Marba Cosmetics, Body Club, Balsam do ust (różne rodzaje)

Ok, myślę, że to jedna z słabszych pomadek jakie można w ogóle kupić.

Balsam wygląda uroczo (wersja z sową) oraz ma również bardzo przyjemny zapach oraz także smak, ale tak po za tym to nie ma nic specjalnego w tym produkcie.

Balsam moim zdaniem w ogóle nie nawilża tych ust a na dodatek jest mega twardy.

Również z tym balsamem stała się mega dziwna rzecz, bo bodajże dwóch miesiącach przechowywania go balsam się sam z siebie zepsuł i powstał na nim dziwny biały nalot.
A sam balsam przechowywałam w suchym i czystym miejscu. Przed jego używaniem myłam dłonie więc nie wiem co się stało.

Istnieje też opcja, że trafiłam na bardzo wadliwą sztukę, bo czytając recenzje tylko ja miałam taki fail z tym produktem...

Gadżet

Szukałam smarowidełka do ust, takiego do używania w domu gdy skończył mi się carmex. W Rossmannie z balsamików w pudeleczkach w promocji nie było za wiele do wyboru. Wzięłam sówkę. Ech....
Na carmex narzekałam że ma efekt ziębienia ale super nawilża i natłuszcza.
Ten balsam oprócz uroczego pudełeczka, nie ma wiele do zaoferowania. Dla mnie w zimie to za mało. Natłuszcza, ale nie daje nawilżenia, ukojenia. Jeśli się ma suche spierzchniete usta to po posmarowaniu nadal są spierzchniete tyle że lekko tłuste. Nie uratuje to przed pęknięciem wargi.... Żeby go wykończyć aplikuje na usta najpierw serum z kwasem hialuronowym i dopiero gdy są miękkie i nawilżone zabezpieczam tym balsamem.
Pudełeczko urocze. Gdy skończy się oryginalne smarowidlo napełnię je innym, lepszym balsamem, czy wazelinką.

Ten balsamik to produkt, po który chce się sięgnąć na sklepową półkę przede wszystkim ze względu na jego rzucające się w oczy opakowanie - urocze, słodkie, cukierkowe.
Na pewno nie jest jakimś hitem pielęgnacyjnym, ale też nie spisywałabym go całkowicie na straty.

DZIAŁANIE:
Dla mnie to tak naprawdę bardziej peeling niż balsam, ponieważ zawiera drobne, wyczuwalne drobinki, które pod wpływem tarcia rozpuszczają się.
Sama konsystencja jest mocno zbita i sztywna, ale po wyjęciu z opakowania i zaaplikowaniu na usta szybko mięknie i bardzo łatwo się rozprowadza.
Balsam to typowy tłuścioch, którego główną i w zasadzie jedyną rolą jest natłuszczenie warg oraz stworzenie ochronnej okluzji. Ma naprawdę przyzwoity skład, tworzy na ustach tłustą powłokę. Biorąc pod uwagę te właściwości oraz mało komfortowe w użyciu opakowanie był to dla mnie produkt tylko i wyłącznie do stosowania na noc. W ciągu dnia ta tłusta warstwa (która poza natłuszczeniem za bardzo nic nie wnosi) mocno by mi przeszkadzała.

OPAKOWANIE:
Ja miałam wersję metalicznej sówki. Wykonana jest z plastiku. Opakowanie jest prześliczne i wprost idealne dla gadżeciar, jednak patrząc na jego funkcjonalność jest mało komfortowe. Nie przepadam za opakowaniami a'la słoiczek w przypadku produktów do ust, zdecydowanie jestem fanką pomadek w formie sztyftu i takie towarzyszą mi w ciągu dnia. Słoiczki są niewygodne, niehigieniczne i pozostawiam je tylko jako produkty do stosowania w domu.

SMAK I ZAPACH:
Przyjemne i dziewczęce. Jest mega słodki, a drobinki, które się rozpuszczają przypominają cukier.

