Początki bywały trudne, jednak z czasem tusz staje się coraz lepszy – bardzo naturalny efekt wachlarza rzęs
Tusz do rzęs Wonder’Luxe Volume otrzymałam w ramach akcji testowania od portalu wizaz.pl, za co serdecznie dziękuję :) Każda z nas ma swój kosmetyk, bez którego nie wyobraża sobie codziennego makijażu i dla mnie takim kosmetykiem jest właśnie tusz do rzęs – zdecydowania podkreśla nie tylko spojrzenie, ale również naszą kobiecość, sprawia że oczy optycznie stają się większe i wyraziście podkreślone.
Pierwsza rzecz jaka urzekła mnie w tym tuszu to przepiękne, bardzo eleganckie, niebanalne i odrobinę ‘pokręcone’ opakowanie, które zdecydowanie zachęca do zakupu. Tusz byłabym skłonna nawet kupić w ciemno właśnie ze względu na jego wizualny wygląd – czarne opakowanie z metaliczną, jasno różową ‘zakrętką’ do której przymocowana jest szczoteczka, całość prezentuje się naprawdę przepięknie. Opakowanie zawiera 11 ml tuszu, bardzo łatwo się odkręca i póki co nie mam problemu z jego dokręcaniem, jest bardzo solidnie wykonane. Szczoteczka tuszu jest silikonowa, dla wygody użytkowania lekko wygięta w łuk z dość krótkimi włoskami, jednak w tym przypadku doskonale sprawdza się zarówno do górnych, jak i dolnych rzęs. Odznacza się niezwykłą precyzją, ponieważ dociera do najkrótszych rzęs, w odpowiedni sposób je podkreślając, więc tutaj pierwszy plus.
Co do konsystencji tuszu, póki co jest raczej rzadka, jednak jak to na tusze przystało, spokojnie jeszcze zgęstnieje i myślę, że wtedy o wiele lepiej będzie mi się z nim współpracować, ponieważ teraz mam wrażenie, że moje rzęsy są dosyć ‘mokre’ przy nakładaniu i niestety przy nadmiarze potrafi je sklejać. I tak jak dużo dziewczyn zauważyło, szczoteczka potrafi nabierać zbyt dużo produktu, przez co nie trudno o posklejane i nieestetycznie wyglądające rzęsy. Niby wystarczy tylko przetrzeć nadmiar o brzeg opakowania i wtedy już nie ma tego problemu, jednak dość mocno wpływa to na wydajność, co niekoniecznie mi się podoba, ale pomimo tego tusz nadrabia innymi właściwościami. Bardzo podoba mi się fakt, że tusz został wzbogacony o 4 olejki (arganowy, marula, z marakui i kamelii), które mają za zadanie odpowiednio pielęgnować i zaopiekować się naszymi delikatnymi, podatnymi na uszkodzenia rzęsami i powiem szczerze, że na początku w to nie wierzyłam, jednak po użyciu w stu procentach zgadzam się z wszelkimi obietnicami producenta. Tusz faktycznie sprawił, że rzęsy są znacznie bardziej miękkie w dotyku, nie są sztywne (tak jak w przypadku większości tuszy), co sprawia, że są mniej podatne na złamania, sprawiają wrażenie mocniejszych, więc pozostaje mi zgodzić się ze stwierdzeniem, że olejki wzmacniają, chronią i odżywiają moje rzęsy. Kolor tuszu – Extreme Black, nie zauważyłam jakiejś znaczącej różnicy w porównaniu do stosowanych dotychczas przeze mnie tuszy, w sumie ciężko to stwierdzić, jednak faktycznie czerń jest bardzo głęboka, dobrze napigmentowana i daje wyrazisty efekt. Nie zauważyłam żadnych problemów z jego zmywaniem, nie ma potrzeby mocniejszego pocierania czy przetrzymania dłużej wacika.
Przechodząc do efektów działania, muszę zaznaczyć, że moje rzęsy są raczej rzadkie, dość krótkie, niepodkręcone, a do tego bardzo jasne, więc bez tuszu prawie w ogóle ich nie widać. Tak jak wspomniałam o tym wcześniej, tusz ze względu na nabieranie zbyt dużej ilości produktu potrafi sklejać rzęsy i odbijać się na powiece, jednak efekt jaki otrzymujemy po wytarciu nadmiaru jest obłędny, zwłaszcza przy drugiej warstwie. Spełnia swoją podstawową rolę jaką jest pogrubienie, a tym samym nie pozostawia żadnych grudek. Doskonale radzi sobie z rozdzieleniem rzęs i nadaniu im objętości i co dla moich krótkich rzęs ważne – w wystarczający dla mnie sposób je wydłuża i podkręca, dzięki czemu otrzymujemy naturalny, nie przesadzony ale widoczny efekt wachlarza rzęs. Tusz dość szybko zasycha na rzęsach, jest mega trwały, ponieważ bez żadnych problemów wytrzymuje cały dzień. Produkt się nie kruszy, nie osypuje, nie rozmazuje i nie odbija na górnej i dolnej powiece (brak efektu pandy).
Podsumowując, tusz w stu procentach spełnił moje oczekiwania, nadaje się zarówno do codziennego makijażu, jak również na całonocną imprezę, bez obaw, że będziemy zmuszone nanosić jakieś poprawki. Pomimo drobnych potknięć w postaci nabierania zbyt dużej ilości produktu i dość rzadkiej konsystencji myślę, że z czasem będzie mi się z nim coraz lepiej pracować, ponieważ już po dwóch tygodniach zauważyłam znaczną różnicę w stosunku do aplikacji zaraz po otrzymaniu tuszu. W mojej ocenie zasługuje na piątkę z małym minusem i myślę, że gdy będzie dostępny gdzieś na promocji, z pewnością sięgnę po niego ponownie :)
Zalety:
- -piękne, eleganckie i niebanalne opakowanie,
- -silikonowa, fajnie wyprofilowana szczoteczka, która jest w stanie dotrzeć do nawet najkrótszych rzęs,
- -zawartość pielęgnujących olejków, które chronią, odżywiają i wzmacniają rzęsy,
- -cudownie pogrubia (bez nieestetycznych grudek),
- -doskonale rozdziela rzęsy i nadaje im objętości,
- -delikatnie wydłuża i podkręca rzęsy – naturalny, ale widoczny efekt,
- -mega trwały (nie kruszy się, nie osypuje, nie rozmazuje),
- -kolor – głęboka i wyrazista czerń,
- -łatwy w zmywaniu,
- +/- rzadka konsystencja, przez co na początku tusz dość mocno odbijał się na powiece i sklejał rzęsy, jednak zauważyłam, że z czasem gęstnieje stając się lepszym.
Wady:
- -nabieranie zbyt dużej ilości produktu na szczoteczkę (efekt posklejanych rzęs) -> potrzeba wytarcia nadmiaru o brzeg opakowania, co odbija się na wydajności.
Szczegóły:
- Wydajność:
- Zgodność z opisem producenta:
- Trwałość:
- Stosunek jakości do ceny:
- Opakowanie:
Recenzent/ka:
Używa produktu od:2 tygodnie
Wykorzystał/a:w trakcie pierwszego opakowania
Kupił/a w:Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl