2017-04-07, 10:29 | #1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-12
Wiadomości: 8
|
Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Hej, ostrzegam, że post ten będzie dość długi, a sytuacja w jakiej się znajduję może okazać się zupełnie beznadziejna, zaznaczam to na wstępie, by dziewczyny które podejmą się czytania tego eseju nie miały pretensji, że zmarnowały kilkanaście minut z życia na historię relacji, która nie ma w ich mniemaniu kompletnie żadnej przyszłości
Mam 26 lat, mam dość "bogaty" życiorys, lata depresji, walki z uzależnieniami(mieszane z wiodącym alkoholizmem), generalnie jak zdążyłem zauważyć, w terminologii wizażowej mógłbym być określony jako "on jest toksyczny, nie tykać nawet kijem przez ścianę". Poznałem 2 lata temu na forum dla osób z depresją wspaniałą dziewczynę(28 lat), najpiękniejszą istotę jaką kiedykolwiek ujrzałem, wrażliwą, o bardzo zbliżonym do mojego temperamencie, zakochaliśmy się w sobie bardzo szybko, każdy nasz dzień był jednym wielkim wulkanem uniesień itd. Uznałem, że to najwyższa pora, by zrobić ze sobą porządek, bo nie darowałbym sobie gdybym to spieprzył, mocno ograniczyłem alkohol(w trakcie naszego rocznego związku napiłem się cztery razy, od ósmego miesiąca przestałem zupełnie i utrzymuje to do teraz), choć miałem jeszcze nieraz problem z innymi używkami, ale nie chcę się nad tym rozwodzić, bo nie to było głównym problemem, pod koniec byłem już czysty zupełnie, co nie udawało mi się od 11 lat(tak, wcześnie zacząłem). Zamieszkaliśmy razem u niej(matka nie żyje, ojciec za granicą), z początku była sielanka, niestety z czasem zaczęły wychodzić jej problemy psychiczne(okazało się później, że ma borderline). To, co oboje przechodziliśmy trudne jest do opisania, cierpiała na patologiczną wręcz zazdrość, wynikającą z niskiego poczucia własnej wartości, wręcz momentami obrzydzenia do własnego ciała(czego nigdy nie pojmowałem, bo dla mnie w całości zawsze była chodzącą pięknością). Widziałem już wiele przypadków chorobliwej zazdrości, ale to co z nią przeszedłem po prostu nie mieści się w głowie. Miałem cenzurę na filmy, w których grają co bardziej urodziwe kobiety, o scenach rozbieranych w ogóle nie było mowy, mecze siatkówki kobiecej - wykluczone, bo krótkie spodenki i nogi, przeglądanie internetu przy niej było wręcz horrorem, idąc przez miasto byłem tak sterroryzowany, że wbijałem wzrok w chodnik, bo inaczej wkręcała sobie że jakaś przypadkowa kobieta mi się podoba, przykładowa sytuacja - jedziemy autobusem, zamyślony patrzę w siną dal, nagle dostaję z łokcia i już widzę jej łzy w oczach, bo na pewno patrzyłem na jakąś reklamę bielizny na billboardzie. Potrafiłem jej przez trzy godziny tłumaczyć, że jakaś kobieta z reklamy w tv jest brzydsza od niej. Brzmi to wszystko absurdalnie, wiem, ale to co napisałem to tylko ułamek z tego co się działo. Na początku twardo stawiałem granice i nie brnąłem w te chore rozmowy - kończyło się to tak, że płakała, biła się po głowie, uciekała do łazienki i się cięła. To nie były pokazówki, ona w takich chwilach naprawdę potwornie cierpiała, a ja byłem bezradny, patrzenie na to strasznie wykańczało mnie psychicznie. Z czasem zaczynałem mięknąć, nie dopuszczać do tego, by się krzywdziła, to z kolei oznaczało niekończące się dyskusje, które i tak rzadko kiedy przynosiły skutek. Robiła się agresywna, nie wierzyła mi w żadne zapewnienia, że jest dla mnie ideałem pod każdym względem, robiła mi wyrzuty z powodu moich byłych, czym bardziej ją uspokajałem, tym bardziej absurdalne pomysły przychodziły jej do głowy. Na jej ataki po prostu nie było dobrego rozwiązania, z jednej strony nie mogłem patrzeć jak cierpi, z drugiej uspokajanie jej przynosiło skutek odwrotny od zamierzonego. Jedna wielka paranoja. Strach było ją zostawiać samą, wyjechać na dwie noce do rodziny, bo w środku nocy zapłakana dzwoniła z paniką, że pewnie oglądam pornole. Zaznaczam, że NIGDY nie dałem jej do tego wszystkiego żadnego powodu. To taka malutka próbka, uwierzcie że to nawet nie namiastka tego, na co ją było stać Xxxx oskarżenia w tych smsach to typowe dla niej, wyrwane z kontekstu i podkręcone zdarzenia). Kiedy nie miała swoich ataków była najmilszą, najcieplejszą osóbką jaką kiedykolwiek poznałem, ale przez te miesiące policzyłbym chyba na palcach jednej ręki dni, w których nie doszłoby do jakiejś absurdalnej awantury. To wszystko mocno mnie wykańczało, mnie i ją, bo ona naprawdę strasznie się z tym męczyła, a ja byłem zupełnie bezradny. Sam miałem własne problemy, kłopot ze znalezieniem stałej pracy, poczucie bezsensu, ale w końcu udało mi się złapać miejsce w stabilnej firmie, ona jakby się uspokoiła(choć zawalała ostatni rok studiów, trzeci z rzędu, po prostu nie umiała się zmotywować do pójścia na zajęcia, dostawała na samą myśl lęków), skończyły się jazdy, choć wiązało się to też z nagłą oziębłością z jej strony, co nie wzbudziło u mnie większych podejrzeń, bo naprawdę zaczęło się wszystko układać, co zauważyła nawet rodzina. Zacząłem nawet myśleć o oświadczynach, bo naprawdę poczułem się w końcu pewniej w tym związku. Pewnego wieczoru po powrocie z pracy przyłapałem ją dość przypadkiem jak pisze ze swoją niedoszłą miłością z liceum, uparłem się że muszę to przeczytać i później tego żałowałem, wyznawali sobie nawzajem uczucia, wszystko bardzo emocjonalne. Byłem niestety tak głupi, że uległem jej błaganiom i zostałem, zapłakana przepraszała mnie, bo jest zagubiona, obiecała że skończy tą relację, okazało się za dwa tygodnie że tylko przenieśli się na maila. Kiedy ja byłem w pracy ona zdradzała mnie emocjonalnie. Wyprowadziłem się, błagałam bym wrócił i po jakimś czasie chciałem, ale już się rozmyśliła, przyszedłem tylko po swoje rzeczy. Od tej pory traktowała mnie podle, nie poznawałem jej, była już tylko taka, jak przy swoich atakach(a te smsy które wam pokazałem są z tego okresu). Kompletnie inna osoba. Wyrzucała mi najbardziej absurdalne sytuacje(święty też nie byłem, popełniałem błędy, ale głównymi oskarżeniami były sprawy wynikające z jej zaburzeń), czym bardziej upadlałem się by do mnie wróciła tym bardziej mną gardziła, traktowała jak kompletne zero. Ten koleś ją olał gdy tylko dowiedział się że jest wolna. Ale wrócić już do mnie nie chciała. Przez kilka miesięcy próbowałem ją odzyskać, bo ciągle miałem w głowie tą dziewczynę, którą poznałem, ale jej już po prostu nie było. Po tych kilku miesiącach, w czasie których wyzbyłem się całego swojego honoru, by tylko utrzymać z nią kontakt trochę się uspokoiła, nawet się spotkaliśmy, ale o powrocie nie było mowy. Od tego czasu(sierpień tamtego roku) mieliśmy kilka rozmów na fb(zainicjowanych przeze mnie). Nie stalkuję, ale raz na jakiś czas jeszcze zaglądnę, widzę że jest sama, widzę że średnio sobie radzi, choć stara się pokazać coś innego. Do tej pory nie umiem sobie z tym poradzić. Z jednej strony jest mi potwornie wstyd, że tyle znosiłem i byłem skłonny znosić do grobowej deski, bo wciąż wierzyłem że sobie z tym wszystkim poradzi, pamiętałem wciąż tą wspaniałą dziewczynę którą poznałem i nie mogłem, chyba nadal nie mogę się pogodzić z tym że odeszła. Nie liczę na złote rady, które mogłyby mi pomóc zachęcić ją do powrotu, bo to już pewnie niewykonalne. Nie daje mi spokoju myśl, czy popełniłem jakiś poważny błąd? Jeśli tak to kiedy, w którym momencie? Oczywiście nadal ją kocham i pewnie nie wahałbym się ani chwili, gdyby chciała zacząć wszystko od początku. Uważałem się raczej za twardego zawodnika, w tej chwili jestem kompletną ruiną w sferze uczuć, choć minął rok ja dopiero zaczynam ogarniać co się ze mną stało. Proszę was, opie***lcie mnie z góry na dół za moją żałosność, skomentujcie to jakkolwiek, bo ja już naprawdę nie wiem co mam myśleć, co mam czuć, jestem zupełnie rozmontowany. Rodzina jest ze mnie dumna, że jestem czysty, że mam pracę, ogarnąłem się, ale odkąd jej nie ma odczuwam chroniczną pustkę, właściwie jakiekolwiek chęci do działania wywierają na mnie tylko nierealne marzenia, że wróci do mnie ten anioł, którego kiedyś poznałem. Nie miałem komu o tym wszystkim powiedzieć, bo to przecież potwornie żenujące. Byłbym wdzięczny za jakieś pouczenie, cokolwiek [/COLOR][/COLOR] Edytowane przez 0f4d7eb2e6c93082f74e89ef7f138a13b7c455c0 Czas edycji: 2017-04-08 o 22:58 |
2017-04-07, 10:40 | #2 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2004-12
Wiadomości: 16 089
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Nie zrobiłeś nic źle
Ona jest poprostu chora i lepiej dla ciebie że ten związek się skończył Nie myśl nawet o powrocie wykonczylbys się |
2017-04-07, 10:45 | #3 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Północ
Wiadomości: 4 758
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Przerażające jest to, że Ty oczekujesz od nas ubiczowania. Za co? Dlaczego masz ciągłe poczucie, że należy Ciebie za to wszystko ukarać? To jest bardzo złe myślenie, tak jak samobiczowanie siebie Ja Ciebie pouczać nie zamierzam, ale zastanów się jedynie nad tym, dlaczego tak źle myślisz o sobie, skoro masz przecież świadomość, że nie zawiniłeś, to raz, a dwa, że przecież jesteś 'czysty', co jest powodem do dumy. Pozdrawiam
__________________
'Uwierz w siebie! Nie w takie rzeczy ludzie wierzą.' |
2017-04-07, 11:18 | #4 | |
Biała Dama
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 6 434
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Cytat:
Bardzo fajnie że ta znajomość była dla Ciebie powodem do ogarnięcia swojego życia, a że wam razem nie wyszło to nie jest w tym przypadku Twoja wina, ot ryzyko każdego związku, czasami żyli długo i szczęśliwie a czasami im dłużej tym gorzej. Dziewczyna była toksyczna i to jak Cię to rozwaliło nie jest niczym dziwnym. Ludzie po "normalniejszych" związkach nie mogą się czasami pozbierać, mają bardzo różne złe uczucia w sobie, a Ty jesteś i tak po przejściach więc po prostu tak to wygląda. Wydajesz się fajnym myślącym człowiekiem i uświadom sobie że nie ma tu Twojej winy. Jesteś w porządku
__________________
Weź głęboki wdech Życie wokół ciebie słodkie jest jak bananowy dżem Webook Filmweb Last.fm Edytowane przez Trzepotka Czas edycji: 2017-04-09 o 17:17 Powód: Link w cytacie. |
|
2017-04-07, 11:29 | #5 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 564
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Cytat:
__________________
"(...) bo nieważne co w twym życiu się dzieje wiem, że człowiek jest lepszym gdy się śmieje(...)" Edytowane przez Trzepotka Czas edycji: 2017-04-09 o 17:18 Powód: Link w cytacie. |
|
2017-04-07, 11:31 | #6 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Co do niej- (osoby z chorobą afektywną dwubiegunową)-jak ktoś ma taki problem to czego by druga strona nie robiła i tak związek się posypie.