Podsumowując - balsamik na pewno nie stoi na piedestale jeżeli chodzi o właściwości odżywcze czy regeneracyjne. To nie jest produkt tego typy.
To typowy tłuścioch, który według mnie może się sprawdzić jedynie w warunkach domowych, na noc.

Sówka wygląda ciekawie, opakowanie przyciąga uwagę słodkim wyglądem. Dodatkowe zabezpieczenie w formie kartonika z wszystkimi czytelnymi informacjami. Dostępność w każdej drogerii i markecie w niskiej cenie. Kilka wersji do wyboru, ja miałam jagodę. Niestety balsam okazał się zbędnym bublem. Smak przesłodzony, nieco chemiczny, nawilża bardzo słabo i na zbyt krótko. Usta lekko błyszczały ale ze względu na smak i kiepskie działanie zrezygnowałam z dalszego stosowania. Na inne warianty smakowe też się nie skusze.

Balsam dostałam w prezencie, w wersji truskawkowej. Opakowanie jest urocze i oryginalne, na pewno je sobie zostawię :D Forma aplikacji niezbyt wygodna, trzeba użyć pędzelka albo dłubać paznokciem (ze względu na moje "szpony" nie mogę nabierać palcem). Konsystencja jest gęsta, zbita, jak w zwykłej pomadce w sztyfcie. Posiada sporo małych drobinek, które trochę denerwują. Nie mam problemów z suchymi ustami, więc nie wiem czy balsam posiada właściwości regenerujące. Na pewno ładnie pachnie :D Nie kupię go "ponownie", bo nie mam takiej potrzeby, ale fajnie było wypróbować.

Dobre, długotrwałe nawilżenie

Posiadam balsam malinowy, zamknięty w pudełeczku w kształcie kota. Na początku myślałam, że to zabawka dla gadżeciar, a jakość produktu będzie mocno kiepska. Zdziwiłam się po pierwszym użyciu. Bo chyba jeszcze żaden balsamik tak długo nie trzymał moich ust nawilżonych. Tutaj się pozytywnie zaskoczyłam,

Jest bardzo trwały, bo nawet jak chwilę po posmarowaniu (czy nawet później) piję coś, ten nie zmywa się, ale nadal mam tłusty filtr na ustach.
Wargi niemal natychmiast stają się mięciutkie i puszyste.
Nie używałam go w momencie kiedy miałam popękane usta, więc nie wiem czy z takim ekstremalnym problemem sobie poradzi. Wiem natomiast, że fajnie chroni przed wysuszeniem przez długi czas.

Ma ładny owocowy zapaszek. Smak trochę sztuczny, ale wyczuwa się coś owocowego.

Opakowanie dla gadżeciar albo dla dzieci.
Dla wielu osób może być niewygodne ze względu iż samemu trzeba nabierać kosmetyk i brudzić przy tym palec. Mi jednak pasuje takie rozwiązanie i nie przeszkadza to.
Dobrze się zakręca, a wieczko nie odlatuje, więc można bez problemu wrzucić do torebki.

Konsystencja taka trochę gęsta, grudkowata. Ale dobrze się rozprowadza.

Od razu po posmarowaniu, czułam minimalne pieczenie... Chociaż moje usta nie były podrażnione itd.

Myślałam, że będzie gorzej, ale pozytywnie się zaskoczyłam.

Miałam chyba wszystkie te sowy z tej serii, kupowałam głównie ze względu na to że słoiczki są urocze. Działanie dla mnie też są fajne i odżywiały moje usta, choć z czasem zapach robił się taki dziwny. Opakowanie nie za duże ale starczało na długo stosunkowo. Nie były drogie więc to też plus. Według mnie dosyć bogata konsystencja przez co używałam na noc

