Yope, Krem do rąk `Mandarynka i malina`

Zapach bardzo delikatny, ale za to dobrze nawilża

To mój drugi produkt z tej serii zapachowej. Żel urzekł mnie soczystym zapachem. W tym kremie aromat jest dość delikatny, za to polubiłam go za konsystencję: daje bardzo dobre odżywienie w tak lekkiej formule. Ostatnio mam problem z przesuszonymi dłońmi, kosmetyk sprawdził się: nawilża i koi, bez podrażnień i uczucia szczypania. Pojemność jest dość mała, ale na moje potrzeby wystarcza.

Tyci kremik o ładnym zapachu w przesłodkim opakowaniu - tyle mogę powiedzieć na temat tego produktu, nie powalił mnie na kolana.

Dostałam jako prezent, wrzuciłam do torebki, bo, co jak co, rozmiar ma idealny do tego celu (pojemność 50ml). Użyłam może kilka razy, on mnie wcale nie woła! Nie daje przyjemności i satysfakcji ze stosowania. Zapach jest piękny, ale ZBYT intensywny, nie każdemu to pasuje. Działanie... dosyć przeciętne - niczym szczególnym niewyróżniający się krem do rąk. Opakowanie mimo, że małe, jest trochę niepraktyczne, zwłaszcza zakrętka, przez którą ma się problem z zakręceniem tubki, zwłaszcza wtedy, gdy dopiero co nakremowało się ręce! Do poprawki!

Daję 3 gwiazdki, bo krzywdy mi nie zrobił - nie przesuszył, nie wywołał alergii czy wyprysków.

Markę Yope znam bardzo dobrze, namiętnie kupuję ich produkty, głównie ze względu na działanie i zapachy. Jednak ich kremy do rąk odrobinkę mnie rozczarowują. Skóra moich dłoni ostatnio stała się wymagająca – nadeszła chłodniejsza aura, a i sprawie nie pomaga bardzo częste mycie oraz dezynfekcja środkami na bazie alkoholu. Potrzebują więc dużej dawki nawilżenia i regeneracji.

Ilekroć zdenkuję tego typu opakowanie kremu do rąk, tyle razy obiecuję sobie, że już więcej takiego nie kupię. I oczywiście tej obietnicy nie dotrzymuję :D Po prostu nie lubię aluminiowych tubek zakończonych tak malutką zakrętką. Zawsze mi gdzieś ucieknie i muszę jej szukać po podłodze. Poza tym trudno mi ją nakręcić, trafić w gwinty. Zdaję sobie sprawę, że to bardziej ekologiczne rozwiązanie, wiec nie odejmuję za to oceny, jednak na moje osobiste odczucie wypływu nie mam, cóż poradzić. Sama tubka sprawuje się dobrze no i plus za możliwość wydobycia kremu do ostatniej kropelki. Szata graficzna jest bardzo ładna, w odcieniach pomarańczy i liliowego. Aplikacja przebiera sprawie, bo opakowani wystarczy lekko ścisnąć, by wydobyć produkt. Jest ono małe i poręczne (zawiera 50 ml), więc z pewnością dobrze sprawdzi się do torebki. Ja używałam przy biurku, czyli wszelkich pracach komputerowych.

Zacznę od zapachu, bo jak już wspominałam jest to dla mnie ważny aspekt w przypadku Yope. Po cudownym bzie spodziewałam się czegoś ekstra, a dostałam woń mdłą i nieciekawą. Niestety nie jest rześki, mandarynka jest słabo wyczuwalna. Nie utrzymuje się też zbyt długo, co w tym przypadku jest plusem. Krem ma postać białą, o konsystencji treściwej, ale niezbyt gęstej. Jest aksamitna i przyjemnie rozprowadza się na skórze. Wchłania się szybko, więc idealnie nadaje się na dzień. Pozostawia ochronny film, ale nie lepi się. Ja to lubię, bo czuję wtedy rzeczywiście ochronę przed uszkodzeniami. Nie jest jakoś bardzo wydajny, ale też nie kończy się w zastraszającym tempie. Bardzo podoba mi się skład, który jest aż w 98% naturalny. Cena jak za jakość odrobinę wygórowana.

Przez większość czasu, kiedy go używałam, czyli latem spisywał się bez zarzutu. Jednak wraz z nadejściem niższych temperatur zaczęły pojawiać się schody. Okazuje się, że nawilżenie jest bardzo delikatne, rzekłabym, że dla mnie nawet niewystarczające. Poza tym zdecydowanie za krótkie, do pierwszego umycia rąk, potem nie ma już śladu po jakiejkolwiek pielęgnacji. Trzeba więc reaplikować go bardzo często. Nie regeneruje już powstałych uszkodzeń, nie zauważyłam odżywienia. Delikatnie wygładza, to zapewne zasługa gliceryny, jednak jest to raczej efekt doraźny. Z pewnością nie jest to produkt dla dłoni wymagających, przesuszających się czy na zimę. Jest bardzo lekki, latem zdaje egzamin. Jednak mnie trochę zawiódł, nie tylko jego działanie, ale głównie zapach.

Tyle osób chwali tę markę, więc i ja się skusiłam... szczerze, jestem bardzo rozczarowana. Dorwałam krem na przecenie w Rossmannie za około 13 zł.

Po pierwsze nie sądziłam, że krem będzie zamknięty w metalowej tubce, niby poręczne, kompaktowe opakowanie idealne do torebki, ładny design, ale krem sam wyciska się z metalowej tubki - także trzeba uważać! Nakrętka natomiast przez swój mały rozmiar wyślizguje się z dłoni.

Konsystencja kremowa, lecz po rozsmarowaniu staje się bardzo lekka. Niby szybko się wchłania, ale mam wrażenie, że moje ręce są tłuste, widać i czuć to jak się czegoś dotknie np. twarzy, telefonu. Nawilżenie utrzymuje się do pierwszego mycia rąk. Najbardziej jednak rozczarował mnie zapach, maliny nie czuć wcale, przeważają cytrusy. Zapach kojarzy mi się z cytrynowym płynem do naczyń lub innym środkiem czystości do łazienki :(

Kupując krem nie szukałam ratunku dla tragicznie wysuszonej skóry, raczej chciałam wypróbować coś nowego. Yope wybrałam ze względu na skład. Bardzo spodobał mi się w nim naturalny zapach. Nie jest intensywny, po prostu pachnie prawdziwą mandarynką i maliną. Co do działania to wchłania się dobrze, ale niezbyt szybko. Zostawia cieniutki film na dłoniach, ale to nie przeszkadza. Nawilżenie jest dobre, ale na chwilę. Trzeba go naprawdę często stosować, żeby zauważyć jakiś efekt. Nie ma mowy o działaniu na dłuższą metę. Może odrobinę poprawić kondycję skóry, ale nic poza tym. Krem, jakich wiele. Nie zaskakuje i nie zachwyca chociaż jest przyjemny w stosowaniu.

Lubię produkty od yope za ich naturalny skład, ładne zapachy i pięknie zaprojektowane opakowania, dlatego postanowiłam wypróbować ten krem. Nie mam bardzo wymagających dłoni, ale chętnie delikatnie je nawilżam za pomocą kremów. W kremach do rąk cenie również ładne zapachy. Krem od yope ma przyjemny, mocny cytrusowy zapach. Szybko się wchłania. Ręce po nim nie są lepkie, nie są też tłuste, ale efekt nawilżenia nie utrzymuje się zbyt długo. Krem jest dość dobry, ale nie rewelacyjny, sprawdzi się do mało wymagających dłoni, które nie wymagają dużego nawilżenia.

Fantastyczny zapach, niesamowite połączenie mandarynki i maliny. Dobrze nawilża skórę, szybko się wchłania, zapach długo się utrzymuje. Dostałam ten krem w prezencie i jestem bardzo zadowolona.

Krem kupiłam z nadzieją na regenerację swych przesuszonych dłoni ,ale po 2 tygodniach stosowania nie osiągnełam zbyt wielkich rezultatów .
Krem być może jest zbyt lekki ,nawilża moje dłonie ,ale potrzebują widocznie mocniej działających produktów.
Sam krem pachnie bardzo ładnie,owocowo,wchłania się bardzo szybko,nie pozostawia tłustej warstwy,jest wydajny.
Moim zdaniem cena kremu jest dość wysoka,a skuteczność działania w moim przypadku niska.

Mandarynka i malina to moja ulubiona seria Yope, a krem do rąk był pierwszym produktem o tym zapachu.
+ Sam krem jest bardzo dobry, intensywnie nawilża, trzeba go dobrze wsmarować, ale po chwili już cała "tłustość" znika i możemy spokojnie dalej pracować, dotykać kierownicy, komputera czy telefonu.
+ Daje bardzo dobry i długotrwały efekt.
+ Wydajność standardowa
+ Łatwo dostępny produkt
- Cena trochę za wysoka jak na tak małą tubkę
- zastrzeżenie mam do tubki, która lubi się tak pognieść, że albo pęka albo można sobie wbić kawałek ostrej krawędzi, szukając czegoś w torebce.

Krem przyciąga w pierwszej chwili wyglądem opakowania, później obietnicą niezwykłego połączenia zapachowego. Niestety przy stosowaniu okazuje się, że metalowa szyjka tuby jest nieprzyjemna przy nakładaniu produktu bezpośrednio na delikatną skórę dłoni, szczególnie w temperaturach minusowych, a sam zapach, chociaż miły, nie kojarzy się od razu ani z mandarynką, ani z maliną.

Sam krem bardzo dobrze się wchłania i przez jakiś czas pozostawia skórę gładką w dotyku, ale efekt szybko mija, a na chwilę ukojone przesuszenia powracają. W warunkach zimowych u mnie testu nie zdał.

Mega!

Już od dawna szukałam tego kremu ze względu na ogromną ilość pozytywnych opinii. Przypadkowo trafiłam na niego w Rossmanie i bez zastanowienia postanowiłam że go wypróbuję. Nie zawiodłam się. To jak dobrze nawilża dłonie to jakaś magia. Nie zostawia tłustego filmu, pachnie obłędnie i jest bardzo wydajny. Zdecydowanie to mój nowy hit wśród kremów do rąk!

Krem kupiłam ze względu na zapach, pachnie przecudnie, świeżość mandarynki i słodkość maliny to dla mnie idealne połączenie. Super się wchłania i nawilża. https://vm.tiktok.com/ZS3EgvQ1/