A co do Ciebie- wiesz w rodzinie, w związkach wchodzimy w pewne role. Poczytaj o tym co się dzieje jak ktoś wchodzi w rodzinie/związku w rolę bohatera. Widzę, że sytuacja rodzinna wymuszała na Tobie od dziecka zabawę w dorosłego, więc syndrom dziecka- bohatera jak najbardziej może Ciebie dotyczyć. Inna sprawa to związana z używkami impulsywność (używki wpływają na ośrodki kontroli zachowania i podejmowania decyzji w mózgu) i szybkie zakochiwanie się, szybkie wchodzenie w związek. Nad tym warto popracować. Samokontrolę poprawia np. słuchanie na zmianę dwóch języków obcych lub ich czynne używanie. Piszę to choć bezpośrednio ze związkiem romantycznym nie ma nic wspólnego bo może Ci to pomóc odzyskać kontrolę nad własną głową po latach używek, a to z kolei może Ci pomóc stworzyć z kimś innym szczęśliwy związek w przyszłości. Co do całej sytuacji- możliwe, że Twoja depresja trafiła na jej fazę euforii i stąd to całe zamieszanie. Raczej na pewno dynamika tego związku nie była dla żadnego z Was zdrowa, więc może dobrze, że się rozpadło bo Ty pewnie ucierpiałbyś bardziej niż ona i koniec końców wróciłbyś do ciężkiego nałogu.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894 |
2017-04-07, 11:34 | #7 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 10 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Naprawdę sądzisz i masz na to dowody, że osoby z chad nie mogą być w związku?
|
2017-04-07, 11:40 | #8 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Wiesz ze zwiazel sie z chora odoba. Powinienes ja motywowac do leczenia i nie zgadzac sie na chore jazdy. Leki psychoterapia i szpital .
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”. |
2017-04-07, 12:11 | #9 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 7 596
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
|
2017-04-07, 12:24 | #10 | ||
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-12
Wiadomości: 8
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Dziewczyny..ale jaki chad? Ona ma zdiagnozowany borderline, to dwa różne zaburzenia. Do tego dysmorfobię.
Cytat:
Próbowałem ją namówić na psychoterapię, była zainteresowana, ale mam wrażenie że to wszystko to były pozory, bo ona w te wszystkie niedorzeczności, które jej się roiły w głowie naprawdę wierzyła, uważała do końca za swoje poglądy. Np nie dopuszczała kompletnie możliwości, że mogę ją kochać i może być dla mnie najpiękniejszą osobą na świecie, a jednocześnie potrafię ocenić jakąś kobietę jako ładną. To jednoznacznie oznaczało dla niej moją gotowość do przespania się z taką kobietą. Zresztą..o tym co jej głowa potrafiła wytworzyć mógłbym napisać książkę. Najgorsze, że po okresie stawiania granic zaczynałem pękać widząc jej cierpienie i zaczynałem brnąć w te gierki, które nie mogły nigdy skończyć się inaczej niż awanturą, jej płaczem, moimi próbami uspokajania, które bardzo rzadko przynosiły dobry skutek. Co ciekawe, w łóżku wcale nie była pruderyjna, wręcz przeciwnie, ta sfera funkcjonowała u nas idealnie, nawet na zakończenie w przypływie szczerości wyznała, że będzie jej tego brakować, co po raz pierwszy w życiu szczerze mnie zabolało. To naprawdę niepojęte, że tak cudowna pod każdym względem osóbka może w tak krótkim czasie zmienić się w kogoś tak wyrachowanego. Cytat:
W każdym razie, dziękuje za odpowiedzi, wszystkie, chyba o to mi właśnie chodziło, bo zostałem z tym wszystkim zupełnie sam, a trawienie tego w samotności przez tak długi czas powodowało, że robiła mi się sieczka z mózgu. Mimo, że gdy wchodziłem w ten związek byłem jeszcze jedną nogą w używkach, to czułem się dość pewny siebie, wystarczyło kilka miesięcy tego koszmaru abym stał się taką kluchą, ale i w tym temacie zrobię ze sobą porządek. Nie wiem tylko jak uwolnić się od niej, mimo że już jej nie ma. Edytowane przez Maskopatol Czas edycji: 2017-04-07 o 12:53 |
||
2017-04-07, 12:35 | #11 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 10 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Nie czytałam Twojego posta, a pytanie skierowałam do wizażanki z posta nad moim.
|
2017-04-07, 13:04 | #12 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-05
Wiadomości: 562
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Co do niej- (osoby z chorobą afektywną dwubiegunową)-jak ktoś ma taki problem to czego by druga strona nie robiła i tak związek się posypie.
Ale jego dziewczyna ma borderline, a nie chad. |
2017-04-07, 13:20 | #13 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 810
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Łatwo jest przypisać winę za rozpad etykietkom nadanym przez psychologów, jednak do rozstań i zdrad dochodzi tak samo często wśród osób bez tychże.
Dziewczyna nie chce z Tobą być, Ty ją nadal kochasz, choć wiesz jaką męką bywała relacja z nią. To uczucie minie, jeśli mu pozwolisz minąć.
__________________
Cytat:
|
|
2017-04-07, 13:50 | #14 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-07
Wiadomości: 4 812
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Z mojego punktu widzenia to nie była twoja wina. Ten związek się rozpadł tylko i wylacznie przez jej zachowanie. Z jednej strony była chorobliwie zazdrosna o kobiety z bilbordów czy filmów, a z drugiej cię zdradzała (i jej choroba nie usprawiedliwia zdrady). Nie zrzucaj na siebie winy, ty się starales, ona nie, nawet nie poszła na terapię, bo najzwyczajniej w świecie jej nie zależało. I to nie prawda, że takiej osoby jak ty wizazki linczują i kijem by nie tknęły, bo co innego być uzależnionym i znęcać sie nad rodziną, być zwyklym kuta**m, a co innego, gdy alkoholik z tego wychodzi i się stara zmienić swoje zycie. Niestety musisz przeboleć stratę, przejść tą żałobę, będzie ci ciężko, ale musisz przestać wchodzić na jej profil, odciąć się totalnie. Zając sie czymś, sportem, rozwijać hobbi jesli jakies masz, wyjdz do ludzi, ale nie uciekaj w używki. Trzymaj się w swoim postanowieniu i życzę ci żebyś już nigdy nie wracał do uzależnienia.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
2017-04-07, 13:54 | #15 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 067
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Czy ja dobrze rozumiem, że ona nie chodziła na psychoterapię?
Uważam, że zrobiłeś co mogłeś żeby ten związek ratować. Nawet kosztem siebie i swojego zdrowia psychicznego. Partner może i powinien wspierać swoją partnerkę, ale nie powinien robić za psychologa.
__________________
2016 |
2017-04-07, 13:59 | #16 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-07
Wiadomości: 4 812
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2017-04-07, 15:27 | #17 |
Biała Dama
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 6 434
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Nie wiem czy taka rada pomoże, ale nie zgłębiaj już tego. Im bardziej rozgrzebujesz tym dłużej boli. To tak jakby ktoś Ci przejechał kota, co zrobisz? Będziesz stał nad nim i macał czy pogrzebiesz i się z tym jakoś pogodzisz? Bo na razie stoisz nad zwłokami i badasz mimo że się zaczynają psuć. A nie miałeś właściwie wpływu na to co się stało więc nic nie wybadasz
|
2017-04-07, 19:51 | #18 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Białystok
Wiadomości: 2 418
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Autorze, to niemądre szukać odpowiedzi na nurtujące Cię pytania na takim forum. Powinieneś udać się do psychologa i przegadać temat. Związek, w którym byłeś na pewno nie dawał Ci szczęścia. Nie jest zrozumiałe, dlaczego w nim tkwiłeś i dlaczego chciałbyś wrócić do tej kobiety.
|
2017-04-07, 20:34 | #19 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 851
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
To, że związek się posypały to nie Twoja wina.
