Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Zamknięte > Fora sponsorowane > Konkurs Sephora

Notka

Konkurs Sephora Napisz w swoim wątku, jakie kosmetyki są niezbędne w Twojej kosmetyczce i wygraj wspaniałe nagrody marki Sephora!

 
 
Narzędzia
Stary 2012-04-02, 19:24   #1
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11

Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna


Tytułem wstępu: ogromnie się cieszę ze w końcu wyhaczyłam gdzieś konkurs organizowany przez Sephorę – często korzystam z Waszych promocji, ale jakoś nigdy nie miałam przyjemności spróbować swoich sił w konkursie.

Każdy z nas wie, że wygląd nie jest najważniejszy – jednak w wielu sytuacjach może okazać się bronią, dzięki której zwyciężymy. Jeżeli nie mamy długich rzęs bądź różanych policzków, a odcień naszej cery jest szary, wszystko możemy naprawić za pomocą zestawu pierwszej pomocy, jakim jest nasza kosmetyczka.

Zakup kosmetyków jest więc inwestycją – często nie rozumianą przez naszych ukochanych. Jednak, jak dokonać zestawienia, okazuje się że dzienny koszt użytkowania naszej ulubionej maskary, na który wydałyśmy prawie 200 zł, a którą używamy przez rok, wynosi 50 gr, podczas gdy na bułkę u mnie w sklepie wydaję 55 gr.

Przygotowałam listę niezbędnych dla mnie kosmetyków, jakie mieszczę w swojej puchatej skrzyneczce z kosmetykami – podzieliłam je na kosmetyki pielęgnacyjne, zapachy, kosmetyki do makijażu. A na końcu: top 10, czyli 10 produktów które zawsze mam przy sobie w mojej podręcznej kosmetyczce.

Zadanie konkursowe wykonuję od wczoraj i kończę dzisiaj – w pracy. Mam nadzieję ze szefowa nie zauważy co robię między jej zleceniami, albo że nie siedzi na wizaz.pl i mnie nie złapie na gorącym uczynku :P Trzymajcie kciuki

---------- Dopisano o 20:24 ---------- Poprzedni post napisano o 20:21 ----------

KOSMETYKI PIELĘGNACYJNE:

1. Krem do twarzy.
Niestety, mam wymagającą cerę: skóra wrażliwa, czasem pękające naczynka. Wystarczy chwila na mrozie bez tłustego kremu i cała twarz mnie piecze. O opalaniu twarzy bez odpowiedniego kremu mogę tylko pomarzyć. Dlatego odpowiedni krem to dla mnie podstawa pielęgnacji, fundament na którym mogę budować makijaż, baza bez której nie zaczynam dnia. Stosuję przede wszystkim:
- Clarins, Multi-Active Day Early Wrinkle Correction Cream – mój pierwszy krem na zmarszczki i póki co ostatni, bo nie mam ochoty go zmieniać na żaden inny. Skóra jest po nim gładka, odprężona, nabiera blasku, poprawiła się jej jędrność. Do tego, co najważniejsze nie uczula, a tego się bałam, bo w końcu nie jest to krem do cery wrażliwej, tylko do wszystkich typów cery.
- La Roche-Posay, Rosaliac UV – magiczny preparat wzmacniający, który redukuje zaczerwienienia, nawilża, chroni przed promieniami UV. W jego składzie znajdują się m. in. witaminy CG i B3, wzmacniające kruche ścianki naczyń krwionośnych i zabezpieczającymi przed środowiskiem zewnętrznym, czyli po prostu tym, co unosi się w powietrzu.
- Sephora, Instant Moisturizer – krem który dostałam w prezencie na ostatnie Boże Narodzenie. Sephora w opisie kremu na stronie internetowej mówi, że to krem dla każdego rodzaju skóry, nawet wrażliwej – odniosłam się do tego sceptycznie, z niedowierzaniem, ponieważ wiem jak moja twarz reaguje na takie kremy. A tu magia: nie uczula, nie podrażnia, nawilża na bardzo, bardzo długo, a do tego lekka formuła i to że nie zatyka porów sprawia, że szybko się wchłania, nie pozostawiając na twarzy żądnej tłustej warstwy, jak jest często w przypadku kremów do każdego typu skóry. Krem jest do tego w bardzo dobrej cenie jak na kosmetyk o tak wysokiej jakości.
- Yes To Cucumbers, kojący żel pod oczy – często mało śpię i pod oczami pojawia się lekka opuchlizna, czasem skóra w tym miejscu jest sina. Ten żel pozwala mi walczyć z wszelkimi oznakami zmęczenia: ogórek, zielona herbata i aloes, które są w jego składzie, to doskonałe połączenie, które pozostawia skórę odżywioną i odświeżoną.

