
Jesteśmy z Krzysztofem małżeństwem od 21 lat. To nie przypadek, że nasza córka - Alicja - ma tyle samo lat. Zaliczyliśmy wpadkę na pierwszym roku studiów. Przerwałam studia na ekonomii i po macierzyńskim nie udało mi się już wrócić na zajęcia. Nie mieliśmy rodziny w Warszawie, która mogłaby nam pomóc, nie stać nas było na opiekunkę. Zostałam z Alą w domu, a Krzysiek kończył studia zaocznie i pracował. Czy żałuję młodych studenckich lat, które moje koleżanki spędziły w klubach i knajpach, a ja w domu gotując rosołek i zmieniając pieluchy? Nie będę udawała idealnej matki - wiele razy sfrustrowana popłakiwałam po katach. Żeby było jasne - kocham córkę nad życie, ale ciąża zabrała mi kilka beztroskich lat młodości. Pięć lat po Ali pojawiła się na świecie Karolina. Przyznaje - odkładałam decyzję o drugiej ciąży. Chciałam się trochę pobawić jak moi przyjaciele, którzy kończyli imprezy o 6 rano na zapiekankach pod Pałacem Kultury i Nauki. Ale z drugiej strony, gdy masz małe dziecko beztroskie imprezowanie i tak nie wchodzi w grę. Krzysiek uważał, że lepiej szybko postarać się od drugie dziecko, by dzieci dobrze się rozumiały i by nie przeciągać okresu pieluchowego. Cóż, jego ten okres pieluchowy najmniej dotykał… Firma, w której był analitykiem, bardzo go ceniła - dostawał awanse i podwyżki, więc spędzał w niej sporo czasu. Gdy miał 35 lat jego starania nagrodzono posadą dyrektora. Wtedy poczułam, że w naszym życiu może wreszcie zacznie się nowy okres. Wcześniej byłam utopiona w opiekę nad dziewczynkami, gotowanie, odprowadzanie i przyprowadzanie z przedszkola i szkół. Czułam się samotna, bo nawet gdy dorobiliśmy się opiekunki i odzyskałam trochę czasu, to moje przyjaciółki wtedy zaczęły zachodzić w ciążę, rodzić i nasze drogi rozeszły się.
Dbałam o siebie dla męża
Krzysiek starał się zrekompensować mi tę samotność - chodziliśmy do restauracji, wyjeżdżaliśmy na wakacje zagranicę. Zawsze mi powtarzał, że jestem nie tylko jego miłością, ale i najlepszym przyjacielem, mówiła, jak bardzo ceni to, że poświęciłam studia dla rodziny.
Gdy dziewczynki były już starsze, próbowałam znaleźć pracę. Niewiele jest jednak posad dla kobiet po trzydziestce, bez studiów i doświadczenia. A ja też nie chciałam brać byle czego, w końcu mój mąż był dyrektorem, nie musiałam zarabiać
Nawet siedząc w domu, zawsze o siebie dbałam. Chodziłam na fitness, na manicure. Nigdy nie zobaczylibyście mnie z tłustymi włosami. Nawet w domu dyskretnie się malowałam, bo uważałam, że mój mąż zasługuje na to, by mieć zawsze zadbaną żonę. W wieku 38 lat zaliczyłam pierwszy botoks. Wahałam się, ale widoki gładkiego czoła przekonał mnie, że to była dobra decyzja. Jeśli mogę przedłużyć młodość - zrobie to!
Na moje 40. urodziny mąż zabrał mnie do Wenecji. Latem złagodzono obostrzenia i z radością wyrwaliśmy się w świat. Czułam się kochana i pożądana. Sielanka. Myślałam, że teraz zaczną się te najpiękniejsze lata. Alicja wyprowadziła się na studia do Wrocławia, wynajmowała z koleżanką mieszkanie. Mogła studiować online w Warszawie, ale stwierdziła, że musi spróbować samodzielności. Karolina chodziła do liceum, ale sami wiecie, że 16-latka nie potrzebuje juz tak bardzo, by rodzice za nią chodzili…
Niestety, mąż spędzał wciąż bardzo dużo czasu w pracy.
- Jesteś dyrektorem! Nie możesz zlecić pracy podwładnym i wyjść wcześniej? - pytałam.
- To nie te czasy! Dziś dyrektor pracuje 3 razy więcej niż podwładni, musze im dawać dobry przykład. Nikt nie szanuje szefa, który się obija. A rada nadzorcza najmniej - odpowiadał.
Czasem gdy nie odbierał komórki w pracy, dzwoniłam do jego asystentki.
- Pani Kasiu, szef znowu na zebraniu, a potem zaraz zaczyna następne - wzdychała Sylwia. - Coś przekazać?Jak to coś pilnego, to podrzucę mu karteczkę z informacją.
Sylwia była złotym dzieckiem. Krzysiek bardzo ją chwalił - chociaż młodziutka - zorganizowana, odpowiedzialna, panowała nad jego grafikiem. Wiedziałam, że gdy ostatnio dostałam od Krzysztofa kwiaty na urodziny, to ona je zamawiała. Ostatnio żartowałyśmy, że jeśli mąż będzie szukał prezentu na rocznicę, to wyślę jej linka z łańcuszkiem, który mi się podoba,
W czerwcu przyjechała do nas Alicja. Cudownie było ją mieć znowu blisko, sprawiała, że czułam się mniej samotna. Któregoś popołudnia zadzwoniła, że będzie później, bo spotyka się ze znajomymi z liceum. Potrzebowała pieniędzy, więc doradziłam jej, by wpadła do ojca. Była niedaleko jego biura.
Krzysztof wrócił tego dnia z pracy dopiero po godz. 22. Był milczący, przygaszony. Uznałam, że to normalne - każdy byłby zmęczony pod 12 godzinach pracy. Na dodatek, dalej pracował - zamknął się w swoim gabinecie.
Nie bądź tchórzem!
Przed północą huknęły drzwi wejściowe. Leżałam już w sypialni, ale nie spałam. Usłyszałam podniesiony głos Alicji. Krzyczała coś o tchórzu i skrupułach. Zaniepokojona wyszłam z sypialni. Alicja stała w progu gabinetu Krzyśka.
- Ona nie zasługuje na to, byś ja oszukiwał! Wszystko ci poświęciła, a ty jesteś zwykłym tchórzem - krzyczała Ala. Plątał jej się trochę język, chyba była po alkoholu.
- Co tu się dzieje? - zapytałam.
- Sam jej powiesz czy ja mam to zrobić - wykrzyczała Alicja.
Mój mąż wyszedł z gabinetu. Przygarbiony, starszy o 10 lat. Wziął mnie za rękę, wprowadził do sypialni i zamknął drzwi na klucz. Alicja przez chwilę waliła do drzwi, w końcu odeszła.
- Co jej się stało - byłam juz naprawdę zdenerwowana.
- Kasiu…
- O co chodzi?
- Kasiu, chcę rozwodu.
Chyba się przesłyszłam???
- Zakochałem się. Wiem, że to brzmi jak kryzys wieku średniego, ale ja ją naprawdę kocham. I chcę z nią spędzić resztę życia. Ciebie tez kocham i będę cię zawsze szanował, ale ją kocham jak opętany. I chcę być z nią/
- Oszalałeś - wyszeptałam.
- Też tak długo myślałem, sądziłem, że to chwilowe oczarowanie. Ale od pół roku myślę tylko o niej.
- Krzysiek. Przemyśl to na spokojnie. Rozumiem, że zawróciła ci w głowie, pewnie jest młodsza i leci na twoje pieniądze. Jak możesz myśleć, że to miłość?
Mój mąż westchnął ciężko.
- Kasiu… Wiem, że to straszne, ale życie różnie układa
- Nie podejmuj żadnych decyzji, może pójdziemy na terapię?
- Kasiu, ale ja cię już nie kocham…
Czułam, jak łzy ciekną mi po policzkach, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Mój mąż coś jeszcze mówił, ale widząc w jakim jestem stanie, wyszedł, spakował małą walizkę i wyszedł.
- Przyjdę jutro, ustalimy plan, co dalej - powiedział w progu.
Zdradził mnie z asystentką!
Po chwili przyszła do mnie Alicja.
-Mamo, to wszystko przez mnie, ale nie mogłam pozwolić, by cię oszukiwał - płakała głośno. W progu sypialni stanęła przebudzona Karolina.
- Nie wierzę, że mój ojciec okazał się taką świnią. I to z kim? Z asystentką? Życie mu się z amerykańskim filmem pomyliło - zawodziła Alicja.
Asystentką??? Okazało się, że nową miłością mojego męża jest jego asystentka Sylwia. Ta sama, którą tak lubiłam, która zamawiała kwiaty na moje urodziny. Alicja zauważyła ich w samochodzie pod firmą, w której pracuje Krzysztof. Całowali się. Moja córka podeszła i zrobiła mu awanturę. Powiedziała, że ma 4 godziny, by powiedzieć mi wszystko i przeprosić mnie za zdradę. Chyba nie przewidziała, że Krzysztof nie będzie chciał przepraszać.