Nigdy nie byłam w związku z kimś kto ma Borderline, więc nie wiem czy taki związek ma szansę przetrwania czy nie, i jakie. Ale tak obiektywnie patrząc, to skoro są na to leki oraz szereg terapii i dziewczyna by się leczyla, pozostawajac pod nadzorem psychiatry i psychologa, a w razie pogorszenia poszłaby do szpitala, to chyba da się żyć z taką osobą. Tylko problem jest w tym, żeby dla dobra swojego i związku ta osoba chciała się leczyć. Dorosłej kobiety nie mogłeś przecież zmusić żeby poszła do specjalisty, jak zaczęło dziać się na prawde źle. Tym bardziej, że sam masz problemy. Tobie też swoją drogą przydałby się dobry terapeuta po tym zwiazku. |
2017-04-07, 21:13 | #20 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Cytat:
Dla osoby z historią ciężkich uzależnień to tylko bilet w jedną stronę do nałogu. Co do pytania- znam i osoby z chad i z borderline, i historię ich związków, i stosowną literaturę tematu, i ich partnerów. Co do pytania to jak pytanie czy ktoś oddałby życie by ktoś inny mógł żyć i odpowiedź taka sama: człowiek jest zdolny do heroizmu, ale nikt nie ma prawa wymagać tego od wszystkich ludzi. Ja rozumiem, że autor chce wyjść na prostą i trzymać się z dala od własnych słabości. Jakoś znaleźć jakąś formę "szczęścia we dwoje". Ma prawo. A skoro tak to związek z osobą z chad czy borderline to dla niego droga donikąd. A samobiczowanie się jest papierkiem lakmusowym jego własnych problemów, sądząc z jego historii wynikających z jego własnych problemów rodzinnych, których nie przepracował. Wiem, klasyka wizażu- nie wypada mówić "idź na terapię". Ale w tym przypadku chyba akurat miałoby to sens przed szukaniem kolejnego obiektu westchnień. A wątku śmiem pisać dosadnie jako osoba, która dzięki wolontariatom MONAR'u niejedno miała okazję oglądać. I jeśli widzę, że autor wątku miał na tyle samozaparcia by wygrać nierówną walkę z własnymi słabościami to nie mam serca się nie odezwać by powiedzieć "nie wiąż sobie kolejnego kamienia u szyi z cudzych słabości, nie warto. Masz swoje." Tyle. Nie jest moim zamiarem odmawiać osobom z chad czy borderline prawa do związków i nie jest to przytyk pod ich adresem. Po prostu jeśli ktoś ma być z nimi w związkach to osoby silniejsze, a nie słabsze od nich, stabilne emocjonalnie, bez takiego bagażu jak u autora wątku. Jeśli czujesz się osobiście urażona weź pod uwagę, że mój wpis był adresowany do autora wątku w jego konkretnej sytuacji, a nie do Ciebie. Jeśli czyjaś rada czy uwaga dotyczy problemu konkretnej osoby w konkretnym kontekście to nie warto brać wszystkiego do siebie tylko dlatego, że opis położenia drugiej osoby w jakimś tam stopniu sprawia,że z czymś z życia innej osoby jakoś się identyfikujemy. Tu jest konkretna sytuacja konkretnych ludzi. I w tej konkretnej sytuacji on jej nigdy nie uszczęśliwi, a ona zawsze będzie go pchać w objęcia jego własnych demonów. Warto? Dowody, że osoby z chad czy borderline nie mogą być w związku? Może badania jakościowe dotyczące życia i relacji takich chorych warto poczytać? Jest tego naprawdę sporo. Nawet historia życia zawodowego takich ludzi zawiera jeden wspólny element- nieumiejętność podtrzymywania relacji międzyludzkich. A skoro tak to jak sądzisz, masz dowody by myśleć tak jak myślę? To, że ktoś próbuje jednak heroicznie tkwić w związkach intymnych czy romantycznych z takimi ludźmi to inna para kaloszy. No i jeszcze inna sprawa, że niektóre z tych osób z chad i borderline próbują nad sobą pracować, a u niektórych zaburzenie to jest łagodne. Ale z badań wynika, że łatwiej o związek z osobą autystyczną czy aspie niż z borderline czy chad (zresztą różnie bywa z diagnostyką, część rozpoznań jest błędna gdy brak ostrych epizodów). Co ciekawe częściej spotykam ludzi z aspi czy autystycznych, którzy dobrowolnie rezygnują ze związków niż osoby z borderline czy chad dokonujące takiego wyboru. Ale to pewnie kwestia specyfiki tych zaburzeń i stopnia koncentracji na własnych emocjach, a nie na świecie wokół nich u takich osób. Dla mnie to ciekawe bo obiektywnie rzecz biorąc z osobą aspie czy autystyczną łatwiej związek stworzyć, a oni sami sobie prawa do szczęścia odmawiają.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894 |
|
2017-04-07, 21:32 | #21 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2005-12
Wiadomości: 7 596
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
|
2017-04-07, 21:45 | #22 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 10 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;72678366]Można prosić link do tych badań?[/QUOTE]
Hah, też bym chętnie zobaczyła źródła. Najlepiej polskojęzyczne. I literaturę, na której MissChievousTess opiera swoje opinie. Edytowane przez 201708160922 Czas edycji: 2017-04-07 o 21:49 |
2017-04-07, 21:48 | #23 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 10 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Cytat:
|
|
2017-04-07, 21:48 | #24 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 808
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Maskopatol byłam kilka lat w związku z osobą z podobnymi zaburzeniami, związek szarpany, rozstania, powroty, wyrzuty, zaborcza zazdrość, chore jazdy. Z perspektywy czasu powiem Ci, że decyzja o "nie wracaniu" była jedną z lepszych w moim życiu. Było bardzo trudno, ciężko i wiele razy chciałam wrócić do przeszłości, ale wytrwałam i dzisiaj mam wspaniałego normalnego męża i cudowne dziecko. Mam nadzieję, że i Ty poznasz normalną dziewczynę.
|
2017-04-07, 22:41 | #25 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-12
Wiadomości: 8
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Gdy poznawaliśmy się wiedziałem "tylko" o depresji, zresztą, jak wiadomo na początku obie strony prezentują się zawsze lepiej niż jest to zgodne z rzeczywistością. Jej border został zdiagnozowany po szeregu badań, gdy było już naprawdę źle. Co ciekawe mój pierwszy związek, jeszcze za gówniarza również był z borderką i również okazało się to "po fakcie", wiem też o co najmniej jednej borderce, której wpadłem w oko, oczywiście ze wzajemnością, ale nic z tego nie wyszło z zupełnie innych powodów. Obawiam się, że ze swoją osobowością unikającą jestem łakomym kąskiem dla borderek i one również wydają mi się niesamowicie pociągające(CzasKomety, skąd jesteś? Hłehłe). Powody tego stanu rzeczy muszą być poważne i obstawiam, że dużo czasu minie, nim się do nich dokopię, ostatnio grzebano mi w mózgu wiele lat temu, jeszcze w czasach gdy zwiedzałem ośrodki dla narkomanów i udawało się to dość połowicznie, jestem niestety dość szczególnym przypadkiem.
Borderki niestety na pierwszym etapie znajomości są po prostu niesamowite, chyba żadna zdrowa dziewczyna nie jest w stanie tyle z siebie wykrzesać w żadnej sferze, od traktowania na co dzień po łóżko - to są dosłownie himalaje szczęścia. Dlatego tak boli, gdy nagle "odkrywają", że facet ośmiela się mieć jakieś wady, wszystko nagle pryska i z nieba spada się do piekła. Poradzę sobie z tym, nie mam przecież wyjścia. Edytowane przez Maskopatol Czas edycji: 2017-04-07 o 22:43 |
2017-04-09, 22:46 | #26 |
tree hugger
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
MissChievousTess, proszę - wpadnij na wątek o ChAD i opowiedz nam, jak powinniśmy żyć.
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu. |
2017-04-09, 22:50 | #27 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 10 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
|
2017-04-09, 23:10 | #28 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 599
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Chadowcy bardzo dobrze sobie radzà z rzeczywisyościà, 17 lat po slubie, syn 9 lat, własna firma, i miłość niesamowita, czujemy siè wspaniale
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
2017-04-09, 23:31 | #29 |
tree hugger
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: wild west
Wiadomości: 1 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
Kometa, psujesz mi proces pozyskiwania eksperta.
__________________
Nie potrafię zmierzyć się z codziennością, choć nadal zdarza mi się wierzyć w cuda i marzyć o lataniu. |
2017-04-09, 23:51 | #30 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 10 444
|
Dot.: Taka patologia, że nawet nie wiem jak to nazwać
|
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 08:34.