2. Żel do mycia twarzy. Od dawien dawna wszelki pisma dla kobiet krzyczą: „nie myjemy twarzy mydłem!” wzięłam to sobie do serca i od dłuższego czasu stosuję żele do twarzy – podobnie jak w przypadku kremu takie, które nie uczulają.
- Yes To Tomatoes, Trouble Free Facia Wash – miłość od pierwszego użycia: produkt 100% eko, który nie podrażnia, nie zaczerwienia, nie piecze. W składzie ekstrakty z pomidorów, minerały z morza martwego i ekstrakt z … arbuza, którego zapach pomaga mi przypominać sobie o lecie.
- La Roche-Posay, Toleriane – niestety, są dni, kiedy nawet dotknięcie mojej twarzy ręką mnie piecze, wtedy sprawdza się ten żel: wzbogacony neutralizującym twardą wodę związkiem EDTA i nawilżającą gliceryną, który koi moją twarz i pozwala zapomnieć o pieczeniu.

3. Peeling do twarzy. Przy mojej cerze, ciężko było dobrać peeling, a przykre doświadczenia sprawiły, że miałam ochotę na zawsze zapomnieć o istnieniu czegoś takiego jak peeling. Na szczęście znalazłam cudeńko, które raz po raz stosuję:
- Clinique, 7 days scrub cream – delikatny, kremowy, praktycznie bez zapachowy. Otula moją twarz cieniutką warstwą ochronnej powłoczki i co najważniejsze nie uczula. Nie stosuję go co prawda 7 razy w tygodniu, bo wtedy mógłby chyba podrażniać – 2 razy na 7 dni stanowczo mi wystarcza.

4. Tonik do twarzy. Toników używam kilku, w zależności od tego, czego moja skóra potrzebuje w danej chwili, i czy bardziej zależy mi na zapachu, czy na efekcie.
- Eucerin, Regulierendes Gesichtstonic – używam go, kiedy potrzebuję produktu łagodnego, bez alkoholu, delikatnego. Po prostu czegoś, co oczyści w sposób bezinwazyjny i odświeży.
- Yves Rocher, Active Sensitive, Tonik Łagodzący – zapewnia natychmiastowe poczucie komfortu w przypadku skóry wrażłiwej, ma lekki kwiatowy zapach, wyjątkowo świeży.
- Garnier Essentials, tonik witaminowy z ekstraktem z winogron – o pięknym zapachu owoców, również bez alkoholu, dość delikatny.

5. Preparat do demakijażu.
- Sephora, Soothing Cleansing Milk – świetny produkt w bardzo dobrej cenie, I co najważniejsze: nie podrażnia mojej skóry! Moja skóra jest po nim wyjątkowo miękka i dokładnie oczyszczona, a do tego nie pozostawia tłustego filmu
- Sephora, Express Cleansing Wites – mam je zawsze przy sobie, pozwalają w każdej chwili zrobić sobie dokładny demakijaż. Dość dożo podróżuję, więc jest to dla mnie świetne rozwiązanie, kiedy noc zastaje mnie w autokarze, albo samolocie – do tego nie podrażniają oczu, a to ważne, bo również moje oczy są dość wrażliwe, zwłaszcza od kiedy musze nosić soczewki – polecam każdemu kto ma podobny problem do mojego
- Yves Rocher, płyn micelarny do demakijażu oczu – składniki pochodzenia roślinnego, głównie zielona herbata, pozostawiają moją skórę w 100% oczyszczoną i zrewitalizowaną

6. Balsam do ciała.
- AA, Ciało Wrażliwe, balsam malinowy – sprawia że skóra jest elastyczna, przez długi czas jest świetnie nawilżona, po dłuższym stosowaniu staje się miękka w dotyku i jedwabiście gładka
- Sephora, Lait Corps – chyba na zawsze pozostanie moim ulubionym balsamem, wypróbowałam już kilka zapachów: żurawina i liczi, truskawka, cytryna, morski, pralinowy, biszkoptowy… Uwielbiam ilość zapachów spośród których mogę wybierać – praktycznie co nowa pora roku, można sięgnąć po nowy zapach. Do tego tuba nie jest ogromna i mogę ją bez problemu zmieścić w bagażu. Zapach utrzymuje się bardzo, bardzo długo – pieści zmysły, sprawia że nie potrzeba perfum – potwierdzić może mój narzeczony, który zawsze gdy zdecyduję się na nowy zapach spośród Lait Corps pyta mnie, jaki to nowy perfum znowu kupiłam. Polecam wszystkim, chętnie doradzę przy wyborze zapachu.

7. Masło do ciała.
- Sephora, Baume Butter – podobnie jak w przypadku balsamu – nie ma sobie równych. Balsam wybieram raczej w ciepłych miesiącach roku, masło – w zimne miesiące. Baume Butter nie ma sobie równych zimą – genialnie natłuszcza moje ciało, jego działanie utrzymuje się nawet 12 godzin – podobnie zapach. A konsystencja… bajka – prawdziwe masło, dla wszystkich fanek tego typu produktów odżywczych. Uwielbiam ich opakowania, które zachęcają do otwarcia, a po otwarciu, żadna z moich koleżanek nie umie się oprzeć by chociaż sobie nim posmarować ręce.
- Sephora – Super Supreme Body Butter – kolejny świetny produkt Sephory, odkryty przez przypadek – przy zakupie kremu do twarzy dostałam próbkę tego masła… i się zakochałam. Zapach przypomina wodę toaletową CK One: bardzo przyjemny, delikatny, jakby jaśmin, bergamotka, róża, cedr… ciężko powiedzieć co dokładnie. Skóra po jego zastosowaniu jest bardzo delikatna i – co ważne – po dłuższym stosowaniu na prawdę poprawia się jej kondycja. Opakowanie jak w przypadku Baume Butter – estetyczne, wydajne, nie potrzeba go aplikować dużo, więc naprawdę na długo starcza.

---------- Dopisano o 20:24 ---------- Poprzedni post napisano o 20:24 ----------

ZAPACHY:


- Dior, Pure Poison – różne opinie o nim krążą, a ja go i tak uwielbiam. Nie stosuję go na co dzień, tylko na lepsze wyjścia, wtedy, gdy jego „luksusowy”, ciężki zapach pasuje, zwłaszcza zimą. Kojarzy mi się z jakimś magicznym światek Królowej Śniegu, gdzie wszystko jest możliwe. Jego zapach z godziny ewoluuje, zmienia się, nie trzeba go dużo, żeby był wyczuwalny. Uwalnia we mnie kobietę romantyczną, o dużej wyobraźni, pozwala poczuć się pewnie.

- Calvin Klein, One – tzw. „unisex”, czyli zapach i dla kobiet i dla mężczyzn: i przyznam szczerze, ze mój narzeczony często mi go podbiera. Ma lekki, delikatny zapach, który otacza mnie niczym tło. Pozwala zwiększyć pewność siebie, wyzwolić w sobie kobietę sukcesu – w nim wiem, że mogę zdobyć wszystko, co tylko chcę. Jest świeży, subtelny, orzeźwiający. Moim zdaniem pachnie nowoczesnością – za zaraz skończy 20 lat.

- YSL, In love again – gwiazdkowy prezent od mamy, sprzed roku. Nie wiem gdzie go kupiła, ja nigdzie znaleźć nie mogę. Uwielbiam, go, czuję się w nim jak dziewczynka, która zakochała się po praz pierwszy, jak w jego nazwie. Kwiatowo-owocowy, radosno-romantyczny, idealny na letnie, wakacyjne, ciepłe dni. Do tego bardzo trwały.

- Elizabeth Arden, Green Tea – lekki, przyjemny, słodko-kwaśny, herbaciany zapach, jak wiaterek, który lekko musnął moją skórę. Zawsze używam go wiosną, bo moim zdaniem wiosna pachnie właśnie tak jak on: jaśmin, cytryna, rabarbar, mięta. Zapach idealny, świeży, który nigdy mi się nie znudzi.

- DKNY, Be Delicious – zamknięty w buteleczce przypominającej jabłuszko, „zielony” zapach, mój ostatni nabytek, choć już od dawna chciałam go mieć. Na początku pachnie słodko, owocowo, później bardziej zmysłowo, kwiatowo, lekko. Uwielbiam go na sobie w pracy, bo przyciąga uwagę, choć nie jest natarczywy.

- Avon, Incandessence – kupiony pod wpływem chwili, jako zapach na lato – sprawdził się w ten roli świetnie. Zapach słoneczny, pachnący jak letnie łąki i ogrody. Jest w nim nutka tajemnicy, pewna zmysłowość, ciekawość. Zdecydowanie świetny do używania na co dzień, do pracy, czy na uczelnię.
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-02, 19:28   #2
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

Chyba jest jakieś przeciążenie serwera bo parę godzin próbowałam coś dodać...

Edytowane przez yushi2406
Czas edycji: 2012-04-03 o 14:11
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-02, 19:55   #3
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna


Edytowane przez yushi2406
Czas edycji: 2012-04-03 o 14:07
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-02, 20:01   #4
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

KOSMETYKI DO MAKIJAŻU (przykładowe kilka produktów jakie trzymam w kosmetyczce i których się nigdy nie pozbędę )

1. Baza pod makijaż – przez długi czas broniłam się przed zakupieniem bazy, uważałam, że nie jest mi potrzebna – od kiedy zaczęłam używać, nie wyobrażam sobie zrobić makijażu bez niej – baza to baza, fundament bez którego nic nie zbudujemy
- Sephora, baza wygładzająca – dobra cena i bardzo ekonomiczna. Nie jest tłusta, pięknie otula twarz, aksamitna. nie roluje się, ani nie roluje kosmetyku zastosowanego na nią. No i najważniejsze: trwałość makijażu dzięki niej jest znacznie większa.
- Smashbox, Photo Finish Color Correcting – świetna baza, dostosowana do rodzaju cery, którą stosuje w sytuacjach awaryjnych – używam „Adjust”, czyli zielonej, idealnej dla cery z pękającymi naczynkami i rumieńcem. Pozwala mi ukryć te niedoskonałości skóry, wyrównuje koloryt, wygładza. Do tego ma bardzo lekką formułę, nie uczula mnie, nie wywołuje żadnych alergii.

