FaceBoom, Basic , Rozświetlająco-nawilżająca maseczka w płacie `Błyszcząca panienka`

Jest ok

W działaniu jest w porządku, nawilża, rozświetla, delikatnie wygładza skórę. Po zdjęciu jej, skóra trochę się lepi, ale użyłam na noc to nie przeszkadzało mi to. Nie podrażniła mnie. Dobrze trzyma się na twarzy - ale w sumie jeszcze nigdy nie miałam z tym problemu przy używaniu masek w płachcie. ???? Jest dobrze nasączona.

Zapach ma słodki, trochę cukierkowy.

Produkty marki FaceBoom sprawdzają się u mnie rewelacyjnie. W ostatnim czasie postanowiłam przetestować kilka maseczek - na pierwszy ogień poszła ta w wersji rozświetlająco-nawilżającej. O dziwo moja mieszana cera bardzo polubiła się z nią polubiła!

Wewnątrz estetycznego opakowania znajduje się dobrze skrojona i nasączona bawełniana płachta. Kremowa esencja posiada przyjemny, słodki zapach - typowy dla całej serii. Niebywale wygodna i łatwa w aplikacji zapewnia skórze doskonałe nawilżenie oraz ukojenie. Głęboko oczyszcza i odświeża pozostawiając pełną zdrowego blasku skórę. Produkt odpowiedni do pielęgnacji każdego typu cery - zwłaszcza suchej i wrażliwej. Maseczka nie zapycha, nie uczula, ani nie podrażnia. Dodatkowo jest łatwo dostępna i tania.

Polecam!

OPAKOWANIE
Minimalistyczne - tak, jak lubię. ;) Podobają mi się treści umieszczone na opakowaniu. Pisane prosto i na luzie, bez marketingowej papki. Saszetka łatwo się otwiera, a dzięki temu, że jest sporych rozmiarów, materiał nie jest mocno poskładany.

MASKA
FaceBoom umie w zapachy i tak jest tez w tym przypadku. Ta maska ma po prostu piękny zapach! ❤️ Trudno jest mi go do czegoś przyrównać, ale nie pogardziłabym balsamem czy mgiełką o takim zapachu. Na pewno nie jest to typowy, świeży zapach znany z wielu masek. Może w minimalnym stopniu wyczuwam tu Little Black Dress z Avonu. ;)
Płachta jest wykonana z w miarę cienkiego materiału i jest dobrze nasączona mleczną esencją. Jest moim zdaniem odpowiednich rozmiarów, a otwory są dobrze wycięte. Nic nie wchodzi w oczy, ani w usta. Materiał dobrze trzyma się skóry przez wyznaczony czas. W saszetce zostaje jeszcze troszkę esencji, którą można nałożyć na szyję.

EFEKT
Maska ma rozświetlać, wygładzać i nawilżać. Jak jest w rzeczywistości? Jeśli chodzi o rozświetlenie to nie zauważyłam jakiegoś szczególnego efektu, ale muszę przyznać, ze dobrze nawilża i faktycznie wygładza. Skóra jest miła w dotyku i odżywiona, a efekt utrzymuje się cały dzień. Po zdjęciu maski, trochę esencji zostaje jeszcze na twarzy, co wykorzystuję do masażu. Przez chwilę zostaje lepka warstwa, ale gdy damy się jej wchłonąć pozostaje bardzo fajny efekt.

SKŁAD
Bardzo dobry! Mamy tu 98% składników pochodzenia naturalnego. Dużo wyciągów roślinnych, dobroczynnych olejów i składników nawilżających. Poza tym jest to kosmetyk cruelty free oraz zaakceptowany przez fundację Viva.

Jedyny minus tej maski, jaki znalazłam to jej cena. Za jedną zapłacimy ok 11 zł, dlatego zawsze wypatruję promocji. ;)

Opakowanie: Urocze, jasnoróżowe, poręczne

Maseczka: W płachcie, całkiem zgrabnie wykrojona, odpowiednia wielkość z dużymi otworami na oczy i usta; jedyny minus to nieco za krótka część na nos, dochodzi zaledwie do połowy

Zapach: Owocowy, jakby poziomkowy, bardzo odświeżający i przyjemny

Działanie: Umiarkowane, nie zauważyłam specjalnych efektów. Paradoksalnie przyjemniejsza część jest w trakcie posiadania maseczki na twarzy. Po jej zdjęciu zgodnie z zaleceniem wklepałam pozostałości bez zmywania, ale skóra pozostała po tym lepka przez długi czas.

Podsumowanie: Wygodna w aplikacji i przyjemnie odświeżająca maseczka w płachcie, warto wypróbować dla odrobiny owocowej przyjemności w domowym spa bez większych oczekiwań co do skuteczności działania.

Nie lubię maseczek w płachcie. Ich noszenie ich dla mnie nużące oraz irytujące, ja nie umiem się zrelaksować gdy ta płachta mi się zsuwa lub esencja ścieka z twarzy, u mnie najlepiej się sprawdza taka forma maseczki do straszenia TŻta :D
Tę z FaceBoom dostałam jako dodatek do prezentu urodzinowego(czyli już dobre parę miesięcy temu, bo jeszcze latem) i tak sobie leżała na dnie szuflady czekając aż w końcu mnie najdzie i jej użyję. I przyznam szczerze, że nawet mi się spodobała.

Ze względu na efekty. Po 20 minutach jej noszenia moja skóra stała się bardziej promienna oraz nawilżona. Wyglądała na wypoczętą, koloryt się ujednolicił, zaś sama cera stała się miękka oraz ukojona. Idealnie sprawdzi się przed wyjściem-na takiej wypielęgnowanej i dobrze nawilżonej skórze makijaż lepiej wygląda oraz się trzyma, do tego wszelkie oznaki zmęczenia cery są złagodzone. Szkoda tylko, że jest to efekt doraźny na kilkanaście godzin, ale mimo wszystko przypadł mi do gustu i być może sięgnę jeszcze po nią gdy będę chciała na szybko zadbać o cerę przed imprezą.

Mimo, że jako płachta jest bardzo kiepska jeśli chodzi o komfort używania. Jest źle wykrojona i kompletnie nie pasuje na moją twarz-obszar czoła jest za mały i maseczka niedokładnie go zakrywa, zaś otwory na oczy są stanowczo za małe co jest niewygodne podczas noszenia.
Jest dobrze nasączona, ale jednocześnie nie ścieka esencja(może nawet trochę szkoda, bo nie zostaje jej na kilka późniejszych użyć :D ). Sam jej zapach dla mnie szału nie robi, kremowo-owocowy, ale dosyć sztuczny.

Maseczka jest w bardzo ładnym opakowaniu. Po otwarciu czuć zapach raczej słodki chodź dla mnie osobiście zapach jest neutralny ani przyjemny ani nie daje negatywnych wrażeń.

Maseczka jest dobrze nasiąknięta esencją, a tkanina dobrze wycięta. Dobrze przylega do twarzy bez zsuwania się, ani nie ścieka podczas noszenia.

Maseczka nie powoduje podrażnienia i dyskomfortu.

Po zastosowaniu cera jest nawilżona ale nie jest to jakaś mega ekstra dawka nawilżenia. Cera na pewno jest rozświetlona i gładka.

Pozostałość zmywam, ponieważ pozostaje uczucie lepkości.

FaceBoom rozświetlająco-nawilżająca maseczka.

Maseczka przeznaczona jest do cery suchej I wrażliwej, a ja mam właśnie taką cerę. Wrażliwą oraz skłonną do podrażnień I alergii.

Oczekiwałam od niej tego co obiecuje producent, nawilżenia I rozświetlenia, bez skutków ubocznych.

Opakowanie to ładna saszetka, w kolorze charakterystycznym dla tej serii. Podobnie jak zapach, który jest słodko-owocowy.

