Korepetycje. Kłopotliwe sytuacje z uczniami, rodzicami, stawki za lekcje - ZBIORCZY

[Carousel]

Napisane przez Lena2574

Spokojnie, 25 zł/h to bardzo dobra cena, szczególnie z dojazdem. Certyfikaty i wykształcenie to jedno, a umiejętności to drugie. Sama znam osobę, która ma podobną sytuację jak Ty, bierze właśnie 25zł, i przekonuje się do niej coraz więcej klientów, bo dobrze tłumaczy i ma wymaganą wiedzę.

Tak, tylko że istotą jest właśnie to 'przekonanie'. Jeśli jeden czy drugi klient będzie zadowolony, to jest szansa, że opinia się rozniesie. Najtrudniej jest znaleźć tego pierwszego klienta i ok, umiejętności są najważniejsze, ważniejsze od 'papierków', ale żeby ktoś mógł te umiejętności zweryfikować i się o nich przekonać, najpierw musi temu potencjalnemu korepetytorowi zaufać. A jednak taki certyfikat na pewno w tym pomaga. Jeśli ktoś czyta dwa ogłoszenia od nieznanych, anonimowych osób, z czego jedno jest od kogoś, kto może się pochwalić jakimś tytułem bądź chociażby certyfikatem, a drugie od kogoś, kto jedynie twierdzi, że umie angielski, to na pewno chętniej wybierze tę pierwszą osobę - bo jest bardziej 'pewna'. Dlatego dobrym pomysłem na początek jest rozleklamowanie się wśród znajomych.

[201701300929]

Napisane przez harleyka

Po znajonosci moze kogos do nauki nie znajdziesz. Dzieci znajomych/sasiadow. Na innych uczniów bym nie liczyla.

dlaczego?

ja dawałam korepetycja z angielskiego na poczatku studiow, bez zadnych certyfikatow itp
na podstawowke cudow nie trzeba-chetnych znalazlam 2-ch - jednego przez gumtree, i innego przez ogloszenie na slupie,
dodatkow moje korepetycje rozszerzyly sie na matematyke i jezyk polski (jak juz pisalam na podstawowke nie trzeba wiele)

bralam 20zl/h

[serenavanderwoodsen]

Ja i moje koleżanki z klasy udzielałyśmy korków z angielskiego od liceum. Od dzieci po nawet dorosłych ludzi. Żadna z nas certyfikatów nie ma, jedyne co to byłyśmy w klasie z maturą międzynarodową, ale to też niekoniecznie ludziom wiele mówi. W każdym razie, problemu z chętnymi nigdy nie było. Jeśli chodzi o to, ile brać, to u nas to było/jest 20-30 zł/godzinę/godzinę lekcyjną, nie mniej, nie więcej. Czasem można zaproponować np. mniejszą stawkę przy większej ilości godzin tygodniowo.

[MsLizard]

Udzielam korepetycji z matematyki, zaczynałam od 20zł/h, później co roku podnosiłam cenę. Ja najwięcej chętnych mam właśnie z poczty pantoflowej, ale przez internet też się czasami ktoś odezwie. Sama też chodziłam na korki z angielskiego i nigdy nie zwracałam uwagi na certyfikaty, uznaję, że nie trzeba ich mieć, żeby dobrze znać język i potrafić wytłumaczyć.

[Carousel]

Serio? Gdybym była rodzicem, to nie wiem, czy powierzyłabym umiejętności swojego dziecka i swoje pieniądze, jakiemuś np. licealiście albo w ogóle osobie, o której nie wiedziałabym nic więcej oprócz tego, że napisała w ogłoszeniu, że umie angielski.
Wiem, że teraz to zalatuje trochę hipokryzją, bo też jestem w liceum i udzielam korków. Tyle, że np. dwóch moich uczniów to dzieci dobrej znajomej mojej mamy i w sumie prawie nasi sąsiedzi, więc nie zgłosili się do mnie, bo dałam ogłoszenie czy coś, tylko właśnie tak po znajomości. I mimo że ich mama dobrze mnie zna, to i tak przy pierwszych lekcjach zawsze była blisko. Przykładowo - my byliśmy w takiej jakby jadalni i uczyliśmy się przy stole, a ona w salonie, który jest praktycznie z tą jadalnią połączony (co prawda, oddzielony ścianą, ale z łukiem zamiast drzwi), więc wszystko dobrze słyszała. Tym bardziej, że nie włączała telewizora ani nic z tych rzeczy, ba, nawet średnio starała się w jakikolwiek sposób ukryć to, że siedzi tam w jakimś innym celu niż skontrolowanie mnie. Ale po dwóch, może trzech lekcjach to minęło i już przestała kręcić się w promieniu 3 metrów od nas, nie zajmując niczym innym.
I w sumie to jej się nie dziwię, bo pewnie sama na jej miejscu zachowywałabym się podobnie i miała raczej ograniczone zaufanie do jakiejś osiemnastolatki, która przyszła pomagać w angielskim dzieciom. Ale też nie wyobrażam sobie, jakby to wyglądało, gdybym była zupełnie obcą osobą. Ba, nie wiem, czy w ogóle ktokolwiek by się zgłosił, bo akurat u mnie w okolicy jest sporo osób, których kompetencje są czymś potwierdzone, np. nauczycieli angielskiego.

[soanya]

Mam wrażenie, że robicie tutaj z igły widły. Dziewczyna zapytała o to ile może wziąć za udzielanie korków a niektórzy próbują jej tu wmówić, żeby nie robiła sobie nadziei na znalezienie uczniów. Korepetycje to w dzisiejszych czasach coś normalnego i ludzie chodzą na nie pielgrzymkami.
A wracając do tematu, najlepiej żebyś sama zorientowała się ile płaci się za korki w okolicy w której chcesz pracować. Popytaj znajomych, poszukaj w internecie, poczytaj ogłoszenia na słupach, zadzwoń i zapytaj o doświadczenie korepetytora i jego stawkę. Inaczej wygląda to w dużych miastach a inaczej w małych miasteczkach czy wioskach. Wtedy najlepiej określisz na ile możesz sobie pozwolić.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że lepiej zacząć od mniejszej stawki, ja zaczynałam od 20 zł na początku studiów (matematyka) w moim rodzinnym miasteczku. Teraz jestem na piątym roku i od stałych klientów biorę 30 zł. Korepetycji udzielam w swoim domu. W mieście w którym studiuję biorę 35-40 zł, bo doliczam sobie dojazd. Moi koledzy ze studiów biorą w przedziale 20-50 zł. Dla podstawówki i gimnazjum cena jest trochę niższa, liceum i materiał ze studiów ceni się więcej bo nawet niektórzy nauczyciele nie chcą się podjąć takiego materiału.
Jeśli chodzi o doświadczenie i wykształcenie to niczym się nie przejmuj. Mało kto o to pyta. Dla każdego najważniejsze są efekty. Jak się sprawdzisz po pierwszej lekcji to wrócą. Ważne, żeby być przygotowanym i nie świecić oczami przez większość czasu,bo ludzie to wyczuwają. A na nadopiekuńcze mamusie nawet się nie zwraca uwagi jak się ma pojęcie o tym czego uczysz.
O uczniów się nie martw. Ogłoszenia na słupie, w internecie i poczta pantoflowa świetnie działają. Mnie często ludzie pytają co studiuję, a drugie ich pytanie to czy udzielam korepetycji bo mają kogoś chętnego.
No i przede wszystkim korki to świetny sposób utrwalenia sobie materiału i nauczenia się samemu czegoś więcej. Korzyści dla obu stron.

