Venus, Nature, Twoja Receptura, Woda z płatków róży

Jestem nieco zadziwiona negatywnymi opiniami na temat tego produktu, które przeczytałam, bo u mnie sprawdza się dobrze. Mam cerę mieszaną / tłustą, jednak po 30tym roku życia wieczorem stosuje kosmetyki silnie nawilżające, czasem nawet przeznaczone do cery suchej. Faktem jest, że wody nie da się stosować na dzień pod makijaż - cały spłynie w ciągu godziny a buzia będzie się świecić z odległości kilometra - przetestowałam. Mimo wszystko jednak produkt stosowany na noc mocno odświeża skórę, nadaje jej zdrowy blask, nawilża i według mnie rzeczywiście zmniejsza widoczność porów. Dodatkowo ma boski zapach! :) Polecam dziewczynom spróbować poużywać wodę na noc, być może efekty się pojawią. Co do opisu producenta, to faktycznie jest on nieco wprowadzający w błąd - co do składu i użycia (w mojej ocenie powinno się tę wodę stosować na noc). Opakowanie jest całkiem fajne, ekologiczne - szklana buteleczka. Dozownik według mnie też działa bez zarzutu.

Zupełnie nie sprawdziła się na mojej tłustej skórze, ponieważ nie wchłania się i pozostawia lepką warstwę, dodatkowo potęgując wydzielanie sebum. Próbuję ją zużywać aplikując na szyję, ale tam też nie do końca się wchłania. Może przy cerze suchej lub przesuszonej się sprawdzi, ale producent dedykuje ten produkt dla "tłuściochów", a to już pomyłka!!! Przyznam 2 gwiazdki ze względu na brak zbędnych składników, szklaną i ciemną buteleczkę oraz naturalny, różany zapach.

Oczekiwałam hydrolatu, dostałam różaną wodę z dodatkiem gliceryny.
Fajnie się sprawdza jako dodatek do odżywki czy maski do włosów. Stosowany solo zostawia na twarzy taki dziwny film.
Podoba mi się dozownik, przez który woda przelewa się w kroplach. Najczęściej potrzebuję tylko kilku kropel wody, dzięki dozownikowi mam pewność, że niczego nie przeleje ani nie zmarnuje. Zapach jest przyjemny, intensywnie różany.
Po ok. miesiącu stosowania zauważyłam, że zwięzły mi się pory.

Ten produkt to porażka, do cery tłustej to katorga, po użyciu twarz się klei, swieci i zwiększa produkcje sebum. Nawet przy kuracji izotretynoiną w tej chwili chciałam spróbować jeszcze raz, gdyż twarz nie wytwarza sebum. Cera jest ukojona i nawilżona, ale ciagle pozostaje okropne uczucie sklejenia twarzy.

Mam cerę tłustą, trądzikową, z rozszerzonymi porami i wrażliwą
Dawałam ten wodzie naprawdę dużo szans, dodawałam do kremow, masek, olejków, stosowałam solo i po tych zabawach nie mogę doprowadzić mojej cery do ładu.
Woda pozostawia bardzo tłustą warstwę, nie wchłania się, dodana do maseczek nie da sie ich później zmyć, ponieważ zostawiają strasznie tłustą poświatę i wymaga to umycia twarzy żelem. Na pory w żaden sposób nie działa, ponieważ wszystkie zostały zapchane i powstały z tego grube zaskórniki, z którymi walczę już długo. Dla cer suchych może się sprawdzi, ale w takim razie po co producent nam udolnie wmawia, ze woda sprawdzi się w przypadku cer tłustych, trądzikowych i z porami, skoro im tylko szkodzi? Stosując na ciało nie robi nic

Nie wiedziałam czego właściwe spodziewać się po tym kosmetyku. Okazało się, że jest cudowny. Jest bardzo uniwersalny. Ja uwielbiam dodawać kilka kropel do kremów, toników czy maseczkę. Ulepsza kosmetyki i naprawdę widać różnicę. Genie lnie spisuje się również jako serum. Ma delikatnie różany zapach. Jest to ciekawy produkt, mega wydajny i zdecydowanie mogę go polecić.

Produkt zakupiłam będąc przypadkowo w Rossmannie, akurat była na niego promocja. Jakiś czas wcześniej kupiłam ekstrakt z aloesu z tej samej serii, więc postanowiłam spróbować i tego produktu. Już po pierwszym użyciu byłam bardzo zadowolona. Produkt świetnie nawilżył twarz, sprawił, że stała się ona bardzo mięciutka w dotyku, a do tego przyjemnie pachniał. Stosuje go codziennie wieczorem, czasami również na dzień, jako element mojej pielęgnacji (często jako zamiennik kremu nawilżającego), po oczyszczeniu twarzy żelem myjącym i tonikiem. Nie przetłuszcza cery i łagodzi zaczerwienienia na skórze. Jest dość wydajny.

Kosmetyk kupiłam przypadkowo, stojąc w drogerii już przy kasie – skusiłam się promocją (kosztował ok. 10 zł). To był strzał w dziesiątkę. Nie jest to co prawda typowy hydrolat (zawiera dodatkowo glicerynę),ale świetnie sprawdza się jako baza pod serum i kremy. Odkąd go użwam zaobserwowałam zmniejszenie naczynek i zarumienienia skóry. Poza tym ładnie pachnie, a buteleczka jest bardzo poręczna.

Hydrolaty i destylaty nie zawierają dodatkowych składników. Tu producent dorzucił gliceryne i to dużo. Ja tylko przetarłam wacikiem twarz od razu wiedziałam że coś jest nie tak. Chciałam kupić wodę z płatków róż, a kupiłam jakaś dziwną miksturę. Nie oceniam skuteczności produktu, tylko producenta. Wkurza mnie jak ktoś bezczelnie nabija mnie w butelke.
Hydrolaty z biochemii urody są tańsze, mają większą pojemność i żadnych dodatkowych składników.

Kosmetyków z wodą różaną w składzie zaczęłam używać namiętnie, gdy zrobiła mi się cera naczynkowa. Róża jest wskazana w celu kojenia skóry, zaczerwienień, wyciszania rumienia. Postanowiłam więc wypróbować ten hydrolat.
Ma konsystencję lekkiego olejku. Nakładam go rano, na oczyszczoną skórę twarzy. Jest bardzo wydajny, kilka kropel wystarczy. Delikatnie rozcieram i czekam, aż się wchłonie. Woda nie podrażnia mojej skóry, nie zapycha, a wręcz mam wrażenie, że odkąd jej używam, moje pory są mniej widoczne i nie osadzają się w nich w ogóle kosmetyki kolorowe.
Ponadto cera wygląda zdrowiej, nie pojawiają mi się żadne zaczerwienienia, skóra jest ukojona, nawilżona i zdrowsza. Naprawdę fajny produkt, który na stałe u mnie zagości.

Używam od kilku miesięcy najczęściej jako dodatek do kremów, ale zdarzało mi się dodawać do maseczek bądź samodzielnie na twarz. Efektów nie widzę, kosmetyk ten daje mi jedynie satysfakcję że "udoskonalam kremy bądź maseczki". Daje bardziej psychiczne uspokojenie niż fizyczne efekty. Nie jest to typowa woda z róży, hydrolaty. Ma dodatek gliceryny która pozostawia lekki film na twarzy
Lubię zapach. Przy twarzy trądzikowej nic nie zmienia.

Zapach róży damasceńskiej pokochałam w Bułgarii. Tam niemalże każdy kosmetyk pachnie płatkami róży.
Krople wody różanej dodaję do bezzapachowych balsamów aptecznych, dzięki temu daję im drugie życie ;-)