Żal po terapii - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2023-03-19, 09:46   #1
liszka_23
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2023-03
Wiadomości: 1

Żal po terapii


Nie wiem od czego zacząć, ale chcę to wyrzucić z siebie. Piszę o tym w internecie, bo w życiu bym nie pomyślała, żeby o takiej sprawie opowiedzieć komuś w realu. Komuś innemu niż mojej psycholog. To jest ciężkie, bo rzecz dotyczy moich rodziców, a ja muszę to wyrzucić z siebie, a jednocześnie nie chcę ich oczerniać wśród znajomych. Niedawno zakończyłam dość udaną terapię, tylko pozostał mi po niej wielki żal. Żal właśnie do nich. Nie potrafię sobie z nim poradzić i ciężko mi od pewnego czasu w ogóle myśleć o rodzicach. Kontaktu z nimi nie chcę w ogóle. Wiele wyszło na jaw podczas tej terapii rzeczy z których ja nie zdawałam sobie sprawy. Ale najbardziej uderza mnie ich skąpstwo, teraz kiedy wiem już jak to nazwać. Poszłam na terapię, bo ludzie mieli mnie za nienormalną, ponieważ nigdy nic sobie nie kupowałam, a jak już sprawiałam sobie jakiś upominek (tak, myślałam o tym w tych kategoriach) to musiałam od razu obdarować prezentami też innych, żeby nie czuć się winna. Jak kupiłam sobie coś za 10 złoty, to musiałam innym kupić za 100, bo tak czułam się winna i okropna. A nie miałam pieniędzy. Oszczędzałam na wszystkim, to znaczy wszystkim dla siebie, bo dla innych byłam dobrą wróżką. Terapię mi doradziła przyjaciółka, kiedy jej opowiadałam o tym jak czuję się winna kupienia sobie nowej bluzki. Uznałam to za absurd, ale potem zauważyłam, że naprawdę tak jest i zrobiłam to. Teraz bardzo się z tego cieszę, bo potrafię sobie kupić coś nowego i nie mieć wyrzutów sumienia albo mieć je tylko przez chwilę. Już nie mam takiej potrzeby, żeby komuś to zrekompensować i kupować prezenty innym, jak sobie na coś pozwoliłam. Ale pozostał mi wielki żal. O nim bym chciała napisać.

Podczas terapii wyszły rzeczy z których sobie nie zdawałam sprawy. Szukaliśmy źródła moich problemów, ale ja wtedy jeszcze nie potrafiłam połączyć kropek. Psycholog poprosiła mnie o opowiedzenie kilku rzeczy, a wtedy zaczęło się to ze mnie wylewać. Im więcej opowiadałam, tym więcej sobie przypominałam. I tym większy miałam żal i czułam się taka oszukana.

Ale może dla zobrazowania przytoczę wam kilka sytuacji. Moim rodzicom zawsze powodziło się dobrze, mogli sobie pozwolić na wiele rzeczy. Ale dla mnie nigdy nie było pieniędzy, kiedy chodziło o mnie to musieli sobie odejmować od ust. Nigdy nie dostawałam nic nowego, chodziłam w ubraniach po kuzynkach, które mi się nie podobały, podczas gdy moja mama miała wszystko nowiutkie i chodziła w butach za 400 złoty.

Często jeździłyśmy do galerii. Ja i mama. Od kiedy byłam mała. Polegało to na tym, że chodziłyśmy po sklepach, oglądałyśmy i mama zawsze coś sobie kupowała. Tylko sobie. Nigdy nic mi. Ja jej doradzałam, pomagałam, znajdowałam rozmiary. Ale sama nigdy niczego nie mierzyłam. Kiedyś zaproponowała, że coś mi kupi, ale mi było głupio, w końcu wybrałam niedrogą bluzkę (bodajże 20 złoty). Uznała, że ta bluzka jest beznadziejna, nie pasuje mi i szkoda na to kasy, bo mam podobne. W sumie zawsze, kiedy proponowała, że coś mi kupi, nic z tego nie wychodziło. Nie miałam o to żalu, bo to w końcu były jej pieniądze, ale tak zawsze wychodziło, że kupowała sobie, a uznawała, że mi jest zbędne.

Wobec tego ubierałam się na szmatach. Lubiłam bardzo chodzić po szmatach, bo na większość rzeczy mogłam sobie pozwolić. Ale dopiero, kiedy pracowałam. Jak jeszcze nie miałam swoich pieniędzy, to mogłam sobie coś wybrać dopiero jak ubrania były po złotówce i to i tak na większość się nie zgadzała, bo twierdziła, że nie będę chodzić. Ona sobie kupowała, albo z galerii albo kiedy był nowy towar i rzeczy kosztowały po 30 złoty. Nadal nie widziałam w tym nic dziwnego.

Mój brat się słabo uczył, więc rodzice wpadli na pomysł, że będą mu płacić za każdą 5 – 5 złoty, a za szóstkę – 10 złoty. Ucieszyłam się, bo byłam w gimnazjum, nie miałam żadnego kieszonkowego, a pieniądze zawsze by się przydały. Postanowiłam, że nie będę wyciągać dużo, będę chciała góra 15 złoty tygodniowo, żeby móc wyjść czasem gdzieś z koleżankami. Początkowo ten system obowiązywał też dla mnie, ale, że byłam najlepszą uczennicą w klasie i miałam same dobre oceny, to uznałam, że chcę za wszystkie 5 i 6 – 15 złoty tygodniowo, żeby nie naciągać rodziców. I tak było. Przez całe dwa tygodnie. Potem uznali, że nie będą mi tyle dawać, bo ten system (pieniądze za oceny) obowiązuje tylko brata, żeby go zmotywować do nauki. Byłam najlepszą uczennicą w klasie, a nigdy nie miałam żadnych pieniędzy, podczas gdy mój brat dostawał pieniądze, za każdą dobrą. Było mi smutno, ale to w końcu mój brat. Gdybym miała, to bym mu oddała.