2. Podkład
- Revlon, Color Stay – bardzo trwały podkład, co ważne beztłuszczowy, wiec nie zatykający porów skóry. Do stosowania raczej na bazę, bo wtedy łatwiej się go rozprowadza i bardziej równomiernie. Bardzo ładnie matuje cerę i pozwala jej utrzymać jednolity koloryt przez wiele godzin.
- Rimmel, Match Perfection, Cream Gel – dopiero co zakupiony, więc ciężko mi go oceniać po kilku użyciach. Co ważne, łatwo się rozprowadza dzięki za wszystko żelowej konsystencji i wyjątkowo dobrze matuje. Co więcej, w momencie nakładania wydaje się ciemniejszy, po chwili dopasowuje się do odcienia cery i się „rozjaśnia”. Myślę że go bardzo polubię.
- Rimmel, Stay Matte – stosowałam go wiele lat, teraz porzuciłam na rzeczy Match Perfection. Zawsze lubiłam jego naturalny skład: ogórek, bawełna, rumianek, który nie wywoływał u mnie żadnych alergii.

3. Puder
- Yardley, Feather Finish – kupiony za namową mamy, która używała go gdy była w moim wieku, ponad 30 lat temu. Z jej opowieści wiem że był świetnej jakości – w tej kwestii nic się nie zmieniło. Świetnie matuje, pięknie pachnie, lekki, nie tworzy maski na twarzy. Uwielbiam.
- Sephora, Mattifying Foundation Compact – świetny puder, który nie potrzebuje żadnej bazy ani podkładu pod spód. Bardzo dobrze kamufluje niedoskonałości („chowa” widoczne pory, przebarwienia, nierówności) i przede wszystkim, jak nazwa wskazuje, matuje. Bardzo podoba mi się samo opakowanie – skrytka na miłą w dotyku gąbeczkę i lusterko
- Arteco, Bronzing Pearls – puder brązujący, w kulkach, czyli to co kobiety lubią najbardziej. Bałam się że będą pozostawiać zbyt mocny, nienaturalny efekt, a okazało się że wygląda bardzo naturalnie i tylko lekko rozświetla cerę, dzięki czemu wydaje się muśnięta słońcem.

4. Róż
- Givenchy, Instant Bucolique, Le Prisme Bush Bucolique – posiadam odcień do chłodnej karnacji: Bucolic Rose. Bardzo trwały i łatwy w aplikacji, pozwala delikatnie podkreślić kości policzkowe i odpowiednio korygować kształt twarzy. Wygląda wyjątkowo naturalnie – jak prawdziwy rumieniec. Co ważne jest bardzo ekonomiczny i nie kruszy się, więc myślę że starczy mi na bardzo długo
- Benefit, Hervana – prezent walentynkowy, którego używam zaledwie od miesiąca. Jestem nim zachwycona: samo opakowanie jest świetne: aplikator-pędzelek, wewnątrz lusterko. Można samemu mieszać kolory, albo zdecydować się na odrobinę jednego odcienia (wymaga to trochę wprawy). Jest miły w aplikacji: ślicznie pachnie, ma miękką konsystencję, zostawia na policzkach jedwabiste rumieńce, które wyglądają bardzo naturalnie.