[8f44be8657be3d2a3733d9c7d3db3d2234bdc5f1_65838332e9b82]

Co do ceny to bym obejrzała lokalne ogłoszenia i zaczęła od niższej.
Ze znalezieniem chętnych nie ma problemu, wystarczy kilka ogłoszeń w Internecie.
A na rodziców przestałam już dawno uwagę zwracać. Czy to rodzic stojący pod drzwiami czy usilnie myjący patelnie w kuchni połączonej z salonem. Raz nawet trafiła mi się kobieta która siedziała u mnie w pokoju z dzieckiem. Tylko gdyby cicho siedziała byłoby ok, a ona ciągle coś mówiła. Więcej na takie coś się nie zgodzę. W pewnym momencie zastanawiałam się czy udzielam tych korków dla niej czy dla dziecka.

[Carousel]

Napisane przez soanya

Mam wrażenie, że robicie tutaj z igły widły. Dziewczyna zapytała o to ile może wziąć za udzielanie korków a niektórzy próbują jej tu wmówić, żeby nie robiła sobie nadziei na znalezienie uczniów. Korepetycje to w dzisiejszych czasach coś normalnego i ludzie chodzą na nie pielgrzymkami.

Dlaczego? Przecież nikt tu nie powiedział, że ma sobie odpuścić, bo to i tak się nie uda. My podzieliłyśmy się tylko naszym zdaniem i doświadczeniami w tej kwestii - bo przyznasz chyba sama, że z pewnymi rzeczami jednak się trzeba liczyć i nie można zakładać z góry, że chęć udzielania korków=tłum chętnych dobijających się drzwiami i oknami. Bo owszem, korepetycje różnego rodzaju są teraz bardzo popularne - ale nie tylko wśród uczniów, ale i korepetytorów. Autorka nie jest ani pierwszą, ani nie ostatnią, która wyczuła fajny biznes w dawaniu korepetycji. Konkurencja jest i niestety, często stanowią ją osoby, które od razu startują tak jakby z wyższego poziomu, bo mają jakieś doświadczenie czy adekwatne wykształcenie, które można potwierdzić. I trzeba się liczyć, że nie od razu będzie duży odzew, że może trzeba będzie się bardziej postarać, by wyrobić sobie jakąś renomę i że może, czego nie życzę, nie wszyscy potraktują serio osobę, która swoje umiejętności może potwierdzić jedynie własnym, słownym zapewnieniem. Co nie znaczy, że nie warto spróbować. Warto. Bo można jedynie zyskać.

Napisane przez soanya

A wracając do tematu, najlepiej żebyś sama zorientowała się ile płaci się za korki w okolicy w której chcesz pracować. Popytaj znajomych, poszukaj w internecie, poczytaj ogłoszenia na słupach, zadzwoń i zapytaj o doświadczenie korepetytora i jego stawkę. Inaczej wygląda to w dużych miastach a inaczej w małych miasteczkach czy wioskach. Wtedy najlepiej określisz na ile możesz sobie pozwolić.
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że lepiej zacząć od mniejszej stawki, ja zaczynałam od 20 zł na początku studiów (matematyka) w moim rodzinnym miasteczku. Teraz jestem na piątym roku i od stałych klientów biorę 30 zł. Korepetycji udzielam w swoim domu. W mieście w którym studiuję biorę 35-40 zł, bo doliczam sobie dojazd. Moi koledzy ze studiów biorą w przedziale 20-50 zł. Dla podstawówki i gimnazjum cena jest trochę niższa, liceum i materiał ze studiów ceni się więcej bo nawet niektórzy nauczyciele nie chcą się podjąć takiego materiału.
Jeśli chodzi o doświadczenie i wykształcenie to niczym się nie przejmuj. Mało kto o to pyta. Dla każdego najważniejsze są efekty. Jak się sprawdzisz po pierwszej lekcji to wrócą. Ważne, żeby być przygotowanym i nie świecić oczami przez większość czasu,bo ludzie to wyczuwają. A na nadopiekuńcze mamusie nawet się nie zwraca uwagi jak się ma pojęcie o tym czego uczysz.
O uczniów się nie martw. Ogłoszenia na słupie, w internecie i poczta pantoflowa świetnie działają. Mnie często ludzie pytają co studiuję, a drugie ich pytanie to czy udzielam korepetycji bo mają kogoś chętnego.
No i przede wszystkim korki to świetny sposób utrwalenia sobie materiału i nauczenia się samemu czegoś więcej. Korzyści dla obu stron.

Ale widzisz, Ty studiujesz matematykę - a więc sam ten fakt już podnosi Twoją 'wartość' i wiarygodność jako korepetytora. Czym innym jest studentka matematyki czy, nie wiem, anglistyki, a czym innym osoba, która mówi, że umie matematykę/angielski/niemiecki/cokolwiek innego.

Ale tak, zgadzam się, że poczta pantoflowa dobrze działa. I że korki to fajna sprawa też.

[Alillah]

Ciekawy temat kiedy ja udzielałam korepetycji i ktoś nie przyszedł i nie odwołał (zdarzyło mi się to dwa razy), to nie kontaktowałam się już z tą osobą. Co bym tym wskórała? Chamstwo i brak poszanowania mojego czasu.

Co do reszty, korepetycji udzielałam tylko ludziom dorosłym, więc męczenie się z dziećmi odpadało. Ale od razu na początku informowałam ich, że życzę sobie, że jeśli ktoś decyduje się na naukę ze mną, to będzie regularnie chodził. Jeśli ma tylko słomiany zapał i co drugi tydzień będzie go bolała głowa, to dziękowałam na wstępie i nie przyjmowałam takiego ucznia. A dwa odwołane zajęcia pod rząd bez odrobienia ich były równoznaczne z końcem współpracy. Z panną, która dwa razy odwołała mi zajęcia w momencie, kiedy miały się one rozpoczynać po prostu zakończyłam grzecznie współpracę. Nie ma, że boli. Z tym, że ja nie miałam wielkiego ciśnienia na utrzymanie każdego ucznia - zawsze miałam więcej chętnych niż miejsc, więc dobierałam takich uczniów, którzy byli zmotywowani i którzy nie chcieli się targować ze mną o 5 zł

Uważam, że żądanie opłaty za odwołaną w ostatniej chwili lekcję to droga do nikąd. To przede wszystkim stwarza złą atmosferę, ludziom nie chce się za bardzo potem przychodzić.

[Alillah]

Napisane przez Carousel

Dlaczego? Przecież nikt tu nie powiedział, że ma sobie odpuścić, bo to i tak się nie uda. My podzieliłyśmy się tylko naszym zdaniem i doświadczeniami w tej kwestii - bo przyznasz chyba sama, że z pewnymi rzeczami jednak się trzeba liczyć i nie można zakładać z góry, że chęć udzielania korków=tłum chętnych dobijających się drzwiami i oknami. Bo owszem, korepetycje różnego rodzaju są teraz bardzo popularne - ale nie tylko wśród uczniów, ale i korepetytorów. Autorka nie jest ani pierwszą, ani nie ostatnią, która wyczuła fajny biznes w dawaniu korepetycji. Konkurencja jest i niestety, często stanowią ją osoby, które od razu startują tak jakby z wyższego poziomu, bo mają jakieś doświadczenie czy adekwatne wykształcenie, które można potwierdzić. I trzeba się liczyć, że nie od razu będzie duży odzew, że może trzeba będzie się bardziej postarać, by wyrobić sobie jakąś renomę i że może, czego nie życzę, nie wszyscy potraktują serio osobę, która swoje umiejętności może potwierdzić jedynie własnym, słownym zapewnieniem. Co nie znaczy, że nie warto spróbować. Warto. Bo można jedynie zyskać.




Ale widzisz, Ty studiujesz matematykę - a więc sam ten fakt już podnosi Twoją 'wartość' i wiarygodność jako korepetytora. Czym innym jest studentka matematyki czy, nie wiem, anglistyki, a czym innym osoba, która mówi, że umie matematykę/angielski/niemiecki/cokolwiek innego.

Ale tak, zgadzam się, że poczta pantoflowa dobrze działa. I że korki to fajna sprawa też.

Korki są warte dokładnie tyle, ile ktoś zechce za nie zapłacić. Ja nawet anglistyki nie miałam, tylko CPE i znam angielski naprawdę biegle, a chętnych zawsze musiałam odrzucać, bo nie miałam już miejsc. Tak jak kiedyś koleżance doradziłam - zawyż cenę w ogłoszeniu, co Ci szkodzi? Do dziś mi dziękuje, bo dalej by uczyła angielskiego za 30 zł za h, zamiast za 60zł.

[Ameelia87]

Moim zdaniem optymalnie (bez certyfikatów itp.) to jakieś 4-5 dyszek. Jeśli jest się pedagogiem lub ma się wykształcenie poświadczone papierkiem można rzucić więcej.

[McSalome74]

Jak ten temat jest dość taki świeży to po prostu mam takie pytanie ile się bierze za korki z języka angielskiego ? Chodzi mi tutaj po taniości, żebym coś złapała..Najlepiej dla mnie jakaś studentka, która sobie chce dorobić i aż tak wysoko się nie ceni hihi Ktoś coś może wie jak to wygląda takie coś pieniężnie?

[lacive]

Ceny są różne, moja znajoma jest w klasie maturalnej, więc nie ma żadnych certyfikatów, bierze 15 zł za godzinę (Częstochowa)+ koszty dojazdu, cena nie jest wygórowana, a rezultaty bardzo dobre.

[Pampalini]

Napisane przez Alillah

Korki są warte dokładnie tyle, ile ktoś zechce za nie zapłacić. Ja nawet anglistyki nie miałam, tylko CPE i znam angielski naprawdę biegle, a chętnych zawsze musiałam odrzucać, bo nie miałam już miejsc. Tak jak kiedyś koleżance doradziłam - zawyż cenę w ogłoszeniu, co Ci szkodzi? Do dziś mi dziękuje, bo dalej by uczyła angielskiego za 30 zł za h, zamiast za 60zł.

dokładnie

w zeszłym roku miałam dużo uczniów, ale teraz już mam mniej czasu, więc tylko 2, od każdego biorę 35 zł/h (lekcje u mnie). za chwilę kończę studia i mam zamiar podwyższyć stawkę automatycznie.

[InesInes]

Przejrzyj ogłoszenia i zobacz ile biorą inni. Z doświadczenia wiem, że lepiej brać więcej niż mniej, chętni i tak się znajdą, praca ta sama a pieniądze lepsze.

[Leseratte93]

Ja udzielam korepetycji z niemieckiego od 2 lat i jeszcze nie zdarzyły mi się takie problemy. Dla mnie podstawą dobrej współpracy jest kontakt z rodzicem ucznia. Przeważnie to ja chodzę do uczniów i zawsze jest tak, że rodzice się pytają o to jak dzieciakowi idzie, interesują się tym, jak pracujemy. Moim zdaniem warto dbać także o relacje z rodzicami uczniów.

[izk_a]

Cześć też się wypowiem może w sprawie korków udzielam korepetycji z angielskiego od kilku lat.

Napisane przez harleyka

Ja udzielalam korepetycji w domu ucznia. Oj ile razy mi się zdarzyło, że ja już w drodze a tu sms z odwołaniem.

ja miałam taką sytuację, że przyjechałam do domu jednej uczennicy, dzwoniłam do drzwi cisza, dzwoniłam na telefon i cisza.. jak zbulwersowana wracałam do domu to oddzwaniała do mnie i powiedziała, że oglądała telewizje i nie słyszała, że dzwonie zerwałam współprace..

---------- Dopisano o 11:26 ---------- Poprzedni post napisano o 11:24 ----------

a z rodzicami jestem zawsze na telefon bądź sms, i tak załatwiamy wszelkie przesuwanie i odwoływanie. Jeśli kontaktuje sie tylko z uczniem, to zdarza się, że po 5 minutach spóźnienia dostaje wiadomość 'dziś nie przyjdę'.. to denerwuje bardzo..

[izk_a]

w mojej okolicy zagęszczenie nauczycieli angielskiego jest bardzo duże, ale cena 60zł za godzine by nie przeszła.. może to dlatego że nie pochodze z dużego miasta ? jestem magistrem filologii z podyplomówką z pedagogiki, i wg tego co piszecie wychodzi na to, że robię korki za 'marne grosze'.. ale przy podwyższeniu stawki, konkurencja by mnie zjadła

[dryda]

Napisane przez lacive

Ceny są różne, moja znajoma jest w klasie maturalnej, więc nie ma żadnych certyfikatów, bierze 15 zł za godzinę (Częstochowa)+ koszty dojazdu, cena nie jest wygórowana, a rezultaty bardzo dobre.

Dokładnie - ja z kolei znam osobę, która w ogólniaku miała tróje z jezyka, potem 3 lata pracy zagranicą i dziś w Polsce daje korki za 20 zł na godzinę i ma tłumy - akcent rewelacja, ludzie mają postepy w szkole dzięki niej, a to że nie ma żadnego papierka?
A kogo to obchodzi skoro jest dobra?

[InesInes]

Napisane przez dryda

Dokładnie - ja z kolei znam osobę, która w ogólniaku miała tróje z jezyka, potem 3 lata pracy zagranicą i dziś w Polsce daje korki za 20 zł na godzinę i ma tłumy - akcent rewelacja, ludzie mają postepy w szkole dzięki niej, a to że nie ma żadnego papierka?
A kogo to obchodzi skoro jest dobra?

20zł to nie jest powalająca stawka... Moim zdaniem lepiej mieć 1 osobę za 40zł niż 2 za 20zł - kasa ta sama a pracy mniej ;-).

[Azhaar]

Napisane przez Alillah

Korki są warte dokładnie tyle, ile ktoś zechce za nie zapłacić. Ja nawet anglistyki nie miałam, tylko CPE i znam angielski naprawdę biegle, a chętnych zawsze musiałam odrzucać, bo nie miałam już miejsc. Tak jak kiedyś koleżance doradziłam - zawyż cenę w ogłoszeniu, co Ci szkodzi? Do dziś mi dziękuje, bo dalej by uczyła angielskiego za 30 zł za h, zamiast za 60zł.

DOKŁADNIE.

Ja udzielałam korepetycji z matematyki zaraz na I roku studiów, mając jedynie zdaną maturą rozszerzoną, z bardzo niewygórowanym wynikiem, a przygotowywałam maturzystów (ale raczej tylko do podstawy)

Brałam 30 zł / 60 min (z dojazdem, Warszawa) i uważam, że to było trochę frajerstwo, bo mogłam spokojnie brać 40 zł.

Nikt nigdy mnie nawet nie spytał, czy to co napisałam o sobie w ogłoszeniu to prawda (np. to że jestem w trakcie studiów ścisłych, co było prawdą, ale nikt nie weryfikował).

Jeżeli okaże się, że umiesz uczyć, to każdy będzie miał w nosie, co Ty masz na papierku.

Nie zaczynałabym z niskiej stawki z jednego zasadniczego powodu - trudno będzie Ci ją podnieść. Nie podniesiesz jej osobom, które już uczysz, nie podniesiesz też raczej osobom, którym zostaniesz polecona.
Jezeli natomiast podasz za wysoką, to najwyżej nikt się nie odezwie na ogłoszenie i stawkę obniżysz.

Jednak najprościej jest popatrzeć w necie. Wchodzisz na strony, gdzie chciałabyś dodać ogłoszenie i sprawdzasz jakie są stawki w Twoim mieście i oferowane przez ludzi z jakim doświadczeniem.

[Carousel]

Napisane przez dryda

Dokładnie - ja z kolei znam osobę, która w ogólniaku miała tróje z jezyka, potem 3 lata pracy zagranicą i dziś w Polsce daje korki za 20 zł na godzinę i ma tłumy - akcent rewelacja, ludzie mają postepy w szkole dzięki niej, a to że nie ma żadnego papierka?
A kogo to obchodzi skoro jest dobra?

Napisane przez Azhaar

DOKŁADNIE.

Nikt nigdy mnie nawet nie spytał, czy to co napisałam o sobie w ogłoszeniu to prawda (np. to że jestem w trakcie studiów ścisłych, co było prawdą, ale nikt nie weryfikował).

Jeżeli okaże się, że umiesz uczyć, to każdy będzie miał w nosie, co Ty masz na papierku.

Nie zaczynałabym z niskiej stawki z jednego zasadniczego powodu - trudno będzie Ci ją podnieść. Nie podniesiesz jej osobom, które już uczysz, nie podniesiesz też raczej osobom, którym zostaniesz polecona.
Jezeli natomiast podasz za wysoką, to najwyżej nikt się nie odezwie na ogłoszenie i stawkę obniżysz.

Macie rację, jeśli ktoś jest dobry, to nikogo żadne papierki obchodzić nie będą. Ale najpierw trzeba się przekonać, czy dana osoba faktycznie jest dobra, a więc jej zaufać i 'zatrudnić'. A z tym, moim zdaniem, może być różnie i mogą równie dobrze znaleźć się tacy, co nie zwrócą uwagi na jakąś np. licealistkę, która oferuje naukę angielskiego i twierdzi, że jest dobra. Nie mówię, że wszyscy muszą być tacy 'nieufni', ale na pewno też nie wszyscy podejdą do takiego ogłoszenia poważnie i trzeba się też z tym liczyć. Ale to oczywiście nie znaczy, że nie warto spróbować. Zresztą, najtrudniejszy i tak jest pierwszy klient, dlatego, oprócz ogłoszenia, warto popytać wśród znajomych, sąsiadów, znajomych rodziców itp. Potem ktoś może zgłosić się z polecenia i już od razu startujemy z wyższej pozycji.

[InesInes]

Napisane przez Azhaar

DOKŁADNIE.

Nikt nigdy mnie nawet nie spytał, czy to co napisałam o sobie w ogłoszeniu to prawda (np. to że jestem w trakcie studiów ścisłych, co było prawdą, ale nikt nie weryfikował).

Jeżeli okaże się, że umiesz uczyć, to każdy będzie miał w nosie, co Ty masz na papierku.

Zgadzam się. Mnie też w żaden sposób nie próbowano zweryfikować.

[ZamyslonaRoztargniona]

A mnie już 2krotnie weryfikowano, czyli weryfikowało mnie jakieś 5% rodziców.

U mnie w okolicy nauczyciel angielskiego bierze
50zł w godzinach 10-15, 70zł w godzinach 15-18
studenci 30zł

za 60minut, w domu nauczającego.

[ZamyslonaRoztargniona]

Udzielam korków od lat.
Dopóki zajęcia miały miejsce u mnie, bardzo często uczniowie nie zjawiali się. Często ukrywali to przed rodzicami. Potem rodzice mieli pretensje do mnie, że wyników nie ma i zaskoczenie, że lekcje nie odbywały się bo dzieci kasę z domu brały.
Teraz tylko w domu ucznia. Najchętniej po powrocie rodziców z pracy. Nie mam nic przeciwko otwartym drzwiom do pokoju czy obecności rodzica w pokoju, pod warunkiem że nie ogląda tv i nie wtrąca się.
Ja nie mam parcia na regularne zajęcia. Na każdych zajęciach umawiam się kiedy będą następne. Nie mam problemu z kumulacją zajęć czy odpuszczeniem na tydzień. Ja mogę sugerować ile godzin zajęć w tygodniu jest potrzebnych, ale to uczeń lub rodzice decydują jak często mam przychodzić.

Odwoływanie zajęć przez telefon, sms uważam za normalne prawo ucznia.

Tylko raz zdarzyło mi się że przyszłam na umówione spotkanie, a ucznia nie było w domu i nie odbierał telefonu.
Wkurzyło mnie to niesamowicie, ale "wybaczyłam" bo był to stały uczeń, ale bardzo roztrzepany.
Gdyby się to powtórzyło, podziękowałabym za współpracę.

