aby zawiadomić pomoc społeczna żeby sprawdzili jaka jest sytuacja w naszym domu. Do nauczycielek w szkole - byłam mega zamkniętym dzieckiem które płakalo przy każdej możliwej okazji. Tez nikomu nie wpadł taki pomysł do głowy ze taka jestem bo mamy jakieś problemy w domu... po sąsiadki i sąsiadów którzy z koleji doskonale widzieli ze jako małe dzieci musieliśmy być cały czas w domu i nic nie mogliśmy robić.



Dlatego Mimo ze zabrzmi to drastycznie, uważam ze dla dobra samych dzieci taki rodzic powinien być odseparowany (ale również objęty opieka przez psychiatrów i psychologów). Niestety w Polsce pomoc społeczna i pomoc psychologiczna leży i kwiczy... wiec szanse na to są bardzo małe.



Bycie ojcem lub matka to nie tylko biologia, ludzie w ogóle z nami niespokrewnieni mogą dać nam więcej miłości niż biologiczni rodzice. A psychicznie chorzy rodzice mogą nas tak skrzywdzić ze skutki będziemy odczuwać tez jako dorośli ludzie i możemy te krzywdy przenieść na własne dzieci.



Dlatego jeszcze raz chciałabym życzyć wam wszystkim których horror nadal trwa, żebyście mieli odwagę podejmować trudne decyzje. Jako dzieci nie mamy wpływu na nasze życie ale jako dorośli już tak! Jako dzieci schizofreników przeszliśmy już trening życia i napewno jesteśmy silniejsi niż ktokolwiek inny. Dlatego bądźcie dumni z siebie ze tyle zła pokonaliście, jesteśmy ocaleńcami (tak jak ocaleńcy z Auschwitz) wiec nośmy dumnie na klacie odznakę honoru i nie bójmy się mówić nikomu przez co przeszliśmy, to nie nasza wina.



Życzę nam wszystkim siły!



Pozdrawiam gorąco!
myichaliyna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-07-19, 12:43   #45
Domi_P92
Przyczajenie
 
Avatar Domi_P92
 
Zarejestrowany: 2021-07
Lokalizacja: Lancut
Wiadomości: 4
Dot.: Dzieci schizofreników

Cytat:
Napisane przez QueenBlair Pokaż wiadomość
Schizofrenia nie jest chorobą dziedziczną.
Nie ma jednego genu schizofrenii.

To co można odziedziczyć to ewentualnie "pewne cechy schizotypowe".
To czy u danej osoby rozwinie się schizofrenia zależy od :

środowiska domowego -> kiedyś było pojęcie "schizofrenogennej matki" jednak wyszło z użycia poniewaz stwierdzono ,że to za duże obciążenie dla kobiet mających dzieci chorujące.
Aczkolwiek jest dużo prawdy w tym,że wielu pacjentów/tek ma matki o bardzo podobnych cechach charakteru .


*ambiwalencja uczuciowa
*chłód emocjonalny
*nadmierna opiekuńczość
*itp

od czynników społecznych itp.


Plus jak się ma dobrze dobrane leki ,chodzi się na terapię to można mieć i szczęśliwą rodzinę i satysfakcjonującą pracę.
Wiem to nie z gazet a z doświadczenia pacjentów.

---------- Dopisano o 11:53 ---------- Poprzedni post napisano o 11:53 ----------




Ech dokładnie....
Koleżanka też mimo wszystko zachowała się nieprofesjonalnie.
Dzięki za odpowiedz i dobre rady. Ja sama męczę się z jakąś schozofrenią i to już od kilku lat, a mam dopiero 29 lat i planuję mieć w przyszłości dziecii! ale dzięki za rady i Wasze doświadczenia.

---------- Dopisano o 12:43 ---------- Poprzedni post napisano o 12:34 ----------

Cytat:
Napisane przez myichaliyna Pokaż wiadomość
Witam wszystkich jeszcze raz, od mojego ostatniego wpisu minęło 5 lat, odbyłam psychoterapię która zmieniła moje życie. Radzę każdemu kto jest dzieckiem schizofrenika udać się do psychologa na psychoterapię. I tak jak wiele osób poradziło już, ratujcie samych siebie i wyprowadźcie się jak najszybciej, szukajcie pomocy!! Zdziwicie się jak wiele osób jest skłonnych pomoc jesli tylko poprosicie.



Chciałam również powiedzieć ze tez zaobserwowałam ze w internecie jest mało tematów dotyczących dzieci schizofreników, również w naukowej nomenklaturze. Z racji ze pracuje na uniwersytecie mam dostęp do publikacji naukowych również w dziedzinie psychologii i psychiatrii, i tam również bardzo mało znalazłam. Jesli już były to kwestie predyspozycji do schizofrenii a nie tego jakie skutki w życiu dorosłym takie dzieci ponoszą, czy tego jak je chronić. Mówi się o rodzicach schizofreników, jaka traumę przyzywają, istnieją grupy wsparcia a o nas dzieciach nikt się nie interesuje.



Teraz po latach mam duży żal do ludzi wokół mnie którzy wiedzieli co się dzieje a nikogo to nie obchodzilo: zaczynajac od psychiatry mojej mamy którego ja jako małe dziecko nawet poznałam - nie pomyślał aby zawiadomić pomoc społeczna żeby sprawdzili jaka jest sytuacja w naszym domu. Do nauczycielek w szkole - byłam mega zamkniętym dzieckiem które płakalo przy każdej możliwej okazji. Tez nikomu nie wpadł taki pomysł do głowy ze taka jestem bo mamy jakieś problemy w domu... po sąsiadki i sąsiadów którzy z koleji doskonale widzieli ze jako małe dzieci musieliśmy być cały czas w domu i nic nie mogliśmy robić.



Dlatego Mimo ze zabrzmi to drastycznie, uważam ze dla dobra samych dzieci taki rodzic powinien być odseparowany (ale również objęty opieka przez psychiatrów i psychologów). Niestety w Polsce pomoc społeczna i pomoc psychologiczna leży i kwiczy... wiec szanse na to są bardzo małe.



Bycie ojcem lub matka to nie tylko biologia, ludzie w ogóle z nami niespokrewnieni mogą dać nam więcej miłości niż biologiczni rodzice. A psychicznie chorzy rodzice mogą nas tak skrzywdzić ze skutki będziemy odczuwać tez jako dorośli ludzie i możemy te krzywdy przenieść na własne dzieci.



Dlatego jeszcze raz chciałabym życzyć wam wszystkim których horror nadal trwa, żebyście mieli odwagę podejmować trudne decyzje. Jako dzieci nie mamy wpływu na nasze życie ale jako dorośli już tak! Jako dzieci schizofreników przeszliśmy już trening życia i napewno jesteśmy silniejsi niż ktokolwiek inny. Dlatego bądźcie dumni z siebie ze tyle zła pokonaliście, jesteśmy ocaleńcami (tak jak ocaleńcy z Auschwitz) wiec nośmy dumnie na klacie odznakę honoru i nie bójmy się mówić nikomu przez co przeszliśmy, to nie nasza wina.



Życzę nam wszystkim siły!



Pozdrawiam gorąco!
Dziękuję serdecznie, duzo sił się przyda, w końcu jestem jeszcze młoda i jest coś do zrobienia w życiu. Na mnie spadają winy za to że jestem chora, ale ja tak nie uważam. Dużo zależy też od ludzi, od środowiska, od terapii i żeby się nie zamknąć w sobie.
__________________
Zakochana
Samotna
Kocha dziecii
Po kierunku ZP
Szuka przyjaciół/ek
Domi_P92 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-08-22, 04:11   #46
Darish
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2021-08
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Witam jestem zainteresowana rozmową priv.

---------- Dopisano o 04:11 ---------- Poprzedni post napisano o 04:09 ----------

Jestem w bardzo podobnej sytuacji życiowej jak Pani
Darish jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-08-22, 04:15   #47
Darish
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2021-08
Wiadomości: 2
Dot.: Dzieci schizofreników

Witam jestem zainteresowana rozmową prywatną jestem w podobnej sytuacji życiowej do pani szukam bratniej duszy.
Darish jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-08-23, 19:47   #48
Katerina_00
Zakorzenienie
 
Avatar Katerina_00
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Uk
Wiadomości: 5 195
GG do Katerina_00
Dot.: Dzieci schizofreników

czy ktos ma wiedze na temat tego jak konczy sie nie leczona schizofrenia ?
Katerina_00 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-08-24, 10:46   #49
Mad_Max
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2015-06
Wiadomości: 1 844
Dot.: Dzieci schizofreników

Cytat:
Napisane przez Katerina_00 Pokaż wiadomość
czy ktos ma wiedze na temat tego jak konczy sie nie leczona schizofrenia ?
Śmiercią. Przedwczesną. Statystycznie nieleczona skraca życie nawet o 25 lat. Każdy kolejny rzut coraz bardziej uszkadza mózg. Poza tym znaczna większość nieleczonych nie chadza też do innych lekarzy. A schizofrenia jest pośrednią przyczyną cukrzycy, nadciśnienia, otyłości etc.
Oczywiście nieleczona jest też prostą droga do nałogów.
W USA ze schizofrenią żyje się krócej niż z AIDS.

PS.: Przy czym największym dramatem i tak nie jest śmierć chorego, ale gigantyczne spustoszenie w psychice jego bliskich, którym swoim nieleczeniem zatruwał życie. Traumy, zaburzenia, bezsenność, nerwice, depresje... Nie polecam.

Edytowane przez Mad_Max
Czas edycji: 2021-08-24 o 10:50
Mad_Max jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2021-08-24, 11:41   #50
Katerina_00
Zakorzenienie
 
Avatar Katerina_00
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Uk
Wiadomości: 5 195
GG do Katerina_00
Dot.: Dzieci schizofreników

Cytat:
Napisane przez Mad_Max Pokaż wiadomość
Śmiercią. Przedwczesną. Statystycznie nieleczona skraca życie nawet o 25 lat. Każdy kolejny rzut coraz bardziej uszkadza mózg. Poza tym znaczna większość nieleczonych nie chadza też do innych lekarzy. A schizofrenia jest pośrednią przyczyną cukrzycy, nadciśnienia, otyłości etc.
Oczywiście nieleczona jest też prostą droga do nałogów.
W USA ze schizofrenią żyje się krócej niż z AIDS.

PS.: Przy czym największym dramatem i tak nie jest śmierć chorego, ale gigantyczne spustoszenie w psychice jego bliskich, którym swoim nieleczeniem zatruwał życie. Traumy, zaburzenia, bezsenność, nerwice, depresje... Nie polecam.
znam kogos, kogo zachowanie idealnie pasuje do schizofrenika, nie leczy sie, jest zdrowa (w sensie zadnego nadcisnienia itd) i ma lekko ponad 60 lat. Dziwne.
Katerina_00 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-08-24, 16:00   #51
Mad_Max
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2015-06
Wiadomości: 1 844
Dot.: Dzieci schizofreników

Cytat:
Napisane przez Katerina_00 Pokaż wiadomość
znam kogos, kogo zachowanie idealnie pasuje do schizofrenika, nie leczy sie, jest zdrowa (w sensie zadnego nadcisnienia itd) i ma lekko ponad 60 lat. Dziwne.
Immanuel Kant miał 80 lat, gdy umarł. A też był schizofrenikiem.
Mad_Max jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-08-24, 16:09   #52
servatka
Raczkowanie
 
Avatar servatka
 
Zarejestrowany: 2016-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 151
Dot.: Dzieci schizofreników

Dziękuję wszystkim osobom, które się podzieliły swoją historią - ciekawa i pouczająca lektura. Mój brat był schizofrenikiem, ale na szczęście rzadko coś odwalał, zachowywał się bardziej jak zombie. A ja zdołałam się wyprowadzić dość szybko. Ale jak czytam co tu niektórzy piszą, jak ta choroba potrafi rozwalić rodzinę, to jest niepojęte. W dodatku po lekturze tego wątku zdałam sobie sprawę, że jeden facet, z którym się chwilę spotykałam, mógł mieć schizofrenię.
servatka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2021-09-22, 20:13   #53
servatka
Raczkowanie
 
Avatar servatka
 
Zarejestrowany: 2016-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 151
Dot.: Dzieci schizofreników

Jeszcze niedawno tu pisałam o moim bracie... Niestety nie dane mu było dożyć nawet 30-tki, kilka dni temu wyskoczył z okna - z drugiego piętra - więc ciężko uwierzyć że chciał się zabić, to wina tej parszywej choroby. I patologicznych rodziców, którzy byli gównianym wsparciem, a wręcz gwoździem do trumny. Pewnie gdyby nie oni, to w ogóle ta choroba by się nie pojawiła u niego lub dużo lepiej by sobie z nią radził. To jest kara boska mieć takich rodziców...
servatka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2021-09-22 21:13:28


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:17.