Dessange, Professional Hair Luxury, Blond Californien, Krem korygujący do włosów blond California Blonde System

Zawsze jak zastosuję ten produkt to dużo koleżanek pyta gdzie farbowałam włosy. Pięknie ochładza blond zarówno naturalny jak i farbowane refleksy nie niszcząc przy tym włosów. Włosy po zastosowaniu mają chlodną tonację ale nie fioletową czy niebieską, są miękkie i fajnie się układają.
Dodatkowo zostawia na włosach piękny zapach. Uwielbiam ten produkt i będę kupować kolejne opakowania.
Najlepszy produkt jaki miałam do tonowania włosów, który pozwala w domowych warunkach wyczarować efekt z salonu fryzjerskiego.

Produkt idealny. Noszę platynę x lat i drażniło mnie, że co jakiś czas muszę wybijać żółte refleksy. Użycie tego produktu to przyjemność. Można stosować samego lub wymieszać z dowolną maską. Pięknie niweluje złoto-żółte przebicia. Nie można zrobić sobie nim krzywdy (nie barwi na niebieski czy fioletowy). Pozostawia włosy miękkie i nawilżone.

Krem kupiłam na promocji w Hebe, ale zdecydowanie jest wart swojej podstawowej ceny! Po miesiącu od farbowania, zaczęły pojawiać się żółte, ale tez miedziane odcienie, z którymi zwykły niebieski szampon sobie nie radził. Ten krem zawiera nie tylko niebieski ale i fioletowy pigment, który to właśnie odpowiada za redukcje miedzianych odcieni. Już po pierwszym użyciu miałam włosy idealnie beżowe jak po wyjściu od fryzjera!
- nie wysusza
- działa po pierwszym użyciu
- przywraca piękny beż, jak po farbowaniu
- wydajny
- wystarczy aplikacja raz w tygodniu

Kremu używam od kilku miesięcy do tonowania żółtych refleksów na włosach farbowanych na blond.
Myję nim włosy jak szamponem raz na kilka dni (kiedyś częściej kiedy nie były farbowane farbą Inoa).
Krem-szampon poszarza włosy i bardzo ładnie tonuje niepożądane odcienie. Trzeba go po nałożeniu dobrze zmyć ponieważ barwi ręce i skórę głowy.
Krem bardziej pielęgnuje niż myje włosy. Włos po myciu tonerem nie wymagają odżywki. Krem pozostawia je gładsze i bardziej odżywione.
Nie jest zbyt wydajny.
Polecam.

Moje rozjaśniane włosy czasami mają żółte tony, a ja najlepiej czuję się w chłodnym odcieniu. Krem ten mieszam zawsze z gęstą odżywką w różnych proporcjach i nakładam na umyte mokre włosy. Zazwyczaj trzymam dłużej niż jest w zalecaniach, ale efekt bywa różny. Ostatnio zmieniłam trochę mój sposób i po myciu dość dobrze wycieram włosów i nakładam mieszankę na prawie suche włosy. Efekt jest o wiele bardziej widoczny.
Krem ten ładnie pachnie, nie niszczy włosów i z odpowiednio gęstą odżywką nie spływa. Fakt że widziałam tylko w Hebe. W promocji dość przystępna cena, jest wydajny.

Dodaje blasku i skutecznie niweluje rudości

Krem korygujący udało mi się zdobyć w promocyjnej cenie (około 22 zł) w Hebie. Stopniowo i uparcie dążyłam do rozjaśnienia moich włosów (ze średniego brązu do ciemnego blondu). Stosowane wcześniej farby o chłodnych odcieniach z czasem płowiały i wyglądały na mysie, szare - zdecydowanie nie pasowały do mojej karnacji. Pragnęłam czegoś pośredniego - nie siwego i nie miedzianego. Wymarzyłam sobie ciemny blond o żółtawym odcieniu pasujący do oliwkowej cery i zielonych oczu. Postawiłam na farbę ciemny blond z Garnier Oleo Intense i krem korygujący Dessange (w razie miedzianych refleksów).

Farbowanie w domu przyniosło oczekiwany efekt, jednak nie udało się uniknąć delikatnej, miedzianej poświaty. Po spłukaniu farby nałożyłam na włosy kilkanaście minut krem korygujący. Preparat jest dość gęsty, dzięki czemu bardzo dobrze trzymał się na włosach, nie ściekał po karku, do oczu, czy też po kaflach łazienkowych. Posiada łagodny i elegancki zapach kosmetyków profesjonalnych. Po spłukaniu włosy były idealnie miękkie i gładkie, nie sprawiały problemu przy rozczesywaniu. Efekt, jaki ujrzałam w lustrze po wysuszeniu włosów był zdecydowanie efektem WOW. Tego właśnie oczekiwałam, miedź została ugaszona. Na włosach pozostał ciemny blond, delikatnie mieniący się złociście w słońcu i wyglądający naprawdę naturalnie. Dla podtrzymania efektu stosuję preparat raz na około 7-10 dni. Ze względu na długość i gęstość włosów potrzebuję go w ilości takiej, jak tradycyjnej odżywki. Nie zauważyłam objawów przedawkowania - włosy nie stały się zielone, itp. Krem doskonale odświeża kolor i dodaje blasku fryzurze.

Mam wlosy rozjasniane i walcze z zoltym odcieniem, dlatego co kilka myc posilkuje sie takimi wynalazkami.

Krem Dessange jest dobrym produktem. Ma fajna, gesta konsystencje, przez to wygrywa w przedbiegach z plukankami. Tuba jest szczelna, nic z niej nie wyplywa. Ma ladny zapach. Jest niesamowicie intensywny, ma gleboki kolor granatu. Dlatego bylam z nim ostrozna i nigdy nie nakladalam go samodzielnie na calosc wlosow - juz raz kilka lat temu nabawilam sie bardzo nieladnej, niebieskiej poswiaty na wlosach przez eksperymenty z takimi kosmetykami :)

mialam na niego dobry sposob - mieszalam go w proporcji 1:3 z maskami/odzywkami do wlosow. W ten sposob nie ryzykowalam niebieska poswiata i uzyskiwalam ladny, chlodny efekt.

Byc moze kupie go ponownie, na razie jestem glodna nowosci :) ale polecam - byle z umiarem :) w ten sposob nie robi krzywdy i jest bardzo wydajny.

Cała seria pachnie cudownie, krem ma kolor fioletowy, w tubce z wygodnym pokrętłem na klik. Wystarczy nie wielka ilość kosmetyku aby nałożyć go na całe włosy. Dodatkowy plus za to że nie placze włosów i ułatwia rozczesywanie. Nakładałam samodzielnie bez odżywki a mimo to włosy cudnie miękkie ożywione i co najważniejsze bez żółtych refleksow. Polecam ☺️ moje flambajage prazentuje się jak świeżo po wyjściu od fryzjera

Najsłabszy produkt z serii. Efekt jest krótkotrwały i nierównomierny (nie daje rady z miedzianym odrostem, łapie tylko najmocniej rozjaśnione i suche końce). Lepszy efekt daje fioletowy szampon lub płukanka. Plusem produktu jest zapach mocne, bardzo mocne wygładzenie włosów, co może być przydatne od czasu do czasu dla fajnego efektu - raczej nie polecam do utrzymywania ładnego koloru blondu.

Dobry krem, spełnia swoje zadanie,czyli tonuje. Działanie podobne do płukanek. Dedykowany dla tych blondynek, które faktycznie dobrze się czują w chłodnych odcieniach. Blondynki,które lubią miedziane refleksy i ciepłe tony raczej się z nim nie zaprzyjaźnią, chyba że w ramach ciekawostki, odmiany. Żółte barwy faktycznie neutralizuje, ale czasem mój blond wpada w zielony po użyciu tego kremu,więc trzeba wypracować sobie (indywidualnie pod swoje włosy i potrzeby) ile produktu użyć i jak długo go trzymać na włosach. Duży plus,że nadaje włosom blask, ładnie się rozczesują, lepiej się układają i wyglądają na zdrowsze... do następnego mycia ;) Czyli to jest właśnie taki efekt jak po wizycie u fryzjera, bo fryzjer też używa wszystkich trików i specyfików, które działają doraźnie i tuż po wizycie w salonie włosy są super, z efektem "wow", a po myciu już niekoniecznie. Dlatego warto mieć w domu ten krem, można po jego zastosowaniu faktycznie ożywić włosy i poczuć się jakby się wyszło od fryzjera :)

Krem ma bardzo wygodny aplikator więc nie potrzebujemy pomocy drugiej osoby przy aplikacji. Na plus jest również zapach, który podczas użytkowania może wydawać się nie do końca przyjemny lecz gdy się ulotni włosy pachną ładnie i bardzo długo. Najważniejsze...Dzięki temu kosmetykowi mogę zrobić "bye bye" żółtym kosmkom i refleksom. W końcu mogę cieszyć się moim wymarzonym kolorem.

Krem tonujący to świetny produkt dla blondynek chcących trochę ochłodzić odcień swoich włosów. W połączeniu z szamponem i odżywką z tej samej serii, które testowałam w Klubie Recenzentki, sprawia, że włosy mają chłodniejszy odcień. Efekt zależy oczywiście od koloru wyjściowego. Im jaśniejszy blond, tym wyraźniej widać srebrzyste refleksy, a przynajmniej tak wygląda to na moich naturalnych blond włosach z blond pasemkami w różnych odcieniach.