Studia na AWF, a zwolnienie z wf w szkole

[qailatan]

Hejka!

Począwszy od szkoły średniej, nie ćwiczę na wf. Powód nie jest, a raczej nie był, fizyczny. Chodziło o dyskomfort psychiczny, który sprawiały mi ćwiczenia w otoczeniu innych osób. Poziom tych zajęć też nigdy mnie nie satysfakcjonował, choć przyglądałam się tylko z boku. Współczułam koleżankom, że ciągle grają w siatkówkę, okazyjnie raz czy dwa razy na semestr zaliczając lekkoatletykę. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, gdy faktycznie one same mogły wybrać, co będą robić na wf. Nie uśmiechało mi się również uprawianie sportu w środku dnia, między zajęciami. Nie chciałam spocona i niechlujna wracać na zajęcia do zamkniętej na cztery spusty, nieklimatyzowanej sali...

Stąd to zwolnienie, ale do rzeczy. Od dawna wiedziałam, że chcę iść na studia, jednak nie wiedziałam na jakie konkretnie. Parę tygodni temu doszłam do wniosku, że turystyka będzie świetnym wyborem. Marzy mi się życie na walizkach, w wiecznej podróży, adrenalina i przygody! To praca w branży turystycznej może mi zagwarantować, jak chyba żadna inna

Niestety, najbliższa uczelnia publiczna w mojej okolicy, która prowadzi kierunek turystyczny, to... AWFiS w Gdańsku. Jest też uczelnia prywatna, ale wiadomo, jak to jest z tymi prywatnymi... Wolałabym studiować na publicznej, a wyjazd poza województwo pomorskie nie wchodzi w grę.

Jak myślicie, czy osoba, która z wychowaniem fizycznym przez ostatnie 4 lata miała na bakier, odnajdzie się na uczelni sportowej? Przed szkołą średnią uczęszczałam na lekcje wf, ale asem nie byłam, zawsze na trójkach/czwórkach jechałam Przeglądałam plan zajęć dostępny na stronie uczelni i aż mnie skręca na myśl o grze w unihokeja czy spływy kajakarskie/żeglarstwo (?). Nie chodzi o to, że nie są to fajne dyscypliny - są super! Lecz ja ich nigdy nie uprawiałam...

Dajcie znać, co myślicie. Osobiście nie znam nikogo, kto poszedłby na AWF, nie ćwicząc w szkole na wychowaniu fizycznym

[Rysia16]

Studiowałam na dwóch uczelniach - na medycznej, wf wyglądał tak, że się siedziało na siłowni, kto chciał to machał nogą, albo coś tam poudawał, ja z reguły z koleżanką rozciągałyśmy się, bo poza uczelnią i tak uprawiałyśmy inny sport
Na drugiej uczelni, ekonomicznej, był do wyboru rodzaj wf - taniec, joga, basen, gry zespołowe, fitness (i u mnie akurat prowadzący był nawet trenerem byłym na jakimś tam wysokim szczeblu i wf u niego to nie były przelewki). Mój brat na AWF nie musiał brać udziału w wf, mieli jakiś kilkudniowy wyjazd w góry i tyle

Wydaje mi się, że zasada wybierania wf może być podobna na wybranej przez Ciebie uczelni. Najlepiej, jak zapytasz na grupie tego konkretnego uniwersytetu albo jeśli masz kogoś znajomego to spytaj, jak to wygląda w praktyce.

[casus_belli]

Adrenalina i życie na walizkach (myślisz o byciu rezydentem?) to w rzeczywistości zazwyczaj ogarnianie problemów nieogarów, którzy mają "olinkluzif" (ostatnio był wywiad z rezydentem, problemy od pękniętej gumki po nielegalne przekroczenie granicy, bo pani musiała zapalić, a kolejka do odprawy była duża). Przemyśl, czy jesteś idiotoodporna.
Osoby, które nie lubią ćwiczyć w grupie, nie chcą ćwiczyć w środku dnia (uczelnia na bank ma prysznice) i tego typu rozkminy raczej na AWF nie idą. Jak Ci się jakaś aktywność nie spodoba, to nie wykręcisz się z niej, musisz zaliczyć i tyle.