5. Cień – cieni mam stosunkowo dużo mimo iż nie używam ich specjalnie dużo. Także cienie to dla mnie inwestycja na całe życie, dlatego raczej nie kupuję ich pod wpływem chwili, tylko wybieram z rozwagą, przed dłuższy czas analizując opinie w Internecie.
- Sephora, Colorful Pro Eyeshadow Palette – mimo iż oczy mam właściwie niebieskie, to kupiłam paletę do oczu zielonych i brązowych J Każdy zestaw umożliwia wykonanie smokey eyes w dwóch wersjach. Bardzo podoba mi się w jaki sposób skomponowane zostały kolory: wyraziste i bledsze, skrzące i bardziej matowe. Mają bardzo miłą, pudrową konsystencję, są delikatne, łatwo się je aplikuje. Opakowanie jest bardzo wydajne, myślę że ani jednego, ani drugiego nigdy nie skończę, z czego bardzo się cieszę
- Sephora, pojedyncze cienie – bardzo trwałe, nieuczulające mnie cienie. Najbardziej lubię to, że każdy może wśród nich coś dla siebie – to co lubi najbardziej i co na daną okazję będzie pasować. Wśród nich są matowe, perłowe i brokatem. Moje ulubione to: Starry Sky, Swimming Pool, So Elegant, Fairy Princess i Universal Beige (który dostałam od Sephory w prezencie na urodziny i który kocham ponad życie bo stanowi świetną bazę pod inne barwy cieni). Cienie można dowolnie mieszać, nakładać je delikatniej bądź mocniej w zależności od tego, jakie natężenie chcemy uzyskać.
- Barry M, Dazzle Dust Loose Powdered Eyeshadows – cienie w słoiczkach – keidy byłam rok temu w Londynie kupiłam sobie dwa: perłowy różowy i soczystą zieleń. Bardzo łątwo się rozprowadzają, trzeba tylko uważać żeby się nie osypały. Jeśli nałożymy je na mokro, otrzymamy zupełnie inny efekt.
- L’oreal Color Appeal Star Secrets Quad Pro – paletka 4 cieni: 3 harmonijne odcienie i kremowy, jasny, rozświetlający cień. Mam wersję Doutzen Kroes (tak, tak jak ta modelka J), przeznaczoną do oczu niebieskich. Dzięki niej mogę wyczarować bardzo delikatny, elegancki makijaż na dzień, a jeśli dodam więcej rozświetlacza i ciemniejszego brązu – na wieczór na wyjście.
- Revlon, Perle Eye Shadow – mam cień o nazwie Sunlit Sparkle – brązowo-złote pasy, z iskrzącymi drobinkami. Bardzo delikatne i dość trwałe, nie uczulają, także u mnie się sprawdziły
- Inglot, Integra – to potrójne cienie, zazwyczaj w jednej gamie, mam kilka opakowań, zazwyczaj wybieram wersje perłowe, rzadziej matowe, na brokatowe się nie decyduję, bo niestety się osypuje. Są bardzo trwałe, nie rolują się, mają miłą, niby sypką, a jakby kremową konsystencję. Używam 4 wersji tego cienia: różowej (nr 24), zielonej (nr 59), szarej (39), beżowej (46)

---------- Dopisano o 20:34 ---------- Poprzedni post napisano o 20:33 ----------

6. Kredka
- Christian Dior, Crayon Eyeliner – zdecydowanie najlepsza czarna kredka jaką miałam. Nie rozmazuje się, jest dość trwała, kolor jest głęboki, nie rozjaśnia się jak to często jest z innymi kredkami. Jest bardzo miękka, co ułatwia jej aplikację i nie podrażnia – a jak wspominałam mam też niestety dość wrażliwe oczy. Poza tym samo opakowanie jest na plus – z drugiej strony jest gąbeczka, dzięki której łatwo idzie wyczarować precyzyjny smokey eyes, a do tego, jako gratis, temperówka.
- Gosh, Velvet Touch, eyeliner waterproof – kupiłam bo nazwa dużo obiecuje: zależało mi żeby była delikatna dla moich oczu i nie wywoływała podrażnień, i nie rozmazywała się pod wpływem łzawienia. Muszę przyznać, że w tym przypadku nazwa nie kłamie. Miękka, nie rozmazuje się, wydajna. Bardzo wszystkim polecam. No i cena niska. Ja używam deep blue, golden moss i hypnotic grey – każdy kolor jest świetny.