Sylwia. 22-latka. Ma zaledwie rok więcej niż nasza córka. Chodzi w obcisłych spódniczkach, ma przedłużane rzęsy i ani jednej zmarszczki. Młodość aż z niej krzyczy. I właśnie to wybrał mój mąż - młodość.
Od kilku tygodni próbujemy ustalić szczegóły rozwodu. Ja jednak wciąż zastanawiam się - czy mogłabym odzyskać męża? Może jest jeszcze szansa? Nie chcę być samotna, nie chcę szukać randek na Tinderze . Chcę odzyskać męża. Tylko jak?

Nigdy nie przypuszczałam, że koniec mojej wymarzonej ciąży będzie dla mnie takim horrorem. Zamiast cieszyć się narodzinami córeczki i układać jej ubranka w szafce, zastanawiam się, czy mój mąż zasługuje, by być ojcem i mężem. Kiedy tylko zaręczyliśmy się z Maćkiem, pojawił się temat dzieci. Byliśmy zgodni - trójka, jak najszybciej po ślubie. Obydwoje jesteśmy jedynakami i marzyliśmy i dużej rodzinie, o tym że nasze dzieci będą się zawsze wspierać. Rzeczywistość okazała się brutalna… Zaczęliśmy się starać o dziecko rok po ślubie. Minął miesiąc, trzy, pięć… Oczywiście wyobrażałam sobie, że już po miesiącu test ciążowy będzie pozytywny. Nie był. Przyjaciółki uspokajały mnie, że to normalne, że wizyta u lekarza to najwcześniej rok po bezskutecznych staraniach. Nie wytrzymałam tak długo. Po 9 miesiącach prób, poszliśmy do specjalisty, Przebadał nas i orzekł: - Są państwo zdrowi, proszę spokojnie próbować dalej, w końcu się uda. Wiec próbowaliśmy. Wyliczałam dni płodne, zmienialiśmy pozycje, szukałam najbardziej niesamowitych sposobów internecie. Po jakimś czasie seks stał się u nas obowiązkiem jak mycie zębów. Zero przyjemności. Przynajmniej dla mnie. Ratunek w in vitro Po kolejnym pół roku znowu wylądowaliśmy u lekarza, który bezradnie rozłożył ręce. – Nie ma żadnych medycznych powodów, by nie mogli państwo mieć dzieci. To może być jakaś blokada psychiczna. Może porozmawiają państwo z psychologiem? - zaproponował. Porozmawialiśmy. Bez żadnych efektów. Po kolejnych kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na inseminację. Potem kolejną. Po trzeciej, która skończyła się klęską, lekarz zaproponował: - Może spróbują państwo in vitro? To w tym momencie chyba jedyna szansa. Nie...

Z Olą znałyśmy się od dziecka. Mieszkałyśmy niedaleko siebie, a nasze mamy spotykały się na kawie, by poplotkować o sąsiadkach. Chodziłyśmy razem do podstawówki, czasami wpadałyśmy na siebie na którejś z imprez organizowanych przez znajomych. Ot, koleżanka z lat szkolnych. Po liceum wyjechałam na studia, a Ola została w naszym mieście. Wtedy straciłyśmy ze sobą kontakt. Dlatego zaskoczyło mnie, kiedy kilka dni temu dostałam od niej wiadomość na messengerze. „Co powiesz na kawę w „Mgiełce”? Dawno nie rozmawiałyśmy”. Początkowo myślałam, że pomyliła osoby. Nigdy nie byłyśmy na tyle blisko, żebym za nią tęskniła. – Może szuka dawnych znajomych? – podsunął mój mąż Siedzieliśmy w dużym pokoju i oglądaliśmy jakiś kryminalny film. To znaczy mój mąż oglądał, a ja mu towarzyszyłam. – Po co? – zdziwiłam się. Nie czułam potrzeby odnawiania szkolnych znajomości. – Sentyment – Darek pstryknął pilotem i zmienił kanał na czas reklam. – Sentyment? – mruknęłam. – Nie byłyśmy nigdy psiapsiółkami. – To idź i sprawdź, o co chodzi – uśmiechnął się. Akurat. Ja pójdę, a on znowu będzie grał w te swoje durne gry na konsoli. Mój mąż był niczym małe dziecko. Do szczęścia wystarczała mu ulubiona gra, piwo, upieczone przeze mnie ciasto. No, może nie do końca dziecko. Dzieci nie piją piwa. Nie miałam nic przeciwko małej odskoczni od życia, dla relaksu, ale Darek przesadzał. Wracał z pracy, zjadał obiad i albo włączał telewizor, albo którąś z gier. A ja? Ja przestawałam się liczyć. Jakbym magicznie znikała. Drażniło mnie to. Dbałam o dom, sprzątałam, gotowałam, prałam, prasowałam, zrezygnowałam zupełnie z życia towarzyskiego, byle tylko Darek miał wszystko podane na czas, a on…...