W gimnazjum doszły wycieczki klasowe. Byłam tylko na integracji za 15 złoty. Potem mi tak wypominali te 15 złoty, że nigdy więcej o nic nie prosiłam. Wolałam nie jechać na wycieczkę niż słuchać jak wiele wymagam. Nie mogłam znieść tego wypominania każdej złotówki, więc nic nie chciałam. Też gimnazjum było trochę oddalone od domu, około 3 kilometry. Bilety uczniowskie były bardzo tanie, ale po co, skoro mogę się przejść. Spacer dobrze mi zrobi. Jakoś tego nie doceniam. Rano byłam zmęczona, po szkole jeszcze bardziej, od razu chciałam położyć się spać. O życiu towarzyskim nie było mowy. Nienawidziłam tyle chodzić, bolały mnie nogi, byłam zmęczona. Niektórzy lubią chodzić i tyle przebywać na świeżym powietrzu, ale nie ja. Zawsze wtedy byłam strasznie głodna i chciało mi się pić, bo do szkoły nie nosiłam jedzenia ani picia. Jedzenia sobie nie robiłam, bo tak jakby miałam zakaz korzystania z kuchni. Znaczy czasami mogłam sobie coś zrobić, ale potem było, że nabrudziłam, zalałam całą kuchnię, obtłukłam garnek, którego nie używałam. Jak coś się zniszczyło, to była to moja wina, nawet jak tego nie dotykałam. Było, że wszystko tylko niszczę. Więc nie chciałam za bardzo korzystać z kuchni (korzystałam tylko jak nikogo nie było w domu). Jak już mi się zdarzyło coś zniszczyć, od razu to ukrywałam, tylko, żeby nie słyszeć, że zrobiłam to specjalnie, że wszystko niszczę. Jeśli chodzi o picie – nie miałam termosu, a rodzice kupowali mi picie przez dwa dni, a potem uznali, że to za duży wydatek i że mam sobie sama sponsorować. Tyle, że nie miałam żadnych pieniędzy, więc przez długi czas nie nosiłam, a potem nalewałam sobie wody z kranu. Kiedyś woda w butelce mi się skończyła i musiałam się napić, bo byłam po dwóch wuefach i jakaś dziewczyna mnie przyłapała. Zaczęła się ze mnie śmiać i mówić, że jestem nienormalna, że piję wodę z kranu. Było mi wtedy bardzo wstyd, chyba nawet płakałam. Nie powiedziałam o tym rodzicom, bo nie chciałam, żeby myśleli, że próbuję na nich coś wymusić, ale często byłam nieszczęśliwa. Nie wiem czy to było następstwem ich zachowania, czy tego, że po prostu taka jestem.

W liceum wcale nie było lepiej. Tylko to zmieniło się na korzyść, że było blisko, więc nie musiałam wstawać godziny wcześniej. Też nie miałam swoich pieniędzy, dalej chodziłam z mamą na zakupy, a ona kupowała tylko sobie, a na szmatach mogłam coś sobie wybrać dopiero jak kosztowało złotówkę. Była pielgrzymka. Nie jestem wierząca, ale chciałam się przejść z koleżankami. Pomyślałam, że to będzie super, zwłaszcza, że było to bezpłatne, organizowane przez szkołę. Nie musiałam być wtedy na zajęciach, po prostu idealnie. Mama dała mi na ekwipunek zawrotną kwotę 5 złoty. Kupiłam sobie za to dwie drożdżówki, wzięłam wodę z kranu, ale nie ukrywam, że byłam głodna. Na miejscu nie mogłam sobie nic kupić, bo nie miałam nawet grosika. Koleżanki poszły na obiad, ja siedziałam przy nich i rozmawiałam, ale w brzuchu mi burczało. Potem poszły kupować pamiątki, a ja mogłam tylko oglądać i się zachwycać. Wtedy nadal nie widziałam w tym nic dziwnego.

Chciałam iść na studniówkę, ale jedna nie poszłam, bo byłby to spory wydatek, a nie miałam żadnych pieniędzy. Mniej więcej wtedy się dowiedziałam o tym, że mój brat dostawał kieszonkowe. Nie było ono duże, 50 złoty miesięcznie, ale dla mnie to zawsze byłoby coś. Powiedziałam mamie, że też bym chciała tyle dostawać, uznała, że będzie mi dawała 10 złoty miesięcznie. Dla mnie naprawdę to było coś, bo mogłam sobie pozwolić na jogurt czy batonika, jakąś przyjemność, których nikt mi nigdy nie fundował. Po trzech tygodniach matka się wściekła, że ciągnę od niej kasę i jeśli chcę, to mam sobie sama zarobić. Jednocześnie miałam mieć same 5 i myśleć o szkole. Zaczęłam szukać pracy, ale, że jestem z bardzo małego miasta, nic nie znalazłam.

Potem pojechałam na studia. Nie miałam żadnych oszczędności, więc rodzice musieli mnie utrzymywać. To była dla mnie katorga. Znaleźli mi najtańszą stancję, z której sami się śmiali, bo na ścianie był grzyb. Twierdzili, że nikt normalny by w takich warunkach nie mieszkał. Oczywiście musiałam dzielić z kimś pokój, bo uznali, że nie będą mi płacić za jedynkę (50 złoty miesięcznie drożej) i że jestem jakaś aspołeczna. Może nie aspołeczna, ale mocno introwertyczna, potrzebuję przestrzeni dla siebie, inni ludzie mi przeszkadzają. Stancja kosztowała około 200 złoty, dawali mi też 100 co tydzień z czego miałam sobie finansować wszystko. Również bilety do domu, gdzie bilet w jedną stronę to był koszt 40-50 złoty, więc jeździłam bardzo, bardzo rzadko, o co mieli pretensje. Kiedy były święta, czyli byłam jakieś 4-5 dni w domu nie dawali mi nic. Myślałam tylko o powrocie na studia, bo w domu czułam się strasznie. Na studiach przyzwyczaiłam się do kąpieli codziennie w gorącej wodzie, picia wielu herbat. W domu patrzono na to bardzo krzywym okiem. Najlepiej, żebym się w ogóle nie kąpała. Matka przychodziła po kąpieli i pytała mnie ile wody nalałam, bo woda się lała i lała. Powiedziałam, że większość wanny, a ona złapała się za głowę i mówiła, że mam się kąpać w najwyżej pół i nie muszę przecież myć się codziennie. Podobnie było z herbatami, jak sobie robiłam dwie dziennie to był już kłopot. Również góra nie była grzana (dwupiętrowy dom), chciałam więc spać w mieszkaniu, które stało puste, ale nie, bo wszystko im zniszczę, wybrudzę, a oni chcą je wynająć. Spałam więc w 6 swetrach i kurtce, bo w pokoju było poniżej 10 stopni, a oni twierdzili, że jestem nienormalna. Sami na górę nigdy nie wychodzili, bo było im za zimno i narzekali, że tam jest Antarktyda. W sumie zawsze jak byłam w domu to się przeziębiałam, bo mam bardzo słabą odporność. Nie mogłam też gotować sobie na parze, bo zużywałam za dużo gazu + najlepiej, żebym nie wchodziła do kuchni, bo wszystko niszczę i zalewam. Nigdy nic nie zniszczyłam, ale takie gadanie bardzo mnie zniechęcało.

Potem już miałam stypendium rektora, więc wynajęłam sobie jedynkę i wiodłam całkiem przyzwoite życie, czasem mi wysyłali raz na miesiąc 50 złoty, ale przeważnie dodatkowe wspomaganie nie było mi potrzebne. AAA i jeszcze mama raczyła mnie anegdotkami jaka to moja ciocia jest skąpa, bo córce kupiła mieszkanie, żeby nie musieć płacić za wynajem u obcych ludzi. Jakoś nie widziałam w tym skąpstwa.

Na piątym roku niestety nie dostałam stypendium. Miałam bardzo wysoką średnią, codziennie się uczyłam, bo miałam bardzo ciężki kierunek studiów (medycyna), no, ale nie udało się. Rodzice zrobili mi awanturę, jakby to była moja wina. Powiedzieli, że będą ten ostatni rok mi opłacać, ale po studiach mam od razu iść do pracy, bo mi nie dadzą ani grosza. Ciągle mi to wypominali. Efekt? Nie wzięłam od nich ani złotówki. Od razu jak przyjechałam, do miasta gdzie studiuję, jeszcze tego samego dnia znalazłam pracę. U bardzo złego człowieka, który mnie bardzo skrzywdził, ale byłam zdesperowana. Tamten etap życia mam już za sobą, w końcu wyrwałam się spod jego władzy (sporo poniżej stawki minimalnej, brak umowy, darmowe nadgodziny, wyliczanie co do grosika, niezbyt fajne komentarze, pytanie o rzeczy o których nie życzyłam sobie mówić) i zatrudniłam się w agencji. O wiele lepsze warunki, choć dalej mobbing, bo pracowałam na produkcji. Niestety z kasą było bardzo krucho, bo mimo że był to ostatni rok i miałam tylko 5 zajęć, miałam zajęcia codziennie i to w połowie dnia. Czasami nie przychodziłam na zajęcia, tylko szłam na zlecenie, bo wiedziałam, że sobie nie poradzę. Aha, moi rodzice w tym czasie cały czas kazali mi rzucać pracę, bo to dla nich wielki, wielki wstyd. Że miałam być panią magister, panią doktor, chodzić w żakieciku, szpileczkach, a tak się upokarzam. Codziennie do mnie dzwonili i twierdzili, że robię z siebie pośmiewisko. Mówili, że będą mi sami płacić, ale nie dziękuję. Wypominali mi zawsze każdy grosz, więc nic by się nie zmieniło. Musiałabym wynajmować pokój z kimś, chociaż potrzebuję ciszy i spokoju i radzić sobie za 50 złoty tygodniowo (bo postanowili mi o tyle obniżyć „kieszonkowe” na ostatnim roku). Nie zgodziłam się i pracowałam.

Wiecie co w tym jest najlepsze? Że matka mi ciągle wypomina ile to na mnie nie wydała. Że tyle co oni we mnie zainwestowali, to żadni rodzice nie dali nigdy swojej córce. Kiedy mówię im, że powinni być szczęśliwy, że jestem samodzielna i niczego od nich nie oczekuję, twierdzą, że jestem nienormalna. Nawet mama niedawno powiedziała, że przegląda dla mnie oferty mieszkań. Powiedziała tak przy ciociach i wujkach, że kupią mi mieszkanie. Kiedy potem poruszyłam z nią ten temat, wszystkiego się wyparła i stwierdziła, że wcale tak nie mówiła. A jeszcze z takich ekstremalnych przykładów. W gimnazjum wymagali zdjęcia do legitymacji, ale ja miałam tylko takie zrobione w wieku lat 6 do legitymacji w podstawówce. Chciałam iść i zrobić nowe, bo na tamtym wyglądałam jak dziecko. Usłyszałam, że jestem nienormalna, roszczeniowa. Fotograf był pod domem, kosztował 20 złoty za cztery zdjęcia i jedno duże, a moim rodzicom się bardzo dobrze powodziło – często wymieniane samochody, 5-pokojowe mieszkanie z osobną kuchnią, łazienką, toaletą i jeszcze przedpokojem przed korytarzem (taka ala garderoba), największe w bloku. Potem kupili dom i zrobili tam generalny remont. Mieszkania nie sprzedali, bo miało być na najem. Mają sporo działek. A w sekretariacie musiałam się tłumaczyć, mając 13 lat, że to moje aktualne zdjęcie (na zdjęciu miałam 6 lat).

Teraz nie chcę za bardzo utrzymywać kontaktu z rodzicami. Drażnią mnie. Wiecznie gadają tylko o pieniądzach i tym jak bardzo są mną rozczarowani. Nie pracuję w zawodzie, tylko w banku do tego się nikomu nie przyznają, bo uważają to za wielki powód do wstydu. No, ale musiałam z czegoś żyć, potrzebowałam pieniędzy, a szukanie pracy to luksus, na który zaraz po studiach nie mogłam sobie pozwolić. Jednocześnie stawiają mi za przykład zaradne pracownice żabki albo innych sklepów osiedlowych, a kiedy ja pracowałam w sklepie, to codziennie do mnie wydzwaniali, twierdząc, że się hańbię i przynoszę im wstyd. Mówią o dzieciach koleżanek, które pracują w korporacji tak jak ja, ale to moja praca jest najgorsza. No cóż, wypisuję się. Terapia sprawiła, że potrafię coś sobie kupić, bez poczucia winy, ale pozostawiła wielki żal. Nie wiem czy kiedyś się z nim uporam i nie wiem czy nie lepiej było mi przed terapią, zanim sobie to wszystko uświadomiłam. Teraz ich zachowanie mnie śmieszy. Ich mówienie innym, ile to we mnie nie zaiwestowali. Najbardziej mi się w tym wszystkim podoba to, że nic im nie jestem dłużna, bo niczego mi nie dali. Chociaż matka twierdzi, że nikt by nie wysłał dziecka na studiowanie, tylko kop i do pracy, że to wyłącznie jej zasługa, że ukończyłam studia, a ojciec, że bez nich zginę, bo jestem niezaradna. Terapia otworzyła mi oczy, ale zamknęła mi serce na nich. Nie wiem czy ktoś wytrwał do końca, ale wyrzuciłam to z siebie i teraz jest mi o wiele lepiej
liszka_23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 08:41   #2
kociczka2022
Przyczajenie
 
Avatar kociczka2022
 
Zarejestrowany: 2022-12
Wiadomości: 27
Dot.: Żal po terapii

Cytat:
Napisane przez liszka_23 Pokaż wiadomość
Nie wiem od czego zacząć, ale chcę to wyrzucić z siebie. Piszę o tym w internecie, bo w życiu bym nie pomyślała, żeby o takiej sprawie opowiedzieć komuś w realu. Komuś innemu niż mojej psycholog. To jest ciężkie, bo rzecz dotyczy moich rodziców, a ja muszę to wyrzucić z siebie, a jednocześnie nie chcę ich oczerniać wśród znajomych. Niedawno zakończyłam dość udaną terapię, tylko pozostał mi po niej wielki żal. Żal właśnie do nich. Nie potrafię sobie z nim poradzić i ciężko mi od pewnego czasu w ogóle myśleć o rodzicach. Kontaktu z nimi nie chcę w ogóle. Wiele wyszło na jaw podczas tej terapii rzeczy z których ja nie zdawałam sobie sprawy. Ale najbardziej uderza mnie ich skąpstwo, teraz kiedy wiem już jak to nazwać. Poszłam na terapię, bo ludzie mieli mnie za nienormalną, ponieważ nigdy nic sobie nie kupowałam, a jak już sprawiałam sobie jakiś upominek (tak, myślałam o tym w tych kategoriach) to musiałam od razu obdarować prezentami też innych, żeby nie czuć się winna. Jak kupiłam sobie coś za 10 złoty, to musiałam innym kupić za 100, bo tak czułam się winna i okropna. A nie miałam pieniędzy. Oszczędzałam na wszystkim, to znaczy wszystkim dla siebie, bo dla innych byłam dobrą wróżką. Terapię mi doradziła przyjaciółka, kiedy jej opowiadałam o tym jak czuję się winna kupienia sobie nowej bluzki. Uznałam to za absurd, ale potem zauważyłam, że naprawdę tak jest i zrobiłam to. Teraz bardzo się z tego cieszę, bo potrafię sobie kupić coś nowego i nie mieć wyrzutów sumienia albo mieć je tylko przez chwilę. Już nie mam takiej potrzeby, żeby komuś to zrekompensować i kupować prezenty innym, jak sobie na coś pozwoliłam. Ale pozostał mi wielki żal. O nim bym chciała napisać.

Podczas terapii wyszły rzeczy z których sobie nie zdawałam sprawy. Szukaliśmy źródła moich problemów, ale ja wtedy jeszcze nie potrafiłam połączyć kropek. Psycholog poprosiła mnie o opowiedzenie kilku rzeczy, a wtedy zaczęło się to ze mnie wylewać. Im więcej opowiadałam, tym więcej sobie przypominałam. I tym większy miałam żal i czułam się taka oszukana.

Ale może dla zobrazowania przytoczę wam kilka sytuacji. Moim rodzicom zawsze powodziło się dobrze, mogli sobie pozwolić na wiele rzeczy. Ale dla mnie nigdy nie było pieniędzy, kiedy chodziło o mnie to musieli sobie odejmować od ust. Nigdy nie dostawałam nic nowego, chodziłam w ubraniach po kuzynkach, które mi się nie podobały, podczas gdy moja mama miała wszystko nowiutkie i chodziła w butach za 400 złoty.

Często jeździłyśmy do galerii. Ja i mama. Od kiedy byłam mała. Polegało to na tym, że chodziłyśmy po sklepach, oglądałyśmy i mama zawsze coś sobie kupowała. Tylko sobie. Nigdy nic mi. Ja jej doradzałam, pomagałam, znajdowałam rozmiary. Ale sama nigdy niczego nie mierzyłam. Kiedyś zaproponowała, że coś mi kupi, ale mi było głupio, w końcu wybrałam niedrogą bluzkę (bodajże 20 złoty). Uznała, że ta bluzka jest beznadziejna, nie pasuje mi i szkoda na to kasy, bo mam podobne. W sumie zawsze, kiedy proponowała, że coś mi kupi, nic z tego nie wychodziło. Nie miałam o to żalu, bo to w końcu były jej pieniądze, ale tak zawsze wychodziło, że kupowała sobie, a uznawała, że mi jest zbędne.

Wobec tego ubierałam się na szmatach. Lubiłam bardzo chodzić po szmatach, bo na większość rzeczy mogłam sobie pozwolić. Ale dopiero, kiedy pracowałam. Jak jeszcze nie miałam swoich pieniędzy, to mogłam sobie coś wybrać dopiero jak ubrania były po złotówce i to i tak na większość się nie zgadzała, bo twierdziła, że nie będę chodzić. Ona sobie kupowała, albo z galerii albo kiedy był nowy towar i rzeczy kosztowały po 30 złoty. Nadal nie widziałam w tym nic dziwnego.

Mój brat się słabo uczył, więc rodzice wpadli na pomysł, że będą mu płacić za każdą 5 – 5 złoty, a za szóstkę – 10 złoty. Ucieszyłam się, bo byłam w gimnazjum, nie miałam żadnego kieszonkowego, a pieniądze zawsze by się przydały. Postanowiłam, że nie będę wyciągać dużo, będę chciała góra 15 złoty tygodniowo, żeby móc wyjść czasem gdzieś z koleżankami. Początkowo ten system obowiązywał też dla mnie, ale, że byłam najlepszą uczennicą w klasie i miałam same dobre oceny, to uznałam, że chcę za wszystkie 5 i 6 – 15 złoty tygodniowo, żeby nie naciągać rodziców. I tak było. Przez całe dwa tygodnie. Potem uznali, że nie będą mi tyle dawać, bo ten system (pieniądze za oceny) obowiązuje tylko brata, żeby go zmotywować do nauki. Byłam najlepszą uczennicą w klasie, a nigdy nie miałam żadnych pieniędzy, podczas gdy mój brat dostawał pieniądze, za każdą dobrą. Było mi smutno, ale to w końcu mój brat. Gdybym miała, to bym mu oddała.

W gimnazjum doszły wycieczki klasowe. Byłam tylko na integracji za 15 złoty. Potem mi tak wypominali te 15 złoty, że nigdy więcej o nic nie prosiłam. Wolałam nie jechać na wycieczkę niż słuchać jak wiele wymagam. Nie mogłam znieść tego wypominania każdej złotówki, więc nic nie chciałam. Też gimnazjum było trochę oddalone od domu, około 3 kilometry. Bilety uczniowskie były bardzo tanie, ale po co, skoro mogę się przejść. Spacer dobrze mi zrobi. Jakoś tego nie doceniam. Rano byłam zmęczona, po szkole jeszcze bardziej, od razu chciałam położyć się spać. O życiu towarzyskim nie było mowy. Nienawidziłam tyle chodzić, bolały mnie nogi, byłam zmęczona. Niektórzy lubią chodzić i tyle przebywać na świeżym powietrzu, ale nie ja. Zawsze wtedy byłam strasznie głodna i chciało mi się pić, bo do szkoły nie nosiłam jedzenia ani picia. Jedzenia sobie nie robiłam, bo tak jakby miałam zakaz korzystania z kuchni. Znaczy czasami mogłam sobie coś zrobić, ale potem było, że nabrudziłam, zalałam całą kuchnię, obtłukłam garnek, którego nie używałam. Jak coś się zniszczyło, to była to moja wina, nawet jak tego nie dotykałam. Było, że wszystko tylko niszczę. Więc nie chciałam za bardzo korzystać z kuchni (korzystałam tylko jak nikogo nie było w domu). Jak już mi się zdarzyło coś zniszczyć, od razu to ukrywałam, tylko, żeby nie słyszeć, że zrobiłam to specjalnie, że wszystko niszczę. Jeśli chodzi o picie – nie miałam termosu, a rodzice kupowali mi picie przez dwa dni, a potem uznali, że to za duży wydatek i że mam sobie sama sponsorować. Tyle, że nie miałam żadnych pieniędzy, więc przez długi czas nie nosiłam, a potem nalewałam sobie wody z kranu. Kiedyś woda w butelce mi się skończyła i musiałam się napić, bo byłam po dwóch wuefach i jakaś dziewczyna mnie przyłapała. Zaczęła się ze mnie śmiać i mówić, że jestem nienormalna, że piję wodę z kranu. Było mi wtedy bardzo wstyd, chyba nawet płakałam. Nie powiedziałam o tym rodzicom, bo nie chciałam, żeby myśleli, że próbuję na nich coś wymusić, ale często byłam nieszczęśliwa. Nie wiem czy to było następstwem ich zachowania, czy tego, że po prostu taka jestem.

W liceum wcale nie było lepiej. Tylko to zmieniło się na korzyść, że było blisko, więc nie musiałam wstawać godziny wcześniej. Też nie miałam swoich pieniędzy, dalej chodziłam z mamą na zakupy, a ona kupowała tylko sobie, a na szmatach mogłam coś sobie wybrać dopiero jak kosztowało złotówkę. Była pielgrzymka. Nie jestem wierząca, ale chciałam się przejść z koleżankami. Pomyślałam, że to będzie super, zwłaszcza, że było to bezpłatne, organizowane przez szkołę. Nie musiałam być wtedy na zajęciach, po prostu idealnie. Mama dała mi na ekwipunek zawrotną kwotę 5 złoty. Kupiłam sobie za to dwie drożdżówki, wzięłam wodę z kranu, ale nie ukrywam, że byłam głodna. Na miejscu nie mogłam sobie nic kupić, bo nie miałam nawet grosika. Koleżanki poszły na obiad, ja siedziałam przy nich i rozmawiałam, ale w brzuchu mi burczało. Potem poszły kupować pamiątki, a ja mogłam tylko oglądać i się zachwycać. Wtedy nadal nie widziałam w tym nic dziwnego.

Chciałam iść na studniówkę, ale jedna nie poszłam, bo byłby to spory wydatek, a nie miałam żadnych pieniędzy. Mniej więcej wtedy się dowiedziałam o tym, że mój brat dostawał kieszonkowe. Nie było ono duże, 50 złoty miesięcznie, ale dla mnie to zawsze byłoby coś. Powiedziałam mamie, że też bym chciała tyle dostawać, uznała, że będzie mi dawała 10 złoty miesięcznie. Dla mnie naprawdę to było coś, bo mogłam sobie pozwolić na jogurt czy batonika, jakąś przyjemność, których nikt mi nigdy nie fundował. Po trzech tygodniach matka się wściekła, że ciągnę od niej kasę i jeśli chcę, to mam sobie sama zarobić. Jednocześnie miałam mieć same 5 i myśleć o szkole. Zaczęłam szukać pracy, ale, że jestem z bardzo małego miasta, nic nie znalazłam.