7. Tusz do rzęs – jestem od nich absolutnie uzależniona. Uwielbiam nowości, ale tez lubię sprawdzać na sobie produkty polecane przez innych. Sama niestety mam krótkie, cienkie, rzadkie i brązowe rzęsy, co stawia niezłe wyzwanie przed tuszami żeby mnie usatysfakcjonować. Z czasem jednak udało mi się zebrać kolekcję tuszy, które są wg mnie świetne.
- Lancome, Hypnose – nie skleja rzęs, nie obsypuje się, zdarzyło mi się w nim nawet… pływać – i został na swoim miejscu. Kupiłam kiedyś w promocyjnej cenie, za namową koleżanki, która też z tej promocji skorzystała – ona też jest bardzo zadowolona. Nie używam go jednak na co dzień, ponieważ robi zbyt duże wrażenie – efekt sztucznych rzęs, który zapewnia, jest raczej na „duże wyjścia”
- Christian Dior, Diorshow Extase Mascara – zeszłoroczny prezent od moich przyjaciółek ukochanych, które postanowiły spełnić jedno z moich marzeń. I spełniły. Rzęsy Dzięki za wszystko niemu mają większą objętość, są dłuższe, gęstsze, po prostu bajeczne. Co więcej, w jego składzie jest ceramid, co podobno ma chronić i odbudowywać rzęsy. Szczerze, wydaje mi się, że gdy go stosuje, moje rzęsy rzeczywiście są mocniejsze
- Sephora, Outrageous Volume Mascara – zdecydowanie najlepszy tusz Sephory, jaki miałam przyjemność używać. Kupiony przede wszystkim ze względu na śliczne opakowanie, okazał się jednak niezastąpionym tuszem do zadań specjalnych. Kiedy pobawiłam się trochę szczoteczką i nauczyłam aplikować nią tusz perfekcyjnie, efekt przerósł moje oczekiwania: zdarza się że jestem pytana, czy dokleiłam sobie sztuczne rzęsy Bardzo duża objętość, przy dokładnym rozdzieleniu pojedynczych włosków, no i oczywiście rzęsy są bardzo długie. Tusz się nie kruszy, nie obsypuje. No i co najważniejsze dla mnie: kolejny kosmetyk idealny dla wrażliwych oczu: nie łzawią, nie są czerwone jak to często z nimi bywało. Zastosowano w nim podobno kwas hialuronowy, co dodatkowo dba o nasze rzęsy – nawilża je i chroni. No i trwałość: pomalowane o 5 rano, wyglądają tak samo o 18, kiedy wracam do domu, nawet jeśli po drodze zaskoczył mnie deszcz. Także tusz ten czaruje nie tylko ślicznym opakowaniem ale i tym co można nim zdziałać – polecam tym, którzy jeszcze nie mieli styczności z tuszami Sephory.
- Mary Kay, Lash Love Mascara – kupiony w celach “leczniczych”, ze względu na składniki: prowitamina B5, witamina E, dimetikon. A wszystko dlatego że w pewnym momencie moje rzęsy prawie przestały istnieć: łamały się, wypadały, wyglądały bardzo kiepsko. Tusz ten obciążał ich, lekko oklejał, a z czasem odżywił i nawilżył. Do tego, chyba dzięki szczoteczce, rzęsy wyglądają dzięki niemu na naturalnie piękne: ładnie rozdzielone, w ładnym odcieniu, lekko uniesione.
- Givenchy, Phenomen ‘Eyes Effect Extension Mascara – kolejny kosmetyk, który dostałam jako prezent (tak, wszyscy wiedzą, że kosmetyki to to, co tygryski lubią najbardziej). Na początku myślałam, że to raczej taki gadżet, no bo jak tym da się pomalować rzęsy, a co więcej, jak pomalować by wyglądały ładnie. I w zgodzie z zasadą „ćwiczenie czyni mistrza”, chyba mi się to udało. Szczoteczką-kuleczką można dotrzeć nawet do najmniejszej rzęski, nie skleja, oblepia rzęsy bardzo równomiernie, co sprawia że nie wyglądają sztucznie, a mimo to spektakularnie.
- Max Factor, Masterpiece MAX – stosuję go praktycznie od kiedy pojawił się na rynku, a wcześniej stosowałam wersję w złotym opakowaniu, którą też kupiłam od razu, kiedy reklamowano ją jako tusz aktorek z “Wyznań Gejszy” Bardzo ładnie rozdziela rzęsy i je wydłuża, ważne jest to że łatwo się go aplikuje i jest trwały. Lubię to że jest lekki – praktycznie nie czuję że mam go na rzęsach, a czasem zdarza mi się zapomnieć i przetrzeć oczy. Na szczęście i na takie moje mazanie jest odporny.
- Clinique, Bottom Lash Mascara – prezent jaki sobie sprawiłam za ostatnią wypłatę i nie żałuję. Mimo iż ukochany się ze mnie śmiał po co mi maskara do dolnych rzęs, efekt mu się spodobał. Sama zastanawiałam się czy jest sens kupować tusz tylko do dolnych rzęs, ale okazało się ze warto – tym bardziej że można nim podmalować też górne partie – zwłaszcza te włoski, do których nie dotarła zwykła maskara. Mała szczoteczka jest bardzo, bardzo wygodna. Poza tym dzięki niej dolne rzęsy wyglądają naturalniej niż gdy maluję je zwykłą maskarą – czy to możliwe? No i co ważne, nie uczula moich oczu a to wielki plus.

---------- Dopisano o 21:01 ---------- Poprzedni post napisano o 20:34 ----------
8. Błyszczyk. Mam małe, raczej wąskie usta, często niestety przesuszone (chyba kolejny efekt jakiejś alergii…), dlatego nie stosuję szminek, ponieważ wyglądają na moich wargach niezbyt dobrze. Usta maluję balsamem ochronnym, a na niego zawsze idzie ulubiony – w danej chwili – błyszczyk. Owszem, po tuszach to moje drugie uzależnienie. Mam ich trochę, a co najlepsze, prawie wszystkie w kolorze brzoskwiniowo-kremowo-różowym – nie lubię zbyt mocno podkreślać ust, wolę, gdy są bardziej neutralne.
- Make Up Forever, Glossy Full – bardzo dobrze nawilża usta, sprawia że ślicznie lśnią. Wybrałam kolor rożowo-brzoskwioniowy, więc raczej neutralny, więc ciężko wypowiadać mi się na temat natężenia koloru przy innych odcieniach – ten ładnie okleja usta nadając im delikatny, równy kolor. Genialnie sprawdza się na co dzień.
- Smashbox, O-plump – jak napisałam wyżej, mam niestety małe usta. A błyszczyk ten obiecywał efekt powiększenia. Po aplikacji, usta lekko mnie piekły, nabrały głębszego koloru, zrobiły się trochę pełniejsze. Oprócz tego, są bardziej odżywione, nawilżone, lekko błyszczą. Jestem zadowolona z zakupu, obietnice producenta się spełniły, a co ważne: wydajność tego błyszczyka jest naprawdę długa: sama mam go od roku i została mi jeszcze 1/3 opakowania.
- Sephora, Cream Lip Stain – to właściwie nie błyszczyk, to jakby szminka w płynie. Używam classic beige. Pierwsza aplikacja mnie zadziwiła: pomadka chwilę była na ustach, a potem jakby się w nie wtopiła, pozostawiając śliczny, wyrazisty kolor. Jestem pod ogromnym wrażeniem trwałości: nie zostawia śladu na szklance, nie znika po zjedzeniu posiłku, nie wyparowuje, jak często jest z innymi. Bardzo się cieszę z tego zakupu, tym bardziej że kupiłam ją jakieś 2 tygodnie temu w świetnej promocji.
- Sephora, Glosy Gloss – genialny efekt połyskujących jak woda ust, przy okazji nie sklejonych i nawilżonych. Tego błyszczyku praktycznie się nie czuje, usta są jakby mokre. Kolor oczywiście „peach me”, czyli taki, który mogę mieć na sobie codziennie. Co ciekawe opakowanie starczy mi na bardzo, bardzo długo, bo przy każdej aplikacji tego błyszczyku, używa się go zaledwie kropelkę
- MAC, Cremesheen Glass – mam kolor Partial to Pink, który idealnie nadaje się do stosowania na co dzień – jest lekko brzoskwiniowy, raczej naturalny. Bardzo ładnie przylega do ust, podczas gdy praktycznie w ogóle nie czuje się że są one pomalowane. Generalnie przypomina pomadkę: usta są nawilżone, odżywione i wyglądają naprawdę kusząco.

Edytowane przez yushi2406
Czas edycji: 2012-04-02 o 20:15
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-02, 20:23   #5
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

- YSL, Vernis a Levres Rouge Pur Couture – prezent od rodziców w związku z ich pobytem u ciotki we Francji – poprosiłam o coś francuskiego i dostałam ten błyszczyk. Niektórzy mówią o nim „lakier do ust” i to dość trafnie go opisuje: ma bardzo głęboki wyraźny kolor i jest niezwykle trwały. No i połysk… bajka Uwielbiam aplikator: odrobinę spłaszczony by dokładniej móc nakładać mazidło, i zwężona końcówka umożliwiająca precyzję przy malowaniu konturu
- Bourjois, Rouge Hi-tech – oczywiście tym co zadecydowało o jego zakupie było opakowanie: taki niby słoiczek. Używam go już od bardzo dawna, ponieważ jest niezwykle wydajny – nie trzeba go dużo żeby otrzymać efekt pomalowanych ust. No właśnie: bo to nie błyszczyk tak naprawdę: to jakby pigment do ust, którego używam, gdy nie chcę by moje usta lśniły jak po błyszczyku
- Manhattan, Water Flash Lip Gloss – zdecydowałam się na niego z powodu konsystencji: bardzo leciutka, jak woda, przez co błyszczyk w ogóle się nie klei (np. do włosów, czego nie cierpię…). Poza tym nawilża usta. Minusem chyba jest tylko dziwny posmak, lekko gorzki
- Catrice, Colour Show Lip Gloss – mam kolor Toast with Champgne, przecudny – choć właściwie słowo “kolor” jest nie a miejscu, ponieważ jest on bezbarwny, ze złotymi drobinkami. Pozostaje na ustach długo, jest lekki, ładnie pachnie i nadaje śliczny połysk.

---------- Dopisano o 21:23 ---------- Poprzedni post napisano o 21:16 ----------

9. Lakier – przyzwyczaiłam się do 1 marki i praktyczne tylko jej używam. Ale przyznam że raczej rzadko decyduję się na kolor – zazwyczaj wybieram cień bezbarwny, czasem beżowy
- Inglot, Nail Enamel – w sumie nie używam innych. Te mają wyraziste, głębokie kolory i są bardzo trwałe. Używam kolorów: 021, 332, 133, 703, 835

10. Akcesoria do makijażu – używam aplikatorów i pędzli 2 firm:
- Artdeco
- Sephora


P O D S U M O W A N I E:
Niestety: wszystkich tych cudownych rzeczy nie mogę mieć zawsze przy sobie - moja torebka musiałaby być chyba... studnią bez dna.

Zawsze mam przy sobie natomiast ulubiony perfum i mój podręczny zestaw pierwszej pomocy, czyli poniższe "Top 10".



TOP 10 W MOJEJ PODRĘCZNEJ KOSMETYCZCE:

1. Baza wygładzająca Sephora
2. Podkład Color Stay marki Revlon
3. Puder Yardley, Feather Finish
4. Róż Givenchy, Instant Bucolique
5. Tusz Lancome, Hypnose
6. Kredka Gosh, Velvet Touch, eyeliner waterproof
7. Cień Sephora, odcień Universal Beige
8. Cień L’oreal Color Appeal Star Secrets Quad Pro, odcień Doutzen Kroes
9. Błyszczyk Sephora, Glosy Gloss, odcień Peach Me
10. Błyszczyk Smashbox, O-plump



P.s. Podkreślam, że wszystkie zamieszczone o kosmetykach opinie są moimi własnymi, jeśli macie o poszczególnych inne zdanie, chętnie podejmę dialog pozdrawiam
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-02, 21:28   #6
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

I jeszcze tylko obrazek na którym prezentuję moje top 10
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg top 10.jpg (57,2 KB, 22 załadowań)
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-07, 11:12   #7
2988c920f887451997ed59670eafbe58b42f5da3_61df6c3a62fb8
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 528
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

Cytat:
Napisane przez yushi2406 Pokaż wiadomość
Givenchy, Phenomen ‘Eyes Effect Extension Mascara – kolejny kosmetyk, który dostałam jako prezent (tak, wszyscy wiedzą, że kosmetyki to to, co tygryski lubią najbardziej). Na początku myślałam, że to raczej taki gadżet, no bo jak tym da się pomalować rzęsy, a co więcej, jak pomalować by wyglądały ładnie. I w zgodzie z zasadą „ćwiczenie czyni mistrza”, chyba mi się to udało. Szczoteczką-kuleczką można dotrzeć nawet do najmniejszej rzęski, nie skleja, oblepia rzęsy bardzo równomiernie, co sprawia że nie wyglądają sztucznie, a mimo to spektakularnie.
Jeden z moich najulubieńszych tuszów do rzęs. Efekt jest naprawdę spektakularny <3 Daje coś, co nazwałabym trójwymiarowym efektem, może to dlaczego, że naprawdę dociera do każdej rzęsy, jakby każda była podkreślana indywidualnie (przy dłuższej zabawie z aplikacją). Obecnie preferuję Diorshowa Iconic, ale tylko przez wygodę, bo efekt co prawda i tak jest rewelacyjny, ale jednak nieco bardziej "płaski".

Edytowane przez 2988c920f887451997ed59670eafbe58b42f5da3_61df6c3a62fb8
Czas edycji: 2012-04-07 o 11:16
2988c920f887451997ed59670eafbe58b42f5da3_61df6c3a62fb8 jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2012-04-08, 21:55   #8
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

[1=2988c920f887451997ed596 70eafbe58b42f5da3_61df6c3 a62fb8;33400555]Jeden z moich najulubieńszych tuszów do rzęs. Efekt jest naprawdę spektakularny <3 Daje coś, co nazwałabym trójwymiarowym efektem, może to dlaczego, że naprawdę dociera do każdej rzęsy, jakby każda była podkreślana indywidualnie (przy dłuższej zabawie z aplikacją). Obecnie preferuję Diorshowa Iconic, ale tylko przez wygodę, bo efekt co prawda i tak jest rewelacyjny, ale jednak nieco bardziej "płaski".[/QUOTE]

Cieszę się że mamy podobne zdanie na temat Phenomena Zwłaszcza do tego co w nawiasie, bo prawda jest taka, że trzeba się po prostu nauczyć go używać, a potem szybko można stworzyć perfekcyjny make-up. Co do Diorshowa Iconic, to nie wiem, bo nie używałam - mam Diorshow Extase i sprawuje się całkiem nieźle Ale i tak uważam że Lancome najlepszy <3 chociaż w sumie, często dużo zależy od techniki aplikacji a nie od tuszu.
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-04-19, 05:37   #9
yushi2406
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 11
Dot.: Kosmetyczka niczym studnia studnia bez dna

Dziewczyny, które otrzymały nagrodę pocieszenia (Sephora Medium Bag Palette): czy do którejś z Was doszła już przesyłka? (do mnie jeszcze nie). W każdym razie, nie mogę znaleźć na forum recenzji tej palety, więc będziemy najwyraźniej jej pierwszymi wizażowymi recenzentkami Mam nadzieję, że podzielicie się swoją opinią pozdrawiam
yushi2406 jest offline Zgłoś do moderatora  
 

Nowe wątki na forum Konkurs Sephora


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 
Narzędzia

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 22:21.