Wszystkim paniom, które myślą, że są stare, grube, brzydkie, głupie i beznadziejne, powiem jedno: to bzdura. Myśląc tak, same się niszczycie. Jak ja kiedyś. Sama nie wiem, kiedy to się zaczęło, ale pewnego dnia zorientowałam się, że mój Darek nie patrzy na mnie tak jak dawniej. Nie obejmował mnie, nie zauważał nowej fryzury. Seks? Raz na dwa miesiące, kiedy jakimś cudem nie był "padnięty po robocie". Stałam się matką jego dorastających córek i przykładną żoną, walczącą z upływem czasu. Gospodynią, która dbała o nasz dom wybudowany dzięki jego pracy. Darek był szefem firmy przewozowej - sam ją stworzył, wszystkiego doglądał i nieźle zarabiał. Mogliśmy sobie pozwolić na spory dom, wakacyjne wyjazdy, prywatne szkoły naszych córek. Byłam więc żoną i gospodynią. Już nie partnerką ani namiętną kochanką. Za to inne kobiety, młodsze, szczuplejsze, weselsze, zyskały w oczach Darka na znaczeniu. Widziałam, jak wodzi za nimi wzrokiem na ulicy, w sklepie, na wakacjach. Cierpiałam, ale miałam 47 lat i bałam się, że mnie zostawi dla którejś z tych lal. Zaciskałam zęby i robiłam dobrą minę do złej gry. Cicha, zahukana, potulna kobiecina – to właśnie ja Byłam usłużna, cierpliwa, wyrozumiała. A im bardziej taka się stawałam, tym częściej on to wykorzystywał. Z normalnego, ciepłego, wyrozumiałego faceta zmienił się w despotę, któremu nie zależało na tym, co o nim myślę. Szydził ze mnie, przestał mi pomagać w domu; zamiast tego wydawał tylko rozkazy i dyspozycje. I tak mijały lata. Pewnie nigdy nie zmieniłabym swojego postępowania wobec męża, gdyby nie… No właśnie… Gdyby nie jego kochanka! Rozstanie się z tobą! Od dawna czułam, że Darek nie jest mi wierny. Weekendowe wypady, kursy, szkolenia. Niejeden raz miałam okazję zobaczyć, jak się zachowuje po...

Gdy przyjaciółka pierwszy raz powiedziała mi, że mój mąż spotka się z jakąś "śliczną panienką", myślałam, że to jakieś nieporozumienie. Janek był kierownikiem serwisu komputerowego i często miał spotkania z kontrahentami, przedstawicielami firm, klientami, więc myślałam, że koleżanka ma zbyt bujna wyobraźnię. Ale gdy po paru tygodniach powiedziała mi, że widziała Janka z ta dziewczyną w lesie, gdy chodziła z kijkami, to już zaczęło mną telepać. – Spytaj go wprost – radziła Beata. – Ty sobie siedzisz w domu, dopieszczasz mieszkanie, pitrasisz smakołyki dla niego, a on w najlepsze używa życia – sączyła we mnie jad. – Ja bym nie wytrzymała. Kuj żelazo póki gorące, bo potem może być za późno. Pamiętasz jak było z moim Wojtkiem? Gdybym w porę nie zareagowała, to bylibyśmy już dawno po rozwodzie. A tak, zrobiłam awanturę, postawiłam warunki i facet się w porę opamiętał. Tak trzeba postępować. To nie było takie proste. Mąż Beaty zaniedbywał ją, znikał na noce z domu, były podstawy, by coś podejrzewać. Janek nigdy nie spóźnia się z pracy, w domu pomaga, troszczy się o mnie i dziecko, kupuje kwiaty, robi zakupy. Beata popatrzyła na mnie z politowaniem i powiedziała: – Tylko żebyś mi potem nie płakała, kiedy powiem: „a nie mówiłam”. Rób, jak uważasz, ale radzę, posłuchaj doświadczonej kobiety, po przejściach. Znam trochę życie… Ona jest jego utrzymanką! Dni mijały, mąż sprawował się bez zarzutu, ale ja po tym, co usłyszałam od koleżanki straciłam spokój i pewność siebie. Do tej pory nigdy się nie zdarzyło, żebym przeglądała jego kieszenie albo szperała w torbie czy w telefonie. Po prostu szanowaliśmy swoją prywatność. Teraz złamałam ten układ. Gdy tylko mąż gdzieś wyszedł, od razu...