Potem pojechałam na studia. Nie miałam żadnych oszczędności, więc rodzice musieli mnie utrzymywać. To była dla mnie katorga. Znaleźli mi najtańszą stancję, z której sami się śmiali, bo na ścianie był grzyb. Twierdzili, że nikt normalny by w takich warunkach nie mieszkał. Oczywiście musiałam dzielić z kimś pokój, bo uznali, że nie będą mi płacić za jedynkę (50 złoty miesięcznie drożej) i że jestem jakaś aspołeczna. Może nie aspołeczna, ale mocno introwertyczna, potrzebuję przestrzeni dla siebie, inni ludzie mi przeszkadzają. Stancja kosztowała około 200 złoty, dawali mi też 100 co tydzień z czego miałam sobie finansować wszystko. Również bilety do domu, gdzie bilet w jedną stronę to był koszt 40-50 złoty, więc jeździłam bardzo, bardzo rzadko, o co mieli pretensje. Kiedy były święta, czyli byłam jakieś 4-5 dni w domu nie dawali mi nic. Myślałam tylko o powrocie na studia, bo w domu czułam się strasznie. Na studiach przyzwyczaiłam się do kąpieli codziennie w gorącej wodzie, picia wielu herbat. W domu patrzono na to bardzo krzywym okiem. Najlepiej, żebym się w ogóle nie kąpała. Matka przychodziła po kąpieli i pytała mnie ile wody nalałam, bo woda się lała i lała. Powiedziałam, że większość wanny, a ona złapała się za głowę i mówiła, że mam się kąpać w najwyżej pół i nie muszę przecież myć się codziennie. Podobnie było z herbatami, jak sobie robiłam dwie dziennie to był już kłopot. Również góra nie była grzana (dwupiętrowy dom), chciałam więc spać w mieszkaniu, które stało puste, ale nie, bo wszystko im zniszczę, wybrudzę, a oni chcą je wynająć. Spałam więc w 6 swetrach i kurtce, bo w pokoju było poniżej 10 stopni, a oni twierdzili, że jestem nienormalna. Sami na górę nigdy nie wychodzili, bo było im za zimno i narzekali, że tam jest Antarktyda. W sumie zawsze jak byłam w domu to się przeziębiałam, bo mam bardzo słabą odporność. Nie mogłam też gotować sobie na parze, bo zużywałam za dużo gazu + najlepiej, żebym nie wchodziła do kuchni, bo wszystko niszczę i zalewam. Nigdy nic nie zniszczyłam, ale takie gadanie bardzo mnie zniechęcało.

Potem już miałam stypendium rektora, więc wynajęłam sobie jedynkę i wiodłam całkiem przyzwoite życie, czasem mi wysyłali raz na miesiąc 50 złoty, ale przeważnie dodatkowe wspomaganie nie było mi potrzebne. AAA i jeszcze mama raczyła mnie anegdotkami jaka to moja ciocia jest skąpa, bo córce kupiła mieszkanie, żeby nie musieć płacić za wynajem u obcych ludzi. Jakoś nie widziałam w tym skąpstwa.

Na piątym roku niestety nie dostałam stypendium. Miałam bardzo wysoką średnią, codziennie się uczyłam, bo miałam bardzo ciężki kierunek studiów (medycyna), no, ale nie udało się. Rodzice zrobili mi awanturę, jakby to była moja wina. Powiedzieli, że będą ten ostatni rok mi opłacać, ale po studiach mam od razu iść do pracy, bo mi nie dadzą ani grosza. Ciągle mi to wypominali. Efekt? Nie wzięłam od nich ani złotówki. Od razu jak przyjechałam, do miasta gdzie studiuję, jeszcze tego samego dnia znalazłam pracę. U bardzo złego człowieka, który mnie bardzo skrzywdził, ale byłam zdesperowana. Tamten etap życia mam już za sobą, w końcu wyrwałam się spod jego władzy (sporo poniżej stawki minimalnej, brak umowy, darmowe nadgodziny, wyliczanie co do grosika, niezbyt fajne komentarze, pytanie o rzeczy o których nie życzyłam sobie mówić) i zatrudniłam się w agencji. O wiele lepsze warunki, choć dalej mobbing, bo pracowałam na produkcji. Niestety z kasą było bardzo krucho, bo mimo że był to ostatni rok i miałam tylko 5 zajęć, miałam zajęcia codziennie i to w połowie dnia. Czasami nie przychodziłam na zajęcia, tylko szłam na zlecenie, bo wiedziałam, że sobie nie poradzę. Aha, moi rodzice w tym czasie cały czas kazali mi rzucać pracę, bo to dla nich wielki, wielki wstyd. Że miałam być panią magister, panią doktor, chodzić w żakieciku, szpileczkach, a tak się upokarzam. Codziennie do mnie dzwonili i twierdzili, że robię z siebie pośmiewisko. Mówili, że będą mi sami płacić, ale nie dziękuję. Wypominali mi zawsze każdy grosz, więc nic by się nie zmieniło. Musiałabym wynajmować pokój z kimś, chociaż potrzebuję ciszy i spokoju i radzić sobie za 50 złoty tygodniowo (bo postanowili mi o tyle obniżyć „kieszonkowe” na ostatnim roku). Nie zgodziłam się i pracowałam.

Wiecie co w tym jest najlepsze? Że matka mi ciągle wypomina ile to na mnie nie wydała. Że tyle co oni we mnie zainwestowali, to żadni rodzice nie dali nigdy swojej córce. Kiedy mówię im, że powinni być szczęśliwy, że jestem samodzielna i niczego od nich nie oczekuję, twierdzą, że jestem nienormalna. Nawet mama niedawno powiedziała, że przegląda dla mnie oferty mieszkań. Powiedziała tak przy ciociach i wujkach, że kupią mi mieszkanie. Kiedy potem poruszyłam z nią ten temat, wszystkiego się wyparła i stwierdziła, że wcale tak nie mówiła. A jeszcze z takich ekstremalnych przykładów. W gimnazjum wymagali zdjęcia do legitymacji, ale ja miałam tylko takie zrobione w wieku lat 6 do legitymacji w podstawówce. Chciałam iść i zrobić nowe, bo na tamtym wyglądałam jak dziecko. Usłyszałam, że jestem nienormalna, roszczeniowa. Fotograf był pod domem, kosztował 20 złoty za cztery zdjęcia i jedno duże, a moim rodzicom się bardzo dobrze powodziło – często wymieniane samochody, 5-pokojowe mieszkanie z osobną kuchnią, łazienką, toaletą i jeszcze przedpokojem przed korytarzem (taka ala garderoba), największe w bloku. Potem kupili dom i zrobili tam generalny remont. Mieszkania nie sprzedali, bo miało być na najem. Mają sporo działek. A w sekretariacie musiałam się tłumaczyć, mając 13 lat, że to moje aktualne zdjęcie (na zdjęciu miałam 6 lat).

Teraz nie chcę za bardzo utrzymywać kontaktu z rodzicami. Drażnią mnie. Wiecznie gadają tylko o pieniądzach i tym jak bardzo są mną rozczarowani. Nie pracuję w zawodzie, tylko w banku do tego się nikomu nie przyznają, bo uważają to za wielki powód do wstydu. No, ale musiałam z czegoś żyć, potrzebowałam pieniędzy, a szukanie pracy to luksus, na który zaraz po studiach nie mogłam sobie pozwolić. Jednocześnie stawiają mi za przykład zaradne pracownice żabki albo innych sklepów osiedlowych, a kiedy ja pracowałam w sklepie, to codziennie do mnie wydzwaniali, twierdząc, że się hańbię i przynoszę im wstyd. Mówią o dzieciach koleżanek, które pracują w korporacji tak jak ja, ale to moja praca jest najgorsza. No cóż, wypisuję się. Terapia sprawiła, że potrafię coś sobie kupić, bez poczucia winy, ale pozostawiła wielki żal. Nie wiem czy kiedyś się z nim uporam i nie wiem czy nie lepiej było mi przed terapią, zanim sobie to wszystko uświadomiłam. Teraz ich zachowanie mnie śmieszy. Ich mówienie innym, ile to we mnie nie zaiwestowali. Najbardziej mi się w tym wszystkim podoba to, że nic im nie jestem dłużna, bo niczego mi nie dali. Chociaż matka twierdzi, że nikt by nie wysłał dziecka na studiowanie, tylko kop i do pracy, że to wyłącznie jej zasługa, że ukończyłam studia, a ojciec, że bez nich zginę, bo jestem niezaradna. Terapia otworzyła mi oczy, ale zamknęła mi serce na nich. Nie wiem czy ktoś wytrwał do końca, ale wyrzuciłam to z siebie i teraz jest mi o wiele lepiej

Dziewczyno, jestem z Ciebie dumna! Jesteś bardzo zaradną kobietą, dasz sobie radę w życiu. Twoja rodzina jest toksyczna, być może przelali na Ciebie wszystkie swoje frustracje, może nie byłaś planowana. To bez znaczenia, bo traktowali Cię jak ścierę. Ty mogłaś skończyć wszędzie: w rynsztoku, pod monopolowym lub w jakieś ruderze ze strzykawką, a dałaś radę, sama na siebie zarabiasz, skończyłaś studia. Powinnaś być z siebie dumna, teraz będzie już tylko lepiej. Niestety z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu, a i to nie zawsze... Bądź konsekwentna w odcięciu się i realizuj się tak, jak tylko Ty chcesz. Gratuluję i trzymam za Ciebie kciuki!
kociczka2022 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 08:50   #3
Nuova
( ͡° ͜ʖ ͡°)
 
Avatar Nuova
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 5 437
Dot.: Żal po terapii

Przecież po studiach medycznych jest od razu staż podyplomowy - dostajesz umowę o pracę i normalną pensję, nie są to kokosy, ale tez nie bieda. Plus bez tego skończonego stażu nigdy nie będziesz mogła podjąć pracy, dopiero po ukończeniu dostaje się pełne PWZ.


Nie wnikam w resztę historii, ale to o studiach medycznych się nie trzyma kupy.
Nuova jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 09:34   #4
Fleur_D
Zakorzenienie
 
Avatar Fleur_D
 
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 4 266
Dot.: Żal po terapii

Cytat:
Napisane przez Nuova Pokaż wiadomość

Nie wnikam w resztę historii, ale to o studiach medycznych się nie trzyma kupy.
Dla mnie podważa to całą historię. Osoba przyzwyczajona do skromnego życia przeżyje rok za 4000 zł na rękę. Szczególnie, że pracuje tylko 8 godzin, można sobie coś poszukać na popołudnia.
Fleur_D jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 09:56   #5
awia
Zakorzenienie
 
Avatar awia
 
Zarejestrowany: 2003-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 5 576
Dot.: Żal po terapii

Mnie też się dużo rzeczy nie trzyma kupy. Nie przeczę że takich rodziców nie ma, ale piszesz np że zgodzili się dać 10zl miesięcznie a po dwóch tygodniach się rozmyślili bo tyle kasy. Przecież daliby raz i mieli spokój na miesiąc więc o co chodzi? Te szczegółowe wyliczenia i konkretne sytuacje brzmią zwyczajnie trollowo

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
nie bo tu nie ma nieba
jest prześwit między wieżowcami
a serce to nie serce to tylko kawał mięsa
a życie jakie życie poprzerywana linia na dłoniach
a bóg nie ma boga są tylko krzyże przy drogach


Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczniem
awia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 10:52   #6
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Żal po terapii

NIe wierzew ten watek. To znowu ta sama osoba ktora co tydzien wrzuca lekko zmienione detale i wylicza krzywdy. Byl juz chlopak ktorego rodzice wysmiewali za samochod, byla dziewcsyzna 25 mieszkajaca z rodzicami ktorej wyjmuja drzwie i wyliczaja prysznice a teraz nowy wateczek po niby udanej terapii ale nadal wyliczanie krzywd.
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 14:20   #7
skara
Zakorzenienie
 
