
Znacie to charakterystyczne uczucie pieczenia, kiedy usta dopraszają się odrobiny "uwagi"? Ja znam aż za dobrze… Dokucza mi ono zwłaszcza wtedy, kiedy nawet na chwilę wyjdę na zewnątrz, a później wrócę do ciepłego pomieszczenia. Ale taka już chyba moja natura… Mimo że piję dużo wody i teoretycznie organizm jest dobrze nawilżony, to usta zawsze swoje...
Potrzebują dodatkowej pielęgnacji, która nie jest łatwa. W okresie jesienno-zimowym ratunek w postaci balsamu do ust jest nieunikniony. Wypróbowałam jednak wiele produktów i żaden nie zadowalał mnie na tyle, że mogłabym się w nim zakochać. Jedynym tego typu kosmetykiem, który zaczął spełniać moje oczekiwania, była pomadka marki Neutrogena Formuła Norweska. Używałam jej dość długo, ale kiedy już zużyłam jedno opakowanie, nie mogłam nigdzie kupić kolejnego… I zaczęłam szukać następnego „cudeńka”.
Trwało to dość długo aż wreszcie w moje ręce wpadł balsam do ust Yves Rocher Macadamia from GUATEMALA. To moja nowa miłość i jestem pewna, że na stałe zagości w kosmetyczce. Ma cudowny zapach orzechów macadamia, który przywodzi mi na myśl wiosnę. Jest przyjemnie słodki, ale nienachalny i bardzo podoba mi się to, że czuję go nawet po upływie jakiegoś czasu od nałożenia. Dostępny jest w trzech wersjach kolorystycznych – czerwonej, niebieskiej i żółtej. Posiadam tę pierwszą.

Cena jak na tak dobry produkt nie jest wygórowana – na stronie producenta możemy go kupić za 9,90 zł. Czytamy tam również, że „usta są natychmiast odżywione i nawilżone, a olej z orzechów macadamia dodatkowo chroni wrażliwą skórę ust”. I prawdę mówiąc trudno mi się z tym nie zgodzić. Bezpośrednio po aplikacji czuć przyjemne ciepło, które utrzymuje się nawet po wyjściu na zewnątrz. Warstwa ochronna nie znika też szybko z powierzchni ust, więc nie ma potrzeby wykonywania częstych poprawek.

Pewnie pomyślicie sobie, że to niemożliwe, aby po trzech dniach były widoczne efekty… Ale przetestowałam naprawdę wiele balsamów do ust i żaden z nich nie uratował sytuacji aż tak szybko. Usta wróciły do naturalnego koloru, nie ma na nich czerwonych plam, ani też odstających i denerwujących mnie skórek.
Niestety będę musiała zaopatrzyć się w kilka opakowań na zapas, bo edycja tego balsamu jest niestety limitowana.
Zdjęcia: Własne
Zobacz także: Jadalne pomadki - czy to możliwe?