Skład ma bardzo dobry. 98% składników jest pochodzenia naturalnego, a pozostałe 2% to składniki, które przedłużają trwałość oraz świeżość kosmetyku. W esencji znajdziemy: stabilną witaminę C, kwas mlekowy, ekstrakt z ananasa, ekstrakt z melona oraz ekstrakt z pomarańczy.

Płachta jest dobrze nawilżoną esencją. Maska jest dość dobrze dopasowana do twarzy, ale otwory mógłby być odrobinę większe oraz więcej miejsca na nos. Sama aplikacja jest przyjemna. Maska dobrze przylega do twarzy, a esencja nie ścieka.

Maseczka fajnie nawilża skórę, lecz nie jest daje efektu 'bomby' nawilżenia. Po zdjęciu maseczki, rzeczywiście twarz jest fajnie rozświetlona, ale czuć lepkości skóry, co nie do końca mi odpowiada. Nie zauważyłam również ujednolicenia kolorytu czy dużego ukojenia skóry czy regeneracji.

Za jednorazową maseczkę-zabieg trzeba zapłacić 11,49 złotych. Często jest w promocji.

Brak nawilżenia i rozjaśnienia, wyróżania się charakterystycznym dla FaceBoom zapachem

Maseczkę chciałam wypróbować, gdyż cenię tę markę i lubię ich kremy do twarzy. Nie wiem dlaczego się zdziwiłam, jak tuż po otwarciu uderzył mnie charakterystyczny zapach właśnie kremów. Jeżeli ktoś zna i lubi nuty zapachowe marki, ta maska będzie dla niego. Na pewno zapach ten się wyróżnia wśród masek w płachcie.

Opakowanie w stylistyce linii, spokojne, stonowane, z rozcięciami po obu bokach. Jednak otwarcie nie było wcale łatwe, gdyż torebka ma jeszcze wewnętrzną warstwę wzmacniającej folii.

Drugie zdziwienie to kolor płachty i esencji - kremowo-beżowe :) sama esencja jest jak płynna kremowa esencja i nie jest za dużo w opakowaniu. Na pewno warto dobrze rozmasować maseczkę jeszcze w opakowaniu, żeby równo ją przemieścić na tkaninę. W przeciwnym razie maska będzie strefowo suchawa i trzeba będzie dokładać esencję już po założeniu.

Sam materiał płachty nie przypadł mi do gustu, średnio gruby i lekko tępy w dotyku, ale trzeba przyznać, że po dosączeniu esencją i docięciu - ładnie przylega do skóry.

Płachta ma idealną szerokość i wysokość. Standardowo musiałam dociąć przy oczach i nosie oraz wyjątkowo powiększyć - jedyne zresztą obecne w masce - rozcięcie na żuchwie. Wtedy maska idealnie się dopasowała. Na plus że otwory na oczy i usta są w optymalnej wielkości i położeniu.

Po nałożeniu maski na twarzy nie czułam specjalnie nawilżenia czy ukojenia. Nie włożyłam jej do lodówki, więc nie było efektu chłodzenia. Sam noszenie maski nie dostarczyło wyjątkowo miłych bodźców, oprócz zapachu. Jednak dla osób wrażliwych na zapachy, to będzie ogromny minus.

Maskę trzeba rzeczywiście zdjąć po 15 minutach, bo zaczyna nieprzyjemnie ściągać skórę, mimo że nie wysycha i dalej dobrze przylega.

Po zdjęciu maski, na skórze zostaje miejscami lepiąca się i świecąca esencja. Z obietnic producenta odnotowałam jedynie złagodzenie podrażnień. Innych efektów brak, nawet nawilżenia. Miałam nawet wrażenie, że skóra jest ciężka i zmęczona. Miałam potrzebę nałożenia od razu kremu.

Reasumując, maska niczym mnie nie zachwyciła, a wręcz przeciwnie, i oprócz zapachu nie potrafię znaleźć w niej żadnego miłego akcentu. Cena regularna a nawet promocyjna jej nie broni. Już do niej nie wrócę.

Sama nie wiem... Sporo rzeczy mi się w tej maseczce spodobało, ale i widzę parę poważniejszych niedociągnięć. Zacznę od tego co mnie w maseczce urzekło. Przede wszystkim bardzo dobrze wycięty płat! Idealnie pasuje do twarzy, nie jest zbyt wielki, odrobinę zachodzi na włosy, ale to naprawdę minimalnie w porównaniu z innymi tego typu maskami. Otwory na oczy odpowiedniej wielkości, w końcu nie malutkie dziurki, które trzeba poprawiać. Sama tkanina, z której wykonany jest płat, jest mięciutka, cienka i dobrze przylega do twarzy, nie przemieszcza się podczas ruchu. Do tego maseczka ma ładny, pudrowo-mleczny zapach. Esencji jest sporo, ale nie na tyle, żeby jeszcze wylewać z opakowania - według mnie optymalna ilość. To co mi się jeszcze podoba to fakt, że faktycznie po tych 15 minutach trzymania większość esencji się wchłania i tkanina robi się sucha w większości miejsc. Po zdjęciu czuć delikatną warstwę, ale nie klei się i w większości samoistnie wchłania się po czasie. Po użyciu maseczki skóra była zdrowo zaróżowiona, rozświetlona i ujednolicona. Zyskała gładkość i miękkość. A co z tymi niedociągnięciami? Ano właśnie, jak dla mnie to jednak maseczka słabo wywiązuje się jeśli chodzi o nawilżenie i łagodzenie. Nawilżenie jest niestety krótkotrwałe, dość szybko czułam znów suchość na twarzy i musiałam zastosować standardowy krem. Z łagodzeniem też tak różnie bywa. W obecnym okresie jesiennym moja skóra troszkę wariuje i pojawiają się na niej nieco wrażliwsze i spierzchnięte miejsca. Myślałam, że maseczka błyskawicznie i skutecznie je zniweluje, ale również w tym przypadku efekt był powierzchowny. Do tego regularna cena jest moim zdaniem zbyt wysoka, ale to zastrzeżenie mam do wielu innych masek w płacie. Moim zdaniem sporo z nich ma nieadekwatnie wysoką cenę w porównaniu z tym co oferują. Maska FaceBoom - czy do powtórzenia? Tak, jeśli się nadarzy okazja, ale żebym specjalnie jej szukała w sklepie to raczej niekoniecznie.

Maseczka ma bardzo dużo esencji, pięknie pachnie i cudownie działa. Na początku czułam delikatne i przyjemne chłodzenie. Po zdjęciu maseczki skóra była bardzo ładnie nawilżona a jej koloryt wyrównany. Polecam!

FaceBoom

Jeśli chodzi o FaceBoom to mają w miarę dobre kosmetyki do pielęgnacji twarzy i tak też jest w tym wypadku, całkiem dobra maseczka do twarzy. Jednak jak zwykle, producent trochę za dużo obiecuje na etykiecie, za co konsekwentnie ucinam gwiazdkę.

-bardzo ładny zapach
-dobrze nasączony płat
-odpowiednio skrojona
-nie zsuwa sie z twarzy
-nawilża
-wygładza

Kupiłam produkt z ciekawości - inny z Face Boom kompletnie mi się nie sprawdził, więc chciałam dać marce jeszcze szansę. Mam bardzo mieszane uczucia co do tej maseczki. Z jednej strony ma dobry skład, płachta jest biodegradowalna i bardzo dobrze trzyma się na twarzy, nie odkleja się, przyjemnie delikatnie pachnie. Z drugiej strony no efekt to taki średni. Po zdjęciu płachty na mojej twarzy została klejąca się, przeszkadzająca i mało przyjemna warstwa produktu, która nie chciała się wchłonąć, a przecież szkoda zmyć. Do rana warstwa się wchłonęła, ale oprócz tego, że skóra jest nawilżona to nie widzę jakiś rezultatów.