Maseczka znajduje się w pięknej saszetce, na której widzimy połówkę kokosa z rozchlapującą się wodą. Osobiście bardzo mi się podoba, bo i lubię kokosa, i wygląda to bardzo estetycznie. Opakowanie nie sprawia żadnych problemów przy otwieraniu i nie są w tym celu potrzebne nożyczki.
Maska pachnie oczywiście kokosowo, ale ten zapach jest trochę inny od tych, które zazwyczaj spotyka się w produktach z tym składnikiem. Jest mniej słodki. Przyznam, że trochę się rozczarowałam, bo spodziewałam się czegoś innego. Na początku wręcz mnie irytował, aczkolwiek po pewnym czasie, gdy się z nim oswoiłam, to stwierdziłam, że jest całkiem ładny. Dobrze, że tak się stało, ponieważ jest tak intensywny, że czuć go wszędzie :D
Płachta jest biała. Została wykonana z bardzo mięciutkiego materiału i jest średniej grubości. Ma dużo nacięć, które pomagają w dopasowaniu jej do twarzy, chociaż od razu powiem, że to nie jest najlepiej wycięta maseczka. O ile otwory na oczy mieszczą się w odpowiednim miejscu i są właściwej wielkości, tak już ten na usta znajduje się za nisko i jest za duży. Ponadto musiałam ją zaginać na czole i skroniach. Za to na policzkach leżała niemal idealnie.
Płat dobrze się trzyma - nie spada ani nie przemieszcza się. Jest to pewnie zasługą faktu, jak solidnie maska jest nasączona esencją. Jest wręcz mokra. Natomiast nic nie kapie z niej ani nie spływa po szyi. Sama esencja jest przezroczysta o delikatnie żółtym zabarwieniu, o lekko żelowej konsystencji. Jest jej na tyle dużo, że wystarcza na posmarowanie szyi i dekoltu. Na plus zasługuje również to, że produkt mocno chłodzi przez całą aplikację.
Po zdjęciu płachty potrzeba dłuższej chwili, aby esencja się wchłonęła. Niestety maseczka zostawia przeokrutnie tłustą i klejącą warstwę. Gdy przyłożyłam dłoń do policzka, myślałam, że już tak zostanie mi na wieczność :D Oczywiście trochę przesadzam, ale naprawdę ciężko było wytrzymać. Warto wspomnieć, że należę do osób, które tolerują delikatnie tłuste powłoczki zostawiane przez kosmetyki, ale wszystko ma swoje granice - tutaj zdecydowanie zostały one przekroczone. Ostatecznie się poddałam i przetarłam skórę wacikiem nasączonym wodą. I polecam każdemu taki krok, bo to już na tyle niweluje dyskomfort, że nie musiałam myć cery żelem.
Po uporaniu się z tłustym filmem dotknęłam twarzy i zastanawiałam się, czy to na pewno moja skóra, czy może jakaś poduszka :D Miękkość i wygładzenie - rzadko kiedy efekty na tych polach są tak piorunujące jak w przypadku tego produktu. Skóra została bardzo dobrze nawilżona, a zaczerwienienia stały się mniej widoczne. Ta maseczka to solidny zastrzyk odżywienia oraz regeneracji - jak dla mnie bomba. Efekt utrzymywał się przez kolejne 2 dni. Produkt ma świetne działanie i polecam ją każdemu. Jedyna jej wada to ta tłusta warstewka.
Zalety:
- bardzo dobrze nawilża,
- potężna dawka odżywienia i regeneracji,
- cera staje się niesamowicie miękka i wygładzona,
- dużo esencji w saszetce,
- skład.
Wady:
- zostawia strasznie tłustą warstewkę.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie