Dwulicowa świadkowa - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2016-08-28, 23:22   #1
GrazynaKaryna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 24
Unhappy

Dwulicowa świadkowa


Witam, troche zagmatwana jest moja historia, ale postaram sie wam to strescic jakos sensownie. Mowa o mojej swiadkowej, ktora z najlepszej osoby zaraz po moim mezu i rodzicach stala sie chyba zyciowym wrogiem nr 1.

W moim przypadku ta przyjazn okazala sie kompletna porazka... Pracuje w firmie ponad 5 lat. Poznalam ja, kiedy zostala przeniesiona do mojego oddzialu. Bardzo szybko znalazlysmy wspolny jezyk, super sie nam gadalo i przebywalo we wspolnym towarzystwie. Po ponad pol roku wprowadzila sie do mnie do mieszkania. Mialam wtedy wolny pokoj, zylam sama z wtedy jeszcze chlopakiem. Bylo niczym jak w rodzinie, super sie dogadywalismy, wspolni znajomi razem z nami spedzali duzo czasu.

Po pewnym czasie chlopak oswiadczyl mi sie. Ja zdecydowalam, ze ona zostanie moja swiadkowa. Zgodzila sie, byla zachwycona. Pomagala mi przy organizacji slubu, suknia, wlosy i te sprawy. Byla jeszcze inna kolezanka, z ktora moja wspollokatorka zlapala rownie dobry kontakt co ze mna, tez ja polubilam, rowniez pracuje u mnie w oddziale. Zajmuje sie makijazem profesjonalnie i doradztwem, wiec poprosilam ja o moj makijaz slubny i dla swiadowej i dla mojej mamy. Zdarzaly sie sprzeczki ze wspollokatorka, ale wiadomo jak to w domu. Po pewnym czasie znalazla sobie chlopaka, ciagle przychodzil do niej i przesiadywal, nawet go polubilismy, w koncu nas zapytali czy tez moze sie wprowadzic do niej. Zgodzilismy sie, mieszkalismy w 4ke, mimo ze jej pokoj byl przeznaczony dla jednej osoby, ich wybor, mi z narzeczonym to nie przeszkadzalo.

Nadszedl moj dzien slubu. Obydwie kolezanki pomagaly mi, jedna byla swiadkowa, druga makijazystka w pogotowiu. Wesele poszlo gladko, chyba wszyscy dobrze sie bawili. Co mnie zdziwilo to obydwie niedlugo po torcie weselnym zawinely sie do domu. Wszyscy w szoku, ze swiadkowa zostawia panne mloda w srodku imprezy. Machnelam na to reka, bo mialam dobre serce.

Miesiac po slubie cos zaczelo sie psuc. Ewidentnie wspollokatorka zaczela dziwnie robic sie burkliwa, pytalam sie nie raz czy cos sie stalo, moze pojdziemy na piwo pogadamy, ona ze nic sie nie stalo jest ok (jej mina mowia co innego). Maz tez widzial, ze cos nie gra, rownie i jej i jego sie pytal co sie dzieje. Nic sie nie dzieje, albo nie mamy czasu, albo jestesmy umowieni z chlopakiem do kina/rodziny/znajomych. Po Wszystkich Swietych ewidentnie zaczelo sie kompletnie sypac, ona zaczela udawac ze nas nie widzi, wieczny foch wisial w powietrzu.

Rozmawialam z druga kolezanka, ale ona twierdzila, ze nic nie wiedzaiala, mimo ze widywaly sie duzo czesciej ode mnie. W koncu ktoregos razu zaraz po mikolajkach poszlam do tej drugiej na farbowanie wlosow w jej domu, no i wyszlysmy na spacer pogadac. Przycisnelam ja czy aby na pewno niczego nie wie, bo mnie to martwi, paranoja ze swiadkowa nie chce rozmawiac i wmawia ze jest dobrze. Okazalo sie, ze ta druga od dawna dowiadywala sie od mojej swiadkowej jaka to ja niby nie jestem. Ze jestem brudasem, syfiarzem, ze nie wyrzucam smieci (ona to po 3-4x wyrzuca, nawet te tzw. suche...), ze nie dbam o porzadek, ze nic nie robie w domu, ogolnie ze taka, sraka jestem... ze zwiniety worek na smieci niby podstawiam im pod ich pokoj, zeby im smierdzialo, ze kosz nawet przestawiam, blizej ich pokoju by im uprzykrzac zycie... (ten kosz od 5 lat stoi na samym koncu kuchni i zero zmian...). Kompletnie mnie zamurowalo... ok, nie jestem perfekcyjna pani domu, ale zeby jakims syfiarzem to gruba przesada. Najgorsze bylo to jak uslyszalam, ze ona juz rok i 4 miesiace przed slubem miala mnie dosc, ze nie chce byc swiadkowa, ze chce mnie z tym sama zostawic, czyli mniej wiecej z 2-3 tygodnie po zapytaniu jej czy chce byc swiadkowa....

Zanim wrocilam do domu to swiadkowa w dramatycznym sms-ie napisala drugiej, ze krew jej leci z nosa, ze z nerwow to niedlugo ambulans bedzie wzywac. Po powrocie do domu zapytalam sie jej jak zdrowie to mi tylko odburkiwala. Ewidentnie byla zazdrosna o mnie i o relacje z ta druga. Nie wiem czy traktowala to tak jakbym miala jej ukrasc druga kolezanke, no nie mam pojecia. W takim pseudo impasie zylismy do gwiazdki, wtedy nastal rozejm, byly prezenty i niby mile slowo. Ale na walentynki przelala sie czara goryczy. Autentycznie mialam jej juz serdecznie dosc, w pracy udawala ze niby dobre z nas kolezanki, a w domu martwica, udaje ze mnie nie zna, jakis absurd... Z mezem pogadalam, on juz mial dosyc mojego ciaglego placzu z nieporadnosci tej sytuacji, doszlo do wygarniecia im. W konsekwencji do konca miesiaca mieli sie wyprowadzic (jej facet tez najwyrazniej siedzial w tym po pachy). Wielka afera wybuchla. Wygarnelam jej to co sie dowiedzialam, jedynie debilnie sie usmiechala i bezczelnie oczami swidrowala udajac glupka, ewidentnie swoja mowa ciala mowila "tak, tak mowilam, no i co z tego, masz z tym jakis problem?!". Jedynie zaczela sie rzucac z tym swiadkowaniem, najwyrazniej nawet jej facet o tym nie slyszal i wmawial mi, ze ja to sobie wymyslilam. Bylo trzaskanie drzwiami i tyle.

Pozniej w kolejne dni kiedy byl maz w domu to nie wychylali nosa nawet o milimetr, natomiast kiedy bylam sama to wielka chojraczka sie znajdywala i wydzierala sie na mnie z nienacka, robila glupie usmieszki i wyzywala mnie od najgorszych. Nawet nie potrafila sie zachowac jak rozmawialam z mama przez telefon i akurat wychodzilam z domu w jednej sprawie i darla sie jak opetana, wyklinala takie wulgaryzmy, ze nigdy od niej nie slyszalam czegos podobnego przez te 2 lata. Ze szczotka od wc wymachiwala groznie, ze ona to sprzata, ja to brudas itp (a nawet tydzien nie minal od mojego sprzatania, ktore zrobilam...). Moja mama to byla w takim szoku, ze odebralo jej mowe. Jedynie dodala ze jest niesamowicie zbulwersowana takim prostactwem i buractwem, ze nigdy takiego czegos nie slyszala. Nie bylam nawet z nia w stanie rozmawiac, bo tamta tak sie wydzierala.

Wyprowadzili sie w koncu. Gdyby nie maz w domu (a umowil sie z nimi, ze oddadza klucze na wybrana godzine) to by sobie cichaczem wyszli, nie wiadomo czy by zostawili otwarte drzwi, czy kogos wprowadzili, nawet slowa pozegnania nie bylo. Typowo angielskie wyjscie. Mieli oddac klucze po 21-ej, a "uciekali" sobie o 16-ej niczym wyjscie z kawiarni.

Musialam ja znosic w pracy, do tej pory nawet musze. Udajemy ze sie nie widzimy, powietrze. Ta druga niby chciala polubownie to zalatwic, pogodzic, ale skonczylo sie na tym, ze swiadkowa jest wielce poszkodowana, ja jestem suka bez serca i w dodatku klamliwa (co z tego, ze sie przyznawala do szkalowania mojego i mojego meza dobrego imienia), niby ta druga jest neutralna, ale widac, ze slowa mile, a spojrzenie lodowate... Ewidentnie skonczylam jako ta zla. Z druga nie utrzymuje juz kontaktu, co jej nie powiem to tamtej wyklepie na 100%, a wrogom sie przeciez nie podsuwa swoich spraw. Czasami to odbieram ta druga jako rowniez dwulicowy typ czlowieka, bo niby chce dobrze, ale tyle czasu nic nie mowila, tyle czasu mnie obgadywaly. Na to druga jawnie nie moge byc wsciekla, bo niby ja to ratuje, ze nie chciala sie wtracac w moja i swiadkowej relacje, ze same moze to uporzadkujemy, a ta gwiazda rozpaczy jej non stop nadawala o mnie, praktycznie wszystko to bylo przerysowane, tak przeklamane, ze nawet siebie bym nie podejrzewala nawet w snach o takie niegodziwosci.

Druga zaprosila mnie na swoj slub i wesele. Tak swoja droga to zaproszneie dala mi w reklamowce z innymi zaproszeniami, ktore jej pozyczylam jako szablon dla swojego ze slowem "masz niespodzianke w srodku" i patrzac sie gdzies olewczo w oddali jakby odbierala warzywa ze stoiska. Okazalo sie, ze moja zdradliwa swiadkowa zostala tej drugiej swiadkowa. Nagle dziewczyny, ktorych z pracy nie cierpialy i obgadywaly na wszystkie mozliwe sposoby to staly sie wielkimi kolezaneczkami, wrecz przyjaciolkami (nawiasem, jedna z nich nadal jest za plecami obgadywana, zaleznie od humoru drugiej).

Poszlam z mezem na slub, wymiksowalam sie z wesela ze wzgledu na ciaze, dosyc ciezko juz sie robi i mecza mnie takie uroczystosci, zwyczajnie szybko wysiadam, kregoslup zwija mnie w pol. Widzialam druga w sukni slubnej, zycze jej mimo wszystko dobrze z mezem, ale jak zobaczylam moja byla swiadkowa na slubie to myslalam ze spazmow dostane. Jej facet (swiadkowej) to ledwo nam skinal glowa i plecami do nas sie odwrocil. Maz twarda sztuka, nic sobie z niego nie robil, chcielismy po prostu porozmawiac ze wspolnymi znajomymi, ktorzy akurat kolo niego stali. Swiadokwa przy zyczeniach dla mlodych to udawala, ze niby z kims rozmawia waznym i zamiast stanac za mloda to gdzies daleko odeszla byle nas nie widziec ani nie slyszec. Cyrk na kolkach istny.

Ciesze sie ze jest juz po wszystkim, obym jej falszywej facjaty poza przynoszeniem l4 do pracy nie musiala ogladac. Dalej przezywam i mam niesamowicie gleboki zal zeby tak mnie oszukac, zdradzic, klamac, lawrowac wsrod znajomych... Wychodzi na to ze miala wiecznie pretensje o moje sukcesy zyciowe, ze nie robie pod siebie tylko ide do przodu, widocznie takie obrazki ja kuly w oczy i musiala mnie zniszczyc w najbardziej perfidny sposob... Przypuszczam, ze tacy ludzie maja strasznie niskie poczucie wartosci i sa typem ratlerka- duzo szczeka, a jednoczesnie ze strachu by ugryzl. Mysle ze to tak chyba musze podsumowac. Zal straszny, tak bliska mi osoba zrobila taka krzywde... Do konca zycia bede musiala ja ogladac na zdjeciach slubnych i zapewne bede miec migawki wspomnien tych parszywych dni, ktore z nia niby szczesliwie spedzalam, a okazaly sie jednym wielkim bledem i mistyfikacja... Minelo pol roku od ich wyprowadzki, widzialam ja moze ze 3 razy w pracy odkad jestem na l4 i raz na slubie, ale dalej rany sa zywe i nie umiem sobie z tym poradzic i tego poukladac w glowie i w sercu...

Na koniec dodam, ze druga i moja byla/ jej obecna swiadkowa to sa teraz najwieksze przyjaciolki dekady po wsze czasy, papuzki nierozlaczki, gdyby poligamia homoseksualna byla dopuszczalna to by sie pobraly...

Wiem, ze smece i narzekam na swoj los, ale szczerze to nie potrafie tego z zycia wyrzucic. Nie wiem jak mam ta druga traktowac. Niby nic do niej nie mam, ale ona posrednio tez mi dowalila w samo serce i zero kontaktu ze mna, jedynie jak ja sie odezwe to zdawkowe zdanie odpisze. Nie wiem jak radzic sobie z ta dwulicowa zdrajczynia, za kazdym razem jak ja widze to niemalze przechodze zawal serca, az mi sie rece trzesa i ze strachu i z wscieklosci. Maz robi co moze byle bym zapomniala o tej traumie, ale przez ciaze to odbieram to z poczworna sila i potrafie plakac na samo wspomnienie o tym okresie zycia...

Co mi radzicie wizazanki? Bez hejtow prosze

Edytowane przez GrazynaKaryna
Czas edycji: 2016-08-28 o 23:56 Powód: Cofniecie subskrypcji
GrazynaKaryna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-28, 23:53   #2
201704240947
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 851
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Dobrze to znam, fałszywe i zazdrosne s**i. Najlepiej to znaleźć inne koleżanki a od tamtych się odciac. Od tej drugiej niby neutralnej "koleżanki" rowniez. Dla własnego dobra doradzam Ci całkowite olanie ich, ew. Bycie tylko na cześć.
Z własnego doświadczenia wiem, że najlepiej nie zaprzyjaźnić się aż tak z ludźmi z pracy. Można się kolegowac ale przyjaźni to lepiej szukać poza pracą w większości przypadkow.
201704240947 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 05:49   #3
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Cytat:
Napisane przez GrazynaKaryna Pokaż wiadomość
Witam, troche zagmatwana jest moja historia, ale postaram sie wam to strescic jakos sensownie. Mowa o mojej swiadkowej, ktora z najlepszej osoby zaraz po moim mezu i rodzicach stala sie chyba zyciowym wrogiem nr 1.

W moim przypadku ta przyjazn okazala sie kompletna porazka... Pracuje w firmie ponad 5 lat. Poznalam ja, kiedy zostala przeniesiona do mojego oddzialu. Bardzo szybko znalazlysmy wspolny jezyk, super sie nam gadalo i przebywalo we wspolnym towarzystwie. Po ponad pol roku wprowadzila sie do mnie do mieszkania. Mialam wtedy wolny pokoj, zylam sama z wtedy jeszcze chlopakiem. Bylo niczym jak w rodzinie, super sie dogadywalismy, wspolni znajomi razem z nami spedzali duzo czasu.

Po pewnym czasie chlopak oswiadczyl mi sie. Ja zdecydowalam, ze ona zostanie moja swiadkowa. Zgodzila sie, byla zachwycona. Pomagala mi przy organizacji slubu, suknia, wlosy i te sprawy. Byla jeszcze inna kolezanka, z ktora moja wspollokatorka zlapala rownie dobry kontakt co ze mna, tez ja polubilam, rowniez pracuje u mnie w oddziale. Zajmuje sie makijazem profesjonalnie i doradztwem, wiec poprosilam ja o moj makijaz slubny i dla swiadowej i dla mojej mamy. Zdarzaly sie sprzeczki ze wspollokatorka, ale wiadomo jak to w domu. Po pewnym czasie znalazla sobie chlopaka, ciagle przychodzil do niej i przesiadywal, nawet go polubilismy, w koncu nas zapytali czy tez moze sie wprowadzic do niej. Zgodzilismy sie, mieszkalismy w 4ke, mimo ze jej pokoj byl przeznaczony dla jednej osoby, ich wybor, mi z narzeczonym to nie przeszkadzalo.

Nadszedl moj dzien slubu. Obydwie kolezanki pomagaly mi, jedna byla swiadkowa, druga makijazystka w pogotowiu. Wesele poszlo gladko, chyba wszyscy dobrze sie bawili. Co mnie zdziwilo to obydwie niedlugo po torcie weselnym zawinely sie do domu. Wszyscy w szoku, ze swiadkowa zostawia panne mloda w srodku imprezy. Machnelam na to reka, bo mialam dobre serce.

Miesiac po slubie cos zaczelo sie psuc. Ewidentnie wspollokatorka zaczela dziwnie robic sie burkliwa, pytalam sie nie raz czy cos sie stalo, moze pojdziemy na piwo pogadamy, ona ze nic sie nie stalo jest ok (jej mina mowia co innego). Maz tez widzial, ze cos nie gra, rownie i jej i jego sie pytal co sie dzieje. Nic sie nie dzieje, albo nie mamy czasu, albo jestesmy umowieni z chlopakiem do kina/rodziny/znajomych. Po Wszystkich Swietych ewidentnie zaczelo sie kompletnie sypac, ona zaczela udawac ze nas nie widzi, wieczny foch wisial w powietrzu.

Rozmawialam z druga kolezanka, ale ona twierdzila, ze nic nie wiedzaiala, mimo ze widywaly sie duzo czesciej ode mnie. W koncu ktoregos razu zaraz po mikolajkach poszlam do tej drugiej na farbowanie wlosow w jej domu, no i wyszlysmy na spacer pogadac. Przycisnelam ja czy aby na pewno niczego nie wie, bo mnie to martwi, paranoja ze swiadkowa nie chce rozmawiac i wmawia ze jest dobrze. Okazalo sie, ze ta druga od dawna dowiadywala sie od mojej swiadkowej jaka to ja niby nie jestem. Ze jestem brudasem, syfiarzem, ze nie wyrzucam smieci (ona to po 3-4x wyrzuca, nawet te tzw. suche...), ze nie dbam o porzadek, ze nic nie robie w domu, ogolnie ze taka, sraka jestem... ze zwiniety worek na smieci niby podstawiam im pod ich pokoj, zeby im smierdzialo, ze kosz nawet przestawiam, blizej ich pokoju by im uprzykrzac zycie... (ten kosz od 5 lat stoi na samym koncu kuchni i zero zmian...). Kompletnie mnie zamurowalo... ok, nie jestem perfekcyjna pani domu, ale zeby jakims syfiarzem to gruba przesada. Najgorsze bylo to jak uslyszalam, ze ona juz rok i 4 miesiace przed slubem miala mnie dosc, ze nie chce byc swiadkowa, ze chce mnie z tym sama zostawic, czyli mniej wiecej z 2-3 tygodnie po zapytaniu jej czy chce byc swiadkowa....

Zanim wrocilam do domu to swiadkowa w dramatycznym sms-ie napisala drugiej, ze krew jej leci z nosa, ze z nerwow to niedlugo ambulans bedzie wzywac. Po powrocie do domu zapytalam sie jej jak zdrowie to mi tylko odburkiwala. Ewidentnie byla zazdrosna o mnie i o relacje z ta druga. Nie wiem czy traktowala to tak jakbym miala jej ukrasc druga kolezanke, no nie mam pojecia. W takim pseudo impasie zylismy do gwiazdki, wtedy nastal rozejm, byly prezenty i niby mile slowo. Ale na walentynki przelala sie czara goryczy. Autentycznie mialam jej juz serdecznie dosc, w pracy udawala ze niby dobre z nas kolezanki, a w domu martwica, udaje ze mnie nie zna, jakis absurd... Z mezem pogadalam, on juz mial dosyc mojego ciaglego placzu z nieporadnosci tej sytuacji, doszlo do wygarniecia im. W konsekwencji do konca miesiaca mieli sie wyprowadzic (jej facet tez najwyrazniej siedzial w tym po pachy). Wielka afera wybuchla. Wygarnelam jej to co sie dowiedzialam, jedynie debilnie sie usmiechala i bezczelnie oczami swidrowala udajac glupka, ewidentnie swoja mowa ciala mowila "tak, tak mowilam, no i co z tego, masz z tym jakis problem?!". Jedynie zaczela sie rzucac z tym swiadkowaniem, najwyrazniej nawet jej facet o tym nie slyszal i wmawial mi, ze ja to sobie wymyslilam. Bylo trzaskanie drzwiami i tyle.

Pozniej w kolejne dni kiedy byl maz w domu to nie wychylali nosa nawet o milimetr, natomiast kiedy bylam sama to wielka chojraczka sie znajdywala i wydzierala sie na mnie z nienacka, robila glupie usmieszki i wyzywala mnie od najgorszych. Nawet nie potrafila sie zachowac jak rozmawialam z mama przez telefon i akurat wychodzilam z domu w jednej sprawie i darla sie jak opetana, wyklinala takie wulgaryzmy, ze nigdy od niej nie slyszalam czegos podobnego przez te 2 lata. Ze szczotka od wc wymachiwala groznie, ze ona to sprzata, ja to brudas itp (a nawet tydzien nie minal od mojego sprzatania, ktore zrobilam...). Moja mama to byla w takim szoku, ze odebralo jej mowe. Jedynie dodala ze jest niesamowicie zbulwersowana takim prostactwem i buractwem, ze nigdy takiego czegos nie slyszala. Nie bylam nawet z nia w stanie rozmawiac, bo tamta tak sie wydzierala.

Wyprowadzili sie w koncu. Gdyby nie maz w domu (a umowil sie z nimi, ze oddadza klucze na wybrana godzine) to by sobie cichaczem wyszli, nie wiadomo czy by zostawili otwarte drzwi, czy kogos wprowadzili, nawet slowa pozegnania nie bylo. Typowo angielskie wyjscie. Mieli oddac klucze po 21-ej, a "uciekali" sobie o 16-ej niczym wyjscie z kawiarni.

Musialam ja znosic w pracy, do tej pory nawet musze. Udajemy ze sie nie widzimy, powietrze. Ta druga niby chciala polubownie to zalatwic, pogodzic, ale skonczylo sie na tym, ze swiadkowa jest wielce poszkodowana, ja jestem suka bez serca i w dodatku klamliwa (co z tego, ze sie przyznawala do szkalowania mojego i mojego meza dobrego imienia), niby ta druga jest neutralna, ale widac, ze slowa mile, a spojrzenie lodowate... Ewidentnie skonczylam jako ta zla. Z druga nie utrzymuje juz kontaktu, co jej nie powiem to tamtej wyklepie na 100%, a wrogom sie przeciez nie podsuwa swoich spraw. Czasami to odbieram ta druga jako rowniez dwulicowy typ czlowieka, bo niby chce dobrze, ale tyle czasu nic nie mowila, tyle czasu mnie obgadywaly. Na to druga jawnie nie moge byc wsciekla, bo niby ja to ratuje, ze nie chciala sie wtracac w moja i swiadkowej relacje, ze same moze to uporzadkujemy, a ta gwiazda rozpaczy jej non stop nadawala o mnie, praktycznie wszystko to bylo przerysowane, tak przeklamane, ze nawet siebie bym nie podejrzewala nawet w snach o takie niegodziwosci.

Druga zaprosila mnie na swoj slub i wesele. Tak swoja droga to zaproszneie dala mi w reklamowce z innymi zaproszeniami, ktore jej pozyczylam jako szablon dla swojego ze slowem "masz niespodzianke w srodku" i patrzac sie gdzies olewczo w oddali jakby odbierala warzywa ze stoiska. Okazalo sie, ze moja zdradliwa swiadkowa zostala tej drugiej swiadkowa. Nagle dziewczyny, ktorych z pracy nie cierpialy i obgadywaly na wszystkie mozliwe sposoby to staly sie wielkimi kolezaneczkami, wrecz przyjaciolkami (nawiasem, jedna z nich nadal jest za plecami obgadywana, zaleznie od humoru drugiej).

Poszlam z mezem na slub, wymiksowalam sie z wesela ze wzgledu na ciaze, dosyc ciezko juz sie robi i mecza mnie takie uroczystosci, zwyczajnie szybko wysiadam, kregoslup zwija mnie w pol. Widzialam druga w sukni slubnej, zycze jej mimo wszystko dobrze z mezem, ale jak zobaczylam moja byla swiadkowa na slubie to myslalam ze spazmow dostane. Jej facet (swiadkowej) to ledwo nam skinal glowa i plecami do nas sie odwrocil. Maz twarda sztuka, nic sobie z niego nie robil, chcielismy po prostu porozmawiac ze wspolnymi znajomymi, ktorzy akurat kolo niego stali. Swiadokwa przy zyczeniach dla mlodych to udawala, ze niby z kims rozmawia waznym i zamiast stanac za mloda to gdzies daleko odeszla byle nas nie widziec ani nie slyszec. Cyrk na kolkach istny.

Ciesze sie ze jest juz po wszystkim, obym jej falszywej facjaty poza przynoszeniem l4 do pracy nie musiala ogladac. Dalej przezywam i mam niesamowicie gleboki zal zeby tak mnie oszukac, zdradzic, klamac, lawrowac wsrod znajomych... Wychodzi na to ze miala wiecznie pretensje o moje sukcesy zyciowe, ze nie robie pod siebie tylko ide do przodu, widocznie takie obrazki ja kuly w oczy i musiala mnie zniszczyc w najbardziej perfidny sposob... Przypuszczam, ze tacy ludzie maja strasznie niskie poczucie wartosci i sa typem ratlerka- duzo szczeka, a jednoczesnie ze strachu by ugryzl. Mysle ze to tak chyba musze podsumowac. Zal straszny, tak bliska mi osoba zrobila taka krzywde... Do konca zycia bede musiala ja ogladac na zdjeciach slubnych i zapewne bede miec migawki wspomnien tych parszywych dni, ktore z nia niby szczesliwie spedzalam, a okazaly sie jednym wielkim bledem i mistyfikacja... Minelo pol roku od ich wyprowadzki, widzialam ja moze ze 3 razy w pracy odkad jestem na l4 i raz na slubie, ale dalej rany sa zywe i nie umiem sobie z tym poradzic i tego poukladac w glowie i w sercu...

Na koniec dodam, ze druga i moja byla/ jej obecna swiadkowa to sa teraz najwieksze przyjaciolki dekady po wsze czasy, papuzki nierozlaczki, gdyby poligamia homoseksualna byla dopuszczalna to by sie pobraly...

Wiem, ze smece i narzekam na swoj los, ale szczerze to nie potrafie tego z zycia wyrzucic. Nie wiem jak mam ta druga traktowac. Niby nic do niej nie mam, ale ona posrednio tez mi dowalila w samo serce i zero kontaktu ze mna, jedynie jak ja sie odezwe to zdawkowe zdanie odpisze. Nie wiem jak radzic sobie z ta dwulicowa zdrajczynia, za kazdym razem jak ja widze to niemalze przechodze zawal serca, az mi sie rece trzesa i ze strachu i z wscieklosci. Maz robi co moze byle bym zapomniala o tej traumie, ale przez ciaze to odbieram to z poczworna sila i potrafie plakac na samo wspomnienie o tym okresie zycia...

Co mi radzicie wizazanki? Bez hejtow prosze
Za dlugo znosilas napieta sytuacje. Jak ci bylo zle to trzeba bylo pogadac-anie urzadzac asantury. Trzeba sie nylo wtprowadzic a nie mieszkac na kupie z kims kto cie NIE LUBi obmawia za plecami. Trzeba bylo zmienic prace a nie stresowacsie wstretnymi zagrywkami.

Przykra sprawa z tym swiadkowaniem, wybralas p
Osobe ktora zawiodla cie w paskudny sposob.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 06:05   #4
hoacynka
Raczkowanie
 
Avatar hoacynka
 
Zarejestrowany: 2013-02
Lokalizacja: .
Wiadomości: 430
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Cytat:
Napisane przez GrazynaKaryna Pokaż wiadomość
Witam, troche zagmatwana jest moja historia, ale postaram sie wam to strescic jakos sensownie. Mowa o mojej swiadkowej, ktora z najlepszej osoby zaraz po moim mezu i rodzicach stala sie chyba zyciowym wrogiem nr 1.

W moim przypadku ta przyjazn okazala sie kompletna porazka... Pracuje w firmie ponad 5 lat. Poznalam ja, kiedy zostala przeniesiona do mojego oddzialu. Bardzo szybko znalazlysmy wspolny jezyk, super sie nam gadalo i przebywalo we wspolnym towarzystwie. Po ponad pol roku wprowadzila sie do mnie do mieszkania. Mialam wtedy wolny pokoj, zylam sama z wtedy jeszcze chlopakiem. Bylo niczym jak w rodzinie, super sie dogadywalismy, wspolni znajomi razem z nami spedzali duzo czasu.

Po pewnym czasie chlopak oswiadczyl mi sie. Ja zdecydowalam, ze ona zostanie moja swiadkowa. Zgodzila sie, byla zachwycona. Pomagala mi przy organizacji slubu, suknia, wlosy i te sprawy. Byla jeszcze inna kolezanka, z ktora moja wspollokatorka zlapala rownie dobry kontakt co ze mna, tez ja polubilam, rowniez pracuje u mnie w oddziale. Zajmuje sie makijazem profesjonalnie i doradztwem, wiec poprosilam ja o moj makijaz slubny i dla swiadowej i dla mojej mamy. Zdarzaly sie sprzeczki ze wspollokatorka, ale wiadomo jak to w domu. Po pewnym czasie znalazla sobie chlopaka, ciagle przychodzil do niej i przesiadywal, nawet go polubilismy, w koncu nas zapytali czy tez moze sie wprowadzic do niej. Zgodzilismy sie, mieszkalismy w 4ke, mimo ze jej pokoj byl przeznaczony dla jednej osoby, ich wybor, mi z narzeczonym to nie przeszkadzalo.

Nadszedl moj dzien slubu. Obydwie kolezanki pomagaly mi, jedna byla swiadkowa, druga makijazystka w pogotowiu. Wesele poszlo gladko, chyba wszyscy dobrze sie bawili. Co mnie zdziwilo to obydwie niedlugo po torcie weselnym zawinely sie do domu. Wszyscy w szoku, ze swiadkowa zostawia panne mloda w srodku imprezy. Machnelam na to reka, bo mialam dobre serce.

Miesiac po slubie cos zaczelo sie psuc. Ewidentnie wspollokatorka zaczela dziwnie robic sie burkliwa, pytalam sie nie raz czy cos sie stalo, moze pojdziemy na piwo pogadamy, ona ze nic sie nie stalo jest ok (jej mina mowia co innego). Maz tez widzial, ze cos nie gra, rownie i jej i jego sie pytal co sie dzieje. Nic sie nie dzieje, albo nie mamy czasu, albo jestesmy umowieni z chlopakiem do kina/rodziny/znajomych. Po Wszystkich Swietych ewidentnie zaczelo sie kompletnie sypac, ona zaczela udawac ze nas nie widzi, wieczny foch wisial w powietrzu.

Rozmawialam z druga kolezanka, ale ona twierdzila, ze nic nie wiedzaiala, mimo ze widywaly sie duzo czesciej ode mnie. W koncu ktoregos razu zaraz po mikolajkach poszlam do tej drugiej na farbowanie wlosow w jej domu, no i wyszlysmy na spacer pogadac. Przycisnelam ja czy aby na pewno niczego nie wie, bo mnie to martwi, paranoja ze swiadkowa nie chce rozmawiac i wmawia ze jest dobrze. Okazalo sie, ze ta druga od dawna dowiadywala sie od mojej swiadkowej jaka to ja niby nie jestem. Ze jestem brudasem, syfiarzem, ze nie wyrzucam smieci (ona to po 3-4x wyrzuca, nawet te tzw. suche...), ze nie dbam o porzadek, ze nic nie robie w domu, ogolnie ze taka, sraka jestem... ze zwiniety worek na smieci niby podstawiam im pod ich pokoj, zeby im smierdzialo, ze kosz nawet przestawiam, blizej ich pokoju by im uprzykrzac zycie... (ten kosz od 5 lat stoi na samym koncu kuchni i zero zmian...). Kompletnie mnie zamurowalo... ok, nie jestem perfekcyjna pani domu, ale zeby jakims syfiarzem to gruba przesada. Najgorsze bylo to jak uslyszalam, ze ona juz rok i 4 miesiace przed slubem miala mnie dosc, ze nie chce byc swiadkowa, ze chce mnie z tym sama zostawic, czyli mniej wiecej z 2-3 tygodnie po zapytaniu jej czy chce byc swiadkowa....

Zanim wrocilam do domu to swiadkowa w dramatycznym sms-ie napisala drugiej, ze krew jej leci z nosa, ze z nerwow to niedlugo ambulans bedzie wzywac. Po powrocie do domu zapytalam sie jej jak zdrowie to mi tylko odburkiwala. Ewidentnie byla zazdrosna o mnie i o relacje z ta druga. Nie wiem czy traktowala to tak jakbym miala jej ukrasc druga kolezanke, no nie mam pojecia. W takim pseudo impasie zylismy do gwiazdki, wtedy nastal rozejm, byly prezenty i niby mile slowo. Ale na walentynki przelala sie czara goryczy. Autentycznie mialam jej juz serdecznie dosc, w pracy udawala ze niby dobre z nas kolezanki, a w domu martwica, udaje ze mnie nie zna, jakis absurd... Z mezem pogadalam, on juz mial dosyc mojego ciaglego placzu z nieporadnosci tej sytuacji, doszlo do wygarniecia im. W konsekwencji do konca miesiaca mieli sie wyprowadzic (jej facet tez najwyrazniej siedzial w tym po pachy). Wielka afera wybuchla. Wygarnelam jej to co sie dowiedzialam, jedynie debilnie sie usmiechala i bezczelnie oczami swidrowala udajac glupka, ewidentnie swoja mowa ciala mowila "tak, tak mowilam, no i co z tego, masz z tym jakis problem?!". Jedynie zaczela sie rzucac z tym swiadkowaniem, najwyrazniej nawet jej facet o tym nie slyszal i wmawial mi, ze ja to sobie wymyslilam. Bylo trzaskanie drzwiami i tyle.

Pozniej w kolejne dni kiedy byl maz w domu to nie wychylali nosa nawet o milimetr, natomiast kiedy bylam sama to wielka chojraczka sie znajdywala i wydzierala sie na mnie z nienacka, robila glupie usmieszki i wyzywala mnie od najgorszych. Nawet nie potrafila sie zachowac jak rozmawialam z mama przez telefon i akurat wychodzilam z domu w jednej sprawie i darla sie jak opetana, wyklinala takie wulgaryzmy, ze nigdy od niej nie slyszalam czegos podobnego przez te 2 lata. Ze szczotka od wc wymachiwala groznie, ze ona to sprzata, ja to brudas itp (a nawet tydzien nie minal od mojego sprzatania, ktore zrobilam...). Moja mama to byla w takim szoku, ze odebralo jej mowe. Jedynie dodala ze jest niesamowicie zbulwersowana takim prostactwem i buractwem, ze nigdy takiego czegos nie slyszala. Nie bylam nawet z nia w stanie rozmawiac, bo tamta tak sie wydzierala.

Wyprowadzili sie w koncu. Gdyby nie maz w domu (a umowil sie z nimi, ze oddadza klucze na wybrana godzine) to by sobie cichaczem wyszli, nie wiadomo czy by zostawili otwarte drzwi, czy kogos wprowadzili, nawet slowa pozegnania nie bylo. Typowo angielskie wyjscie. Mieli oddac klucze po 21-ej, a "uciekali" sobie o 16-ej niczym wyjscie z kawiarni.

Musialam ja znosic w pracy, do tej pory nawet musze. Udajemy ze sie nie widzimy, powietrze. Ta druga niby chciala polubownie to zalatwic, pogodzic, ale skonczylo sie na tym, ze swiadkowa jest wielce poszkodowana, ja jestem suka bez serca i w dodatku klamliwa (co z tego, ze sie przyznawala do szkalowania mojego i mojego meza dobrego imienia), niby ta druga jest neutralna, ale widac, ze slowa mile, a spojrzenie lodowate... Ewidentnie skonczylam jako ta zla. Z druga nie utrzymuje juz kontaktu, co jej nie powiem to tamtej wyklepie na 100%, a wrogom sie przeciez nie podsuwa swoich spraw. Czasami to odbieram ta druga jako rowniez dwulicowy typ czlowieka, bo niby chce dobrze, ale tyle czasu nic nie mowila, tyle czasu mnie obgadywaly. Na to druga jawnie nie moge byc wsciekla, bo niby ja to ratuje, ze nie chciala sie wtracac w moja i swiadkowej relacje, ze same moze to uporzadkujemy, a ta gwiazda rozpaczy jej non stop nadawala o mnie, praktycznie wszystko to bylo przerysowane, tak przeklamane, ze nawet siebie bym nie podejrzewala nawet w snach o takie niegodziwosci.

Druga zaprosila mnie na swoj slub i wesele. Tak swoja droga to zaproszneie dala mi w reklamowce z innymi zaproszeniami, ktore jej pozyczylam jako szablon dla swojego ze slowem "masz niespodzianke w srodku" i patrzac sie gdzies olewczo w oddali jakby odbierala warzywa ze stoiska. Okazalo sie, ze moja zdradliwa swiadkowa zostala tej drugiej swiadkowa. Nagle dziewczyny, ktorych z pracy nie cierpialy i obgadywaly na wszystkie mozliwe sposoby to staly sie wielkimi kolezaneczkami, wrecz przyjaciolkami (nawiasem, jedna z nich nadal jest za plecami obgadywana, zaleznie od humoru drugiej).

Poszlam z mezem na slub, wymiksowalam sie z wesela ze wzgledu na ciaze, dosyc ciezko juz sie robi i mecza mnie takie uroczystosci, zwyczajnie szybko wysiadam, kregoslup zwija mnie w pol. Widzialam druga w sukni slubnej, zycze jej mimo wszystko dobrze z mezem, ale jak zobaczylam moja byla swiadkowa na slubie to myslalam ze spazmow dostane. Jej facet (swiadkowej) to ledwo nam skinal glowa i plecami do nas sie odwrocil. Maz twarda sztuka, nic sobie z niego nie robil, chcielismy po prostu porozmawiac ze wspolnymi znajomymi, ktorzy akurat kolo niego stali. Swiadokwa przy zyczeniach dla mlodych to udawala, ze niby z kims rozmawia waznym i zamiast stanac za mloda to gdzies daleko odeszla byle nas nie widziec ani nie slyszec. Cyrk na kolkach istny.

Ciesze sie ze jest juz po wszystkim, obym jej falszywej facjaty poza przynoszeniem l4 do pracy nie musiala ogladac. Dalej przezywam i mam niesamowicie gleboki zal zeby tak mnie oszukac, zdradzic, klamac, lawrowac wsrod znajomych... Wychodzi na to ze miala wiecznie pretensje o moje sukcesy zyciowe, ze nie robie pod siebie tylko ide do przodu, widocznie takie obrazki ja kuly w oczy i musiala mnie zniszczyc w najbardziej perfidny sposob... Przypuszczam, ze tacy ludzie maja strasznie niskie poczucie wartosci i sa typem ratlerka- duzo szczeka, a jednoczesnie ze strachu by ugryzl. Mysle ze to tak chyba musze podsumowac. Zal straszny, tak bliska mi osoba zrobila taka krzywde... Do konca zycia bede musiala ja ogladac na zdjeciach slubnych i zapewne bede miec migawki wspomnien tych parszywych dni, ktore z nia niby szczesliwie spedzalam, a okazaly sie jednym wielkim bledem i mistyfikacja... Minelo pol roku od ich wyprowadzki, widzialam ja moze ze 3 razy w pracy odkad jestem na l4 i raz na slubie, ale dalej rany sa zywe i nie umiem sobie z tym poradzic i tego poukladac w glowie i w sercu...

Na koniec dodam, ze druga i moja byla/ jej obecna swiadkowa to sa teraz najwieksze przyjaciolki dekady po wsze czasy, papuzki nierozlaczki, gdyby poligamia homoseksualna byla dopuszczalna to by sie pobraly...

Wiem, ze smece i narzekam na swoj los, ale szczerze to nie potrafie tego z zycia wyrzucic. Nie wiem jak mam ta druga traktowac. Niby nic do niej nie mam, ale ona posrednio tez mi dowalila w samo serce i zero kontaktu ze mna, jedynie jak ja sie odezwe to zdawkowe zdanie odpisze. Nie wiem jak radzic sobie z ta dwulicowa zdrajczynia, za kazdym razem jak ja widze to niemalze przechodze zawal serca, az mi sie rece trzesa i ze strachu i z wscieklosci. Maz robi co moze byle bym zapomniala o tej traumie, ale przez ciaze to odbieram to z poczworna sila i potrafie plakac na samo wspomnienie o tym okresie zycia...

Co mi radzicie wizazanki? Bez hejtow prosze
Rozumiem że boli Cię cała ta sytuacja, jedyna rada to całkowicie zerwać kontakt.
__________________

hoacynka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 07:09   #5
Adrianna_8
Zakorzenienie
 
Avatar Adrianna_8
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 612
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Zerwij kontakt z obiema, znajdz nowe kolezanki i nie mysl o tym za duzo.

Zapewne one tez nie beda przyjaciolkami forever tylko po pierwszym sukcesie tej drugiej zaczna sie podobne problemy.

Wysłane z mojego HTC Desire 820 przy użyciu Tapatalka
Adrianna_8 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 07:55   #6
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 805
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Jaki nick, taka historia.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 08:26   #7
201609050930
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2014-08
Wiadomości: 406
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Miałam prawie taką samą sytuację jak autorka. Z czasem zobaczysz, że dobrze się stało A karma wróci do tej osoby, oj wróci
201609050930 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2016-08-29, 08:43   #8
GrazynaKaryna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 24
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Wyprowadzic sie nie wyprowadzilam, bo z mezem jestesmy glownymi wynajmujacymi cale mieszkanie, oni nam podlegali, wiec kalkulacja prosta. I tak zyli za kwote jakby jedna osoba tam zyla, liczylismy ich po minimum.

Pracy zmieniac tez nie bede, bo praca dosyc dochodowa, poza tym planowalam zajsc w ciaze no i byc bez pracy, lub na lasce na czasowy okres to byloby nieporozumienie.

Z byla swiadkowa od momentu ich wyprowadzki zamienilam raptem ze 2-3x po dwa slowa z przymusu, bo pracodawca na nas wymusil porozumienie sie.

Na rozmowie rocznej jak padlo pytanie, czy jest ktos z kims zyje w zlej relacji i z jakiego powodu, to z grubsza powiedzialam prawde kierownikowi. On skonfrontowal to ze slowami tamtej (byla przede mna na takiej rozmowie) i byl w duzym szoku jak doszlo do niego, ze jedna z jego podwladnych wcale nie jest taka krysztalowa za jaka sie podaje. Stwierdzilam, ze bardziej oplaci mi sie to powiedziec, bo pozniej organizowano nam tak prace bysmy sie mijaly mozliwie jak najwiecej z korzyscia dla wszystkich. Argumentem przemawiajacym za tym, ze mam racje z tym mijaniem byl fakt, ze moga nam puscic nerwy i firma niepotrzebnie bylaby stawiana w niezrecznej sytuacji. Pracownikow na tyle sporo by bez problemu szachowac zmianami.

Z ta druga jestem w dylemacie, nie mam wyjscia jak ja widze dajac l4 do biura i ona zawsze do mnie podbiega i pyta o zycie, o ciaze. Zdawkowo opowiadam co u mnie (czyli tyle co nic) i zawsze ma do mnie zal, ze sie nie odzywam, ze moze bysmy sie spotkali z mezami razem gdzies. Ale jak wracam do domu to jest kompletna cisza. Ostatni raz z inicjatywy tej drugiej by porozmawiac poza praca to bylo 2 tygodnie po wyprowadzeniu sie zdrajczyni. Widocznie juz osiagnela cel, nie musi zbierac "informacji" o mnie dla swojej "przyjaciolki"...

Dopiero po wybuchu afery do mnie doszlo, ze jak niesamowicie slepa bylam przez ten czas. Maz mi co jakis czas mowil od poczatku, ze zle sie to skonczy, on w swiadkowej widzi dwulicowa zmije, ja tego niestety nie zauwazalam. Ona ma jakies przyjaciolki z czasow szkoly sredniej, ktore obgaduje na wszystkie sposoby, a jak sie z nimi widzi to nagle nierozlaczne dusze... Podobne sytuacjie zauwazylam z ta druga, tez ma swoje grono, po ktorym jezdzi, a potem same usmiechy... Nie widzialam tego, dopiero po wszystkim sobie fakty do kupy zebralam i dotarlo do mnie z kim sie zadawalam.

Z pierwsza do konca zycia bede na sciezce wojennej, jej facet nawet nie umie sie postawic w imie swojej wybranki i dopiero jak sie odwracamy plecami po rozmowie to dopiero umie odszczeknac cokolwiek. Z druga mam mieszane uczucia. Ogolnie lubie ja z charakteru, ale to ze murem stoi za tamta to tez chyba stawia ja wsrod tych do porzucenia...

Z mezem gorzko sie smiejemy, ze pol roku po moim slubie wyszlo jaka jest moja swiadkowa, po kolejnym pol roku swiadkowala drugiej, wiec czekamy czy tez minie jeszcze jedne pol roku az ta oszustka pokaze na co ja stac i tez jej zrobi niezly numer.

Wiem, ze za dlugo w tym siedzialam, no ale jak to ludzie zaslepieni, nie widzialam jej obiektywnie, lub w mojej obecnosci sie taka nie objawiala (maz z nia sam na sam mial odmienne zdanie). Pytalam ja na prawde dlugo z mezem, chcialam wyciagnac na miasto i wyjasnic dzinwa atmosfere/problemy/fochy z jej strony - wszystko niby dobrze, wszystko gra... Dowiedzialam sie w grudniu o jej prawdziwej naturze, natomiast w lutym dostala juz oficjalnie czerwona kartke. W styczniu liczylam na jej wyjasnienia, ona od tej drugiej na 100% wiedziala, ze ja juz wiem co o mnie gadala. Niestety moje zdrowie na tyle podupadalo, ze konczylo sie na nieprzespanych i wyplakanych nocach, tabletkach uspokajajacych i frustracji meza, ktory juz dawno by zrobil im afere, ale go powstrzymywalam, bo ludzilam sie na jakies nadzieje.

Niestety do porodu musze chodzic co miesiac z l4 do zakladu pracy i nie mam wyjscia musze je widziec. Pewnie i tak mnie po macierzynskim zwolnia, wiec mi juz wisi i cyba po cichu sie nawet ciesze, ze bagno ktore sobie zafundowalam zniknie mi z przed oczu.

Przepraszam was za takie zanudzanie moja historia, ale od ponad pol roku nie mam komu tego wyrzucic z siebie, dalej tlamsze w sobie te poklady zalu i nienawisci... Nie potrafie znalezc recepty na moje problemy. Staram sie odbudowac relacje ze starymi znajomymi, poznaje nowych ze strony juz obecnych i czuje, ze powoli sie odradzam, ale nadal za wolno.
GrazynaKaryna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 08:53   #9
why_so
Rozeznanie
 
Avatar why_so
 
Zarejestrowany: 2013-06
Wiadomości: 925
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Cytat:
Napisane przez I am Rock Pokaż wiadomość
Jaki nick, taka historia.


Moze jakis argument na poparcie tej tezy.

Co do tematu: za krótkie jest życie zeby takimi wampirami energetycznymi sie przyjmować. Mialam pare lat taka "przyjaciółkę", dopóki nie poznałam faceta było super. Nie warto.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
why_so jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 09:08   #10
GrazynaKaryna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 24
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Cytat:
Napisane przez histeryczka_sztuki Pokaż wiadomość
Miałam prawie taką samą sytuację jak autorka. Z czasem zobaczysz, że dobrze się stało A karma wróci do tej osoby, oj wróci
Z reguly nie zycze ludziom niczego zlego, ale po takim brutalnym potraktowaniu mnie to nieskrycie licze na powrot karmy z nawiazka. Mam tez wrazenie, ze czula sie gorsza, bo wybierala zawsze jakis facetow albo strasznie pasukncyh z wygladu, albo dziwnych, albo ciapy bez jaj. Natomiast ja i druga mialysmy wieloletnich partnerow, na dobre i na zle, moze to nie sa Antonio Banderas i Brad Pitt, ale wierni i oddani i to ja chyba bolalo. A ze ja najstarsza to pierwsza zaczelam isc w czasy zareczyn, zaslubin. Druga byla zazdrosna jawnie, ale dopiela swego i sie zareczyla, a swiadkowa dalej w lesie. I pewnie to byl jeden z powodow, dlaczego tak mnie znienawidzilia.
GrazynaKaryna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 09:15   #11
Mimiko
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 4 421
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Autorko, rozumiem, że ci bardzo przykro, ale naprawdę powinnaś to przepracować, zapomnieć i skupić się na swojej rodzinie. Jeśli tak długo to w tobie siedzi to może rozmowa z psychologiem by pomogła? Wprawdzie ja czegoś takiego nie przeżyłam, ale bliska mi osoba tak, bo została zdradzona i paskudnie potraktowana przez rodzinę i jej pomogły właśnie rozmowy z psychologiem. Wystarczyło kilka spotkań i wszystko sobie poukładała w głowie i przepracowała. Oczywiście kontakt musisz zerwać z tymi kobietami.

Niestety takie "przyjaźnie" z pracy często się tak kończą właśnie. Lepiej trzymać ludzi na dystans, bo potem są kwasy i nie można spokojnie pracować.
Mimiko jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2016-08-29, 10:49   #12
farmaceutka88
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2015-01
Wiadomości: 896
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Wyluzuj, takie rzeczy się zdarzają. Ja miałam podobną akcję na ślubie i w czasach studenckich, gdzie dzieliłam pokój z "przyjaciółką". Także ten ... Czas leczy rany.
farmaceutka88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 13:43   #13
_Matilde_
Biała Dama
 
Avatar _Matilde_
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 6 434
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Od złych ludzi trzeba się odciąć raz a dobrze. Przestań to już rozpamiętywać i się babrać we własnym żalu, bo to Ci ani zdrowia ani niczego dobrego nie przydaje. Jak nie potrafisz sama to może rzeczywiście się przejdź do psychologa. I żyj dalej
__________________
Weź głęboki wdech
Życie wokół ciebie słodkie jest jak bananowy dżem


Webook
Filmweb
Last.fm
_Matilde_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 15:25   #14
PaniLolXD
Raczkowanie
 
Avatar PaniLolXD
 
Zarejestrowany: 2016-06
Wiadomości: 122
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Jestem w szoku, że takie intrygi mają miejsce wśród dorosłych ludzi. Ta świadkowa chyba jest co najmniej psychiczna xD.
PaniLolXD jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 16:56   #15
meliandra
Zakorzenienie
 
Avatar meliandra
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 6 222
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Za bardzo się przejmujesz takimi sprawami. Większość osób chociaż raz przeżyła rozczarowanie innym człowiekiem. Z jednej strony niby szkoda, że skończyła się znajomość, która wydawała się fajna,a z drugiej to dobrze, bo okazuje się że tylko się wydawała fajna, a nie że taka była. Nigdy nie jesteśmy w stanie poznać kogoś do końca. Czasami szydło z worka wychodzi po latach. Ale im wcześniej tym lepiej. Nie ma sensu otaczać się fałszywymi ludźmi i żałować takich znajomości.

Na przyszłość radzę nie szukać bliskich przyjaciół w pracy. Wiadomo, że takie się zdarzają, ale praca to praca. I nie staraj się z nikim spędzać 24h na dobę, bo łatwo wtedy o przekroczenie masy krytycznej. W za dużych ilościach nawet mąż czy własna matka może zacząć przeszkadzać. Wy razem mieszkałyście, razem pracowałyście. Co za dużo to nie zdrowo. Dziwi mnie tylko, że tak późno zareagowałaś. Dlaczego w ogóle po ślubie nie zamieszkałaś tylko z mężem? Układ ze współlokatorami jest dobry na studiach.
meliandra jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 18:04   #16
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Dwulicowa świadkowa

weź sobie znajdź jakąś rozrywkę, bo jak na pół roku, które minęło to za bardzo przeżywasz.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-08-29, 18:05   #17
GrazynaKaryna
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 24
Dot.: Dwulicowa świadkowa

Cytat:
Napisane przez PaniLolXD Pokaż wiadomość
Jestem w szoku, że takie intrygi mają miejsce wśród dorosłych ludzi. Ta świadkowa chyba jest co najmniej psychiczna xD.
Z perspektywy czasu tez zaczynam ja o to podejrzewac. Z zewnatrz to wyglada niczym jakies trudne sprawy, albo moda na sukces. Niby smieszne, ale jak sie jest ofiara takiego pseudo ukladu to juz niekoniecznie.

@Meliandra, to byla kwestia pieniedzy i przyzwyczajenia, ze zawsze ktos tam trzeci mieszka za sciana. Jednak po wywaleniu ich z mieszkania dopiero teraz zaczelam doceniac walory mieszkania z mezem na wylacznosc, juz pal licho te cholerne pieniadze. Mimo, ze nadal masa znajomych i pociotkow, kuzynow nadal pyta czy moga sie do nas wprowadzic to od tego czasu jest moje twarde NIE. Zwyczajnie mam juz dosyc obcych ludzi pod moim dachem, nikt nie bedzie mi mowil co mam robic, czy mi dupe obrabiac za plecami, a frontalnie udawac uglaskane zwierzatko. Niestety dopiero po takiej akcji zrozumialam ile warta jest wlasna intymnosc i wolnosc.

Z ta praca to roznie, ale np moj maz ma przyjaciela ze starej pracy, znaja sie zdecydowanie dluzej niz ja ze swiadkowa, co sie nie dzieje czy dobrze, czy tym bardziej zle to zawsze podaja sobie pomocna dlon. Jak uslysza, ze ktos trzeci obgaduje to ucinaja temat i robia z tym porzadek, by druga strona nie byla uwiklana w glupie szambo.

Powoli sie zastanawiam nad tym psychologiem, tym bardziej, ze ciaza nakreca mnie w spirali obwiniania sie, czy zalownia...
GrazynaKaryna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 
Narzędzia

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2016-08-29 19:05:08


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 18:35.