Nie chcę żyć na wsi z teściami - co robić?

[foreverago]

Napisane przez Doris1981

Tak się nie da. Gospodarstwa trzeba pilnować, pewne czynności wykonuje się wczesnym rankiem, inne późnym popołudniem. To jest nierealne rozwiązanie.

Wyszłam z tą propozycją zakładając, że jego rodzice nie są obłożnie chorymi staruszkami tylko ludźmi w przedziale wiekowym 40-50 lat. I póki co dawaliby radę rano obrządzić niewielką ilość zwierząt (to małe gospodarstwo). A po południu on zrobiłby resztę. Ale faktycznie nie mam pojęcia o życiu na gospodarstwie, więc mogę się mylić.

[cava]

Napisane przez Mikeeee

Mam w rodzinie rolników, mam znajomych posiadających gospodarstwa. Młodzi ludzie. Normalnie wyjeżdżają i robią to co ludzie mieszkający w mieście. Zalezy od profilu gospodarstwa, jesli są zwierzęta to trzeba zadbać o ludzi którzy się nimi zajmą pod nieobecność. Mogą być to rodzice, bracia, siostry, znajomi nawet sąsiad.

Ale fakt jedno chce mieszkać w mieście a drugie na wsi. U nich nie ma kompromisu.

Obecny rolnik nie tyra od świtu do nocy a w niedziele kisi ogóra przed tv cały dzień.

To jest coś innego, raz do roku czy tam kilka wyrwać się na _zaplanowane_ wakacje, a co innego gdzie indziej mieszkać na stałe, a gdzie indziej mieć swoje zwierzęta hodowlane i odpowiedzialność za nie co noc zwalać na starzejących sie rodziców.

Już widzę jak szybko by się to skończyło jakąś awanturą rodzinną. I w sumie słuszną.


Ja sobie np. nie wyobrażam, swoich rodziców zatrudniać w roli nocnego stróża mojego zakładu produkcyjnego. /
No pomysł tak kuriozalny, że az napisany, w oczy kłuje swoją irracjonalnością.

[green way]

Powinnaś poznać jego rodziców i zobaczyć jak to wszystko wygląda "w naturze". Dla mnie nie byłoby żadnych wykrętów, ani uników. Po prostu wybierz się tam i sprawdź co Cię czeka w przyszłości. A gdyby nie chciał to ja na Twoim miejscu złożyłabym mu niezapowiedzianą wizytę w domku w weekend

[201803290936]

Napisane przez foreverago

Wyszłam z tą propozycją zakładając, że jego rodzice nie są obłożnie chorymi staruszkami tylko ludźmi w przedziale wiekowym 40-50 lat. I póki co dawaliby radę rano obrządzić niewielką ilość zwierząt (to małe gospodarstwo). A po południu on zrobiłby resztę. Ale faktycznie nie mam pojęcia o życiu na gospodarstwie, więc mogę się mylić.

Nie masz i mieć nie musisz - na bycie rolniczką, czy żoną rolnika się nie pisałaś. Przede wszystkim, skoro on wiąże z tym przyszłość, to musi się uczyć gospodarzenia. Tak, jak nie da się być trochę w ciąży, to nie da się być trochę rolnikiem (no chyba, że ktoś udaje rolnika dla dopłat z Unii, czy inne takie). On musi już teraz zacząć rodzicom pomagać, a z czasem pewne czynności przejmować w znacznym stopniu. Widać ten jego plan jest poważny i dosyć mocno przemyślany. Albo się w tym odnajdujesz, albo czas się ewakuować.

[Mikeeee]

Napisane przez cava

To naprawde nieważne jakie to zwierzęta, zwierząt hodowlanych nikt nie zostawi bez opieki, bo zawsze coś: pokaleczy się, zachoruje, padnie jedno znienacka i jest alarm na całą wieś ze epidemia jakaś, zepsuje sie systm wentylacji w kurniku, chlewie , klatkach i wszytko pada ususzone w 15 minut, albo lis wlezie do kurnika, no cokolwiek.

Nie rój sobie, są zwięrzata, jest uwiązanie. tak to wygląda.
Wychodzi się poza ten problem dopiero przy ogromnej skali produkcji, kiedy zaczyna sie zatrudniać osoby do pracy a samemu przechodzi bardziej do klasycznego zarządzania już tak naprawdę "fabryką" .