Avatar skara
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 074
Dot.: Żal po terapii

Pewnie, że brzmi trollowo. Warto by było najpierw sprawdzić ile lat trwa medycyna nim się zacznie bajdurzyć.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
skara jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2023-03-20, 14:28   #8
mpt
Zakorzenienie
 
Avatar mpt
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 7 346
Dot.: Żal po terapii

Terapeuta powinien pracować z tym żalem, a nie namawiać Cię na kupowanie bluzki.
mpt jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 14:34   #9
0fb2986dc06479a38c396fe4ec3c7ea3bc36c306_6584d2a18ec99
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2020-11
Wiadomości: 1 805
Dot.: Żal po terapii

po medynie nie mozesz znalezc pracy wiec pracujesz w banku?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
0fb2986dc06479a38c396fe4ec3c7ea3bc36c306_6584d2a18ec99 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 16:00   #10
b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 2 825
Dot.: Żal po terapii

Cytat:
Napisane przez kennedy Pokaż wiadomość
NIe wierzew ten watek. To znowu ta sama osoba ktora co tydzien wrzuca lekko zmienione detale i wylicza krzywdy. Byl juz chlopak ktorego rodzice wysmiewali za samochod, byla dziewcsyzna 25 mieszkajaca z rodzicami ktorej wyjmuja drzwie i wyliczaja prysznice a teraz nowy wateczek po niby udanej terapii ale nadal wyliczanie krzywd.
Po to, żeby ludzie znowu nie pisali "idź.na terapię"

Sent from my BV9800Pro using Tapatalk
b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 16:58   #11
Natalie_Alex
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2019-06
Wiadomości: 1 199
Dot.: Żal po terapii

Piszesz, że 5 rok studiów to był ostatni rok studiów, a medycyna w Polsce trwa chyba 6 lat?
I lekarz nie jest magistrem.

Edytowane przez Natalie_Alex
Czas edycji: 2023-03-20 o 17:03
Natalie_Alex jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2023-03-20, 17:02   #12
Nuova
( ͡° ͜ʖ ͡°)
 
Avatar Nuova
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 5 437
Dot.: Żal po terapii

Cytat:
Napisane przez Natalie_Alex Pokaż wiadomość
Piszesz, że 5 rok studiów to był ostatni rok studiów, a medycyna w Polsce trwa chyba 6 lat?

Celne spostrzeżenie, oczywiście, że trwa 6 lat.
Nuova jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 17:06   #13
Lianhua
Rozeznanie
 
Avatar Lianhua
 
Zarejestrowany: 2020-11
Wiadomości: 611
Dot.: Żal po terapii

Cytat:
Napisane przez Natalie_Alex Pokaż wiadomość
Piszesz, że 5 rok studiów to był ostatni rok studiów, a medycyna w Polsce trwa chyba 6 lat?
I lekarz nie jest magistrem.
"Kształcenie na kierunku lekarskim trwa 6 lat, zaś na lekarsko-dentystycznym 5 lat. Są to studia jednolite magisterskie i kończą się zdobyciem odpowiednio tytułu lekarza medycyny lub lekarza dentysty, które są równorzędne z tytułem magistra."

To znalazłam w google, więc chyba wszystko się zgadza.
__________________

(...)There's no life, emotion
Or warmth, but just garbage language
A desolately rolling meadow
Loneliness adds as the days go by
We have to be humans
Because we get scars
Lianhua jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 20:33   #14
Katerina_00
Zakorzenienie
 
Avatar Katerina_00
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Uk
Wiadomości: 5 195
GG do Katerina_00
Dot.: Żal po terapii

Piszesz,że korzystałaś z kuchni pod nieobecność rodziców i chowałaś jak coś zniszczyłaś, potem że ty nigdy niczego.

Żeby pracować w banku trzeba mieć kwalifikacje,bynajmniej nie po szkole medycznej
Katerina_00 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-20, 21:41   #15
lalove12
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2023-03
Wiadomości: 36
Dot.: Żal po terapii

1. Zastanów się, co dobrego wyniosłaś z tego, że wychowywałaś się w takim domu?

Dzieci, które wychowywały sie w takich domach wbrew pozorom, są jednak bardziej zaradne, niż te, pod których nos podstawiano wszystko.

Poszłaś na terapię, nauczyłaś się jak sobie radzić w życiu i jak przyjemnie jest wydawać pieniądze.

2. Być może i odcięłaś się od rodziców, ale nie zrobiłaś tego w swojej głowie. Ciągle analizujesz, a czemu tak było, a czemu tak zrobili, a czemu inni mieli lepiej itd itd. To Cię do niczego nie doprowadzi. Zacznij żyć swoim życiem. Wypisz sobie listę zajęć, które Cię inspirują, spotykaj się z przyjaciółmi, sprawiaj sobie przyjemności, relaksuj się.

3. Może warto spojrzeć na Twoich rodziców inaczej? Jaką mieli historię, rodzinę w jakiej się wychowywali, środowisko? Czemu się tacy stali. Możesz im współczuć, bo wierz mi, osoby które czynią źle nie mogą być szczęśliwymi mimo, że na takich wyglądają, w środku - pustka.

Życzę dużo dobrego
lalove12 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-21, 10:56   #16
Norluka
Wtajemniczenie
 
Avatar Norluka
 
Zarejestrowany: 2022-07
Wiadomości: 2 049
Dot.: Żal po terapii

Za jakie pieniądze w czasach szkolnych ubierałaś się na szmatach, skoro nie dostawałaś kieszonkowego?
Norluka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2023-03-27, 22:07   #17
c6b6756720a205d307becdde1d052a7f45362f96_64ed273165c68
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2017-05
Wiadomości: 647
Dot.: Żal po terapii

To brzmi jak child neglect, nie wiem jak sie na to mówi po polsku... Twoi rodzice nie mieli prawa cie tak traktowac. Strasznie przykra historia, tez bym zupelnie nie utrzymywala z takimi ludzmi kontaktów...
c6b6756720a205d307becdde1d052a7f45362f96_64ed273165c68 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2023-03-27 23:07:59


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:27.