Stoi sówka uśmiechnięta, pewnie już z popsutym wnętrzem. Właśnie sobię obiecuję, że zaraz ją wymyje;)
Kupiłam ze względu na opakowanie-nie ma co owijać w bawełnę. Baby tak mają... aż się oczy świecą i nie przyznają, że to badziew roku:)
Balsam słaby, bez żadnych funkcji pielęgnacyjnych... Nie robił nic, nawet zapach odpychał. Wygoda używania żadna, a grzebanie palcem skutecznie odpychało od dalszego użytkowania... więc pozostał w ten sposób uroczy zbieracz kurzu. Stoi na tej toaletce już chyba rok, przyznać muszę jednak, że świetne posiada opakowanie. Wszystko na swoim miejscu, żadnego uszczerbku, braku w kolorze czy wzorze... Przeurocza sowa, przyglądająca mi się bacznie każdego dnia... Ot gadżet roku, że go hoho

Balsam ma śliczne opakowanie. Niestety wydobycie go z pojemniczka sprawia mały problem. Ma przyjemną konsystencję i wspaniały zapach. Usta są po nim gładkie, błyszczące i nawilżone, ale niestety efekt utrzymuje się krótko.

Balsam na bardzo ładne opakowanie, które jest jednak bardzo niepraktyczne. Słoiczek w środku tej sówki jest bardzo mały i wąski, ale względnie głęboki. Wszystkie te cechy powodują, że wydobywanie produktu jest niewygodne i zawsze kończy się tak samo. Balsamem pod paznokciami, ponieważ nie da się go nabrać na sam opuszek palca.
Opakowanie tylko ładnie wygląda, ale to już wiemy. A sam balsam?
Gorszy od wazeliny za 3 zł. ( wazelina za 3zł to sztos i hit, więc to chyba beznadziejne porównanie).
Balsam nie nawilża, nie odżywia i nie regeneruje ust. Jest tylko niebieski (mam wersję borówkową w niebieskiej sowie). I tak sobie jest. Chyba nawet nie ma powodów by po niego sięgać, nie dość że się namęczymy przy wydobywaniu to jeszcze efektu na skórze ust nie będzie żadnego. Słaby produkt. Bubel.

Miałam ten balsam już jakiś czas temu w ilości 1 sztuka i więcej go nie zakupiłam. Skusiłam się na niego bo opakownie jest słodkie i ładniutkie. No i plusem jest tylko opakownie. Sam balsam ma przyjemna konsystencje ,nie za gęsta ale też nie za rzadką, więc można go swobodnie nakładac, ,zapach też nawet dobry-lekko słodkawy, słodkiego smaku nie ma , z tego co dobrze pamiętam. Co do formy aplikacji-placem , dla jednych to może być problem dla drugich nie, dla mnie nie jest to problem ponieważ używam Tender Care z Oriflame nałogowo :) a je też nakłada się palcem ( mam długie paznokcie i robię to paznokciem ). No a teraz opis nawilżenia ust przez piękna sówkę , i jest on chwilowy , moim zdaniem ten balsam nie robi nic prócz chwilowego nawilżenia, które zaraz znika i trzeba posmarować usta ponownie, więc do wydajnych ten balsam też nie należy. Przez to ,że nawilżenie jest krótkie to suchych , spierzchniętych ust za bardzo nie zregenruje. Już więcej go nie kupię.

Zabawna sówka

Kupiłam ten balsam dla chrześnicy i aż mi potem było głupio.
Niestety ten balsam to tylko ładne opakowanie w kształcie sowy. Ja mam wersje z taką błyszczącą sową. Kupiłam go za 13 zł w Rossmanie.
Były tylko z wersją o smaku truskawkowym.
Najgorszy minus to to,że balsam trzeba wydłubywać palcem. Jakaś masakra, na opakowaniu nic o tym nie pisze, myślałam ze będzie to sztyft w kształcie kulki.
Zapach w miarę ok, czuć trochę truskawkami. Usta po nim są bardzo błyszczące. Nawilża raczej słabo i efekt utrzymuje się krótko.
Podsumowując nie polecam tego zakupu. Nie kierujmy się ładnym opakowaniem.