Nie wyobrażam sobie brania kasy za lekcje, które nie odbyły się.

Nie wiem czy rodzice uczniów poszliby na to, żeby płacić z góry za dany miesiąc. Jedna mama płaciła mi z dołu. Zgodziłam się, bo potrzebowałam tej uczennicy, ale generalnie biorę kasę po odbytych zajęciach.

Branie kasy z góry bardziej kojarzy mi się na przykład z kursem indywidualnym przygotowującym do matury. Wtedy cena za miesiąc czy za semestr stała, a nieobecność ucznia - jego sprawa, tak jak np. w szkole językowej.

Co do umowy to kojarzy mi się że rodzice pozwali korepetytorkę do sądu bo dziecko nie miało oczekiwanych wyników i wygrali. Korepetytorka musiała zwrócić im kasę za lekcje.

[Leseratte93]

Ja udzielam korków z niemieckiego i biorę 25 zł za godzinę. Zaczynałam bez certyfikatów. W czasie studiów udało mi się zrobić LCCI, ale żaden rodzic na to nie patrzy, czasami nawet kierunkowe studia ich nie interesują, najważniejsze jest odpowiednie przekazanie wiedzy dziecku i efektywna pomoc w nauce. Mam znajomych, którzy są na studiach filologicznych i udzielają korków z matmy, a znam też osoby, które studiują na politechnice, a uczą dzieciaków języka obcego, bo np. mieszkali w danym kraju przez jakiś czas .

[InesInes]

Jakie to miasto?

[xyz1995_95]

Za korepetycje u kobiety, która miała swoją szkołę językową płaciłam 50 zł za godzinę, była na prawdę świetna, u innej która była nauczycielką w gimnazjum zaczęło się od 30 zł, co rok się podnosiła aż skonczyła na 50 zł. Jeszcze u innej nauczycielki z liceum płaciłam 50 zł, ale też nic specjalnego. Najlepsza była ta ze szkoły językowej, w rok nauczyła mnie więcej niż tamte dwie przez 5 lat i świetnie przygotowała do matury.

[fontanero]

Jeżeli nie masz certyfikatów ani nawet wyższego wykształcenia, to z innymi konkurować możesz tylko ceną. Sam bałbym się posłać swoje małe dziecko do jakiegoś studenta, bo jak się źle nauczy za młodu, to później ciężko będzie to wyplenić.

Korepetycje z angielskiego są mniej warte niż korki z matematyki, fizyki czy niemieckiego, bo po prostu więcej jest osób dobrze znających angielski niż inne przedmioty.

Ja na angielski chodziłem od drugiej klasy podstawówki do połowy 3 klasy liceum do koleżanki mojej mamy, która pracowała kilka lat w Stanach, a potem wróciła do Polski i uczy tutaj angielskiego w liceum. Płaciłem 30 albo 40zł za 1,5h, już nie pamiętam. Koleżanka chciała w zasadzie udzielać korków za darmo, ale mama nie chciała się na to zgodzić, więc stanęło na takiej cenie. Na korki dojeżdżałem sam (co zajmowało mi niestety 45-60min w jedną stronę).

Na twoją niekorzyść działają dwa czynniki: brak certyfikatów, duża konkurencja ze względu na niski poziom nauczania (łatwiejszy jest materiał dla dzieciaków z podstawówki niż dla studentów).

Cenę ustala niewidzialna ręką rynku. Wejdź na portal z ogłoszeniami korepetycji i zorientuj się ile biorą ludzie w Poznaniu. Wydaje mi się, że nie powinnaś liczyć na więcej niż 15-20zł na miejscu i 20-25zł z dojazdem.

[izk_a]

gdy 'klient' wie o certyfikacie/dyplomie jest w stanie płacić więcej po obronie magisterki moje stałe korki pytały mnie czy cena za lekcje wzrosła.