Proszę o pomoc:( Moja ciąża, kłótnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2020-04-05, 11:01   #1
brakslow23
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2020-04
Wiadomości: 1

Proszę o pomoc:( Moja ciąża, kłótnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.


Witam Wszystkich. Bardzo potrzebuję wsparcia, kopniaków motywacyjnych, bo niby wiem co mam zrobić, to nie bardzo jestem w stanie teraz myśleć do końca racjonalnie i czuję, że nie poradzę sobie sama z zaistniałą sytuacją. Tekst będzie długi, ale proszę przeczytajcie do końca.
Jestem z moim partnerem 3 lata. 2 lata temu przyjechałam do niego do DE i razem tu zamieszkaliśmy.
Nie było większych problemów dotychczas miedzy nami. Sprzeczki owszem, jak w każdym związku.
Przed końcem tego roku zaszłam w ciążę, z której oboje się bardzo cieszyliśmy. Obecnie jestem w 5 miesiącu ciąży.
Od jakiegoś czasu mój facet zaczął mówić, że brakuje mu wyjść z kolegami, po prostu pobycia w męskim gronie. To prawda, zbyt dużo czasu spędzaliśmy razem. Więc wyszedł, spotkał się, nie miałam z tym problemu. Więcej piwkował w ostatnim czasie.
Wcześniej miał problem z narkotykami, bardzo go wspierałam by zakończył relacje, które tylko pogłębiają jego problem, dużo rozmów, tłumaczenia. Obiecał, że skończył z tym. Chciałam dać mu szansę, nie uciekać przy pierwszej przeszkodzie.
Jak dowiedział się o ciąży, to powiedział, że nigdy nie skrzywdzi mnie ani dziecka powrotem do nałogu.
Teraz w czwartek późnym wieczorem pokłóciliśmy się. Było późno, mój narzeczony nie dawał mi spać, był strasznie pobudzony. Ja natomiast bardzo zmęczona, potrzebowałam spokoju. Prosiłam i nic, więc nie wytrzymałam rzuciłam jego kołdrą i kazałam wyjść spać do pokoju obok. Poszedł. Też bywam nerwowa, aczkolwiek nie wydaje mi się, że był to powód do sytuacji, które miały miejsce później.
Poszedł do pracy, po pracy nie wracał. Prosiłam o informację kiedy będzie, powiedział że przed 17 i że jak wróci chce spokoju i nie chce się godzić.
Nie wrócił. Okłamał mnie. Nie wrócił też parę godzin później. Nie wrócił wcale na noc do domu. Pisałam, olewał mnie.
Taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz, dlatego nie rozumiem co kierowało moim partnerem. Wiedział, że takie zachowania są niedopuszczalne. Należało mi się słowo wyjaśnienia, informacja, a tu nic, zignorowana zostałam całkowicie, nie obchodziło go to, że siędzę w domu w ciąży, stresie i nie wiem co się dzieje. Był jeszcze parę razy dostępny, więc wiedziałam, że nic mu się złego nie dzieje.
Wrócił o 7 rano, nic nie powiedział. Ja również milczałam. Nawet nie miałam siły pytać dlaczego to zrobił. Nie chciałam z nim rozmawiać.
W południe wstał i poszedł gdzieś. Po tej nocy, gdy go nie było, stałam się bardzo nieufna, weszłam do pokoju rozejrzeć się i zobaczyłam na stole rozsypane resztki białego czegoś. Powąchałam i myślałąm, że zwymiotuję. Zostawił portwel, więc zajrzałam do niego, a tam rozsypane resztki białego proszku, na karcie również. Okazało się, że to narkotyk. Poznałam po zapachu. Załamałam się.
Zadzwoniłam do niego krzyczałam, płakałam, dałam ultimatum. Chciałam zrobić mu test na obecność, by mi udowodnił jak jest naprawdę, skoro się zapiera. Kiedyś nie miałby z tym problemu, a teraz odmówił. Wmawia mi, że wymyślam, nie słucha tego, że mam dowody. Dla niego to nie dowody. Go trzeba złapać za rękę... Nie mylę się, poczułam aż za bardzo i wiem, że to jest to. Testu nie wykonał.
Oczywiście w pokera też nie grał, wiedział, że nie może, bo miał problem z hazardem, nie potrafił się kontrolować. Był od tego jak najdalej. A po tym co wziął, przez cały dzień mając gdzieś mnie, móje nerwy, zarzucał tylko mi, że się kłócę wyszedł i znalazłam doładowanie. Od razu wiedziałam, że przeznaczył je na pokera. Nie myliłam się. On powiedział, że ma prawo zagrać.
Będąc pod wpływem grał cały dzień zamknięty w pokoju, wychodził tylko po kolejne doładowania. Już nie obchodziło go nasze odkładanie, spłacanie różnych zaległości, które dotychczas były ważne dla mnie i dla niego stracił głowę, odizolował się.
Od razu poznałam, że jest inny, nagle był bez emocji, obojętny, w transie. Ja już do niego nie odzywałam się wcale. Był jak za mgłą.
Wczoraj w nocy weszłam tylko powiedzieć mu, żę pies się źle poczuł, by z nim wyszedł, (pies ma padaczkę) a on był tak zrobiony, oczy jak 5 zł, okropny widok. Było to bardzo widoczne.
Brał jeszcze tutaj w domu, a mi kłamie i mówi, że jestem nienormalna. Nie widzi transu w jakim jest, odizolowania, tego, że naraża mnie na tak wielki stres, pokazuje jak bardzo ma mnie gdzieś. Nie jadł cały dzień, bułkę od rana trzymał w pokoju, nie zjadł ani przez chwilę. I twierdzi, że wszystko jest moją winą...
Jestem przerażoną sytuacją, nie mam do kogo pójść, jeszcze teraz ten wirus panuje, nie mam jak wrócić, nie zostawię tu mojego psa, a wziąć go ze sobą aktualnie jest niemożliwe. Jestem w sytuacji bez wyjścia, co jeszcze bardziej powoduje mój stres.
Z kochającego starającego się mężczyzny, stał się kimś zimnym, nieczułym, mającym gdzieś, że ja znam prawdę, ale on się zapiera, że jest inaczej. To się stało nagle. Nigdy wcześniej tak nie robił.
Dzień wcześniej mówił, że stara sie dla Nas.
Się zastanawam czy to nie ma związku z tym, że brakowało mu wyjść z kolegami i wykorzystał kłótnię tak, by zrobić coś tak nieakceptowalnego. Ale to świadczy o nim nie najlepiej. Czyżby stracił realność tego, co jest dla niego ważne i co wyczynia?
On nic sobie nie robi z tego co się stało, ma mnie dosłownie gdzieś. Od rana go nie widziałam, najwyraźniej odsypia to wszystko...
Posłuchajcie, my spodziewamy się dziecka, mamy się niebawem przeprowadzić, urządzać mieszkanko, miejsce dla naszej córeczki. Był dotychczas odpowiedzialnym facetem, który dbał o nas, z dawnymi przyzwyczajeniami skończył, aczkolwiek dziwnie się niekiedy zachowywał jeżeli chodzi o zachowanie od jakiegoś miesiąca. Od razu wyczuwam kiedy jest nie-sobą.
Wiedział, że to będzie koniec, gdy sięgnie po te używki znowu. Miałam wrażenie, że chce dobrego życia ze mną, cieszył się.
Co mu przysłoniło oczy, czy ja czegoś z tego braku dystansu do uczuć i emocji, które teraz mną kierują, nie dostrzegam? Czy on nadal jest uzależniony i wkońcu nie wytrzymał i musiał wrócić do starych przyzwyczajeń. I do kolegi, od którego się odizolował, bo był jego jedynym dostępem do takich używek?
Pytam, choć wiem, że wcale nie musicie tego wiedzieć. Może czegoś ja nie dostrzegam. Jakichś sygnałów...
Nie rozumiem dlaczego on się tak zachował, dlaczego nie patrzy, że właśnie dzięki temu stracił wszystko.
Chyba nie wierzy w moje odejście. Zarzucił mi brak szacunku tą kłótnią, a to co on zrobił już dawno przekroczyło jakiekolwiek granice.
Miał od jakiegoś czasu dużo na głowie, zmiana pracy, stres, ale to nie jest chyba powód by zaczynać robić takie rzeczy, wiedząc, że obiecał, rozumiał i że spodziewamy się dziecka.
Proszę o wsparcie, ledwo funkcjonuję, staram się uspokoić jak tylko mogę, stres źle wpływa na dziecko.
Czuję się jak zamroczona, nie wierzę w to co się stało, w jego niechęć do mnie, nie dostrzegania tego co się stało. Może gdy otrzeźwieje...
Był szczęśliwy, planowaliśmy ślub w tym roku, ciągle o tym mówił. I co? Zapomniał kim dla niego jestem.
Naprawdę robiłam wszystko by czuł moje wsparcie. Nie mam nawet do kogo buzi otworzyć zbytnio, dlatego każde słowa, które przeczytam na temat mojej sytuacji, będą dla mnie wielką pomocą. Dziękuję.
brakslow23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-04-05, 18:54   #2
margitta
Zakorzenienie
 
Avatar margitta
 
Zarejestrowany: 2004-12
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 7 482
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, klotnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

Cytat:
Napisane przez brakslow23 Pokaż wiadomość
Witam Wszystkich. Bardzo potrzebuję wsparcia, kopniaków motywacyjnych, bo niby wiem co mam zrobić, to nie bardzo jestem w stanie teraz myśleć do końca racjonalnie i czuję, że nie poradzę sobie sama z zaistniałą sytuacją. Tekst będzie długi, ale proszę przeczytajcie do końca.
Jestem z moim partnerem 3 lata. 2 lata temu przyjechałam do niego do DE i razem tu zamieszkaliśmy.
Nie było większych problemów dotychczas miedzy nami. Sprzeczki owszem, jak w każdym związku.
Przed końcem tego roku zaszłam w ciążę, z której oboje się bardzo cieszyliśmy. Obecnie jestem w 5 miesiącu ciąży.
Od jakiegoś czasu mój facet zaczął mówić, że brakuje mu wyjść z kolegami, po prostu pobycia w męskim gronie. To prawda, zbyt dużo czasu spędzaliśmy razem. Więc wyszedł, spotkał się, nie miałam z tym problemu. Więcej piwkował w ostatnim czasie.
Wcześniej miał problem z narkotykami, bardzo go wspierałam by zakończył relacje, które tylko pogłębiają jego problem, dużo rozmów, tłumaczenia. Obiecał, że skończył z tym. Chciałam dać mu szansę, nie uciekać przy pierwszej przeszkodzie.
Jak dowiedział się o ciąży, to powiedział, że nigdy nie skrzywdzi mnie ani dziecka powrotem do nałogu.
Teraz w czwartek późnym wieczorem pokłóciliśmy się. Było późno, mój narzeczony nie dawał mi spać, był strasznie pobudzony. Ja natomiast bardzo zmęczona, potrzebowałam spokoju. Prosiłam i nic, więc nie wytrzymałam rzuciłam jego kołdrą i kazałam wyjść spać do pokoju obok. Poszedł. Też bywam nerwowa, aczkolwiek nie wydaje mi się, że był to powód do sytuacji, które miały miejsce później.
Poszedł do pracy, po pracy nie wracał. Prosiłam o informację kiedy będzie, powiedział że przed 17 i że jak wróci chce spokoju i nie chce się godzić.
Nie wrócił. Okłamał mnie. Nie wrócił też parę godzin później. Nie wrócił wcale na noc do domu. Pisałam, olewał mnie.
Taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz, dlatego nie rozumiem co kierowało moim partnerem. Wiedział, że takie zachowania są niedopuszczalne. Należało mi się słowo wyjaśnienia, informacja, a tu nic, zignorowana zostałam całkowicie, nie obchodziło go to, że siędzę w domu w ciąży, stresie i nie wiem co się dzieje. Był jeszcze parę razy dostępny, więc wiedziałam, że nic mu się złego nie dzieje.
Wrócił o 7 rano, nic nie powiedział. Ja również milczałam. Nawet nie miałam siły pytać dlaczego to zrobił. Nie chciałam z nim rozmawiać.
W południe wstał i poszedł gdzieś. Po tej nocy, gdy go nie było, stałam się bardzo nieufna, weszłam do pokoju rozejrzeć się i zobaczyłam na stole rozsypane resztki białego czegoś. Powąchałam i myślałąm, że zwymiotuję. Zostawił portwel, więc zajrzałam do niego, a tam rozsypane resztki białego proszku, na karcie również. Okazało się, że to narkotyk. Poznałam po zapachu. Załamałam się.
Zadzwoniłam do niego krzyczałam, płakałam, dałam ultimatum. Chciałam zrobić mu test na obecność, by mi udowodnił jak jest naprawdę, skoro się zapiera. Kiedyś nie miałby z tym problemu, a teraz odmówił. Wmawia mi, że wymyślam, nie słucha tego, że mam dowody. Dla niego to nie dowody. Go trzeba złapać za rękę... Nie mylę się, poczułam aż za bardzo i wiem, że to jest to. Testu nie wykonał.
Oczywiście w pokera też nie grał, wiedział, że nie może, bo miał problem z hazardem, nie potrafił się kontrolować. Był od tego jak najdalej. A po tym co wziął, przez cały dzień mając gdzieś mnie, móje nerwy, zarzucał tylko mi, że się kłócę wyszedł i znalazłam doładowanie. Od razu wiedziałam, że przeznaczył je na pokera. Nie myliłam się. On powiedział, że ma prawo zagrać.
Będąc pod wpływem grał cały dzień zamknięty w pokoju, wychodził tylko po kolejne doładowania. Już nie obchodziło go nasze odkładanie, spłacanie różnych zaległości, które dotychczas były ważne dla mnie i dla niego stracił głowę, odizolował się.
Od razu poznałam, że jest inny, nagle był bez emocji, obojętny, w transie. Ja już do niego nie odzywałam się wcale. Był jak za mgłą.
Wczoraj w nocy weszłam tylko powiedzieć mu, żę pies się źle poczuł, by z nim wyszedł, (pies ma padaczkę) a on był tak zrobiony, oczy jak 5 zł, okropny widok. Było to bardzo widoczne.
Brał jeszcze tutaj w domu, a mi kłamie i mówi, że jestem nienormalna. Nie widzi transu w jakim jest, odizolowania, tego, że naraża mnie na tak wielki stres, pokazuje jak bardzo ma mnie gdzieś. Nie jadł cały dzień, bułkę od rana trzymał w pokoju, nie zjadł ani przez chwilę. I twierdzi, że wszystko jest moją winą...
Jestem przerażoną sytuacją, nie mam do kogo pójść, jeszcze teraz ten wirus panuje, nie mam jak wrócić, nie zostawię tu mojego psa, a wziąć go ze sobą aktualnie jest niemożliwe. Jestem w sytuacji bez wyjścia, co jeszcze bardziej powoduje mój stres.
Z kochającego starającego się mężczyzny, stał się kimś zimnym, nieczułym, mającym gdzieś, że ja znam prawdę, ale on się zapiera, że jest inaczej. To się stało nagle. Nigdy wcześniej tak nie robił.
Dzień wcześniej mówił, że stara sie dla Nas.
Się zastanawam czy to nie ma związku z tym, że brakowało mu wyjść z kolegami i wykorzystał kłótnię tak, by zrobić coś tak nieakceptowalnego. Ale to świadczy o nim nie najlepiej. Czyżby stracił realność tego, co jest dla niego ważne i co wyczynia?
On nic sobie nie robi z tego co się stało, ma mnie dosłownie gdzieś. Od rana go nie widziałam, najwyraźniej odsypia to wszystko...
Posłuchajcie, my spodziewamy się dziecka, mamy się niebawem przeprowadzić, urządzać mieszkanko, miejsce dla naszej córeczki. Był dotychczas odpowiedzialnym facetem, który dbał o nas, z dawnymi przyzwyczajeniami skończył, aczkolwiek dziwnie się niekiedy zachowywał jeżeli chodzi o zachowanie od jakiegoś miesiąca. Od razu wyczuwam kiedy jest nie-sobą.
Wiedział, że to będzie koniec, gdy sięgnie po te używki znowu. Miałam wrażenie, że chce dobrego życia ze mną, cieszył się.
Co mu przysłoniło oczy, czy ja czegoś z tego braku dystansu do uczuć i emocji, które teraz mną kierują, nie dostrzegam? Czy on nadal jest uzależniony i wkońcu nie wytrzymał i musiał wrócić do starych przyzwyczajeń. I do kolegi, od którego się odizolował, bo był jego jedynym dostępem do takich używek?
Pytam, choć wiem, że wcale nie musicie tego wiedzieć. Może czegoś ja nie dostrzegam. Jakichś sygnałów...
Nie rozumiem dlaczego on się tak zachował, dlaczego nie patrzy, że właśnie dzięki temu stracił wszystko.
Chyba nie wierzy w moje odejście. Zarzucił mi brak szacunku tą kłótnią, a to co on zrobił już dawno przekroczyło jakiekolwiek granice.
Miał od jakiegoś czasu dużo na głowie, zmiana pracy, stres, ale to nie jest chyba powód by zaczynać robić takie rzeczy, wiedząc, że obiecał, rozumiał i że spodziewamy się dziecka.
Proszę o wsparcie, ledwo funkcjonuję, staram się uspokoić jak tylko mogę, stres źle wpływa na dziecko.
Czuję się jak zamroczona, nie wierzę w to co się stało, w jego niechęć do mnie, nie dostrzegania tego co się stało. Może gdy otrzeźwieje...
Był szczęśliwy, planowaliśmy ślub w tym roku, ciągle o tym mówił. I co? Zapomniał kim dla niego jestem.
Naprawdę robiłam wszystko by czuł moje wsparcie. Nie mam nawet do kogo buzi otworzyć zbytnio, dlatego każde słowa, które przeczytam na temat mojej sytuacji, będą dla mnie wielką pomocą. Dziękuję.
Bardzo mi przykro wygląda to naprawdę kiepsko. Nie masz jakiejś rodziny albo przyjaciół, którzy mogliby Ci pomóc, przygarnąć Cię na jakiś czas albo porozmawiać z nim? Nie powinnaś być sama w takiej sytuacji.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Bo reszta nie jest milczeniem, ale należy do nas
Boję się ludzi bez poczucia humoru
margitta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-04-05, 19:29   #3
black_elderflower
Raczkowanie
 
Avatar black_elderflower
 
Zarejestrowany: 2019-03
Wiadomości: 475
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, klotnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

Czy znasz język niemiecki komunikatywnie ? Myślę , że na pewno jest tam jakaś niebieska linia . To stan pandemii, nie masz zbytnio możliwości a powinnaś otrzymać pomoc ...
Mam nadzieję że jakoś uda Ci się od niego wyprowadzić, tak nie może być. Nie wiesz czy za kilka dni Ciebie nie pobije bo jest naćpany.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
black_elderflower jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-04-05, 20:00   #4
7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2004-12
Wiadomości: 16 089
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, klotnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

nie wiem czego oczekujesz po tym watku
facet do odstrzalu ,powazny blad ze z narkomanem zdecydowalas sie na ciaze,teraz jednak juz za pozno na takie rozkminy ta twoim miejscu wyprowadzilabym sie jak masz dokad,moze moze wrocic do swoich rodzicow albo sie rozgladnij za jakims innym bezpiecznym lokum
moim zdaniem jesli z nim zostaniesz zniszczysz sobie zycie i twojemu dziecku ,ten facet to patologia taki byl i taki jest ,nie zmieni sie dopoki sam nie zrozumie ,nie siegnie dna
7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-04-05, 20:58   #5
White_Dove
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2016-04
Wiadomości: 4 634
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, klotnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

[1=7623cb0b746b4d40e529fc1 23bf669aade741778_65822f0 7d8014;87726218]nie wiem czego oczekujesz po tym watku
facet do odstrzalu ,powazny blad ze z narkomanem zdecydowalas sie na ciaze,teraz jednak juz za pozno na takie rozkminy ta twoim miejscu wyprowadzilabym sie jak masz dokad,moze moze wrocic do swoich rodzicow albo sie rozgladnij za jakims innym bezpiecznym lokum
moim zdaniem jesli z nim zostaniesz zniszczysz sobie zycie i twojemu dziecku ,ten facet to patologia taki byl i taki jest ,nie zmieni sie dopoki sam nie zrozumie ,nie siegnie dna[/QUOTE]
Dokładnie. Narkoman to narkoman. Może zdał sobie sprawę że gdy zaszlas to wasze życie się zmieni i musiał się odstresować i znów zaczął brać. Kiepski materiał na partnera i ojca. Nie wracaj do niego nawet gdyby gadał że nie weźmie już. To powinien cię wspierać w ciąży a nie odstawiać takie akcje.

Edytowane przez White_Dove
Czas edycji: 2020-04-05 o 21:00
White_Dove jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-04-05, 22:09   #6
talka1506
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2020-03
Wiadomości: 2
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, kłótnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

Jeśli sięgnął po narkotyki kolejny raz, to będzie sięgał dalej.
Najlepiej jak najszybciej się wyprowadzisz od niego, zrób to przede wszystkim dla dziecka, ono teraz jest najważniejsze.
Czy rodzice mogą Ci pomóc?
Ratuj się póki możesz.

Wierzę, że Ci się uda, dużo zdrówka i wytrwałości.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
talka1506 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2020-04-06, 17:33   #7
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, kłótnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

Jest narkomanem i hazardzistą. Na złość ci nie zrobił to są właśnie nałogi, przejmują nad nim kontrolę. Zniszczysz się w tym związku.
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2020-04-07, 17:13   #8
White_Dove
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2016-04
Wiadomości: 4 634
Dot.: Proszę o pomoc:( Moja ciąża, kłótnia, narkotyki ze strony partnera. Rozstanie.

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
Jest narkomanem i hazardzistą. Na złość ci nie zrobił to są właśnie nałogi, przejmują nad nim kontrolę. Zniszczysz się w tym związku.
Nie wiem ile autorka ma lat ale dziwne że tak myślała że się zmieni. Po związku z uzaleznionym polecam terapię dla współuzależnionych.
White_Dove jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 
Narzędzia

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2020-04-07 18:13:19


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 03:12.