Ile macie oszczędności?

[871319bc27e9d09c3f0d50d55d02d0b6e86b5c84]

Napisane przez cava

Słyszałam dziś w radio, że znów rusza wielki program dofinansowania ocieplania domów w Polsce "czyste powietrze". Zgłoszenia są od początku tego marca, czyli zaraz.


Może warto poszukać, bo z tego co gadali w radio, wyglądało to BARDZO korzystnie. "najbogatsi" mogą dostać zwrot 30% inwestycji, najbiedniejsi do 70%

Wiemy o tym :ekhem: tylko zastanawiamy się co pierwsze, to czy właśnie ta fotowoltanika, bo jednak niedługo dosyć mocno nam strzela rachunki za prąd dzięki miłościwie panującym.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

[stotek]

Podwyki cen prądu to chyba akurat nie jest wina PiSu, tylko UE to naniosła?

[871319bc27e9d09c3f0d50d55d02d0b6e86b5c84]

Napisane przez stotek

Podwyki cen prądu to chyba akurat nie jest wina PiSu, tylko UE to naniosła?

Poniekąd tak, ale to też polityka PiSu i Po doprowadziła do podwyżek. Już nie mówiąc o zarżnięciu przez PiS odnawialnych źródeł energii. Ale to nie temat o tym.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

[nie_powiem]

Mam 24 lata, niedługo kończę studia. Zaczęłam oszczędzanie i przede wszystkim nieruszanie(!) tych pieniędzy dokładnie rok temu, więc generalnie mam dopiero około 5k.


Sytuacja z rodzicami, która przewinęła się tutaj na forum to dramat, który też w jakiś sposób rozumiem i tak samo współczuję. Wprawdzie moi rodzice pracują na etacie, mają jakieś tam oszczędności (choć podejrzewam, że mają niewiele więcej ode mnie we dwoje, mając +25 lat więcej ode mnie), ale nie mają swojego własnościowego mieszkania, tylko żyją na dożywotnim wynajmie mieszkania w obskurnej kamienicy, w obskurnej, slumsowej dzielnicy, co też uważam, że jest duża ujmą i bardzo mnie to drażni.



W tej sytuacji próbuję zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy by być może za 2-3 lata wziąć jakiś niewielki kredyt na jakieś nie za duże mieszkanie w bloku w normalnym miejscu dla nich.. Z tego też powodu za jakiś czas chcę wyjechać za granicę i się dorobić hajsu..

[Limonka2738]

[1=871319bc27e9d09c3f0d50d 55d02d0b6e86b5c84;8649138 8]Poniekąd tak, ale to też polityka PiSu i Po doprowadziła do podwyżek. Już nie mówiąc o zarżnięciu przez PiS odnawialnych źródeł energii. Ale to nie temat o tym.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]Przede wszystkim to nie mamy atomu. I to akurat wina partii rządzących.

Ileż można.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ingrid80]

Ile to jest 2,5 dziecka?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Linka25]

My dopiero od 2 lat mieszkamy w wybudowanym przez nas domu, to pozarlo wszystkie przeszle i nadal pozera biezace oszczednisci (urzadzanie c.d.) Ale mamy mieszkanie ktore wynajmujemy. To nasza lokata i to musi poki co wystarczyc.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[a240a5cdc9601fd61cd3ffc006c0fc885123340f_657b9702b0d25]

Napisane przez stotek

Podwyki cen prądu to chyba akurat nie jest wina PiSu, tylko UE to naniosła?

Naniosła, bo Polska ma w dupie dyrektywy dotyczące zmniejszenia emisji CO2.
Teraz podwyżek nie ma, bo komuszki z PiSu w roku wyborczym ręcznie zablokowali (komuszym zwyczajem) konieczną już teraz podwyżkę, nie myśląc o tym, co będzie w latach kolejnych.
To raz.
A dwa, sztama z solidaruchem Dudą i strach przed górniczymi protestami (które potrafią być widowiskowe) nie pozwala podjąć jakichkolwiek działań reformujących sektor górnictwa, przez co podtrzymuje się fikcję utrzymania tego sektora w takim rozmiarze i kształcie jaki ma obecnie, choć jest skrajnie nierentowny. Lepiej na potęgę eksportować węgiel z Rosji bo jest wiele tańszy niż krajowy - to jest kuriozum za które wszyscy płacimy. Również zdrowiem. Ale kto by sie tym przejmował. Dają pińcetpluse bo tak się martwią o przyszłość dzieciaczków polskich i polskiej świętej rodziny A że nie ma tu czym oddychać, to co tam.

---------- Dopisano o 21:55 ---------- Poprzedni post napisano o 21:51 ----------

Napisane przez Linka25

My dopiero od 2 lat mieszkamy w wybudowanym przez nas domu, to pozarlo wszystkie przeszle i nadal pozera biezace oszczednisci (urzadzanie c.d.)

Jadę na tym samym wózku. Tzn. jestem na etapie wykańczania się wykończeniówką i tylko patrzę jak mi kasa na koncie topnieje. To jest straszne - nie mam oszczędności, a zawsze miałam.
Żeby to się już skończyło.

[Lady_someone]

Ja tam po prostu staram się, żeby zawsze mieć w zapasie te minimum dwa-trzy tysiace na wszelki wypadek, reszta iudzie mi na miesieczne utrzymanie. Oczywiscie jak moge to dokladam do tej puli wiecej i wiecej, nie wierzę w wielką emeryture

[nie_powiem]

Napisane przez Lady_someone

Ja tam po prostu staram się, żeby zawsze mieć w zapasie te minimum dwa-trzy tysiace na wszelki wypadek, reszta iudzie mi na miesieczne utrzymanie. Oczywiscie jak moge to dokladam do tej puli wiecej i wiecej, nie wierzę w wielką emeryture

Liczy się też np. posiadanie mieszkania własnościowego. Jeśli bym miała własnościowe, nawet kawalerkę, to chyba bym w taki sam sposób postępowała. 3-4 tysiące w razie "w" na przeżycie w moim średnio wielkim mieście jest okej, z resztą kasy można trochę szaleć na co dzień.


Czasem sobie myślę, że nie ma co freakować na punkcie oszczędzania, bo można sobie oszczędzać, oszczędzać w potem i tak uj, los odbierze Ci życie i tyle z oszczędności...

[kasztanka3]

Napisane przez nie_powiem

Czasem sobie myślę, że nie ma co freakować na punkcie oszczędzania, bo można sobie oszczędzać, oszczędzać w potem i tak uj, los odbierze Ci życie i tyle z oszczędności...

Tez troche tak podchodze. Raz sie zyje.

[Azhaar]

Staram sie miec oszczednosci na 3 miesiace przeżycia bez pracy (wliczając to koszty kredytu i czynszu +/- 2 tys.) + jakieś nagłe, większe wydatki, ale nie rujnujące, typu np. jakaś mniejsza operacja czy zepsuta pralka, ale nie leczenie raka.

W praktyce oznacza to jakieś 15-20 tys.

Reszta to oszczędności na konkretny cel, w stylu wakacje czy nowy telefon.

Generalnie staram się w pierwszej kolejności nadpłacać kredyt, wieć co parę miesięcy to co uzbieram ląduje w banku. To kwestia też tego, że na razie jestem na poczatku kredytu więc bardzo mi zależy na zmniejszeniu raty. Kiedy spłacę mieszkanie w znacznym stopniu, zacznę więcej pewnie odkładać na emeryturę.

Inna sprawa, że wkład wlasny i urządzanie mieszkania kosztowało mnie + / - 80 tys i były też to w całości pieniądze zarobione przeze mnie, tylko teraz mają bardziej materialną postać

[nie_powiem]

Napisane przez Azhaar

Staram sie miec oszczednosci na 3 miesiace przeżycia bez pracy (wliczając to koszty kredytu i czynszu +/- 2 tys.) + jakieś nagłe, większe wydatki, ale nie rujnujące, typu np. jakaś mniejsza operacja czy zepsuta pralka, ale nie leczenie raka.

W praktyce oznacza to jakieś 15-20 tys.

Reszta to oszczędności na konkretny cel, w stylu wakacje czy nowy telefon.

Generalnie staram się w pierwszej kolejności nadpłacać kredyt, wieć co parę miesięcy to co uzbieram ląduje w banku. To kwestia też tego, że na razie jestem na poczatku kredytu więc bardzo mi zależy na zmniejszeniu raty. Kiedy spłacę mieszkanie w znacznym stopniu, zacznę więcej pewnie odkładać na emeryturę.

Inna sprawa, że wkład wlasny i urządzanie mieszkania kosztowało mnie + / - 80 tys i były też to w całości pieniądze zarobione przeze mnie, tylko teraz mają bardziej materialną postać

Jeśli to nie jest pytanie zbyt śmiałe, to ile musiałaś miesięcy/lat oszczędzać by dojść do tej kwoty na wkład własny? I ile masz lat?
Mi też się marzy swoje lokum. Zbieram, oszczędzam, ale jak krew z nosa trochę

[iLady]

Też staram sie trzymac w rezerwie rownowartosc 3 miesiecy przezycia bez ewentualnej pracy, tylko, że u mnie to bedzie bardziej 6-7 tysięcy :P

[Pantegram]

Napisane przez MsLizard

Mam znajomych, którzy nie oszczędzają i jeszcze nie poznałam takiego przypadku, który by źle na tym wyszedł. Tacy ludzie zazwyczaj mogą liczyć na pomoc bliskich, albo mają dużo wiary we własne siły i wiedzą, że sobie poradzą. Oczywiście są też tacy, którzy nie oszczędzają, bo nie mają z czego, ale to inna para kaloszy. Wszystko jest sprawą charakteru, niektórzy kompletnie nie przejmują się życiem i myślę, że dobrze robią, bo większość tych czarnych scenariuszy, które tworzymy w głowie się nie wydarza w realnym życiu.

Noo, tylko jestem ciekawa, ile Ci znajomi mają lat? Obstawiam, że raczej bliżej im do 30 niż do 60.

Dlaczego wiek jest tu istotny? Bo generalnie wraz z upływem czasu rosną szanse, że się człowiekowi przytrafią jakieś niezbyt sympatyczne wydarzenia. Raczej nikt nie ma życia usłanego samymi różami, tylko każdy prędzej czy później trafia na jakieś poważniejsze życiowe problemy - a im się jest starszym, tym te problemy poważniejsze, bo i odpowiedzialności i zobowiązań więcej.

Generalnie dopóki się tych problemów nie ma, to szczerze - oszczędności faktycznie nie są tak ważne i potrzebne. Oszczędności przydają się najbardziej w przypadku problemów (zwłaszcza, że większość problemów można rozwiązać właśnie kasą - nawet w przypadku problemów ze zdrowiem można sobie kasą zapewnić dostęp do lepszych metod leczenia i lekarzy), natomiast jak się te problemy już pojawią - to wtedy na oszczędzanie jest już za późno, bo kasa jest na ogół potrzebna "na już" i jak jej nie ma - to dopiero wtedy jest płacz i zgrzytanie zębów (niestety).

O ile pomoc rodziców faktycznie bywa nieoceniona, o tyle wiara we własne siły może nie wystarczyć - zwłaszcza, jeśli nagle straci się dobrze płatną pracę i ma się problem ze znalezieniem szybko kolejnej, równie dobrze płatnej... Wtedy samoocena leci na dół, na szyję, sytuacja w przypadku braku oszczędności robi się od razu podbramkowa, a jeśli się do tego jeszcze żyło ponad stan i na kredyt - to wręcz dramatyczna.

Żyjąc bez oszczędności można też bardzo łatwo przejść od stanu: "żyjemy dostatnio" do stanu: "jesteśmy w finansowej dupie"... tutaj dziewczyna podzieliła się szczerze i odważnie właśnie taką historią typu, "żarło żarło i zdechło": https://www.youtube.com/watch?v=8EquZY9JywI&t=0s
pokazując doskonale, jak z pary o dobrej sytuacji finansowej (ze wsparciem rodziców) przez głupie decyzje finansowe popadli w poważne problemy z płynnością finansową.

A oprócz tego wszystkiego, co wymieniłam - dochodzi jeszcze kwestia emerytur... Aby mieć godną emeryturę, to wypadałoby na nią odkładać przynajmniej od 30 r. ż. (chociaż im wcześniej, tym lepiej) - większość ludzi o tym kompletnie nie myśli, a potem na starość zdziwienie, że jest bieda... Możliwość niepracowania w ostatnich kilku dekadach to naprawdę duży luksus, ale jak na każdy luksus - trzeba na niego zapracować. Emerytury państwowe jak wiemy, nie rozwiązują w ogóle tego problemu, bo będą z pewnością mniejsze niż ostatnia pensja. A że możliwości zarobkowe emeryt ma na ogół znacznie mniejsze niż osoba w kwiecie wieku - to budząc się "z ręką w nocniku" nawet nie ma za bardzo jak naprawić błędu nieoszczędzania.

Jeśli jeszcze znajomi wydają te pieniądze rozsądnie (cokolwiek rozsądnie znaczy), to może nie będą żałowali wyboru... ale jak kupują za nie zbędne zabawki, to w razie problemów mogą bardzo mocno wyboru żałować (czego oczywiście nie życzę).

Generalnie nie jestem za ascetyzmem, ale wg mnie poduszkę finansową zawsze warto mieć, warto też pomyśleć zawczasu o tym, z czego się będzie żyło na emeryturze - odkładając systematycznie małe kwoty można zbudować sobie fajną poduszkę, więc można jednocześnie i korzystać z życia, i budować zabezpieczenie finansowe w razie W.

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

Napisane przez Pantegram

Noo, tylko jestem ciekawa, ile Ci znajomi mają lat? Obstawiam, że raczej bliżej im do 30 niż do 60.



Dlaczego wiek jest tu istotny? Bo generalnie wraz z upływem czasu rosną szanse, że się człowiekowi przytrafią jakieś niezbyt sympatyczne wydarzenia. Raczej nikt nie ma życia usłanego samymi różami, tylko każdy prędzej czy później trafia na jakieś poważniejsze życiowe problemy - a im się jest starszym, tym te problemy poważniejsze, bo i odpowiedzialności i zobowiązań więcej.



Generalnie dopóki się tych problemów nie ma, to szczerze - oszczędności faktycznie nie są tak ważne i potrzebne. Oszczędności przydają się najbardziej w przypadku problemów (zwłaszcza, że większość problemów można rozwiązać właśnie kasą - nawet w przypadku problemów ze zdrowiem można sobie kasą zapewnić dostęp do lepszych metod leczenia i lekarzy), natomiast jak się te problemy już pojawią - to wtedy na oszczędzanie jest już za późno, bo kasa jest na ogół potrzebna "na już" i jak jej nie ma - to dopiero wtedy jest płacz i zgrzytanie zębów (niestety).



O ile pomoc rodziców faktycznie bywa nieoceniona, o tyle wiara we własne siły może nie wystarczyć - zwłaszcza, jeśli nagle straci się dobrze płatną pracę i ma się problem ze znalezieniem szybko kolejnej, równie dobrze płatnej... Wtedy samoocena leci na dół, na szyję, sytuacja w przypadku braku oszczędności robi się od razu podbramkowa, a jeśli się do tego jeszcze żyło ponad stan i na kredyt - to wręcz dramatyczna.



Żyjąc bez oszczędności można też bardzo łatwo przejść od stanu: "żyjemy dostatnio" do stanu: "jesteśmy w finansowej dupie"... tutaj dziewczyna podzieliła się szczerze i odważnie właśnie taką historią typu, "żarło żarło i zdechło": https://www.youtube.com/watch?v=8EquZY9JywI&t=0s

pokazując doskonale, jak z pary o dobrej sytuacji finansowej (ze wsparciem rodziców) przez głupie decyzje finansowe popadli w poważne problemy z płynnością finansową.



A oprócz tego wszystkiego, co wymieniłam - dochodzi jeszcze kwestia emerytur... Aby mieć godną emeryturę, to wypadałoby na nią odkładać przynajmniej od 30 r. ż. (chociaż im wcześniej, tym lepiej) - większość ludzi o tym kompletnie nie myśli, a potem na starość zdziwienie, że jest bieda... Możliwość niepracowania w ostatnich kilku dekadach to naprawdę duży luksus, ale jak na każdy luksus - trzeba na niego zapracować. Emerytury państwowe jak wiemy, nie rozwiązują w ogóle tego problemu, bo będą z pewnością mniejsze niż ostatnia pensja. A że możliwości zarobkowe emeryt ma na ogół znacznie mniejsze niż osoba w kwiecie wieku - to budząc się "z ręką w nocniku" nawet nie ma za bardzo jak naprawić błędu nieoszczędzania.



Jeśli jeszcze znajomi wydają te pieniądze rozsądnie (cokolwiek rozsądnie znaczy), to może nie będą żałowali wyboru... ale jak kupują za nie zbędne zabawki, to w razie problemów mogą bardzo mocno wyboru żałować (czego oczywiście nie życzę).



Generalnie nie jestem za ascetyzmem, ale wg mnie poduszkę finansową zawsze warto mieć, warto też pomyśleć zawczasu o tym, z czego się będzie żyło na emeryturze - odkładając systematycznie małe kwoty można zbudować sobie fajną poduszkę, więc można jednocześnie i korzystać z życia, i budować zabezpieczenie finansowe w razie W.

Wszystko fajnie, ale emerytura przychodzi po 40 latach pracy. Chociaż myślę, że moje pokolenie emeryturę będzie miało bliżej 70 niż 60, więc pracować się będzie jeszcze dłużej.
Zobacz ile się zmieniło w kraju przez te 40 lat.
Tak naprawdę twoje pieniądze za 40 lat mogą nie miec żadnego znaczenia, bo inflacja, bo wojna, bo coś tam.
Moim zdaniem warto inwestować w jakieś konkretne rzeczy, a nie odkładać gotówkę, która tylko z każdym rokiem traci na wartości. Jaka jest szansa, że po 40 latach bedzie coś warta?

Jestem przed 30 i jeszcze długo nie będę się martwić, za co żyć na emeryturze. To zbyt odległy okres i uważam, że na tym etapie, nie ma sensu o tym myśleć.

Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

[megamag]

Spora część moich znajomych nie ma odprowadzanych składek emerytalnych i szczerze się uśmieję, jeśli w przyszłości wprowadzą jakąś emeryturę społeczną i ci, co płacili, dostaną tyle co ci, co nie płacili. Już tak w historii bywało (np. moi dziadkowie byli z tych roczników, które nie płaciły całe życie składek, a potem dostały emerytury dla rolników).

[Qeera]

Napisane przez megamag

Spora część moich znajomych nie ma odprowadzanych składek emerytalnych i szczerze się uśmieję, jeśli w przyszłości wprowadzą jakąś emeryturę społeczną i ci, co płacili, dostaną tyle co ci, co nie płacili. Już tak w historii bywało (np. moi dziadkowie byli z tych roczników, które nie płaciły całe życie składek, a potem dostały emerytury dla rolników).

Sprawa jest tym zabawniejsza, że to jest coraz bardziej prawdopodobne, o ile nagle nie strzeli w nas żaden potęzny kryzys. Rozdawnictwo kasy w Polsce od momentu wprowadzenia 500+ bedzie coraz bardziej rozbudowane, bo to idealna kiełbasa wyborcza.

[Ruwi]

Napisane przez megamag

Spora część moich znajomych nie ma odprowadzanych składek emerytalnych i szczerze się uśmieję, jeśli w przyszłości wprowadzą jakąś emeryturę społeczną i ci, co płacili, dostaną tyle co ci, co nie płacili. Już tak w historii bywało (np. moi dziadkowie byli z tych roczników, które nie płaciły całe życie składek, a potem dostały emerytury dla rolników).

Dlatego ja wolę pracować na B2B, żeby teraz płacić jak najmniejsze stawki i móc więcej odkładać. Bo że cokolwiek z tych składek by mi się zwróciło w przyszłości to nie wierzę.

[beatiska]

Ja też nie wierzę w emeryturę ZUSu. Wkurza mnie ta niegospodarność naszego państwa. Już mi się nie podoba, ze płacę na stado "cwaniaczków", którzy tylko zacierają ręce na te wszystkie "dotacje" krajowe...

[Kasia_MMM45]

Czesc dziewczyny,

Mieszkam w duzym miescie. Zarabiam 3500 na reke. Nie mam zadnych oszczednosci, splacam maly kredyt (40tys), rate miesieczna place 500 zl. W perspektywie najblizszych 3-4 miesiecy powinnam dostac 1000 zl netto wiecej.

Nie mam zadnych oszczednosci jak juz wspomnialam, co wiecej, zdarza mi sie bardzo czesto zyc od 1 do 1. Kompletnie nie ogarniam swoich finansow, nie wiem gdzie mi sie te pieniadze rozchodza...Prob oszczedzania podjelam wiele, kazda zakonczona niepowodzeniem.
Z racji tego, ze czeka mnie spora podwyzka pomyslalam, ze poprosze was o rade - jak nauczyc sie oszczedzac?
Jestem na siebie wsciekla od kilku tygodni wlasnie z powodu swojego nieogaru finansowego...Moze macie jakies dobre rady?

[invisible_01]

Napisane przez Kasia_MMM45

Czesc dziewczyny,

Mieszkam w duzym miescie. Zarabiam 3500 na reke. Nie mam zadnych oszczednosci, splacam maly kredyt (40tys), rate miesieczna place 500 zl. W perspektywie najblizszych 3-4 miesiecy powinnam dostac 1000 zl netto wiecej.

Nie mam zadnych oszczednosci jak juz wspomnialam, co wiecej, zdarza mi sie bardzo czesto zyc od 1 do 1. Kompletnie nie ogarniam swoich finansow, nie wiem gdzie mi sie te pieniadze rozchodza...Prob oszczedzania podjelam wiele, kazda zakonczona niepowodzeniem.
Z racji tego, ze czeka mnie spora podwyzka pomyslalam, ze poprosze was o rade - jak nauczyc sie oszczedzac?
Jestem na siebie wsciekla od kilku tygodni wlasnie z powodu swojego nieogaru finansowego...Moze macie jakies dobre rady?

Na sam początek nie ma innego wyjścia jak usiąść i zacząć spisywać absolutnie każdy wydatek. Zobaczysz wtedy, którędy Ci te pieniądze uciekają.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Kasia_MMM45

Jestem na siebie wsciekla od kilku tygodni wlasnie z powodu swojego nieogaru finansowego...Moze macie jakies dobre rady?

jak spędzasz czas po pracy? Czy to są wyjścia w miasto, kawa, obiad, zakupy? 2-3 razy w tygodniu? Jak jesz w pracy - przynosisz swoje jedzenie, zamawiasz coś u "Pana kanapki" czy idziesz do stołówki? jak często kupujesz ubrania czy kosmetyki? zużywasz je czy masz duże zapasy? Masz debat w koncie, kartę kredytową?
Tak jak radzi invisible_01, bierz paragony i je spisz, przeanalizuj.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Zorzoli]

[1=a240a5cdc9601fd61cd3ffc 006c0fc885123340f_657b970 2b0d25;86493340]
Jadę na tym samym wózku. Tzn. jestem na etapie wykańczania się wykończeniówką i tylko patrzę jak mi kasa na koncie topnieje. To jest straszne - nie mam oszczędności, a zawsze miałam.
Żeby to się już skończyło.[/QUOTE]

To ja zaraz wsiądę z wami do wózka. Już teraz ciężko mi sobie wyobrazić brak oszczędności na koncie. Zawsze miałam dużo kasy ale wiadomo, że lepiej ją w coś zainwestować a nie aby leżała na koncie...

---------- Dopisano o 12:24 ---------- Poprzedni post napisano o 10:59 ----------

Ważne jest również gdzie mieszkasz?
Jeżeli mieszkasz w kawalerce na którą idzie połowa pensji to nic dziwnego, że nie jesteś w stanie nic odłożyć.

[stotek]

Kasiu, a jak auto - masz jakieś?

[Fioukowa]

Napisane przez Kasia_MMM45

Czesc dziewczyny,

Mieszkam w duzym miescie. Zarabiam 3500 na reke. Nie mam zadnych oszczednosci, splacam maly kredyt (40tys), rate miesieczna place 500 zl. W perspektywie najblizszych 3-4 miesiecy powinnam dostac 1000 zl netto wiecej.

Nie mam zadnych oszczednosci jak juz wspomnialam, co wiecej, zdarza mi sie bardzo czesto zyc od 1 do 1. Kompletnie nie ogarniam swoich finansow, nie wiem gdzie mi sie te pieniadze rozchodza...Prob oszczedzania podjelam wiele, kazda zakonczona niepowodzeniem.
Z racji tego, ze czeka mnie spora podwyzka pomyslalam, ze poprosze was o rade - jak nauczyc sie oszczedzac?
Jestem na siebie wsciekla od kilku tygodni wlasnie z powodu swojego nieogaru finansowego...Moze macie jakies dobre rady?

Jeżeli zarabiasz taka kase i nadal zyjesz od 1 do 1 to warto byloby zrewidowac swoje wydatki: spontaniczne zakupy, ile dziennie wydajesz na jedzenie, ile kosztuje cie twoje mieszkanie itd. Ja zarabiajac o wiele mniej potrafie bez problemu odlozyc te kilkaset zlotych w miesiacu :P

[Limonka2738]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Bardzo dobra rada.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Misiulki]

Właśnie. Jak u Was wygląda sprawa z organizacją finansów, ile kont ograniacie i w jaki sposób rozdzielacie wpływy tam?

[lulka19]

My mamy dwa konta. Jedno to pieniądze , które są naszymi oszczędnościami , a drugie to konto z którego oplacam rachunki itd

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz