brak radości - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2020-08-26, 18:59   #1
caral
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 62
Unhappy

brak radości


Przepraszam za taki wywód. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. Piszę właściwie chyba po to, żeby przeczytać jakieś słowa otuchy, a może też to, że ktoś inny ma podobnie...

Czuję się strasznie nieszczęśliwa. Chyba już w podstawówce byłam takim niezbyt lubianym dzieciakiem na uboczu - zawsze bardzo dobre oceny, nagrody, grzeczna, córka nauczycielki. W gimnazjum byłam dość patologicznym i jako "koleżankę" miałam dziewczynę z podstawówki, też jak na tamte czasy dla mnie trochę patologiczną. Reszcie ludzi albo byłam obojętna, albo mieli ze mnie najprawdopodobniej lekki ubaw. Miałam juz od późnej podstawówki nerwicę natręctw, która z czasem rosła i potwornie utrudniała mi życie. Moja rodzina jest raczej dysfunkcyjna, jak sięgam wstecz pamięcią, to ciągle byłam smutna albo przestraszona.
W liceum bardzo chciałam mieć koleżankę, wręcz modliłam się o nią, i w końcu z jedną się zaczęłam bliżej zadawać, ale też cały czas czułam, że to nie do końca jest to. W liceum moje oceny były coraz gorsze, później zaczęłam się wkręcać w blogi odchudzających się dziewczyn, uczyłam się tylko po nocach, byłam potwornie niewyspana, rodzice non stop się kłócili, prawie się rozwodzili, zaczęłam mieć ataki paniki i ogólnie straszną depresję z brakiem wizji przyszłości. W międzyczasie próbowałam się leczyć i chodzić na terapię, ale uznałam, że dam radę bez leków, a terapia się skończyła przed jednymi wakacjami.
Dość dobrze zdałam maturę i poszłam na studia tak naprawdę chyba po to, żeby iść na cokolwiek i żeby wyjechać z tego domu. Od zawsze marzyłam o aktorstwie, ale uważałam się za zbyt nieśmiałą i beznadziejną, żeby miało mi się to udać. Studia, na które poszłam, wydawały się dość przyszłościowe, ale w sumie od początku nie potrafiłam w ogóle się do nich przyłożyć, dodatkowo zaczęłam mieć jakąś dziwną psychozę na punkcie wykładowcy i urojenia, że prowadzący czytają mojego fejsa itp. Powtarzałam pierwszy rok (nie bez dram), jednak ostatecznie zmieniłam studia na podobny kierunek, może mniej prestiżowy. Też nie potrafiłam go ogarnąć i w końcu znalazłam się na aktualnym kierunku.
Od wyjazdu na studia mieszkałam w kilku różnych miejscach z różnymi ludźmi, z nikim tak naprawdę się nie dogadałam, z niektórymi współlokatorkami było tak źle, że po prostu stamtąd uciekłam, nie znalazłam żadnej bliższej koleżanki, mam kilku znajomych, z którymi różnie mi się układa, w zasadzie z nikim nie spotykam się jakoś regularniej. Mieszkam na ten moment w akademiku z dziewczyną, która strasznie mnie denerwuje i nie chce sprzątać, w dodatku parę razy była dla mnie naprawdę nieprzyjemna (nie mówię, że ja zawsze jestem, ale ja staram się chociaż nie okazywać ludziom lekceważenia). Byłam z kilkoma chłopakami, ale też zawsze coś nie grało, nie umiałam tak po prostu z kimś być, chyba po prostu chciałam kogoś mieć dla samego poczucia, że ktoś mnie chce, że kogoś obchodzę... Raz byłam nawet w koszmarnym towarzystwie, w którym właściwie mnie nie chciano, główną rozrywką było picie i w końcu doprowadziło to do afery, po której wyleciałam z tego towarzystwa (co samo w sobie jest raczej na plus).
Byłam wiele razy u psychiatrów i psychologów, aktualnie chodzę na terapię w miarę regularnie, jest lepiej o tyle, że nie uciekam aż tyle od rzeczywistości, ale nadal przez 85% czasu jestem nieszczęśliwa i przerażona. Odkąd zaczęłam studia, mój stan się zmieniał - od płakania codziennie po kilka godzin przez słuchawkę do tego teraźniejszego, czyli względnego ogarniania bieżących spraw, jednak z ciągłym poczuciem bezsensu i marzeniem o tym, żeby po prostu zasnąć i nic nie myśleć i nie czuć. Do tego ciągła pewnego rodzaju derealizacja - czuję, że odbieram rzeczywistość jakoś inaczej, a może to po prostu próba zaprzeczenia przez rozum tego uczucia głębokiego niezadowolenia?
Aktualnie mam do napisania pracę na studia na warunku z zeszłego roku i totalnie nie potrafię się za to zabrać. Opiekun pracy na szczęście odpisał po moim prawie rocznym milczeniu i powiedział, że może być opiekunem, ale chyba nie skojarzył mnie i nie wiem, czy nadal byłby chętny, gdybym mu przypomniała. Dodam, że praca mnie totalnie dobija, nie mam siły nawet do niej zaglądać, choć około połowę już mam zrobioną. Poza tym po roku nie ruszyłam nawet magisterki (podobne powody - koszmarna niemoc i strach) i nie wiem, czy uda mi się zmienić promotora, gdybym chciała. Poza tym w najbliższym semestrze mam lecieć na wymianę studencką, do której też nie wiem, czy dojdzie, bo nie potrafię ogarnąć formalności. Inną sprawą jest praca - chodzę głównie jako statystka na plany, bo boję się stałej pracy i nie jestem pewna, czy dałabym tak radę - dotychczasowe prace wyczerpywały mnie psychicznie i fizycznie, chociaż statystowanie w sumie też jest najczęściej straszne. Boję się iść do pracy, w której będę się czuła nikim, robiła rzeczy typu wytwarzanie śmieci (np. fabryce, już to mam za sobą - bez urazy dla osób, które się tym zajmują, ale trochę się jednak martwię naszą planetą i sama nie chciałabym przykładać się do jej zagłady).
Poza tym mam dość niską samoocenę, ciągle przejmuje się tym, co odwala mój ojciec i jakim jest egoistą, tym, że mama zawsze się na to godziła i godzi, tym że babcia traktuje mnie gorzej, niż najmłodszą wnuczkę, tym, że nie potrafię znaleźć swojego towarzystwa (kiedyś naprawdę ciężko to przeżywałam, teraz jakoś duszę ten żal w środku). Ostatnio postanowiłam zerwać/ ograniczyć kontakt z tą jedyną bliską koleżanką z liceum, bo też zaczęła się wywyższać i być dość opryskliwa.
Mam też ogromne poczucie żalu, że nic mi nie wychodzi, nie mam sił, odwagi i motywacji, boję się reakcji ludzi na mnie i to, co robię czy mówię, nie umiem przy nikim czuć się swobodnie i na luzie, być sobą (w sumie już nawet nie wiem, co to znaczy). Wszystkim się przejmuję, czuję się trochę jakbym żyłam w jakiejś "gumie", mam wrażenie, że za wszystko spotka mnie kara i konsekwencje i wszystko, co powiem, może być negatywnie odebrane i zostanę znienawidzona i odepchnięta. Psycholog mówi,☠że boję się odrzucenia. Ciągle jestem napięta i zalękniona. W zasadzie nigdy nie budzę się z energią na nowy dzień. Czuję się jak rzucona gdzieś na środku morza, nie wiadomo po co, nikogo nie obchodząca. Trochę też czuję się przegrana. Wiem, że marnuję młode lata, ale nawet nie wiem, w jaką stronę powinnam zmierzać. W dzieciństwie marzyłam, że będę kimś, dużo osiągnę, i nawet się na to zapowiadało, a teraz? Ledwo wstaję z łóżka. Prawie nic nie robię entuzjastycznie, spontanicznie, wszystko muszę zaplanować w głowie, a potem i tak z trudem się do tego zmuszam.
Staram się z tego jakoś wybrnąć - psycholog, szukanie jakichś drobnych przyjemności, powoli wydłubywanie się z problemów, próby walki o swoje w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu...


Wybaczcie, jeśli moje smęty Was denerwują. Nie wiem... może ktoś z Was miał podobne odczucia i jakoś z tego wyszedł na prostą? A może nadal tak macie? Albo może macie jakieś dobre słowo, żebym zrobiła dzisiaj choć jedną z tych ważnych rzeczy, które mam do zrobienia

Edytowane przez caral
Czas edycji: 2020-08-26 o 19:28
caral jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-08-27, 02:43   #2
Olcia2402
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 185
GG do Olcia2402
Dot.: brak radości

Jak czytam Twój wątek to sobie myślę,że powinnaś się zgłosić po pomoc i zastosować leki, które pomogłyby Ci wyjść ze stanu psychicznego w jakim się znajdujesz.

Skoro piszesz,że czujesz się źle przez większość życia nie jest to naturalne, ani nie są to problemy chwilowe.

Z takich wniosków po przeczytaniu to widzę,że szukasz akceptacji w innych ludziach, a to tak nie działa. Powinnaś zacząć od akceptacji siebie samej bez odniesienia do innych, do tego czy ktoś Cię lubi czy nie, czy akceptuje czy nie.
Masz prawo do bycia taką jaką jesteś i tym kim jesteś. Spróbuj się "sobą zaopiekować". Być sama swoją przyjaciółką. Być dla siebie samej bardziej życzliwa, nie być tak surowa w swoich ocenach. Pamiętaj,że to ty sama kreujesz swój świat i to jaki jest.
Olcia2402 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-08-27, 07:38   #3
puchaty71
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 750
Dot.: brak radości

To, że pracę w fabryce i produkowanie jakichś mniej lub bardziej przetworzonych i potrzebnych rzeczy traktujesz jako zaśmiecanie świata jest dla świata mniej zanieczyszczające niż myśli, które tworzą się w Tobie na temat świata i przede wszystkim na swój temat. Te myśli to gorsze śmieci niż wszelka produkcja "dóbr". Szczególnie, że one są dzisiaj bardzo popularne. I nie traktuj tego jak ataku na siebie albo powodu do czucia się winną. Tak po prostu jest.



Postrzeganie świata na zewnątrz siebie i postrzeganie siebie samej to jest cały czas TO SAMO postrzeganie. Warto na to zwrócić uwagę. (Stąd biorą się teorie o kreowaniu pozytywnego świata poprzez pozytywne myślenie.) To nie jest tak, że Ty będąc taką jaką uważasz, że jesteś postrzegasz świat zewnętrzny. To raczej jest tak, że Ty postrzegasz zarówno świat jak i siebie dokładnie w ten sam sposób. Czyli to nie jest tak, że Ty masz jakieś przekonania, które sprawiają, że patrzysz na świat w ten a nie inny sposób ale tak, że są przekonania poprzez które patrzysz na siebie i na świat.
Nie można przecenić tego faktu, że jest coś, co postrzega siebie samego oraz świat. Oraz, że to postrzeganie jest warunkowane również czynnikami ZEWNĘTRZNYMI wobec samego siebie. B0 właśnie cały zbiór przekonań, uwarunkowań, obciążeń, traum, własnych warunków fizycznych jest czymś wobec Ciebie zewnętrznym. Wyobraź sobie, że stoisz na jakiejś otwartej przestrzeni. Patrzysz na nią z jakiegoś punktu. I zaczynają pojawiać się jakieś rzeczy wokół Ciebie. Niejako z automatu pojawiają się również oceny tych rzeczy, w formie myśli i emocji. Fakt, że dzieje się to z automatu i dzieje się to w tobie wcale nie znaczy, że to jest o tobie albo zgoła tobą. Przecież zarówno jak widzisz pojawiające się w tej przestrzeni rzeczy, tak samo widzisz każdą myśl jak i każdą emocję. Widzisz również swoje reakcje na swoje emocje, które przyjmują formę albo to innych emocji albo po prostu je wzmacniają. Wszystkiego jesteś świadkiem.

Po tym przydługim wstępie chciałbym przejść do tego, co można z tymi informacjami zrobić. Zauważenie zewnętrzności wszelkich zjawisk pozwala, na początku przynajmniej, nabrać do nich odrobinę dystansu. Pozwala naderwać te grube liny utożsamiania się ze swoimi stanami, opiniami, ocenami. A w konsekwencji z myślami i emocjami. Ten, choćby drobny, dystans przyniesie ulgę. Ale przyniesie wtedy, gdy zainteresujesz się bardziej tym KTO to wszystko postrzega, jego (tego postrzegającego) naturą, a nie tym co jest przez niego postrzegane. Daj choćby odrobinę uwagi temu źródłu całego swojego bycia w sobie. Nie dawaj 100% uwagi okolicznościom i swoim bieżącym doświadczeniom.

Większość terapii będzie starało się docierać do źródeł przekonań, które kształtują twoją rzeczywistość. Będą poprzez próbę ich zrozumienia chciały osłabić przekonania albo przedstawić ich bezzasadność. Ale ja piszę o tym, by siłę tych przekonań osłabiać nie poprzez walkę z nimi ale poprzez nakierowanie uwagi na to, co jest po stokroć ważniejsze od nich wszystkich. Na to, kim w istocie jesteś. To, kim jesteś widzi każde twoje cierpienie i każdą (nawet jeśli rzadką) radość. Tak samo widzi ojca, kłótnie w domu, myśli o koleżance z pokoju, widzi wstręt do bałaganu, odsuwanie się od obowiązków, próby poukładania życia, smutek i beznadzieję. Ale to kim jesteś nie może zobaczyć samej siebie bo kim jest ten, który widzi siebie.
__________________
Takie tam moje oszopeny.
puchaty71 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-08-27, 09:07   #4
caral
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 62
Dot.: brak radości

Dzięki za odpowiedź.

Właśnie ostatnio zaczęłam brać leki, które miałam przepisane wcześniej, tzn na razie tylko część, żeby się uspokoić, ale być w stanie podnieść się z łóżka (bo tamtej drugie potwornie zamulają).

Ok, być dla siebi życzliwym - ale jak to robić, skoro na każdym kroku aż dotąd spotykały mnie wymagania i krytyka z każdej strony? Nie potrafię sama dać sobie uczuć, których nigdy nie znałam... ;( Nie wiem, jak akceptować siebie.

---------- Dopisano o 09:07 ---------- Poprzedni post napisano o 09:04 ----------

Dla planety chyba gorsze są śmieci niż moje myśli, chyba że mnie doprowadzą do chęci zniszczenia wszystkiego dookoła :')

Trochę trudno mi zrozumieć Twoją wiadomość, jest bardzo abstrakcyjna ale rozumiem, że chodzi Ci o to, żeby dystansować się od swoich myśli, bo to tylko myśli? Hmm, teoretycznie brzmi super, ale trudniej to zrobić w praktyce... Widocznie jestem tymi moimi myślami :/ kiedy się załączają, nie jestem w stanie już nic zrobić i popychają mnie w otchłań...
caral jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-08-27, 10:15   #5
puchaty71
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 750
Dot.: brak radości

Cytat:
Napisane przez caral Pokaż wiadomość


Dla planety chyba gorsze są śmieci niż moje myśli, chyba że mnie doprowadzą do chęci zniszczenia wszystkiego dookoła :')

Rzecz w tym, że Twoje myśli nie są wcale takie unikalne. Podobne myśli w mniejszym lub większym natężeniu mają prawie wszyscy. I właśnie one powodują, że oddajemy się aktywnościom, które nie dają nam satysfakcji, zaspokajamy potrzeby, które wykreowane są przez innych, kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, a które na chwilę pozwalają nie myśleć/cierpieć.


Cytat:
Napisane przez caral Pokaż wiadomość


Trochę trudno mi zrozumieć Twoją wiadomość, jest bardzo abstrakcyjna ale rozumiem, że chodzi Ci o to, żeby dystansować się od swoich myśli, bo to tylko myśli? Hmm, teoretycznie brzmi super, ale trudniej to zrobić w praktyce... Widocznie jestem tymi moimi myślami :/ kiedy się załączają, nie jestem w stanie już nic zrobić i popychają mnie w otchłań...

Nikt nie jest swoimi myślami. Tyle, że nie da się tego zrozumieć za pomocą kolejnej myśli. Stąd różne techniki typu joga, mindfullness, medytacje.
Skoro myśli popychają Cię w otchłań to spójrz na tą, która ma w tą otchłań wpaść. Nie możesz być swoimi myślami, skoro myśli mogą z Tobą zrobić "coś". Tak jak nie jesteś tygrysem, który ma się za chwilę na Ciebie rzucić.
I jeszcze bardzo ważna rzecz. Sprawdź, czy ta otchłań, to nie jest po prostu kolejna myśl (lub emocja). No i najważniejsza: myśli i emocje przychodzą i odchodzą. Czasem są natrętne i nie chcą odejść ale i tak są momenty, gdy ich nie ma. Patrz na to, co jest ZAWSZE. To jesteś Ty a nie to, co się pojawia i znika. Tak na prawdę jesteś niedotykalna. Nie da się Ciebie opisać żadnym słowem ani myślą.
__________________
Takie tam moje oszopeny.
puchaty71 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-08-27, 16:19   #6
caral
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 62
Dot.: brak radości

