Strata przyjaciela

[kittycuddles]

Kochani,
niedawno straciłam swojego wieloletniego przyjaciela i totalnie nie mogę sobie z tym poradzić.
Odszedł nagle i niespodziewanie. Najgorsze jest to, że odszedł na moich oczach, a ja nawet nie mogłam się z nim pożegnać, przytulić, powiedzieć, że go kocham po raz ostatni, bo było to gwałtowne i szybkie, dosłownie kilkanaście sekund.
Przez ostatni miesiąc był leczony na pewne schorzenia, jednak była duża szansa, że wydobrzeje. Przyjmował jednak dużo tabletek, miał kilka zastrzyków.
Nie miał siły, więc wodę podstawiałam mu pod nos, pomagałam mu wychodzić na zewnątrz, wchodzić po schodach. Miał problemy ze stawami więc dostawał również tabletki na stawy, po wyleczeniu choroby była szansa, że poprawi się też chodzenie. Po czasie jednak myślę, ze diagnoza była błędna, że ktoś się pomylił, a ja zamiast mu pomagać to mu szkodziłam. Zadręczam się tym, mam ogromne wyrzuty sumienia, że przeze mnie się męczył. Gdybym tylko wiedziała, rozpieszczałabym go jak tylko bym mogła, a nie karmiła samym zdrowym żarciem i odejmowała smakołyki od pyszczka, bo było zalecenie żeby też się odchudzać.
Myślałam, że z każdym dniem będzie lepiej, a jest wręcz przeciwnie - jest gorzej! Płaczę co chwilę, widzę go w każdym kącie domu. Najgorsze jest miejsce, w którym odszedł. A ten moment w mojej pamięci wyrył się tak dokładnie, że dosłownie wyświetla się w zapętleniu, bezustannie.

Czy macie jakieś sposoby na radzenie sobie ze stratą?
Może macie podobne doświadczenia? Ile coś takiego może trwać?
Wiem, że będę pamiętać o nim zawsze, bo na zawsze pozostanie w moim sercu, jednak czy poczucie winy kiedyś mija?

[Didisoo]

Myśle, ze musisz wypełnić pustkę.... może jeszcze nie teraz ale daj sobie czas.