To co Ty piszesz jest irracjonalne.
To co hodujesz ma duży wpływ na obowiązki.
Jakie padanie i epidemie. Wymyślasz...

[201707191436]

Napisane przez green way

Powinnaś poznać jego rodziców i zobaczyć jak to wszystko wygląda "w naturze". Dla mnie nie byłoby żadnych wykrętów, ani uników. Po prostu wybierz się tam i sprawdź co Cię czeka w przyszłości. A gdyby nie chciał to ja na Twoim miejscu złożyłabym mu niezapowiedzianą wizytę w domku w weekend

Ale po co? On chce być rolnikiem, ona nie chce pracowac na gospodarstwie, chce pracować w mieśnie i tam mieszkać. Po co ma wpadać do niego do domu?

[Jace]

Napisane przez cava

To jest coś innego, raz do roku czy tam kilka wyrwać się na _zaplanowane_ wakacje, a co innego gdzie indziej mieszkać na stałe, a gdzie indziej mieć swoje zwierzęta hodowlane i odpowiedzialność za nie co noc zwalać na starzejących sie rodziców.

Już widzę jak szybko by się to skończyło jakąś awanturą rodzinną. I w sumie słuszną.


Ja sobie np. nie wyobrażam, swoich rodziców zatrudniać w roli nocnego stróża mojego zakładu produkcyjnego. /
No pomysł tak kuriozalny, że az napisany, w oczy kłuje swoją irracjonalnością.

Dlatego ten związek nie ma przyszłości. Autorka przynajmniej próbuje o tym rozmawiać, a nie tak jak jej TŻ, który machnie ręką i bredzi, że będą się martwić później. Teraz jest czas, żeby to rozwiązać.

[foreverago]

Napisane przez green way

Powinnaś poznać jego rodziców i zobaczyć jak to wszystko wygląda "w naturze". Dla mnie nie byłoby żadnych wykrętów, ani uników. Po prostu wybierz się tam i sprawdź co Cię czeka w przyszłości. A gdyby nie chciał to ja na Twoim miejscu złożyłabym mu niezapowiedzianą wizytę w domku w weekend

Póki co mnie nie zaprasza, mimo że wiele razy wyrażałam chęć przyjazdu. Można złożyć taką wizytę, ale nie wiem czy zostałaby ona dobrze odebrana chociażby przez jego rodziców.

[Jace]

Napisane przez foreverago

Póki co mnie nie zaprasza, mimo że wiele razy wyrażałam chęć przyjazdu. Można złożyć taką wizytę, ale nie wiem czy zostałaby ona dobrze odebrana chociażby przez jego rodziców.

Nie chce, żebyś się przestraszyła i zwiała od razu.

[201707191436]

Napisane przez foreverago

Póki co mnie nie zaprasza, mimo że wiele razy wyrażałam chęć przyjazdu. Można złożyć taką wizytę, ale nie wiem czy zostałaby ona dobrze odebrana chociażby przez jego rodziców.

Może jego rodzice są mega wierzący? Zaczęłyby się niewygodne pytania albo problemy z wspólnym nocowaniem i rodziców albo gadanie o ślubie.

[foreverago]

Po prostu szkoda, że nie wiedziałam o tych planach zostania na gospodarstwie od początku. Wtedy nie zaangażowałabym się w ten związek. Prawda jest taka, że nie nadaję się tam i na siłę nie pójdę wbrew sobie tam tyrać.

Szkoda mi tylko tego związku, bo dogadujemy się doskonale we wszystkich innych kwestiach. Nigdy z nikim tak nie miałam. :-(

---------- Dopisano o 14:39 ---------- Poprzedni post napisano o 14:38 ----------

Napisane przez MiladyAsh

Może jego rodzice są mega wierzący? Zaczęłyby się niewygodne pytania albo problemy z wspólnym nocowaniem i rodziców albo gadanie o ślubie.

Nie są. Do kościoła chodzą od święta.

[201707191436]

Napisane przez foreverago

Po prostu szkoda, że nie wiedziałam o tych planach zostania na gospodarstwie od początku. Wtedy nie zaangażowałabym się w ten związek. Prawda jest taka, że nie nadaję się tam i na siłę nie pójdę wbrew sobie tam tyrać.

Szkoda mi tylko tego związku, bo dogadujemy się doskonale we wszystkich innych kwestiach. Nigdy z nikim tak nie miałam. :-(

---------- Dopisano o 14:39 ---------- Poprzedni post napisano o 14:38 ----------



Nie są. Do kościoła chodzą od święta.