Hmm dzięki Ale i tak nie wiem, jak przejść ze smutku i lęku do cieszenia się czymś i działania. Coś, co było ze mną tak długo, nie odchodzi na pstryknięcie palców.
caral jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-08-28, 05:49   #7
puchaty71
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2017-08
Wiadomości: 750
Dot.: brak radości

Cytat:
Napisane przez caral Pokaż wiadomość
Hmm dzięki Ale i tak nie wiem, jak przejść ze smutku i lęku do cieszenia się czymś i działania. Coś, co było ze mną tak długo, nie odchodzi na pstryknięcie palców.

No cóż, nigdzie nie napisałem, że dziać się to będzie "na pstryknięcie palców" oraz, że zagwarantuje to jakieś szybkie przejście do cieszenia się i działania. Raczej pisałem o stopniowej uldze, która nie wyniknie z pojawienia się miłych emocji a raczej z pojawienia się dystansu do tych niemiłych (każdych w zasadzie).



Ciekawe jest to, że w tej odpowiedzi zaprezentowałaś dokładnie ten sam mechanizm, który opisałaś w pierwszym wpisie. Nałożyłaś na rzeczywistość filtr, który wypacza ją w ten sposób, byś mogła poczuć się ofiarą okoliczności. I nie jest to żadna Twoja wina, po prostu zapewne nauczyłaś się tak reagować w dzieciństwie, bo akurat taka strategia dawała Ci jakąś atencję (np rodziców) lub/i zaobserwowałaś, że takie strategie stosowane są przez najbliższych.
Jak pijak od alku tak Ty uzależniłaś się od emocji związanych z byciem ofiarą.

Owo dystansowanie się od myśli sprawia, że nie wypierasz ich, nie chcesz "nie myśleć o sobie jako o ofierze" ale jako ich świadek/obserwator widzisz jak się w Tobie podnoszą. Widzisz jakie sytuacje je uruchamiają. Stajesz się świadoma całego tego procesu i w ten sposób zaczynasz "mieć wybór", czy pójdziesz za nimi dalej w tą otchłań, czy zdecydujesz inaczej. Ale to nie jest żadne pstryknięcie palców tylko żmudna robota do wykonania, która na początku nie daje wyraźnych efektów. Ale dopóki nie będziesz miała na prawdę serdecznie dość robienia z siebie ofiary, dopóty będziesz szła tymi swoimi znanymi koleinami.
__________________
Takie tam moje oszopeny.
puchaty71 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2020-08-28, 07:52   #8
bbab4b1e68366f09bc3914c9672f02df694c852f_622be7447f718
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 4 592
Dot.: brak radości

Puchaty dobrze napisał, a ja zwrócę uwagę na inną kwestię. Magicznego pstryknięcia palcami i zmiany sytuacji, nastawienia, rzeczywistości, no i najważniejsze - wszystkich uczuć. Nie znam nikogo, kto magicznym pstryknięciem palca wszystko zmienił albo zmienił na tyle, żeby było "dużo radości". Nie ma szybkich i trwałych rozwiązań, wszystko wymaga ogromu pracy. Myślę, że siłę, narzędzia może dać właśnie terapia, wsparcie profesjonalistów, farmakoterapia, o której piszesz. Ale zdecydowanie bardziej skłaniam się ku tym pierwszym rozwiązaniom, pracy nad własnymi przekonaniami, obrazem siebie, rzeczywistości itd. To nie jest proces na tygodnie i nie będzie od razu lepiej, ale to będzie podstawą do trwałej zmiany. Ja znam w życiu kilka osób, które podniosły się z naprawdę wielkiego bagna, stąd też moje przekonanie o tym, że warto walczyć o jakość swojego życia.
bbab4b1e68366f09bc3914c9672f02df694c852f_622be7447f718 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2020-08-28 08:52:36


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 16:27.