Cóż, najpierw było super, jak w bajce, a później zaczęło się psuć... W sumie ja też go skrzywdziłam, ale on mi wybaczył, jednak później popadł w alkohol trochę, nie można było na nim polegać... Zaczął mnie wyzywać, najpierw przepraszał, później już się nawet na to nie silił... A kiedy napisałam mu smsem (nawet żeby się z nim spotkać, trzeba było się nieźle dostosować z godziną - ok, miał wtedy baaaardzo dużo na głowie, ale te pięć minut mógłby dla mnie znaleźć, gdyby mu naprawdę zależało), że mam już tego wszystkiego dosyć, po prostu nie odpisał... A nadmienię, że rozmawialiśmy nawet o własnym potomku, miał już nawet imię,.....