Lepiej, że wyszło teraz niż przed ślubem.

[201803290936]

Napisane przez foreverago

Po prostu szkoda, że nie wiedziałam o tych planach zostania na gospodarstwie od początku. Wtedy nie zaangażowałabym się w ten związek. Prawda jest taka, że nie nadaję się tam i na siłę nie pójdę wbrew sobie tam tyrać.

Szkoda mi tylko tego związku, bo dogadujemy się doskonale we wszystkich innych kwestiach. Nigdy z nikim tak nie miałam. :-(

Ale to, gdzie się mieszka, jak, czym zajmuje na co dzień, jaki ma styl życia to jest tak naprawdę kilka kwestii, a w Waszym przypadku problemów. Czyli tak naprawdę w kilku w sumie kluczowych kwestiach się z nim nie dogadujesz. Bycie rolnikiem to nie jest praca od poniedziałku do piątku w godzinach... a styl życia, częściowo też stan umysłu (w sensie wiele myśli i rzeczy się wokół tego obraca). Nie przeskoczysz tego.

[Mikeeee]

Napisane przez foreverago

Po prostu szkoda, że nie wiedziałam o tych planach zostania na gospodarstwie od początku. Wtedy nie zaangażowałabym się w ten związek. Prawda jest taka, że nie nadaję się tam i na siłę nie pójdę wbrew sobie tam tyrać.

Szkoda mi tylko tego związku, bo dogadujemy się doskonale we wszystkich innych kwestiach. Nigdy z nikim tak nie miałam. :-(

---------- Dopisano o 14:39 ---------- Poprzedni post napisano o 14:38 ----------



Nie są. Do kościoła chodzą od święta.

Nie musiał mieć takich planów od początku. Poznaliście się 2 lata temu. Ale za to co zrobił później i robi to dalej jest bardzo nie w porządku.

I jakim cudem po 2 latach związku nie byłaś u niego? Co to za związek. A wy już mówicie o ślubie czy gdzie mieszkać będziecie...

[cava]

Napisane przez Mikeeee

To co Ty piszesz jest irracjonalne.
To co hodujesz ma duży wpływ na obowiązki.
Jakie padanie i epidemie. Wymyślasz...

Jasne, wymyślam, zwłaszcza w przypadku drobiu wymyślam. :/

[Jace]

Napisane przez foreverago

Po prostu szkoda, że nie wiedziałam o tych planach zostania na gospodarstwie od początku. Wtedy nie zaangażowałabym się w ten związek. Prawda jest taka, że nie nadaję się tam i na siłę nie pójdę wbrew sobie tam tyrać.

Szkoda mi tylko tego związku, bo dogadujemy się doskonale we wszystkich innych kwestiach. Nigdy z nikim tak nie miałam. :-(

No tak, ale lepiej teraz niż później. Były już na wizażu wątki, gdzie panowie zmieniali zdanie już po ślubie i wtedy dopiero jest problem.

Nie widzę kompromisu. Pomyśl i zdecyduj, co chcesz zrobić.

[Mikeeee]

Napisane przez cava

Jasne, wymyślam, zwłaszcza w przypadku drobiu wymyślam. :/

Padanie drobiu dotyczy dużych ferm głównie właśnie a nawet bardzo dużych. Gdzie ryzyko jest bardzo duże.

[foreverago]

Napisane przez Mikeeee

Nie musiał mieć takich planów od początku. Poznaliście się 2 lata temu. Ale za to co zrobił później i robi to dalej jest bardzo nie w porządku.

I jakim cudem po 2 latach związku nie byłaś u niego? Co to za związek. A wy już mówicie o ślubie czy gdzie mieszkać będziecie...

On u mnie był już wiele razy, a ja się siłą nie wproszę do niego. Faktycznie jest to chore i mi przeszkadza.

[Mikeeee]

Napisane przez foreverago

On u mnie był już wiele razy, a ja się siłą nie wproszę do niego. Faktycznie jest to chore i mi przeszkadza.

I to powinno być najbardziej niepokojące...
Dlaczego Cię nie zaprosił.

Nie pytałaś go o to?

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[foreverago]

Napisane przez Mikeeee

I to powinno być najbardziej niepokojące...
Dlaczego Cię nie zaprosił.

Nie pytałaś go o to?

Pytałam. Odpowiedział, że nie ma nic przeciwko zaproszeniu mnie i wkrótce to zrobi, jak będzie czas i okazja. Tylko to wkrótce się ciągnie i ciągnie...

---------- Dopisano o 15:01 ---------- Poprzedni post napisano o 14:58 ----------

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

No nie musiałabym. Nikt by mnie z widłami nie ganiał, ale na pewno dostałabym łatkę lenia i byłabym obgadywana do całej rodziny jaką to dziewuche syn sobie za żonę wziął. Obstawiam, ze sytuacja w domu byłaby nieciekawa, gdyby wszyscy do wieczora tyrali a ja np bym sobie książkę czytała po pracy zamiast pomagać.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Rena]

Pytanie czy tesciowie chca z Toba mieszkac, skoro nawet na obiad rodzinny Cie nie zaprosili. I mowa tu o dwuletnim zwiazku.

[foreverago]

Napisane przez Rena

Pytanie czy tesciowie chca z Toba mieszkac, skoro nawet na obiad rodzinny Cie nie zaprosili. I mowa tu o dwuletnim zwiazku.

Moja mama uważa, iż możliwe że "teściom" nie pasuje to, że jestem miastowa i są niezadowoleni bo woleli by jakąś swojską dziewczynę dla syna więc nie traktują tego związku poważnie, dlatego nie chcą mnie poznać. Też czasami tak myślę.

[201707191436]

Moje wujostwo prowadziło gospodarstwo. Gdy przejął je średni syn, który ożenił się z "tutejszą", ciocia była bardzo zadowolona: "Nie mam nic do miastowych, jednak nie wyobrażam sobie kobiety z miasta, pracującej w gospodarstwie".

[Mikeeee]

Napisane przez Rena

Pytanie czy tesciowie chca z Toba mieszkac, skoro nawet na obiad rodzinny Cie nie zaprosili. I mowa tu o dwuletnim zwiazku.

Teściowie pewnie by chcieli. Ja bym obstawiał że wina jest po stronie tego chłopaka. Którzy rodzice nie chcieliby poznać dziewczyny swojego jedynaka i z którą jest prawie 2 lata?

Problemem nie tylko może być że on chce żyć na wsi i prowadzić gospodarstwo po rodzicach. Ale również to że te gospodarstwo może być ruiną która ledwo ciągnie. I tak naprawdę nie ma sensu się brać za to...

[foreverago]

Napisane przez Mikeeee

Teściowie pewnie by chcieli. Ja bym obstawiał że wina jest po stronie tego chłopaka. Którzy rodzice nie chcieliby poznać dziewczyny swojego jedynaka i z którą jest prawie 2 lata?

Może i on nie chce, bo by było to dla niego kłopotliwe(?). Ale mogę sobie gdybać, a jaka jest prawda wiedzą tylko oni.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Lexie]

Wasze plany na życie są wyraźnie rozbieżne, więc czysto rozsądkowo patrząc, nie ma sensu ciągnąć tego związku, inwestować w niego czasu i emocji.

[new woman in town]

Napisane przez foreverago

On mi proponuje cieszenie się tym co mamy teraz, że jest nam za sobą dobrze i niezaprzątanie sobie głowy przyszłością. Mówi, że przesadzam i za bardzo chce mieć wszystko zaplanowane.

Według mnie twój chłopak nie martwi się waszą przyszłością na wsi bo w ogóle nie brał ciebie pod uwagę jako swojej żony. Dlatego też wszystkie rozmowy, które z nim teraz chcesz toczyć, wydają się pozbawione sensu, faktycznie niepotrzebnym zaprzątaniem sobie głowy problemem, którego nigdy nie będzie trzeba realnie rozwiązać.

Możesz odpuścić jakiekolwiek plany i cieszyć się studenckim związkiem, jednocześnie zakładając, że wraz z końcem studiów skończy się też wasza relacja. Przecież nie każda musi zawsze być naznaczona wielkimi planami "żyli długo i...", większość naszych związków rozpada się zanim zaczniemy na serio myśleć o założeniu rodziny. Chyba to jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji, jeśli faktycznie jest ci z nim tak dobrze, jak piszesz i nie akceptujesz natychmiastowego rozstania. Możesz korzystać z tej relacji na maksa, bez snucia wielkich planów. Tak jak on. Inaczej czeka was masa niepotrzebnych i trudnych rozmów, może nawet kłótni z powodu odmiennych preferencji co do stylu dorosłego życia.