,,Nie przyjdę, bo nie mam kasy" - co o tym sądzicie?

[Nancy_M]

Napisane przez natalia_t

Najbliżsi zazwyczaj wiedzą o weselu z ponad rocznym wyprzedzeniem (w sensie, że znają termin, a nie że dostali zaproszenie do ręki), więc mają czas "przygotować się". No i też wiedzą jakie mam podejście do pieniędzy i że nie ma dla mnie znaczenia, czy dadzą mi 600zł w kopercie, czy kupią coś za 50zł. Jeśli takie rzeczy jak "nie mam co dać do koperty" ich powstrzyma przed przyjściem na wesele, to znaczy, że albo słabo mnie znają, albo słabo mnie słuchali/nie wierzą mi, albo nie zależy im na obecności tam. To trochę taka weryfikacja grona bliskich.

W samo sedno. I właśnie dlatego jest mi trochę przykro.

[elsene]

Napisane przez natalia_t

Najbliżsi zazwyczaj wiedzą o weselu z ponad rocznym wyprzedzeniem (w sensie, że znają termin, a nie że dostali zaproszenie do ręki), więc mają czas "przygotować się". No i też wiedzą jakie mam podejście do pieniędzy i że nie ma dla mnie znaczenia, czy dadzą mi 600zł w kopercie, czy kupią coś za 50zł. Jeśli takie rzeczy jak "nie mam co dać do koperty" ich powstrzyma przed przyjściem na wesele, to znaczy, że albo słabo mnie znają, albo słabo mnie słuchali/nie wierzą mi, albo nie zależy im na obecności tam. To trochę taka weryfikacja grona bliskich.

Ja zauważyłam, że to często nie chodzi wcale o podejście pary młodej do pieniędzy, tylko o podejście samego gościa. Spotkałam się z tym, że dziwnie (dla mnie) pojęty honor i duma nie pozwala pójść bez pieniędzy i jak nie masz, to po prostu nie idziesz. Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia. I tak, jak Nancy_M napisała -byłoby mi bardzo przykro, że kogoś nie ma. Zwłaszcza, że przy wszystkich wydatkach ślubnych to, że ktoś nie da koperty całkowicie się zgubi.

Napisane przez natalia_t

To trochę taka weryfikacja grona bliskich.

Tak by chyba trzeba do tego podchodzić. Jak ktoś bardzo chce, to coś odłoży, albo wymyśli niedrogi prezent, albo przyjdzie z samymi kwiatami.

Napisane przez natalia_t

Robią pod siebie między innymi tak, że organizują je gdzieś, gdzie wszyscy goście mają daleko. Np. panna młoda jest z miejscowości X, młody z Y jakieś 20km od X, mieszkają w Z gdzieś między X i Y, a wesele robią ponad 200km dalej chociaż nie mają tam żadnych bliskich ani znajomych, ale sobie wymyślili, że chcą wesele na mazurach, w górach, nad morzem albo jeszcze w jakiejś innej przeuroczej scenerii. I mimo, że organizują je nieco dalej, nie zapewniają żadnego noclegu, transportu, niczego żeby gościom trochę ułatwić. Rozumiem, gdy ktoś jest z daleka i ma tam sporo rodziny i tam chce świętować, ale w sytuacji gdy wybór miejsca jest podyktowany tylko i wyłącznie ładnymi widokami - jednak lepiej przez wzgląd na gości zrezygnować z kilku zdjęć na plaży niż się dziwić, czemu ludzie nie chcą jechać 400km na jedną noc...

Jeśli chodzi o tę odległość, to trochę mój przypadek. Mam nadzieję, że goście nie odbiorą tego w taki sposób jak opisałaś, że "z wygody, bez myślenia o gościach". Gdyby wesele było w miejscu zamieszkania, to goście z obu stron mieliby do pokonania prawie 400 km. Gdyby zrobić w domu rodzinnym jednej ze stron, to jedni mieliby na miejscu, a drudzy do przejechania prawie 600 km. ;] Nigdy nie patrzyłam na to, że goście mogą mieć pretensje, dlaczego tam, a nie bliżej
Ale pewnie jeśli jest jakieś usprawiedliwienie -jak w tym moim przykładzie, że jest to w miejscu zamieszkania, to jest to zrozumiałe.

Nie spotkałam się na szczęście z zaproszeniem w dziwne, odległe miejsce całkowicie na własny koszt. Pewnie bym nie pojechała, gdyby nie było mnie stać na dojazd, nocleg itp.

[natalia_t]

Napisane przez elsene

Jeśli chodzi o tę odległość, to trochę mój przypadek. Mam nadzieję, że goście nie odbiorą tego w taki sposób jak opisałaś, że "z wygody, bez myślenia o gościach". Gdyby wesele było w miejscu zamieszkania, to goście z obu stron mieliby do pokonania prawie 400 km. Gdyby zrobić w domu rodzinnym jednej ze stron, to jedni mieliby na miejscu, a drudzy do przejechania prawie 600 km. ;] Nigdy nie patrzyłam na to, że goście mogą mieć pretensje, dlaczego tam, a nie bliżej
Ale pewnie jeśli jest jakieś usprawiedliwienie -jak w tym moim przykładzie, że jest to w miejscu zamieszkania, to jest to zrozumiałe.

Nie spotkałam się na szczęście z zaproszeniem w dziwne, odległe miejsce całkowicie na własny koszt. Pewnie bym nie pojechała, gdyby nie było mnie stać na dojazd, nocleg itp.

No wiadomo, że jeśli rodzina jest rozproszona po prawie całym kraju to zrozumiała sprawa. Ale jeśli wszyscy są skupieni mniej więcej w obrębie jednego województwa, to oczywiste jest dla mnie, że robi się je gdzieś pomiędzy. Dostałam kiedyś takie zaproszenie w jakieś odległe miejsce i nie pojechałam. Z tego co wiem, to dużo osób zrezygnowało właśnie ze względu na odległość, koszty i takie poczucie, że na tym weselu goście byli tacy trochę mniej ważni.